Professional Documents
Culture Documents
WIJ
nie pacz! Co z tego? Pan Bg najlepiej wie, co i jak. . Jeden, imieniem Dorosz, zrobi si
niezmiernie ciekawy i zwrciwszy si do filozofa Chomy wypytywa go ustawicznie:
Chciabym te wiedzie, czego was w tej bursie ucz; czy tego samego, co diak
piewa w cerkwi, czy czego innego?
Nie pytaj! mwi przecigle mdrala. Niech ju tak bdzie, jak jest. Pan Bg
najlepiej wie, czego trzeba, Pan Bg wszystko wie.
Ale ja chc wiedzie upiera si Dorosz co tam te w tych ksikach napisane...
A moe co cakiem innego ni u diaka?
O mj Boe, mj Boe! martwi si jego mentor szanowny. I po co takie rzeczy
mwi? Na wszystko wola boska. Co Pan Bg ustanowi, tego czowiek nie zmieni.
A ja chc wiedzie wszystko, co jest napisane. Pjd do bursy, dalibg pjd.
Mylisz moe, e si nie wyucz? Wszystkiego si wyucz, wszystkiego!
O mj Boe, mj Boe! powtarza pocieszyciel i zoy sw gow na stole, bo
zupenie ju nie mia si utrzyma jej na karku. Reszta Kozakw rozprawiaa o panach i o
tym, dlaczego na niebie wieci miesic.
Filozof Choma, widzc taki stan gw kozaczych, postanowi skorzysta z tego
i drapn. Zwrci si jednak naprzd z prob do siwowosego Kozaka, tsknicego za
ojcem i matk.
Ce to, dziadku, si rozpaka? powiedzia. Sam jestem sierota. Pucie mnie, przyjaciele, na wolno. Po co ja wam, na co?
Pumy go na wolno odezwali si niektrzy sierota przecie! Niech sobie
idzie, gdzie chce.
O mj Boe, mj Boe! wtrci si pocieszyciel podnoszc gow. Pucie go!
Niech sobie idzie.
I Kozacy sami ju chcieli wyprowadzi filozofa na drogi rozstajne. Wszelako w
ciekawski powstrzyma ich mwic:
Nie ruszajcie go. Chc z nim pogada o bursie... Sam pjd do bursy...
Zreszt, wtpi naley, czy w ogle udaaby si filozofowi ucieczka, zaledwie bowiem
sprbowa powsta od stou, uczu, e nogi ma jak drewniane, zamiast jednych drzwi ujrza
w izbie takie ich mnstwo, e zapewne nie odszukaby prawdziwych.
Dopiero pod wieczr towarzystwo przypomniao sobie, e trzeba si uda w dalsz
drog. Wgramoliwszy si na bryk powlekli si popdzajc konie i podpiewujc pie,
ktrej sw i treci nie podobna byo uchwyci. Koujc p nocy, gubic nieustannie drog,
ktr znali jak wasn kiesze, spucili si wreszcie ze stromej gry w dolin i filozof
dostrzeg po obu stronach cigncy si czstok czy te opotki, obsadzone niskimi
drzewkami, spoza ktrych wyzieray strzechy. Bya to dua osada, stanowica wasno
setnika. Pnoc dawno ju mina, niebo ciemniao; gdzieniegdzie migotay gwiazdeczki.
W adnej chacie nie wida byo wiata. Przy wtrze ujadania psw wjechali na dziedziniec
otoczony stodoami i zabudowaniami krytymi som. Jedno z nich, stojce porodku
podwrza naprzeciw wrt wjazdowych, wiksze od innych, wygldao na domostwo
setnika. Bryka zatrzymaa si przed czym w rodzaju wozowni. Podrnicy nasi udali si na
spoczynek. Ale filozof chcia si nieco przyjrze cho z zewntrz dworkowi dziedzica;
jednake, acz wybausza ze wszystkich si oczy, nic nie mg odrni w ksztatach
naleytych: zamiast domu majaczy mu si niedwied, a z komina robi si rektor. Filozof
machn rk i poszed spa.
10
Kiedy si obudzi, dworek cay by w ruchu: w nocy panienka umara. Suba biegaa
na zamanie karku tam i nazad. Jakie staruszki pakay. Ciba ciekawych patrzya przez
parkan na podwrze dziedzicowe, jakby tam moga co wypatrzy.
