You are on page 1of 158

Iure Kertsz

KDXSZ
ZA NIENARODZONE

DZIECKO
Prze!oy a Elbieta Sobolewska

...streicht dunkler die Geigen dann steigt ihr als Rauch in die Luft dann habt ihr ein Grab in den Wolken da liegt man nicht eng
Paul Celan, Todesfuge

...ciemniej cignijcie po skrzypkach a z dymem wzlecicie w powietrze Grb wtedy macie w chmurach tam si nie ley ciasno
przeoy Stanisaw Jerzy Lec

Nie!" - odpowiedziaem bez namysu, gwatownie, szybko i jakby instynktownie, jest przecie najzupeniej oczywiste, e nasz instynkt potrafi dziaa wbrew samemu sobie, e tak si wyra, nasz antyinstynkt funkcjonuje zamiast instynktu, czy nawet - dowcipkowaem - na jego prawach, o ile w ogle mona to uzna za dowcip, o ile naga, aosna prawda moe by dowcipna - powiedziaem wyaniajcemu si z naprzeciwka filozofowi, gdy tylko przystanlimy na chwil w suchotniczym, rzadkim bukowym lesie, buczynie czy jak tam: musz si przyzna, e w kwestii drzew jestem cakowitym ignorantem, potrafi rozpozna jedynie sosn, a to za przyczyn igie, no i jeszcze platany, bo bardzo je lubi, do dzi mj antyinstynkt potrafi je rozpozna, cho nie jest to ten peen natchnienia, powalajcy niczym cios w gow, ciskajcy w doku, gotowy do skoku gwatowny bysk rozpoznania, z jakim

poznaj to, czego nienawidz. Nie wiem, z jakiego powodu u mnie wszystko zawsze musi by inaczej, a nawet jeli wiem, prociej bdzie, gdy bd y w mniemaniu, e nie wiem. W ten sposb unikn tumaczenia si. Okazuje si jednak, e tumaczenia niepodobna unikn, bezustannie co tumaczymy albo si tumaczymy, tego wymaga od nas to niewytumaczalne zjawisko i zesp uczu, jakim jest ycie, tumaczenia da nasze otoczenie, i wreszcie my sami pragniemy wytumaczy si przed sob, a uda si nam wszystko wok, wcznie z samym sob, wytumaczy a do koca, czyli inaczej zniszczy - tumacz wic filozofowi, powodowany ohydnym, ale niemoliwym do opanowania przymusem mwienia, ktry zawsze bierze mnie we wadanie, kiedy nie mam nic do powiedzenia, i ktry zawsze w restauracjach czy takswkach, kiedy daj sowity napiwek, albo w sytuacjach, gdy musz przekupi urzdowe czy purzdowe osoby, czy si u mnie z samounicestwiajc uprzejmoci, jak gdybym nieprzerwanie baga o ycie, o to wanie ycie. Mj Boe. Po prostu wyszedem na spacer do lasu, do tej karowatej dbiny - na wiee powietrze - nawet jeli jest ono cokolwiek zepsute - przewietrzy gow, e tak to nazw, a to brzmi dobrze, o ile nie zgbiamy znaczenia sw, kiedy bowiem zaczynamy go

szuka, okazuje si, e sowa nie nios w sobie adnego znaczenia, podobnie jak i moja gowa wcale nie potrzebuje, by j wietrzy, wrcz przeciwnie, jestem wyjtkowo wraliwy na przecigi; tu spdzam - spdzaem - czas, przejciowo (nie chc si teraz rozwodzi nad skojarzeniami wynikajcymi z tego sowa), w samym rodku wgierskiego pogrza, w domu, ktry mona nazwa domem wypoczynkowym, cho dla mnie jest on miejscem pracy (ja zawsze pracuj, a zmusza mnie do tego nie tylko konieczno zarabiania na chleb, lecz fakt, e gdybym nie pracowa, tobym istnia, a gdybym istnia, zmusioby mnie to do najrozmaitszych, lepiej, ebym nie wiedzia jakich, rzeczy, aczkolwiek moje tkanki, moje trzewia zapewne si domylaj, i dlatego wanie pracuj bez wytchnienia: dopki pracuj, jestem, gdybym za nie pracowa, kto wie, czy w ogle bym istnia, zatem podchodz do tego powanie i musz podchodzi powanie, poniewa pomidzy moj kondycj a moj prac istnieje gboki zwizek, to chyba zupenie oczywiste), a wic w domu, w ktrym zyskaem prawo pobytu, wrd barwnego towarzystwa wiecznie wchodzcych mi w drog, podobnych do siebie jak dwie krople wody intelektualistw, cicho jak mysz pod miot siedz w swoim pokoju, co najwyej stukotem maszyny do pisania

zdradzajc tajemn kryjwk - na paluszkach przemykam korytarzami, je jednak musz, a wtedy oni osaczaj mnie przy stole swoj bezwzgldn obecnoci, na spacer te trzeba wyj, a wtedy z gruba i cakiem nie na miejscu, w samym rodku lasu wylania si z naprzeciwka ubrany w reglan i czapk z paskim daszkiem w brzowo-beow kratk doktor Oblth, filozof 0 wypowiaych, wskich oczach i wielkiej, mikkiej jak wyrobione, wyronite ciasto twarzy. Filozofia to jego zwyczajny, cywilny zawd, tak ma wpisane w odpowiedniej rubryce dowodu osobistego, e mianowicie doktor Oblth jest filozofem, podobnie jak Immanuel Kant czy Baruch Spinoza albo Heraklit z Efezu, tak jak ja jestem pisarzem i tumaczem, tyle e nie chc jeszcze bardziej si omiesza, wymieniajc dla potwierdzenia mojego fachu jego najwikszych, ktrzy jeszcze byli prawdziwymi pisarzami i - czasami - prawdziwymi tumaczami, bo 1 bez tego jestem wystarczajco mieszny z tym moim zawodem, ale dla niektrych przekad literacki jest czym obiektywnym, choby dla wadz, i nawet dla mnie samego, aczkolwiek z zupenie innych powodw, profesja ta rzeczywicie ma pewne cechy wymiernoci. Nie!" - zawoao, zawyo co we mnie gwatownie i bez namysu, kiedy moja ona (notabene

ju od dawna nie moja ona) po raz pierwszy co na ten temat - na twj temat - wspomniaa, a mj skowyt powoli, waciwie dopiero z upywem lat ucich, zamieniajc si we mnie w melancholijny bl, niczym gniew szalejcego Wotana w gonej scenie poegnania, a wreszcie z mgy cichncych smyczkw, powoli i zoliwie, niczym utajona choroba ujawnio si we mnie coraz wyraniejsze pytanie, pytanie o ciebie, a waciwie o mnie samego, z twojego powodu postawionego pod znakiem zapytania, czy te wyraajc si jeszcze bardziej precyzyjnie (z tym niemal zgadza si nawet doktor Oblth): moje istnienie jako moliwo twojego zaistnienia, a zatem ja, jako morderca, o ile zechcemy szuka precyzji do koca, do granic moliwoci, przy odrobinie masochizmu jest to dopuszczalne, bo przecie, chwaa Bogu, jest ju za pno i ju zawsze bdzie za pno, ciebie nie ma, a ja z ca pewnoci istniej, chocia tym nie" wszystko zniszczyem, starem na proch, przede wszystkim moje nieudane, krtkie maestwo - opowiadam opowiadam - doktorowi Oblthowi, doktorowi filozofii, tak dalece beznamitnie, jak na og nie potrafi, cho czyni to z wielk wpraw, kiedy jest bezwzgldnie konieczne. Tym razem za byo konieczne, filozof nadchodzi rozmarzony, dostrzegem to natychmiast po jego

przekrzywionej na bok gowie, na ktrej siedziaa paska, urwisowska czapka z daszkiem, zblia si niczym rozbawiony przechodzie, ktry wychyli przed chwil kilka kieliszkw i teraz si zastanawia, czy na mnie napa, czy te zadowoli si niewielkim okupem, ale oczywicie powiedziaem co w rodzaju: niestety, Oblth jednak wcale si nad tym nie zastanawia, filozof nie rozmyla o rozbojach, a jeli ju, to jawi mu si one jako wane kwestie filozoficzne, a brudna robota zostaje dla fachowcw, przecie mielimy ju okazj czego podobnego dowiadczy, cho to oczywiste naduycie i nieomal oszczerstwo, e co takiego przychodzi mi do gowy wanie w zwizku z doktorem Oblthem, nie znam przecie jego przeszoci i, ywi szczer nadziej, nie bdzie mi o niej opowiada. Nie, cho mnie zaskoczy nie mniej niedyskretnym pytaniem, niczym przechodzie, ktry interesuje si, ile mam w kieszeni pienidzy, mianowicie zacz mnie wypytywa o sprawy rodzinne, fakt, e zacz od opowiedzenia mi o sobie, taka sobie zaliczka, jak gdyby zakada, e kiedy si dowiem o nim wszystkiego, cho wcale mnie to nie interesuje, on zyska sobie prawo do mojego... ale nie chc si nad tym rozwodzi, czuj, e porywaj mnie za sob litery i sowa, w dodatku porywaj w zupenie niewaciwym kierunku,

w kierunku moralizatorskiej paranoi, na ktrej ostatnio coraz czciej si przyapuj i ktrej przyczyny s dla mnie a nazbyt oczywiste (samotno, izolacja, dobrowolne wygnanie), by mogy mnie martwi, przecie sam je wywoaem, przyczyny te jednak mnie nie zasmucaj, to ja sam jestem ich rdem, to ja zrobiem pierwszy ruch opat, to ja kopi rw, ktry powoli, opata po opacie, musz dla siebie wykopa, by mnie pochon (cho pewnie wykopi go nie w ziemi, lecz w powietrzu, bo tam jest najwicej miejsca) - a przecie doktor Oblth zada mi jedno jedyne niewinne pytanie, czy mam dzieci; zapyta z typow dla filozofw brutaln szczeroci, nietaktownie i w dodatku w moliwie najgorszym momencie; no ale skd mia wiedzie, e jego pytanie, nie da si ukry, tak mnie poruszy. Odpowiedziaem przemonym przymusem mwienia, wynikajcym z mojej samounicestwiajcej uprzejmoci, brzydziem si samego siebie, ale odpowiadaem: Nie!" - odpowiedziaem bez namysu, gwatownie, szybko i jakby instynktownie, jest przecie najzupeniej oczywiste, e nasz instynkt potrafi dziaa wbrew samemu sobie, e si tak wyra, nasz antyinstynkt funkcjonuje zamiast instynktu, czy nawet na jego prawach: ale ten potok gupich sw, wasne, dobrowolne i niczym niewytumaczalne (cho

wytumacze znalazbym wiele, a kilka z nich ju, o ile pamitam, wymieniem) ponienie musiaem sobie powetowa na doktorze Oblacie, na panu doktorze Oblacie, doktorze filozofii, i tak go opisaem w samym rodku karowatego bukowego (czy niech bdzie lipowego) lasu, jak opisaem, i wcale si nie wycofuj ani z paskiej czapki z daszkiem, ani z szerokiego reglanu, ani z wypowiaych, wziutkich oczu czy z wielkiej, mikkiej jak wyrobione, wyronite ciasto twarzy - gdy opis ten cakowicie odpowiada rzeczywistoci. Chodzi jedynie o to, e wszystko mona byo napisa zupenie inaczej, spokojniej, bez takiego okruciestwa, powiem nawet, e moe z czuoci, ale obawiam si, e ja ju tylko tak potrafi pisa, z kropl sarkazmu i drwiny, moe nawet zabawnie (nie moja to rzecz ocenia), ale jako nieudolnie, jak gdyby kto bezustannie chwyta moje piro, kiedy chce ono napisa pewne sowa, i w kocu moja rka pisze sowa zupenie inne, z ktrych nigdy nie rodzi si opis peen mioci, moe po prostu dlatego, e chyba we mnie nie ma mioci, ale - mj Boe! kog ja miabym kocha i dlaczego. Cho doktor Oblth mwi bardzo ciekawie, tak bardzo, e kilka jego waniejszych spostrzee, ktre szczeglnie zwrciy moj uwag, na zawsze (potem powiedziaem: na wieki) sobie zanotowa-

em. Ze nie ma dzieci, wyzna, e nie ma nikogo poza starzejc si i zmagajc z utrapieniami staroci on, o ile dobrze go zrozumiaem, bo filozof wyraa si o wiele bardziej zawile, e tak powiem, o wiele bardziej subtelnie, liczc na to, e sam domyl si tego, czego z jego sw chc si domyli, i cho wcale nie chciaem, jednak zrozumiaem oczywicie, mimo wszystko. e, cign dalej doktor Oblth, fakt, i jest bezdzietny, dopiero od niedawna go zajmuje, ostatnio jednak coraz czciej, teraz wic te nad tym si zastanawia, tutaj, na lenej drce, i nie moe si powstrzyma, by o tym nie mwi, z pewnoci dlatego, e te si starzeje, a w zwizku z tym pewne moliwoci, jak choby to, e urodzi mu si dziecko, dla niego powoli ju nie s moliwociami, lecz czym zupenie niemoliwym, nad tym wszystkim jednak dopiero teraz si czciej zastanawia, powiedzia, i myli o tym jak o pewnym zaniedbaniu". Tu doktor Oblth przystan na ciece, dotychczas bowiem sobie szlimy, dwie spoeczne istoty, dwaj mczyni rozmawiajcy wrd jesiennych lici, dwie smutne plamy na ptnie krajobrazu, dwie plamy burzce nigdy pewnie nieistniejc harmoni natury, nie pamitam tylko, czy to ja przyczyem si do doktora Obltha, czy on do mnie, ale nie bdziemy ju si o to spiera, tak, oczywicie, to ja

przyczyem si do doktora Obltha, pewnie dlatego, eby si od niego uwolni, bo tylko w takiej sytuacji mogem zawrci w dowolnym momencie; tu wic doktor Oblth przystan, a jego nalan, gdzieniegdzie nawet rozlan ju twarz wykrzywi grymas smutku, gow przykryt zawadiack, urwisowsk czapk odchyli do tyu, wzrok zawiesi na gazi rosncego naprzeciw drzewa, niczym marne, znoszone, ale jeszcze nadajce si do uytku ubranie, i kiedy tak stalimy w milczeniu, ja blisko niego, a on blisko drzewa, poczuem, e za chwil stan si wiadkiem najbardziej poufnych zwierze filozofa; tak te si stao, doktor Oblth wreszcie przemwi i rzek, e skoro twierdzi, i to, co si wydarzyo, czy raczej co si nie wydarzyo, uwaa za zaniedbanie, nie ma na myli cigoci ani abstrakcyjnego, cho przyznajmy, w gruncie rzeczy nioscego ulg spokoju, e wypeni a kopot w tym, e wanie nie wypeni - swoje ludzkie i ponadludzkie posannictwo na tej ziemi i zapewni, poza samym faktem przeduenia gatunku, przeduenie, przetrwanie i pomnoenie wasnej osoby w potomstwie, co (poza przedueniem gatunku) jest transcendentaln, cho zarazem bardzo przyziemn powinnoci czowieka wobec danego mu ycia, by nie czu si kaleki, niepotrzebny czy wreszcie naznaczony

pitnem impotencji; i nie ma tu wcale na myli groby staroci, w ktrej bdzie pozbawiony oparcia, w istocie rzeczy obawia si czego zupenie innego: emocjonalnej sklerozy", tak to wyrazi doktor Oblth, w tych wanie sowach, kiedy znowu ruszy w stron, jak si pozornie wydawao, naszego celu, cho teraz ju wiem, e w stron emocjonalnej sklerozy. I na tej drodze staem si jego wiernym towarzyszem, a jego przejmujce sowa nad wyraz mocno mnie poruszyy, cho nie do koca podzielaem jego strach, bo ten, sdziem (a raczej miaem nadziej, czy te wiedziaem), jest chwilowy, i cho w tym sensie wity, jest wobec wiecznoci jedynie mgnieniem strachu przed czym, co kiedy ju nastpi, wcale nie bdzie takie straszne, i nawet nie bdziemy pamita, czego si waciwie tak bardzo balimy, strach bowiem ju nas opanowa, nami owadn, on naley do nas, a my naleymy do niego. Ze to te tylko gwd do trumny, do naszej trumny, ktry wbijam w powietrze (tam bdzie wygodnie lee!) i moe dlatego, twierdz, cho nie mwi tego filozofowi, lecz jedynie sobie, nie trzeba si ba emocjonalnej sklerozy, naley j zaakceptowa, moe nawet powita radonie, niczym wycignit ku nam pomocn do, ktra cho tylko pomaga si nam dosta do trumny, mimo wszystko jest pomocna:

bo przecie, panie Kappus, ten wiat nie jest nam przeciwny, i nawet jeli pelen jest niebezpieczestw, musimy sprbowa je polubi; aczkolwiek, wtrciem, cho nie mwiem tego ani do filozofa, ani do pana Kappusa, szczciarza, ktry dosta tyle listw od Rainera Marii Rilkego, lecz do siebie samego, e ja waciwie lubi tylko te niebezpieczestwa, aczkolwiek uwaam, e nie jest to do koca normalne, sysz w tym jaki fasz, podobnie jak dyrygent natychmiast wychwytuje, kiedy w wyniku bdu w nutach roek angielski zabrzmi nagle o p tonu wyej. Ten faszywy ton sysz nie tylko w sobie, ale take wok siebie, w bliszym i dalszym kosmicznym otoczeniu, take na onie zawistnej natury, gdy ponad chorymi dbami (albo bukami), cuchncym potokiem i suchotniczym listowiem wstaje brudny wit, drogi panie Kappus, w aden sposb nie dociera do mnie przesanie, aby by twrc, podzi i stwarza", ktra to myl niewiele byaby warta, gdyby nie urzeczywistniaa si w bezustannie potwierdzajcym j wiecie, a bez zgodnego brzmienia tysica gosw zwierzt i rzeczy obrciaby si w nico... Tak, c z tego, e psuj nam humor (e powiem tylko tyle), skoro, gdy potajemnie, w milczeniu, przyjrzymy si dokadnie kreniu naszej krwi i naszym sennym koszmarom, okazuje si, e tak samo

potajemnie - i wanie w tym czuj harmoni tysica gosw brzmicych we wszystkim i we wszystkich - niezomnie nadal pragniemy y, sabi, smutni i chorzy, tak, tak te, wtedy te, kiedy tak bardzo nie umiemy i tak bardzo nie potrafimy y... I wanie dlatego, ale rwnie z tego powodu, by nie utkn w sentymentalnym nastroju, w ktrym, tak zreszt jak we wszystkim, czy przynajmniej we wszystkim, w czym sam uczestnicz, zawsze wyranie sysz faszywy dwik roka angielskiego, zadaem nawizujce do jego profesji, filozoficzne, cho niezbyt mdre pytanie, waciwie dlaczego tak jest? dlaczego wszystko musi si chyli ku upadkowi? i gdzie waciwie i kiedy utracilimy swoje prawa"? dlaczego tak bezwzgldnie i tak ostatecznie musimy wiedzie to wszystko, co wiemy? i tak dalej, jak gdybym nie wiedzia tego wszystkiego, co wiem, ale znowu, niczym strach i horror, zawadn mn niemoliwy do przezwycienia przymus mwienia (w horror vacui): twarz doktora Obltha przybraa tymczasem wyraz twarzy zawodowego filozofa, zawodowego inteligenta z klasy redniej i redniego pogrza, yjcego na rednim poziomie, wyznajcego rednie pogldy, obdarzonego rednim wzrostem i rednimi perspektywami, jego wziutkie oczy zginy wrd zmarszczek cynicznego, szczliwego

umiechu. Jego glos, ten naoliwiony, przywyky do mwienia ogrdkami, pewny siebie gos, ktry przed chwil zajkn si na moment pod ciarem groby zbliajcych si pyta o ycie, nagle odzyska rzeczowo, a nawet obiektywizm; szlimy sobie spacerem do domu, dwaj dobrze ubrani, w dobrej kondycji, dobrze odywieni inteligenci ze redniej klasy, w rednim wieku, o rednich pogldach, dwaj pozostali przy yciu (kady na swj sposb), dwaj cigle jeszcze ywi, cho dwaj na p umarli, i rozmawialimy o tym, o czym cakowicie niepotrzebnie rozmawia moe dwch inteligentw. Omwilimy sobie, spokojni i znudzeni, dlaczego nie mona istnie; e samo trwanie ycia jest w zasadzie wyrazem nieokrzesania, bo przecie w wyszym rozumieniu, patrzc z wyszej perspektywy, nie powinno by wolno istnie, dlatego po prostu, e zdarzenia cigle zdarzaj si na nowo, i pozostamy przy tym, za przyczyn doprawdy to wystarczy; nie mwic ju o tym, e bardziej wyksztacone umysy dawno ju zabroniy istnie bytowi. Wszystkiego nie pamitam, wszystkiego ju nie pamitam, bo setki podobnych rozmw dwiczao czy raczej dudnio w tej chaotycznej rozmowie, podobnie jak twrcz myl budzi do ycia i napenia now treci wspomnienie miosnej nocy - w kadym razie wszystkiego

ju nie pamitam, ale wydaje mi si, e pojawia si jeszcze jedna kwestia, czy jest to moliwe, aby niewiadomy wysiek, jaki podejmuje istnienie, by nadal trwa, nie jest bynajmniej oznak lepej naiwnoci, ale to byaby przecie przesada i rzecz niemoliwa, jest wic chyba wrcz przeciwnie, wysiek ten jest oznak, e istnienie, skoro ju musi, moe trwa tylko niewiadomie. I o ile nie uda si podtrzyma ycia, co oczywicie moe si uda jedynie na pewnym wyszym poziomie (doktor Oblth), na to za nie wskazuj (nasz duet) najmniejsze nawet oznaki, czy raczej istniej dowody czego wrcz przeciwnego, a mianowicie zapadania si w niewiadomo... Nastpnie, e wiadoma niewiadomo jest oczywistym syndromem schizofrenii... I dalej, skoro tak, to jedynym celem wiata (to ja), ktrego zadaniem jest przetrwa (doktor Oblth), wobec braku wiary i kultury moe by tylko katastrofa... I tak dalej dlimy, dlimy te faszywe nuty, na wierzchokach nieruchomych, strzelistych drzew osiadaa cienka, niebieska mga zmierzchu, a w niej, niczym zwarte jdro, krya si masywna brya domu wypoczynkowego, tam ju czeka nakryty st, kolacja, brzk sztucw, stukot szklanek i zapowied rozpoczynajcych si rozmw, ale w tym te ze smutkiem dosyszaem faszywy roek angielski; podobnie jak nie potrafiem

ukry, e nie mog przecie zawrci, by uwolni si od obecnoci doktora Obltha: urzeczony i drczony wyrzutami sumienia (odraz) z powodu wewntrznej pustki, nie wiem dlaczego, ale wanie pustki, skrywanej przez przymus mwienia, zostaem z nim do koca, by nie sysze, nie widzie i nie musie mwi o tym, o czym przecie naleao mwi, a nawet pisa. Tak, i wreszcie za to wszystko ukaraa mnie noc - czy moe nagrodzia? - przynoszc przeom, nagle zerwaa si wichura, z trzaskajcymi grzmotami i gronie janiejcymi byskawicami, rysujcymi na caym niebie suche, krtkie, czyste, dla mnie przynajmniej wyranie czytelne zygzakowate hieroglify, znajdujce kres gdzie na horyzoncie Nie!" - to byo wszystko, co powiedziaem, i byo najzupeniej oczywiste, e mj instynkt dziaa przeciw sobie, e mj antyinstynkt funkcjonuje zamiast instynktu, a nawet na jego prawach. Nie!" - zaskowyczao we mnie, zawoao to co gwatownie i szybko, a mj skowyt cich powoli, z upywem lat zamieniajc si w paranoiczny bl, a wreszcie powoli i zoliwie, niczym utajona choroba, ujawnio si we mnie coraz wyraniejsze pytanie - czy byaby ciemnook dziewczynk? z bladymi plamkami piegw wok noska? czy upartym chopczykiem? z wesoymi, widrujcymi oczkami jak szaroniebieskie kamyczki? -

moje ycie postrzegane jako moliwo twojego istnienia. Wtedy przez ca noc zastanawiaem si nad tym jednym jedynym pytaniem, przy olepiajcym wietle byskawic, w kaprynych przerwach wiszcego w powietrzu szalestwa, ze zmruonymi oczyma, widzcymi na cianach skaczce pytanie, tak wic sowa, ktre teraz przelewam na papier, traktuj jako zdania napisane tamtej nocy, cho podczas tamtej nocy raczej yem, ni pisaem, yem, czyli odczuwaem bl, bl wspomnie (miaem do tego p butelki koniaku), moe tylko w notesie, w zeszycie czy w brulionie, ktre zawsze przy sobie nosz, zapisaem kilka chaotycznych sw, ale potem nie potrafiem ich odtworzy, a jeli nawet mi si to udawao, niczego z nich nie rozumiaem, a wreszcie zapomniaem, i musiao upyn wiele lat, by oya we mnie tamta noc, a potem znw miny lata, gdy wreszcie mogem sprbowa zapisa to, co chciaem napisa tamtej nocy, gdybym si wtedy zdecydowa i gdyby noc nie bya taka krtka, zbyt krtka, by opisa to, co pragnem opisa. Ale jak miaem pisa, skoro tamta noc bya dopiero pocztkiem, moe nie pierwszym, ale jednym z pierwszych krokw do prawdziwego zrozumienia dugiej, dugiej i kto wie gdzie si koczcej wiadomej drogi unicestwienia samego siebie, pierwszym gwo-

dziem do trumny, ktr - teraz wiem ju na pewno - przygotowaem sobie w chmurach. I kwestia - mojego ycia postrzeganego jako moliwo twojego zaistnienia - okazaa si dobrym przewodnikiem, tak jak gdyby mnie prowadzia, trzymajc malek, drobn rczk, cigna za sob na tej drodze, ktra w rezultacie nie prowadzi do niczego innego, jak do cakowicie zbytecznego i cakowicie nieodwracalnego poznania samego siebie, i ktr przemierzy mona - co to znaczy mona", tu trzeba" nie jest wystarczajco mocnym sowem - jedynie za cen pokonania i odrzucenia pitrzcych si na niej przeszkd i trudnoci; po pierwsze, odrzuci musiaem moj inteligenck egzystencj, a raczej, e si tak wyra, musiaem si z niej wyrwa z korzeniami, nawet jeeli taka postawa bya dla mnie niczym prezerwatywa, jak gdybym by ostronym, ale niewybrednym kochankiem wrd chorych na AIDS, czy jak gdybym si nim sta, bo przecie ju od dawna nie jestem nalecym do redniej klasy inteligentem czy w ogle inteligentem, nie jestem nikim, urodziem si jako prywatny czowiek, powiedzia kiedy J.WG., i pozostaem prywatnie pozostaym przy yciu, mawiam sobie, jestem co najwyej tumaczem, skoro ju jestem i by musz. Kiedy wic mimo niesprzyjajcych okolicznoci udao mi si

ostatecznie usun z mojej drogi aosn egzystencj odnoszcego sukcesy wgierskiego pisarza, cho, jak mwia moja ona (ju dawno czyja inna ona), miaem do tego wszelkie predyspozycje (wtedy troch mnie to przeraao), nie chciaa wprawdzie, ebym porzuci swoje artystyczne czy jakiekolwiek inne zasady, mwia jedynie, twierdzia moja ona, ebym w siebie uwierzy, e im bardziej, czy im mniej porzuc moje artystyczne czy jakiekolwiek inne zasady, tym bardziej bd si musia stara o zrealizowanie tych zasad, czyli o zrealizowanie samego siebie, o sukces, powiedziaa moja ona, przecie do tego d wszyscy, take najwiksi pisarze wiata, wic nie oszukuj si, powiedziaa moja ona, jeeli nie pragniesz sukcesu, po co w ogle piszesz?, zapytaa, pytanie niewtpliwie byo podchwytliwe, ale jeszcze nie czas, bym si nad nim zastanawia; najsmutniejsze w tym wszystkim byo to, e przejrzaa mnie na wylot i prawdopodobnie si nie mylia, prawdopodobnie istotnie mam - miaem - wszelkie predyspozycje, by wie aosn egzystencj odnoszcego sukcesy wgierskiego pisarza, ktrej puapki byy mi dobrze znane i do ktrej, tak, mam - miaem - pewne skonnoci, a gdybym nawet ich nie mia, mgbym je posi - czy mogem je posi gdybyr^^U^ ca swoj niepewno i strach

