You are on page 1of 397

Zbigniew Musia

Bogusaw Wolniewicz
Ksenofobia i wsplnota
Przyczynek do filozofii czowieka
Wydanie II poszerzone
Wydawnictwo Antyk - Marcin Dybowski
1
Przedmowa
Nasza ksika dzieli si na dwa segmenty. Pierwszym
jest wznowienie naszej Ksenofobii i wsplnoty, wy
danej w 2003 r. przez krakowskie Arcana i dawno wy
czerpanej. Wznawiamy j bez zmian, z zachowaniem
paginacji. Na segment drugi, zatytuowany Pokosie,
skadaj si teksty pniejsze.
Dawid Hume da swojemu synnemu Traktatowi
0 naturze ludzkiej motto z Tacyta: Rzadkiej to
szczliwoci czasy, gdy wolno myle, co si chce,
a co si pomylao - powiedzie. Korzystamy z owej
rzadkiej szczliwoci, pki jeszcze europejski lizbo-
nizm i amerykaski obamizm nas jej w imi praw
czowieka nie pozbawiy. Wiele wskazuje, e wol
no sowa na Zachodzie si koczy.
Osi ksiki jest jej rozdzia tytuowy i zawarta
w nim szkicowo teoria wizi wsplnotowych. Teoria
ta rni si od obiegowych, a pokrewna jest mao dzi
popularnym ideom Ferdynanda Toenniesa. Wedug
niej ksenofobia - obawa przed obcym - zwizana
jest ze wsplnot jak dwa naczynia poczone: ich
poziom wznosi si i opada jednoczenie. Ma to dale
kie konsekwencje spoeczne.
W dwu punktach ksiki (Model teoretyczny
1Rewaluacja ksenofobii) dalimy par formu ma
tematycznych. Czytelnik mniej z takim zapisem obe
znany zechce je po prostu omin, bo to samo znaj
dzie tam te powiedziane zwyczajnie po polsku.
Zachowalimy we Wstpie cytat z Andrzeja
Szczypiorskiego. To, e cytowany autor okaza si
pniej donosicielem, jest nam nad wyraz przykre,
Ic nie przekrela trafnoci jego spostrzee.
2
Sowo od wydawcy
Szkoda, e ksika o takiej doniosoci dugo nie
moga by wznowiona ze wzgldu na wszechogar
niajcy wydawcw strach (podobno dziaajcych
w wolnym wiecie). Realniejszy od liberalnych hase
okazywa si lk przed poprawn politycznie anate
m przed utrat dotacji rzdowych albo blokad kol
portau. Taka jest ta ich wolno.
Nie podzielajc zdania Autorw na fundamentalny
temat - dopuszczalnoci aborcji i eutanazji - ciesz
si z wydania tej pozycji oraz moliwoci zamania
cenzury stosowanej przez grup trzymajc wadz.
Wadza ta trzyma chce na smyczy take rodowi
ska naukowe m.in. skazujc prof. Zbigniewa Musiaa
i prof. Bogusawa Wolniewicza na milczenie, wyci
szajc nie tylko naukowy dyskurs lecz take unie
moliwiajc w ogle jego zaistnienie.
Znakiem czasu jest fakt, i wanie w katolic
kich mediach (np. Radiu Maryja) i wydawnictwach
(np. Antyk) Autorzy, posugujcy si zdrowym roz
sdkiem, piszcy prawd i poszukujcy jej, mog cie
szy si wolnoci wypowiedzi.
Marcin Dybowski
3
Spis treci
Przedmowa
Ksenofobia i wsplnota
Wstp........................................................................................ 7
CZ PIERWSZA
Czowiek wobec ludzi
Ksenofobia i wsplnota
1. Pooenie ydw . . . ................................................... 17
2. Walka z ksenofobi.............................................................. 22
3. Teorie w spl not y.............................................................. 28
4. Model abstrakcyjny..........................................................34
5. Rewaluacja ksenofobii..................................................... 43
6. Wsplnota narodowa..........................................................51
7. Mniejszoci narodowe..................................................... 57
8. Konflikty midzywsplnotowe........................................ 62
9. Wok Zagady............................................................ 69
10. Jedno zdarzenie.................................................................. 77
11. Pobratymstwo a wsplnictwo.......................................79
O tzw. prawach czowieka..........................................................91
Cenzura i demokracja.................................................................103
Problematyczno gandyzmu ................................................111
CZ DRUGA
Czowiek wobec ycia
O wartoci ycia ..................................................................... 139
Humanizm czy barbarzystwo............................................... 157
Sens eutanazji..............................................................................163
Nauka na rozdrou..................................................................... 167
Czowiek i magia ........................................................................ 175
Racjonalno chrzecijastwa............................................... 187
CZ TRZECIA
Czowiek wobec polityki
Niepokojce fakty wok P o l s k i ...........................................195
1. Podstawianie Polski ........................................................196
2. Ustalenia kocowe ....................................................... 200
3. Ssiedzi ............................................................................. 210
4
4. Nauka tolerancji ............................................................213
5. Disneyland warszawski................................................... 216
6. Wypdzeni ......................................................................... 220
7. G ierkow cy......................................................................... 225
Postscriptum............................................................................. 233
Pokosie
Spr o Kielce 46 .................................................................. 243
Gr bior lewoskrtni................................... 265
Lewica nie chce w s p l n o t y ................................................... 271
Zalepienie......................................................... 283
Fikcja judeochrzecijastwa................................................... 289
Sowo godno w propagandzie naszego czasu . . . . 295
Dziennikarz - wyraziciel opinii czy najemnik sowa . . . 309
Par uwag o Unii Europejskiej...............................................317
Podstawiania Polski cig d a l s z y .......................................... 325
Wok marca 68 345
O zarzucie antysemityzmu ................................................... 361
Par refleksji po l e k t u r z e ....................................................... 398
Nota antropologiczna................................................................ 401
Indeks nazw isk.........................................................................406
Indeks rzeczowy.........................................................................409
5
Wstp
Zebrane w niniejszej ksice teksty czy ich an-
Iropologiczna problematyka. Przy caej rozmaitoci
tematw mwi si tu o jednym: o naturze ludzkiej.
Wielu kwestionuje jej istnienie, niektrzy wprost mu
przecz. Czyni tak zwaszcza rni postmodemi-
ci, np. taki Rorty. Owiadcza on (por. B. Wildstein
Profile wieku, Warszawa 2000):
Nie sdz, by istniao co takiego jak ludzka natura.
Uwaam, e istoty ludzkie tworz si same poprzez
nauk jzyka, tzn. ukulturalniajsi [...] Wszystko jest
kwesti kultury. To metafizyk uwaa, e istnieje natu
ra ludzka i e przez odniesienie do niej mona sdzi
kultury.
Owiadczenia takie s nierozwane. To nie ludzie
ukulturalniaj siebie przez jzyk; to jzyk sam ich
ukulturalnia - jako pewna sia autonomiczna. Bo
skd jzyk? J zyk nie jest dzieem czowieka; jest cz
ci ludzkiej natury, jak chd i wzrok, pojawi si wraz
z ni. Czowiek ma na swj ksztat duchowy nie wicej
wpywu ni na fizyczny. W pewnych granicach moe
wiczy minie, w pewnych - take mzg. Granice
te s jednak wskie, nade wszystko za - s sztywne.
Z sdzeniem kultur nie ma to nic wsplnego.
7
6
Wstp
Elzenberg powiada: przeznaczenie to tylko inna
nazwa naszej wasnej natury. To prawda, ale to mo
na odwrci: nasza natura to inna nazwa przeznacze
nia. Zostawia ono czowiekowi pewien luz, ktrego
zakres badamy metod prb i bdw, przez nasze
wysiki i niepowodzenia. W ten sposb przez wieki
ludzko moga si przekona o istnieniu wasnej
natury; oraz o tym, e natura ta jest staa, constans.
Natura ludzka jest niezmiennikiem wszystkich kultur,
od Cro-Magnon poczynajc.
Dowodw nie potrzeba szuka daleko. Najbliszym
jest Dekalog. Powsta przeszo trzy tysice lat temu,
nad wiatem przeszy burze dziejowe, dokonay si
gbokie przemiany cywilizacyjne; a jak by aktualny
za Mojesza, tak jest aktualny dzi. Skd ta stabilno?
Odpowied jest jedna: z niezmiennoci natury ludz
kiej. J ego wielko za ley w tym, e niezmienniki tej
natury wskaza tak trafnie, raz na zawsze.
Przewiadczenie o staoci natury ludzkiej jest
motywem przewodnim caej tej ksiki. Wiar
w duchow plastyczno czowieka mamy za nowo
czesny przesd. Ulegaj mu szczeglnie ci, co chcieliby
wszdzie widzie postp. Albowiem postp to zmiana,
tu za zmian nie ma; zmieniaj si jedynie okolicznoci.
Dzisiejsi postmodemici dziel ow wiar z wczo
rajszymi komunistami - ktrymi sami nieraz bywali -
i z ich inynieri dusz. Inynieria ta oznacza doktry
nerskie lekcewaenie realiw ludzkiej natury, z czego
nic dobrego wynikn nie moe. Wida to najwyra
niej we wspczesnej pedagogice i jurysprudencji, oraz
w tych sferach ycia spoecznego, ktre wprost od nich
zale: w szkolnictwie i sdownictwie.
Natura ludzka to pewien zesp praw przyrody
rzdzcych naszym myleniem, odczuwaniem i dzia
aniem. Wpywu na nie nie mamy adnego; na bieg
8
7
Wstp
podlegych im zdarze - ograniczony. Znajc niektre
z tych praw, odnajdujemy w wiecie punkty, z ktrych
mona doj do innych punktw, do ktrych wprost
nigdy bymy nie dotarli. Prawa te s to jakby cieki,
albo tory, czce z sob punkty zdarze. Zrb to,
a stanie si tamto - tak brzmi wersja osobowa formu
y implikacyjnej jeeli A, to B, tej praformy wszel
kiego prawa. J estemy niczym maszynista: jedzie po
torach nie przez siebie uoonych i w nie przez sie
bie wyznaczonym kierunku. Moe jecha lub stan,
przypieszy lub zwolni, w przd lub w ty; na kie
runek jazdy wpywu nie ma adnego.
J edno z owych praw gosi: gdy zamkniesz komu
usta, zamilknie.
Korzysta si z niego szeroko. J est caa ideologia
takiego kneblowania, zwie si j polityczn po
prawnoci. (Krcej mona by tu mwi o polit-
poprawnoci.) Ta wtpliwa poprawno stanowi
przejaw wiary, e na procesy spoeczne mona wpy
n sowem, po prostu co stosownie nazywajc, albo
nie nazywajc. Gdy np. obcych nie bdzie si nazywa
obcymi, to obcymi by przestan. Mamy tu do czy
nienia z wci ywym w nas myleniem magicznym:
z wiar w bezporedni moc sprawcz sw. Nie wy
wouj wilka z lasu - radzi znana regua magiczna. To
samo zaleca polit-poprawno: nie nazywaj Murzyna
Murzynem, a nikt nie zauway, e czarny.
W polit-poprawnoci jest jednak nie tylko magia:
jest rwnie represja. Dy si w niej do duchowej
homogenizacji spoeczestwa, do uniformizacji wy
raanych pogldw. Co wicej, pogldy te mj si
mieci w pewnym cakiem okrelonym ich kanonie.
Kanonem polit-poprawnoci jest libertynizm,
czyli nihilistyczny liberalizm. Nazwa ta ma swj sens
historyczny, rodem z XVII/XVIII-wiecznej Francji.
9
8
Wstp
Encyklopedia okrela go jako postaw zwrcon prze
ciw autorytatywnoci religii, ascetycznemu ideaowi y
cia i tradycyjnej obyczajowoci, w imi hedonistyczne
go uywania ycia. Wszystko to wida w libertystwie
dzisiejszym, ale jest tam take co nowego. Nowy jest
fanatyzm. Dawne libertystwo byo raczej tolerancyj
nie sceptyczne; dzisiejsze cechuje fanatyczny zelotyzm.
Skd si ten libertyski zelotyzm bierze?
Odpowiedzi trzeba szuka na dwu poziomach.
J ednym jest poziom psychologii spoecznej; drugim
- poziom metafizyki. Zelotyzm nowoczesnego li-
bertystwa jest wsplny wszelkiemu myleniu pro-
fetyczno-utopijnemu. J est to gorca wiara, e da si
przej stery wiata w wasne rce i pokierowa nim
-j ak samolotem pasaerskim - dokd si chce. (Albo,
odwoujc si do uprzedniej metafory: jest to wiara,
e tory, po ktrych toczy si wiat, mona przeoy.)
Oczekuje si przy tym, a nawet uwaa za oczywiste,
e pobiegn one wprost do krainy powszechnej szcz
liwoci. Kto wyraa wtpliwoci - czy co do realno
ci tej inynierii spoecznej, czy co do kierunku torw,
jaki one w jej efekcie przyjm- ten jest widziany jako
szkodnik i nieprzyjaciel. (Ongi nazywany by wro
giem ludu.) Osobnik taki nie jest tylko zbkany, nie
do owiecony, gdy okazuje si oporny na wszelk
perswazj. Musi by zatem z natury zy - cho natury
nie ma - wobec czego represja (albo jak mwi cht
niej: resocjalizacja) jest jedynym sposobem, by go
w jego wasnym interesie nieco ucywilizowa.
Na poziomie metafizyki odpowied brzmiaa
by: libertyski fanatyzm jest wyrazem nihilizmu.
Nihilizm bowiem - jak to trafnie uj jeden z naszych
dawnych suchaczy - jest ekspresj wewntrz
nej pustki. Ta pustka ma sw dynamik: samoczyn
nie ekspanduje, jest agresywna. Nie znosi niczego,
10
9
Wstp
co nie jest jej pokrewne; co pustk nie jest. Stanowi
tak cywilizacyjn czarn dziur, co wsysa i uni
cestwia kad tre duchow, jaka tylko znajdzie si
w jej zasigu. (Dobrym przykadem jest wdka marki
Chopin.) Kad tre unicestwia, a nie emituje ad
nej. Wydobywajce si z niej charakterystyczne hasa
- samorealizacja, godne ycie, prawa czowie
ka - brzmi mile dla ucha, ale s wszystkie puste.
(W pierwszym wyraa si anarchiczny egocentryzm;
w drugim - apczywy hedonizm; trzecie za ma tam
tym dwom da pozr moralnego uzasadnienia: to
wszystko Wam si naley - i jeszcze wicej!.) Hasa
te s puste dlatego, e nie ma w nich krzty substan
cji duchowej: takiej, co by wykraczaa poza horyzont
yciowy jednostki. A tylko taka zdolna jest nadawa
yciu sens.
Miosz powiedzia kiedy do Brodskiego, e cywili
zacja Zachodu wkracza obecnie w peni nihilizmu.
Na to wyglda, symptomw jest a nadto. (Berliska
Parada Mioci to przecie parada nihilistw.) Moe
ludzka natura nie wytrzymuje przecie i napre,
jakie jej ta cywilizacja niesie? Nie na takie bya zapro
jektowana- i odpowiada nihilizmem. Cakiem to mo
liwe, nawet prawdopodobne, cho oczywicie grone.
Inspiracj do wydania tej ksiki byy nam
dwa wydarzenia 2001 roku. Pierwsze to dyskusja
o J edwabnem. Trzonem naszej ksiki s rozwaania
nad ksenofobi. Stanowi one czstk tego wstrzsu,
jakim dla polskiej wiadomoci narodowej staa si
wie o tamtej zbrodni. S te prb wysnucia z niej
jakich wnioskw powaniejszych ni popieszne eks
piacje i tanie przeprosiny; i ni bezsensowne zaprze
czanie faktom lub ich obronne umniejszanie. J edwabne
stao si dla Polski chwil prawdy - ale wcale nie jest
jasne, a ju na pewno nie wszystkim, jaka to jest prawda
11
10
Wstp
i jak najlepiej j wyrazi. Wraca znowu (lipiec 2002)
sprawa napisu na tamtejszym pomniku. Ten napis jest
rzeczywicie niedobry, ale j ak i powinien by? W tej
sprawie wypowiedzielimy si swego czasu w licie
opublikowanym przez dziennik ycie (11.6.01).
Pozwalamy sobie powtrzy go tu w caoci:
Odkd dowiedzielimy si, w czyje rce zoono spra
w napisu na pomniku w Jedwabnem, mielimy ze
przeczucia. I rzeczywicie - napis spodzony przez
Rad Ochrony Pamici Walk i Mczestwa jest fatal
ny: dugi i krtacki, przypomina raczej propagandow
ulotk ni sowo narodu do potomnoci. Ufamy, e nie
przejdzie, ale fakt, e co takiego w ogle zapropono
wano, ju jest kompromitacj.
Napis na pomniku winien by zupenie krtki, a pod
niosy, do objcia jednym rzutem oka. Na przykad
taki: ydom Jedwabnego, tu spalonym i pogrzeba
nym 10 VII 1941, Polacy. I moe jeszcze u dou, ju
poza waciwym napisem, werset z Biblii, ktrego
odczytanie byo kulminacj naboestwa z 27 maja:
Rzek Bg: Ce uczyni? Krew brata twego woa
ku mnie z ziemi!. Nic wicej, bez adnych uzgod
nie. Caa reszta winna pozosta wyryta nie w kamie
niu, lecz w ywej pamici obu narodw.
Nadal tak sdzimy. Pomniki nie s od agitacji,
a informowa winny najoszczdniej - zwaszcza takie.
Drugim wydarzeniem by zamach na Nowy
J ork, ten cios Islamu w samo centrum cywiliza
cji Zachodu. Niebyway w zamach utwierdzi nas
tylko w przekonaniu ywionym od dawna: dzisiej
sze libertystwo z gruntu rozmija si z kierunkiem,
w jakim idzie wiat. Gbokie sprzecznoci tego
wiata prbuje przesoni frazesami o multi-kultu-
ralizmie. Zamach z 11 wrzenia rozdar bibuk tych
frazesw na p, ale wielu dalej nie rozumie, co si
tam stao.
12
11
Wstp
Ceniony przez nas za rozsdek Andrzej Szczypiorski
udzieli pod koniec ycia wywiadu tygodnikowi
Przekrj (19.7.98). Gdy mwi tam o niepowstrzy
manym pograniu si Zachodu w ordynarno tzw.
kultury masowej, dziennikarka zadaa mu pytanie: To
znaczy, e wiat nie ma alternatywy?. Odpowiedzia:
Nie ma. Kiedy przyjdzie wielka rewolucja, ktra
pogrzebie nasze demokratyczne-liberalne zudzenia -
to dla mnie nie ulega wtpliwoci. [...] Ja nie wiem,
czy to bd Czarni, ci, czy my sami - zbuntowani
i rozwcieczeni. Moe to bdziemy my, moe to b
dzie ten dihad upiorny - islamski fundamentalista,
ktry wyoni si z jakich katakumb. Ju w tej chwili
wiat dochodzi do jakiego apogeum i bdzie si jesz
cze tak rozwija ze 20, 30 lat.
Troch mniej ciemno widzi przyszo Stanisaw
Lem, wyraa si te bardziej powcigliwie. Ale w naj
waniejszym punkcie s zgodni. Lem uj swprogno-
z krtko: wiat dojrzewa do rozwiza siowych.
Zwykle miewa racj. Czyby tutaj obaj si mylili?
Zamach z 11 wrzenia by pierwszym pomrukiem
zbierajcej si burzy. Konkluzja ta nie jest wbrew
pozorom ani defetystyczna, ani fatalistyczna. Bo
cho burzy si nie uniknie, to jednak mona si na
ni przygotowa, stan do niej dziobem - zamiast
czeka gnunie, e moe przejdzie bokiem, albo e
odpdz j gusa polit-poprawnoci. Nie przejdzie
i nie odpdz, to ju wida.