Filozof, nie majc nic do roboty, zacz si przyglda dworkowi, ktremu na prno
usiowa si przyjrze w nocy. Dom setnika by to niewielki niski budyneczek, jakie
dawnymi czasy stawiano zazwyczaj na Ukrainie. Strzech mia somian. Jego ostry i wysoki
szczyt z okienkiem, podobnym do oka wzniesionego w gr, cay by wymalowany
w bkitne i te kwiaty i w czerwone pksiyce; podtrzymyway go dwa supki dbowe,
do poowy okrge, u dou szeciograniaste, z wymylnym szlaczkiem u gry. Pod szczytem
by nieduy ganeczek z awami po obu stronach. Po bokach domu stay szopy, rwnie na
supkach wzorzystych. Przed domem zieleniaa wysoka grusza ze strzelistym
wierzchokiem, z listowiem szemrzcym. Kilka spichrzw i lamusw stao porodku
podwrza w dwa rzdy, tworzc szerok ulic prowadzc do dworku. Za spichrzami
w pobliu wrt widniay dwie trjcienne piwnice, ustawione naprzeciw siebie, rwnie
som kryte. Frontowa cianka kadej z nich zaopatrzona bya w niziutkie drzwi
i wymalowana w rne figury. Na jednej wyobraony by Kozak siedzcy na beczce,
z dzbanem w rku i z napisem: ,,Wypij wszystko!" Na drugiej flaszka i gsiorki, dokoa
za, dla ozdoby, ko do gry nogami, faja, toumbas2, a nad tym napis: ,,Trunek uciecha
kozacza". Ze strychu jednej ze stod wyglday przez wielki luft trby mosine i bben.
U bramy stay dwie armatki. Wszystko wskazywao na to, e gospodarz domu lubi si
zabawi, e dziedziniec czsto rozbrzmiewa okrzykami biesiadnymi. Za czstokoem stay
dwa wiatraki. Na tyach domu cigny si sady; skro wierzchoki ich drzew wida byo
tylko ciemne kapturki dymnikw na chatach, ukrytych w zielonym gszczu. Cae sioo
rozsiado si na szerokim i rwnym zboczu wzgrza. Od strony pnocnej osaniao
wszystko urwiste wzgrze, spywajc swym podnem a po sam dziedziniec. Gdy si
patrzyo na nie z dou, wydawao si jeszcze bardziej strome; na jego smukym szczycie
sterczay gdzieniegdzie kolawe odygi wtych burzanw, czerniejc na jasnym niebie. Jego
ksztat ogoocony i gliniasty tchn jakowym smtkiem. Stoki wzgrza zbrudone byy
wypukami i zaciekami deszczw. Na spadzistej pochyoci w dwch miejscach wystaway
dwie chaty. Nad jedn z nich rozpostara swe gazie rozoysta jabo, podparta przy
korzeniu kokami przysypanymi ziemi. Strcane wiatrem jabka staczay si a na
podwrze dziedzicowe. Od wierzchoka wzgrza wia si po jego zboczach droga polna;
opadszy na d, biega wzdu dziedzica ku osadzie. Kiedy filozof uzmysowi sobie
straszliw spadzisto tej drogi i wspomnia podr wczorajsz, doszed do wniosku, e albo
konie paskie byy bardzo mdre, albo te gowy kozackie bardzo mocne, skoro w tym
odurzeniu pijackim nie wywrcili si do gry nogami razem z ogromniast bryk i jej
adunkiem. Filozof sta w miejscu podwrza najbardziej wyniosym; gdy si odwrci
i spojrza w stron przeciwn, odsoni si przed nim widok zgoa odmienny. Osada po
pochyoci wzgrza staczaa si w rwnin. Rozlege ki cigny si na dalekiej przestrzeni;
ich jaskrawa zielono ciemniaa w miar oddalenia; wsie szeregami siniay w dali,
aczkolwiek odlego od nich przekraczaa dwadziecia wiorst. Z prawej strony tych k
bieg acuch wzgrz i ledwie widoczna z dala gorzaa i ciemniaa smuga Dniepru.
,,Ej, jaki to rajski zaktek! pomyla filozof.
Dobrze by tu y, apa ryby w Dnieprze i w stawach, zastawia sida na ptaszki albo
z dubeltwk polowa i na strepety i sonki! Przypuszczam, e i dropi musi by niemao na
2
11
tych gach. Mona tu ususzy owocw co niemiara i sprzedawa je w miecie lub, lepiej
jeszcze, pdzi z nich wdk, bo z wdk owocow adna siwucha w porwnanie i nie
moe. Ale nie wadzi te pomyle o tym, jakby std da nura..."
Zauway za opotkami cieynk, cakiem przysonit wybujaym burzanem;
odruchowo wstpi na ni, chcc si tylko przespacerowa i dopiero potem machn
chykiem w pole midzy chatami. Raptem poczu na ramieniu do dosy krzepk. Za nim
sta ten stary Kozak, ktry wczoraj trapi si tak gorzko swoim sieroctwem i samotnoci.
Na prno, panie filozofie, mylisz o tym, eby czmychn z futoru! powiedzia
Kozak. Nie takie to miejsce, eby std mona byo umkn, a i droga dla piechura
kiepska. Id no lepiej do pana: czeka na ciebie dawno w wietlicy.
Chodmy! C robi... Z przyjemnoci odrzek filozof idc za Kozakiem.