przed yciem obrci w lepe, pozbawione zahamowa, przemone, intrygujce, cho niebudzce zachwytu, ale efektowne samouwielbienie, gdybym zamieni je w paranoj moralizatorstwa i niekoczcych si oskare; a nawet, i tu niebezpieczestwo jest jeszcze wiksze, jeszcze wiksze skonnoci miaem, by wie egzystencj wgierskiego pisarza nieodnoszcego sukcesw, a nawet nieudacznika, i tu znowu przypomina mi si moja ona, ktra i w tym miaa racj, e kiedy czowiek stanie na drodze do sukcesu, to albo go odnosi, albo nie, trzeciej drogi nie ma, i rzeczywicie, jedno i drugie, jeli nawet w innym sensie, jest aosne, z tej oto przyczyny, podobnie jak ucieka si w alkoholizm, ja schroniem si w obiektywne upojenie artystycznym przekadem... I kiedy przypominam sobie sowa mojej ony, ktrej ju od dawien dawna nie wspominam, a jeli ju, to tylko wtedy, gdy bardzo rzadko, przez przypadek czy bez przypadku gdzie si spotkamy, raczej jednak bez przypadku i z reguy z jej inicjatywy, ona bowiem, sdz, czuje wobec mnie jak nostalgi pomieszan z zupenie pozbawionym podstaw poczuciem winy, tak mi si przynajmniej wydaje, tak jako mi si wydaje, i wtedy sobie myl, e jej nostalgia wynika ze wspomnie wasnej modoci i tych kilku krtkich, straconych ze mn lat, a cako-

wicie bezzasadne, cho w jej odczuciu najprawdziwsze poczucie winy spowodowane zostao brakiem oporu z mojej strony, czyli tym, e ja nigdy o nic jej nie oskaraem; ale - mj Boe! o co miaem j oskara, chyba nie o to, e pragna y? Tak wic, kiedy przypominam sobie jej sowa, przypomina mi si ona sama i moje cakowicie nieudane, krtkie maestwo, przypomina mi si i staje mi przed oczyma jak ywa. I kiedy delikatnie, z mioci, a jednoczenie chodno i rzeczowo, jak mam zwyczaj na wszystko patrze, przygldam si wystygym zwokom mojego maestwa, musz si powstrzymywa, by sw byej ony, ktrych jako maonek, c, suchaem ze zoci, nie przeku w tanie, plugawe zwycistwo; ale tamtej nocy, ktrej wszystko stao si dla mnie jasne, nocy, kiedy z dystansem spojrzaem na wasne maestwo, nie wiedziaem jeszcze, i fakt, e nie rozumiem, najlepiej wskazuje, e tamtej wanie nocy stao si dla mnie jasne, e w tych sowach przemawia przez moj on instynkt ycia, e to jej instynkt ycia potrzebowa mojego sukcesu, by dziki niemu moga zapomnie o wielkim pechu, jaki j spotka w dniu wasnych narodzin; znienawidzony, niezrozumiay, niesamowity pech, ktry ja postrzegaem nie jako pech, ale wrcz przeciwnie, jako zwycistwo, nie, to moe

przesada, ale powiedzmy, jako delikatn perow muszl, bezwiednie i natychmiast, od pierwszej chwili naszej znajomoci, kiedy gdzie tam, w jakim mieszkaniu, w tak zwanym towarzystwie nagle wyonia si spord innych rozmawiajcych, niczym z ohydnej, nieforemnej, a jednak bliskiej, dyszcej niczym ywe miso materii, falujcej, rozkurczajcej si i drgajcej, jak gdyby wydawaa z siebie ycie; kiedy wic wyrwaa si z niej i sza po zielononiebieskim dywanie, jak gdyby kroczya po morzu, pozostawiwszy za sob rozpatanego delfina, kroczya zwycisko i trwonie w moim kierunku, natychmiast, bez zastanowienia pomylaem: Ale adna ydwka!..." I teraz te mi si zdarza, kiedy bardzo rzadko i wycznie z inicjatywy mojej (byej) ony gdzie si z ni spotkam i spojrz na jej pochylon do przodu gow, opadajce na twarz gste wosy, jak przy kawiarnianym stoliku wypisuje mi recepty na rodki uspokajajce, nasenne, odurzajce i ogupiajce, bym wytrzyma jako do koca, skoro ju musz wytrzyma, ebym odrtwiay patrzy, sucha i czu, skoro ju musz patrze, sysze i czu, jednak nie mwi, ale po co mam mwi, sam przecie wiem, dlaczego to robi, stwarzam pozory, e te notatki dotycz kogo, take innych osb, skoro jest oczywiste, e dotycz, pisz, bo musz pisa, a kiedy piszemy,

prowadzimy dialog, jak gdzie przeczytaem, dopki istnia Bg, prawdopodobnie prowadzilimy dialog z Bogiem, a teraz, kiedy Bg ju nie istnieje, czowiek moe prowadzi dialog z innymi ludmi czy w najlepszym razie z samym sob, mwi do siebie czy gdera pod nosem, wszystko jedno, sowem, nie powiedziaem jeszcze, e moja ona (ju dawno czyja inna ona) jest lekarzem, no, nie a tak bardzo lekarzem, bo tego nawet przez krtki czas bym nie wytrzyma, jest tylko dermatologiem, ale swj zawd traktuje bardzo powanie, tak jak zreszt wszystko; take kiedy wypisuje recepty (gdy ja tak paskudnie, tak podstpnie wykorzystuj we wasnym interesie nasze przypadkowe i cakiem niewinne randki), czasem te sobie myl: Ale adna ydwka!" Teraz myl tak znuony, peen alu nad sob i nad ni, nad wszystkimi i nad wszystkim, aonie, ju nie tak jak wtedy: Ale adna ydwka!": wanie tak jak mylaem wtedy, naturalnie i haniebnie, a do blu mojej mskoci, tak jak pomylaby sobie kady pody samiec, taki wanie macho, ktry zalicza wszystkie, jak kady inny pody facet, ktry myli sobie: Ale adna ydwka, Ale adna Cyganka, Ale dobra Murzynka, Francuzki, Okularnice, stary, Kobieta z duym biustem, Kobieta z duym tykiem, Z maym biustem, Ale z duym tykiem,

i tak dalej, i tak dalej. A nawet gdybym sam si nie domyli, inni mnie nauczyli, e wcale nie tylko pode samce tak myl, przenigdy, ale rwnie pode samice myl dokadnie to samo czy dokadnie tak samo, cho na odwrt, co w ostatecznym rezultacie oznacza przecie to samo, 0 czym si niedawno przekonaem w kawiarence owietlonej niczym akwarium, gdzie wanie czekaem na moj - by - on, a przy ssiednim stoliku rozmawiay dwie mode, adne kobiety, 1 nagle mj wiat stan na gowie, dosownie, poczuem nagy ucisk w odku, jak gdybym spada w przepa mojego dziecistwa i przeladujcych mnie natrctw, a ich korzenie sigay pewnego szokujcego widoku, ktry pozostawi we mnie na cae ycie lad, zaskakujcego widoku, z ktrym pniej, kto wie dlaczego, kto bowiem zna tajemnice ludzkiej duszy, ten pniej chciaby si od nich uwolni, gdy s nie tylko odraajce, ale i nudne, widoku, z ktrym si pniej utosamiaem tak bardzo, e a nierealnie, niech si posu tym nic nieznaczcym sowem, a jednak nieomal czuem, e sam staj si tym widokiem, e on jest mn, tak jak roztoczy si przede mn w pewnej brudnej, zatchej wsi na nizinie Alfld, dokd wysano mnie na wakacje. Tak, pocztkowo mieszkaem tam u ydw, mam na myli prawdziwych ydw, a nie takich,

jakimi my bylimy, miejscy, budapesztescy, nijacy ydzi, ale ma si rozumie, rwnie nie chrzecijanie, tacy sobie ydzi nie-Zydzi, ktrzy przestrzegaj wprawdzie postu w Jom Kippur, przynajmniej do poudnia, nie, ciotki i wujowie (nie pamitam ju dokadnie pokrewiestwa, po co miabym zreszt pamita, ju dawno temu znaleli grb w powietrzu, dokd puszczono ich z dymem) byli prawdziwymi ydami, rano modlitwa, wieczorem modlitwa, przed jedzeniem modlitwa, przy winie modlitwa, poza tym byli porzdnymi ludmi, oczywicie dla chopca z Budapesztu potwornie nudnymi, cikie, tuste jedzenie, g, czulent i kugel, chyba wybucha ju wojna, a u nas cigle jeszcze bya cisza i spokj, najwyej zaciemniali domy, Wgry byy wysp pokoju w poncej Europie, tu nie moe zdarzy si to, co, dajmy na to, w Niemczech czy w Polsce, czy w Protektoracie Czech, czy we Francji, Chorwacji, czy Sowacji, sowem, co dziao si wszdzie wok, nie, tutaj nie, skde znowu; tak, i rano nieostronie zajrzaem do sypialni, po czym bezszelestnie, skowyczc w rodku, wyszedem, bo ujrzaem co tak potwornego, co, co wydao mi si tak obsceniczne, e choby z racji wieku nie czuem si na to przygotowany: przed lustrem siedziaa ysa kobieta w czerwonym szlafroku. Musiao upyn troch czasu, a przeraony

i zmieszany rozpoznaem w tej kobiecie ciotk, ktr za chwil, tak jak co dzie, zobaczyem z dziwnie rzadkimi i sztywnymi, ale zwykymi rudobrzowymi wosami; nie miaem jednak pisn ani, rzecz jasna, zapyta, z caej siy staraem si mie nadziej, e nie zobaczya, e j widziaem, yem w cikiej atmosferze skandalu i strasznej tajemnicy, ciotka rozebrana, z byszczc gow, przypominajca wystawowy manekin raz budzia w mojej wyobrani skojarzenia z trupem, a raz z kim nad wyraz nieprzyzwoitym, w kogo przemienia si kadej nocy; dopiero 0 wiele pniej odwayem si w domu zapyta, czy dobrze widziaem, bo sam zaczynaem ju mie wtpliwoci; i wcale nie uspokoia mnie rozemiana twarz ojca, nie wiem dlaczego, ale jego miech wyda mi si frywolny, frywolny 1 niszczycielski, czy moe tylko autodestrukcyjny, cho takie sowa - byem przecie dzieckiem jeszcze byy mi obce, jego miech wyda mi si po prostu gupi, nie rozumia mojego przeraenia, mojej odrazy, pierwszej w moim yciu spektakularnej metamorfozy: e zamiast znanej ciotki siedzi przed lustrem ysa kobieta w czerwonym szlafroku, nie, w ogle nie pojmowa mojej grozy, jeszcze j powiksza i z nadzwyczajnym humorem wszystko mi tumaczy, a ja z tych jego tumacze nic a nic nie rozumiaem, widziaem jedynie

nieczyst zgroz faktw, tajemnicz i niezbadan rzeczywisto, tumaczy mi, e ciotki s poliszami, kobietami wywodzcymi si z poliszw, ktrym religia nakazuje goli wosy i nosi peruki, czyli szejtl-, pniej, kiedy fakt, e jestem ydem, zacz mie dla mnie coraz wiksze znaczenie, kiedy powoli wychodzio na jaw, e oznacza to wyrok mierci, ujrzaem ten niepojty, dziwaczny fakt, e jestem ydem, z innej, bliszej perspektywy, i nagle dotaro do mnie, e wreszcie rozumiem, kim jestem: siedzc przed lustrem ys kobiet w czerwonym szlafroku. Byo to dla mnie jasne, cho moe nie najprzyjemniejsze, a przede wszystkim nie do koca zrozumiale, nie da si jednak ukry, doskonale okrelao moj niemi i nie do koca zrozumia sytuacj, eby nie powiedzie, moj przynaleno. A wreszcie si wszystko poukadao, okrelenia przestay mi by potrzebne, wreszcie pogodziem si z myl, e jestem ydem, podobnie jak mam zwyczaj powoli si godzi z innymi niemiymi i nie bardzo zrozumiaymi mylami, cho to oczywicie taka zgoda pod przymusem, wypywajca ze wiadomoci, e wszystkie te niemie, a przede wszystkim nie do koca zrozumiae myli przestan istnie, kiedy sam przestan istnie, a do tego czasu myli te mog by bardzo uyteczne, na przykad myl o moim ydostwie jako fakcie

niezbyt przyjemnym, a zwaszcza niezupenie zrozumiaym, ktry w dodatku czasami moe si okaza niebezpieczny dla ycia, ale dla mnie (i mam nadziej, a nawet wierz, e co do tego wcale nie wszyscy musz si ze mn zgodzi, wierz, e s tacy, ktrzy uczyni z tego zarzut, a nawet sdz, e mnie znienawidz, ydzi i nie-Zydzi, filo- i antysemici), powtarzam, dla mnie krya si w tym uyteczno tej myli, tylko tak potrafiem j traktowa, tak i nie inaczej: nie jako niemi, a zwaszcza niezrozumia, w dodatku czasami niebezpieczn rzeczywisto, ktr musimy polubi wanie z powodu jej zagroe, cho jeli idzie o mnie, nie widz po temu adnych powodw, by moe dlatego, e ju od dawna nie czyni najmniejszych stara, by, e si tak wyra, y w harmonii z ludmi, z natur, czy nawet z samym sob, co wicej, dostrzegam w tym jak moraln ndz, jak obrzydliw perwersj, niczym w kompleksie Edypa czy ohydnym kazirodczym zwizku pomidzy rodzestwem. Tak, siedziaem sobie i czekaem na moj - by - on, w kawiarence owietlonej jak akwarium, czekajc na mnstwo nowych recept, nie mylc nawet o mojej niemiej i nie do koca zrozumiaej, od czasu do czasu zagroonej egzystencji, a przy ssiednim stoliku rozmawiay dwie kobiety, ja tymczasem zaczem niechccy

podsuchiwa, byy adne, jedna bya raczej blondynk, druga raczej brunetk, i cho co chwil psuy mi humor (e tyle o tym powiem), w skrytoci jednak, gdy dobrze si przypatrz kreniu wasnej krwi i swoim sennym koszmarom, w skrytoci cigle jeszcze lubi adne kobiety, czuj do nich wieczny, niepohamowany, e tak powiem, naturalny pocig, ktry cho pozornie wydaje si banalny i oczywisty, w istocie rzeczy jest tajemniczy, bo ode mnie niezaleny i dlatego wanie irytujcy i trudny do opanowania z tak atwoci, jak, powiedzmy, mio do platanw, ktre po prostu uwielbiam za rozoyste, aciate pnie, fantastycznie bujne gazie i wielkie, poykowane, w odpowiednich porach roku opadajce niczym zwisajca do licie. I kiedy jako bierny suchacz wczyem si w ich rozmow, ktrej poufny, ciszony do szeptu ton wskazywa na donioso poruszanego tematu, natychmiast usyszaem: ...Nie wiem, ale ja nie mogabym z obcym... Z Murzynem, z Cyganem czy z Arabem..." Tu umilka, ale czuem, e jedynie si zastanawia, poczucie rytmu mwio mi, e to jeszcze nie koniec, e co jeszcze usysz, i ju chciaem wygodnie rozsi si na krzele, bo oczywicie dobrze wiedziaem, co zaraz usysz, pomylaem sobie, e skoro tak bardzo musi si nad tym gowi, zaraz jej podpowiem, i wtedy

z gorycz dodaa: ...czy z ydem", i wtedy, zupenie niespodziewanie, bo przecie na to czekaem, nadsuchiwaem, wrcz sam si dopraszaem, nagle mj wiat stan na gowie, poczuem ciskanie w doku, jak gdybym spada, i pomylaem, e jeeli ta kobieta teraz na mnie spojrzy, zamieni si w siedzc przed lustrem ys kobiet w czerwonym szlafroku, od tego przeklestwa nie ma ucieczki, pomylaem, nie ma, nie ma ucieczki, nie ma, pomylaem, jest jedna jedyna droga, mylaem, musz natychmiast wsta i da tej kobiecie w pysk albo j przern. Nie musz chyba mwi, e nie zrobiem ani jednego, ani drugiego, tak jak nie zrobiem wielu innych rzeczy, o ktrych wielekro i nie bez przyczyny mylaem, e powinienem je zrobi, tyle e nie byy to sprawy podlegajce kategorycznemu imperatywowi, ktrych zaniedbanie mogoby mnie susznie zastanowi; mj gniew jeszcze nie zapon, a ju zdy wystygn, ale niczym cie poday za mn paskudne, cho dobrze znane myli - po co mam przekonywa te kobiety, czy nawet samego siebie, przecie ja ju od dawna jestem o wszystkim przekonany, robi to, co musz robi, cho nie wiem po co, a jednak to robi, w nadziei czy ze wiadomoci, e kiedy nie bd musia, i bd mg si wycign spokojnie na wygodnym legowisku,

jak kto, kto sobie na to porzdnie zapracowa, krzyczeli, ebym kopa sobie grb, a ja, cho tyle lat ju upyno - mj Boe - cigle jeszcze kopi. Wreszcie nadesza moja ona, a ja, poruszony do ywego, od razu bezwiednie pomylaem: Ale adna ydwka!", sza po zielononiebieskim dywanie, jak gdyby kroczya po morzu, zwycisko i trwonie, w moim kierunku, chciaa przecie ze mn porozmawia, wanie si dowiedziaa, e ja to jestem ja, B., pisarz i tumacz, czytaa jaki mj tekst" i musi koniecznie o nim ze mn porozmawia, powiedziaa (wwczas przysza, a dzisiaj bya) ona, wtedy jeszcze bya moda, pitnacie lat modsza ode mnie, cho wtedy ja te nie byem jeszcze taki stary, cho waciwie ju i wtedy byem stary, tak jak zawsze. Tak, tak j wanie teraz widz, wrd mojej nocy, mojej wielkiej, penej byskawic nocy, w czasie ktrej wszystko stao si dla mnie jasne, i ciemnej nocy, ktra przysza pniej, o wiele pniej: I wonder why I spend my lonely nights dreaming of the song... and I am again with you, pogwizdywaem zdumiony, e gwid, w dodatku gwid Stardust Melody, ktr zawsze gwizdalimy razem, cho ja sam miaem zwyczaj gwizda wycznie Gustawa Mahlera, tylko i wycznie Dziewit Symfoni Gustawa Mahlera. Ale to chyba bez znaczenia. Gdyby kto przy-

padkiem nie zna Dziewitej Symfonii Gustawa Mahlera, ktrej nastrj pozwoliby mu z ca pewnoci odgadn, jakie mam usposobienie, gdyby go to tylko interesowao, gdyby by ciekaw i nie chcia si ogranicza do otrzymanych jedynie ode mnie informacji, z ktrych oczywicie te mgby wycign potrzebne wnioski. When our love ivas new and each kiss a revelation... Nie!" - zaskowyczao co we mnie, zawoao, e nie chc ju pamita, nie chc na tym pustkowiu macza w ekspresowej herbacie kocich jzyczkw zamiast magdalenek, nieznanych, prawie niedostpnych, cho oczywicie chc pamita, chc, nie chc, nie mog zrobi nic innego, jeli pisz, pamitam, musz pamita, cho nie wiem, dlaczego musz pamita, zapewne, eby wiedzie, pami jest wiedz, po to yjemy, abymy pamitali o tym, co wiemy, gdy tego, co wiemy, niepodobna zapomnie, nie bjcie si, dzieci, nie powoduje mn moralny obowizek", nie, uwierzcie mi, prosz, po prostu nie potrafimy, nie umiemy zapomina, tak ju zostalimy stworzeni, po to yjemy, abymy wiedzieli i pamitali, i by moe, prawdopodobnie, a nawet z pewnoci, dlatego posiadamy wiedz i posiadamy pami, aby kto mg si za nas wstydzi, kiedy ju przyjdzie na ten wiat, tak, to dla niego posiadamy pami, dla tego, ktry jest albo kt-

rego nie ma, przecie to zupenie wszystko jedno, jest albo go nie ma: w kocu to obojtne, najwaniejsze, abymy pamitali, wiedzieli i pamitali, e kto - ktokolwiek by to by - kiedy bdzie si za nas albo (by moe) z naszego powodu wstydzi, jeli za idzie o mnie, gdybym na czarnej mszy ludzkoci uderzy w ten mj wyjtkowy, odwitny, e tak powiem, uwicony ton, a nawet, skoro ju uciekamy si do wielkich sw: gdyby z moich najwitszych wspomnie ulotni si gaz i chrapliwym gardowym gosem zabrzmiao Der springt noch auf.\ ostatnie Sz'ma Izrael Ocalaych z Warszawy, a po nim rozleg si huk koca wiata... A potem kadego dnia odradzao si we mnie zatajane dotychczas zaskoczenie, oto prosz, a jednak, a jednak, jednak urwaem si im, ich sprang doch auf, w dodatku cigle jeszcze tu jestem, cho nie wiem dlaczego, przez przypadek, tak jak przez przypadek si urodziem, jestem wsplnikiem wystpku, jakim byy moje narodziny, i wsplnikiem wystpku, jakim by fakt przeycia, dobrze, mog si zgodzi, e moje przetrwanie jest jeszcze bardziej haniebne, zwaszcza kiedy robimy wszystko, aby przetrwa: no ale to wszystko, nic ponadto, e nie miaem ochoty jak gupiec nabra si na t sentymentaln gadanin o przetrwaniu i bicie si w piersi, mj Boe!, czowiek nigdy nie jest bez winy, i to

wszystko, przeyem, wic jestem, mylaem, nie, waciwie nic nie mylaem, byem, cakiem zwyczajnie, jak ten Ocalay z Warszawy, albo budapeszteczyk, ktry przetrwa i nie czyni z tego problemu, nie czuje potrzeby, by szuka potwierdzenia, fakt, e przetrwa, pozbawiony jest w jego wiadomoci celu, nie chce swego przetrwania obraca w zwycistwo, nawet ciche, dyskretne i poufne, cho jedyne w swoim rodzaju prawdziwe, jedyne moliwe zwycistwo, jakim byoby przetrwanie w potomstwie - w potomku w tobie - przeduone i zwielokrotnione przeycie - byby to - dalszy cig ycia, nie, nie mylaem 0 tym, nie sdziem, e powinienem o tym myle, a wreszcie przysza tamta noc, ktrej wszystko stao si dla mnie jasne i jednoczenie pogrone w cakowitym mroku, a przede mn stano pytanie (czy mwic cile, za mn, za moim dawno przeytym yciem, dziki Bogu, e tak pno, 1 teraz ju zawsze bdzie za pno), pytanie, czy byaby ciemnook dziewczynk? z bladymi plamkami piegw wok noska? czy upartym chopczykiem? z wesoymi, widrujcymi oczkami jak szaroniebieskie kamyczki? - tak, moje ycie postrzegane jako moliwo twojego istnienia, w ogle postrzegane z surowoci i smutkiem, bez gniewu i nadziei, tak jak postrzegamy przedmioty. Mwi, o niczym nie mylaem, cho,

powiadam, naleao. Dlaczego odbywaa si tu w tajemnicy jaka krecia robota, intrygi i knowania, o ktrych powinienem by wiedzie, i naturalnie wiedziaem, sdziem tylko, e to co innego, ni okazao si w rzeczywistoci, ale co? Nie wiem, podejrzewam jedynie, e co bardzo obiecujcego, jestem niby ten lepy starzec, ktry syszc dwiczne odgosy kopaczy, myli, e ci odkrywcy kopi jaki podziemny korytarz, podczas gdy oni kopi grb, w dodatku grb dla niego samego. Sowem, przyapaem si na tym, e pisz, musz pisa, cho nie wiem dlaczego, fakt, spostrzegem si, e pracuj bezustannie, jak szalony, zawsze pracuj, a zmusza mnie do tego nie tylko konieczno zarobienia na chleb, lecz fakt, e gdybym nie pracowa, tobym istnia, a gdybym istnia, zmusioby mnie to do najrozmaitszych, lepiej nawet, ebym nie wiedzia jakich rzeczy, aczkolwiek moje tkanki, moje trzewia zapewne si domylaj, i dlatego wanie pracuj bez wytchnienia: dopki pracuj, jestem, gdybym za nie pracowa, kto wie, czy w ogle bym istnia, zatem podchodz do pracy i musz podchodzi powanie, bo pomidzy moj kondycj a moj prac istnieje gboki zwizek, to chyba zupenie oczywiste i cakowicie nienormalne, bo co bdzie, jeli znajd si inni, w dodatku niejeden, ktrzy podobnie jak ja pisz, bo wydaje si im, e musz

pisa, a przecie nie kady z nich naprawd musi pisa; ja, nie ma wtpliwoci, musiaem, nie wiem dlaczego, ale wydawao mi si to jedyne wyjcie, nawet jeeli wcale nie byo to wyjcie, z drugiej za strony bya to taka sytuacja bez wyjcia, ktra nawet, gdyby owo wyjcie istniao, budziaby we mnie niedosyt i niezadowolenie. Patrzc wstecz: chyba w pisaniu szukaem ucieczki (i nie bez przyczyny, sdziem bowiem, e uciekam w inn stron, kierujc si ku innemu celowi, anieli naprawd uciekaem i nadal uciekam), ucieczki i ratunku dla samego siebie, a poprzez to (mojego) wiata materialnego czy, uywajc wielkich sw, (mojego) wiata duchowego i szansy zachowania go dla niego czy dla kogokolwiek innego - kto w przyszoci bdzie si za nas czy (ewentualnie) z naszego powodu wstydzi; i wreszcie musiaa nadej ta noc, e wrd ciemnoci ujrzaem i pojem natur mojej pracy, ktra w istocie rzeczy nie jest niczym innym jak dalszym kopaniem tego samego grobu, ktry inni zaczli kopa dla mnie w powietrzu, ale nie wystarczyo im czasu, by skoczy, w popiechu, nawet bez adnej szataskiej drwiny, skde, tylko tak, byle jak, nie rozgldajc si wok, wcisnli mi do rki narzdzie i zostawili samego, bym dokoczy, tak jak potrafi, zaczt przez nich prac. Tak wic wszelka moja wiedza bya wiedz prowadzc do tamtej

wiedzy, cokolwiek robiem, wszystko przemieniao si we mnie w t wiedz, ktra prowadzia do tej wiedzy, podobnie moje maestwo, jak i to, e Nie!" - powiedziaem bez namysu, gwatownie, szybko i jakby instynktownie, owszem, instynktownie, jeszcze wtedy instynktownie, cho take gosem mojego sprzeciwiajcego si naturalnemu instynktowi antyinstynktu, ktry stawa si powoli - czy sta - moim naturalnym instynktem, a nawet moj natur; owo nie" nie byo zatem decyzj, ktr bym sam podejmowa - podj gdybym wybiera pomidzy tak" a nie", ot nie, owo nie" byo wyrazem wiedzy, byo decyzj, ale nie decyzj podjt czy moliw do podjcia przeze mnie samego, byo decyzj o mnie, a nawet nie tyle decyzj, co uznaniem wyroku, o tyle rwnoznacznym z decyzj, e nie prbowaem mu si sprzeciwi, a to, nie ulega najmniejszej wtpliwoci, byo bdnym wyborem, jak bowiem moe czowiek podejmowa decyzj, ktra stoi w sprzecznoci z jego losem, e si tak grnolotnie wyra, przez ktry - przez los najczciej rozumiemy co, czego waciwie nie rozumiemy, czyli samych siebie, to podstpne, niepoznane, bezustannie obracajce si przeciw nam co, obce i wyalienowane, obrzydliwie paszczce si przed wadz, jak nad nami sprawuje,