Dalej w tej ksice nie mwi si o owym zamachu
wprost. J est w niej jednak wci obecny jako jej da
lekie to.
Obok dwch wskazanych wydarze, trzecim
rdem inspiracji by nam pewien obrazek, ktry
nas czasami nawiedza. Czytelnik znajdzie go niej,
w punkcie 10 rozdziau o ksenofobii.
13
12
Wstp
W zebranych tu tekstach nie udao si nam unik
n paru maych powtrze, bardzo zreszt nielicz
nych. Nieche wic wyrozumiay Czytelnik zechce
je potraktowa jako wskanik aktualnoci lub wagi
wyrnionych nimi spraw, wci dzi z rnych stron
powracajcych.
14
13
Cz I
Czowiek wobec ludzi
Zawsze dziobem do fali
Conrad, Tajfun
14
Ksenofobia i wsplnota
Nigdy si nie zgodz, e spoeczestwo
powstaje wycznie na zasadzie uznawania
tej samej wadzy i tych samych praw.
Spoeczestwo moe zaistnie dopiero wtedy;
kiedy ludzie tak samo patrz na wiele zjawisk
i maj te same pogldy na wiele spraw; kiedy
wreszcie te same fakty wzbudzaj w nich
te same wraenia i te same myli.
Aleksy de Tocqueville *
1. Po o e n i e y d w
Zacznijmy od pewnego faktu wydawniczego, ktry
zaprowadzi nas od razu w samo centrum zagadnienia.
Ukazaa si ostatnio ksika niezwyka. J est to dzie
o dwch autorw amerykaskich: Hertzberga i Hirt-
Manheimera ,ydzi: istota i charakter narodu1. S oni
nie byle kim: Hertzberg jest rabinem i wpywow po
staci wrd ydw amerykaskich, wieloletnim przy
jacielem i bliskim wsppracownikiem Edgara Bron- *1
* O demokracji w Ameryce, przekad M. Krla, Warszawa 1976, s. 246.
1 Warszawa 2001 r. Orygina angielski Jews: The Essence and
Character o f a People wyszed w 1998.
15
Czowiek wobec ludzi
fmana, przewodniczcego wiatowego Kongresu
ydw. Hirt-Manheimer jest naczelnym redaktorem
kwartalnika Reform J udaism, organu Zwizku
Amerykaskich Gmin Hebrajskich. Ksika budzi
podziw czytelnika miaoci intelektualn i odwa
g cywiln jej autorw, a zarazem wzbudza w nim
szacunek dla narodu ydowskiego. I czyni to niepo
rwnanie skuteczniej ni mnogie ostatnio publikacje
cierpitniczo-judeofilskie, jak chociaby gone u nas
ongi wystpienie prof. J ana Boskiego. Hertzberg
i Hirt-Manheimer maj szczero i miao powie
dzie w imieniu ydw do nie-ydw: stanowimy
lud odrbny - i w tym istota problemu.
W rozwaaniach niniejszych nie bdziemy zbyt
wiele cytowa. Na wstpie jednak, ze wzgldu na
wag i wybuchowy charakter podnoszonej sprawy,
pozwolimy sobie przytoczy cay szereg oryginalnych
i szczeglnie dobitnych wypowiedzi z owej ksiki.
Ksik otwiera stwierdzenie: ydzi s szcze
glnym narodem (s. 12), przy czym charakter y
dowski jest okrelony przez trzy zasadnicze pojcia:
ydw jako wybranych, jako wichrzycieli i jako ob
cych (s. 14). I dalej pisz tak:
Trzeba pamita, e nard ydowski istnieje dzisiaj
dziki nieustpliwoci i odwadze ydowskich mas,
ktre zdecydoway si kontynuowa swoj w
drwk bez wzgldu na nieprzychylno otoczenia.
Omielamy si stwierdzi, e nienawi do ydw
nie jest jakim irracjonalnym uprzedzeniem, ktre
dotkno wiat nieydowski. Ma ona swoje przyczy
ny. U samych podstaw antysemityzm jest gniewn
reakcj na obecno ydw, ktrzy w kadym spoe
czestwie, w ktrym yli, znajdowali si wrd naj
bardziej wytrwaych innowiercw (s.15).
Autorzy odrzucaj te znane i obiegowo powtarza
ne twierdzenie Sartrea z jego ksiki Antysemityzm
18
16
Ksenofobia i wsplnota
i ydzi, wedug ktrego ydzi ju dawno temu
wtopili by si w otaczajce kultury, gdyby nie an
tysemityzm. Do tego pogldu skania si take S.
Ossowski, cho nie cakiem wyranie:
W pewnych wypadkach za kryterium odrbnej krwi
uchodzi religia. Przekonanie o wsplnym pochodze
niu ydw, przekonanie o odrbnoci krwi ydow
skiej opiera si ostatecznie na kryteriach wyznanio
wych. Odrbno skadu antropologicznego ludnoci
ydowskiej nie miaa tutaj takiego znaczenia, jak si
potocznie sdzi. Nie mniej obce pod wzgldem soma
tycznym elementy niejednokrotnie wsikay bez ladu
w ludno europejsk. Natomiast odrbno religijna
staa si w tym wypadku czynnikiem decydujcym.
Zakazy religijne zarwno ze strony ydw jak ze
strony chrzecijan uczyniy z ludnoci ydowskiej co
w rodzaju zamknitej kasty, ktrej odrbno walnie
podtrzymyway bogato rozbudowane mity religijne.
Podtrzymyway rwnie niemniej silne ograniczenia
spoeczne ze strony ludnoci panujcej, tudzie po
wtarzajce si co pewien czas przeladowania.2
Wedug tego twierdzenia osobno ydw jest
niejako indukowana od zewntrz: stwarza j irra
cjonalna niech i wrogo otaczjcego ich niey-
dowskiego rodowiska. Gdyby nie ona, staliby si ju
dawno jego organiczn, niczym nie wyrniajc si
czci. Nieprawda, mwi na to Hertzberg i Hirt-
Manheimer:
ydzi s gboko zdeterminowani, aby pozosta inny
mi i prowadzi ycie - czsto niepewne - na margine
sie obcych kultur. Sami siebie uksztatowali i z was
nego wyboru utrzymuj ten stan [...]. ydzi nie s
zwykymi obcymi. [...]. Konflikt grup nie wyjania
Holokaustu, ktry ma swoje gbokie kulturowe, teo
logiczne i rasowe podoe (s. 15). 1
1 Stanisaw Ossowski, Wi spoeczna i dziedzictwo krwi, Warszawa-
Pozna, 1939, s. 113/114.
19
17
Czowiek wobec ludzi
W Biblii (Est 3,8, w przekadzie Artura Sandauera)
do krla perskiego mwi o ydach jeden z jego mini
strw: Oto jest nard osobny, ktry si z innymi nie
kuma. Autorzy ksiki mwi to samo, co w staro
ytny minister. Ich zdaniem, gwne pytanie w odnie
sieniu do antysemityzmu trzeba sformuowa tak:
Czy ydzi sami przyczyniaj si do antysemityzmu?
Odpowied brzmi: zasadniczo i nieodwoalnie - tak.
Ich wkadem w istnienie antysemityzmu jest to, e
upieraj si przy byciu ydami [...]. Jak dugo trwa
j oni przy swojej wierze i wasnych wartociach,
kwestionuj wiar i kultur wikszoci [...]. Czego
zatem dotyczy antysemityzm? Jest to potny i cz
sto morderczy gniew wikszoci skierowany przeciw
ludziom, ktrych samo istnienie kwestionuje przyjmo
wane przez ow wikszo prawdy (s.16).
Tak potnych sw w tej sprawie jeszcze nie sy
szelimy. Autorzy staraj si - i czyni to z dobrym
skutkiem - wnikn w najgbsze motywy obu stron
chrzecijasko-ydowskiego sporu i obu tym stronom
odda sprawiedliwo - niczego nie upraszczajc, ni
czego nie wybielajc, ani nie przeczemiajc. J eeli
chodzi o stron ydowsk, eksponuj powody - do
zrozumiae - dla ktrych odpowied na ich zasadni
cze pytanie jest dla wielu ydw tak trudna do przy
jcia. Pisz mianowicie:
Rozumiemy dlaczego ydzi preferuj te wyjanienia
antysemityzmu, ktre skupiaj si na moralnej nie
doskonaoci nieydowskiej wikszoci. Wygodniej
jest wierzy, e ludzie nienawidzcy ydw w caej
swojej nikczemnoci nie maj absolutnie adnego po
wodu do takiego gniewu. Duo trudniej zaakceptowa
ydom myl, e zasadniczo antysemityzm moe by
wynikiem sprzecznoci kulturowych (s. 16/17).
20
18
Ksenofobia i wsplnota
Stanowisko autorw uderza nie tylko sw inte
lektualn miaoci, lecz rwnie swoim racjonali
zmem. Sartre i jego szkoa - tak to stanowisko na
zwijmy, chocia jest to anachronizm, gdy jest wiele
starsze od Sartrea-przedstawiaj antysemityzm jako
erupcj niewytumaczalnej wrogoci. Wyznawcy tej
szkoy przecigaj si tu w dosadnoci okrele tak
pojtego antysemityzmu, jak endemiczny, patolo
giczny, wyssany z mlekiem matki, zwierzcy,
zoologiczny - sdzc, e w tych epitetach chwytaj
istot zjawiska.
Stanowisko to jest w gruncie rzeczy rasistow
skie: wedug niego bowiem pewna kategoria ludzi
zostaa kongenitalnie dotknita jakim niepojtym
antyydowskim szaem, wobec ktrego rozum staje
bezradny. Natomiast Hertzberg i Hirt-Manheimer s
tu rzecznikami surowej racjonalnoci: wrogo owa
jest rezultatem - jak mwi - sprzecznoci kultu
rowych i to tak potnych, e zdolnych wyzwala
a tak straszne namitnoci. Walka z tymi namitno
ciami wprost - przez perswazj i propagand - jest
bezsensowna i przeciwcelowa; jedyne na co mona
liczy, i te tylko w bardzo dalekiej perspektywie, to
na zrozumienie istoty owych sprzecznoci, oraz na
ich jasne i otwarte uznanie. Autorzy pisz:
Rozwizanie problemu antysemityzmu wymaga, by
ydzi zasiedli przed swoimi przeladowcami i powie
dzieli im: tak, jestemy inni. Kiedy antysemici sysz
ydw i ich przyjaci utrzymujcych, e ydzi napraw
d s tacy sami jak my, wiedz e to fasz - dlatego
nie robi na nich wraenia apele o tolerancj (s.17).
Budzca podziw i szacunek trzewo obu auto
rw polega nie tylko na tym, e stawiaj oni kwesti
antysemityzmu na cakiem nowym i uderzajco ra
cjonalnym gruncie; lecz take na tym, e wierz oni -
21
19
Czowiek wobec ludzi
jak wszyscy prawdziwi racjonalici - i sprzecznoci
midzyludzkie, a sprzecznoci kulturowe w szczegl
noci, mona przezwycia tylko przez bezkompromi
sow prawd; nie przez sentymentalne fasze. Fasze te
chroni niby nasz wraliwo przed ostroci faktw,
ale nie tylko nie pozwalaj zrozumie istoty zjawiska,
lecz przez sw dwuznaczn pokrtno jeszcze je po
gbiaj. Czci tego podoa duchowego, z ktrego
wyrasta morderczy antysemityzm, jest wanie reakcja
na w wyczuwany fasz: e s nie tylko inni i obcy,
ale wbrew oczywistoci chc nam jeszcze oszukaczo
wmwi, e wcale tacy nie s.
Ksika Hertzberga i Hirt-Manheimera wywo
a zapewne gbokie kontrowersje - i powinna. Dla
nas zaznajomienie si z ni byo jak otwarcie okien
w dusznym pokoju.
2. Wa l k a z k s e n o f o bi
Zaczlimy nasz wywd od kwestii antysemity
zmu nie tylko ze wzgldu na niezwyko wskazanej
ksiki, lecz take dlatego, e kwestia ta jest niejako
szkem powikszajcym dla zjawiska duo szersze
go, o ktre nam tu w istocie chodzi. Antysemityzm
to niech lub wrogo do ydw. Stanowi on zatem
szczeglny przypadek zjawiska okrelanego mianem
k s eno f o bi i , czyli niechci lub wrogoci do ob
cych. Antysemityzm jest to ksenofobia skierowana
przeciw ydom - jako obcym.
O ksenofobii, a raczej przeciw niej, wiele si dzi
mwi. Powstaj organizacje, ktre za jedyny swj
cel stawiaj sobie walk z ni. Tak np. powstaa
u nas niedawno organizacja Otwarta Rzeczpospolita
- Stowarzyszenie przeciw antysemityzmowi, kse
nofobii i innym uprzedzeniom etnicznym. W 1996
22
20
Ksenofobia i wsplnota
roku powstao stowarzyszenie Nigdy wicej, chc
ce si przeciwstawia - jak gosi - narastajcej fali
nienawici do innych narodw i zmierzajce do
eliminacji wszelkich zbrodniczych ideologii oraz
do przeciwdziaania patologiom spoecznym nacjo
nalizmu, neofaszyzmu, nienawici wobec obcych.
Zupenie za niedawno, bo w sierpniu br., pod miejsco
woci Mierki na Warmii zorganizowany zosta przez
fundacj ony prezydenta RP p. J olanty Kwaniewskiej,
0 nazwie Porozumienie bez barier, dziesiciodnio
wy obz dla modziey z caego wiata. Zgromadzono
tam siedemdziesit troje modych ludzi w wieku od
14 do 19 lat z dwudziestu krajw, ktre - jak czyta
my {Rzeczpospolita 23. 08. 2001) - przez dziesi dni
ucz si akceptowania odmiennoci, uznania dla cu
dzych pogldw, przyzwolenia na inne podejcie do
ycia. Dowiadujemy si, e ydzi sypiaj tam obok
J ordaczykw, Boniacy przy Serbach, irlandzka pro
testantka przy Irlandce katoliczce, Polak obok Niemca,
a Ormianin przy Kirgizie. J est to podobno wiat bez
nienawici, szowinizmu i przemocy. Codziennie mo
dzie ta uczestniczy w warsztatach psychologicznych,
gdzie pod kierunkiem wiatych psychologw uczy si
rozumie, e nie dzielimy ludzi na lepszych i gorszych
1e wywoujc wojny doroli oszaleli; odkrywa te
takie prawdy jak np., e dzielenie ludzi wedug rasy
czy religii nie ma sensu, a konflikty to efekt wybujaych
ideologii tworzonych przez politykw.
Psycholog Wojciech Eichelberger powiada: chce
my da im szczepionk przeciwko agresji, wojnom,
konfliktom, nietolerancji. Obz zaszczyci sw wi
zyt Szimon Peres - minister spraw zagranicznych
Izraela. J ak si dowiadujemy, modzie chciaa zada
Peresowi pytania takie np. jak: dlaczego nie skocz
wojny?, dlaczego do siebie strzelaj?. Na tym po
23
21
Czowiek wobec ludzi
ziomie to humanistyczne pranie mzgw si odby
wa. Dowiadujemy si te na koniec, e cakowity koszt
przejazdu i pobytu owej modziey opacili jacy bli
ej nieokreleni sponsorzy, najwyraniej gotowi tego
rodzaju antyksenofobiczne szkolenia finansowa
i popiera.
Walka z ksenofobi - a take, jak si coraz
czciej mwi, z etnocentryzmem - zatacza obec
nie coraz szersze krgi i jest wyranie forsowana.
Uywane w niej okrelenia - te nowe jak ksenofo
bia i etnocentryzm, oraz te dawniejsze jak ra
sizm, faszyzm czy nacjonalizm - odgrywaj
w tej walce istotn rol propagandow. S to bowiem
wszystko sowa silnie zabarwione lub zabarwiane
uczuciowo, a cechujce si zarazem wysoce niewy
ran treci opisow. Wprowadza si je do obiegu
ze znakiem ujemnym, nigdy ich bliej nie objania
jc. Stanowi one pewn specjaln kategori wyrae
jzykowych, dla ktrej brak stosownego okrelenia.
Profesor Ajdukiewicz powiedzia kiedy, e buruj
to nie termin, lecz wyzwisko. J ednake antysemita
lub rasista to ani jedno, ani drugie. Wyzwiskiem
chce si kogo tylko znieway, tamtymi natomiast
sowami chce si tego, kto myli inaczej ni my,
unieszkodliwi lub zniszczy; a przynajmniej zmu
si do milczenia. Wyraenia tej kategorii stanowi
istotny skadnik wszelkiej ideologii: nie s to narz
dzia jzykowej komunikacji, lecz politycznej walki.
Okrelenie kogo takim epitetem oznacza, e wyda
ny zosta na niego wyrok; e przez jaki anonimowy
Kafkowski trybuna zosta ju osdzony i skazany.
Z braku terminu jzykoznawczego mona by rzec, e
s to sowa-pitna, czy te sowa-kltwy.
Warto uwiadomi sobie fakt nie wszystkim chy
ba znany, e najwikszym i najskuteczniejszym twr
24
22
Ksenofobia i wsplnota
c takich pitn ideologicznych by J zef Stalin. Nie
mylimy tu nawet o tych, ktre byy przeznaczone
na uytek wewntrzny Zwizku Radzieckiego, jak
kuak albo trockista - cho okrelenia te wtedy
w najdosowniejszym sensie zabijay. Chodzi nam
0 te, ktre przeznaczone byy gwnie na uytek ze
wntrzny, do cyrkulacji midzynarodowej. Byy to
przede wszystkim dwa: faszyzm i rasizm. To
Stalin zrobi z nich swj or ideologiczny - te, rzecz
jasna, nigdzie ich nie definiujc - gdy pierwsze wpro
wadzi w 1935 roku na VII Kongresie Komintemu,
proklamujc tam front ludowy przeciw faszyzmowi;
drugie za pojawio si w swej dzisiejszej roli - powta
rzanej chociaby w naszej konstytucji z 1997 r. jako
jej art. 13 - w stalinowskiej konstytucji ZSRR z 1936 r.
postanawiajcej, e adna rnica narodowoci czy
rasy nie moe usprawiedliwia narodowego nierwno-
uprawnienia. (Patrz np. oba te hasa w czysto stalinow
skim Krtkim Sowniku Filozoficznym Rozentala
1J udina, Moskwa 1952.) I na te hasa i ten ton nasta
wiona wtedy zostaa caa stalinowska maszyna propa
gandowa na wiecie. Wszyscy wic dzisiaj, ktrzy tak
chtnie tymi kltwami miotaj, id tu za ni.
Naciskowi tej propagandowej kliszy uleg nawet
Czesaw Miosz. W swym komentarzu do wydarze no
wojorskich z 11 wrzenia {Rzeczpospolita, 14.9.01) pisze
on najpierw bardzo susznie, e okazao si, i inwencja
za jest niewyczerpana, a ci, co nie wierzw diaba, mog
zobaczy, e jednak si myl. Potem jednak, niezbyt
konsekwentnie, koczy tak: nie sprowadzabym tego
aktu terroru do konfliktu ze wiatem arabskim. Byoby to
ju rasistowskie. A co nie byoby? Nie uchodzi mylicie
lowi i poecie powtarza tak oklepane frazesy.
Walczy si tymi kltwami z ksenofobi nie ba
czc, e moe to by dla tkanki spoecznej - czyli
25
23
Czowiek wobec ludzi
dla stanowicych j spoecznych wizi - niebezpiecz
ne; e j one naruszaj, a w dalszym efekcie niszcz.
W imi humanitarnej utopii powszechnej yczliwo
ci podwaa si przy tym lub wrcz tpi uczucia na
rodowe, nie baczc znowu na grone dowiadczenie
dziejowe z tego rodzaju sentymentalnymi utopiami.