Setnik, podeszy ju w latach, z siwym wsem, z wyrazem pospnej troski na twarzy,
siedzia przy stole w wietlicy, podparszy piciami gow. Mg mie okoo pidziesitki;
ale gbokie strapienie na twarzy i jej kolor, jakby spowiay, wiadczyy, e dusza w nim
zostaa zmiadona i zabita w jednej chwili, e wszystka jego dawna wesoo i hulaszczo
zginy na zawsze. Gdy Choma wszed ze starym Kozakiem, setnik odj od twarzy jedn
rk i na niski ich ukon skin z lekka gow. Z uszanowaniem zatrzymali si przy
drzwiach.
Kto ty i skd, i jakiego stanu, czowiecze poczciwy? zapyta setnik gosem ani
askawym, ani surowym.
Filozof Brut. Bursarzem jestem...
Co zacz by twj ojciec?
Nie wiem, wielmony panie.
A matka twoja?
Matki nie znam rwnie. Biorc na rozum, musiaa by i matka, ale co za jedna
i skd, i kiedy ya dalibg, nie wiem, dobrodzieju mj.
Starzec milcza przez chwil; zda si rozmyla.
Jake si pozna z moj crk?
Nie znaem si zgoa, wielmony panie, Bg mi wiadkiem, e nie znaem! adnych
spraw jeszcze z panienkami nie miaem, pki yj. Jecha je sk, eby nie wyrzec czego
nieprzystojnego.
Dlaczego wic moja crka wybraa ciebie, a nie kogo innego, do odmawiania
modw? Filozof wzruszy ramionami.
Bg raczy wiedzie, jak to wytumaczy. Wiadoma rzecz, e panw nachodz
czasem takie zachcianki, e i najuczeszy czowiek w nich si nie poapie. Ale kusa rada.
Przysowie mwi: Jak pan kae, tak ja gram".
A nie esz ty przypadkiem, panie filozofie?
Niech mnie jasny piorun na tym miejscu strzeli, Jeeli .
Gdyby cho chwil duej poya powiedzia ze smutkiem setnik
dowiedziabym si pewnie wszystkiego. Niechaj nikt, tatulu, za mnie litanij nie odmawia,
tylko bursak kijowski Choma Brut; polij zaruteko po niego i niech si trzy noce modli za
moj grzeszn dusz. On wie..." A co takiego wie, ju nie usyszaem. Gobeczka moja nie
zdoaa dopowiedzie i umara. Czowiek pewnie jeste poczciwy, znany ze swego ycia
witobliwego i uczynkw bogobojnych... Moe si nasuchaa o tobie.
Ja? wyrzek bursak cofajc si w zdumieniu. Ja i ycie witobliwe?
powtrzy patrzc wprost w oczy setnikowi. Co te mwicie, panie? Bg z wami! Ja
przecie, cho to i nieprzystojnie wyzna, w wigili postu nocowaem u piekarki.
12
Ha, trudno. Tak ju snad sdzone. Dzi jeszcze musisz przystpi do swych
obowizkw.
Powiedziabym na to waszej mioci... zapewne, kady czowiek z Pismem witym
obznajmiony potrafi wedle moebnoci... wszelako godzioby si zawezwa tu diakona lub
co najmniej diaka. Nard to rozgarnity, wie, co i jak naley... Ale co do mnie, gosu nawet
nie mam takiego i sam jestem... diabli wiedz co. adnego wygldu nie mam.
Mw sobie, co chcesz, ale ja wypeni wszystko tak, jak mi gobeczka moja
przykazaa; nic dla niej nie poauj. Przemodlisz trzy noce jak trzeba nagrodz ci. Jeli
nie niech sam szatan gniewu si mego lka.
Sowa ostatnie wypowiedzia setnik z tak moc, i filozof zrozumia od razu, e to nie
przelewki.
Chod ze mn! rozkaza setnik.
Wyszli do sieni. Setnik otworzy drzwi do drugiej wietlicy, pooonej naprzeciwko
pierwszej. Filozof przystan na chwil w sieni, eby si wysmarka, po czym w lku
bezwiednym przestpi prg. Caa podoga wysana bya czerwon kitajk. W rogu pod
obrazami witymi leaa nieboszczka na wysokim stole przykrytym zason z granatowego
aksamitu, zdobn w zociste frdzle i chwasty. Strzeliste gromnice, oplecione kalin, stay
w jej nogach i u wezgowia, sczc wiato mtne, rozpraszajce si w blasku dnia. Oblicze
zmarej przysoni ojciec niepocieszony, ktry siedzia teraz przy niej, zwrcony tyem do
drzwi. Filozofa przeraziy sowa, ktre usysza w progu:
Nie nad tym biadam, cro moja najmilejsza, e nie doya lat sdziwych i w
kwiecie wieku, na moj bole i utrapienie, ten pad opucia. Biadam nad tym, gobeczko
moja, e nie wiem, ktry to mj wrg okrutny by przyczyn mierci twojej. I gdybym
wiedzia, kto si omieli skrzywdzi tak ciebie, kto by si nawet way rzec ci jakie sowo
przykre, przysigam na Boga, nie ujrzaby on ju dzieci swoich, jeli jest tak stary, jak ja, ani
ojca swego i matki, jeeli we wczesnym jest wieku, i ciao jego rzucone by ju byo na
poarcie drapienym ptakom i zwierzom stepowym! Ale biada mi, nagietko moja polna,
przepireczko moja, jasnotko moja! Przeyj reszt dni swoich bez pociechy, rkawem
ocierajc zy rzsiste, co pyn ze starych oczu moich wwczas gdy wrg mj weseli si
bdzie i namiewa w duszy ze starca niedonego...