to co, co dla uatwienia nazywamy po prostu losem. Skoro jednak nie chciaem postrzega wasnego ycia jako pasma kolejnych przypadkw poprzedzonych podobnie przypadkowymi narodzinami, gdy byoby to chyba do niegodziwe traktowanie ycia, a ja traktuj je raczej jako drog poznania, ktra zaspokaja moj prno, w obecnoci doktora Obltha, e tak powiem, w asycie doktora Obltha musiaem poruszy kwesti: moje ycie postrzegane jako moliwo twojego zaistnienia, ktra w wietle cigego poznawania i w cieniu mijajcego czasu przybraa wreszcie ostateczn posta: twoje nieistnienie postrzegane jako konieczne i ostateczne zniszczenie mojego istnienia. Gdy tylko tak zyskuje sens to wszystko, co si wydarzyo, co zrobiem, co ze mn zrobiono, tylko tak moe mie sens moje bezsensowne ycie i dalsza praca nad tym wszystkim, co kiedy rozpoczem, nad yciem i pisaniem, obojtne nad czym, nad jednym i nad drugim, bo przecie piro jest moj opat, kiedy patrz przed siebie, widz tylko to, co jest za mn, kiedy spogldam na papier, spogldam wycznie w przeszo: i sza po zielononiebieskim dywanie, jak gdyby kroczya po morzu, chciaa ze mn porozmawia, wanie si dowiedziaa, e ja to jestem ja, B., pisarz i tumacz, czytaa mj tekst" i musi koniecznie o nim

ze mn porozmawia, powiedziaa, i rozmawialimy, a trafilimy do ka - mj Boe! i pniej te rozmawialimy, w trakcie, bez przerwy. Tak, pamitam, zacza od tego, czy powanie myl, tak jak mwiem podczas tamtej gorcej dyskusji, nie wiem, jak mwiem, odpowiedziaem, rzeczywicie nie pamitaem, tyle rnych rzeczy mwiem, szykujc si do wyjcia po angielsku", denerwowaa mnie i nudzia dyskusja, podczas ktrej mwiem powodowany wiecznym, znienawidzonym przymusem mwienia, przymusem mwienia, ktry zazwyczaj mnie opanowuje, kiedy chc milcze, ktry nie jest niczym innym, jak gonym milczeniem, wyartykuowanym milczeniem, jeli wolno mi si uciec do tego paradoksu: poprosiem wic, eby zwracaa mi uwag, zdawionym, schrypnitym gosem wyznaczya kilka punktw, bya surowa i napastliwa, emanowaa jakim mrocznym, trwoliwym podnieceniem, seksualnym adunkiem przeniesionym do sfery umysu czy po prostu ukrytym pod paszczykiem intelektu, pomylaem szybko, uwaajc, e w tych sprawach jestem nieomylny, a przecie w taki sposb najczciej si mylimy, olepieni pewnoci siebie, tak jak w chwili nigdy nie rozpoznajemy, e jest ona dalszym cigiem, tak w przypadku nie widzimy logiki, w spotkaniu konfrontacji, z ktrej przynaj-

mniej jedno wyjdzie poszkodowane, seksualny \ adunek, pomylaem rwnie naturalnie, jak podle, podobnie jak sami przenosimy wasny adunek seksualny, sublimujemy go albo po prostu ukrywamy. Tak, zwaszcza teraz, tej gbokiej, mrocznej nocy, widziaem, bardziej nawet, ni syszaem, tamt rozmow, zobaczyem wok siebie smutne twarze, ale byy to twarze teatralnych masek, grajcych najrozmaitsze role, miejcych si i paczcych, wilkw i barankw, map, niedwiedzi, krokodyli, cae to stadko cicho szemrao, niczym wielkie, zowieszcze bagno, gdzie wszyscy, niczym w Ezopowych bajkach, wycigali dla siebie mora, a wreszcie kto wpad na aosny pomys, eby kady z obecnych powiedzia, gdzie by, i niby z odpywajcej ju bez ycia chmury zaczy ospale pada - stuka nazwy: Mauthausen, front wschodni, Recsk, Syberia, obz zbiorczy, Ravensbriick, ulica F, aleja Andrssyego 60, wsie wysiedlecw, wizie- ! nia po 1956 roku, Buchenwald, Kistarcsa, i ju wstawaem, ju miaa przyj kolej na mnie, ale na szczcie kto przede mn powiedzia: Auschwitz", skromnym, ale pewnym siebie gosem zwycizcy, i towarzystwo zgodnie przytakno: Nie do przeskoczenia", a gospodarz, z min oznaczajc troch zazdro, troch dezaprobat, w kocu, miejc si, skwitowa wszystko z uzna-

niem. Kto wspomnia jeszcze o modnej wwczas ksice czy pamitnym zdaniu, ktre kto zacytowa, odchrzknwszy wczeniej jak naley, cho cakiem niepotrzebnie, gosem ochrypym ze wzruszenia: Dla Auschwitz nie ma wytumaczenia" - krtko, z przejciem, cichutko si zajknwszy, pamitam jeszcze swoje zdziwienie, jak ci niegupi przecie ludzie przyjli to naiwne zdanie, wygldajc chytrze zza swoich masek, analizowali je, dyskutowali, mrugali niepewnie, nie do koca rozumiejc jego sens, jak gdyby to twierdzce, ale pozbawione cakowicie sensu zdanie cokolwiek znaczyo, a przecie nie trzeba by koniecznie Wittgensteinem, by zauway: to zdanie ju pod wzgldem logiki jzyka jest bdne, nie ma w nim nic poza pragnieniami, kamliw, dziecinnie szczer moralnoci i najrozmaitszymi stumionymi kompleksami, a jego przekaz jest cakowicie pozbawiony wartoci. Chyba to wanie powiedziaem, a potem ju tylko mwiem, mwiem, bez przerwy, ogarnity logore, co jaki czas spogldaem na przypatrujc mi si kobiet, ktra szukaa we mnie rda, musiaem mwi, moje sowa byy byle jakie, pene bdw, pragnie i najrozmaitszych stumionych kompleksw, mwiem, co lina na jzyk przyniosa: to bya ona, moja pniejsza ona, wczeniej kochanka, ktr poznaem po

tamtej rozmowie, zmczony, zawstydzony, chciaem o wszystkim zapomnie i niepostrzeenie (jak to si mwi, po angielsku") si wymkn i wtedy ona przesza po zielononiebieskim dywanie, jak gdyby kroczya po morzu. Ju nie pamitam, co wwczas powiedziaem, z pewnoci daem wyraz swojej niezmienionej do dzisiaj opinii, bo w to, e moje opinie kiedykolwiek si zmieniaj, ani troch nie wierz, tyle e dzisiaj niezbyt si nimi chwal i std moje wtpliwoci; ale dlaczego i z czyjego powodu miaem wyraa opini, a zwaszcza tam, nie jestem przecie staym bywalcem domw wypoczynkowych na jakich tam pogrzach, by w towarzystwie doktora Obltha i podobnych mu intelektualistw zabija zbyt wolno pyncy czas wyraaniem wasnych opinii, cay czas czy prawie cay czas siedz w dwch klitkach na czternastym pitrze w bloku z wielkiej pyty, w moim, niech bdzie, mieszkaniu, e nie daj Boe, raz pali soce, raz wieje wiatr (a czasami jedno i drugie), spogldam na janiejce niebo albo na chmury, w ktrych kopi wiecznym pirem swj grb, pracowicie, jak przymusowy robotnik, na ktrego wrzeszcz co dzie, eby gbiej ry opat i mocniejszym, sodszym gosem wypiewywa nuty swojej mierci; mgbym moje opinie gosi co najwyej szumicym rurom i trzeszczcym kaloryferom,

albo wyjcym ssiadom, tu w samym sercu Jzsefvros, gdzie tam w sercu, w znajdujcym si w odbycie miasta bloku, wyrastajcym dziwnie ponad dzielnic rozpostart nad sam ziemi niczym nadmiernych rozmiarw sztuczna koczyna: ale z mojego okna widz - c za niespodzianka - cigle jeszcze stojcy stary parkan, a za nim marn tajemnic ndznego ogrodu, ktry zawsze mnie w dziecistwie ciekawi, teraz ju nie ciekawi mnie ani troch, wrcz nudzi, podobnie jak myl, e na skutek pewnych okolicznoci (rozwd, moja skonno do najgorszych, cho wcale nie najprostszych rozwiza, no i brak pienidzy), na skutek pewnych okolicznoci wrciem tu, gdzie spdziem w dziecistwie kilka smutnych letnich wakacji i zimowych ferii, gdzie posiadem ile tam smutnych dziecicych dowiadcze, myl, e znowu tu mieszkam i bd mieszka tak dugo, jak dugo bd musia jeszcze y, czternacie kondygnacji nad moim dziecistwem, i tak ju musi zosta, i ju zawsze bd si z tego powodu zoci, czasami powracaj niepotrzebne wspomnienia z dziecistwa, wspomnienia, ktre przecie zrobiy ju swoje: wykonay podstpn kreci robot, wszystko nadgryzy, i niech ju zostawi mnie w spokoju. Ale wracajc, do czego? do moich pogldw - mj Boe! zapewne powiedziaem, e bdna jest ju sama

budowa tego zdania: Dla Auschwitz nie ma wytumaczenia", przecie jeli co jest, to zawsze znajdzie si na to jakie wytumaczenie, nawet jeli bdzie ono narzucone, bdne, takie czy owakie, ale kady fakt, kady fakt yje podwjnym yciem, jedno z nich jest rzeczywiste, a drugie jest jego yciem duchowym, duchowym bytem, a to nic innego jak wanie wytumaczenie, wytumaczenia czy cae mnstwo wytumacze, ktre zaciemniaj, usuwaj, tuszuj fakty, i to nieszczsne zdanie - Dla Auschwitz nie ma wytumaczenia" - te jest wytumaczeniem, ot autor tumaczy, e o Auschwitz trzeba milcze, e Auschwitz nie ma i nigdy nie byo, bo tylko tego, czego nie ma albo czego nie byo, nie sposb wytumaczy. A przecie, powiedziaem chyba, Auschwitz byo, czyli jest, zatem istnieje take wytumaczenie, niepodobna wytumaczy co najwyej tego, e Auschwitz nie byo, nie sposb wytumaczy, e nie doszo do Auschwitz, e w rzeczywistoci nazywanej Auschwitz" nie zrealizowa si wczesny wiat (tu z caym szacunkiem musz wspomnie o doktorze Oblacie), tak, wytumaczy nie mona byoby wanie niezaistnienia obozu w Auschwitz, zatem Auschwitz ju od dawien dawna, kto wie, od ilu stuleci, wisi w powietrzu, niczym ciemny owoc dojrzewajcy w roziskrzonych promieniach haby, czeka-

jc, by wreszcie spa na ludzi, to, co jest, istnieje, a skoro istnieje, znaczy, e jest nieuniknione: Historia powszechna to obraz i dzieo rozumu (cytat zaczerpnity z H.), postrzega bowiem wiat jako cykl przypadkw byoby niegodziw wizj wiata (cytat ze mnie), nie zapominajmy wic: Kto patrzy na wiat racjonalnie, na tego wiat te patrzy racjonalnie: istnieje tu sprzenie zwrotne - powiedzia H., nie H., wdz i kanclerz, ale H., wielki prorok wszelkiego rodzaju wodzw, kanclerzy i innych utytuowanych uzurpatorw, filozof, nadworny bazen i oberszef, wybierajcy najwykwintniejsze trunki, ktry, odnosz wraenie, mia absolutn racj, a my jedynie musimy gbiej si zastanowi nad szczegow kwesti, c to za rozum, dla ktrego historia powszechna jest wyobraeniem i dzieem, i czyje racjonalne spojrzenie wiat odwzajemnia racjonalnym spojrzeniem, by pniej mogy si one wzajemnie warunkowa - bo tak si wanie dzieje - powiedziaem chyba, Auschwitz, powiedziaem, o ile dobrze pamitam, tak bowiem uwaam i tak zawsze uwaaem, wytumaczy mona jedynie przez pryzmat indywidualnych losw, wycznie indywidualnych i adnych innych. Auschwitz jest w moim przekonaniu wyobraeniem i dzieem ludzi postrzeganych jako pewna organizacja. Kiedy caa ludzko zacznie ni, z tych snw

z ca pewnoci narodzi si Moosbrugger, sympatyczny morderca seksuainy z Czowieka bez waciwoci Musia, powiedziaem, o ile dobrze pamitam. Tak, cao, na ktr skada si ycie jednostek, no i precyzja, z jak to wszystko zostao przeprowadzone: oto cae wytumaczenie, ni mniej, ni wicej, wszystko, co jest moliwe, kiedy si zdarzy, a moliwe jest tylko to, co si zdarza, powiedzia K., wielki smutny mdrzec, ktry dokadnie wiedzia, co moe powsta z ycia pojedynczych ludzi, kiedy zbrodniczy szalecy racjonalnie spojrz na wiat, a wiat racjonalnie spojrzy na nich, czyli im ulegnie. I nie mwcie, powiedziaem, o ile dobrze pamitam, e to wytumaczenie jest tautologicznym tumaczeniem faktw za pomoc faktw, a wytumaczenie, nawet jeeli trudno si wam z tym pogodzi, jest takie, e maj nad nami wadz pospolici zoczycy, trudno jest si wam pogodzi z tym, nawet jeli nazywacie ich pospolitymi zoczycami, a jednak, kiedy zbrodniczy szaleniec zamiast w domu wariatw albo w wizieniu znajdzie si na kanclerskim urzdzie czy zostanie przywdc, natychmiast widzicie w tym co interesujcego, oryginalnego, nadzwyczajnego i nie macie odwagi nawet w duchu si przyzna, e szukacie w nich wielkoci, aby nie czu si maymi, historia ludzkoci w d a j e si wam czym niemoliwym,

powiedziaem, o ile dobrze pamitam, e mona nada racjonalnie patrze na wiat i e ten wiat moe podobnie racjonalnie patrze na was. Taka postawa jest cakowicie zrozumiaa, co wicej, zasuguje nawet na uznanie, tylko e wasze postpowanie nie jest, jak si wam wydaje, ani naukowe", ani obiektywne": jest poetyckie i moralizatorskie, jego celem jest bowiem przywrcenie racjonalnoci, czyli sprawnego porzdku wiata, by wypdzeni z tego wiata powrcili do niego, drzwiami i oknami, kto tylko chce i kto wierzy, e tym razem wiat stanie si przychylny czowiekowi, no ale to inne zagadnienie, powiedziaem, o ile dobrze pamitam, problem za jest w tym, e w ten sposb, na skutek takich wanie obiektywnych" utworw poetyckich, takich naukowych" powieci grozy powstaj legendy, wiemy przecie, e wielki czowiek posiada wyjtkowe umiejtnoci taktyczne, takie same, jakimi obdarzeni s paranoicy i maniacy, wyjtkowymi umiejtnociami taktycznymi omamiajcy i doprowadzajcy do rozpaczy otoczenie i lekarzy, sytuacja spoeczna bya za, jaka bya, polityka midzynarodowa bya, jaka bya, filozofia, muzyka i inne artystyczne sztuczki popsuy ludzkie umysy, a wielki czowiek, nie da si ukry, by wielkim czowiekiem, byo w nim co ujmujcego, czarujcego, krtko mwic, co demo-

nicznego, tak jest, demonicznego, czemu nie mona si byo przeciwstawi, zwaszcza kiedy kto przeciwstawia si nie zamierza, bo przecie wszyscy szukamy demonw, dla naszych nieczystych spraw i ohydnych pragnie ju od dawna potrzebujemy demona, takiego jednak, ktrego mona przekona, e jest demonem, i ktry wemie na siebie wszystkie siedzce w nas samych demony, niczym Antychryst elazny krzy, i nie wymknie si nam z rk, by skoczy ze sob przed czasem, niczym Stawrogin. Tak, uwaacie ich za zbrodniczych szalecw, a jednak od chwili, kiedy ktry z nich dostanie do rki bero i jabko, zaczynacie darzy go uwielbieniem, ubstwia, nawet gdy go lycie, mwicie o okolicznociach, twierdzicie, e obiektywnie mia racj, a tylko subiektywnie si myli, a co znaczy obiektywnie i co znaczy subiektywnie, jakie intrygi rozegray si za kulisami, jakie interesy si ze sob zderzay, i bez koca bdziecie si tumaczy, byle tylko uratowa wasne dusze, uratowa, co si tylko da, ale w operowym wietle historii wiata ujrzycie zwyczajne zodziejstwo, mord i kupczenie ludzkimi duszami, w ktrym tak czy owak mamy i mielimy swj udzia, powiedziaem, o ile dobrze pamitam, wszyscy, jak tu siedzicie, wszyscy usiujecie wyowi cz prawdy z rozbitego statku, na ktrym nie pozostao ju nic caego, i nie

widzicie rozwierajcej si przed wami, za wami i pod wami przepaci, nicoci, pustki, czyli naszego rzeczywistego pooenia, a wic tego, czemu suycie, wiecznej natury kadej wadzy, ktra ani nie jest konieczna, ani zbyteczna, jest jedynie kwesti decyzji, podjtej bd niepodjtej przez konkretnego czowieka, nie jest ani szataska, ani mroczna i zniewalajco przebiega, ani porywajca, nie, jest pospolita, nikczemna, mordercza, gupia i zarozumiaa, a w chwilach najwikszych sukcesw najwyej dobrze zorganizowana, powiedziaem, o ile dobrze pamitam, tak, a przede wszystkim niepowana, odkd bowiem powstay wok nas fabryki mierci, nadszed kres wszelkiej powagi, w kadym razie powagi jakiejkolwiek wadzy. I dajcie wreszcie z tym spokj, powiedziaem, o ile dobrze pamitam, e dla Auschwitz nie ma wytumaczenia, e Auschwitz to co irracjonalnego, e jest to twr myli, ktrej ludzki rozum nie jest w stanie poj, bo dla zego zawsze istnieje jakie wytumaczenie, by moe Szatan albo Jago s rzeczywicie irracjonalni, ale ich twory s istotami racjonalnymi, a kady nasz czyn mona podobnie jak rwnanie matematyczne z czego wyprowadzi; wyprowadzi z czyjego interesu, dzy zysku, zaspokojenia takich czy innych instynktw, a jeli nie, to z szalestwa, paranoi, depresji, piromanii, sadyzmu, zbocze

i morderstw, megalomanii, demiurgicznej nekrofilii czy jakiejkolwiek innej perwersji albo ze wszystkich naraz, ale, powiedziaem, o ile dobrze pamitam, teraz suchajcie uwanie, bo to, co jest rzeczywicie irracjonalne, co rzeczywicie nie ma wytumaczenia, to nie zo, ale wrcz przeciwnie: dobro. Dlatego mnie ju od dawna nie interesuj ani przywdcy, ani kanclerze, ani inni utytuowani uzurpatorzy, cokolwiek ciekawego moglibycie powiedzie o wiecie ich ducha, nie, mnie od bardzo dawna interesuje nie ycie dyktatorw, ale ycie witych, ono wydaje mi si ciekawe i niepojte, ich ycia nie potrafi sobie racjonalnie wytumaczy; a Auschwitz, cho brzmi to jak zy art, Auschwitz w tym sensie okazao si po prostu dobrze prosperujcym przedsibiorstwem, i mimo e niewiele was to obchodzi, opowiem wam pewn histori, a wy wytumaczycie mi j, o ile bdziecie umieli. Postaram si streszcza, siedz tu przecie przede mn sami starzy wyjadacze, powiem tyle, e by obz, zima, transport chorych, bydlce wagony, jedna racja ywnociowa na drog, o ktrej nikt nie wiedzia, ile potrwa dni, dziesita cz potrzebnej czowiekowi iloci poywienia, leaem na skleconych z drewna noszach i nie zdejmowaem wzroku z - nie wiem, dlaczego tak go nazywano - pana nauczyciela", czy raczej szkieletu, do ktrego

trafia moja racja, zaadowali nas do wagonw, oczywicie stan cigle si nie zgadza, wrzask, szamotanina i kopniak, poczuem, e zapali moje nosze i postawili przed nastpnym wagonem, i nie widziaem ju ani pana nauczyciela", ani mojej racji: to wystarczy, ebycie mogli sobie wyobrazi tamt sytuacj. I to, co wtedy czuem: po pierwsze, nie mogem nakarmi mojego wiecznego drczyciela, godu, tej obcej, od dawna wciekle domagajcej si swego bestii, a teraz pojawia si kolejna bestia, nadzieja, ktra na razie cicho, zdawionym gosem, ale cigle jednak powtarzaa, e wbrew wszystkiemu istnieje jaka szansa na przetrwanie. Tylko e brak mojej racji jednoznacznie stawia j pod znakiem zapytania, z drugiej za strony, tumaczyem sobie chodno, moja racja podwaja szans przeycia pana nauczyciela" - tyle zostao z mojej racji, mylaem sobie, moe nie z radoci, ale rzeczowo. I co zobaczyem kilka minut pniej? Nawoujc i niespokojnie szukajc mnie wzrokiem, zblia si pan nauczyciel", w rku trzyma moj racj, dostrzega mnie lecego na noszach i kadzie mi racj na brzuchu; chc co powiedzie, najwyraniej wida po mnie zdziwienie, a on, biegnc ju z powrotem - gdyby zobaczyli, e oddali si ze swojego miejsca, natychmiast by go zatukli - on, z wyrazem oburzenia na drobnej, gotowej

na mier twarzy, mwi: Jak ci co takiego mogo przyj do gowy?!..." Oto caa historia, i jeeli nawet nie chc postrzega wasnego ycia jako pasma przypadkw, od przypadkowych narodzin przez kolejne przypadki, gdy to byoby przecie niegodziwe traktowanie ycia, tym bardziej nie chc postrzega wszystkiego tak, jak gdyby wszystko wydarzao si wycznie po to, abym to ja pozosta przy yciu, gdy takie rozumowanie wiadczyoby o jeszcze bardziej niegodziwym traktowaniu ycia, cho nie da si ukry, e pan nauczyciel" dlatego uczyni to, co uczyni, ebym ja przey, ale tak jest wycznie, gdy si patrzy na to wydarzenie z mojego punktu widzenia, gdy nim z ca pewnoci powodowao co zupenie innego, to, co zrobi dla mnie, przede wszystkim uczyni dla siebie. I to jest pytanie, dajcie mi jakie wytumaczenie, jeli potraficie, dlaczego to zrobi. I nie prbujcie ucieka w sowa, bo przecie doskonale wiecie, e w pewnych okolicznociach, mwic obrazowo, w pewnej temperaturze, sowa trac swoj posta, tre, znaczenie, po prostu ulatuj, i jedynie czyny, jedynie same czyny okazuj si czym staym, czym, co mona wzi do rki i zbada, niczym kawaek minerau, niczym kryszta. Jeeli wic przyjmiemy takie zaoenie, a przecie jest oczywiste, e innego zaoenia przyj nie moemy, e w sytuacji

ekstremalnej, jak jest obz koncentracyjny, w obliczu cakowitego cielesnego i psychicznego spustoszenia, w wyniku ktrego umiejtno oceny sytuacji staje si ograniczona, waciwie kadym powoduje pragnienie pozostania przy yciu, kiedy jednak zastanowimy si, e panu nauczycielowi" dana zostaa podwjna szansa przeycia, a on t podwjn szans, czyli wyraajc si jeszcze cilej, jeszcze jedn szans ponad t, ktr sam mia, ktra waciwie bya szans innej osoby, odrzuci, wskazuje to, e wanie skorzystanie z tej drugiej szansy zniszczyoby jego jedyn wasn szans, ktra pozwoli mu y i pozosta przy yciu; a zatem istnieje co, i prosz, nie prbujcie tego nazywa, istnieje co nieskaone niczym obcym, naszym ciaem, naszym duchem ani jakimkolwiek zwierzcym instynktem, istnieje idea, ktra w umysach nas wszystkich jest takim samym wyobraeniem, tak, idea, jak to powiedzie, ktrej nienaruszalno i ochrona, czy jak tam chcecie, jest jedyn prawdziw szans pana nauczyciela", e bez niej nie istnieje dla pana nauczyciela" szansa przeycia, e bez tego wyobraenia, bez jasnego, niezakconego ocalenia i utrzymywania w stanie nienaruszonym tego pojcia, nie zechce i nie bdzie umia y. Tak, w moim mniemaniu na to nie ma wytumaczenia, to nie jest racjonalne, racjonalna

i namacalna moe by racja ywnociowa, ktra w skrajnych okolicznociach obozowych pozwala unikn mierci, o ile tylko pozwala, o ile nie napotka miadcego oporu abstrakcyjnego pojcia, ktre jest dla mnie nadzwyczaj wanym dowodem w tym wielkim metabolizmie losu, jakim jest ycie, znacznie, znacznie waniejszym ni banay i straszliwe zbrodnie wszelkich wodzw, kanclerzy i innych utytuowanych uzurpatorw, powiedziaem, o ile pamitam... Ale nudz ju mnie te moje opowieci, przyznaj jednak, nie mog nie przyzna, e moj rzecz jest je opowiada, cho nie wiem, dlaczego miaaby to by moja rzecz czy dlaczego tak mi si wydaje, bo przecie ju nie mam na tym wiecie adnego zadania, wszystkie moje sprawy na tej ziemi ju si zakoczyy, i mam tylko jedn jedyn spraw, wiemy wszyscy jak, i nic ju ode mnie nie zaley, nic, doprawdy nic; i teraz, kiedy z perspektywy lat spogldam na moje opowieci, z daleka, zamylony, patrzc na nie niczym na dym z papierosa, widz obserwujc mnie kobiet, ktra szuka we mnie rda, a ja, przypatrujc si jej jasnemu spojrzeniu, nagle zaczynam rozumie i widzie, jak cz si ze sob spltane nici moich opowieci, jak ich kolorowe nici ukadaj si w mikkie oczka, ktre zaplatam wok lecej obok mnie (wtedy jeszcze przyszej, dzisiaj byej)

ony, a wczeniej kochanki, tulcej jedwabist gow do mojego ramienia, zaplatam je wok jej szyi, piersi i talii, oplatam j, przywizuj do siebie, i wirujemy, obracamy si, dwoje barwnych, zwinnych cyrkowcw, bladych z przeraenia, z pustymi rkoma kaniajcych si nieyczliwej publicznoci, wasnej porace. Naley przynajmniej stara si ponie porak, jak powiedzia naukowiec z powieci Bernharda, bo poraka, jedynie poraka moe si zici, powiadam ja, i staram si, skoro musz si stara, a musz, bo yj i pisz, a jedno i drugie jest staraniem si, ycie lepym, pisanie obdarzonym wzrokiem staraniem, oczywicie staraniem innego rodzaju ni samo ycie, staraniem, eby dostrzec, do czego zmierza ycie, i dlatego nie mogc uczyni nic innego, piszc, powielam ycie, powtarzam ycie, jak gdyby pisanie take byo yciem, a przecie wcale nim nie jest, nie moe si z nim nawet mierzy, nie mona go nawet do ycia porwnywa, i takim sposobem, w momencie kiedy zaczynamy pisa, zaczynamy pisa o yciu i skazujemy si na porak. I teraz, gdy w t gbok, pen wiate, gosw i blu noc szukam odpowiedzi na ostateczne, wielkie pytania, mam ju wiadomo, e wszystko jest ostateczne, a na wielkie pytanie istnieje tylko jedna wielka, ostateczna odpowied: rozwizujca wszystko,

nakazujca milcze wszystkim, ktrzy chc pyta, e istnieje tylko jedno rozwizanie, jeden cel naszych wszelkich stara, nawet jeeli o nim zapominamy i zazwyczaj staramy si o co zupenie innego, gdy w przeciwnym wypadku w ogle bymy si nie starali, cho jeli o mnie chodzi, nie rozumiem, po co to owijanie w bawen: a kiedy powtarzam tu swoje wasne ycie - mj Boe! - takie ycie, sam zadaj sobie pytanie, dlaczego, waciwie dlaczego, czy nie wystarczy, e musz pracowa jak maniak, wytrwale i bezustannie, gdy pomidzy moj prac a moj kondycj istnieje gboki, zupenie oczywisty zwizek: a jednak, kiedy pisz, powtarzam wasne ycie: prawdopodobnie powoduje mn skryte pragnienie, ebym kiedy i ja si dowiedzia, co to znaczy mie nadziej, i dlatego bd pisa, jak maniak, wytrwale i bezustannie, a wreszcie si dowiem, a potem nie bd mia ju po co pisa. I kiedy pniej we dwoje przemierzalimy mroczne i mniej mroczne uliczki, moja ona (przysza i bya) zapytaa, jak nazwabym to czyste co, nieskaone niczym obcym, o czym wspomniaem podczas rozwaa zwizanych z panem nauczycielem", zreszt, jak powiedziaa, postaci bardzo inspirujc", i ma nadziej, dodaa, e jeszcze go spotka w ktrym z moich tekstw", ja udaem jednak, e tej uwagi, niczym maego uchy-