(Sentymentalnymi, bo nie licz si one ani z realiami,
ani z imponderabiliami natury ludzkiej, fanatycznie
zapatrzone w swj rzekomo zbawienny monoidea.)
Sprawa ksenofobii nie jest tak prosta, jak si to
stowarzyszeniom do walki z ni wydaje. Ksenofobia
jest pewnym uczuciem, pewnym sposobem odczu
wania. Ot sposb ten jest psychologicznie, socjo
logicznie, a by moe nawet biologicznie sprzony
z uczuciem innym, ktre pozwolilimy sobie kiedy
okreli mianem oj kofi l i i , definiujc j jako przy
wizanie do domu rodzinnego i ziemi ojczystej: do
wasnego duchowego dziedzictwa, do swej szerszej
ojczyzny, poczone z uzasadnionym poczuciem jej
wyjtkowej wartoci.3Ksenofobia i ojkofilia s jak
dwa poczone naczynia: nie mona zmieni poziomu
w jednym, nie zmieniajc go automatycznie w dru
gim. Walczcy z ksenofobi i etnocentryzmem, czy te
z etnicznym rozumieniem narodu, zapatrzeni s
w jedno z tych naczy, nie dbajc, a moe nawet nie my
lc o tym, co si dzieje wtedy jednoczenie w drugim.
Walka z ksenofobi zmierza - wiadomie lub nie,
w to tutaj nie wchodzimy - do amputowania czowie
kowi jego duszy historycznej. Tak np. u Polaka dusza
ta to pami o tysicletniej walce jego narodu z obcy
mi dla zachowania swego domu i chronionych przez
ten dom wartoci. Utopia powszechnego braterstwa
chce stwarza czowieka odcitego od historycznych
Problematyczno gandyzmu (patrz s.128-129 niniejszego tomu).
26
24
Ksenofobia i wsplnota
korzeni, ktre jawi si jej jedynie jako rdo et
nicznych przesdw i agresji.
Ksenofobia ma rne stopnie, jak ciecz w naczy
niach poczonych - rne poziomy. Mona ich wy-
rniconajmniej cztery. Pierwszymjestostrono
wobec obcych (obcy, wic moe niebezpieczny);
drugim jest niech wobec nich jako naruszajcych
nasz obyczaj i nasze kanony moralne lub estetyczne;
trzecim jest wrogo, a czwartym - nienawi.
Zauwamy, e wszystkie one mogmie dwojakie r
da, wzajem zreszt si nie wykluczajce: moe to by
bd strach przed obcym i jego nieznanymi nam za
miarami; bd odraza do jego sposobu ycia, nazbyt
od naszego odbiegajcego. Ci, co tak bezporednio
i bezceremonialnie prbuj obnia poziom ksenofo
bii - a tym samym zawsze take ojkofilii - nie bior
te pod uwag ( przyjmujc, i dziaaj w dobrej wie
rze), e ich dziaanie jest moe nawet z ich wasnego
punktu widzenia przeciwcelowe: e moe wzbudza
reakcj obronn tych, na ktrych si takiej amputacji
dokonuje. Chcieliby zdusi ksenofobi do zera, nieja
ko profilaktycznie: eby wyeliminowa midzygrupo-
w nienawi i wrogo, chc wykorzeni take, czsto
jak najbardziej zrozumia i uzasadnion niech lub
po prostu ostrono. Wchodz tym samym w kolizj
z grupowym instynktem samozachowawczym. To, e
ksenofobia - podobnie jak wiele innych cech ludzkich -
staje si w swych wyszych stopniach cech gron nie
oznacza, e w stopniach niszych nie jest moe cech
dla ycia wrcz nieodzown. Cech tego rodzaju jest wie
le; najoczywistsz jest troska o samego siebie, ktra na
wyszych stopniach przybiera posta nie liczcego si
z niczym egocentryzmu i egoizmu. Niedorzecznoci
przecie byoby walczy z egoizmem przez eliminowa
27
25
Czowiek wobec ludzi
nie wszelkiej troski o siebie w ogle. A stowarzyszenia
antyksenofobiczne wanie wprost do czego takiego
zmierzaj.
3. Te o r i e w s p l n o t y
Zjawisko ksenofobii jest sprzone z innym zjawi
skiem antropologicznym, o wiele waniejszym: z ist
nieniem grup spoecznych o charakterze wsplnoty.
Zwizek tych dwch zjawisk, na og sabo dzi do
strzegany, stanowi gwny cel naszych rozwaa.
Pojcie wsplnoty - podobnie jak pojcie grupy
spoecznej - naley do poj antropologii filozoficz
nej, czyli metafizyki czowieka.4 Na swoisto tego
pojcia pierwszy bodaj wskaza wyranie Ferdynand
Toennies w swym synnym dziele Gemeinschaft und
Gesellschaft z 1887 roku.5 Przeciwstawia on tam
sobie gromady ludzkie dwojakiego rodzaju, niejako
sztuczne i naturalne, i nazywa je odpowiednio sto
warzyszeniem i wsplnot. Nas interesowa b
dzie tylko rodzaj drugi.
Pojcie wsplnoty jest jednym z podstawowych
poj antropologii. Poj takich nie charakteryzuje si
przez definicje, a usiowania w tym kierunku wiadcz
jedynie o logicznej prostodusznoci. Pojcia podsta
wowe charakteryzuje si przez teori, czyli przez mo
del abstrakcyjny wskazywanego nimi zjawiska.
J eeli chodzi o pojcie wsplnoty, to odrni
libymy przede wszystkim trzy rodzaje teorii, jakie
4 Filozofia nie jest wprawdzie nauk, moe by jednak uprawiana
jak pewna dyscyplina naukowa: na s p o s b naukowy, a nie literacki.
Buduje si w niej wtedy mor logico pewn dedukcyjnie spjn teori, pod
pewnymi wzgldami do podobn do prawdziwych teorii naukowych.
5 Wyd. polskie: Ferdynand Toennies, Wsplnota i stowarzyszenie, tum.
Magorzata ukasiewicz, PWN, Warszawa 1988 .
28
26
Ksenofobia i wsplnota
tu mona wysun. Wsplnota jest to zawsze pewna
abiorowo ludzka wyodrbniona ze zbioru osobni
kw ludzkich duo szerszego i tej reszcie przeciwsta
wiona. Reszt t nazywa bdziemy w dalszym cigu
antropologicznym tem wsplnoty. Wedug kadej
Z owych teorii co innego wyodrbnia wsplnot
Zjej ta i stanowi o jej spoistoci. Ot wedug teo
rii pierwszego rodzaju - nazywa j bdziemy deli-
neacyjn - wsplnot odgranicza od jej ta pewna
wsplna cecha jej czonkw (np. wsplne wadanie
pewnym jzykiem; albo wsplny typ antropologicz
ny w sensie antropologii fizycznej; albo wsplny spo
sb zachowa, okrelany czsto mianem charakteru
narodowego). Teori drugiego rodzaju nazywa b
dziemy teori dekl aracyj n, gdy czynnikiem wy
odrbniajcym z ta ma by tam wasne przewi ad
czenie jej czonkw; deklarowane przez nich - na
przykad w ankiecie socjologicznej albo na urzdo
wym formularzu - poczuwanie si i przyznawanie
do niej. Teoria deklaracyjna jest teori subiektywi -
styczn, upatrujc istot wsplnoty w wiadomoci
jej czonkw. Wyraa si ona w nastpujcej rwno
wanoci: ,yC jest czonkiem danej wsplnoty zawsze
i tylko, gdy si za takiego uwaa. W przeciwiestwie
do teorii deklaracyjnej, teoria delineacyjna jest teori
obiekty wis tyczn, i wskazan rwnowano od
rzuca. wiadomo pojedynczego czonka wsplnoty
nie jest dla jego przynalenoci do niej rozstrzygaj
ca. Owa wsplna cecha, czy te ich zesp, ktra go
do niej wcza, moe mu by zupenie niewiadoma,
jak np. nazwisko rodowe niemowlciu.
Trzeci teori, za ktr si sami opowiadamy, b
dziemy nazywa dynami czn. Wedug niej czynni
kiem wyodrbniajcym wsplnot z ta nie s ani prze
wiadczenia wasne jej czonkw, ani takie czy inne
29
27
Czowiek wobec ludzi
cechy im wsplne, lecz pewien spoeczny uk ad si .
J est to zatem rwnie teoria obiektywistyczna, podob
nie jak ta delineacyjna: istnienie lub nieistnienie owego
wyodrbniajcego wsplnot ukadu si nie jest kwesti
wiadomoci ani przekona, lecz czym rwnie obiek
tywnym jak ukad si wyodrbniajcych fizycznie ciao
stae z jego materialnego ta. Teoria dynamiczna jest
te w pewnym sensie teori ekumeniczn: uznaje
si w niej, e wasne poczucie czonkw wsplnoty ,
czy ich wsplne cechy, mog by i bywaj skadowy
mi owego ukadu si, i w ten sposb do wyodrbnienia
wsplnoty si przyczyniaj. J ednake same przez si
nie s one decydujce. Moe ich nawet wcale nie by,
a siy s i wsplnota istnieje.
Wsplnot charakteryzujemy wstpnie jako tak
zbiorowo ludzk, ktr czy jaka trwaa wi du
chowa. Trwao wizi oznacza, e nie jest ona ani
przelotna, ani przypadkowa - jak np. wi czca
uczestnikw balu, albo staych partnerw do bryda.
Duchowo za jej oznacza, e nie jest to wi uty
litarna, jak np. czonkw spki akcyjnej. Nie ma na
celu adnej okrelonej korzyci, ani zysku, jakimi s
chociaby dywidendy spki, albo wsplna zabawa
balowiczw czy graczy.
Nie naley utosamia wizi wsplnoty z jej war
tociami. Wizi jednoczce wsplnot raczej wyra
aj si tylko, czy przejawiaj, w goszonych przez
ni wartociach, ni si z nich rodz. Wedug teorii
dynamicznej, wizi wsplnotowe s wczeniejsze od
wsplnotowych wartoci. Te drugie peni we wspl
nocie funkcj jej etyki abstrakcyj nej , podczas gdy
jej etyk konkretn stanowi wanie owe wizi,
np. w rodzinie wizy krwi.5
5 W sprawie odrnienia tych dwch rodzajw etyki patrz: B. Wolniewicz,
Etyka abstrakcyjna i konkretna, Nauka ijzyk. Marianowi Przeckiemu w
siedemdziesit rocznic urodzin, red. M.Omya, Warszawa 1994.
30
28
Ksenofobia i wsplnota
Wsplnota jest zawsze ekskluzywna. Wyodrb
nia si z jakiej zbiorowoci szerszej, dzielc j na
swoich i obcych. Same te dwa okrelenia nabie
raj sensu dopiero przez odniesienie do jakiej wspl
noty: gdzie nie ma tego odrnienia - obcy czy
swj - nie ma te wsplnoty. (J ak bez gry nie ma
doliny, tak bez obcych nie ma swoich.) Dlatego
w szczeglnoci nie moe by wsplnot uniwersal
nych, tzn. takich, ktre obejmowayby ca ludzko,
a wic byyby bez ta.
Wsplnota jest zawsze rozciga w czasie, tzn.
jest nonikiem i przekanikiem pewnej tradycj i .
Obejmuje nie tylko ywych, lecz i umarych (przod
kw, praojcw, macierz, stanowi jak commu-
nio sanctorum), a take tych jeszcze nienarodzonych:
wi wsplnotowa zachodzi z nimi jako pami i kult
dla pierwszych, jako troska i nadzieja o tych drugich.
W tej przekraczajcej granice ycia indywidualnego
wizi manifestuje si jeszcze jedna z gwnych cech
wsplnotyjako caoci: jej dno do trwani a iprze-
trwania. Dno ta za wyraa si w fakcie, e wspl
nota troszczy si o wychowanie swojej modziey -
i to w swoim duchu i tradycji. To znaczy: jej doro
li czonkowie trosk tak odczuwaj, wzajemnie
si w niej rozumiej i wzajemnie popieraj. (Troska
o wychowanie modziey jest jedn z cech rozpo
znawczych wsplnoty - jest jej definicj czstko
w. Obecno tej cechy jeszcze nie przesdza, e
mamy do czynienia z wsplnot, ale jej brak prze
sdza, e nie mamy. A jej intensywno jest miar na
ywotno danej wsplnoty.)
Trwao wsplnoty przejawia si te w pewien
sposb w wiadomoci jej czonkw; ma tam swo
je charakterystyczne wskaniki. Po pierwsze, udzia
we wsplnocie nie jest odczuwany jako kwestia do
31
29
Czowiek wobec ludzi
wolnego wyboru, lecz jako zrzdzenie losu. Tak np.
Pawe Hertz - autor, do ktrego przyjdzie nam jesz
cze wrci - okrela nard jako wsplnot, do kt
rej zrzdzeniem Opatrznoci naleymy.7I ten fakt
obiektywny, owo zrzdzenie, jest te subiektywnie
tak wanie odczuwany. Po drugie, udzia we wspl
nocie jest w domyle i zamyle doywotni. Wyraaa
to z wielk si dawna rota katolickiej przysigi ma
eskiej, fundujcej now wsplnot rodzinn: Bior
Ci za on na dobre i na ze, i przysigam, e nie
opuszcz Ci a do mierci. Tak mi dopom Bg.
Idea nierozerwalnoci wza maeskiego inaczej
ni przez mier, a wic jego doywotnoci, jest wa
nie ide duchowej wsplnoty, nie utylitarnego sto
warzyszenia. Po trzecie wreszcie, wi wsplnotowa
nie jest wizi warunkow, do odwoania, obwa
rowan rnymi, jeeli lub chyba e. Do wspl
noty naley si bezwarunkowo, albo nie naley si do
niej wcale. Wsplnota warunkowoci nie toleruje.
Wsplnota jest tworem samoistnie urosym, po
wstaje organicznie jak drzewo; nie jest czym wia
domie ustanowionym, przez ludzi celowo powo
anym do ycia i zorganizowanym. Std bierze si
w niej ogromna rola tradycji-nieprzerwanej sukcesji
apostolskiej, ktra polega na organicznym wizaniu
z sob caego cigu pokole. To dziki tradycji czon
kowie wsplnoty nie czuj si jak ci, o ktrych mowa
na wstpie w Przedwioniu" eromskiego: my
ludzie bez wczoraj, a take bez jutra. Czonkowie
wsplnoty to nie s ludzie bez wczoraj, ani bez jutra,
bo tym ich wczoraj s dzieje wsplnoty, a owym
,jutrem - jej jutro, jako rzeczy nieporwnanie od
nich i od ich indywi(|ualnej egzystencji trwalszej.
7 P. Hertz, Gra tego wiata, Warszawa 1997: Ludowo, narodowo,
powszechno, s.385.
32
30
Ksenofobia i wsplnota
Ma tu pene zastosowanie rozrnienie Toenniesa
dwu rodzajw zbiorowoci ludzkich, oparte na roz
rnieniu dwu typw wol i . Pierwsz nazywa on wol
spontani czn (Wesenswille); jest to wola pynca
z instynktu, kierujca czowiekiem i jego dziaaniami
niejako od tyu, spoza jego wiadomoci - pot
niejsza od niego. Prawzorem takiej woli spontanicz
nej jest mio macierzyska: przywizanie matki
do swych dzieci, a szerzej rodzicw i dziadkw do
swego potomstwa. Drugi rodzaj woli to wola arbi
tral na (Kuerwille), wola pynca z rozsdku. Wola
arbitralna zakada moliwo wyboru, wiadomo
celu, oraz rachunek strat i zyskw - jak np. wzorcowo
w handlu. Wsplnota w sensie Toenniesa to wanie
zbiorowo oparta na woli spontanicznej; stowarzy
szenie za to zbiorowo oparta na woli arbitral
nej. To fundamentalne rozrnienie antropologicz
ne zdaje si nam trafne, i w dalszym cigu bdzie
my si go trzymali. Wsplnota obejmuje nie jedn,
lecz wi el o wizi duchowych, i w jakim stopniu
przenika niemal cao ycia jednostki. Wszystkie te
wizi cechuj si przy tym wanie trwaoci i niear-
bitralnoci. Bardziej przypominaj te, ktre wi ze
sob czonkw pierwotnego klanu, ni t, ktra wie
z sob np. czonkw towarzystwa filozoficznego czy
koa owieckiego.
adna z tych wizi, ktre konstytuuj wsplnot
nie ma charakteru umowy spoecznej: utylitarnego
porozumienia dla realizacji jakiego okrelonego celu;
np. jak u Hobbesa - bezpieczestwa jednostki czy jej
dobrobytu. W przeciwiestwie do stowarzyszenia,
wsplnoty nie da si zaoy, ani rozwiza. J ak
wszelkie twory organiczne rodzi si ona i umiera sama,
wedug niezbadanych dotd praw antropologicznych.
(Tak np. rozmaite publikacje antywsplnotowe -
jak chociaby te, ktre zamieszczane s w kwartalniku
33
31
Czowiek wobec udzi
Bez Dogmatu - maj charakter destrukcyjny nie dlate
go, by mogy spowodowa rozkad jakie wsplnoty,
lecz dlatego, e same s przejawem postpujcego ju
jej rozkadu; sskutki em sabnicia wsplnoty, a nie
jego przyczyn.) Do wsplnoty - w przeciwiestwie
do stowarzyszenia - nie mona te wstpi ani si
do niej zapisa; nie mona nawet by do niej przy
jtym. Zgodnie z jej organiczn natur we wsplnot
si wrasta, cho pewnych nowych czonkw moe
ona czasem niejako adoptowa. Dzieje si to jednak
raczej wyjtkowo, nie jest nigdy regu. Adopcja taka
zreszt - tak samo jak zwyke adopcje rodzinne - nie
zawsze bynajmniej si udaje,a jej ewentualny sukces
zaley od wielu czynnikw - rwnie mao zbada
nych. Natura tych czynnikw - wbrew do niedaw
na panujcym opiniom socjologw, np. Stanisawa
Ossowskiego - jest zapewne gboko zakorzeniona
w biologicznej konstytucji czowieka.
4. M o d e l a b s t r a k c y j n y
Aby bliej objani nasze pojcie wsplnoty,
wprowadzimy teraz pewien abstrakcyjny jego model.
J ak wszelkie modele teoretyczne, zawiera on bdzie
wiele uproszcze, ale wanie dziki tym uproszcze
niom, pomijajcym pewne istotne zmienne, pozwoli
dostrzec bardziej wyrazicie jego rysy gwne.
Rozwamy teraz pewien zbir dowolnych ele
mentw; w szczeglnoci mog to by osobniki
ludzkie. Oznaczmy ten zbir uniwersalny przez U.
Przyjmujemy, e midzy elementami zbioru U dziaa
j pewne siy przycigania i odpychania, dajce si ja
ko wyznaczy, a moe nawet zmierzy. Elementami
tymi mognp. by - zalenie od interpretacji modelu
- atomy fizyczne, albo zwizki chemiczne, albo ciaa
34
32
Ksenofobia i wsplnota
niebieskie; albo jak u nas osobniki ludzkie. Przy tej
ostatniej interpretacji uniwersum stanowi po prostu
caa ludzko, a owe dziaajce midzy jego elemen
tami siy s to siy yczliwoci lub niechci, sympa
tii lub antypati i , jakie ludzie wobec siebie wzajem
odczuwaj.