Setnik urwa. A przyczyn tego bya rozdzierajca go bole, ktra si wylaa w caym
potopie ez.
Filozof wzruszy si tym alem nieutulonym; zakaszla i zakrzekta gucho, chcc
oczyci swj gos.
Starzec odwrci si i wskaza mu jego miejsce u wezgowia zmarej przy niewielkim
pulpicie, na ktrym leay ksigi wite.
,,Trzy noce jako odbbni pomyla filozof a za to pan wypcha mi obydwie
kieszenie szczerymi czerwiecami".
Stan przy pulpicie, odkaszln raz jeszcze i zacz czytanie, nie ogldajc si na
strony i nie majc odwagi spojrze w twarz zmarej. Zalega gboka cisza. Setnik wyszed.
Wwczas filozof zwolna odwrci gow, eby spojrze na nieboszczk i...
Dreszcz przeszed go od stp do gw: przed nim leaa krasawica, jakiej wiat nie
widzia. Nigdy, zda si, jeszcze adne rysy twarzy nie byy rzebione tak wyrazicie,
a zarazem tak przedziwnie harmonijnie. Leaa jak ywa. Jej czoo przepikne i delikatne
jak nieg, jak srebro, zdawao si myle; brwi noc istna w peni dnia sonecznego, wskie,
rwne wznosiy si dumnie nad zamknitymi powiekami; rzsy paday strzelicie na
policzki, ponce arem tajemnych poda; wargi-korale gotowe byy rozkwitn
13
14
15
16
17
dawna i milczce. Samotnie, bez echa rozprasza si niskim basem w niezamconej ciszy
grobowej i wyda si jaki dziki samemu lektorowi.
,,Czego si mam ba? myla filozof wrd czytania. Nie wstanie przecie
z trumny lkajc si sowa boego. A niech sobie ley. A c to za Kozak ze mnie, eby si
wystraszy? Wypiem dziebko za wiele, to mi si tak przywiduje. Tabaczki by zay! H,
dobra tabaka! Luba tabaka! Zacna tabaka!" Mimo to, odwracajc kad kart, spoglda
z ukosa na trumn i co w nim bezwiednie szeptao: Zaraz wyjrzy z trumny, podniesie si,
wstanie!..."
Lecz cisza bya grobowa. Trumna staa nieruchomo. Ze wiec laa si powd wiata.
Straszna jest w nocy cerkiew owietlona, w ktrej nie ma ywej duszy, tylko trup porodku!
Podnoszc gos filozof zacz piewa w rnych tonacjach, chcc zaguszy boja,
lecz co chwila zwraca oczy na trumn, jakby zadajc sobie mimo woli pytanie: ,,A jeli si
podniesie, jeli wstanie?"
Ale trumna ani si poruszya. Gdyby jaki szmer, jakie ywe stworzenie, niechby
cho wierszcz odezwa si gdzie w kcie. Niekiedy tylko rozlegao si lekkie skwierczenie
jakiej dalekiej wiecy lub sabe, ledwie syszalne kapnicie kropli woskowej, spadajcej na
podog.
,,A jeeli wstanie?..."
Uniosa gow...
Filozof spojrza dzikim wzrokiem i przetar oczy. Przebg! Nie ley ju, lecz siedzi
w trumnie. Odwrci wzrok i znw w przeraeniu skierowa go na trumn. Wstaa... idzie
przez cerkiew z zamknitymi oczami, rozpocierajc rce, jakby chciaa schwyta kogo.
Idzie wprost do niego. Przeraony zakreli dokoa siebie krg. Z wysikiem j modli si
i wymawia zaklcia, jakich go nauczy pewien mnich, ktry przez cae swe ycie widzia
wiedmy i duchy nieczyste.
Stana prawie na samej kresie; wida byo, e nie miaa siy przestpi jej i zsiniaa
caa jak czowiek od kilku dni umary. Chomie zabrako mocy, by spojrze na ni. Straszna
bya. Zaszczekaa zbami i otworzya oczy umare. Ale nic nie widzc, ze wciekoci
widoczn na jej drgajcej twarzy, zwrcia si w inn stron i rozcapierzonymi rkami apaa
kady sup i wgie, chcc chwyci Chom. Na koniec stana, pogrozia palcem i pooya
si z powrotem do trumny.