bienia, niepsujcego zreszt czaru chwili, przynajmniej tak dugo, jak dugo by w niej czar, nie dosyszaem i bez wahania odparem, e to co to wolno, z tego powodu przede wszystkim wolno, e pan nauczyciel" nie to uczyni, co musia uczyni, co winien by uczyni w obliczu szalestwa, godu, nakazw instynktu samozachowawczego i wadzy pozostajcej w kazirodczym zwizku z szalestwem, instynktem samozachowawczym i godem, ale przeczc im wszystkim, postpi inaczej, tak jak nie musia, i zrobi co, czego nikt kierujcy si zdrowym rozsdkiem nie mg od niego oczekiwa. Moja ona (wtedy jeszcze nie ona) na chwil umilka, po czym nagle - pamitam jej gos drcy ze wzruszenia i podniecenia, e si odwaya, pamitam jej uniesion w gr twarz, mikko, ale zdecydowanie pojawiajc si i niknc wrd mkncych wiate nocy, niczym pierwszy plan filmu z lat trzydziestych, przynajmniej wtedy tak mi si wydawao, i moe nawet tak byo, cho waciwie dlaczego miao tak by, przecie nic nigdy nie jest takie, jakie si nam wydaje albo jakie chcemy, eby byo, wiat nie jest naszym wyobraeniem, lecz naszym koszmarem, penym niewyobraalnych niespodzianek - nagle stwierdzia, e musz by bardzo samotny i smutny, i cho mam wiele dowiadcze, bardzo niedo-

wiadczony, skoro a tak bardzo nie dowierzam ludziom, e musz na sil tworzy reguy, eby wytumaczy naturalny (tak wanie powiedziaa: naturalny), naturalny i przyzwoity ludzki gest; pamitam, jak mocno poruszyy mnie jej sowa, w istocie rzeczy dyletanckie i wzruszajce w swojej nieprawdziwoci sowa, pamitam, podobnie jak pamitam jej umiech, najpierw niemiay, potem pytajcy i za chwil peen zaufania, gr jej mimiki, ktr pniej wielokrotnie prbowaem sobie przypomina, bo w pewnym sensie cigle mnie jeszcze zachwycaa, a pniej, kiedy ju nie potrafiem sobie nic przypomnie, sprawiaa bl - pocztkowo realne istnienie, potem jej brak, wreszcie tylko wspomnienie - tak jak zazwyczaj bywa i jak pewnie by musi i nigdy nie bywa inaczej, pamitam wszystkie moje uczucia, nagle zagszczajce si, nieprzyjemnie obecne i niejasne, a jeszcze lepiej pamitam jej pytanie, gdy chciaa si dowiedzie, czy moe mnie wzi pod rk. Oczywicie, odpowiedziaem. W tym miejscu, eby zrozumie i zobaczy to, co chc zobaczy i zrozumie, powinienem opowiedzie, jak wwczas yem: czym rnia si ta chwila od innych podobnych chwil, w ktrych, podobnie jak w tej chwili, rozstrzygno si, e pjd do ka z kobiet. Dlatego mwi: rozstrzygno si", bo cho jest prawd, najzupeniej zreszt

oczywist, e w tych rozstrzygniciach zazwyczaj ja te mam swj udzia, a nawet przypada mi rola inicjatora, czy przynajmniej tak to pozornie wyglda, nigdy nie jest to postanowienie, ale wrcz przeciwnie, przygoda, ktra sama przez si wyklucza moliwo postanowienia czegokolwiek, wir otwiera si tu pod moimi nogami, krew zaczyna szumie, zaguszajc niczym woda wszelki gos rozwagi, przygoda, o ktrej zawsze, z gry, doskonale wiem, jak si za kadym razem potoczy, a zatem, gdybym mia cokolwiek postanawia, gdybym mia tylko wybr, nie postanowibym nic takiego, co by mnie ku takiej przygodzie popchno. I moe to wanie mnie pociga, ta sprzeczno, ten wir. Nie wiem, nie wiem. ju nieraz mi si to zdarzao, za kadym razem to samo, z czego mogem przecie wywnioskowa, co potajemnie mn kieruje: przemykajca kobieta z niemiaym umiechem, zawsze z rozpuszczonymi wosami, niczym starodawna posta bosej sucej, cicho i skromnie prosi, eby j wpuci, jak mam to wyrazi, by nie popa w bana, ktry mimo wszystko musz powiedzie, c bowiem innego mog powiedzie, skoro od niepamitnych czasw tak to okrelamy: prosi, ebym j wpuci do mojego ultimum moriens, czyli do mojego serca, i zaciekawiona rozglda si tain z miym umiechem, dotykajc wszystkiego

delikatn rczk, ciera wokoo kurz, wietrzy duszne kty, wyrzuca kilka rzeczy, na ich miejscu ukada swoje drobiazgi, grzecznie, i zadomawia si, a wreszcie ja si przyapuj na tym, e mnie stamtd cakowicie wypdzia, jak wystraszony, przepdzany intruz krc si wok wasnego serca, ktrego zamknite bramy janiej w oddali niczym jakie ciepe domostwa przed bezdomnym; i czsto tylko wtedy mog si tam z powrotem wprowadzi, jeli pojawi si z inn kobiet i ka jej tam zamieszka. Rozmylam o tym wszystkim z dokadnoci i plastycznoci godn profesji pisarza i tumacza, w chwil po zakoczeniu swojego dugiego, bolenie trwaego zwizku, ktry wtedy, tak mi si przynajmniej wydawao, bardzo mnie mczy, czuem, e zagraa mojej wolnoci, koniecznej, wrcz nieodzownej, abym mg pracowa, ale ktry pniej skoni mnie, by z rozwag przemyle wiele spraw. Zwaszcza i nie mogem nie zauway, e odzyskanie upragnionej, wytsknionej wolnoci wcale nie przeoyo si na oczekiwany zapa do pracy, a nawet z zaskoczeniem musz stwierdzi, e w czasie, kiedy walczyem o sw wolno, niezdecydowany, z coraz wiksz si i z coraz wiksz zoci zrywaem i wracaem, pracowaem o wiele wydajniej ni teraz, kiedy wprawdzie znowu jestem wolny, ale znudzony

i wewntrznie pusty; dopiero o wiele pniej pewien zupenie inny stan, mianowicie szczcie, ktre przepeniao mnie w pocztkach naszego zwizku i pniej, w naszym maestwie, nauczy mnie, e szczcie jako stan ducha, takie szczcie te moe mie zy wpyw na prac. Przeanalizowaem dokadnie, na czym to polega i dlaczego praca stawia mi takie przytaczajce, mczce, czstokro niemoliwe do spenienia, zabjcze wymagania, i cho wtedy daleki byem jeszcze - mj Boe! - jake daleki od zobaczenia prawdy, od poznania prawdziwej natury mojej pracy, ktra nie jest niczym innym, jak kopaniem, konsekwentnym kopaniem grobu, ktry inni zaczli kopa dla mnie w powietrzu, zrozumiaem jednak, e gdybym nie pracowa, kto wie, czybym istnia, czy umiabym istnie, pojem, e pomidzy moj kondycj a moj prac istnieje gboki zwizek, a jego zasadniczym warunkiem jest, wyglda na to, tak mi si wydaje, gdy jakkolwiek to smutne, nie mog sdzi inaczej, bycie nieszczliwym, nie idzie tu oczywicie o nieszczcie, ktre uniemoliwiaoby mi prac, takie jak choroba, bezdomno, ndza, nie mwic ju o wizieniu i tym podobnych, ale raczej o taki rodzaj nieszczcia, ktry spowodowa potrafi jedynie kobieta. Zwaszcza e czytaem wtedy Schopenhauera o celowoci indywidualnych

losw, jedn z prac ze zbioru Parerga i paralipomena, ktry zdobyem w jednym z antykwariatw w czasach, kiedy po exodusie, jaki nastpi po wielkim narodowym zrywie, ludzie likwidowali biblioteki i wyprzedawali ksiki za tak nisk cen, e mogem sobie pozwoli na cztery grube tomy, ktrym udao si przey cenzur, palenie ksiek, przemia i podobne rodzaje zagady: nie mogem wic, powiadam, wykluczy moliwoci, e uywajc przestarzaego terminu jeszcze bardziej przestarzaej psychoanalizy, cierpi na kompleks Edypa, co, biorc pod uwag niezupenie uporzdkowane dziecistwo, nie byoby wcale niczym zaskakujcym. Pozostawao jedynie pytanie, pytaem samego siebie, czy waniejsza jest dla mnie rola syna ojca, czy syna matki (nawet jeeli bya to wykluczajca si determinanta, sama moliwo autoanalizy napawaa mnie nadziej), i odpowiedziaem sobie, e w moim zachowaniu od czasu do czasu pojawia si jednak kompleks syna odrzuconego przez matk. Posunem si tak daleko, e zbudowaem sobie teori, ktrej najlepszym dowodem s moje wczesne notatki. Zgodnie z ni kompleks syna odrzuconego przez ojca przyblia do transcendencji, kompleks syna odrzuconego przez matk, a za takiego siebie uwaaem, sprawia, e nasza osobowo jest pena zmysowoci, plastyczna, elastyczna i atwa do

formowania. Elementy pierwszego moemy znale u Kafki, drugiego u Prousta czy Josepha Rtha. Moja teoria nie miaa chyba jednak zbyt mocnych podstaw i dzisiaj nie odwaybym si jej ani opisywa, ani nawet porusza w leniwych rozmowach, toczonych gdzie okoo pnocy, zwaszcza e ju przestaa mnie interesowa, odszedem od niej bardzo daleko, i jeeli jeszcze j pamitam, to tylko jako may, niewany, niepewny krok ku prawdziwemu zrozumieniu, na dugiej, bezkresnej drodze do wiadomego samounicestwienia; pozostaje jednak faktem, e w wyniku tego kompleksu zyskiwaa moja praca, a traciem ja sam, moe nie odmienio si cae moje ycie, ale po moim zachowaniu z atwoci mona si byo domyli, e w gbi duszy odgrywam rol syna odtrconego przez matk, i cho wstyd mi si do tego przyzna, pragn zmaga si z tym cudownym blem, ktrego najwyraniej potrzebuj, by mc pracowa (oczywicie oprcz wolnoci potrzebnej mi ponad wszystko). Tak, wydaje si bowiem, e to bl daje mi twrcz si, bez wzgldu na to, jak musz zapaci cen, i bez wzgldu na fakt, e owa twrcza sia jest form kompensacji, istota jest w formie, w tym, e bl pozwala mi y w stanie podniecenia, a nawet jeli tak nie jest, i tak jest mi to chyba zupenie obojtne: uczucie blu

bezustannie i nierozerwalnie czy si dla mnie z obrazem ycia, z najprawdziwszym - tego jestem pewien - najprawdziwszym obrazem ycia. W ten sposb jednak zyskaem wytumaczenie fenomenu, o ktrym przed chwil mwiem, e zyskawszy cakowit wolno, nie walcz ju o ni z tak si, a wrd duchowych mczarni pracuj w znacznie wikszym tempie: nerwica spowodowana kompleksem (czy te powodujca kompleks) sprawia, e kiedy jej sia sabnie, maleje moja ch do pracy, kiedy za spotyka mnie kolejne traumatyczne przeycie, podnoszce poziom drczcej mnie nerwicy, ch do pracy ponie we mnie z now si. To przecie jasne i proste, pomyli kady, naley si tylko zatroszczy, by zawsze istniay przyczyny podegajce we mnie zapa do pracy - i dlatego formuuj to z tak ostroci, by z miejsca si przekona, jak dalece jest to niemoliwe. Kiedy bowiem zakoczyem autoanaliz i rozprawiem si z moim kompleksem, a nawet nabraem do niego naturalnego obrzydzenia, nie tyle do samego kompleksu, co do samego siebie, w skrytoci, jak aktor hodujcy w sobie infantylny, niedorzeczny kompleks, zdradzajcy, jak bardzo atwo jest mnie zrani i jak bardzo brak mi duchowej dojrzaoci, cho przecie do niczego nie czuj wikszej odrazy ni wanie do infantylizmu. Tak, przynaj-

mniej wyleczyem si z kompleksu, czy raczej uznaem si za wyleczonego, bardziej po to, by odzyska poczucie wasnej wartoci ni zdrowie, i kiedy niedugo potem zwizaem si z kolejn kobiet, postawiem jej by moe okrutny, ale bardzo praktyczny warunek, e pomidzy nami nigdy nie moe pa sowo mio" czy jakikolwiek z jego synonimw, e nasza mio moe trwa tylko dopty, dopki si w sobie nie zakochamy, z wzajemnoci czy bez wzajemnoci, obojtne, a w momencie, kiedy podobne nieszczcie dotknie jedno czy nawet obydwoje, musimy natychmiast pooy kres naszemu zwizkowi; i moja partnerka, ktra, jak to powiedzie, wtedy wanie, podobnie jak ja, leczya si z powanej miosnej katastrofy, bez zastrzee przyja postawiony przeze mnie warunek (przynajmniej pozornie), cho i tak bezkonfliktowo naszego zwizku, co do tego nie mam najmniejszych wtpliwoci, z ca pewnoci w szybkim tempie by go nadszarpna i zniszczya, gdybym w tym samym czasie nie pozna mojej byej czy wwczas jeszcze przyszej ony, co okazao si (przynajmniej dla mnie) rozwizaniem radykalnym. W tamtym czasie, jak zreszt zawsze, mieszkaem w sublokatorskim pokoju, co, nie da si ukry, uchodzio za co niesychanego w drugiej dekadzie tak zwanej

konsolidacji, kiedy prawie wszyscy moi przyjaciele, znajomi, wprawdzie za cen zawau serca, cukrzycy, wrzodw odka, zaama nerwowych, duchowej i materialnej korupcji czy w najlepszym razie za cen rozpadu rodzinnego ycia, zdobywali wreszcie wasny dach nad gow; jeli 0 mnie idzie, wcale nie mylaem o mieszkaniu, a jeli nawet mylaem, to w tym sensie, e o nim nie myl, gdy wwczas musiabym zacz y zupenie inaczej, pod cig presj pienidzy, przede wszystkim zdobywania pienidzy, a to wizaoby si z kompromisami, bdnymi wyborami, ugodami i niewygodami, nawet gdybym prbowa si oszukiwa, e to wszystko jest jedynie przejciowe i skoczy si w chwili, gdy osign cel, nie mona bowiem, nawet przez jaki czas, y inaczej, ni yje si zawsze czy zazwyczaj, by przykre konsekwencje nie odbiy si na naszym normalnym, bardziej czy mniej przez nas samych kierowanym yciu, w ktrym to my jestemy panami i prawodawcami, tak wic nie mogem 1 nie chciaem godzi si na to wszystko, na te wszystkie, zwizane z uzyskaniem na Wgrzech mieszkania, niewygody, ktre zagraayby mojej wolnoci, duchowej niezalenoci od zewntrznych warunkw, zagraayby w sensie totalnym, a zatem ja rwnie totalnie, caym swoim yciem musiaem si przeciwstawi czyhajcemu niebez-

pieczestwu. I waciwie musiaem przyzna racj mojej onie, ktra ze znanym mi ju wyrazem twarzy, jawicym mi si niczym niespodziewany, cudowny wschd soca, wzruszajco zacita i nieustpliwa, wypytawszy mnie o moje wczesne ycie, stwierdzia: a wic w imi wolnoci zamykam si w wizieniu. Tak, bez wtpienia byo w tym troch racji. cile mwic, miaa racj. Tyle e spord dwch wgierskich wizie, wizienia wicego si ze zdobyciem mieszkania i wizienia wicego si z jego nieposiadaniem, to drugie bardziej mi odpowiadao, w nim bowiem - w wgierskim wizieniu bezdomnoci - mogem y, jak chciaem, mogem y dla siebie, w ukryciu, chroniony przed zepsuciem, cho to wizienie, skoro ju obstajemy przy tym okreleniu, bo byo ono raczej puszk po konserwach, nagle, za czarodziejskim dotkniciem mojej ony, otwaro si, a moje sublokatorskie ycie stao si bezbronne, zdemaskowane, przed niczym ju niechronice, takiego ycia nie mogem duej znie, podobnie jak pniej, ani nawet teraz znie go nie potrafi, podobnie jak nieznone wydaje si kade ycie, o ile postrzegamy je poprzez pryzmat poznania, gdy to wanie nieznono ycia prowadzi nas do wiedzy, w ktrej wietle spostrzegamy, e nasze ycie jest nie do zniesienia - i rzeczywicie, jest nie

do zniesienia, skoro mog je nam odebra. Istotnie, tak yem w tym sublokatorskim pokoju, jak gdybym nie y w peni, moje ycie byo zredukowane, tymczasowe, chaotyczne (powanie traktowaem jedynie moj prac), yem z niejasnym i z ca pewnoci niewymagajcym wyjanienia uczuciem, i musz czym wypeni (najlepiej prac) ten nie wiadomo jak dugi czas pomidzy dwoma rzeczywistymi zdarzeniami mojego ycia: moim przyjciem na wiat i odejciem z tego wiata; cho przecie jedynie ten czas jest moim czasem, tylko z tego czasu musz si rozlicza, ale nie wiem dlaczego i przed kim, w szczeglnoci przed samym sob, abym zrozumia to, co musz zrozumie, i zrobi to, co mog zrobi, i dopiero potem rozliczy si przed wszystkimi, czyli przed nikim, albo przed kimkolwiek, kto pniej bdzie si za mnie albo (ewentualnie) z mojego powodu wstydzi, gdy nie mog si rozlicza ani z czasu przed moim przyjciem na wiat, ani z czasu, ktry nastpi potem, gdy go ju opuszcz, nawet jeeli kady z nich moe mie cokolwiek wsplnego z moim jedynym czasem, w co, znaczy w to, e mog mie ze sob co wsplnego, nie bardzo wierz. I kiedy teraz, w wietle ogarniajcej mnie nocy, chodno i rzeczowo, cho nie bez pewnego wzruszenia, z dugim namysem przygldam si mojemu sub-

lokatorskiemu yciu, zaczynam w nim rozpoznawa archetyp, pochodzcy z nie tak dawnego przecie, cho dla mnie odlegego o ca wieczno obozowego ycia, a cile, tego okresu obozowego ycia, kiedy nie byo ono ju prawdziwym obozowym yciem, a zamiast nioscych zniewolenie onierzy pojawili si onierze wyzwoliciele, cho jednak bya to obozowa egzystencja, skoro cigle jeszcze yem w obozie. Zmiana kiedy zamiast nioscych zniewolenie onierzy pojawili si onierze wyzwoliciele - miaa miejsce nastpnego dnia po tym, jak opuciem szpitalny barak, Saal", czyli izb, w ktrej leaem, mwic delikatnie, byem chory, co oczywicie samo przez si nie byo jeszcze wystarczajcym powodem do leenia w szpitalnym baraku, jednak w wyniku pewnych okolicznoci, ktre wobec mojego wiecznego pecha okazay si niemal zaskakujcym szczciem, jednak znalazem si w szpitalu; i kiedy nastpnego dnia rano dowlokem si do tak zwanej azienki, skd natychmiast chciaem pj dalej, do umywalki czy do pisuaru, nagle, nie potrafi znale na to lepszego wyraenia, dosownie bowiem tak si stao, nagle nogi wrosy mi w ziemi na widok niemieckiego onierza stojcego przy umywace i powoli odwracajcego si ku mnie; jednak nim zemdlaem ze strachu, narobiem w majtki, czy

kto wie, co jeszcze zrobiem, przeraony ujrzaem jak przez szaroniebiesk mg pewien ruch, ruch rki onierza, zapraszajcy mnie do umywalki, i szmat, ktr onierz trzyma w doni, ktr przed chwil na mnie skin, i umiech, umiech niemieckiego onierza, wtedy powoli zrozumiaem, e niemiecki onierz szoruje umywalk, a jego umiech wyraa uprzejmo, mwi, e t umywalk szoruje dla mnie, a zatem mwi, e zmieni si porzdek wiata, a raczej, e porzdek wiata nic a nic si nie zmieni albo zmieni si tylko o tyle, mimo wszystko zasadniczo si zmieni, gdy wczoraj to ja byem jecem, a dzisiaj on nim jest, a ja tak tylko mogem zapomnie o nagym przeraeniu, e miejsce strachu zaja we mnie wieczna podejrzliwo i staa si, niech tak to nazw, moim wiatopogldem, ktry w moim pniejszym obozowym yciu, dugi czas bowiem mieszkaem w obozie jako wolny czowiek, okrela charakterystyczny smak i zapach mojego wolnego obozowego ycia, pamitnie sodkie, ostrone doznanie, jakim stao si dla mnie odzyskane ycie, yem przecie, ale yem tak, jak gdyby w kadej chwili mogli wrci Niemcy, a wic nie yem w peni. Tak, musz wierzy, e wtedy prawdopodobnie nie byem tego wiadom, pniej swoje zrobiy okolicznoci: zmuszony byem y, nie majc mieszkania,

ale w sumie tamto przeycie, pamitne przeycie sodkich, ostronych chwil wolnego obozowego ycia przeduyem sobie, yjc jako sublokator, pielgnowaem w sobie to uczucie, nieskaone poznaniem, wolne od ciaru ycia, wiadomo, e wprawdzie yj, ale yj tak, jak gdyby w kadej chwili mogli wrci Niemcy; kiedy w takim sposobie, w takiej metodzie ycia szukaem pewnego symbolicznego znaczenia, okazao si, e wcale nie jest to a tak niemoliwe, nie da si ukry, w symbolicznym rozumieniu tak przecie wanie jest, Niemcy mog wrci w kadej chwili, der Tod ist ein Meister aus Deutschland, sein Auge ist blau, mier, niebieskooki niemiecki mistrz i nauczyciel, moe przyj zawsze i wszdzie ci znajdzie, wyceluje i si nie pomyli, er trifft dich genau. yem wic sobie w moim sublokatorskim pokoju, tak e nie yem w peni, i nie da si ukry, waciwie nie byo to ycie, ale wegetacja, tak, mwic cile, wegetacja, eby przey. Nic te dziwnego, e odcisno to na mnie swoje pitno. Jak rwnie jestem wiadom, e z niej si wanie bior moje oczywiste dziwactwa. Na przykad mj stosunek do utrzymujcej wszystkich przy yciu, motywujcej i doprowadzajcej wszystkich do szalestwa wasnoci, mj waciwie nieistniejcy czy cakowicie negatywny stosunek do wasnoci. Nie

wiem i waciwie nie potrafi okreli, czy ta negacja to moja cecha wrodzona, jaka uomno, czym bowiem wytumaczy wielkie przywizanie do posiadanych przeze mnie drobniejszych ruchomoci (ksiek) czy te mojej najwikszej wasnoci: samego siebie, i to, e moj najcenniejsz wasno - samego siebie - zawsze chroniem przed wszelkimi szkodliwymi wpywami, niezgodnymi z moj woln wol, jak te przed pokusami najrozmaitszych przyziemnych, niegodziwych myli, ktre mgbym te okreli mianem materialnej zagady; broniem i broni nadal, nawet z jeszcze wiksz zaciekoci, nawet jeeli czyni to w imi jakiej innej zagady; nie, nie mam wtpliwoci, e mj negatywny stosunek do wasnoci uksztatowa si w wyniku tego, e jako udao mi si przey, a take specyficznego, aczkolwiek niezupenie bezpodnego, cho oczywicie nieznonego trybu ycia, ktry spowodowa, e sublokatorski pokj wydawa mi si czym najzupeniej normalnym. W tamtym sublokatorskim pokoju, do ktrego wprowadziem si w najczarniejszych latach mojego ycia, gdy wedle nienawistnych praw piekie musielimy wszyscy dononym gosem opiewa je jako wietlane, i w ktrym przywitano mnie niczym wybawc, gdy moja obecno zdawaa si chroni przed zajciem, zarekwirowaniem, odebraniem, dokwa-

ferowaniem, i tak dalej, i tak dalej, jedno jedyne nadajce si do tego celu pomieszczenie tamtego przyjemnego mieszkania, pooonego w bocznej budaskiej uliczce, paciem jedynie symboliczny czynsz, ktry w kolejnych latach rwnie symbolicznie wzrasta, w tamtym sublokatorskim pokoju nie mylaem o wasnoci, ani wwczas, powiadam, kiedy nie mogem o niej myle, ani pniej, kiedy ju mogem, a moe nawet powinienem, ale te o niej nie mylaem, powiadam, tam nie groziy mi niebezpieczestwa idce w parze z wasnoci, pene udrki, beznadziejne kopoty z pkajcymi rurami i pkajcym sufitem, decyzje, ktrych podjcia wymaga posiadanie czego na wasno, czy posiadane dobra s ju wystarczajce, czy moe naleaoby dooy stara i zdoby wiksze, lub choby lepiej zaspokajajce nasze pragnienia dobra, wykorzystujc oczywicie w tym celu te ju posiadane, ale dla nas niewystarczajce, czyli je sprzedajc, nie, nawet nie przeszo mi przez myl, e musz w tej materii co zmieni, obca mi bya chorobliwa dza, ktra cigle kazaaby mi stawa wobec wyimaginowanych wyborw, drczya i mamia bez przerwy, ebym moje miejsce tutaj zamieni na moje miejsce gdzie indziej, ebym moje mieszkanie w bloku, oczywicie nie szczdzc koniecznych zabiegw, pienidzy, za cen zaatwiania

w urzdach i tym podobnych nieprzewidzianych komplikacji, zamieni na bardziej odpowiednie, skoro nawet nie wiem, co jest dla mnie wystarczajco odpowiednie, tak jak wystarczajco nie znam wasnych pragnie, a przecie jeszcze nie wspomniaem o trudnych do rozwikania kopotach z urzdzaniem mieszkania, w ktrych wyniku moje mieszkanie w bloku jeszcze dzisiaj, po tylu latach, nadal nie jest do koca urzdzone, ja po prostu nie wiem, jak powinienem urzdzi swoje mieszkanie, nie mam pojcia, jak ono powinno wyglda, nie mam pojcia, jakie mieszkanie chciabym mie i jakie chciabym mie sprzty. W moim sublokatorskim pokoju wszystkie rzeczy naleay do wacicieli, czekali na mnie z urzdzonym pokojem, ja miaem si tylko do nich wprowadzi, i przez wiele, wiele lat, jakie pord nich spdziem, nie przyszo mi nawet do gowy zmieni miejsce jakiejkolwiek z tych rzeczy, nie mwic ju, eby zamienia je na inne czy zapeni pokj nowymi rzeczami, zwyczajnie dlatego, e zanim zobaczyem jaki przedmiot, zapragnem go i kupiem (nie mwic o ksikach, o moich ksikach, ktre najpierw ustawiaem w szafie, pniej, kiedy si ju zapenia, na stole, a kiedy i tam nie byo ju miejsca, na pododze, a wreszcie gospodarze wstawili do mojego pokoju dodatkowo bibliotek): nie, po-

wiadam, niczego nie pragnem ani nie kupowaem, prawdopodobnie w ogle nie dostrzegaem przedmiotw, nic nie doprowadza mnie do wikszej rozpaczy ni pena przedmiotw wystawa, takie wystawy dosownie psuj mi humor, wprawiaj w zy nastrj, a nawet demoralizuj, a wic, jak ju mwiem, staram si ich nie widzie, co najpewniej dowodzi, e waciwie nie mam podobnych potrzeb, i w tej sferze - w sferze przedmiotw - jak to si mwi, zadowalam si tym, co najpotrzebniejsze, i zapewne wwczas jestem naprawd wdziczny, kiedy wszystko wok mnie jest ju gotowe, a ja musz jedynie zgodzi si na istniejcy stan, rozezna si w nim i do niego przywykn. Czuj, e od urodzenia mam natur gocia hotelowego, ale zmieniy si czasy i mogem tylko zosta mieszkacem obozw i sublokatorskich pokoi - zapisaem w moim notesie, z ktrego teraz, po kilkudziesiciu latach, przepisuj zdania do kolejnego notesu i z zaskoczeniem spostrzegam, e ju wtedy co takiego sobie zanotowaem, czyli ju wtedy widziaem wyranie swoj sytuacj, swoje nieznone pooenie i nieznone ycie. Wtedy, pamitam, wiele cierpiaem z powodu poczucia, ktre waciwie mgbym nazwa krzywd i ktre na wasny uytek okreliem mianem poczucia obcoci". Poczucia tego dowiadczyem ju we wczesnym dziecistwie,

towarzyszyo mi ono waciwie przez cae ycie, ale wtedy nie odstpowao mnie ani na chwil, w dzie nie pozwalajc pracowa, w nocy spa, czuem si do niemoliwoci spity i bezwadnie bezradny. Nie byo ono tworem mojej wyobrani, lecz miao podoe w majcej przyczyny nerwicy i, sdz, brao si z mojej rzeczywistej sytuacji, mojego pooenia jako czowieka. Czasami zaczynao si od zdziwienia, czasami od gwatownego doznania, e moje ycie wisi na wosku, nie o to chodzio, czy bd y, czy umr, mowy nie byo tu o mierci, mowa bya wycznie o yciu, tylko e ycie nagle przybierao we mnie posta i form cakowitej niepewnoci, a waciwie braku formy, nie byem pewien realnoci, tak, cakowicie straciem zaufanie do wasnych zmysw, do nader wtpliwych dowiadcze, jakich za ich porednictwem doznawaem, do realnego istnienia samego siebie i wasnego otoczenia, ktre to istnienie, jak ju powiedziaem, w chwilach takich przey - czy raczej atakw, napadw przey z sob samym i z otoczeniem czya mnie jedynie cieniutka ni, a t nici by mj umys. Ten za nie tylko z atwoci popenia bdy i, mwic ogldnie, jest narzdziem, urzdzeniem, czy jak mam go okreli, niedoskonaym, a w dodatku dziaa powoli, zacinajc si, porusza si niczym we mgle, a czasami wrcz ledwie funkcjonuje.