Niech teraz A bdzie pewnym podzbiorem owego
uniwersum: AczU; za x niech bdzie dowolnym na
lecym do osobnikiem: x e A . Og si przycigania
i odpychania, jakie dziaaj na tego x-a w rezultacie
j ego sympatii i antypatii dzielimy na siy wewntrz-
ne, czyli ad intra, oraz zewntrzne, czyli ad extra,
a ich sumy algebraiczne oznaczamy odpowiednio
przez , Z /x. Siy sympatii i antypatii nazywa
bdziemy cznie siami emocj onalnymi . I ka
dziemy: zbiorowo ludzka A stanowi wspl not
zawsze i tylko, gdy suma si emocjonalnych dziaaj
cych na kadego z jej czonkw ad intra przewysza
sum tych, ktre dziaaj ad extra. Czyli gdy spenio
ny jest warunek:
J est jasne, e im wiksza jest wskazana rnica
sum, tym bardziej wsplnota A jest zintegrowana
i tym silniej wyodrbnia si ze swego uniwersalnego
ta antropologicznego U. Gdy sumy te si zrwnuj,
wsplnota rozpywa si w swoim tle i przestaje ist
nie. Gdy za siy te zrwnuj si dla danego osobnika
x, osobnik ten od wsplnoty si oddzi el a, odpywa
z niej. Mwi si wtedy zwykle, e j porzuca, ale
jest to okrelenie niezbyt trafne. Sugeruje bowiem
wiadomy akt wyboru, czyli akt woli arbitralnej, ktra
przecie wobec wsplnot jest bezsilna. To nie osob
n i )
Albo rwnowanie
> 0.
35
33
Czowiek wobec ludzi
nik x wtedy co wiadomie postanowi; to w nim co
niewiadomie samo wygaso. Nie ma wtedy podstaw
by mwi tu o jakiej jego winie, albo na2ywa go
renegatem.
W naszym rozumieniu osobnik staje si wo
bec swej wsplnoty renegatem dopiero wtedy, gdy
odpynwszy duchowo od niej, zwraca si teraz
przeciw niej - zaczyna wiadomie dziaa na jej
szkod. Skoro si do pewnej wsplnoty naleao,
w niej wyroso, to nawet gdy si j opuszcza, trzeba
wobec niej jako macierzy zachowa lojalno; i przy
najmniej jej nie zniesawia. I wsplnota tego ocze
kuje: e takie residuum wizi z ni bdzie zachowane.
Migracje midzywsplnotowe nie przychodz atwo.
Ducha wsplnoty wida jak na doni w synnym
przemwieniu prezydenta Wilsona z 1915 r. do gru
py nowoprzyjtych obywateli USA. Nosi ono tytu
Amerykanie obcego pochodzenia, a Wilson mwi
do nich tak:
Zoylicie wanie przysig na wierno Stanom
Zjednoczonym. [...] Przynoszc z sob wszelkie oj
czyzny, przybylicie po to, by wszelk inn ojczy
zn porzuci [...], bez ogldania si wstecz. [...] Na
pewno nie namawiabym nigdy nikogo, by przesta
kocha swj dom rodzinny, albo nard, z ktrego
si wywodzi. Rzeczy te s bardzo wite i nie po
winnimy wyrzuca ich z naszych serc. Ale jedn
spraw jest kocha miejsce, gdziemy si urodzili,
a drug- zwiza si z miejscem, ku ktremu si idzie.
Nie moecie zwiza si z Ameryk, jeeli nie stanie
cie si pod kadym wzgldem i w kadym swym de
niu na wskro Amerykanami. [...] Ameryka nie skada
si z grup. Kto myli o sobie jako przynalenym do
jakiej poszczeglnej grupy etnicznej, ten nie sta si
jeszcze Amerykaninem.
36
34
Ksenofobia i wsplnota
Tak wyglda akt adopcji obcokrajowca przez
wsplnot narodow.
Wyodrbnienie si wsplnoty z jej antropolo
gicznego ta mona sobie przedstawi pogldowo
jak na poniszym rysunku, gdzie punkty to osoby,
a odcinki proste to ich emocjonalne wizi:
Rys. 1
Zrozumiejmy dobrze ten rysunek. To nie li
nia przerywana wydziela wsplnot z jej ta; li
nia ta jest wtrna. Wsplnot wydzielaj z nie
go owe wizi wewntrzne zaznaczone kreskami,
a cilej ich zagszczeni e na tym obszarze; ozna
cza ono, e kady z elementw tego obszaru spe
nia warunek (Tl). Linia owa jest jak tabliczka
z nazwiskiem na drzwiach naszego mieszkania: ua
twia rozpoznani e go, ale nie ona sprawia, e jeste
my jego wacicielami. Lini ow naley sobie wy
obrazi jako delineacj ex post - np. jako noszenie
przez uczestnikw wsplnoty jakiej odznaki - jak
biaych czapek przez studentw, albo cyfrowanych
portek przez grali. Ale to nie czapka czyni studenta,
ani portki - grala.
37
35
Czowiek wobec ludzi
J ak powiedzielimy, wsplnota jest to taka zbioro
wo ludzka, wktrej dlakadegojej czonka suma jego
wizi ad intra (do wewntrz) przewysza sum
jego wizi ad extra (na zewntrz). Przez sum
naley przy tym rozumie sum waon, tzn. wizi
te brane s z jak wag, proporcjonaln do ich siy.
W najprostszym modelu wsplnoty waga ta bdzie
zawsze rwna jednoci. Tak np. ludzie pewnej zbio
rowoci N tworz nard, gdy dla kadego xjVjego
wizi ad intra A s w sumie liczniejsze i silniejsze ni
jego wizi ad extra N (czyli ad intra U-N ).
J edna wsplnota moe stanowi cz drugiej,
szerszej. Takie dwie wsplnoty bdziemy nazywa
koncentrycznymi , a kade dwie niekoncentrycz-
ne - paral el nymi . Wsplnoty nie mog si jednak
krzyowa: gdy sparalelne to tym samym s te roz
czne. Inaczej mwic, zachodzi twierdzenie:
(72) Nie mona nalee do dwu wsplnot paralelnych
jednoczenie.
Oczywicie, w duchu teorii deklaracyjnej ten sam
osobnik moe si uwaa za przynalenego do dwu
paralelnych wsplnot jednoczenie; ale to o niczym
jeszcze nie wiadczy. J ak jest naprawd, to pokae si
dopiero w momencie prby, gdy np. te dwie wsplno
ty zetr si z sob w walce. Naley on do tej, po ktrej
stronie wtedy stanie. A jeeli bdzie prbowa zacho
wa neutralno, to pokae tym samym, e faktycznie
nie nalea do adnej - by czowiekiem lunym. A ci,
co sdzili inaczej, po prostu si mylili. Wobec wa
snej wsplnoty nie ma neutralnoci.
W starciu wsplnot nie ma pozycji bezstronnego
obserwatora, czy rozjemcy. Czonek wsplnoty za
wsze musi by stronniczy na jej rzecz: to jest jedna
z jego cech konstytutywnych jako jej czonka wanie.
38
36
Ksenofobia i wsplnota
Bezstronno oznacza obojtno na sytuacj
wsplnoty i pokazuje, e si do niej faktycznie ju
nie naley; e duchowo si z niej ju odpyno.
Krytycyzm wobec wasnej wsplnoty, ktry moe
by nawet bardzo daleko posunity, to jest jej sprawa
wewntrzna, sprawa pobratymcw; w starciu z inn
wsplnot nie ma na niego miejsca, bo zblia si nie
bezpiecznie do renegactwa.
Warunek (T\) uniemoliwia czonkowi wsplno
ty obiektywizm wobec niej na zewntrz; albo moe
lepiej: w warunku tym w nieuchronny brak obiekty
wizmu si objawia. W konflikcie, w ktry zaangao
wana jest moja wasna wsplnota, tak samo nie mog
by sdzi, jak w swojej wasnej sprawie. J u bo
wiem sam fakt, e prbuj sdzi swoj wsplnot
(choby najbezstronniej), a nie broni jej, stawia
mnie poza ni, w pozycji renegata. (Zawoaj wte
dy ci drudzy: patrzcie, sami si przyznaj!)
Ta niemoliwo bezstronnoci wobec wa
snej wsplnoty ma jeszcze inny aspekt. Tak np.
Amerykanie chc teraz sdzi owego bin Ladena -
a Unia Europejska owego serbskiego Miloszewicza,
w Trybunale Haskim - za ich niecne czyny. J est to
ch wysoce problematyczna. Uzurpuj sobie bo
wiem wtedy co, co im nie przysuguje: chc by
sdzi we wasnej sprawie, i to czonka nie swojej
wsplnoty. W tym jest jaki fasz. Sdzi mogaby
tu tylko instancja nie zaangaowana w w konflikt
midzywsplnotowy, a zatem naleca do jakiej
wsplnoty trzeciej, jeeli w danym wypadku jaka
trzecia w ogle istnieje. Wsplnota zaatakowana
z zewntrz moe tylko zabi w obronie lub w odwecie
- po prostu, bez komedii sdu. Kady bowiem czo
wiek i kada wsplnota ma swe niejako przyrodzone
prawo do obrony przed napastnikiem, z zabiciem go
39
37
Czowiek wobec ludzi
wcznie; a odwet jest form obrony. Ale to jeszcze
nie znaczy, e ma prawo do sdzenia go. Sd jest in
stytucj spoeczn wewntrz wsplnoty; musi by
wsplny podsdnemu i sdziemu.
Twierdzenie (72) zdaje si do oczywiste, ale
warto je bliej uzasadni. Dowd przeprowadzimy
niewprost. Przypumy mianowicie, e osobnik x
naley do dwu paralelnych wsplnot A i B. Zamy
przy tym dla uproszczenia wywodu, e te dwie
wsplnoty przecinaj si tylko na osobniku x : tylko
on jeden naley do obu. Mnogociowo wic mamy:
A n B = {x}, czyli jak na rysunku 2:
Rys. 2
Wyraenie ,,'LxinA czytamy: suma si emocjonal
nych przycigajcych osobnika x do wsplnoty A,
a wyraenie , x exA czytamy: suma si emocjonal
nych odcigajcych osobnika x od wsplnoty A.
I teraz, skoro x naley do A, za A jest wsplnot, to
zachodzi nierwno:
(1)
inA
x
i tak samo dla wsplnoty B zachodzi:
(2)
<
J ednake, siy emocjonalne przycigajce osobnika
x do wsplnoty B s czci si odcigajcych go od
wsplnoty A, gdy po odjciu samego tego osobnika
40
38
Ksenofobia i wsplnota
s to dwie wsplnoty rozczne. Zatem zachodzi oczy
wicie nierwno nieostra:
(3) <
yj^\exA
Zauwamy, e musi ona by nieostr; albowiem
wkad ta bez grupy B - czyli wkad zbioru A - B =
Avj B - do sumy si S /x A, dziaajcych na osobnika
x w grupie^, moe si okaza zerowy, albo przynajmniej
zaniedbywalnie may. Zachodziaby wtedy po prostu,
jako szczeglny przypadek formuy (3), rwno:
ir
z r -
Podobnie siy przycigajce x-a do A s czci si
odcigajcych go od B:
(4)
exB
x
Wobec warunkw (2) i (3) otrzymujemy natych
miast i czysto algebraicznie nierwno ostr:
(5)
W ten sam sposb z warunkw (1) i (4) otrzymu
jemy nierwno ostr:
(6)
jawnie sprzeczn z nierwnoci (5). Tak wic wi
dzimy, e przypuszczenie, i ta sama osoba naley
do dwu wsplnot paralelnych jednoczenie, prowadzi
do sprzecznoci. (W przypadku, gdy przecicie AnB
obejmowaoby wielu osobnikw, wywd przebiegaby
podobnie, ale bardzo skomplikowaby si logicznie.)
W tezie (72) wyraa si formalnie wspomniana ju
ekskluzywno wszelkiej wsplnoty: gdy naleysz
do danej wsplnoty, to do innej moesz wej tylko
razem z ni ca, czyli koncentrycznie. (Tak np.
41
39
Czowiek wobec ludzi
Kaszub wchodzi do wsplnoty narodu polskiego kon
centrycznie wraz z ca swoj wsplnot kaszubsk).
Paralelnie do dwu wsplnot nalee nie mona, ale
mona nie nalee do adnej. J est si wtedy czowie
kiem lunym, czyli z wszelkiej wsplnoty wyko
rzenionym - niejako wolnym elektronem antropolo
gicznym, wyosobnionym elementem ta.
Zauwamy, e w naszym ujciu podwsplnota A pew
nej szerszej wsplnoty B, czyli usytuowana wzgldem
niej koncentrycznie, tej szerszej nie osabia, lecz wzmac
nia. Na wizi waciwe wsplnocie B nakadaj si wtedy
wizi podwsplnoty A, sumujc si z nimi. Mamy wte
dy now wsplnot C - ekstensjonalnie identyczn, ale
bardziej spoist, dla ktrej zachodzi zwizek:
Dynamicznie wyodrbniona wsplnota stosuje
czsto pewne wskaniki, ktre wyodrbniaj j tak
e delineacyjnie - jak legitymacje, odznaki, a tak
e ideologie wskazujce jakie jej cele czy zadania.
Wszystko to s jednak elementy wtrne. Wsplnota
pojmowana dynamicznie nie stawia sobie adnych
okrelonych celw. Ona chce po prostu trwa -
samo jej trwanie jest przez jej czonkw odczuwane
jako warto samoistna, niezalena od jakichkolwiek
ewentualnych zada, albo symboli. Przez zada
nia, symbole, czy idee okrelaj si stowarzyszenia,
czyli produkty woli arbitralnej. Wola spontaniczna
tworzca wsplnot przypomina raczej instynkt sa
mozachowawczy, jest czyst wol trwania. Albo jak
mwi Spinoza: wol, by in suo esse perseverare.
Ideologiczne uzasadnienia dla istnienia wsplnoty s
ju tylko pewnym wyrazem owej woli spontanicznej;
nie one wsplnot generuj. I nie one zdolne s utrzy
ma j w bycie, gdy tamta wola wyganie.
i irtC \inA i inB
42
40
Ksenofobia i wsplnota
Tak wic ideologia nie tworzy wsplnoty; nato
miast wsplnota ju istniejca - czyli zbiorowo ludz
ka speniajca warunek (71) - czsto wytwarza potem
pewn ideologi, ktra wtrnie jej wi wewntrzn
jeszcze wzmacnia, na zasadzie dodatniego sprzenia
zwrotnego. Ale nie od ideologii ta wi si zaczyna.
Wsplnot scharakteryzowalimy wyej wstp
nie (patrz punkt 3) jako zbiorowo, ktr czy jaka
wi duchowa. Teraz za charakteryzuje si j przez
warunek (Tl). J ak si te dwie charakterystyki zatem do
siebie maj? Oczywicie, ow wi duchow stanowi
wanie siy emocjonalne - albo cilej ich ukad - kt
re w warunek musz spenia. Bez niego tamta cha
rakterystyka wstpna jest za szeroka, wskazuje tylko
genusproximum dla pojcia wsplnoty; wystpowanie
jakich wizi duchowych samo wsplnoty jeszcze nie
tworzy. J aka wi duchowa czy np. kibicw klubu
pikarskiego Widzew; mama bo mama, ale jednak
duchowa, bo adnej korzyci materialnej nie ma si
w niej na oku. Utworzyli ju nawet swoj odznak roz
poznawcz w postaci znanych szalikw. Ale to za mao:
nie speniaj warunku (Tl), cho im samym moe si
wydawa inaczej. Potrzebna jest tu ponadto trwao
owych wizi, czyli pewna rwnowaga dynamiczna
wsplnoty wzgldem ta; a trwao daje wanie w
ukad si okrelony warunkiem (71).
5. Re w a l u a c j a k s e n o f o bi i
Dynamiczne ujcie wsplnoty, za ktrym si tu opo
wiadamy, kae te spojrze inaczej na zjawisko kseno
fobii. Doznawanie wobec kogokolwiek uczu kseno
fobicznych poczytywane jest dzi przez wielu za nie
mal pewn oznak tego, e ten, kto je ywi musi to by
czowiek zy, a ju co najmniej ciemny i prymitywny.
43
41
Czowiek wobec ludzi
Tymczasem z naszego punktu widzenia - i biorc pod
uwag, e ksenofobia miewa rne stopnie - pewien jej
poziom wydaje si konieczny dla egzystencji wsplno
ty. Przypomina si tu zjawisko bariery immunologicznej
u organizmw ywych: pewnego mechanizmu nieto
lerancji i odrzucenia wobec cia obcych, ktre do tego
organizmu wnikaj. Zanik tego mechanizmu - czyli
w naszej analogii zanik odczuwanej rnicy midzy
tym, co swoje, a tym, co obce - stanowi dla orga
nizmu miertelne zagroenie. A dla wsplnoty oznacza
jej zanik - rozpynicie si w antropologicznym tle.
Potrzebna jest w tym miejscu pewna precyzacja
pojcia ksenofobii, jak dalimy na wstpie (2).
Scharakteryzowalimy j tam jako niech do ob
cych. Tymczasem jest to w istocie niech nie do
po prostu obcych, lecz do obcych, ktrzy weszli
lub chc wej do naszego domu; i to czsto nie
proszeni. Przez dom rozumiemy tutaj siedlisko
wsplnoty: miejsce, gdzie jej czonkowie czuj si
u siebie, i ktrego swoisto materialn i duchow
sobie ceni. Istnieje naturalna bariera immunologicz
na wsplnoty wobec obcoci wkraczajcej na jej ob
szar yciowy: niejako nadmiernie zbliajcej si do
niej i przekraczajcej tym samym normalny poziom
promieniowania, jakie pynie z obcego jej ta. Do to
lerowania pewnego poziomu tego obcego promienio
wania wsplnota jest konstytucyjnie przygotowana;
ale tak samo konstytucyjnie jest przygotowana na to,
by na jego przekroczenie odpowiada reakcj obron
n, wanie ksenofobiczn.
Dodajmy tutaj, e owo nadmierne zblienie, czy te
promieniowanie obcoci, moe polega nie tylko -
a chyba nawet nie gwnie - na fizycznej obecnoci
obcych w siedlisku wsplnoty; lecz rwnie - i moe
44
42
Ksenofobia i wsplnota
nawet przede wszystkim - na wnoszonych przez nich
do niej treciach duchowych, ktre jako sobie obce
i potencjalnie destrukcyjne wsplnota ta odczuwa.
Pitnowanie przez dzisiejszych postmodernistycz
nych liberaw wszelkich wsplnotowych reakcji
obronnych jako ksenofobii - a zaraz potem, i nie
male jednym tchem, jako rasizmu i faszyzmu -
jest z naszego punktu widzenia rwnie demagogiczne
jak naiwne. Wsplnota ma waciwy sobie przedzi a
tol erancj i na inno czy obco - zmieniajcy
si historycznie, ale nie dajcy si zmienia dowolnie
- na ktrego przekroczenie musi reagowa negatyw
nie, nieraz bardzo gwatownie - jak czowiek na uku
cie. Reakcja ta nie jest agresj, lecz obron: daje si
odpr obcym, gdy ich odmienno zaczyna zagraa
naszej swoistoci i odrbnoci jako wsplnoty.
Odrnilimy wyej cztery poziomy ksenofo
bii. Odpowiednikiem ich s rne kategorie, jakie
wrd owych obcych wsplnota wyrnia; nieja
ko rny status spoeczny, jaki im na obszarze y
ciowym wsplnoty przysuguje. Dodajmy tu do tych
czterech poziomw jeszcze poziom zerowy; bdzie
ich zatem pi. Ot zerowemu poziomowi reakcji
ksenofobicznej odpowiadaby status gocia: ko
go, kogo przyjmuje si u siebie w kadym razie
bez obawy, a czsto z yczliwoci. Pierwszym za
stopniem ksenofobii jest ostrono lub rezerwa
wobec obcego. Odpowiada jej we wsplnocie status
przybysza, albo troch dalej na teje skali - status
przybdy: kogo, kto znalaz si na terytorium
wsplnoty troch przypadkowo, ale ktrego obec
no wsplnota znosi bez szczeglnej przykroci,
a nawet odnosi si do niego z pewnym zaciekawieniem.