Filozof nie mg przyj do siebie i ze strachem spoglda na ciasn domowin
wiedmy. Nagle trumna zerwaa si z miejsca i ze wistem ja lata po caej cerkwi,
przecinajc na wszystkie strony powietrze. Filozof widzia j niemal nad swoj gow, ale
jednoczenie spostrzeg, e nie moga przekroczy koa, ktre zakreli. Wzmocni wic
swoje zaklcia. Trumna runa na rodku cerkwi i znieruchomiaa. Trup znw si z niej
podnis siny, zzieleniay. Ale w teje chwili dao si sysze dalekie pianie kogutw. Trup
opad w trumnie i wieko si zatrzasno.
Serce walio w filozofie i pot la si ciurkiem. Ale pianie kogutw dodao mu otuchy,
doczyta szybko karty, ktre mia do przeczytania. O brzasku przyszed zastpi go diak
i siwy Jawtuch, ktry peni tym razem obowizki zakrystiana.
Filozof uda si na nocleg, dugo jednak nie mg zasn. W kocu zmogo go
zmczenie i przespa do obiadu. Gdy si obudzi, wszystkie wypadki nocne wyday mu si
mar senn. Dano mu dla pokrzepienia kwart gorzaki. Przy obiedzie rozrusza si nawet,
poczyni jakie takie uwagi i sam zjad prawie caego, do pokanego prosiaka; wszelako
wiedziony jakim bezwiednym przeczuciem nie chcia nic mwi o swej przygodzie
w cerkwi i na pytania ciekawych odpowiada: Owszem, rne si tam cuda dziay.
18
Filozof nalea do tego rodzaju ludzi, w ktrych, jeli ich si smacznie nakarmi, budz si
uczucia dobrotliwe. Tote, lec z fajk w zbach, spoglda na wszystkich niezwykle
sodkimi oczami i bez przerwy spluwa na stron.
Po obiedzie odzyska ju zupenie humor. Zdy obej ca osad, pozawiera ze
wszystkimi znajomoci; z dwch chat nawet go wypdzono; pewna hoa mdka zdzielia
go porzdnie opat po grzbiecie, gdy zdja go ciekawo pomaca, z jakiego materiau ma
koszul i kieck. Ale im bliej wieczora, tym bardziej zadumany stawa si filozof. Na
godzin przed wieczerz caa prawie czelad zebraa si na podwrzu, eby zagra w kasz,
czyli rodzaj krgli, w ktrej to grze zamiast kul uywa si dugich paek, a wygrywajcy ma
prawo przejecha si wierzchem na przegranym. Bya to gra bardzo zajmujca dla widzw;
czstokro poganiacz byda, szeroki jak blin, wazi na winiopasa, ktry by chuderlawy,
malutki, cay skadajcy si ze zmarszczek. Innym razem poganiacz musia nadstawi
grzbietu Doroszowi, ktry dosiada go i mwi: Tgi byk! Na przyzbie kuchennej
siedzieli ludzie stateczniejsi, kurzc lulki; z twarzy ich nie schodzia powaga nawet
wwczas, gdy modzie miaa si do rozpuku z jakiego dowcipu poganiacza czy Spiryda.
Choma bezskutecznie stara si przystpi do gry: jaka czarna myl utkwia mu jak gwd
w gowie. Podczas wieczerzy usiowa rozerwa si na wszelki sposb jednake strach
rozpala si w nim jednoczenie z mrokiem ogarniajcym niebo.
Czas na nas, panie bursak! odezwa si do siwy Kozak powstajc z miejsca
razem z Doroszem. Chodmy do roboty.
I Chom w ten sposb co wczoraj odprowadzono do cerkwi, znowu pozostawiono
samego i zamknito. Zaledwie zosta sam, lk znowu zacz si wpija w jego serce. Znowu
zobaczy ciemniae obrazy, poyskujce ramy i czarn trumn, nieruchomo stojc
w gronej ciszy porodku cerkwi.
Co tam! szepn. Teraz to mi nie nowina. Tylko na pierwszy raz straszno...
Tak, tak... tylko na pierwszy raz troch straszno, a potem ju niestraszne, wcale niestraszno,
Stan skwapliwie przy klczniku, zakreli dokoa siebie krg, wymwi kilka zakl
i zacz czyta gono, postanawiajc nie odrywa oczu od ksigi i nie zwraca na nic uwagi.
Czyta ju prawie godzin; zacz odczuwa zmczenie i pokaszliwa. Doby z kiezeni roka
z tabak i przed zayciem jej spojrza lkliwie na trumn. Serce mu zlodowaciao.