Poda za moimi czynnociami niczym lecy w ku zakatarzony chory za tym drugim, przy nim si krztajcym, wszystko dostrzega z opnieniem i sabiutkim gosem prbuje pokierowa krokami owego obcego, ale tamten nie sucha albo nawet nie syszy, i wtedy zrezygnowany porzuca dalsze trudy. Tak, to byo wanie poczucie obcoci", stan cakowitego wyobcowania, ktry daleki by od abstrakcji, jaka moe by zaskakujcym tworem naszej wyobrani czy fantazji, a drczy nud codziennoci i rutyny, tak, niczym cakowita bezdomno, niewiedzca niczego o jakimkolwiek opuszczonym, czekajcym na mnie domu, czsto, bdc w takim stanie, zadawaem sobie pytanie, czy takim domem nie byaby dla mnie na przykad mier. Tylko e, odpowiadaem sobie po wielekro, wwczas musiabym wierzy w ycie pozagrobowe, a kopot w tym, e nie potrafi uwierzy nawet w ycie na tej ziemi, zwaszcza kiedy jestem w takim wanie stanie, w ktrym musz zadawa sobie podobne pytania, i kiedy istnienie tamtego wiata wydaje mi si tak samo absurdalne, jak istnienie tego wiata, czyli wcale nie uwaam ani za niemoliwe, ani za moliwe do wyobraenia, e tamten wiat istnieje, ale jeli nawet istnieje, istnieje on nie dla mnie, bo ja jestem tutaj. Tutaj zreszt te yj tylko w pewnym sensie, co przejmuje mnie jakim

trudnym do okrelenia poczuciem winy. Czsto wic w takich chwilach - prbowaem - prbuj otrzewie, ale nie udaje mi si, wyglda bowiem na to, e nawiza kontakt z yciem potrafi jedynie za porednictwem jakiej logicznej gry, choby szachw, czy obliczajc co na kartce papieru, kiedy z abstrakcyjnego wyniku w niezbadany sposb powstaje realna rzeczywisto: podobnie jak, to by wwczas mj ulubiony przykad, ktry zapisaem w swoim notesie, z ktrego teraz przepisuj, jak czowiek czy dwa druty, mocuje rubk, drugi koniec wsuwa do otworu w cianie, przyciska guzik i lampa si zapala; mamy tu do czynienia z uwiadomionym rachunkiem prawdopodobiestwa, napisaem, wynik jest spodziewany, a jednak zaskakujcy i niemal niezrozumiay. Wszystko, wszystko jest tylko wyciganiem wnioskw, warunkiem i prawdopodobiestwem, w niczym nie ma pewnoci, nigdy nic nie jest oczywiste, napisaem. Czym jest moje istnienie, dlaczego jestem, co jest moj istot: na to wszystko, napisaem, zapewne na prno szukam odpowiedzi, czy raczej nie odpowiedzi, lecz wiarygodnych znakw; obce jest mi nawet moje ciao, ktre teraz utrzymuje mnie przy yciu, by kiedy zabi, napisaem. Gdyby w moim yciu zdarzya si jedna jedyna chwila, w ktrej ybym w tym samym rytmie, co moja

oczyszczajca organizm wtroba i nerki, jak wdech i wydech moich puc, jak perystaltyka mojego odka i moich jelit czy praca mojego serca, czy jak procesy zachodzce w moim mzgu pod wpywem wiata zewntrznego, jak powstawanie abstrakcyjnych myli w moim umyle, jak czysta wiadomo mojej wiadomoci czy przymusowa, a jednak pena aski obecno mojej transcendentnej duszy: gdybym przez jedn jedyn chwil widzia, wiedzia, posiada samego siebie, cho oczywicie nie idzie tu ani o posiadanie, ani o posiadajcego, wreszcie doznabym poczucia zgody z samym sob, ktrego nigdy, ale to nigdy nie doznam; gdyby zatem jeden jedyny raz zicia si taka nierealna chwila, moe wtedy uwolnibym si od poczucia obcoci, moe nauczybym si wiedzie, pozna, co to znaczy by". Ale poniewa jest to niemoliwe, gdy nie wiemy i nigdy si nie dowiemy, co jest rdem przyczyny naszego istnienia, nigdy nie poznamy celu naszej tu obecnoci i nie dowiemy si, dlaczego mamy std znikn, skoro si kiedy pojawilimy, napisaem. Nie wiem, napisaem, dlaczego zamiast ycia, ktre by moe gdzie istnieje, musz y tylko jak jego czstk, ktra zostaa mi dana: dlaczego musz y jako ta pe, to ciao, ta wiadomo, ten los, w tym geograficznym pooeniu, w tym jzyku, w tej historii,

w tym sublokatorskim pokoju, napisaem. I teraz, kiedy pisz to, co kiedy ju napisaem, nagle oywa we mnie pewna noc, pewien sen czy, cile, jawa, a moe sen na jawie czy jawa we nie, nie wiem, ale pamitam dokadnie, tak jak gdyby zdarzyo si to wczoraj. Przebudzio mnie wtedy gwatowne, nieznane przedtem poczucie obcoci", a moe wtedy wanie zasnem, nie wiem, i waciwie nie ma to ju znaczenia. Bya wietlista noc, tak jak i ta dzisiaj, aksamitnie czarna i pena blasku, przeniknita nieruchom, milczc, niewzruszon wiadomoci, i nagle zrozumiaem, e to niemoliwe, by ta przejmujca, cierpica wiadomo nagle przestaa istnie i znika z tego wiata. Tak, a poza tym ta wiadomo nie bya przecie moj wiadomoci, bya raczej wiadomoci o mnie, ja za jedynie miaem na jej temat wiedz, ale nie mogem ni dysponowa, jak gdyby bya to wiadomo nienaleca wycznie do mnie, tylko cigle gdzie si pojawiajca i niepozwalajca uwolni si od siebie, niepotrzebnie i na prno zadrczajca mnie na mier. Z drugiej strony czuem wyranie, e owa pena cierpienia wiadomo wcale nie jest wiadomoci nieszczliw, i jeli ja, bdcy jej ucielenieniem, jestem w tej chwili nieszczliwy, wynika to jedynie z mojej wasnej bezradnoci wobec tej bezlitosnej, wiecznej, drczcej, cho

powtarzam, wcale nie nieszczliwej wiadomoci. Przebudziem si czy pogryem we nie, powtarzam, obojtne, gdy nie mogem nie myle o tym wszystkim jak o jakim misterium, zastanawiao mnie, czy owa wiadomo jest czci czego, czym jestem ja sam, ja, ale nie moje ciao ani nie mj umys, cho za jego porednictwem si objawia, nie nalec jednak wycznie do mnie, zastanawiao mnie, czy owa wiadomo jest kwintesencj mojej istoty, czy to ona uksztatowaa mnie, wczeniej powoujc do ycia. Nie mogem si nie zastanawia nad tym, czy owa wiadomo ma do wykonania jakie zadanie, i jeli nawet jest to zadanie jedynie hipotetyczne, nie wolno sprzeciwi si jego nakazowi czy, mwic cile, sprzeciwi si mona, ale jedynie z poczuciem zamania nakazu, a wic z poczuciem winy; zarazem najdziwniejsze wydawao mi si, e nie jest to, e tak si wyra, jedynie nakaz moralny, nie, e jest w nim jaki moment, wymg, wrcz danie odwoujce si do pracy ludzkich rk, e wiat trzeba zbudowa", skopiowa", nauczy si go", by w odpowiednim czasie pokaza, obojtne dlaczego, obojtne komu, komukolwiek, kto kiedy bdzie si za nas czy (ewentualnie) z naszego powodu wstydzi, a zatem zrozumienie wiata jest zadaniem religijnym, niezalenym od niszczycielskich kociow niszczy-

cielskich wyzna, tak e jedynie w zrozumieniu wiata i mojego miejsca w tym wiecie mam szans, co mam znowu powiedzie, eby nie powiedzie tego, co musz powiedzie: dozna zbawienia, tak, czego bowiem mam szuka, skoro ju szukam, jak nie zbawienia. Z drugiej za strony pomylaem, e wszystko s to myli, ktre musz czowieka zastanawia; podobne myli zastanawiaj czowieka jedynie w sytuacji, w jakiej si znajduje, bo sytuacja zmusza go, eby si nad tym zastanawia, a poniewa sytuacja, w jakiej si czowiek znajduje, w pewnym sensie przynajmniej jest sytuacj zastan i z gry okrelon, czowiek moe mie tylko z gry okrelone myli, a w kadym razie moe si zastanawia i rozmyla nad z gry ustalonymi i okrelonymi sprawami. A wic, pomylaem sobie, musz mie takie myli, nad ktrymi nie powinienem si zastanawia, aczkolwiek dzi ju nie pamitam, czy tak byo i czy w ogle mylaem, czego nie powinienem robi, zostaem pisarzem i tumaczem, cho nie powinienem by nim zosta, a zostaem wbrew wszelkim okolicznociom, oszukujc je, naigrawajc si z nich, wiecznie ukrywajc si w labiryncie okolicznoci, uciekajc przed pdzcym potworem z gow byka, ktrego kopyta w biegu mnie tratoway, wbrew tym wszystkim potwornym, siejcym zniszczenie

okolicznociom, nietolerujcym adnej formy ludzkiej myli, chyba e form myli zniewolonej, okolicznociom nagradzajcym jedynie prac niewolnicz, wywyszajcym j i uwicajcym, wrd ktrych y czy w ogle istnie mogem jedynie w tajemnicy, tak, gono przeczc wasnemu istnieniu, milczc, przestraszony ukrywaem w sobie t aksamitn czarn noc i swoje beznadziejne nadzieje, i dopiero wiele, wiele lat pniej po raz pierwszy wyrwao mi si z ust tamtego wieczora, kiedy spogldajc co chwil na przypatrujc mi si kobiet, ktra szukaa we mnie rda, mwiem o panu nauczycielu": e istnieje myl nieskaona adn obc materi, naszym ciaem, naszym duchem ani jakimkolwiek zwierzcym instynktem, e istnieje idea, ktra w umysach nas wszystkich jest takim samym wyobraeniem, tak, idea, do ktrej, ale tego ju nie powiedziaem, tylko pomylaem sobie w duchu, do ktrej ja by moe kiedy si zbli, moe nawet kiedy uda mi si j opisa, myl, ktrej, wydaje mi si, nie musz formuowa, ktra powstanie w mojej wiadomoci niezalenie ode mnie, i nawet jeeli bdzie to myl skierowana przeciw mnie samemu, nawet jeeli mnie zniszczy, bdzie to myl prawdziwa, i chyba po tym j rozpoznam, to bdzie bowiem jej miara... Tak, tak wanie wtedy yem. Dopiero

teraz, kiedy o tym wszystkim opowiadam, wreszcie ju rozumiem i pojmuj to wszystko, co powinienem zrozumie i poj. A na pytanie, czy tamta chwila rnia si czym od innych podobnych czy zupenie niepodobnych chwil, w ktrych rozpoczynaem nowy zwizek, musz odpowiedzie, e rnia si od nich zasadniczo. Podobnie jak ja bardzo rniem si wtedy od tego, kim byem wczeniej. Podsumowujc zatem, cae moje ycie w sublokatorskim pokoju, wszystkie moje wczesne myli, skonnoci, pobudki, fakt, e przeyem i zamieszkaem jako sublokator, musz przyzna, wszystko wskazywao na to, e ju wwczas byem uksztatowanym czowiekiem, dojrzaym do zmian. Z pewnoci nie myl si, sdzc, e wanie wtedy zrozumiaem, e moje sdy o yciu s bdne, niemoliwe i nie maj prawa bytu. Ze nie wolno mi uwaa mojego ycia za cig kolejnych przypadkw, poprzedzonych moimi podobnie przypadkowymi narodzinami, gdy jest to nie tylko niegodziwe, bdne, niemoliwe i niemajce prawa bytu traktowanie ycia: ale jest to przede wszystkim bezpodne, przynajmniej dla mnie, nieznonie i zawstydzajco bezpodne rozumienie istnienia, ktre chc widzie raczej jako cig zdarze pozwalajcych mi zaspokoi wasn dum, przynajmniej wasn dum. Tak wic chwila, w ktrej rozstrzygno

si, e wkrtce pjd do ka z kobiet, czyli z ni, z t, ktra pniej zostaa moj on, a potem moj by on: ta chwila take nie moga by przypadkowa. Bo jest zupenie oczywiste, e to wszystko, o czym tutaj pisz, i wszystko, o czym teraz mwi, wanie wtedy dojrzao we mnie do yciowych zmian, zbiego si wanie w tamtym momencie, cho wtedy z natury rzeczy nie byem tego wiadom, tak, nie pamitaem nawet patrzcej na mnie w wietle nocy jej twarzy, mikko, ale zdecydowanie pojawiajcej si i nikncej, niczym pierwszy plan filmu z lat trzydziestych. Nie przyszo mi nawet do gowy, do czego kusi mnie ta obiecujco janiejca twarz. I musz doda, jak pniej si okazao, e moja przysza (czy bya) ona take bya ju gotowa, ona take ju dojrzaa do yciowych zmian, mogem wic uzna, e nasze spotkanie nie tylko nie byo przypadkowe, ale byo wrcz zapisane przez los. Tak, nie upyno wiele czasu, a ju rozmawialimy o wsplnym yciu: w rzeczywistoci jednak pragnlimy odmieni los, kade swj wasny los, ktry zawsze jest jedyny i do niczyjego niepodobny, zatem niemoliwy do dzielenia z kimkolwiek. Tak wic wszystkie nasze rozmowy byy ucieczk od tego najwaniejszego, sprowadzay si do zastpczych pyta i wykrtnych odpowiedzi, cho nie mam co do tego najmniejszych wtpliwoci,

e nie robilimy tego wiadomie, ani te nie leao w naszych zamiarach wzajemnie si okamywa. Skd bowiem mogem wiedzie, cho dzi mam co do tego cakowit pewno, e wszystko, co robi, wszystko, co si ze mn dzieje, jak yj i jak si to w czasie zmienia, w ogle cae moje ycie - mj Boe! - suy mi do tego, abym si czego dowiedzia - moje maestwo na przykad suyo mi do tego, abym si dowiedzia, e nie potrafi y w maestwie. I cho wrd wielu rzeczy, ktrych si dowiedziaem, ta miaa decydujce, a dla mojego maestwa tragiczne znaczenie, bez niej, bez maeskiej prby, nie dowiedziabym si tego nigdy, co najwyej mgbym wysnu jakie zupenie teoretyczne wnioski. Nie potrafi wic odrzuci adnego z oskare, a jedyne usprawiedliwienie, jakie znajduj, jest jednoczenie oskareniem: nie ulega wtpliwoci, e swoje maestwo zawarem po to, by dokona aktu samozniszczenia, cho kiedy je zawieraem, wydawao mi si, e czyni to w imi szczliwej przyszoci, w imi szczcia, o ktrym z takim przestrachem, cho ciepo i zdecydowanie rozmawiaem z moj on, jak gdybym rozmawia z ni 0 jakim tylko nas dotyczcym, tajemniczym 1 cikim obowizku. Tak, tak wanie byo, a dzi ju cae nasze ycie, wszystkie dwiki, wydarzenia i uczucia jawi mi si jako niewyrana,

zagmatwana cao czy, cho brzmi to dziwnie, raczej to sysz, niczym muzyczny motyw, podczas ktrego dwiki dojrzewaj i zagszczaj si, by wreszcie rozbrzmia ponad nimi gwny, jedyny, zaguszajcy wszystkie pozostae nuty motyw: moje ycie postrzegane jako moliwo twojego zaistnienia albo twoje nieistnienie postrzegane jako konieczne i ostateczne zniszczenie mojego istnienia. Wtedy wieczorem, kiedy mwic o panu nauczycielu" i wycigajc wnioski z przypadku pana nauczyciela" czy, mwic cile, z jego czynu, wyjawiem i wyjaniem mojej onie, ktra wtedy jeszcze nie bya moj on, a dzi ju ni nie jest, moliwoci, jakie otwieraj si przed czowiekiem, czy raczej nie otwieraj si w takich sytuacjach, w sytuacjach, jakie niesie ze sob totalitaryzm. Powiedziaem, e totalitaryzm jest sytuacj bezsensown, i wszystkie sytuacje, jakie powstaj w totalitaryzmie, s bezsensowne, cho powiedziaem, i to jest wanie najbardziej bez sensu, e poprzez istot naszego ycia, poprzez sam fakt utrzymania si przy yciu przyczyniamy si do trwania totalitaryzmu, o tyle oczywicie, o ile staramy si przy yciu utrzyma; a to jedynie sprawa organizacji, jej, e tak powiem, naturalny, prymitywny podstp. Hipotezy totalitaryzmu w naturalny sposb oparte s na Nicoci. Selekcja, zepchnicie na margines i wszystkie po-

chodne pojcia s pojciami pozbawionymi treci, a opisywana przez nie rzeczywisto to jedynie skrajny naturalizm, jak choby zapdzanie ludzi do komr gazowych, powiedziaem. Boj si, e to wszystko wcale nie jest zabawne, i kiedy teraz si zastanawiam, czy kiedy mwiem te sowa, kierowa mn jaki zamiar, wydaje mi si, e nie; przypominam sobie, e powodowa mn jedynie niepokj i przymus mwienia, podobnie jak kilka godzin wczeniej w tym samym towarzystwie wydawao mi si, jakkolwiek brzmi to dziwacznie czy dziwnie, e t idc obok mnie, stukajc wysokimi obcasami kobiet, ktr w wietle nocy widziaem z profilu, cho nie staraem si wcale jej widzie, bo we mnie by jeszcze ten obraz, jak idzie ku mnie przez zielononiebieski dywan, jak gdyby kroczya po morzu, e t idc u mojego boku kobiet interesuje to, co mwi. Kat i ofiara, powiedziaem, w totalitaryzmie, tak jak w tamtej kwestii, w kwestii Nico- ci, suyli tej samej sprawie, cho oczywicie, powiedziaem, suyli niejednakowo. I cho czyn pana nauczyciela" by czynem dokonanym w rzeczywistoci totalitarnej, wymuszonym przez rzeczywisto totalitarn, by czynem wynikajcym z totalitaryzmu, a wic z bezsensu, sam czyn by aktem totalnego zwycistwa odniesionego nad totalnym bezsensem, to wanie tutaj, w wiecie totalnego zniszczenia

i zagady, moga si zici idea pana nauczyciela", a nawet sta si niezniszczalna. Wtedy zapytaa, czy poza tym, co musiaem przej, cierpiaem w przeszoci albo teraz jeszcze cierpi z powodu mojego ydostwa. Odpowiedziaem, e musz si zastanowi. Fakt, e od dawna, od samego pocztku, od chwili, kiedy zaczem myle, czuem, e cignie si za mn jaka tajemnicza haba i e t hab skd przyniosem, skd, gdzie nigdy sam nie byem, i e ta haba to kara za moje grzechy, za grzech, ktry, cho nigdy go nie popeniem, przeladuje mnie przez cae ycie, a to ycie, cho to ja nim yj, ja przez nie cierpi i ja w kocu umr, wcale nie naley do mnie: wszystko to jednak, powiedziaem, niekoniecznie musi mie zwizek z moim ydostwem, by moe ma zwizek jedynie ze mn, z moj istot i moj osob, z moj transcendencj, e tak powiem, z tym, jak ja si zachowuj i jak traktuj ludzi, czy z tym, jak ludzie si zachowuj i jak mnie traktuj, a wic z panujcymi stosunkami spoecznymi i relacj, w jakiej z nimi pozostaj, powiedziaem, powiedziaem te, e wyrok nie zapada od razu, a sam fakt, e zapadnie, staje si powoli wyrokiem, tak jak kto kiedy napisa, powiedziaem. Wspomniaa te o moim tekcie", tym, ktry czytaa i o ktrym powiedziaa, e musimy koniecznie o nim porozmawia. A wic musz mwi o tym

tekcie, musz jako go opisa. Byo to waciwie dusze opowiadanie, takie, ktre niektrzy okrelaj mianem mikropowieci", ukazao si wwczas pord wielu innych opasych tomw opowiada i zbiorw mikropowieci", wrd skandali, drwin i mieszania z botem, czego wcale nie chc tu opisywa, bo jest obrzydliwe i nudne, a opowiadanie stanowio jedynie skromny, e tak powiem, mao istotny przyczynek do wgierskiej rzeczywistoci literackiej, rzeczywistoci penej bota i drwiny, podziaw i przywilejw, sentymentw i resentymentw, poufnie oficjalnych i poufnie komercjalnych listw, podejrzliwych wobec jakoci i z namaszczeniem traktujcych bezczelnych dyletantw niczym geniuszy, rzeczywistoci wstydliwej i zawstydzajcej, wobec ktrej byem zawsze i jestem raz obojtny, raz skonsternowany, ale zawsze jestem tylko postronnym obserwatorem, o ile w ogle jestem, i musz by, och, c ja mam wsplnego z literatur, z tob, zotowosa Magorzato, przecie moje piro to moja opata, grobowiec twoich spopielaych wosw, Sulamit; tak, to opowiadanie czy, niech bdzie, mikropowie bya monologiem mczyzny, modego mczyzny. Ten mczyzna wychowywany przez rodzicw w duchu surowej chrzecijaskiej pobonoci, a nawet w duchu bigoterii, teraz, w dniach Apokalipsy, dowiedzia si, e

jego te naznaczya otwarta piecz: w duchu wprowadzonych w ycie ustaw uznany zostaje za yda. I nim zabior go do getta, do bydlcego wagonu czy kto wie - on najmniej - dokd, nim ska go na mier, pisze swoj histori, histori dziesitkw lat tchrzostwa i wypierania si wasnego ja", jak pisze, czy raczej jak ja pisz w jego imieniu. W tym wszystkim najbardziej godne jest uwagi, e ta nowa ydowska tosamo przynosi mu wyzwolenie od kompleksu ydowskiego pochodzenia, w ogle przynosi mu wyzwolenie. Musi bowiem zrozumie, e wykluczenie z jednej wsplnoty wcale nie oznacza automatycznego przyjcia do drugiej. Co on ma wsplnego, pyta, czyli ja pytam, z ydami? Skoro teraz i on jest ydem, nic, spostrzega, to znaczy, ja ka mu spostrzec. Dopki bowiem korzysta z przywilejw, jakie dawao niebycie ydem, cierpia z powodu ydw, ydowskiego ycia czy, cile, caego tego, zgniego, dawicego, morderczego i prowadzcego do mordw samobjczego systemu. Cierpia z powodu przyjaci, kolegw z pracy, z powodu caego otoczenia, ktre mia za swoj ojczyzn; cierpia z powodu ich nienawici, ograniczenia, fanatyzmu. A najwiksz odraz czu do dyskusji o antysemityzmie, do drczcej daremnoci tych wszystkich dyskusji, gdy antysemityzm nie by w jego odczuciu, to

znaczy w moim odczuciu, pogldem, ale kwesti postawy i charakteru, by etyk rozpaczy, szalestwem tych, ktrzy nienawidz samych siebie, by si gincych", mwi, to znaczy ja mwiem w jego imieniu. Z drugiej za strony wobec ydw odczuwa zawsze jakie skrpowanie, prbowa ich kocha, ale nigdy nie by pewien, czy to mu si udaje. Miewa ydowskich znajomych, a nawet przyjaci, jednych z nich lubi, drugich nie. Ale to zupenie inna sprawa, lubi ich bowiem albo nie lubi z jakich konkretnych powodw. Jak za mona ywi prawdziw mio do tak abstrakcyjnego pojcia, jakim jest na przykad ydostwo? Czy do nieznanego tumu, ktry si kryje pod pojciem ydostwa? I nawet jeli ich pokocha, to jedynie tak, jak czowiek kocha zwierz wyrzucone na ulic, karmi je, ale nie zna jego snw, nie wie, czego si moe po nim spodziewa. A teraz wyzwoli si wreszcie od swojej udrki, od swojej domniemanej odpowiedzialnoci. Teraz ju moe z czystym sumieniem gardzi tymi, ktrymi pogardza, nie musi kocha tych, ktrych nie kocha. Sta si wolny, bo nie ma ju wicej ojczyzny. Musi jedynie postanowi, jako kto umrze. Jako Zyd czy jako chrzecijanin, jako bohater czy jako ofiara, czy moe jako poszkodowany przez t metafizyczn abstrakcj i demiurgiczny chaos? Poniewa jednak pojcia

te nic dla niego nie znaczyy, postanowi, e przynajmniej samego faktu swojej mierci nie zbruka kamstwem. Wydawao mu si, e wszystko rozumie, zyska sobie prawo, by wszystko zrozumie: Nie szukajmy sensu tam, gdzie go nie ma: nasz wiek, ten penicy wieczn sub pluton egzekucyjny, teraz szykuje si do dziesitkowania, a wyrok brzmi, e tym dziesitym bd wanie ja - to wszystko", brzmi jego ostatnie sowa, napisane oczywicie przeze mnie. Oczywicie to nie brzmi tak sucho, ale tu ograniczyem si tylko do istoty rzeczy, nie wspomniawszy o dialogach, zwrotach akcji, otoczeniu, w jakim si rozgrywa, pozostaych bohaterach ani o jego ukochanej, ktra na koniec go porzuca. Po raz ostatni widzimy naszego bohatera, jak siedzi na ziemi i buja si w przd i w ty, wstrzsany atakami miechu. Taki mia zreszt by tytu, miech, ale dyrektor wydawnictwa, o ktrym wszyscy wiedzieli, e w swoim biurze, w wydawnictwie, zawsze ma przy sobie subow bro, cho nie chodzi w mundurze, a subowej broni - pistoletu - nie nosi przy subowym pasie, ale w wypchnitej, tylnej kieszeni spodni, ten dyrektor odrzuci ten tytu jako cyniczny", depczcy wito wspomnie" i tak dalej; a e sam tekst, aczkolwiek ze znieksztaconym tytuem, w ogle mg si ukaza, nie rozumiem do dzi i wcale nie chc