(Wedug Sownikajzykapolskiego przybda to obcy
przybysz nie wiadomo skd.) Drugim poziomem jest
45
43
Czowiek wobec ludzi
niech: charakteryzuje ona obcego jako intruza:
jako kogo, kto wszed na obszar yciowy wsplnoty
wbrew jej woli i ktry tym samym swoj obecnoci
i zachowaniem nas razi - nie na tyle jednak, by nas
zmobilizowa do aktywnej ekspulsji. Trzecim pozio
mem jest wrogo: odpowiada jej status najedcy:
kogo, kto wkracza w nasz obszar yciowy si wbrew
naszej wyranie okazanej woli - okazanej na przykad
w postaci zdecydowanej obrony. Najwyszemu wresz
cie poziomowi ksenofobii, jakim jest nienawi do
obcego, odpowiada status przel adowcy: kogo,
kto w nasz obszar yciowy nie tylko wdar si przemo
c i wbrew naszej wyranej woli, lecz ktry usiuje nas
ponadto na tym obszarze sobie i swoim obyczajom si
podporzdkowa; a gdy natrafia w tym na nasz opr, to
i zniszczy.
Nierwno (71) niektrzy gotowi s interpreto
wa jako przejaw ksenofobii i dyskryminacji.
Tymczasem, jak one obie, oznacza ona po prostu
i stni eni e wsplnoty: odrnianie emocj onalne
swoich od obcych i zwizane z tym nierwne
ich traktowanie. Na czym ta nierwno moe pole
ga, a na czym nie powinna, to dalsza sprawa. Ale
negowa j wprost, to przeczy faktom.
Pomy dla krtkoci:
w A
X JmmJX mmdX
Rnica /^oznacza stopie dyskryminacji emo
cjonalnej, jaka u osobnika x ze wsplnoty A wystpu
je wobec osobnikw spoza niej. (Discrimen znaczy
po acinie odstp, dystans.) Ot ci, co chc wal
czy z wszelk ksenofobi d w istocie do tego, by
dla kadej zbiorowoci ludzkiej A byo:
Rt =0.
46
44
Ksenofobia i wsplnota
Ta rwno oznaczaaby jednak rozpad wszelkiej
wizi spoecznej, cakowit atomizacj i homogeni
zacj spoeczestwa. Alternatyw do emocjonalnej
dyskryminacji ludzi nie jest powszechna yczliwo
wobec nich, lecz powszechna obojtno.
Ostatnie stwierdzenie nie jest jedynie pewnym
wnioskiem teoretycznym, lecz ma te swoje potwier
dzenie empiryczne. Obserwowane dzi zjawisko po
stpujcego obojtnienia ludzi wobec siebie wzajem
nie, nad ktrym czsto si biada, j est nastpstwem sab
nicia wizi rodzinnych i narodowych. W niektrych
przypadkach, gdy wizi owe osigaj poziom bliski
zeru, pojawiaj si stany wyranie ju patologiczne,
znane np. jako zesp rozki lub choroba siero
ca. Choroba ta - jak wiadomo - polega na obojtnie
niu wobec otoczenia, a w swej tzw. fazie III prze
chodzi w stan autyzmu. Co za do wsplnot narodo
wych, to przejawiajce si obecnie - cho bynajmniej
nie powszechnie - rozlunianie si ich wizi, wcale
nie musi jeszcze znaczy, e proces ten bdzie szed
dalej a do cakowitego ich zaniku. (Deklarowane
w rnych ankietach i sondaach postawy w tym
wzgldzie, na ktre zwykli si powoywa w swych
przewidywaniach antyksenofobici, naley trakto
wa z wielk rezerw. Ich warto prognostycz
na jest znikoma.) Zanik ten bowiem dotyczy przede
wszystkim bogatych krajw Zachodu, na biednym
Wschodzie obserwuje si co wrcz przeciwnego. To
z kolei musi, wedug dynamicznego ujcia wsplno
ty, zwikszy poziom ksenofobii take na Zachodzie,
a tym samym si wizi z wasnym narodem lub przy
najmniej z wasn cywilizacj.
(W hierarchii wsplnot elementami maksymalnymi
s wanie cywilizacje: zbiorowoci, ktrych gwnym
spoiwem jest ju nie wsplny jzyk - chyba e byaby
47
45
Czowiek wobec ludzi
to przynaleno do jednej rodziny jzykowej - lecz
wsplna religia, oraz wiara w te same wartoci. A moe
jeszcze oglniej: pokrewny styl ycia i sposb mylenia.)
Rnica RxA odnosi si do pojedynczego osobnika
x nalecego do zbiorowoci A. J est ni w odstp
uczuciowy, owo discrimen, jakie wystpuje u niego
midzy tymi, co nale do jego wsplnoty, a tymi, co
s poza ni. Wedug warunku (71) dla kadego czon
ka x wsplnoty A musi zachodzi nierwno:
R A > 0.
Nie znaczy to jednak, rzecz jasna, e to RxA jest
dla wszystkich rwne. Z pomoc tej rnicy indywi
dualnej mona jednak atwo zdefiniowa redni od
stp uczuciowy RA jaki caa zbiorowo A - czyli jej
czonek przeci tny - utrzymuje midzy swoimi
a obcymi. Kadziemy wtedy po prostu:
Ra = Hx {RxA}/n(A).
gdzie n(A) jest liczebnoci owej zbiorowoci. Wobec
warunku (71) zachodzi wtedy oczywicie, dla dowol
nej zbiorowoci ludzkiej A:
(73) J eeli A jest wsplnot, to RA > 0.
Przyjmujemy tutaj, e poziom ksenofobii w danej
zbiorowoci A jest proporcjonalny do redniego odst
pu R4; wolno je zatem dla naszych celw utosami.
J akociowo wyrnilimy wyej kilka takich poziomw,
lecz w rzeczywistoci tworz one spektrum cige, jak
na poniszym wykresie. Omwimy to teraz bliej.
J ak wida z wykresu, poziom ksenofobii RxA u da
nego osobnika x jest tu ujmowany jako funkcja zmien
nej x przy parametrze A. Tak wic osobnik, dla kt
rego zachodzi R<0, jest ju - wobec warunku (71)
- dynamicznie poza wsplnot A, cho delineacyjnie
48
46
Ksenofobia i wsplnota
Ksenofobia,
(R > 0)
max
min
ojkofilia
Ksenofobia
(/?<0)
R=0
Rys. 3 Poziom ksenofobii RA
inni mog go do niej nadal zalicza, a take on sam
moe si tak deklarowa. Poniej punktu R = 0 kse
nofobia zmienia znak: przechodzi w ksenofi l i .8
Osobnik w wtedy faktycznie czuje si bardziej zwi
zany uczuciowo z jakimi obcymi ni z tymi, ktrzy
do niedawna mieli go za swego.
Punkt Ra = min oznacza minimalny poziom kse
nofobii we wsplnocie A, przy ktrym zachowuje ona
jeszcze stabilno i ktry gwarantuje jej dalsze trwa
nie. Gdy Ra < min, wsplnota zaczyna si rozpada.
Podobnie punkt RA = max oznacza maksymalny po
ziom ojkofilii - i tym samym ksenofobii - przy kt
rym ycie na jej obszarze yciowym jest dla obcych
jeszcze znone: s co najwyej przedmiotem niech
ci, ale nie napaci - sownych lub czynnych.
Mamy zatem do czynienia z trzema rnymi poj
ciami ksenofobii. Przy pierwszym sowo to znaczy,
e Ra > max; przy drugim - e RA> min; a przy trze
cim, e Ra > 0. Ocena pierwszego nie budzi wtpli
woci i trudno si z tymi, co si tak pojtej ksenofobii
przeciwstawiaj, nie solidaryzowa. Rzecz jednak
w tym, e przejawiaj oni coraz wiksz skonno,
8 Termin ten wprowadzi R. Scruton w artykule Oikofobia i
ksenofilia, Arka, nr 4/1993.
49
47
Czowiek wobec ludzi
by po cichu - i wanie profilaktycznie - zakres
tego pojcia maksymalnie rozszerza, obejmujc nim
take oba pozostae przypadki i przenoszc tak na nie
ujemn ocen pierwszego. Tymczasem w przypadku
drugim jest to ju wielce dyskusyjne, a w trzecim go
dzi jawnie w samo istnienie wsplnoty i musi natra
fia na jej stanowczy sprzeciw.
Wyraniej zwizki te uwidoczni moe nastpny
wykres (rys. 4), w ktrym odstp ^./odkada si na
osi odcitych, a o rzdnych pokazuje liczebno
osobnikw we wsplnocie A, ktrzy wykazuj dany
poziom ksenofobii. (Na wykresie tym przyjmuje
my upraszczajc, e rozkad owych liczebnoci we
wsplnocie jest normalny, tzn. odpowiada z grubsza
krzywej Gaussa.)
Rys. 4
Krzywa ksenofobii A odpowiada wtedy wsplnocie
stabi l nej , bo jej mediana RA ley midzy wartocia
mi min i max; krzywa B odpowiada wsplnocie zani
kaj cej , za krzywa C - wsplnocie sfanatyzowa-
nej . Wszystko to trzeba przy tym rozpatrywa dyna
micznie take w tym sensie, e dla danej wsplnoty
jej krzywa ksenofobii wraz ze sw median moe si
z biegiem czasu przesuwa. Ta sama ekstensjonalnie
zbiorowo A - tzn. zoona z tych samych osobni
50
48
Ksenofobia i wsplnota
kw jako zbir - ktra w pewnym okresie czasu bya
wsplnot stabiln, moe si w innym sfanatyzowa
(przej w faz C), albo odwrotnie - wej w sta
dium obumierania. Caa krzywa przesuwa si wtedy
w funkcji czasu wzdu osi Rx w jedn lub drug stro
n, a gdy jej mediana przekroczy warto zero, wspl
nota A znika. Zbiorowo A, ktra przedtem tworzya
wsplnot, skada si teraz w przytaczajcej mierze
z osobnikw, ktrym los innego jej czonka jest red
nio rwnie obojtny jak los kogokolwiek z jej daw
nego ta.
Mona by tu nam zarzuci, e istnienia owego
niezbdnego dla wsplnoty minimum ksenofobii
nie wykazalimy, lecz je po prostu zakadamy. To
prawda, ale dla naszych celw to wystarcza: za ist
nieniem owego minimum przemawiaj pewne racje
i przyjcie jego istnienia daje si wczy w pewn
spjn teori wsplnot. Nie mona wic, walczc
z wszelk ksenofobi i innymi uprzedzeniami, za
chowywa si tak, jakby wiadome byo, i adnego
takiego minimum nie ma, i e o ewentualne skutki tej
walki mona si wobec tego nie troszczy. Powstaje
bowiem wtedy pytanie: mona - ale na gruncie j a
kiej teorii wsplnot? Na gruncie naszej wanie nie
mona, oponent winien wic przeciwstawi jej jak
swoj teori alternatywn, a nie tylko swe goosow
ne zapewnienia i poczciwe intencje. 6
6. Ws p l n o t a n a r o d o w a
Ludzko jako gatunek biologiczny wytworzya
dwa gwne typy wsplnoty: rodzin i nard (oraz
jako typy poprzedzajce: klan i plemi). Rodzina jest
przede wszystkim wsplnot krwi - biologicznego po
krewiestwa; nard jest przede wszystkim wsplno-
51
49
Czowiek wobec ludzi
t j zyka, mowy ojczystej. Dla kadej z tych dwu
wsplnot one to s najsilniejsz skadow ich wizi
wewntrznej: wnosz najwikszy wkad do sumy ich
si wewntrznych Em. Trzeba jednak w tym miejscu
podkreli, e jzyk pojmujemy tutaj niejako wy
twr kultury, lecz jako jej pierwszy warunek, dany
biologicznie konstytucj gatunku homo sapiens. J zyk
nie jest ludzkim wytworem, jak prasa czy kolej, lecz -
jak mwi Wittgenstein w Traktacie 4.002 - jest czci
ludzkiego organizmu, jak puca czy nerki. Nie jest na
rzdziem czowieka, lecz form ludzkiego ycia.
Socjologowie - np. Ossowski - skonni s mnie
ma, e wano wizw krwi dla wizi spoecznej
jest tylko mitem kulturowym, dorabianym ex post
do zaistniaej ju niezalenie od nich wizi - dla jej
ideologicznego wzmocnienia. Wedug Ossowskiego
si wic wsplnot rodzinn lub narodow nie s
bynajmniej zachodzce w niej ewentualnie faktyczne
wizy pokrewiestwa biologicznego, lecz co najwy
ej wi ara - przewanie bezpodstawna - e wizy te
istniej. Oto par cytatw z jego znanego dziea9:
Przekonania dotyczce zwizkw krwi okazay si
daleko bardziej uchwytnym i na og nieporwnanie
waniejszym czynnikiem ksztatowania si wizi spo
ecznych ni same zwizki krwi. (s.221)
Jeeli idzie o poczucie zwizkw krwi w skali etnicz
nej, to [...] tutaj zasig poczucia wsplnoty jest cako
wicie wyznaczony przez ideologi grupy i przez mity
etniczne, (s.222)
[...] wiara we wsplno krwi [...] nie jest potrzebna
do osignicia wizi spoecznej nawet najpeniejszej
i o najbardziej intensywnym zabarwieniu uczucio
wym. Nie jest do tego rwnie niezbdna fikcja zwiz
kw krwi. (s.227)
9 S. Ossowski, por. cyt. rozdzia VIII Wnioski i perspektywy.
52
50
Ksenofobia i wsplnota
Pogldy tego rodzaju s dzi wrd socjologw
dominujce, a dla tzw. nowoczesnych humanistw,
czyli globalizujcych liberaw, stanowi niepodwa
alny dogmat i przedmiot ich wrcz fanatycznej wia
ry. J akiekolwiek wtpliwoci w tym zakresie traktuj
jako atak na spoeczestwo otwarte, opatrujc je
stosownymi epitetami w rodzaju prymitywne, ata
wistyczne, lub najlepiej faszystowskie.
Tymczasem i ta sprawa nie jest tak prosta. W zakre
sie swego pola widzenia socjologowie maj w pewnym
sensie racj, ale ich prawda nie jest tu ca prawd:
maj niejako zbyt krtko nastawiony celownik.
Mona si zgodzi, e w kadym indywidualnym
przypadku wiara danego osobnika w jego wizy krwi
z innymi jest waniejsza, ni same te wizy. Ale to
nie wszystko. Powstaje bowiem pytanie: skd si ta
sia wizotwrcza owej wi ary bierze? Czy te
jest tylko produktem kultury - np. dzikie przywi
zanie matki do wasnego dziecka, dziko reagujcej
na jego zagroenie? Nie sdzimy by tak byo: biolo
giczna konstytucja czowieka odbija si na ksztacie
jego kultury i okrela j w sposb daleko gbszy
ni wci jeszcze mylimy. J ak inne ssaki, czowiek
jest genetycznie nastawiony na wasn krew - na
ile tylko jest w stanie j rozpozna. Wykadniki kul
turowe, jak np. nazwisko, s w rozpoznawaniu owej
wasnej krwi pomocne, ale przecie nie one to na
stawienie na ni tworz. Fakt, e u czowieka nie ma
bezporedniego i nieomylnego aparatu zmysowego,
rozpoznajcego wizy krwi - np. wchem10 - nie
dowodzi jeszcze, e wizy te s czysto kulturowe,
a ich rola - spoeczn fikcj. Wizy krwi dziaaj
10 Jak to np. jest przypuszczalnie u morsw, gdzie samiec nowo obej-
mujcy przywdztwo w stadzie zabija cae potomstwo pochodzce od
jego poprzednika.
53
51
Czowiek wobec ludzi
bowiem w wiecie zwierzcym, do ktrego my te
naleymy; a tam chyba nie mog by kulturow fik
cj. Zapewne, i wrd zwierzt mona poszczegl
nego osobnika co do nich zmyli, np. wstawiajc go
w sztuczne warunki eksperymentalne; ale to nie
przeczy generalnemu biologicznemu nastawieniu ga
tunku na te wizy. To, e instynkt gatunkowy mona
sztucznie zmyli - np. podkadajc kurze do wysia
dywania cudze jajo - nie czyni tego instynktu kul
turow fikcj. (I nstynkt bdzi te czysto naturalnie,
jak pokazuje powszechnie znany przykad kukuki
i jej poczyna.)
J est w nas dno do rozpoznawania i podtrzy
mywania wizw krwi; i dno ta nie jest kultu
rowa, lecz wrodzona. To ona dopiero nadaje znak
dodatni rozpoznaniu pobratymca - nawet gdyby
miao to by rozpoznanie mylne. (Np. gdy kto bie
rze kogo za swoje dziecko, albo za swego ojca, cho
faktycznie nim nie jest.) Dy si do rozpoznawa
nia owych wizw z elementarn si i w normal
nych biologicznie warunkach rozpoznaje si je na
og trafnie: bd jest tu rzadkim wyjtkiem, nigdy
regu. I to wystarcza. Metoda - czy raczej manie
ra - socjologw polega na wynajdywaniu takich
wanie wyjtkw, najchtniej egzotycznych, gdzie
z Nowej Gwinei , albo z dorzecza Amazonki. Pomijajc
ju wtpliwo, na ile owe przykady zostay przez
etnografw dobrze zrozumiane i opisane, odpowied
generalna jest taka: osobnicze dewiacje instynktu nie
podwaaj faktu jego istnienia.
Pewnym usprawiedliwieniem dla socjologw w ich
pochopnych wnioskach antybiologistycznych mogaby
by okoliczno, e ksiki takie jak ta Ossowskiego
pisane byy z intencj polityczn: przeciwstawienia si
ideologii Trzeciej Rzeszy i goszonej przez ni supre
54
52
Ksenofobia i wsplnota
macji biologicznej Niemcw nad innymi narodami
w ogle, a nad ydami i Polakami w szczeglnoci.
Usprawiedliwienie takie wydaje si jednak do pro
blematyczne, bo stawia pod znakiem zapytania na
ukowo i obiektywizm samej socjologii.
Stosunek co wnikliwszych socjologw do spoecznej
roli wizw krwi nie jest zreszt wcale a tak negatyw
ny, jak si wrd nowoczesnych humanistw mniema.
Tak np. Ossowski w cytowanym dziele pisze:
Wiara w zwizki krwi ma swoj stron pozytywn
i stron negatywn. [...] Odpowiada [jej] zaleno
psychologiczna o podou emocjonalnym: korelacja
pomidzy uczuciem wsplnoci krwi wewntrz ze
spou i poczuciem obcoci w stosunku do jednostek
i grup spoza zespou, (s.229)
Ossowski susznie wie t korelacj z pewnym -
jak tam mwi - zagadnieniem szerszym piszc, e
w jakiej mierze antagonizmy spoeczne s nieunik
nionym korelatem silniejszej wizi spoecznej.
Te stwierdzenia Ossowskiego nasuwaj dwie uwa
gi. Po pierwsze, proste rozrnienie strony poyty wnej
i negatywnej w poczuciu wsplnoty krwi i zwizanej
z nim ksenofobii nie zdaje sprawy ze zoonoci same
go tego przeciwstawienia. Przez stron negatywn
rozumie si tu niech do osobnikw spoza wsplnoty
i kwalifikuje si j jako moralnie nagann: jako przy
noszc ujm tym, co do wsplnoty nale, a cierpie
nie tym, co stoj poza ni. J ednake ci, co stoj poza
dan wsplnot A, nale przewanie do jakiej innej
wsplnoty B; i niech czy chociaby rezerwa czon
kw grupy A wobec nich jest take dla owej grupy
B pewn si scalajc. Tak wic wsplno krwi,
o ktrej mwi Ossowski, zwiksza nie tylko spjno
zwizanej ni grupy A, lecz take spjno przeciw
55
53
Czowiek wobec ludzi
stawnej jej grupy B. Ossowski uznaje umacnianie
wizi grupowej za stron pozytywn, a jego efekt
na zewntrz za stron negatywn. Tymczasem, jak
widzimy, ta strona negatywna ma rwnie sw stron
pozytywn - i to wanie dla owej grupy zewntrz
nej, przez ktr jest tak przykro odczuwana.