Trup sta ju przed nim na samiutekiej kresce i wlepi w niego swe martwe,
zzieleniae oczy. Bursak zadygota i mrz dojmujco przeszed go do szpiku koci.
Wraziwszy oczy w ksig j filozof odmawia coraz goniej swe modlitwy i zaklcia
i usysza, jak trup znowu zakapa zbami i rozstawi rce chcc go zapa. Zerknwszy
jednym okiem zobaczy, e trup apa go nie tam, gdzie on sta, e nie mg go widocznie
wypatrzy. Zamamrotaa wiedma gucho i pocza z trupich ust wyrzuca jakie sowa
straszliwe, ktre bulgotay chrapliwie, niczym smoa kipica. Treci ich nie mg filozof
uchwyci; zrozumia jednak, e zawieray w sobie co straszliwego, e wiedma czynia
zaklcia.
Od tych sw wiatr wion przez cerkiew i da si sysze opot jak gdyby mnstwa
leccych skrzyde. Filozof sysza, jak skrzyda biy w szyby cerkiewnych okien i w ramy
elazne, jak szpony drapay ze zgrzytem w elazo, jak nieprzebrana moc piekielna walia
w drzwi i chciaa si wama. Serce w nim zamierao; zamkn oczy i cay czas odmawia
modlitwy i zaklcia. Wreszcie z dala co zawistao: byo to pianie kurw. Wyczerpany
filozof przesta si modli i poczu ulg na duszy.
Ci, co przyszli go zwolni, znaleli go ledwie ywego: oparty plecami o cian,
z oczami wytrzeszczonymi, patrzy osupiaym wzrokiem na poszturchujcych go Kozakw.
19
20
Suchaj no, filozofie! rzek setnik, a gos jego sta si twardy i grony. Nie lubi
takich wybrykw. Wolno ci si tak dziwaczy w swojej bursie, ale u mnie inne porzdki: ju
jak ja ci wyoj, to nie to, co rektor. Wchae kiedy dobrych kaczugw rzemiennych?
Zdarzao si odpar filozof zniajc gos. Wiadomo, co to takiego: w wikszej
iloci rzecz nie do zniesienia.
No, widzisz. Ale nie wiesz jeszcze, jak moi chopcy potrafi pray! powiedzia
gronie setnik podnoszc si, a twarz jego przybraa wyraz rozkazujcy i srogi, ktry ujawni
od razu jego niepohamowany charakter, upiony tylko na krtko przez bole. U mnie
najpierw si pray, potem skropi gorzak, a potem znowu! Marsz do swojej roboty. Jak nie
zrobisz, to nie wstaniesz! A jak zrobisz tysic czerwiecw.
Ho, ho, ale to chwat! pomyla filozof odchodzc. Z takim nie ma co artowa.
Ale zaczekaj, bratku. Takiego dam drapaka, e z ca sw psiarni mnie nie dogonisz".
I Choma postanowi bezzwocznie ucieka. Czeka tylko godziny poobiedniej, kiedy
wszystka czelad miaa zwyczaj zakopywa si w sianie pod stodoami i otwarszy gby ci
takiego chrapickiego, e podwrze setnikowe czynio si podobne do tartaku. Nadesza
wreszcie ta pora. Nawet Jawtuch zamkn oczy rozcignwszy si na socu. Drcy filozof,
peen obawy przekrad si chykiem do sadu, skd, jak mu si zdawao, atwiej i bezpieczniej
byo przedosta si na pole. Sad, jak to zwyczajnie, by strasznie zapuszczony, co sprzyjao
niewtpliwie sekretnemu przedsiwziciu. Z wyjtkiem jednej cieki, wydeptanej na
potrzeby gospodarskie, wszystko tu byo gsto zadrzewione i zaronite chabzin
i opianem, ktry pi wysoko swoje odygi osypane kolczastymi, rowymi rzepiami.
Chmiel jak sieci pokrywa t pstrokat gstw drzew i krzeww i tworzy jakby dach nad
nimi, opierajc si o pot i wijc po nim wowo wraz z dzikim powojem polnym. Za
potem, stanowicym granic sadu, roztacza si istny las burzanu, do ktrego nikt, zda si,
nie by ciekaw zajrze: kosa rozleciaaby si na druzgi, gdyby elecem swym sprbowaa
dotkn jego odyg, grubych i zdrewniaych.
Kiedy filozof przeazi przez pot, zby mu dzwoniy, a serce tak walio, e a sam si
tego wystraszy. Poy jego kaftana czepiay si potu, jakby je kto przybija gwodziami.