zrozumie, bo czuj obrzydzenie do zagbiania si w nieprzejrzany gszcz niejasnych zamiarw, niemajcych litoci dla nikogo, niszczcych wszystko, a jeli pozwalajcych czemu zaistnie, to tylko po to, eby je zniszczy, i podobnie jak stworzony przeze mnie bohater, zadowalam si tym, e gdy strzelano do kadego dziesitego - a raczej do kadego trzeciego - moje opowiadanie przypadkowo wycigno szczliwy los. Moj on urzeko w tym opowiadaniu, e jak powiedziaa, ten czowiek sam mg zdecydowa, czy jest ydem. Dotychczas, ilekro czytaa o ydach, czytaa jaki tekst o ydach, zawsze czua si tak, jak gdyby kto znowu nurza jej twarz w bocie. Teraz po raz pierwszy czua, powiedziaa moja ona, e moe podnie gow. Czytajc mj tekst, powiedziaa moja ona, czua to, co czu mj bohater", ktry wprawdzie umiera, ale przed mierci doznaje wewntrznego wyzwolenia. I nawet jeli tylko na chwil, ona te doznaa uczucia wyzwolenia, powiedziaa moja ona. To opowiadanie, znacznie bardziej ni jakiekolwiek, ktre czytaa dotychczas, nauczyo j y, powiedziaa moja ona, i tego wieczoru, ju po raz drugi, znw przebiega przez jej twarz szybko zmieniajca si, drca fala, nie umiem tego inaczej nazwa, chromatyka jej umiechu, na ktrego widok mikem jak maso, a kady mg

zrobi ze mn, co tylko chcia. Szybko poznaem zreszt przyczyny takich uczu, dziecistwo i modo mojej ony. A to dziecistwo i modo, mimo e ona urodzia si ju po wojnie, upyno pod znakiem Auschwitz. A raczej pod znakiem ydostwa. Uywajc sw mojej ony, pod znakiem bota. Jej rodzice przeszli Auschwitz, matk stracia wczeniej, jej ojca, wysokiego, ysego mczyzn, ostronego i zgorzkniaego wrd obcych, swobodnego wrd bliskich i przyjaci, zdyem jeszcze pozna. Matka zmara na jak chorob, ktrej nabawia si w Auschwitz, na przemian pucha i chuda, nagle dostawaa kolki albo wysypki, medycyna bya wobec jej choroby bezradna, podobnie jak bezradna bya wobec przyczyn, ktre j wywoay, wobec Auschwitz: chorob matki mojej ony byo Auschwitz, a z tego nie mona si wyleczy, z obozowej choroby nigdy i nikomu nie udao si wydobrze. A w tym, e zostaa lekarzem, mwia moja ona, istotn rol odegraa choroba i wczesna mier matki. Pniej, kiedy o tym rozmawialimy, moja ona zacytowaa mi kilka zda, ktre gdzie przeczytaa, nie pamita ju gdzie, ale zapamitaa je na zawsze. Wprawdzie nie natychmiast, ale jednak do szybko zrozumiaem, e czytaa je w jednej z rozpraw tomu Niewczesne rozwaania, w rozprawie O poytkach i szkodliwoci historii

dla ycia, i utwierdzio mnie to w przekonaniu, e zdania, ktrych potrzebujemy, prdzej czy pniej same nas odnajd - bez takiego przekonania nie mgbym bowiem zrozumie, jak te zdania odnalaza moja ona, ktra nigdy, przynajmniej o ile wiedziaem, nie interesowaa si filozofi, a zwaszcza Nietzschem. Te zdania, ktre kiedy szybko znalazem w starym rozpadajcym si, purpurowym tomie Nietzschego, wyszperanym przed laty w kcie jakiego antykwariatu, i ktre, wprawdzie nie w moim tumaczeniu, lecz w zgrabnym przekadzie doktora Odna Wildera, brzmi nastpujco: Istnieje pewien stopie bezsennoci, przeuwania, zmysu historycznego, przy ktrym ywa istota doznaje szkd i w kocu ginie, czy to bdzie czowiek, czy nard, czy kultura. A potem albo przedtem, ju nie pamitam: ...kto nie umie przy si na progu chwili, puszczajc ca przeszo w niepami, kto nie jest zdolny trwa w miejscu jak bogini zwycistwa, nie doznajc zawrotu gowy ani lku... - dalej moja ona cytowaa ju z pamici: ...ten nigdy nie dowie si, czym jest szczcie, a co gorsza, nie uczyni nigdy nic, co uszczliwia innych*. Mojej onie ju we wczesnym dziecistwie powiedziano
* F. Nietzsche, Niewczesne siewicz, Krakw 1996. rozwaania, prze. M. uka-

0 wszystkim, uwiadomiono jej, e jest ydwk. Miaa w swoim yciu taki okres - kiedy byam piegowat dziewczynk z kucykiem", mwia moja ona - kiedy wyobraaa sobie, e za to wszystko inne dzieci bd j bardzo lubi. Teraz kiedy spisuj jej sowa, widz j, jak mwic to, mieje si. A pniej ydowskie pochodzenie zamienio si w niej w poczucie beznadziejnoci. Kara, zwtpienie, podejrzliwo, ukrywany strach, choroba matki. Mroczna tajemnica przed obcymi, w domu getto ydowskich uczu i ydowskich myli. Po mierci matki wprowadzia si do nich siostra ojca. Ma tak obozow twarz", pomylaam sobie, powiedziaa moja ona. W kadym widziaa tylko byego albo przyszego morderc. Nie wiem, jak mi si udao wyrosn na normaln w miar kobiet". Kiedy kto wspomina o ydowskich sprawach, natychmiast wychodzia z pokoju. Co we mnie kamieniao 1 stawiao opr". Ledwie bywaa w domu. Nauka bya dla niej ucieczk, pniej podobnie akademia medyczna, mio, kilka szybkich, burzliwych zwizkw. Mam dwa straszne przeycia", mwia mi. Miaa wwczas szesnacie czy siedemnacie lat. Pewnego razu z entuzjazmem mwia o rewolucji francuskiej, e ta rewolucja nie bya wiele lepsza od nazizmu. Na to ciotka powiedziaa jej, e jako ydwka nie moe tak mwi

0 francuskiej rewolucji, bo gdyby jej nie byo, ydzi do dzisiaj mieszkaliby w gettach. Kiedy ciotka tak mnie pouczya, opowiadaa moja ona, przez wiele dni, a nawet tygodni nie odzywaa si w domu do nikogo. Czua, jak gdyby nie istniaa, nie miaa prawa mie wasnych myli 1 wasnych odczu, tylko dlatego, e urodzia si jako ydwka i musi mie wycznie ydowskie uczucia i ydowskie myli. Wtedy wymylia sobie tamto zdanie: co dzie kto nurza jej twarz w biocie. Drugie przeycie: siedzi z ksik w rku, w ksice s same okropnoci i straszne fotografie, za kolczastym drutem widzi patrzc niewidzcym wzrokiem twarz w okularach, chopca z t gwiazd na podniesionym ramieniu, nieksztatna czapka zsunita na twarz, z dwch stron uzbrojeni onierze, przyglda si tym fotografiom i przepenia j lodowate, pene nienawici uczucie, e sama zaczyna si ba, i myli to samo, co mj bohater w moim opowiadaniu: Co ja mam z nim wsplnego? Te jestem ydwk", powiedziaa moja ona. Ale dopki nie przeczytaa w moim opowiadaniu wielu takich i tym podobnych zda, mylaa o nich z przestrachem i poczuciem winy. Dlatego czua, powiedziaa moja ona, przeczytawszy moje opowiadanie, e teraz moe podnie gow. I pniej wielokrotnie powtarzaa, e nauczyem j y:

ze mn, powiedziaa moja ona, czua si wolna. Tak, tej mrocznej nocy, ktrej wszystko zrozumiaem, gosy, obrazy i wtki wyoniy si z gstwiny kilku szybkich niczym byskawica lat mojego maestwa, nagle zobaczyem nas stojcych w oknie, oknie naszego mieszkania, bya noc, ju nie zimowa, ale jeszcze nie wiosenna, a ze mierdzcego wok miasta, niczym przesanie z zawiatw, dotar nagle jaki zapach, by moe rosncych w oddali kwiatw, ktre z przyzwyczajenia znowu si budz i z przyzwyczajenia znowu pragn y, z pobliskiej knajpy po przeciwnej stronie ulicy chwiejnym krokiem szo do domu trzech pijanych mczyzn, jasny futrzany konierz koucha jednego z nich lni w naszym oknie, piewali cicho, obejmujc si nawzajem, ulic mkny pierwsze samochody, na moment zapada cisza, i wtedy, niczym w przerwie koncertu, dobiegy nas ich gosy, syszelimy dokadnie, co piewaj: Wanie wracamy z Auschwitz, jest nas wicej, ni byo, noc niosa ich gosy, w pierwszym momencie waciwie nie dosyszaem, ale po chwili zrozumiaem ju sowa, co mi do tego, pomylaem sobie, tak zwany antysemityzm to prywatna sprawa i czasami gdzie tam si odzywa, tyle e dzi, po Auschwitz, mylaem sobie, to tylko anachronizm, pomyka, w ktrej, jak powiedziaby H., nie H. wdz i kanclerz, ale H.,

filozof i oberszef wszystkich wodzw i kanclerzy, nie przejawia si ju duch wiata, po prostu prowincjonalizm, i nic ponad to, genius loci, lokalny idiotyzm, a jeli zechc strzela albo bi, pomylaem sobie, przecie nas ostrzeg, mylaem sobie, bo tak przecie byo zawsze. A kiedy ukradkiem spojrzaem na moj podejrzanie milczc on, w lodowatym wietle ulicy i ciepym blasku naszego pokoju zobaczyem, e po jej twarzy spywaj zy. To si nigdy nie skoczy, powiedziaa moja ona, od tego przeklestwa, powiedziaa, nie ma ucieczki, eby przynajmniej wiedziaa, co czyni j ydwk, skoro nie potrafi by religijna, skoro, by moe z lenistwa albo z tchrzostwa, albo z powodu jakich tam uprzedze, nie zna ydowskiej kultury ydw i wcale si ni nie interesuje, bo zwyczajnie jej to nie ciekawi, powiedziaa, co zatem sprawia, e jest ydwk, skoro nie jest to ani jzyk, ani sposb ycia, nic, nic, co by j odrniao od innych, yjcych wok niej, chyba e, powiedziaa, co, co jest w jej genach, jakie tajemne, pradawne przesanie, ktrego ona nie syszy, a wic nie moe go zna? A ja chodno, twardo i racjonalnie, jak gdybym pchn j sztyletem albo wzi si jak mczyzna, odpowiedziaem jej, e to wszystko na nic, niepotrzebnie szuka faszywych wyjanie i pokrtnych tumacze, ydwk czyni j jedna

jedyna rzecz, tylko i wycznie to, i nic wicej, to, e n i e bya w Auschwitz - powiedziaem, na co ona umilka zmieszana jak dziecko, ale prdko jej twarz staa si z powrotem taka jak przedtem, staa si jej twarz, twarz mojej ony, tej, ktr znaem, ale staa si te twarz kogo innego, kogo dopiero teraz, wstrznity, odkryem w dobrze znanej twarzy mojej ony, a nasze ju coraz mniej gorce noce znowu nabray aru. Ju wtedy bowiem pojawiy si w naszym maestwie pierwsze sprzecznoci, a waciwie moje maestwo stawao si tym, czym byo naprawd: sprzecznoci. Kiedy przypominam sobie tamte lata, przychodz mi na myl niektre moje odruchy, ktre wwczas powodoway, e yem w cigym wewntrznym ruchu i napiciu, tak jak by moe, przynajmniej tak to sobie wyobraam, instynkt kieruje bobrami, podobnymi do szczurw zwierztkami, kiedy buduj swoje skomplikowane eremia, tamy, nory i jamy. W tamtych latach obok niezliczonych przekadw, ktrymi zarabiaem na chleb, planowaem napisanie obszerniejszego tekstu, powieci, ktrej przedmiotem, nie chc teraz mwi o szczegach, miaa by droga ludzkiej duszy zmierzajcej od ciemnoci do wiata, walka o rado, walka jako zadanie, szczcie postrzegane jako obowizek. Bardzo czsto, nie, to nic nie mwi, wtedy prawie

cay czas rozmawiaem z moj on o moich planach, rozmowy te, a zwaszcza ten plan, sprawiay jej prawdziw rado, w nim bowiem, i to wcale nie bez przyczyny, widziaa pomnik wystawiony naszemu maestwu, opowiadaem wic bez koca, rysowaem pocztkowo istniejc tylko w zarysach, potem z dnia na dzie coraz bardziej rozwijajc si akcj, mnoce si, coraz gstsze konary wtkw, pomysy, ktre ona z wyrazem twarzy, jaki tak bardzo lubiem, niemiao opatrywaa komentarzami, a ja w nadziei, e znw zobacz ten jej grymas, niektre z nich przyjmowaem, dodawaem jej odwagi i chwaliem, sowem, razem pracowalimy nad planem, tulilimy go i piecilimy, jak gdyby by naszym dzieckiem. Z perspektywy czasu wszystko to oczywicie byo bdem, bdem byo wpuci moj on na ten najbardziej czuy, najbardziej sekretny i najbardziej czuy obszar, sowem, na teren mojej pracy, obszar, ktrego przecie musz strzec i chroni go, tak jak czyni do dzisiaj i jak czyniem wczeniej, otaczajc niczym kolczastym drutem przed natrtami, tak jak si broniem, by ktokolwiek i jakkolwiek na wtargn; podobnie jak nie ulega najmniejszej wtpliwoci, e w tamtym intensywnym, przenikajcym i obejmujcym cae moje ycie, raz silnym, a kiedy indziej delikatnym i subtelnym zainteresowaniu

wietrzyem jakie niebezpieczestwo, z drugiej za strony, tak naprawd, nie chciaem tego zainteresowania utraci, podobnie jak po dugich zimowych nocach nie chcemy utraci nagle wschodzcego nad nami jasnego, ciepego soca. Kiedy jednak zabraem si do realizacji mojego planu, do pisania powieci, okazao si, e mj zamys jest niemoliwy do urzeczywistnienia, okazao si, e spod mojego pira, niczym z ogniska infekcji, spywa co w materi mojego planu, we wszystkie jej tkanki, i cay mj plan, wszystkie jego tkanki, e tak powiem, chorobowo odmienia; okazao si, e o szczciu pisa nie mona, a przynajmniej ja nie potrafi pisa o szczciu, co w tym przypadku jest jednoznaczne z tym, e o szczciu pisa nie mona, szczcie jest by moe zbyt proste, by dao si 0 nim pisa, napisaem, tak jak teraz czytam 1 przepisuj z jednej ze sporzdzonych wtedy notatek, jest przeywane w milczeniu, napisaem. Okazao si, e pisa o yciu znaczy tyle, co rozmyla o yciu, a rozmyla o yciu to w nie wtpi, a ten tylko podaje w wtpliwo wasny yciodajny umys, kogo umys ten dawi albo kto porusza si w nim nienaturalnie. Okazao si, e nie pisz po to, by odnale w tym rado, wrcz przeciwnie, piszc, szukam blu, coraz silniejszego, coraz bardziej nieznonego blu, tak, zapewne

dlatego, e bl jest prawd, a na to, co jest prawd, istnieje bardzo prosta odpowied: prawda nas zjada, napisaem. Oczywicie tego wszystkiego nie mwiem mojej onie. Ale nie chciaem te jej okamywa. Podczas naszych wsplnych chwil i rozmw cigle wic napotykalimy trudnoci, zwaszcza kiedy chodzio o moj prac i oczekiwane efekty mojej pracy, pisanie jako literatura, bardzo mi dalekie, obojtne, i nieciekawe zagadnienie, sprowadzajce si do tego, czy tekst si podoba, czy si nie podoba, zagadnienie sensu mojej pracy, ktre to zagadnienie w gruncie rzeczy sprowadza si do habicego, plugawego, szyderczego i poniajcego zagadnienia sukcesu albo poraki. Jak mogem wytumaczy mojej onie, e moje piro jest moj opat? Dlatego pisz, e musz pisa, dlatego pisz, e co dzie mnie poganiaj, bym gbiej ry opat i mocniejszym, sodszym gosem wypiewywa nuty wasnej mierci? Jak mam wic podsumowa t jedn jedyn rzecz, jaka mi pozostaa na tej ziemi, pielgnujc w sobie jednoczenie zudne myli o efekcie, o literaturze, a zwaszcza o sukcesie-, jak moe ktokolwiek, nawet moja ona, da ode mnie, bym czyni spektakularny uytek z mojego samounicestwienia, bym za jego pomoc, niczym zodziej podrobionym kluczem, wdar si w przyszo literatury czy jakkolwiek inn

przyszo, z ktrej mnie ju w chwili moich narodzin wykluczono i z ktrej ja rwnie sam si wykluczyem, i wykonywa zadania tymi samymi narzdziami, ktrymi musz kopa wasny grb w chmurach, w wietrze, w nicoci? Pytanie tylko, czy ja sam miaem do koca wiadomo wasnego pooenia, tak jak to w tej chwili opisuj. Chyba jednak nie, ale z pewnoci si staraem i, e tak powiem, byem peen dobrej woli. Co za wtedy mylaem, z jakimi zmagaem si uczuciami, najlepiej pokazuje fragment kartki, na ktrej znalazem zapiski dotyczce mojego maestwa. Z ca pewnoci zamierzaem pooy t kartk obok filianki z herbat mojej ony, jak czsto robiem, kiedy pracujc dugo w nocy, nie wstawaem rano na niadanie. Na kartce zapisaem: ...abymy mogli si kocha, jednoczenie pozostajc wolnymi; cho dobrze wiem, e adne z nas nie moe si wyzwoli ze swojego losu, losu mczyzny i losu kobiety, i e bdziemy mieli swj udzia w mce, na ktr skazaa nas tajemna i chyba niezbyt rozumna natura: i znw wycign do ciebie do i bd pragn, tylko i wycznie tego bd pragn, by naleaa do mnie; a kiedy i ty wycigniesz do, i wreszcie bdziesz moja, zaczn odsuwa si od ciebie, by zachowa to, co postrzegam jako wolno..." Tyle fragment, a poniewa znalazem go

na wistku wrd innych papierw z moimi tekstami, domylam si, e nie pooyem go obok herbaty mojej ony, ale jako wsunem pomidzy moje pozostae karteluszki; z ca pewnoci jednak w sekrecie mylaem, i yem w zgodzie z tymi mylami, a nawet yem myl, e zawsze wiodem jakie tajemne ycie i wanie ono byo prawdziwe. Tak, wtedy zaczem budowa wok siebie system bobrzych kryjwek i warowni, chowa si przed wzrokiem mojej ony, chroni si przed ni, czasami nawet, tego jestem pewien, moja ona zachowywaa si tak, jak gdyby z powodu barier, ktre wok siebie wznosiem, czua do mnie uraz, to za budzio we mnie al i nieustajcy bl, ktry powodowa, e przelotny zy nastrj ony wydawa mi si czym o wiele powaniejszym, ni by w rzeczywistoci, a przecie nie wymagao ode mnie wielkiego wysiku, by j udobrucha, wystarczyo jedno waciwe, starannie, dobrze dobrane sowo, a moe nawet tylko jeden gest, ja tymczasem upieraem si przy swoim blu, pewnie dlatego, e odnajdowaem w nim swoje odtrcenie, a nieznone uczucie bycia odtrconym musiaem sobie czym w samotnoci kompensowa, to za wyzwalao we mnie twrcze siy, rozwijao moj nerwic, wymuszao kolejne obronne zachowania, wyzwalao zrozumia, odsuwajc w niebyt wszystko

inne ch do pracy, pokor dla pracy, sza pracy, sowem, ruszaa diabelska machina, mordercza karuzela, ktra najpierw pograa mnie w blu, by potem wynie na wyyny, po to jednak tylko, by jeszcze mocniej pogry... i z ca wic pewnoci, z ca pewnoci to take si przyczynio do tego, e nasze noce znw nabray aru, i takiej mrocznej, janiejcej nocy, ktrej ciemny, aksamitny blask tak bardzo rni si od czarnych wiate moich obecnych, ciemnych i gincych w mrokach nocy, takiej iskrzcej w ciemnociach nocy moja ona powiedziaa, e na wszystkie nasze pytania i nasze odpowiedzi, na te dotykajce caego naszego ycia pytania i odpowiedzi moemy odpowiedzie jedynie caym naszym yciem, cile, naszym penym yciem, a kade inne pytanie i kada inna odpowied bdzie niewystarczajcym pytaniem i niewystarczajc odpowiedzi, a tak peni ona potrafi sobie wyobrazi tylko w jeden jedyny sposb, bo, przynajmniej dla niej, adna inna penia nie jest w stanie zastpi tej jednej jedynej, cakowitej, rzeczywistej peni, i e, powiedziaa moja ona, chce mie ze mn dziecko. Tak, i Nie!" - odpowiedziaem bez namysu, gwatownie, szybko i jakby instynktownie, jest bowiem najzupeniej oczywiste, e nasz instynkt potrafi dziaa wbrew samemu sobie, e si tak

wyra, nasz antyinstynkt funkcjonuje zamiast instynktu, czy nawet - dowcipkowaem sobie na jego prawach; i jak gdyby to Nie!" nie byo wystarczajco stanowczym Nie!", jak gdyby bya pewna mojej niekonsekwencji, moja ona po prostu si zamiaa. Ze mnie rozumie, powiedziaa pniej, wie, jak bardzo gboko siedzi we mnie to Nie!", i jak wiele bdzie mnie kosztowao wysiku, by zamienio si w tak. A ja odpowiedziaem jej wtedy, e wydaje mi si, e j rozumiem, wiem, co teraz myli, ale Nie!" znaczy Nie!", i nie jest to takie sobie ydowskie nie, jak jej si pewnie wydaje, nie, tego jestem cakowicie pewien, tak bardzo pewien, jak jestem niepewny tego, jakie to jest Nie!", ale Nie!" powiedziaem, a jeli idzie o ydowskie nie, te znalazbym wiele powodw, powiedziaem, wystarczy przecie wyobrazi sobie tak oto rozpaczliw i wstydliw rozmow, powiedziaem, powiedzmy, powiedziaem, wyobramy sobie rozpacz dziecka, naszego dziecka - twoj rozpacz powiedziaem, dziecko co tam usyszao i wrzeszczy, dajmy na to, powiedziaem: Nie chc by ydem!", przecie co takiego bardzo atwo mona sobie wyobrazi, jak rwnie atwo mona

sobie wyobrazi powody, powiedziaem, dla ktrych nasze dziecko nie zechce by ydem, i odpowied byaby dla mnie nadzwyczaj kopotliwa, tak, bo dlaczego ktokolwiek miaby zmusza yw istot, eby bya ydem, w tym wzgldzie, powiedziaem, zawsze bym si z nim - z tob - zgodzi, bo nie mgbym da mu - tobie - niczego, ani wytumaczenia, ani wiary, ani broni, gdy moje ydostwo nic dla mnie nie znaczy, mwic cile, jako ydostwo nie znaczy dla mnie nic, jako dowiadczenie jest wszystkim, jako ydostwo jest tylko: siedzc przed lustrem ys kobiet w czerwonym szlafroku, jako dowiadczenie: moim yciem, czyli przetrwaniem, form bytu duchowego, jakim yj i jaki podtrzymuj niczym duchow form istnienia, poprzez ktr nadal trwam, i mnie to wystarcza, ja si tym cakowicie zadowalam, pytanie jednak, czy ono - ty - bycie si tym zadowolili. A jednak, powiedziaem, to, co mwi, to nie jest ydowskie nie, wbrew wszystkiemu nie jest, nie istnieje bowiem nic obrzydliwszego i nic bardziej haniebnego i destrukcyjnego, a nawet autodestrukcyjnego ni takie, e tak powiem, racjonalne nie, takie sobie ydowskie nie, nie ma nic mniej wartego, nic bardziej tchrzliwego, powiedziaem, dosy mam ju tego, by mordercy i wrogowie ycia rzdzili tym wiatem, w dodatku zwc si jego wybaw-

cami, a zbyt czsto tak si zdarza, eby budzio to we mnie choby sprzeciw, nie ma nic straszniejszego i bardziej haniebnego ni w imi wrogw ycia zaprzecza yciu, bo przecie nawet w Auschwitz rodziy si dzieci, powiedziaem, i mojej onie, zrozumiae, podobaa si ta argumentacja, cho nie wydaje mi si, by j rozumiaa, skoro prawdopodobnie nawet ja sam siebie nie rozumiaem. Tak, to musiao zdarzy si niedugo potem, wsiadem do tramwaju, jechaem gdzie, kto wie, dokd, pewnie zaatwia jakie swoje sprawy, jak gdybym mia jeszcze jakie sprawy, bowiem moje sprawy na tej ziemi ju si wyczerpay, i obserwowaem przez okno, jak tramwaj mknie ze lizgiem i nagle zatrzymuje si na przystankach. Z haasem i piskiem pdzilimy pomidzy okropnymi domami, wrd pojawiajcych si gdzieniegdzie marnych rolin, i nagle, niczym rabusie, wskoczya do tramwaju rodzina. Zapomniaem doda, e bya niedziela, niepostrzeenie zmierzchajce niedzielne popoudnie, wczesna wiosna. Byo ich picioro, rodzice i trzy dziewczynki, najmniejsza dopiero co wysza z pieluch, blondyneczka, w zachwycajcych rach i bkitach, linia si i dara co si, moe byo jej gorco, pomylaem. Subtelna, ciemnowosa, zmczona matka wzia j na kolana i ruchem operowej tancerki smuk szyj

pochylia nad dzieckiem. rednia z sistr staa z nadsan buk obok matki zajmujcej si malutk, najstarsza, siedmio-, omioletnia, pooya rk na ramieniu siostry w gecie wybaczenia i solidarnoci odtrcanych, ale tamta zrzucia jej do. Chciaa zawaszczy matk, ale wiedziaa, e jest przegrana, nie ma si czym broni, bo dziki wrzask teraz by przywilejem tej najmodszej, a ona, starsza, tego sonecznego niedzielnego popoudnia ponownie musiaa przey gorycz braku zainteresowania, opuszczenia i zazdroci. Czy kiedy bdzie otwart, potrafic wybacza osob, mylaem, czy te skryt neurotyczk, ktr ojciec i matka skazali na aosn egzystencj, a ona bdzie musiaa si z ni pogodzi i pniej wie j bdzie wstydliwie, a jeli nie wstydliwie, to jeszcze gorzej dla niej, dla niej i dla tych wszystkich, ktrzy j do tego z koniecznoci przymusili, pomylaem. Jej ojciec: prosty robotnik, ciemnooki mczyzna w okularach, w letnich pciennych spodniach, sandaach na bosych stopach, z jabkiem Adama wielkim niczym guz, wycign t, chud rk i maa uspokoia si wreszcie na jego kocistych kolanach; na wszystkich piciu twarzach dostrzegem nagle, niczym transcendentalne przesanie, jakie niesamowite podobiestwo. Byli brzydcy, zmczeni, wyndzniali i uwiceni, zmagaem si ze sprzecznymi

uczuciami, odraz, alem, zaciekawieniem, strasznymi wspomnieniami i smutkiem i widziaem na ich czoach, na cianach tramwaju wypisane ognistymi literami: Nie!" - nigdy nie zechc by ojcem, losem i bogiem innego czowieka, Nie!" - nigdy nie spotka adnego dziecka to, co mnie spotkao, dziecistwo, Nie!" - krzyczao i wyo we mnie co, to niemoliwe, eby jemu - tobie - mnie si to przytrafio, dziecistwo, tak, i wtedy zaczem opowiada mojej onie, a moe waciwie sobie samemu, nie wiem, o wasnym dziecistwie, opowiadaem jej, pyn ze mnie chorobliwie potok sw, opowiadaem bez oporw, caymi dniami i tygodniami, i waciwie opowiadam do dzi, cho ju od dawna nie mojej onie. Ale wtedy nie tylko zaczem opowiada, zaczem wasa si po miecie, to samo miasto, w ktrym poruszaem si z pewnym poczuciem bezpieczestwa i z przyzwyczajenia, powoli znowu stawao si dla mnie puapk, co jaki czas pokazywao inne swoje oblicze, nie wiedziaem, kiedy znajd si nagle w miejscu przepenionym udrk i wstydem, na gos jakiego wezwania odpowiem, kiedy znajd si w maej uliczce, drzemicej niczym znakomity chory pord niepozornych, kalekich, pogronych we nie rozpadu paacw, skradaem