W tym sensie pewn niezamierzon - a nawet
przeciwzamierzon - funkcj pozytywn speniaj
rwnie owe stowarzyszenia do walki z ksenofobi.
Przez sw dziaalno antywsplnotow wyzwalaj
reakcj obronn wsplnoty: uwiadamiajc jej sto
pie zagroenia, budz drzemic w niej tylko dotd
ksenofobi i w ten sposb przyczyniaj si do jej zin
tegrowania si wobec tych obcych, w obronie ktrych
staj. Ossowski wspomina tu Gumplowicza, ktry
uwaa antagonizmy grupowe za niezbdny czyn
nik tworzenia si zwartych grup spoecznych o silnej
wewntrznej spjni emocjonalnej (s.229). My te by
libymy skonni pj tu ladami Gumplowicza.
Po drugie, charakterystyczn cech mylenia uto
pijnego jest wiara, e w zoonych zjawiskach spo
ecznych da si jako oderwa stron pozytywn
od negatywnej: wyeliminowa to, co w nich ne
gatywne, zachowujc nienaruszon ca ich pozy-
tywno. Wiara ta przypomina kogo, kto chciaby
w magnesie oddzieli biegun dodatni od ujemne
go: tego si nie da zrobi, ontologiczne powizanie
zjawisk przekracza tu manipulacyjn moc ludzk.
Takim rozdzielaniem biegunw magnesu jest te
denie owych stowarzysze przeciw ksenofobii
i innym uprzedzeniom etnicznym do zduszenia
tych uprzedze do zera: do wykorzenienia ich z y
cia spoecznego i dusz ludzkich. J ak ju mwilimy,
ksenofobia jest zwizana z ojkofili: likwidowanie
wszelkiego dystansu wobec obcych oznacza musi
56
54
Ksenofobia i wsplnota
automatycznie likwidacj przywizania do wasnej
wsplnoty. Czyli po prostu: likwidacj jej samej. J est
zreszt moliwe, e taki wanie cel owym stowarzy
szeniom przywieca, mniej lub bardziej jasno: e za
nik wsplnot zdaje si im czym dla dobra czowie
ka ze wszech miar podanym. Naszym zdaniem
myl si w tym zasadniczo.
7. Mn i e j s z o c i n a r o d o w e
Sprawa ksenofobii staje si szczeglnie ostra tam,
gdzie wsplnoty paralelne zachodz na siebie teryto
rialnie; czyli gdy w caoci lub czciowo yj prze
mieszane na jednym obszarze yciowym. Gdy s to
wsplnoty narodowe i wyranie rnej wielkoci,
mwi si o zagadnieniu mniejszoci narodowych.
Wspycie takich dwu wsplnot - mniejszoci
z wikszoci - jest jak wiadomo kwesti nadzwy
czaj delikatn, i to obustronni e. Wyjtkowo jasno
widzia t spraw niezapomnianej pamici Pawe
Hertz:11
Naszym obowizkiem jest by polonocentrycznymi
[...]. Nacjonalizm pojmuj jako naturaln ch zapew
nienia trwaego i godnego bytu i rozwoju tej zbioro
woci narodowej, do ktrej przynale. [...] Kady
przecitny Europejczyk jest w tym sensie nacjonalist.
Niektrzy polscy intelektualici szresztgotowi usza
nowa nacjonalizm Litwinw, ydw czy Ukraicw,
biadajc zarazem nad ciasnot i ciemnot polsk.
Tak stoi w rozumieniu Hertza, a take naszym, jed
na strona owego wielkiego zagadnienia: solidarnoci
z wasn wsplnot narodow, okrelanej dzi czsto
pejoratywnie jako etnocentryzm. Ale ma ono jesz
cze stron drug, ktra ujawnia si, gdy dwie takie 11
11 Jak wyej, s.308.
57
55
Czowiek wobec ludzi
wewntrznie solidarne a nierwne wielkoci grupy
narodowe zetkn si z sob intymnie na jednym wspl
nym obszarze yciowym. Powstaje wtedy problem
mniejszoci, albo cilej: problem wzajemnego sto
sunku wikszoci do mniejszoci i odwrotnie. (Czsto
zreszt grupy owe d wtedy, mimo wszystko, do
rozdzielenia si terytorialnego i powstaje znane zjawi
sko getta.) Mniejszo staje wwczas przed ogromnie
trudnym pytaniem: asymilowa si do wikszoci, czy
si od niej izolowa? Hertz pisze w tej sprawie:12
Wybr drogi: izolacja czy asymilacja - trzeba po
zostawi kademu przybyszowi. Wygodniej mwi
0 tym zjawisku na przykadzie ydw w przedwojennej
Polsce. Nie nastpia ich zupena asymilacja, poniewa
Polska ani nie chciaa, ani nie moga ich wchon; a po
drugie, co moe waniejsze, ydzi chcieli by ydami
1mieli do tego prawo. Dbali o zachowanie swojej reli-
gii, jzyka i obyczaju, mieli gbok wiadomo swo
jej tosamoci. Gdzie pojawia si kwestia mniejszoci
narodowej, wyznaniowej, kulturalnej, o jej godnym
rozwizaniu rozstrzyga umiejtno odpowiedniego
zachowania si wikszoci wobec mniejszoci, ale
i mniejszoci wobec wikszoci, o czym przewanie
nikt nie mwi.
Ostatnie zdanie Hertza to klucz do sprawy. Wzaje
mny stosunek wikszo-mniejszo determinuj
postawy obu stron. J eeli stosunek ten ma ukada
si dobrze, obie strony musz speni pewne koniecz
ne a nieatwe warunki. Najkrcej mwic, warunki
te s nastpujce. Dla wikszoci - wyrozumiao
i dua tolerancja wobec mniejszoci: nie wcieka
si na nich o byle co. Dla mniejszoci - wielka po
wcigliwo i takt wobec wikszoci: nie prowo
kowa ich bez absolutnej potrzeby. Stosunek ten jest
przy tym bardzo wraliwy na zakcenia, gdy dziaa
12 Jak wyej, s. 309.
58
56
Ksenofobia i wsplnota
w nim dodatnie sprzenie zwrotne: brak wyrozumia
oci rodzi nietakty, brak powcigliwoci rodzi nieto
lerancj - i zaczyna si wtedy zwija spirala: najpierw
wzajemnej niechci, potem wrogoci, a wreszcie nie
nawici. A gdy raz si zwina, odwin j z powrotem
jest nadzwyczaj trudno, a czasem chyba wrcz niemo
liwe. W kadym razie ley to przewanie poza zasi
giem wysikw ludzkich - edukacyjnych, politycznych
czy innych - i dokonuje si jedynie przez historyczn
zmian pooenia, w jakim grupy te wobec siebie wza
jemnie si znajduj. Los sprawia to wtedy, nie ludzie.
(Tak np. postaw Niemcw po II wojnie wiatowej nie
zmienia denazyfikacja, lecz straszliwa klska, ktr
jako nard ponieli.)
Wrmy teraz do ksiki Hertzberga i Hirt-
Manheimera, a cilej do pewnych wnioskw prak
tycznych, ktre oni tam wysnuwaj. We wnioskach
tych - patrzc z naszego punktu widzenia - dostrze
gamy bowiem pewn niekonsekwencj. Ich teza ge
neralna brzmi: trzeba ze strony ydowskiej odrzuci
dotychczasow taktyk, polegajc na negowaniu
wasnej odmiennoci wzgldem nieydowskiego oto
czenia, i zastpi j otwartym uznaniem tej odmien
noci; i to nie tylko wobec siebie samych, lecz take
na zewntrz, wzgldem tego otoczenia. Powstaj
wtedy dwie moliwoci: albo bra na siebie konse
kwencje owej odmiennoci i kulturowych sprzecz
noci, jakie one z sob nios; albo te forsowa
w tym szerszym otoczeniu powszechne prawo do
odmiennoci, i tym samym zwalcza w nim wszelk
ksenofobi. Pisz oni z jednej strony:
Problem tkwi gbiej. Nasz, autorw, upr, by twier
dzi - publicznie i w wielu jzykach - e istnieje co
takiego, jak [...] ydowski charakter, jest sprzeczny
z oficjalnym pogldem, i ydzi [...] zasadniczo s
tacy sami, jak wszyscy, (s. 13)
59
57
Czowiek wobec ludzi
Wskazuj te susznie, e w oficjalny pogld jest
niezgodny z faktyczn praktyk rodowisk ydow
skich:
Ci sami ydzi, ktrzy utrzymuj e s tacy sami jak
wszyscy inni chc by kady wiedzia, i jeden na
siedmiu laureatw Nagrody Nobla jest ydem [...].
Ksiki o ydowskim wkadzie w cywilizacj uka
zuj si w ogromnej liczbie od wielu dziesicioleci,
w duej mierze ku zadowoleniu tych wanie ydw,
ktrzy sami odrzucaj ide ydw jako narodu wybra
nego. (s.37)
Autorzy sdz e uznanie owego wybrania -
czyli po prostu wsplnotowej swoistoci - jest nie
zbdne dla istnienia ich wsplnoty. Rozumiej te, e
zwizane s z tym pewne koszty. Pisz np.: Bycie
wybranym nie jest stanem godnym zazdroci, (s.36).
Z drugiej jednak strony - i w tym wanie ich nie
konsekwencja, skdind nawet zrozumiaa - chcieli
by tych kosztw unikn. I drog ku temu zdaje im
si wanie wykorzenianie wszelkiej ksenofobii -
u innych; a wic w jawnej niezgodzie z imperatywem
kategorycznym Kanta. Pisz oni znowu:
Antysemityzm i inne odmiany nienawici do caych
grup ludzkich znikn dopiero wtedy, gdy ludzie zechc
akceptowa osoby z odmiennych kultur jako rwne
sobie. [...] ydzi mog si obroni tylko poprzez ob
stawanie przy swoim prawie - i prawie innych mniej
szoci - do odmiennoci, (s. 17)
W ten sposb jeden pogld, ich zdaniem faszy
wy, (e ydzi jakoby nie s wyodrbnieni etnicznie
ani kulturowo, nie s osobni) prbuje si zastpi
drugim, te faszywym (e wszystkie kultury jakoby
s rwne - co sami kwestionuj trzymajc si starej
idei narodu wybranego, a wic wanie odrbnego).
daj w istocie, by wikszo obniya swj poziom
60
58
Ksenofobia i wsplnota
ksenofobii do zera (RA= 0), czyli by przestaa istnie
jako wsplnota.
Na marginesie tej wypowiedzi zauwamy, e
w wietle przyjtej przez nas teorii wsplnot likwi
dacja wszelkiej ksenofobii musi mie take ujemny
wpyw na trwao tej wsplnoty, ktra o ni wal
czy - jeeli tylko wsplnota ta pragnie zachowa
sw odrbno. Pewien poziom ksenofobii w tle
antropologicznym owej wsplnoty jest bowiem po
tnym czynnikiem scalajcym: zwiksza po prostu
rnic Rr4. Przykadw nie trzeba daleko szuka.
My, Polacy, przetrwalimy jako wsplnota narodowa
okres zaborw w duej mierze dziki temu, e pra
wosawni Rosjanie i luterascy Niemcy odnosili si
do nas z niechci i nawet pogard. Nie chcemy tu
bynajmniej rekomendowa przeladowa jako rod
ka do integracji wsplnot narodowych; chcemy tylko
wskaza, jak zoon i obosieczn jest kwestia kseno
fobii i jej zwalczania.
Nie nam udziela ydom rad, jak najlepiej mieliby
si troszczy o losy swej wasnej wsplnoty. Wolno
jednak wyrazi sw, nikogo nie wic, opini na
temat przewidywalnych skutkw takiej powszechnej
walki z ksenofobi, i to forsowanej szczeglnie przez
jedn grup etniczn. Chce si tu za duo, idzie si
niejako zbyt szerokim frontem. By uzyska akcepta
cj i bezpieczestwo dla odmiennoci ydw w ro
dowisku nie-ydowskim, chciaoby si doprowadzi
do uznania i tolerowania przez to rodowisko wszel
kiej odmiennoci - czyli do zastpienia ksenofobii
ksenofili. Takie jednak dziaanie niszczy wsplnot
i daje podstaw znanemu stereotypowi, e ydzi s
wzgldem swego otoczenia zawsze czynnikiem de
strukcyjnym, czy te - jak to okrelaj sami autorzy
- wichrzycielskim.
61
59
Czowiek wobec ludzi
Wcale nie jest tak, e wszystkie kultury s rwne
sobie, ani tak, e kada mniejszo ma takie samo
prawo do odmiennoci. Tolerancja dla odmienno
ci kulturowej jest kwesti waciwie ustawionego jej
progu: takiego stopnia odmiennoci, jaki wsplnota
moe jeszcze znie, nie czujc si ni realnie zagro
ona. Wspycie dwu rnych wsplnot narodowych
w obrbie jednej szerszej zbiorowoci pastwowej -
w szczeglnoci gdy jedna z nich stanowi mniejszo
- nie jest bynajmniej tylko kwesti uprzedze etnicz
nych owej wikszoci, lecz w rwnej mierze kwesti
zrozumienia przez t mniejszo, e wikszo te ma
swe prawa; i e te jej prawa - wanie jako wikszo
ci - trzeba respektowa co najmniej w takim samym
stopniu, w jakim chce si, by respektowane byy pra
wa mniejszoci. A ju w adnym wypadku nie naley
praw i obyczajw owej wikszoci obraa.
8. K o n f l i k t y m i d z y w s p l n o t o w e
Uczucia wikszoci bywaj czasem obraane w spo
sb wrcz lekkomylny. Przykadem moe by zeszo
roczny skandal w warszawskiej Zachcie. wczesna
jej dyrektorka Anda Rottenberg wyrazia zgod na
wystawienie tam rzeby przedstawiajcej osob papie
a J ana Pawa II, ktra to rzeba zarwno sw treci,
jak kiczowat form powanie obraaa uczucia religij
ne i narodowe wielu Polakw. Wywoaa te ich silny
sprzeciw i gone protesty. Gdy w kocu, pod naciskiem
polskiej opinii publicznej, rzeba zostaa usunita, a od
powiedzialna za jej wystawienie dyrektorka zwolniona,
wywoao to gwatown reakcj naszego rodowiska
ydowskiego jako przejaw polskiego antysemityzmu.
(jciec pani Rottenberg by ydem.) Wychodzcy
w Polsce ydowski miesicznik Midrasz (3/2001)
62
60
Ksenofobia i wsplnota
podnis larum, e bya to dymisja wymuszona an
tysemick nagonk, oraz rezultat bezkarnej anty
semickiej napaci ze strony przedstawiciela wadz.
(J eden z posw na Sejm ostro wczesn dyrektork
Zachty skrytykowa.) Ot sam fakt wystawienia
w Zachcie tak niestosownej rzeby, a jeszcze bar
dziej owa reakcja rodowiska ydowskiego, stanowi
wzorcowy niemal przykad niewaciwego stosunku
mniejszoci narodowej do wikszoci. Wyobramy
sobie bowiem sytuacj odwrotn: e polski dyrek
tor Zachty wystawia jak rzeb przedstawia
jc motyw ydowski w sposb, ktry przez to ro
dowisko jest odczuwany jako omieszajcy. Mona
przewidzie, e reakcja strony ydowskiej byaby
wtedy - i susznie - co najmniej rwnie silna jak tu
taj reakcja strony polskiej. Znaczy to, e mniejszo
nie przestrzegaa tu tych delikatnych regu symetrii
i wzajemnoci, jakie we wzajemnych stosunkach
z wikszoci obowizuj. W tym konkretnym przy
padku Polacy oczekiwaliby od strony ydowskiej za
chowania si wrcz przeciwnego: tego, e to np. wa
nie miesicznik Midrasz jako pierwszy napitnuje
ow niestosown wystaw i zada natychmiastowe
go odwoania ze stanowiska odpowiedzialnej za ni
osoby - bo rozumie, e Poakom czyni to niezrcz
nie. Zasada wspycia dwu wsplnot zostaa w tym
przypadku wyranie naruszona.
Podany przykad jest oczywicie drobny i sam przez
si nie byby wart wzmianki. J est on jednak tylko jed
nym z wielu, i to duo powaniejszych, wiadczcych
0 tym, e wspomniana wyej zasada powcigliwoci
1taktu nie jest naleycie przestrzegana. Tak na przy
kad, uporczywie powtarzany jest w szyderczym to
nie slogan o polskim antysemityzmie bez ydw, co
miaoby stanowi jakie socjologiczne curiosum czy
63
61
Czowiek wobec ludzi
aberracj, nigdzie indziej nie spotykan. Milczcym
zaoeniem tego sloganu (a waciwie pomwienia)
jest teza, e adna mniejszo ydowska w Polsce nie
istnieje. Zastanwmy si nad tym zaoeniem.
Po pierwsze, samo mwienie o polskich ydach
jako narodowej mniejszoci jest traktowane jako jakie
tabu: jako co, o czym mwi nie naley i nie wypa
da. Oto przykad. W zwizku z toczc si w kraju
kampani wyborcz dziennik Rzeczpospolita (31.
VIII.2001) opublikowa krtki wykaz Mniejszoci
w Polsce. Wylicza si ich tam sze, podajc
przy tym odpowiednio ich liczebno, a mianowi
cie: Niemcy 500-550 tys., Biaorusini 250-300 tys.,
Ukraicy 300-400 tys., Kaszubi znowu 300-400 tys.,
Litwini 20-30 tys. i Cyganie (Rzeczpospolita pi
sze Romowie) ok. 30 tys. W tym wyliczeniu ude
rza kilka rzeczy. Gazeta nie ma oporw, by za mniej
szo narodow uzna Kaszubw - a czemu nie na
tej samej zasadzie np. Grali? Po drugie, wymie
nia si mniejszoci bardzo nieliczne, jak Litwinw
i Cyganw, a nie wymienia si ydw. Czyni si tak,
chyba tylko dlatego, by nie narusza owego stereotypu
o polskim antysemityzmie bez ydw. Bo ydzi
w Polsce s; oczywicie w znikomo maej liczebnoci
w porwnaniu z przedwojenn, ale wcale nie mniejszej
ni tamte dwie wymienione. Dokadnych informacji
na ten temat brak, bo stanowi zapewne cz owego
tabu; co jednak wiadomo. W wywiadzie udzielonym
dziennikowi ycie (20.VII.2001) rabin Warszawy
i odzi p. Michael Schudrich na pytanie, ilu w Polsce
jest w chwili obecnej praktykujcych wyznawcw
judaizmu odpowiada: Powiedziabym, e jest okoo
20 tysicy rodzin, w ktrych przynajmniej jeden ro
dzic jest pochodzenia ydowskiego. Rodziny te za
chowuj elementy tradycji. Ostronie wic liczc
64
62
Ksenofobia i wsplnota
rednio po 2,5 osoby na rodzin, oznaczaoby to mniej
szo pidziesiciotysiczn, czyli wiksz ni owe
dwie wymienione przez Rzeczpospolit. Inaczej m
wic, jest to mniejszo stanowica 1,2 promila caej
ludnoci kraju, czyli porwnywalna do przedwojennej
mniejszoci ydowskiej w Danii, ktra wynosia 2 pro
mile. Dlaczego zatem mwi si tak uporczywie o pol
skim antysemityzmie bez ydw, skoro mniej szo y
dowska w Polsce jest wiksza ni litewska czy cygaska,
a spoecznie nierwnie bardziej eksponowana? Tu zno
wu Polacy mogliby chyba oczekiwa, by owemu ubli
ajcemu im stereotypowi przeciwstawili si wanie
przedstawiciele owej mniejszoci.