Zdawao mu si, e jaki wist oguszajcy przeszywa mu uszy: ,,Dokd to, dokd?" Filozof
nurkn w burzany i puci si pdem, potykajc si nieustannie o stare korzenie i tratujc
kretowiska. Przypuszcza, e gdy si wydostanie z burzanw i przebiegnie pole, za ktrym
czerni si gsty tarniak, bdzie ju tam bezpieczny, a gdy si wydobdzie z tarniny, wyjdzie
na drog wiodc wprost do Kijowa. Pole przebieg szybko i znalaz si w chaszczach
tarniaka. Przebrn je zostawiajc jako myto na kadym cierniu strzpki swego kaftana.
Wszed do niewielkiego parowu. Paczce wierzby chyliy si tu gazkami prawie do ziemi.
Czysta krynica wiecia si jak srebro. Pierwsza rzecz, filozof pooy si na ziemi i napi,
czu bowiem nieznone pragnienie.
Dobra woda powiedzia ocierajc usta mona by tu troszk odpocz.
Lepiej dyma dalej, bo moe by pogo! Sowa powysze zabrzmiay mu wprost
nad uchem. Obejrza si: przed nim sta Jawtuch.
Diabelski Jawtuch pomyla rozwcieczony filozof chwycibym ci za nogi i...
I ten twj pysk obmierzy, i wszystkie gnaty twoje przeliczybym palic dbow".
Na prno nadoye szmat drogi mwi Jawtuch trzeba ci byo i tak jak ja:
wprost, mimo stajni. Szkoda przy tym kaftana. Sukno przednie. Co paci za okie? No, ale
do. Pospacerowali my i czas do domu.
Drapic si w gow szed filozof za Jawtuchem. ,,Da mi teraz bobu wiedma
zapowietrzona! myla. Ale c to ja, u licha? Czego si boj? Czylim nie Kozak?
21
Odczytaem dwie noce, z pomoc bosk wytrwam i trzeci. Przeklta wiedma wiele snad
nabroia, e ta sia nieczysta tak obstaje za ni".
Tak rozmylajc wkroczy na podwrze setnikowe. Dodawszy sobie w ten sposb
otuchy, uprosi Dorosza, ktry za porednictwem klucznika miewa dostp do piwnicy
paskiej, eby wycign gsior siwuchy, i obaj przyjaciele, siadszy pod stodo, wytrbili
z p wiadra e a filozof zerwa si na rwne nogi i zakrzykn: Grajkw! Dawa tu
grajkw! I nie doczekawszy si grajkw puci si w tany na podwrzu, wywijajc
hopaka. Tacowa a do poedniny, dopki wreszcie czelad, ktra, jak to bywa w takich
razach, obstpia go dokoa, nie spluna i nie rozesza si mwic: Ale moe czowiek
tacowa! W kocu zwali si i zasn na miejscu, i dopiero dobry ceber zimnej wody
zbudzi go do wieczerzy. Przy wieczerzy gada o tym, co to takiego Kozak, i e Kozak nie
powinien si ba niczego na wiecie. Pora odezwa si Jawtuch chodmy!
Bodaj ci jzyk koem stan, wieprzu plugawy!" pobogosawi go w duszy filozof
i rzek powstajc:
Chodmy!
W drodze filozof cigle si rozglda na strony i zagadywa do swych przewodnikw.
Ale Jawtuch milcza; nawet Dorosz nie by rozmowny. Noc bya piekielna: wilki caym
stadem wyy w oddali i nawet ujadanie psw wydawao si straszne.
Widzi mi si, e to nie wilki wyj; jakby co innego bkn Dorosz.
Jawtuch milcza. Filozof nie znalaz odpowiedzi.
Zbliyli si do cerkwi i weszli pod jej zmurszay strop drewniany, wiadczcy o tym,
jak mao dba o Boga i o dusz swoj waciciel majtku. Jawtuch i Dorosz odeszli jak pierwej
i filozof zosta sam.
Wszystko byo jak przedtem, wszystko wygldao tak samo gronie. Porodku tak
samo nieruchomo staa trumna straszliwej wiedmy, Nie ulkn si, na Boga, nie ulkn!
powiedzia filozof, zakreli po dawnemu krg dokoa siebie i zacz mwi zaklcia.
Cisza bya przeraajca. wiece migotay oblewaj ad wiatem ca cerkiew. Filozof odwrci
jedn kartel potem drug i spostrzeg, e odmawia zgoa nie to, co byo w ksidze.
Przeegna si w strachu i pocz piewa. To mu dodao ducha: czytanie poszo atwiej
i karty migay jedna za drug. Nagle... wrd ciszy... z oskotem trzasno wieko trumny
i podniosa si martwica. Bya jeszcze straszniejsza ni pierwej. Jej zby kapay raz wraz,
wargi drgay kurczowo. Z dzikim skowytem ja wyrzuca zaklcia. Wicher zerwa si
w cerkwi, pospaday na ziemi obrazy, posypay si z gry na d szyby rozbite. Drzwi
wyrwao z zawiasw i nieprzejrzana chmara straszyde poczwarnych wpada do wityni
Paskiej. Przeraliwy szum ich skrzyde i chrobotanie pazurw wypeniy cerkiew.