si pord cieni bajecznych kamieniczek z wieyczkami, kurkami na dachach, szpicami, misternymi detalami i lepymi oknami, wzdu czarnych parkanw podupadych ogrodw, gdzie wszystko byo ju zniszczone, yse, przeroczyste, marne i oczywiste, niczym opuszczone przez archeologw wykopalisko. A kiedy indziej pograem si w tym, mgbym rzec, odbycie miasta, gdzie zreszt pniej zamieszkaem, fatalnym zbiegiem okolicznoci czy z powodu wasnego nieudacznictwa, jeli tak brzmi lepiej, ale moe niech bdzie, fatalnym zbiegiem okolicznoci, skoro i tak wszystko jedno, we wasnej nieudolnoci, kiedy si dobrze przyjrzymy, moemy przecie rozpozna wasny los, tak, wtedy chyba wierzyem, a waciwie siebie oszukiwaem, e znalazem si tu niewiadomie, e przez jaki przypadek wyldowaem z powrotem na samym dnie dzielnicy zwanej Jzsefvros, tam gdzie styka si ona z najgorszym dnem dzielnicy zwanej Ferencvros, a wic mniej wicej tu, gdzie do dzisiaj mieszkam, cho wtedy moje betonowe mieszkanie w betonowym domu byo jedynie ohydnym projektem na ohydnej desce. Pamitam, e byo letnie popoudnie, ulica spywaa smrodem zgnilizny, wzdu chodnikw zataczay si pijane, brudne domy, mrugajce maymi okienkami, zachodzce soce niczym ty, lepki, fermentujcy moszcz

kapao ze cian, a bramy rozwieray si jak czarne strupy ran, poczuem zawrt gowy i chwyciem za klamk albo za co innego, i nagle poczuem dotknicie - o, nie przemijania, wrcz przeciwnie, misterium przetrwania-, tak, tylko morderca moe czu co podobnego, pomylaem, a potem opowiedziaem mojej onie, dlaczego jednak tak pomylaem, cho to nielogiczne, wydaje mi si, ale zrozumiae, pomylaem tak z powodu umarych, pomylaem, opowiadaem mojej onie, z powodu moich zmarych, mojego umarego dziecistwa i absurdalnego wobec zmarych i mojego umarego dziecistwa faktu, e przeyem, tak, morderca tak si musi czu, kiedy, pomylaem, a potem opowiedziaem mojej onie, ju dawno zapomnia o swoim czynie, przecie to moliwe i nawet czsto si zdarza, a po dziesitkach lat, na przykad przez zapomnienie albo mimowolnie powtarzajc dawne przyzwyczajenia, naraz znajduje si na miejscu popenionego czynu i wszystko zastaje nietknite, zwoki, z ktrych zosta ju tylko szkielet, zniszczone niczym teatralna dekoracja sprzty, no i samego siebie, i co z tego, e kady wie, e nic i nikt nie jest ju taki sam, z drugiej strony wiadomo, e to tylko chwila, a dla nastpnego pokolenia wszystko bdzie znowu, a nawet jeszcze bardziej, takie samo. I teraz ju wiedzia to, co winien by

wiedzie, e to wcale nie przypadek go tutaj sprowadzi, i moe nawet nigdy si std nie oddala, bo to jest miejsce jego pokuty. I nie pytaj, powiedziaem mojej onie, dlaczego, bo grzech i pokuta to takie pojcia, pomidzy ktrymi tylko ludzkie istnienie tworzy ywy zwizek, o ile tworzy oczywicie, ale jeli tworzy, by popeni grzech, wystarczy po prostu istnie, el delito mayor del hombre es haber nacido, jak czytamy, powiedziaem mojej onie. Opowiedziaem jej take sen, od dawna powracajcy stale sen, ktry wtedy od pewnego czasu ju mi si nie ni, a w tamtych dniach nieoczekiwanie powrci. Wszystko dzieje si zawsze tam, tak, zawsze tam, w tamtym miejscu, w tamtej naronej kamienicy. Nie widz otoczenia, a mam cakowit pewno. Moe podpowiadaj mi to grube, upiornie szare ciany starego domu. 1 trafika, do ktrej prowadz nierwne, strome schodki. Tam na grze jest jak w szczurzej norze: sprchniay mrok i smrd. Dzi budka stoi ju dalej, obok rogu kamienicy. Nie mam adnego powodu, eby wej do rodka. Wchodz. Ale to nie jest budka, pomieszczenie jest wiksze, janiejsze, suche i ciepe, jak strych. Siedz tam, na starej kanapie, stojcej na cementowej pododze, naprzeciw dachowego okna? czy moe innego, niewyranego rda wiata, iskrzcego smugami na gstych drobinach kurzu.

Wszystko wskazuje na to, e dopiero przed chwil usiedli, cho wczeniej, przez dziesitki lat czekali w pozycji lecej na moj wizyt, wizyt niedbajcego o nich wnuka, zabjcy wszelkiej nadziei. Dwoje staruszkw w blasku kurzu, jeden wielki wyrzut. Tak sabi, e ledwie si poruszaj. Daj im przyniesion szynk. Ciesz si, ale nadal s zagniewani. Mwi co, ale nie rozumiem co. Mj dziadek ukrywa w doniach szar, poronit zarostem twarz i pochyla si nad szynk, ktr przed chwil wyj z papieru. Na twarzy babci widz starcze plamy. Narzeka na bl gowy i szum w uszach. I e musiaa tak dugo, zbyt dugo na mnie czeka. Widz, jak niewiele im daem, przynoszc t szynk. S potwornie godni i osamotnieni. Robi kilka gestw, niczym tumaczcy si przed nauczycielem ucze. Ciko mi na sercu, jak gdyby przytaczay je kamienne schody. A potem wszystko niknie, ulatuje, rozpywa si, niczym wstydliwa tajemnica. Dlaczego musimy y, wiecznie odwracajc ze wstydu twarz? Wtedy te powsta rosncy do dzi zbir cytatw, ktry ley teraz na moim biurku na stosie spitych spinaczem notatek. Przyjaciele, modo bya dla nas cik prb: cierpielimy z jej powodu, jak w cikiej chorobie, czytam na jednej z kartek. Rodziny, nienawidz was!, czytam na drugiej. Bylimy skazani na dziecistwo niczym na mier,

czytam. Czsto rozmylaem o moim dziecistwie, czytam, pojcie wadzy zawsze byo dla mnie jednoznaczne z pojciem terroru, i widz nawizujcy do tych sw (sw Thomasa Bernharda) wasny komentarz: a terror zawsze oznacza wadz ojcowsk". Dalej czytam ju tylko wasne zapiski: Obowizek wychowania, ktrego w aden sposb nie potrafi pogodzi z...", Niczym zmora kierowa snami innej osoby, odgrywa w czyim yciu rol, rol ojca, a wic rol losu, to jedna z potwornoci, w ktrej najgorsze jest...", e (w dziecistwie, a wic od tego czasu) wszystko, co byo mn, zawsze byo przewinieniem, a cnot stanowio, kiedy zaprzeczaem samemu sobie i swoim zachowaniem siebie mordowaem..." Babcia zawsze miaa niewiey oddech. Rzeczywicie: jej oddech czu byo naftalin. Oddech mieszkania w Jzsefvros. Anachroniczny oddech monarchii. Mieszkanie byo ciemne, tak jak caa epoka, ktrej chorym i ciemnym dziedzictwem byy lata trzydzieste. Ciemne meble, dom z galeryjk, ycie jednych toczce si na oczach drugich, mleczna kawa do kolacji, pokruszona maca w kubku, zakaz zapaania wiata, dziadek czytajcy po ciemku gazet, alkowa z ciemnymi, zatchymi, morderczymi mylami we wszystkich tajemniczych ktach. Nocne polowania na pluskwy...", Powoli

osaczybym ci tymi historiami, ktre, cho z nimi nie masz nic wsplnego, stanyby przed tob niczym barykada...", Jak ndz byo moje dziecistwo i jak niecierpliwie staraem si dorasta, przekonany o potajemnym przymierzu dorosych, ktrzy z poczuciem penego bezpieczestwa yj w wiecie naznaczonym sadyzmem", i tak dalej. Poranki, opowiadaem mojej onie. Deszczowe poranki, deszczowe poniedziakowe poranki, kiedy ojciec zawozi mnie na cay tydzie do internatu. Kady poniedziakowy poranek yje w mojej pamici jako deszczowy, co oczywicie jest niemoliwe, ale charakterystyczne, powiedziaem mojej onie. Pamitam, jak takiego deszczowego poniedziakowego ranka nagle wszystko rzuciem, wyszedem z pracy i ruszyem w drog do willowej dzielnicy, czy raczej do dzielnicy, ktra kiedy bya willow dzielnic, czy tak j pamitaem, jako bajkow dzielnic pen domw z wieyczkami, kurkami na dachach, szpicami, iglicami i misternymi detalami, gdzie wrd takich domw z wieyczkami, kurkami na dachach, szpicami, iglicami i misternymi detalami sta internat. Zamknem parasol, radosny symbol naszej ziemskiej groteski, lekko szpakowaty, porzdnie ubrany facet kroczy ulic ku walcemu si gmachowi moich niezrozumiaych udrk i jeszcze bardziej niezrozumiaych radoci, w ka-

peluszu w kratk, z ociekajcym wod parasolem w rku, opowiadaem wieczorem onie. Czy wic zwyciyem? czy poniosem klsk? Jak zareagowabym na tego faceta, artowaem wieczorem z on, czybym go w ogle zauway, a jeli nawet, pewnie pomylabym, e to kurator, sojusznik dyrekcji i wadzy, opowiadaem onie wieczorem. Albo dokuczliwy nauczyciel gry na skrzypcach. Z pewnoci od razu spostrzegbym, e jest jaki nieporadny, mieszny, natychmiast zwrcibym uwag na to, jak rozmawia z dziemi, powoli, uywajc wyszukanych zwrotw, niczym zboczeniec morderca, opowiadaem mojej onie. Nic, nic a nic nie zgadza si w nim z moimi wyobraeniami o dorosoci, obcy, nieudacznik, co najwyej mog mu zazdroci, e jest niezaleny, nie podejrzewajc nawet, jak bardzo jest to niezaleno dorosych, czyli jedynie jej pozory, powiedziaem mojej onie. Te odwiedziny opisaem nawet w moim notesie, i tych kilka zda przepisuj teraz do kolejnego zeszytu. Byem pod internatem", zapisaem, Ley w gruzach, jak wszystko wokoo, domy, ludzkie ycia, cay wiat", napisaem. Na cianie tablica pamitkowa, to mnie zaskoczyo. Napis gosi: Tu mieszka i pracowa, i tak dalej. Dyrektor. Dyrek. Durek (jak go wszyscy nazywalimy). Kt by pomyla, e by uczonym? Tak, w naszym wieku powszech-

na fuszerka nosi imi nauki... Ogrd w nieadzie, zaronity. Internat przebudowany na dom mieszkalny. Paradne schody z szerok kamienn porcz, po ktrej tak dobrze mona si byo lizga, na ktrych wydarzao si tyle tajemniczych spraw, zwaszcza wieczorem, kiedy popychajc kolegw, szedem ka si na grze, senno opadajca na oczy, niczym nieg, ju zaguszyem, stumiem, uciszyem w sobie wszystkie gosy, emocje i pragnienia (kiedy wieczorem dostaem wysokiej gorczki i Szilvsi, starszy o dziesi at chopak ze wsi, zanis mnie na gr i zapyta, w ktrej sypialni pisz, a ja nie potrafiem odpowiedzie, bo w wieku piciu lat nie znaem jeszcze sowa sypialnia i nie wiedziaem, co znaczy): te schody, pozostamy przy tym, przywodziy na myl brudne... Sypialnie podzielono na pokoje, lokator obok lokatora. Mieszkanie dyrekcji. Mieszkanie Dyra. Ogromne, nieme mieszkanie, zmuszajce, by w milczeniu stpa na palcach. Przy drzwiach zamiast byszczcej mosinej gaki szara aluminiowa klamka, niczym kopniak zwycizcy... Klasy na ppitrze. Gorsi juniorzy i traktowani z zazdroci seniorzy siedzieli tu niegdy nad ksikami podczas popoudniowego silentium. I pilnujcy ich dyurny nauczyciel. Ezoteryczny problem wzbudzajcego szacunek rwnania z algebry. Teraz te klasy s domem dla wielu

rodzin. Ruchliwe, gwarne, pene rozmaitych woni rodzinne ycie... jako rozpad i gnicie kadej zamknitej formy. Codzienno jako sia niszczca, a wreszcie mier... Suterena. Jadalnia, karcer, sala zabaw (ping-pong). I przede wszystkim miejsce stawania do raportu. Nie wolno wchodzi. Tablica z napisem: Klub Filmowy. Bilety i tak dalej. Dobrze, wyobra sobie jadalni. Tak jest nawet lepiej: nie przeszkadza mi tak zwana rzeczywisto. (Ich rzeczywisto.) W ogromnej suterenie, owietlonej znajdujcymi si wysoko oknami, dwa rwnolege rzdy dugich, przykrytych biaymi obrusami stow. niadanie! Jedyny w cigu dnia wany obrzdek, poza sobotnim raportem, surowy, a przy tym rozczarowujcy. Nakrycie do niadania przy wyznaczonym mi miejscu, serwetka ze stygmatem rzymskiej jedynki, w kku ze stygmatem rzymskiej jedynki: to by mj numer, tak samo jak kiedy indziej, gdy wygraem od losu inne numery (dzi w zakamarkach mrocznych labiryntw przeladuje mnie jedenastocyfrowy numer, niczym mj cie, moje drugie, tajemne ycie, o ktrym nic nie wiem, cho odpowiadam za nie wasn gow, a wszystko, co si z nim dzieje, dzieje si rwnie ze mn). Ale ta rzymska jedynka bya dobrym pocztkiem, penym czaru i blasku, niczym wit kultur. Byem wtedy najmodszym mieszkacem internatu...

i tak dalej. Stalimy obok swoich miejsc, umyci, byszczcy, przebudzeni, godni. (Zawsze byem godny.) Na szczycie kadego stou nauczyciel. Odmawia modlitw. Krtk, ostron, dyplomatyczn modlitw. Uwaa, eby nie bya ani ydowska, ani zgodna z ktrymkolwiek z chrzecijaskich kanonw, eby nie bya ani ydowska, ani chrzecijaska, modlitwa na chwa kadego Boga. Daj nam, Panie, chleba powszedniego powiedzmy, nie pamitam, ale co w tym rodzaju. (Wieczorem modliem si po niemiecku: Mde bin ich, geh' zur Ruh'... i tak dalej.) Nic nie rozumiaem, ale szybko nauczyem si tych sw, a wraz z nimi uspokajajcej monotonii modlitwy, przymusu powtarzania, niczym zdrowego trybu ycia, ktrego zaniedbanie pozostawiao w mojej duszy gbsze rany ni na przykad nieumycie zbw... Pamitam, e moje dziecistwo upyno pod siln presj obowizkowej religijnoci, pocztkowo tylko animizm, pniej wszystkowidzce, przewietlajce niczym rentgen spojrzenie, cho to miao miejsce pniej, kiedy ju skoczyem dziesi lat, a moim wychowaniem zaj si ojciec... Dalej. Karcer. Ciemne pomieszczenie pene robactwa. Raz mnie zamknli. Potraktowaem to racjonalnie. Uwielbienie samotnoci. Uwielbienie choroby. Gorczkowe majaki. Wczesna dekadencja. Czy moe gboka odraza do

ludzi? Osowiay rozkoszowaem si samotnoci w wielkiej sypialni, patrzyem, jak soneczne promienie dotykaj wierzchoka kasztanowca w ogrodzie, a kot tym jedynym w swoim rodzaju krokiem, krcc koniuszkiem ogona, skrada si po widocznym naprzeciw, penym kryjwek, zakamarkw, kominw i wieyczek, obiecujcym wielk przygod dachu. Nagy ucisk w odku wieczorem, na myl, e jednak nadejd, i na myl o tym cae popoudnie bola mnie brzuch: kroki na schodach, dudnienie krokw na korytarzu. Reszta. Id, szeptaem blady ze strachu, jak na wiadomo o katastrofie. W ogle bl brzucha. Zawsze towarzyszy dodatkowej szklance mleka przed poudniem, na anemi... (Czar dawnych butelek na mleko, rwnie delikatny i ulotny jak perliste krople pary na lekko szorstkich w dotyku, obionych, smukych karafkach.) Musiaem wypi. Potem dugo bola mnie brzuch. odek. Zginaem si wp, jak po k.o.... Wreszcie litowaem si nad sob. To si przydawao, kiedy w zamku zazgrzyta klucz, trzeba byo zrobi aosn min i wtedy mnie wypuszczali, cieszc si, na jakie skazali mnie mki. (Tych drobnych forteli chwytaem si instynktownie, jak gdyby spryt by moj wrodzon cech, albo moe bardzo wczenie si ich nauczyem, a wic skuteczne wychowanie dalo owoce}...) Wtedy ju od dawna

wiedziaem, e wiat jest dla maego dziecka paskudnym miejscem (nie wiedziaem tylko, e pniej wcale si to nie zmieni, chyba e zmieni to sam)... Bl gowy. Musz o nim wspomnie. Dokadna nazwa migrena. Miewaem. Nie mogem si poruszy, oczy bolay mnie od wiata. Nigdy nie miaem odwagi si przyzna. Baem si, e mi nie uwierz, e w co takiego nie mona uwierzy. Mylaem, e migrena to take jeden z moich grzechw, ktry tak jak wszystko musz trzyma w tajemnicy. Wreszcie ju nawet sam nie wierzyem wasnej gowie, e mnie boli. Oto skuteczno wychowania... Godne zastanowienia, jak to wszystko przeyem, cae pi lat, od pitego do dziesitego roku ycia. Nie do pomylenia: jak? Zapewne tak jak wszyscy, jak kady, racjonalnie, ale z pomoc solidnej dawki irracjonalnoci. Z pomoc szalestwa, szalestwa oddzielajcego (a nawet czcego) szalestwo sugi od szalestwa wadcy. Pierwsze racjonalne wytumaczenie: rozwd moich rodzicw i jego konsekwencje, zwaszcza mj pobyt w internacie. Wypytywaem o przyczyny ich rozwodu: Nie rozumielimy si - zawsze brzmiaa odpowied obydwojga. Dlaczego? Przecie obydwoje mwili po wgiersku, mylaem sobie. Nie potrafiem poj, dlaczego si nie rozumiej, skoro wzajemnie rozumiej, co mwi drugie z nich. Ale to byo

ich ostatnie sowo, ostatni argument, granica przed nicoci: podejrzewaem jak gbok, skomplikowan, zapewne nieczyst tajemnic, ktrej nie dawali mi pozna. Bya jak przeznaczenie: musiaem si z ni pogodzi i przez to (e tak bliska przeznaczeniu) jeszcze bardziej nie mogem jej poj. Drugim irracjonalnym argumentem bya pewna wyprawa, ktr odbywaem z ojcem tramwajem. Nie pamitam ju dokd, do kogo i dlaczego tam jedzilimy. Wyprawa ta bya znacznie mniej wana ni sam rozwd. A jednak. Z przystanku, na ktrym wysiadalimy, trzeba byo i przed siebie. Powiedziaem ojcu, e z kolejnego przystanku musielibymy wrci tylko kilka krokw. Odpowied brzmiaa: Nie wracam. Pytanie: Dlaczego? Odpowied: Bo nie wracam. Kolejne pytanie: Dlaczego? Kolejna odpowied: Ju mwiem, bo nigdy nie wracam. Czuem, e za tym jego uporem kryje si gboka tre, ktrej nie potrafiem odgadn. Czuem, e mj umys jest tu zupenie bezradny, niczym wobec jakiej objawionej tajemnicy. Mogem i musiaem si domyla niewytumaczalnej, cho nieodwoalnie obowizujcej zasady, wyznawanej przez mojego ojca i zwizanej z wadz, jak nade mn posiada. Nerwica i przemoc jako jedyna forma zwizku pomidzy nami, dostosowanie si jako jedyna forma przetrwania, ulego jako

norma, szalestwo jako efekt, napisaem. Kultura wczeniejszych epok zamienia si w gruzy, a wreszcie obrci si w popi, a nad popioem kry bd duchy, to te znalazem na jednej z moich kartek (Wittgenstein), ...i kiedy tam staem, schowany pod parasolem, i dotknem dawicej tajemnicy niegdysiejszej instytucji, ekskluzywnego prywatnego internatu, dziaajcego pod auspicjami rzdu internatu dla chopcw, tajemnicy do dzi krcej w wilgotnym jesiennym powietrzu, jej zoliwe milczenie wisi tam, niczym nad grobami odkrywanymi przez archeologw, a owa miniona kultura, kultura mojego ojca, wszechobecny kompleks ojca, przenika mnie jak wilgo", napisaem. Podczas lektury notatek znajdowaem pniej opisy konwiktw, seminariw duchownych, szk wojskowych i rozpoznawaem w nich mj internat", rzecz jasna, odmieniony, milszy, bardziej absurdalny i bardziej perwersyjny, cho zrozumiaem to naprawd dopiero po wielu latach, w zwierciadle wszechogarniajcej haby, powiedziaem mojej onie. Rzeczywicie, porzdek w internacie oparty by na prostych zasadach, na zasadzie autorytetu i wadzy ojcowskiej, powiedziaem mojej onie. Po prostu powiela zasady, na ktrych oparty by cay wiat, i te zasady z przyzwyczajenia czy przez zabawn pomyk, czy z przyzwyczajenia, ktre

stao si zabawn pomyk, uznawa za podstaw swojej wadzy, powiedziaem mojej onie. Na cianach wisiay portrety wgierskich uzurpatorw wadzy ojcowskiej: krlw, cesarzy, sekretarzy stanu, wrd nich portret jego wysokoci regenta, w admiralskiej czapce i zagadkowym mundurze z epoletami. Z perspektywy czasu za budzi si we mnie podejrzenie, powiedziaem mojej onie, e na funkcjonowanie internatu duy wpyw miay zasady stosowane w Anglii, angielskie systemy wychowawcze, lekko pomieszane z niemieckimi, austriacko-niemieckimi, nie, austriacko-wgierskimi, nie, niemiecko-austriacko-wgierskimi systemami, lekko zmienionymi przez zasady wyznawane przez zasymilowan ydowsk mniejszo, niejako tutejszy genius loci; z t niewielk rnic, e zamiast wiatowej elity ksztacono budapeszteskich mieszczan i drobnomieszczan. Zasady spartaskiego wychowania przejawiay si gwnie w marnym wyywieniu, kierownictwo internatu, kierujc si zasadami nauki i angielskiego wychowania, po prostu krado dzieciom jedzenie, to take genius loci, powiedziaem mojej onie. Powiedziaem jej te o tablicy pamitkowej. I o tym, jak bardzo mnie zaskoczya. Nie wtpi, powiedziaem mojej onie, e gdybym chcia, mgbym si o niej, znaczy o tablicy, wicej dowiedzie, o przyczy-

nach, dla ktrych si tam znalaza, i tak dalej, ale ja ju nie chc niczego wicej si dowiadywa. To prawda, e ten czowiek, dyrektor naszego internatu, a jednoczenie jego waciciel, mia ogromny autorytet, ale autorytet ten nie by ani troch oparty na poszanowaniu jakichkolwiek wyszych wartoci, tak jak zazwyczaj si dzieje, jego autorytet oparty by jedynie na nieokazywaniu strachu, powiedziaem mojej onie, a sam dyrektor by waciwie mieszn postaci (tu przypomniaem, e my, dzieci, przezywalimy go: Durek), drobny czowieczek z dugimi, gstymi, biaotymi, zwisajcymi wsami i siw, artystycznie rozwichrzon czupryn, brzuchem, niczym oddzielna cz ciaa, nadta jak pika pod szar kamizelk. Waciwie to wszystko, powiedziaem mojej onie, niech si nie prbuje niczego nadzwyczajnego domyla, adne brutalne czyny ani ordynarne sowa nie daway nam powodw do strachu. Ale strach, moja droga, powiedziaem do mojej ony, miewa rne oblicza, a kiedy ju stanie si systemem i opanuje wiat, czsto okazuje si tylko zabobonem. Nauczyciele si go bali, a przynajmniej tak si zachowywali, jak gdyby si bali. Zawsze si na niego powoywali, kiedy si zblia, skupiali si wszyscy i szeptali pomidzy sob. Dyrek! Idzie Dyrek! Ale on rzadko si zjawia. Rozkazy i polecenia nadchodziy z jego

mieszkania na pitrze, niczym z jakiej twierdzy, i czsto nie byy to wcale jego wasne, tylko wymylone w jego imieniu nakazy. ylimy pod znakiem twierdzy, w cieniu twierdzy, z obud obserwujc j ze wzrokiem wiecznie wzniesionym ku jej wyynom. Panowaa powaga, w ktrej prawdziwo nikt nie wtpi, i cho nas przytaczaa, nie mona jej byo odmwi rysu biurokratycznego humoru. Panowa duch zabawy, sportu, zbliajcych si egzaminw i matury seniorw. Duch nowoczesnoci. Ale peen klasycznych tradycji, narodowych treci, narodowych wierszy, narodowej aoby, narodowych przysig. Pamitam nawet legendy, opowiadaem mojej onie, krce na temat talerzy, ktre tylnymi schodami prowadzcymi prosto do twierdzy noszono z kuchni znajdujcej si w suterenie; zawsze znalaz si kto, kto widzia, co akurat niesiono na gr na obiad czy na kolacj dla Dyrektora i jego rodziny, podczas gdy my jedlimy rozgotowane kartofle z papryk i czterema kawakami kiebasy, albo te pi herbatnikw do wieczornej herbaty. Ale przywileje, moja droga, opowiadaem mojej onie, umacniaj autorytet, a zmieszany z nienawici podziw, z jakim reagowalimy na t demonstracyjn nierwno, by bardzo charakterystyczny dla naszego dwuznacznego ycia. Cho, opowiadaem mojej onie, szkolna powaga

niekiedy pkaa z trzaskiem i wpadaa w dudnic od obscenicznych miechw przepa, z ktrej dochodzi wcieky wrzask demonw i z ktrej pniej, cho nadszarpnita, jak wrak statku wycignity z dna morza, roztrzaskany, ae zwyciski, wyaniay si na nowo dawna wadza, twierdza, porzdek. Skandal, opowiadaem mojej onie, skandalem nazywano wanie taki lot w d, nagy, niepohamowany, lubieny lot, i powiedziaem onie, eby sobie wyobrazia pijanego dentelmena, ktry cho wytrwale prbuje trzyma fason, nagle ulega pokusie i z ulg zalega na ziemi, tak, tak to si wanie odbywao, w dodatku, tak jak nietrzewo dentelmena jest niczym wicej jak lizganiem si i utrat gruntu pod nogami, tu trzewo bya tylko wyszym stopniem alkoholowego upojenia. Opowiedziaem jej o jednym z takich skandali. Tym najbardziej charakterystycznym. Nasz stary wychowawca Ws", surowy i muowaty, pewnego ranka przelecia niczym burza po sypialniach i doliczy si, e brakuje jednej osoby, seniora, siedemnastoletniego chopca, do dzi pamitam jego miech, biae zby, ruchliw twarz i dugie, ciemne wosy, powiedziaem mojej onie. Jednoczenie (cho by moe ju przedtem) zauway, e drzwi maego pokoju w kocu korytarza nie s otwarte, a wic pokj jest zamknity, w dodatku