W tym miejscu pojawia si bardzo trudna kwe
stia: konieczno przeprowadzenia pewnego wane
go rozrnienia. Mona bowiem oczekiwa, e nasze
stwierdzenie, i - w przeciwiestwie do mieszkaj
cych w Polsce Niemcw czy Litwinw - ydzi sta
nowi w niej mniejszo narodow, zostanie zakwe
stionowane. Tymczasem zgodnie z naszym ujciem
wsplnoty trzeba tu odrni dwa pojcia - wyranie
rne w teorii, cho nieatwe do odrnienia w prak
tyce. Zapytajmy: czy polski Niemiec, albo Ukrainiec,
albo yd, to to samo, co Polak niemieckiego pocho
dzenia, albo ukraiskiego, albo ydowskiego? Mona
oczywicie traktowa te okrelenia jako synonimy,
ale nie wydaje si to celowe. O tym, czy jaka osoba
x naley do wsplnoty A, nie decyduje jej pochodze
nie, ani jej sowna deklaracja, tylko owa wielko R\A
- rnica midzy siami emocjonalnymi przyciga
jcymi t osob do owej wsplnoty, a siami, ktre
j od niej odcigaj. Pamitajmy ponadto, e - jak to
wskazalimy wyej - do dwch wsplnot paralelnych
jednoczenie nalee nie mona, a mniejszo naro
dowa w naszym rozumieniu jest wanie czci (albo
65
63
Czowiek wobec ludzi
nawet caoci, bo i tak moe by) pewnej wspl
noty wzgldem wikszoci paralelnej. W naszym
rozumieniu polski Ukrainiec, albo polski yd,
oznacza kogo, kto mieszkajc w Polsce i zaywajc
peni jej praw obywatelskich jest zwizany w sensie
naszej tezy (71) siami emocjonalnymi z wsplnot
ukraisk, albo ydowsk. Og obywateli - w tym
wypadku polskich - tak zwizanych stanowi wanie
pewn mniejszo narodow. Inaczej natomiast jest
w przypadku Polaka ukraiskiego pochodzenia,
czy ydowskiego. Polak niemieckiego czy ukra
iskiego pochodzenia naley do polskiej wsplnoty
narodowej; polski Niemiec, czy Ukrainiec, naley
do wsplnoty niemieckiej, czy ukraiskiej, cho jest
mieszkacem polskiego terytorium i obywatelem
polskiego pastwa.
W jaki sposb mona by odrnienie to prze
prowadzi w praktyce? Tej kwestii nie zamierzamy
rozstrzyga, gdy rozwaania nasze nie maj celw
praktyczno-ewidencyjnych, lecz wycznie teore-
tyczno-prognostyczne. Narodowo czowieka - tak
samo jak jego charakter - jest empi ryczna13. To
znaczy, e w wtpliwym wypadku tego, jakiej sam
jest narodowoci, czowiek dowiaduje si dopiero
z wasnego zachowania. Tego np., czy jestem polskim
Ukraicem, czy Polakiem ukraiskiego pochodzenia
- albo amerykaskim Polakiem, czy Amerykaninem
polskiego pochodzenia - nie rozstrzygnie si przez
zapytani e. Bo po pierwsze, sam mog nie mie co
do tego jasnoci; a po drugie, byoby to rwnowane
przyjciu deklaracyjnej teorii wsplnoty. Narodowo
jest empiryczna w tym znaczeniu, e pokazuje j defi
nitywnie dopiero chwila prby: sytuacja, gdy dwie
wsplnoty staj przeciw sobie w istotnym konflik
cie interesw. Najwyraniej dzieje si tak oczywicie
13 Jak to trafnie uj doc. Ulrich Schrade.
66
64
Ksenofobia i wsplnota
wtedy, gdy konflikt przybiera posta starcia zbrojne
go, ale tak nie musi by. Wane jest tylko to, e te
dwie wsplnoty, na ktrych pograniczu los mnie po
stawi, zderz si z sob na serio - oraz to, po ktrej
stronie si wtedy caym swym zachowaniem, a nie
tylko sown deklaracj, opowiem.
Rnice midzy wsplnotowe tkwi w nas bardzo
gboko - czsto gbiej ni sami mylimy, i dlatego
atwo si ich niedocenia. Dobry przykad na ukryt
si wsplnotowych wizi podaje w swojej autobio
grafii profesor Infeld. Urodzi si on na krakowskim
Kazimierzu w ortodoksyjnej rodzinie ydowskiej,
potem jednak zupenie si od tego rodowiska odda
li i - jak pisze - sta si z otoczeniem poza-ydow-
skim cakowicie zasymilowany. Skonny by sdzi,
e duchowo nic go ju z tamtymi z Kazimierza nie
czy. I jeden tylko fakt pokazywa mu naocznie, e
jest inaczej: to, e nic mu nie mwiy wita Boego
Narodzenia. Uczu i wzrusze, jakie wita te bu
dz u chrzecijan, nie tylko nie by w stanie dzieli,
lecz nawet zrozumie. Tutaj pokazywaa si bariera
midzy jedn wsplnot a drug; jak si okazywao
- nieprzekraczalna.
Podkrelamy jeszcze raz, e nasze rozrnienie
ma charakter antropologiczny, a nie administracyjny;
i e wadze pastwowe ani si kierowa takim roz
rnieniem, ani go docieka nie mog. Dla celw ad
ministracyjnych trzeba przyj presumpcj dodatni:
kady jest uznawany za Polaka, niezalenie od po
chodzenia, jeeli tylko sam nie deklaruje si wyra
nie jako czonek pewnej mniejszoci. Z takiego nie-
deklarowania si pynie jednak pewna konsekwencja,
i pewne zobowizanie: e ten niezdeklarowany nie
bdzie owej presumpcji swym postpowaniem prze
czy; pokazywaby bowiem przez to, e si ze swoj
67
65
Czowiek wobec ludzi
prawdziw narodowoci maskuje. Wtedy za jego
sytuacja staje si dwuznaczna i atwo moe rodzi
wobec niego niech wsplnoty - spontaniczn, by
najmniej nie urzdow.
Sdzimy, e wanie w tych tak trudnych i skom
plikowanych stosunkach polsko-ydowskich owo roz
rnienie midzy Polakiem ydowskiego pochodze
nia i polskim ydem ma zastosowanie. Mona a
two wskaza wielu Polakw ydowskiego pochodze
nia nie tylko niezwykle zasuonych dla kraju i pol
skiej kultury - jak chociaby Kronenberg, Askenazy,
Elzenberg, Hemar, a take wymieniany tu ju Pawe
Hertz - ale te ca sw osobowoci wrosych
w polsk wsplnot i jej tradycj. Ale przecie s te
i inni, jak chociaby rodowisko owego miesicznika
Midrasz, a take wszyscy ci, ktrzy w sporze wok
J edwabnego dyli do nadania mu przeciwnej Polsce
tonacji. Mona wrcz rzec, e to, co kto odczuwa
na wie o tamtej sprawie, byo jakby barometrem:
pokazy wao jemu samemu, jak wielko ma jego in
dywidualne RC. A rnica midzy polskim ydem
i Polakiem ydowskiego pochodzenia ujawniaa si
w tym, czy wie ow przyjmowa i przeywa jako
czonek tej samej wsplnoty, do ktrej naleay ofia
ry, czy jako tej, do ktrej naleeli sprawcy. Mogo by
tak, albo tak - kada z tych dwu postaw jest zrozu
miaa i dopuszczalna, bo kada wynika z uczestnic
twa w pewnej szacownej wsplnocie. Sprawa robi si
problematyczna dopiero wtedy, gdy kto chce wyst
powa w obu rolach jednoczenie - albo raz w jednej,
raz w drugiej, na przemian. Albowiem to wanie jest
niemoliwe, wykluczone przez sam natur wsplno
towych wizi; moe by wic jedynie mistyfikacj.
68
66
Ksenofobia i wsplnota
9. Wo k Za g a d y
Wspycie dwu wsplnot narodowych w przemie
szaniu na jednym terytorium bywa trudne, zwaszcza
gdy s historycznie skcone i pene wzajemnych
urazw. Ksenofobia atwo wykracza wtedy ponad
swe dopuszczalne maksimum. Sposobem na to nie
jest jednak represyjne tabu wobec jej objaww, lecz
realizm i miara. (Od znajomego, mieszkajcego od at
w Kanadzie, syszymy, e najwikszym tabu jest tam
dzisiaj powiedzie publicznie cokolwiek krytyczne
go o ydach; budzi ono paniczny lk, bo naruszenie
oznacza mier cywiln.)
W punkcie poprzednim mwilimy o potrze
bie miary ze strony mniejszoci w jej stosunku do
wikszoci. Rozwamy teraz przypadek odwrotny.
Dotyczy on znowu stosunkw polsko-ydowskich,
jako dobrze znanych, a ostatnio silnie zaognionych
sporem wok J edwabnego. Mona by jednak wzi
za przykad jakikolwiek inny konflikt podobny, np.
midzy protestantami i katolikami w Ulsterze.
Zagada ydw europejskich przez III Rzesz
Niemieck bya wydarzeniem dziejowym bezprzy
kadnym w swoim ogromie i grozie. Dla ydw na
caym wiecie stanowi ono dzisiaj podstawowy wy
znacznik ich wiadomoci narodowej. Pami o nim,
i jej stae oddziaywanie na wspczesnych, stao si
dla nich jakby now reigi - albo moe raczej uzu
penieniem dawnej: jej przedueniem take na tych,
ktrych wiara w sowo Boe zawarte w Biblii, jedno
czca ten lud od tysicleci, w wiecie nowoczesnym
sabnie i ganie. Wydarzenie owo ma dla wsplnoty
ydowskiej znaczenie zasadnicze.
Tymczasem od kilkunastu lat coraz liczniej i co
raz zuchwaej podnosz si gosy, w ktrych Wielk
69
67
Czowiek wobec ludzi
Zagad prbuje si umniejsza, albo nawet kwestio
nuje si wprost jej historyczn wiarygodno. Gosy
takie syszymy take w Polsce. Tak np. przed paru
laty czasopismo Staczyk opublikowao trzy bar
dzo obszerne teksty (nr 2/96, 1/97,2/97) wypowiada
jce si w sposb niesychanie zadufany w tym wa
nie duchu. Ich autor, nieznany nam skdind Tomasz
Gabi, broni tam zapamitale stanowiska tych, ktrzy
utrzymuj co nastpuje (2/97, s.55):
- e nigdy nie istnia i nie by realizowany przez
wadze Rzeszy Niemieckiej plan systematycznego
wymordowania ydw europejskich;
- e nie istniay komory gazowe do masowego
umiercania ydw; oraz
- e liczba ydw, ktrzy ponieli mier w okresie
II wojny wiatowej jest o wiele mniejsza od poda
wanej zazwyczaj liczby 6 milionw.
Do twierdze tych z punktu widzenia historyczne
go odnosi si nie bdziemy. Dla kadego, kto ma jak
wiedz o tych sprawach, s one po prostu absurdalne.
(Z pewnym ograniczeniem dla ostatniego: liczba ta
rzeczywicie moe by mniejsza, ale nie o wiele.
R. Hilberg w swym dziele TheDestruction ofEuropean
Jews szacuje j na 5.1 milionw.) Argumenty, ktre
si tam wytacza, nie speniaj elementarnych warun
kw naukowej metodologii i naukowego krytycyzmu.
Wykazywanie ich pozornoci pozostawiamy jednak
historykom. Cay ten tzw. rewizjonizm Holokaustu
jest przykadem parahi stori i i nastrcza te same
kwestie i trudnoci, jakie nastrcza polemika z wszel
k paranauk. Od tej te strony - i tylko od tej - za
suguje on na uwag.
Dodajmy moe tylko jedno. Wielu przyjmuje enun
cjacje tych rewizjonistw z oburzeniem i gniewem.
70
68
Ksenofobia i wsplnota
Podnosz si te dania, by je ciga karnie, a w nie
ktrych krajach s na to nawet odpowiednie ustawy.
Takie podejcie do parahistorii zdaje si nam jednak
z gruntu chybione. Prawda musi sta na wasnych no
gach i adnych podprek prawnych nie potrzebuje.
Wspieranie jej sankcj karn moe jej tylko szkodzi,
rodzc podejrzenie, e jest wtpliwa. Do dyletanckich
dywagacji tych parahistorykw trzeba si odnosi po
prostu rzeczowo, cho jak to zrobi najskuteczniej, na
to wcale nie atwo odpowiedzie. (Na t sam me
todologicznie trudno natrafilimy wiele lat temu,
poddajc krytycznej analizie para-argumenty wsp
czesnego okultyzmu).
w rewizjonizm holokaustowy kwestionuje jed
nak nie tylko historyczne okolicznoci wydarzenia,
a wic pewne fakty, lecz take jego ocen jako czego
w dziejach ludzkich spoeczestw wyjtkowego. Tak
np. w niedawnej wypowiedzi Zdzisawa Krasno-
dbskiego (O potrzebie goryczy, Rzeczpospolita
11/12. VIII. 2001) czytamy: Od dawna trwa dyskusja
czy i w jakim sensie mona mwi o nieporwny-
walnoci, o absolutnej wyjtkowoci holokaustu [...].
Czy [teza o wyjtkowoci] nie sprawia, e wszystkie
inne przypadki wydaj si mniej wane, zostaj zlek
cewaone. Ten sam autor zdaje si j odrzuca. Pisze
bowiem: Sdz, e teza o jego [holokaustu] absolut-
nej wyjtkowoci i nieporwnywalnoci raczej zamy
ka, ni otwiera drog porozumienia i zrozumienia.
Wydaje si, e dzisiaj [...] wiadomo, e (jak kiedy
napisa w Znaku Konstanty Gebert) na szczycie
cierpienia jest tylko jedno miejsce (i to zarezerwowa
ne po wsze czasy, dla pokole, ktre ich bezporednio
nie mogy dozna), dzieli, wyklucza i wyodrbnia.
Kwestia wyjtkowoci Zagady jest kwesti nie
historyczn, lecz filozoficzn. J ak powinnimy si
71
69
Czowiek wobec ludzi
do niej odnie my, Polacy? J est to bowiem kwestia,
co do ktrej wiemy i rozumiemy, e wsplnota y
dowska jest na jej punkcie, i musi by, niezwykle
wraliwa. Nasz stosunek do niej jest zatem mia
r i przykadem na wzajemne stosunki dwu para-
lelnych wsplnot w ogle. Nie znaczy to, e mamy
w caoci podziela stanowisko ydowskie. Trzeba
jednak zachowa maksymaln rzeczowo i zrozu
mienie.
Powiedzmy od razu: zagada ydw europejskich
przez III Rzesz Niemieck bya w dziejach rzeczy
wicie wydarzeniem - jak dotd - absolutnie wyjt
kowym. Naley to jednak dobrze rozumie, i nie ule
ga skonnoci do wzajemnego licytowania si cier
pieniem. (Czy wiksze byo cierpienie blisko 800 tys.
ydw mordowanych w Treblince, czy cierpienie okoo
2 min. Rosjan zamorzonych w Leningradzie podczas
blokady.) J ak widzielimy przed chwil, niektrzy s
dz, e na szczycie cierpienia jest tylko jedno miej
sce. Ale tak nie jest: miejsc jest tam wicej. Nie czyni
to ich jednak porwnywalnymi, ani nie odejmuje ad
nemu z nich jego wyjtkowoci. Cierpienia narodw
- tak zreszt jak i jednostek - nie tworz porzdku
liniowego, w ktrym jak na skali termometru jedno
tylko moe by najwysze. Cierpienia tworz porz
dek czciowy, jak szczyty grskie: mog by dwa
maksymalne, czyli takie, i o adnym nie mona po
wiedzie, e jest wiksze od drugiego. A mimo to r
ni si istotnie. Teza, e cierpienie narodu ydowskiego
w okresie Zagady byo najwiksze, moe by kwe
stionowana. Nie ma natomiast wtpliwoci, e byo
to cierpienie z adnym innym nieporwnywalne - to
znaczy takie, e niepodobna wskaza ode wikszego.
(Propagandowo odrnienie to jest oczywicie zbyt
trudne, ale kady matematyk zrozumie je od razu.)
72
70
Ksenofobia i wsplnota
Na czym polega wyjtkowo zagady ydw eu
ropejskich? Mawia si, e byo to ludobjstwo. Ale
to nie jest jeszcze wyrnikiem. Ludobjstwo - czyli
wybijanie caych plemion, ludw czy narodw - jest
znane w dziejach od niepamitnych czasw: Krzyacy
- Prusw, my z Krzyakami - J adwingw, francu
scy krzyowcy - Albigensw, J ankesi - Indian, Turcy
- Ormian, - to tylko pierwsze z brzegu przykady.
Zwaszcza na rze Ormian w latach pierwszej wojny
wiatowej wskazuje si dzisiaj czsto jako na odpo
wiednik zagady ydw.
A jednak czujemy, e zachodzi tu jaka zasadnicza
rnica, i to nie tylko ilociowa. Nad kwesti t zastana
wia si ju Elzenberg. Zaraz po zakoczeniu wojny, 26.
VIII. 1945 r., pisa w swym filozoficznym notatniku:
Jest co w zbrodniach tej wojny, co je niepokojco wy
rnia od najciszych dotychczasowych. Przeraa ich
chd, systematyczno, techniczna doskonao spo
sobw, wcignicie w ich sub nauki i najwikszych
si intelektu. [...] Nasuwa to z wielk si myl, e
mier zudze mitycznych i nie zamglone spojrzenie
na rzeczywisto prowadz nieuchronnie nie tylko do
czynw zych, ale do wyganicia wszelkiej wiado
moci moralnej. [...] Trudno mi si wyzby obawy, e
Niemcy bynajmniej nie byli jakim wyrodkiem ludz
koci [...], ale e to bya stra przednia.
W tych uwagach Elzenberga dopatrywalibymy
si odpowiedzi na wane pytanie, na czym dokadnie
polega wyjtkowo losu ydw w II wojnie wiato
wej; a take jaki jest uniwersalny sens ich cierpienia.
Od wczeniejszych ludobjstw zagad ydw wy
rnia jej racjonalno: techniczne zaplanowanie
i przemysowa realizacja. Tego nie byo przedtem.
Zagada ydw nie bya po prostu masakr. Trafnie
uj to jeden z jej bardzo podrzdnych wykonaw
73
71
Czowiek wobec ludzi
cw, Scharfuhrer SS Franz Suchomel, czonek zao
gi Treblinki. W filmie Lanzmanna Shoah mwi on:
Treblinka to by tamocig mierci. (Treblinka das
war das Fliessband des Todes.) Ten tamocig - to byo
co absolutnie nowego: techniczna racjonalno i chod
na rzeczowo. (Uywamy stale okrelenia Zagada,
gdy amerykaskie holocaust znaczy etymologicznie
ofiara caopalna; a hebrajskie shoah znaczy, jak sy
szymy, tyle co kataklizm, albo klska ywioowa.
Tymczasem nie bya to przecie adna ofiara, ani y
wio, lecz fabryczna zagada wanie.)