Wszystko to unosio si i latao, szukajc filozofa.
Resztka chmielu wyparowaa Chomie z gowy. egna si tylko i odmawia byle jak
modlitwy. I sysza, jak sia nieczysta miotaa si dokoa niego, omal nie zawadzajc o niego
kocami skrzyde i ogonw obrzydliwych. Nie mia mocy, eby si im przyjrze; widzia
tylko, e sta jaki potwr olbrzymi na ca cian o kudach spltanych i gstych jak las;
skro gszcz tych kudw przezierao dwoje oczu spod brwi wzniesionych. Nad filozofem
zwisao co niby pcherz ogromny, wysuwajcy ze swego wntrza tysice kleszczw i de
skorpionowych, oblepionych grudkami czarnej ziemi. Wszystkie szkarady wypatryway
Chom, szukay go i nie mogy dojrze, jako e by otoczony krgiem tajemnym.
Gdzie jest Wij, przyprowadcie Wija! rozlegy si sowa martwicy.
I zrobia si raptem cisza w cerkwi; z dala doleciao wycie wilka; po chwili day si
sysze w cerkwi cikie stpania. Filozof spojrza spod oka i zobaczy, e prowadz jakiego
22
grubego nizioka kosonogiego, utytanego w czarnej ziemi. Jego rce i nogi, obmazane
ziemi, podobne byy do twardych, yowatych korzeni. Stpa ciko, co chwila si
potykajc. Jego dugie powieki spaday do samej ziemi. Choma zauway w przeraeniu, e
twarz ma elazn. Prowadzono go pod rce i postawiono wprost przed Chom.
Podniecie mi powieki. Nie widz ozwa si gosem jak spod ziemi Wij i caa
hurma rzucia si, by mu podnosi powieki.
,,Nie patrz" szepn ostrzegawczo gos wewntrzny filozofowi. Ale filozof nie
wytrzyma i spojrza.
Oto on! krzykn Wij wskazujc na Chom swym elaznym palcem.
I wszystkie poczwary, ile ich byo, rzuciy si na filozofa. Struchlay run na ziemi
i ze strachu wyzion natychmiast ducha. Rozlego si pianie kogutw: byy to ju drugie
kury pierwszych nie dosyszay straszyda. Sposzone poczy si cisn jedno przez
drugie do okien i drzwi, eby jak najprdzej wylecie. Ale ju byo poniewczasie: zostay tak,
uwizszy w drzwiach i oknach.
Kapan, ktry nadszed, stan w zgrozie na widok takiego zbezczeszczenia wityni
Paskiej i nie odway si odprawi aobnego naboestwa. Tak te na wieki pozostaa
cerkiew, z uwikanymi w drzwiach i oknach dziwotworami, zarosa lasem, burzanem,
chaszczami, tarnin i nikt ju teraz nie znajdzie do niej drogi.
Gdy wieci o tym doszy w kocu do Kijowa i teolog Chalawa dowiedzia si, jaki los
spotka filozofa Chom, pogry si na ca godzin w rozmylaniach W yciu jego przez
ten czas zaszy wielkie zmiany Szczcie mu si umiechno: po ukoczeniu nauk zosta
dzwonnikiem najwyszej w miecie dzwonnica i prawie zawsze chodzi z nosem
potuczonym, a to dlatego, e drewniane schody dzwonnicy byy zrobione cakiem na
patatajk.
Syszae, co si stao z Chom? zapyta spotkawszy go Tyberiusz Horobe, ktry
ju by w tym czasie filozofem i nosi modzieczy wsik.
Dopust boy odpar dzwonnik Chalawa. Chodmy do szynku wspomnie
przyjaciela.
wieo upieczony filozof, ktry z zapaem arliwe korzysta tak dalece ze swych
nowych uprawnie, e i hajdawery, i kaftan, i nawet czapka jego trcia spirytusem
i tytoniem natychmiast owiadczy sw gotowo.
Setny to by chop, ten Choma! powiedzia dzwonnik, kiedy kuternoga-szynkarz
stawia przed nim trzeci kubek. Porzdny czowiek! A zgin marnie.
A ja wiem, dlaczego zgin. Bo si wystraszy. Gdyby si nie ba, nic by mu
wiedma nie zrobia. Trzeba si tylko przeegna i plun jej wprost na ogon: caa jej moc
wtedy na nic. Znam si dobrze na tym. U nas przecie w Kijowie wszystkie baby, co siedz na
rynku, wszystkie co do jednej to wiedmy.
Dzwonnik skin potakujco gow. Czujc jednak, e ju mu jzyk koowacieje, wsta
ostronie od stou i zataczajc si poszed, eby si schowa w najgstszych burzanach; nie
zapomnia jednak przy tym, zgodnie ze swoim dawnym naogiem, cign starej
podeszwy, ktra si walaa na awie.
23
24