zamknity od rodka. I jednoczenie (cho by moe ju przedtem) z kuchni doszy wieci, e znika nowa dziewczyna", j te pamitam, jak w fartuszku podawaa do stou, cho waciwie pamitam jedynie jej krcone, jasne wosy i typowy, e tak si wyra, archetypowy umiech. Pono ju wieczorem si tam zamknli i zmorzy ich sen. Ws" zacz dobija si do drzwi. Przez chwil dochodziy ze rodka haasy i ciche szepty, a wreszcie zapada cisza. Nikt nie otworzy drzwi. Ws" nakaza winowajcom, by je otworzyli. Wkrtce potem pojawi si Dyrek. By cay czerwony, wosy mia rozwiane, wsy zmierzwione, brzuch podskakiwa mu, my za, zoliwi podwadni, ustawieni pod cian tworzylimy szpaler. Szarpn klamk niczym gestapo i zacz wali piciami w drzwi, niczym zdradzony m w marnej operetce. Pniej pamitam ju tylko, e z hukiem ich wyrzucono (dziewczyn oczywicie te), sofistyczne, patetyczne, pene faszu przemowy, i e wszyscy stanlimy po stronie seniora, i e wszyscy milczelimy. Jak si mona byo spodziewa, powiedziaaby, powiedziaem mojej onie. Dzi wiem, skd si brao moje poczucie winy, przeraenie i wstyd, i tumic uczucia, jakie budziy we mnie wczesne metody, dzi ju wiem, jaki rytua dokonywa si w tamtym, w zastpstwie ojca, ojcowskim internacie:

by to rytua publicznej kastracji, sucy wzbudzeniu w nas strachu i odbywajcy si z naszym wspudziaem, z naszym wspudziaem kastrowano naszego koleg, aby nas zastraszy, tym sposobem uczyniono nas perwersyjnymi wspuczestnikami bezgranicznie perwersyjnego aktu, powiedziaem mojej onie, i nie ma najmniejszego znaczenia, czy byli tego wiadomi, czy tylko dziaali zgodnie z wczesnymi metodami, metodami wychowawczymi, niszczycielskimi metodami niszczycielskiego wychowania. Albo na przykad sobotnie raporty, opowiadaem onie. Zeby miaa jakie wyobraenie. Najpierw wynoszono z jadalni kilka dugich stow, z nich zestawiano jeden bardzo dugi st i nakrywano obrusem. Wszystko to miao miejsce w sali zabaw. Wtedy pojawialimy si my, wychowankowie, i ustawialimy si w rzdzie midzy bezgranicznie dugim, nakrytym obrusem i pustym stoem a krzesami. Strach obezwadnia nas niczym fizycznie dotykalna materia. I wtedy kto, zazwyczaj niszy rang wychowawca albo wyszy rang czonek niszego szkolnego personelu, wnosi wielk, czarno oprawion ksig, ksig raportw, i w milczeniu kad j na rodku stou. Znowu nastpowaa chwila oczekiwania, coraz gorzej wrcego oczekiwania nad niem, szatask, rozpaszczon na biaym, otoczonym krzesami stole ksig rapor-

tw. I w tym momencie, w chwili penej waha, westchnie, tak, w chwili kiedy wszyscy byli ju bliscy zaamania, wkracza na czele ciaa pedagogicznego dyrektor. Wszyscy siadali na swoich miejscach. W grobowej ciszy. Zakadali okulary. Sycha byo pochrzkiwania i skrzypienie krzese. Teraz, kiedy napicie sigao ju zenitu, otwieraa si czarna ksiga, niby ksiga Apokalipsy. Byo w niej wszystko, wszystkie przewinienia i wszystkie zasugi. Kadego wyczytywano z nazwiska. Wyczytany wychodzi na rodek i w osamotnieniu trzs si ze strachu przed zwierzchnikami siedzcymi za stoem niczym na tronie. Zna wprawdzie swoje zasugi i niedocignicia, ale i tak czeka w niepewnoci, gotowy na kad niespodziank. Dyrek w milczeniu czyta dotyczce nieszcznika tygodniowe notatki, krci gow w prawo i w lewo, szeptem naradza si z pochylonymi w jego stron, suchajcymi albo mwicymi co nauczycielami, a wreszcie zapada werdykt. Moga by to nagana, pochwaa, reprymenda, mona byo zosta uznanym za przykad do naladowania albo za kar by pozbawionym prawa do sobotniego, a nawet niedzielnego opuszczenia internatu. Ale nie to, nie sam akt, sama procedura byy tu najistotniejsze, powiedziaem mojej onie. Czuem, e by moe nie powinienem jej mwi o tym

wszystkim, a w kadym razie nie tak, e caymi dniami i tygodniami nie mwi o niczym innym, bo moe j tym nudz, a z ca pewnoci zadrczam, podobnie jak, cho nie a w takim stopniu, zadrczaem samego siebie, tylko e siebie zadrczaem inaczej, e tak powiem, bardziej podnie, zreszt ju wtedy, gdy mwiem, kiedy opowiadaem mojej onie o swoim dziecistwie, wyranie czuem, jak zbiera, rs i dojrzewa we mnie ropiejcy od dawna, a teraz jeszcze zaogniony nowym zagroeniem wrzd dziecistwa, ktry chcia ju pkn i teraz pk, zadrczaem si tymi opowieciami, ale jednoczenie przynosiy mi one ulg. Ta procedura, opowiadaem onie, bya niczym boski wyrok, dokadnie taka, jak j sobie wyobraaj kaprale, tak, powiedziaem mojej onie, taka jak obozowy apel, cho oczywicie to bya tylko zabawa. Pniej dowiedziaem si, e Dyrek te wyfrun przez komin jednego z tamtejszych krematoriw, i jeli ten fakt mam uzna za ziszczenie si losu, to rzeczywicie by on owocem regu, jakie sam wobec nas stosowa, kultury, w ktr tak wierzy i do jakiej nas przygotowywa, powiedziaem mojej onie. Z bezosobowego i w gruncie rzeczy zimnego, ale przewidywalnego wiata pedagogicznej dyktatury trafiem nagle do ciepego i paternalistycznego terroru, w wieku dziesiciu

lat wzi mnie bowiem do siebie mj ojciec, opowiadaem onie. W tamtych latach, pamitam, niejednokrotnie prbowaem opisywa uczucia, jakie ywiem wobec ojca, czy trudny zwizek, jaki mnie z nim czy, chciaem to uczyni w miar dokadnie, cho moe nie zawsze sprawiedliwie, ale jak mogem by sprawiedliwy wobec rodzicw, jak mogem by rzeczywicie sprawiedliwy wobec samego siebie, skoro dla mnie istnieje tylko jedna prawda, moja prawda, i nawet jeli popeniam bd, tak, jedynie moje ycie, mj Boe!, jedynie moje ycie moe z niego uczyni prawd, prbowaem wic stworzy wiarygodny obraz mojego ojca, uczu, jakie wobec niego ywiem, i zwizku, jaki nas czy, ale nigdy mi si to nie udawao, dzi wiem, e to nie moe si uda, wiem take, w kadym razie podejrzewam czy si domylam, e od tamtego czasu cigle jeszcze ponawiam prby, nawet i teraz, teraz i zawsze, ale ju wiem, e daremnie. Musz wreszcie poj, jak bardzo niemoliw dla niego rzecz byo mnie zrozumie...", napisaem. ...Zapewne ze mn, podobnie jak z samym sob, czyy go uczucia pene najrozmaitszych obaw, ktre on prawdopodobnie nazywa mioci, i wierzy, e tak jest, wicej, tak prawdopodobnie byo, jeeli zgodzimy si z sensem tego sowa wraz z caym jego absurdem i zapomnimy o towa-

rzyszcej mu tyranii...", napisaem. W internacie obowizyway zasady, ktrych wprawdzie si baem, ale nigdy nie czuem wobec nich szacunku, powiedziaem mojej onie. I w sumie byy one niczym szczliwy los, mogy mnie pokara albo mogy mi sprzyja, nigdy jednak nie obejmoway mojego sumienia: prawdziwie winny poczuem si dopiero w jarzmie mioci, powiedziaem onie. Tamten okres mojego dziecistwa oznacza dla mnie najstraszniejszy kryzys, yem w wiecie animicznej wiary, moje myli, niczym myli praczowieka, tak silnie ograniczay wszelkiego rodzaju tabu, e przypisywaem im niemal materialn si, wierzyem we wszechmoc tabu, powiedziaem mojej onie. Jednoczenie za, bez wtpienia pod wpywem mojego ojca, wierzyem w istnienie Wszechmogcego, ktry zna moje myli od pierwszej chwili ich narodzin, zna je i kadzie na wadze, ja tymczasem czsto miewam myli, ktrych zway niepodobna. Ojciec mia na przykad zwyczaj od czasu do czasu co mi tumaczy, opowiadaem mojej onie. Nie potrafi za si nie powtarza, zawsze wic wiedziaem, co zechce mi powiedzie, zawsze wczeniej, przed nim, znaem tekst czy przypowie, ale si do tego nie przyznawaem, a on posusznie za mn powtarza: na chwil odzyskiwaem w ten sposb wolno, a wosy staway mi dba ze strachu,

opowiadaem mojej onie. Przeraony szukaem jakiego punktu zaczepienia, wystarczyo, e dostrzegem wygnieciony konierzyk jego koszuli, trzsc si samotn do, zmarszczki wysiku na czole, cay jego daremny trud - cokolwiek, co mnie wzruszao, i na widok tego mikem jak maso. Wtedy wypowiadaem w duchu magiczne sowo, gos chwili triumfu i wezwanie do natychmiastowego odwrotu: biedak... Maseko topniao, zy wzruszenia napyway mi do oczu, i tak spacaem powoli cicy na mnie dug wobec srogiej ojcowskiej mioci. Czy niezalenie od wszystkiego, mimo wszystko, mimo dwu- i wieloznacznoci tego sowa, jednak go wtedy kochaem, zapytaa moja ona, a ja odpowiedziaem, e nie wiem, i bardzo trudno mi na to odpowiedzie, czyniem mu tyle wyrzutw i miaem do niego tyle pretensji, e wydawao mi si, e czuem, odnosiem wraenie, czy tak musiao mi si wydawa, takie musiaem odnosi wraenie, tak musiaem czu, e go nie kocham, a przynajmniej nie kocham go tak, jak powinienem, nie kocham go wystarczajco, a skoro nie potrafiem go kocha, prawdopodobnie go nie kochaem, powiedziaem mojej onie, i sdz, e tak byo dobrze, czy uciekajc si do mocniejszego okrelenia, tak byo nam pisane, powiedziaem onie, tylko tak bowiem moglimy stworzy idealn,

wzorcow konstrukcj bytu. Zasady wadzy, zgodnie z ktrymi musielimy y, s niepodwaalne, tymczasem my nie zawsze potrafimy do koca im sprosta: przed ojcem i przed bogiem zawsze pozostajemy grzeszni, powiedziaem mojej onie. W rezultacie ojciec wychowywa mnie w tym samym duchu, w duchu tej samej kultury, co internat, i tak samo nie zastanawia si nad celem, jakiemu ma suy takie wychowanie, jak ja nie zastanawiaem si ani nad celem mojego buntu i nieposuszestwa, ani nad wasnymi porakami: wprawdzie si nie rozumielimy, ale doskonale ze sob wspylimy, powiedziaem mojej onie. I cho nie wiem, czy go kochaem, z ca pewnoci niejednokrotnie, w gbi serca, szczerze byo mi go al: ale przez to, e czasami go omieszaem, a potem aowaem, przez to - potajemnie, zawsze w najgbszej tajemnicy obalaem jego ojcowsk wadz, autorytet, boga, i wtedy on - mj ojciec - traci nade mn wadz, a ja stawaem si straszliwie samotny, powiedziaem mojej onie. eby odzyska rwnowag, potrzebowaem tyrana, powiedziaem mojej onie, ojciec za nigdy nie prbowa na miejsce, jakie zajmowa w moim wiecie, znale innego uzurpatora, boga naszej zalenoci od losu czy boga prawdy, powiedziaem mojej onie. Byem zym synem, zym uczniem i zym ydem. Moje

ydostwo pozostawao dla mnie niejasn okolicznoci mojego pochodzenia, jedn z moich licznych przywar, siedzc przed lustrem ys kobiet w czerwonym szlafroku, powiedziaem mojej onie. Powiedziaem te jej wiele innych rzeczy, wszystkiego ju nawet nie pamitam. Pamitam, e bardzo j tym mczyem, ale sam te byem i a do dzi jestem bardzo zmczony. Auschwitz, powiedziaem mojej onie, w moim odczuciu wyroso z nadmiaru cnt, w ktrych duchu wychowywano mnie ju od wczesnego dziecistwa. Tak, ju wtedy, metodami wychowawczymi stosowanymi w latach mojego dziecistwa, niewybaczalnie mnie zamano, ju wtedy rozpoczo si moje nie-umieranie, powiedziaem mojej onie. Byem skromnym, nie zawsze przodujcym w wynikach uczestnikiem cichego spisku wymierzonego przeciw mojemu yciu. Auschwitz, powiedziaem mojej onie, jawio mi si pod postaci ojca, tak, sowa ojciec i Auschwitz brzmi we mnie tym samym echem, powiedziaem mojej onie. I jeeli twierdzenie, e bg to zgoryfikowany ojciec, jest prawdziwe, to mnie bg objawi si pod postaci obozu w Auschwitz, powiedziaem mojej onie. Wreszcie umilkem i nie odzywaem si przez wiele dni, moja ona te wygldaa na zmczon, ale chyba nie zrozumiaa tego, co jej powiedziaem, jak gdyby nie

zrozumiaa, co chciaem powiedzie, albo zrozumiaa mnie inaczej, moja ona wierzya, e teraz, kiedy ju wszystko powiedziaem, kiedy wszystko z siebie wyrzuciem, wypluem, poczuem si wolny, tak jak gdybym od tego wszystkiego mg si uwolni, jak gdyby mona mnie byo od tego uwolni, tak si jej chyba wydawao, mylaem, cho widziaem jednoczenie, e niepewnie prbuje si do mnie zbliy i jako mnie zrozumie. A ja si przed tym broniem; nie mogem znie niczyjego zrozumienia, gdy ono tylko uwicaoby stan mojej zalenoci. Ale to byo jeszcze niczym wobec siy, z jak zrozumiaem swoje postpowanie, tak, w ostatnich godzinach tamtej nocy, ktrej wszystko stao si dla mnie jasne, zrozumiaem, jak traktowaem wasn on, musz tu uy waciwego sowa, bo to sowo jest jak katharsis, ot: jak j traktowaem. Tak, byem dla niej okrutny, bardzo bliski i bardzo okrutny, i sam doprowadziem do tego, e w pewnym sensie staa mi si raz na zawsze obca, i cho to, co teraz powiem, jest oczywicie przesad, du przesad, ale jakbym j w pewnym sensie zamordowa, a ona bya tego wiadkiem, widziaa, sama widziaa, jak zabijam czowieka; i wszystko wskazywao na to, e nigdy nie zdoam jej wybaczy. Nie ma sensu zastanawia si, jak dugo moglimy jeszcze ze sob y, y obok

siebie w milczeniu. Czuem si bezgranicznie przygnbiony, samotny i bezsilny, nie potrafiem nic robi, nie potrafiem znale zastpczego zajcia, zamiast mobilizowa si do pracy, pograem si w odrtwieniu. Cho podejrzewam, e rzucajc w duchu szereg oskare, w skrytoci oczekiwaem od niej pomocy; ale jeli nawet tak byo, chyba nie dawaem nic po sobie pozna. Ktrego dnia, jeli dobrze pamitam, wieczorem, a jestem pewien, e pami mnie nie myli, pnym wieczorem moja ona wrcia do domu, nie wiem skd, nie dopytywaem, nawet nie zapytaem, skd wraca, nagle, naturalnie, aonie i smutno bysna mi w gowie myl: Ale adna ydwka!", przypomniao mi si, jak sza po zielononiebieskim dywanie, jak gdyby kroczya po morzu, i nagle sama przerwaa panujce pomidzy nami milczenie, przerwaa nasz cisz. e jest ju troch pno, powiedziaa, ale widzi, e jeszcze siedz i czytam. I e auje, powiedziaa moja ona, ale co jej wypado, cho mnie to ju pewnie nie interesuje. Siedz sobie i czytam, czytam albo pisz, czytam i pisz, obojtne, powiedziaa moja ona. Tak, powiedziaa moja ona, maestwo ze mn byo dla niej niez szko. Dziki mnie, powiedziaa moja ona, zrozumiaa i dowiadczya tego wszystkiego, czego w rodzinnym domu nie rozumiaa ani nie

chciaa rozumie. Nie rozumiaa, bo zrozumienie tego wszystkiego, teraz ju wie, wwczas kiedy bya mod dziewczyn, po prostu by j zabio. I po kryjomu, powiedziaa moja ona, w gbi duszy uwaaa si za tchrza, teraz jednak wie, a wie to wanie dziki mnie i ze mn spdzonym atom, e po prostu chciaa y, musiaa y. I teraz, powiedziaa moja ona, te czuje, e chce y. al jej mnie, zwaszcza e w swoim alu jest zupenie bezsilna; przecie zrobia wszystko, co byo w jej mocy, by mnie uratowa (suchaem zdumiony). Chociaby z wdzicznoci, mwia dalej moja ona, przecie to ja wskazaem jej drog, ktr teraz nie potrafi z ni i, bo rany, ktre w sobie nosz, s gbsze i wiksze ni rozum, i nawet jeli mogem si z nich wyleczy, widocznie, przynajmniej tak si jej wydaje, powiedziaa moja ona, wyleczy si nie chciaem, i to kosztowao nas nasz mio i nasze maestwo. Powtrzya, e bardzo auje, e tak mnie niszczono i e si poddaem, cho pocztkowo wydawao si jej, e jest inaczej, wrcz przeciwnie, powiedziaa moja ona, pocztkowo podziwiaa we mnie, e niszczono mnie, ale ja jednak si nie poddaem, tak mnie wtedy oceniaa i si pomylia, powiedziaa moja ona, ale to jeszcze nie stanowioby problemu, nie czua si rozczarowana, cho oczywicie byo jej

przykro, powiedziaa moja ona. Powtrzya, e chciaa mnie uratowa, ae bezowocno jej stara, oddania i mioci zabiy w niej uczucia, ktrymi mnie darzya, jest nieszczliwa, pozostao w niej tylko poczucie pustki i daremnego trudu. Powiedziaa, e wiele mwiem o wolnoci, ale wolno, na ktr tak czsto si powoywaem, powiedziaa moja ona, nie oznaczaa wcale wolnoci, wolnoci artysty (tak powiedziaa), wolnoci mojego zawodu, o ile wolno rozumiemy szerzej, jako si i akceptacj, doda do nich naley take odpowiedzialno, tak, i mio, powiedziaa moja ona; nie, ja pod pojciem wolnoci zawsze rozumiaem jedynie wolno skierowan przeciw czemu albo komu, powiedziaa moja ona, atak albo ucieczk, bd obydwa naraz, bez tego nie istniaa, i wyglda na to, e nie moga istnie dla mnie wolno, powiedziaa moja ona. A kiedy akurat nie byo nikogo ani niczego", wwczas sam wynajdywaem i sam tworzyem sobie takie sytuacje, by mie przed czym ucieka i czemu si sprzeciwia. I od lat okrutnie i podstpnie zmuszaem j do tej potwornej, tym razem wreszcie musi by ze mn szczera, haniebnej (uywajc mojego okrelenia) roli, powiedziaa moja ona, nie tak jednak, jak czowiek szuka pomocy w tym drugim, ktrego kocha, czy jak chory w lekarzu, nie, powiedziaa

moja ona, tak przymuszaem j do tej roli (tu znw ucieka si do mojego ulubionego sowa), jak kat zmusza swoj ofiar, powiedziaa moja ona. Powiedziaa, e zawrciem jej w gowie swoim intelektem, potem wzbudziem w niej wspczucie, a kiedy ju mi wspczua, uczyniem z niej swojego suchacza, suchacza opowieci o moim strasznym dziecistwie i okropnociach, ktre stay si moim udziaem, a kiedy ona chciaa sta si uczestnikiem tych zdarze, by mnie wyprowadzi z ich labiryntu, z puapki, tak, z bagna, i przywie do siebie, do mioci, abymy wreszcie mogli razem, wydosta si z tych moczarw i zostawi je na zawsze za sob, jak chorob czy ze wspomnienie, wtedy po prostu puciem jej rk (takiego wyraenia uya wtedy moja ona) i zaczem biec z powrotem na bagna, i ona nie ma ju siy, powiedziaa moja ona, by drugi raz, czy kto wie, ile jeszcze razy, i po mnie i mnie stamtd wyciga. Wyglda bowiem na to, powiedziaa moja ona, e ja wcale nie chc wydosta si z bagna mojego strasznego dziecistwa i innych okropnoci, najwyraniej nie ma dla mnie adnej drogi, jakkolwiek by si dla mnie powicia, powiedziaa moja ona, nawet gdyby powicia dla mnie ycie, wie, widzi, e wszystko na prno, e jej trud jest daremny. Tak, kiedy napotkalimy siebie (tego wyraenia uya

moja ona), wydawao si jej, e to ja uczyem j y, a pniej z przeraeniem spostrzega, ile jest we mnie destrukcyjnej siy i e ze mn czeka j nie ycie, ale samounicestwienie. I e mam chor wiadomo, powiedziaa moja ona, i e to jest przyczyna wszystkiego, moja chora, zatruta wiadomo, powtarzaa bez koca, na zawsze zatruta, zgnia, toksyczna wiadomo, ktrej musz si pozby, tak, powiedziaa moja ona, uwolni od niej, oderwa, jeeli chc y, a ona postanowia, powtrzya, e chce y. Tu moja ona na chwil zamilka, staa skulona, ze splecionymi domi, samotna, przeraona, blada, z rozmazan szmink, i nagle, bezwiednie przesza mi przez gow myl, e moe jest jej zimno. Wtedy szybko i oschle, niczym z wiadomo, ktra dopiero wypowiedziana przestaje by taka za, oznajmia, e owszem, nie ma sensu ukrywa, ma kogo", kogo, za kogo wyszaby za m. I e on, powiedziaa, nie jest ydem. Ciekawe, ale odezwaem si dopiero w tym momencie, jak gdyby z tego wszystkiego, co usyszaem, dotkn mnie jedynie ten fakt. Za kogo ona mnie ma, moe za fanatycznego obroc rasy?!, wrzasnem. Nie musiaem by w Auschwitz, krzyczaem, eby pozna t epok i ten wiat, krzyczaem, i eby nie zaprzecza temu, czego si dowiedziaem, eby nie zaprzecza w imi dziwacznej,

cho przyznaj, nad wyraz przydatnej zasady ycia, ktra waciwie jest zasad przystosowania si, tak, wrzeszczaem, nie mam nic przeciwko, ale bdmy szczerzy, wrzeszczaem, tak, bdmy szczerzy, e taka asymilacja nie jest asymilacj rasow - rasow!, mia mi si chce!, ale dostosowaniem si do tego, co jest, do istniejcych okolicznoci, totaln asymilacj z panujcymi stosunkami, raz takimi, a raz innymi, nie warto przecie mwi o ich jakoci, s, jakie s, warto za mwi i trzeba mwi o naszych decyzjach, czy godzimy si na totaln asymilacj, czy si na ni zgadza nie chcemy, krzyczaem, cho ju chyba ciszej, potem jednak naley, a nawet trzeba mwi o naszych zdolnociach przystosowawczych, czy jestemy zdolni, czy te nie, podda si totalnej asymilacji, tymczasem ja ju od wczesnego dziecistwa wiedziaem, e nie jestem do tego zdolny, nie potrafi si przystosowa do tego, co jest, do ycia, a jednak, mimo to, jestem, istniej i yj, cho tak, e jestem tego wiadom: nie potrafi si przystosowa, ju we wczesnym dziecistwie wiedziaem: asymilacja mnie zabije, bardziej ni decyzja, e si asymilacji nie poddam, co w jakim sensie te mnie zabije. I pod tym wzgldem jest zupenie obojtne, czy jestem ydem, czy nie, aczkolwiek w tym sensie ydostwo jest duym plusem, i tylko pod tym wzgl-

dem, czy rozumie?! Zawoaem, tylko i wycznie w tym jednym jedynym sensie skonny jestem by ydem, i tylko i wycznie dlatego uwaam moje ydostwo za szczcie, za szczeglne szczcie, czy nawet za ask, nie sam fakt, e jestem ydem, na to, kim jestem, gwid, krzyknem, ale fakt, e jako napitnowany Zyd mogem znale si w Auschwitz i dziki mojemu ydostwu co przeyem, stanem z czym oko w oko i wiem, e czego si raz na zawsze dowiedziaem i e tego nigdy nie zapomn. Po chwili umilkem. I rozstalimy si. Lata, ktre potem nastpiy, nie yj jednak w moich wspomnieniach jako pospna pustynia, a to dziki temu, e wtedy, tak jak zreszt zawsze: pniej, wczeniej i oczywicie take w latach mojego maestwa, pracowaem, uratowaa mnie praca, cho w rzeczywistoci uratowaa mnie jedynie dla mierci. W tamtych latach nie tylko doszedem do kilku przeomowych wnioskw, ale w tamtych latach zrozumiaem, e moje przekonania, od pierwszego po ostatnie, pozostaj w zwizku z moimi losami. W tamtych latach poznaem take natur mojej pracy, ktra w istocie rzeczy nie jest niczym innym, jak kopaniem grobu, ktry inni zaczli kopa dla mnie w powietrzu, w wichrach, w nicoci. W tamtych atach ni mi si ponownie pewien sen, dzi ju wiem, e wzi si z historii

pana nauczyciela", sen o moich ukrytych nadziejach i o zadaniach, jakie przede mn stoj. W tamtych latach zrozumiaem wasne ycie z jednej strony jako fakt, z drugiej strony jako form duchowego istnienia, czy raczej form istnienia w okolicznociach, w ktrych przetrwanie byo waciwie niemoliwe, a nawet niezamierzone, istnienie, ktre jednak domaga si swoich praw, domaga si nadania mu formy, tak jak kamie szlifu, by mg trwa dalej, obojtne po co, obojtne dla kogo - dla kadego i dla nikogo, dla tych, ktrzy s, i dla tych, ktrych nie ma, bez rnicy, dla tych, ktrzy bd si z naszego powodu (ewentualnie) za nas wstydzi; i formie tej, jako faktowi, mogem pooy kres, ale tylko wwczas, tylko wtedy, kiedy tym faktem byem ja sam. W tamtych latach spacerowaem w lesie z doktorem Oblthem. W tamtych latach zaczem pisa karteczki o swoim maestwie. W tamtych latach odezwaa si do mnie moja ona. I raz, kiedy czekaem na ni w naszej kawiarence, w nadziei, e teraz te przyniesie mi recepty, wesza, trzymajc za rk dwjk dzieci. Ciemnook dziewczynk z bladymi plamkami piegw wok noska i upartego chopczyka z wesoymi, widrujcymi oczkami jak szaroniebieskie kamyczki. Przywitajcie si z wujkiem, powiedziaa. To mnie wreszcie, raz na zawsze otrzewio.

Czasami jeszcze niby wyndzniay, uratowany przed zagad lis przebiegn przez miasto. Wychwyc jaki gos, mignie mi przed oczyma jaki obraz, jak gdyby wo moich skamieniaych, gnunych, jkajcych si uczu nacieraa na mnie z zawiatw. Przystaj przed domami, na rogach ulic, wsz, wodz wok przeraonym wzrokiem, chc si rzuci do ucieczki, ale co mnie zatrzymuje. Pod nogami sysz szum kanaw, jak gdyby brudny nurt moich wspomnie chcia wyrwa si z koryta i porwa mnie z sob. Niech wic bdzie; jestem gotowy. Ostatkiem zebranych z wielkim trudem si pokazaem jeszcze moje grzeszne, uparte ycie, by potem w donie wzniesione wysoko w gr chwyci toboek tego ycia i zanurzy si choby w ten ciemny nurt czarnej wody niech si zanurz Mj Boe! nieche si zanurz na wieki wiekw Amen.

Ksiki oraz bezpatny katalog Wydawnictwa W.A.B, mona zamwi pod adresem: 02-502 Warszawa, ul. owicka 31 tel./fax (22) 646 01 74, 6 4 6 01 75, 646 05 10, 646 05 11 e-mail: wab@wab.com.pl www.wab.com.pl

You might also like