Dodalibymy jeszcze tylko dwie okolicznoci uzu
peniajce. Po pierwsze, zagada ydw dokonaa
si w centrum cywilizacji Zachodu; nie gdzie na jej
obwodzie, jak w przypadku eksterminacji Ormian,
a take czystek stalinowskich. Po drugie za, w za
gadzie tej uderza zadziwiajca bezinteresowno
jej zamysu. Tak np. Turcy mordowali Ormian, bo
nie chcieli mie ich u siebie, w swoim pastwie. Cel
mordu by wic polityczny, a ich powszechny exo-
dus byby moe ju Turkw zadowala. Natomiast
ydw morduje si w III Rzeszy dlatego, e chce
si, by znikli bez ladu; traktuje si ich zagad jako
oczyszczenie wiata od za, jako wielk napraw. Nie
o to chodzio, by znikli nam z oczu, lecz o to, by
znikli z bytu. By pozostaa po nich tylko gucha
wie, jak po Atlantydzie. (Himmler w znanym dzi
przemwieniu z 1943 r.: Ten lud musi znikn z po
wierzchni ziemi.)
Wyjtkowoci losuydw wczasie II wojny wiatowej
nie naley upatrywa - jak to si zwykle robi - w jakiej
jednej cesze ich pooenia, pod wzgldem ktrej prze
wyszaj oni wszystkich. Mamy tu bowiem w istocie
pewn konstelacj cech: to ona dopiero jest wyjtkowa,
nie jej poszczeglne elementy. (Nawet olbrzymia ilo
74
72
Ksenofobia i wsplnota
ofiar sama przez si nie jest tak cech, bo c wtedy
rzec o 4 milionach radzieckich jecw wojennych zago
dzonych i wymordowanych w obozach III Rzeszy; albo
0 nie policzonych dotd naleycie milionach ofiar terro
ru stalinowskiego.)
Wskazana konstelacja cech ju by wystarczaa,
eby zagad ydw wyrni pord innych maso
wych mordw; albowiem (a) zgadzono tu z preme
dytacj miliony z caego kontynentu; (b) stao si to
w samym sercu Europy; (c) wykonane zostao w spo
sb przemysowy. A jednak pomija si wtedy jesz
cze pewn cech czwart, ktra wyrnieniu temu
nadaje dopiero waciw wypuko. Trzy wskazane
cechy charakteryzuj Zagad niejako od zewntrz
1mogyby si odnosi do wsplnoty jakiejkolwiek.
Mwi si tam tylko ilu zgadzono, gdzie to si sta
o, oraz j ak to zrobiono. Pomija si natomiast istotn
cech wewntrzn: kogo zgadzono, kim dla Europy
byli ci mordowani? Odpowied na to pytanie spra
wia, e tak niestosowne jest zestawianie Zagady np.
z masakr 800 tysicy Tutsich przez plemi Huttu
w 1994 r. w Ruandzie (a wczeniej np. z wzajemnym
wyrzynaniem si Ormian i Tatarw w Baku, jak to
w Przedwioniu opisa eromski.) Tu i tam groza
mierci bya taka sama, a jednak dziejowy ciar ga
tunkowy tych eksterminacji taki sam nie jest. Zagada
ydw jest wyrniona take tym, e wyrnieni
jako nard s sami ydzi, niezalenie od niej.
Historycznie ydw wyrnia to, e s jednym
z trzech narodw-zaoycieli naszej cywilizacji. Wyrosa
ona bowiem z chrzecijastwa, a ono powstao wcze
niej drog podwjnej syntezy dziejowej. Pierwsz
byo zczenie ydowskiego monoteizmu z kultur
greck, nade wszystko z greck filozofi. Efektem tej
pierwszej syntezy byo wczesne chrzecijastwo, to
75
73
Czowiek wobec ludzi
przed Konstantynem. Drug syntez stanowio zcze
nie wczesnego chrzecijastwa z cywilizacj rzym
sk, nade wszystko z rzymskim prawem. Ta podwjna
synteza chrzecijaska wydaa potem z siebie w swym
dalszym rozwoju to, co dzisiaj nazywamy cywilizacj
Zachodu - z jej dwoma gwnymi wyznacznikami:
demokracj i nauk. One to bowiem stanowi jej znak
rozpoznawczy.
Z trzech narodw-zaoycieli ydzi s najbardziej
staroytnym. S te jedynym, ktry trwa do dzi.
Co wicej, po swej emancypacji przez Rewolucj
Francusk przyczynili si walnie do nadania cywili
zacji Zachodu jej nowoczesnego ksztatu - w nauce,
filozofii, literaturze, bankowoci, dziennikarstwie.
Wanie to ich dwojakie wyrnienie, zewntrzne
i wewntrzne, nadaje zagadzie ydw europejskich
jej zupen wyjtkowo i nieporwnywalno z in
nymi masowymi mordami, pod jakim wzgldem do
niej podobnymi. Sprawia, e istotnie jest ona wyda
rzeniem dziejowym sui generis - jedynym w swoim
rodzaju.
Wielka zagada uderzya w nard ydowski, ale
jej znaczenie jest uniwersalne: to, ktre wskaza ju
Elzenberg. Kada z jej trzech cech zewntrznych ma
charakter oglny, wic jest powtarzalna. Pena ich
konstelacja wystpia wprawdzie - jak dotd! - tyl
ko raz, ale skoro wystpia, to znaczy, e moe si
powtrzy. I dotkn moe wsplnoty jakiejkol
wiek: co wczoraj uderzyo w nich, jutro moe uderzy
w nas. Konstelacja jest przecie oglna. W ten sposb
droga diabu zostaa przez jego stra przedni prze
tarta i pewne wiary, gwarancje i ufnoci - zdawao
si, e niewzruszone - przepady na zawsze. Przez
wielk Zagad wiat czowieka Zachodu sta si
w swym wntrzu bezpowrotnie inny.
76
74
Ksenofobia i wsplnota
10. Je d n o z d a r z e n i e
Wyobrania jest za saba, by ogarn ogrom i gro
z tego dziejowego wydarzenia, jakim bya ekstermi
nacja ydw europejskich. Tysic; dwadziecia tysi
cy; trzysta tysicy; dwa miliony, trzy... - w tej inflacji
arytmetycznych zer wszystko si rozpywa i uczu
ciowo zrwnuje. Rozum rejestruje te upiorne liczby,
docenia ich wymow, wysnuwa z nich swe wnioski.
Ale nie uczucie. Uczucie poruszane jest nie przez ro
zum, lecz przez wyobrani - a ta, przy najwikszej
gotowoci, by wspczu z ukrytym za tymi liczba
mi cierpieniem, tak daleko nie siga. Staje jak przed
rocznikiem statystycznym; i po prostu wycza si,
przestaje dziaa. Wielka Zagada by to jednak pro
ces zoony z wielkiej iloci drobnych czsto zdarze.
Proces ten mona przyrwna do monstrualnego y
wego organizmu, a owe zdarzenia - do jego komrek.
Kada z tych komrek odzwierciedla w sobie natur
caego tego organizmu, nosi jego niezatarte znami.
I mona z niej t jego natur odczyta.
Momentem, w ktrym narodzio si Monstrum -
cho nie momentem jego poczcia! - bya pewna nara
da. Odbya si 17 czerwca 1941 r. w Berlinie, a uczest
niczyo w niej kilkudziesiciu wyszych dowdcw
SS i policji. Monstrum yo potem do listopada 1944
r. - trzy lata i cztery miesice. Biorc za podstaw licz
b Hilberga widzimy, e przez ten czas - przez prze
szo trzy lata, dzie w dzie, siedem dni w tygodniu -
Monstrum poerao rednio 4250 ofiar dziennie. Przy
tej redniej wyobrania zaczyna wreszcie reagowa, ale
nadal ospale, bo to wci jeszcze statystyka.
Naprawd wyobrania budzi si dopiero, gdy
z owego olbrzymiego organizmu wemie si pojedyn
cz komrk -jedno zdarzenie - i obejrzy dokadniej.
77
75
Czowiek wobec ludzi
Dopiero ta komrka, z bliska widziana, doprowadza
do naszej struchlaej wiadomoci, czym byo wiel
kie Monstrum w swej uniwersalnej istocie. I co tamte
liczby znacz.
O zdarzeniu, ktre przedstawiamy niej, zasysza
kiedy jeden z nas i je potem sam dla siebie zapisa, duo
pniej. Zapis w ma zatem pewne cechy dokumen
tu; dlatego pozwalamy sobie przytoczy go bez zmian
w caoci, jak powsta. Nosi dat 29.7.99 i zawiera may
obrazek. W zdarzeniu na nim pokazanym nie ma nic
nadzwyczajnego. Przeciwnie, jest to zwyka scenka ro
dzajowa z dni Wielkiej Zagady; jak na nie waciwie
normalna. Podobnych byy miliony. Oto w zapis:
Musz wreszcie spisa zasyszan kiedy opowie,
ktra nieraz mi si przypomina. Mylaem, e j za
pamitam, i nie spisaem od razu, wic troch mi si
zatara. Ale istot pamitam dokadnie.
Zdarzenie opowiedzia mi jego wiadek, wsppacjent
z tego samego pokoju podczas mego drugiego pobytu
w szpitalu przy ul. Emilii Plater, bodaj w 1992 r. By to
czowiek starszy ode mnie, ciko chory na serce, dzi
ju na pewno nieyjcy.
Ot pan ten przebywa w czasie wojny na Lubel-
szczynie, i chyba stamtd te pochodzi. W zwizku
z jakimi sprawami AK-owskimi deptaa mu po pi
tach niemiecka policja i musia si ukrywa, zmienia
jc czsto miejsce pobytu. Jaka to bya miejscowo,
nie pamitam; zdaje mi si, e Chem. (Ale mg to
by te np. Hrubieszw, albo Krasnystaw.) Znalaz si
w niej pewnego ranka, czekajc na kogo na ulicy -
pewnie na jaki kontakt. (Wszystko opowiedzia mi
dokadnie, ale jak mwi: wiele zapomniaem.)
Poprzedniego dnia odbya si w owej miejscowoci ak
cja wysiedlania ludnoci ydowskiej - byo to wic
zapewne lato 1942 r. Ludno t spdzono najpierw do
jakich nieuywanych zabudowa, po koszarach bodaj,
albo po fabryce, a w nocy wywieziono gdzie na mier.
78
76
Ksenofobia i wsplnota
pewnie do Beca. w ranek to by ju dzie po akcji,
a owe zabudowania czy koszary mieciy si akurat na
kocu tej ulicy, na ktrej czeka w pan, czowiek wte
dy dwudziestoletni.
Ulica bya prawie pusta. I w pewnej chwili, na tej prawie
pustej ulicy, zobaczy on dwoje maych dzieci: chopca
w wieku lat szeciu lub siedmiu, i dziewczynk troch
modsz, lat czterech lub piciu - najwyraniej rodze
stwo; brat i siostra, Ja i Magosia - ale ydowscy. Szy,
trzymajc si rka za rk, w kierunku owych koszar.
Najwidoczniej zagubiy si jako w zawierusze i panice
akcji, i teraz kto im wskaza, gdzie maj szuka swo
ich zgubionych rodzicw - moe nawet nie wiedzia, e
w nocy koszary te zostay ju z ydw oprnione.
Dzieci szy spokojnie i grzecznie w kierunku koszar
i zniky za bram. Po niedugiej chwili ukazay si w niej
znowu - ale nie same, tylko prowadzone przez dwch
niemieckich andarmw. Ajeden z tych andarmw nis
na ramieniu karabin, drugi za w rku opat. Dzieci szy
z nimi rwnie grzecznie jak przedtem, a znikli wszyscy
z pola widzenia mojego szpitalnego narratora.
I to wszystko.
To znaczy: wszystko, co wida na obrazku. A resz
ta? Ta niema, nieogarniona reszta - ... 11
1 1 . POBRATYMSTWO A WSPLNICTWO
Czonkowie jednej wsplnoty to pobratymcy.
Powiedzie, e X naley do tej samej wsplnoty co
Y, to to samo, co powiedzie, e jeden jest pobra
tymcem drugiego. Powstaje tu kwestia; w jakim sto
sunku czonkowie danej wsplnoty pozostaj do czy
nw swych pobratymcw dokonanych wobec osb
spoza niej - czyli nalecych do jej ta. Wemy przy
tym pod uwag, e wsplnota jest rozciga w czasie
i obejmuje wiele pokole, take tych ju nieyjcych.
79
77
Czowiek wobec ludzi
W jakim zatem stosunku pozostaj czonkowie da
nego jej pokolenia do czynw, ktrych dokonay jej
pokolenia wczeniejsze? Stosunek ten musi by inny
ni do czynw osb spoza wsplnoty. Czonkw jed
nej wsplnoty wie bowiem pewna solidarno, jak
to zreszt wynika z warunku R>0.
Wskazana kwestia jest godna uwagi teoretycznie,
a ponadto ma te due znaczenie praktyczne.
Znaczenia wrcz dramatycznego nabraa niedawno u
nas w sporach i dyskusjach, jakie wybuchy wok
sprawy J edwabnego; tzn. strasznego mordu dokonane
go tam w lipcu 1941 r. na kilkuset tamtejszych ydach
przy czynnym udziale miejscowej ludnoci polskiej.
Powstao tutaj pytanie o wielkim znaczeniu dla na
szej samowiedzy narodowej: czy my, Polacy dzisiejsi,
mamy si czu jako wspwinni, czy wspodpowie
dzialni za to, co pewni nasi pobratymcy uczynili tam
szedziesit lat temu? Czy powinnimy za te ich czy
ny dzisiaj si jako przed kim rozlicza, albo kogo
dzi za nie przeprasza? Ta sama zreszt kwestia
pojawia si na rwnie niedawnej Konferencji ONZ
przeciwko Rasizmowi, Dyskryminacji Rasowej,
Ksenofobii i Nietolerancjom Podobnym w Durbanie
(wrzesie 2001), (U.N. Conference Against Racism,
Racial Discrimination, Xenophobia and Related
Intolerance.), gdzie przedstawiciele dawnych kolonii
afrykaskich domagali si od narodw europejskich
przeprosin, a take jakich zadouczynie, za
ich dawne rzdy kolonialne.
Zamt pojciowy w tych sprawach jest ogromny.
Miesza si tu z sob pojcia odpowiedzialnoci mo
ralnej i odpowiedzialnoci prawnej, a take uznanie
jakich dawnych krzywd - z tytuem do obecnych
roszcze za nie. W zamcie tym wysuwa si czasem
postulaty wyranie sprzeczne. Ci sami, co z jednej
80
78
Ksenofobia i wsplnota
strony chc walczy z duchem wsplnoty, z wszel
k ksenofobi i ojkofili, z drugiej chc przypisywa
czonkom pewnych wsplnot odpowiedzialno za
czyny swych pobratymcw sprzed wielu nieraz stule
ci. (Tak np. muzumanie dzisiejsi zaczynajju wyst
powa wobec cywilizacji Zachodu z roszczeniami - na
razie moralnymi - o wyprawy krzyowe, ktre mia
y miejsce blisko tysic lat temu.) Nie rozumiej tutaj,
lub nie chc zrozumie, e wysuwajc tak sprzeczne
postulaty przyczyniaj si tym samym do wzmagania
ksenofobii ponad jej maksymalnie akceptowaln gra
nic. Akcja musi tu bowiem rodzi reakcj: gdy jedna
wsplnota wystpuje z roszczeniami wobec drugiej,
a jednoczenie nawouje do walki z ksenofobi - to
taka niekonsekwencja musi rodzi sprzeciw, wanie
ksenofobiczny.
Uczucia ksenofobii i ojkofilii maj wiele skado
wych. J edna wynika z faktu o ktrym wspominali
my ju wyej (patrz 4), e czonek jednej wspl
noty moe czonka drugiej wsplnoty paralelnej
susznie zwalcza, ale nie sdzi. Ot w dzisiejszych
rozrachunkach i roszczeniach midzywsplnoto-
wych zasad t si czsto narusza: czonkowie jed
nej wsplnoty chc sdzi czonkw innej wsplnoty,
i to wystpujc wobec niej jednoczenie jako strona,
prokurator i sdzia. Musi to godzi, i godzi, w ludz
kie poczucie sprawiedliwoci, czyli w fundamentalne
przekonania moralne. Ksenofobia ywi si tutaj pew
nym uczuciem pozytywnym, bo czuje, e jest ono ob
raane. Dziwi doprawdy, e tych dwuznacznoci wielu
zdaje si nie dostrzega. (Na drug skadow wskaza
dawno temu Elzenberg w swych rozwaaniach asce-
tyczno-moralizatorskich z 1919 roku.14Wskazuje on
14 H. Elzenberg, Pisma etyczne, wyd. L. Hostyski, Lublin 2001, s.138.
81
79
Czowiek wobec ludzi
tam, e ch ycia wrd ludzi o podobnych sobie za
patrywaniach i deniach, jest rdem wielkiej roz
koszy, najwikszego moe bogostanu psychicznego
na Ziemi. Okrela on tam t ch po niemiecku jako
ch ycia mit Gleichgesinnten - z ludmi myl
cymi i czujcymi podobnie jak my. Ta wsplno my
li i odczu zachodzi take w jakim stopniu midzy
pobratymcami. Normalnie mog oni jej obecnoci na
wet nie odczuwa, jak nie odczuwaj obecnoci wdy
chanego stale powietrza. Natomiast w zetkniciu si
z obcoci - i to tak, ktrej roszczenia naruszaj ich
poczucie sprawiedliwoci - skadowa ta wystpuje w
sposb odczuwalny. Przybiera wtedy czsto posta
ksenofobii, i to z jej wyszych rejestrw.)
W dzisiejszych roszczeniach midzywsplnoto-
wych plcze si stale ze sob dwie rne osie aksjo
logiczne, wzdu ktrych chce si ustawia inkrymi
nowane czyny przodkw, a take ocenia stosunek
potomnych do nich. S to: o pobratymstwa i o
wspl nictwa. Wsplnictwo implikuje wspodpo
wiedzialno; pobratymstwo wspodpowiedzialnoci
nie implikuje. Pod tym wzgldem osie te s niezalene
logicznie od siebie. Wspodpowiedzialno jest bowiem
tylko tam, gdzie jest wspwina; a wsp wina tylko tam,
gdzie sigaa lub siga moliwo naszego wpywu na
bieg zdarze. Tak np. jest jasne, e przytaczajca wik
szo yjcych dzi Polakw na zdarzenia, ktre miay
miejsce w lipcu 1941 r., adnego wpywu mie nie mo
ga. Tym samym nie moe by tym zdarzeniom wsp
winna, ani za nie wspodpowiedzialna.
O wsplnictwa jest rozpita midzy wi n (ktr
si karze) i zas ug (ktr si nagradza). Natomiast
o pobratymstwa rozpita jest midzy hab (czym,
czego trzeba si wstydzi) oraz chl ub (czym,
z czego mona by dumnym). Tak wanie przejawia
82
80
Ksenofobia i wsplnota
si nasza wi duchowa z pobratymcami: fakt, e
R>0. (Za ze czyny naszego dorosego brata, albo
siostry, nie ponosimy adnej wspodpowiedzialno
ci. Nie ma zatem rwnie powodu, by kogokolwiek
za nie przeprasza, lub przed kimkolwiek z nich si
tumaczy. Mona si ich tylko wstydzi, i ten wstyd
z gorycz przeyka - to wszystko. Wizy pobratym-
stwa rodzinnego lub narodowego nie czyni mnie
wspodpowiedzialnym, lecz wspodczuwaj -
cym). Czyny pobratymcw rzucaj na nas swj blask,
albo swj cie, cho bymy nie mieli w nich adnego
wspudziau - i tak to odczuwamy nie tylko my sami,
lecz rwnie postronni, ci spoza naszej wsplnoty, pa
trzcy na ni od zewntrz. Podziwiaj nas za chlubne
czyny pobratymcw, gardz nami za ich czyny ha
niebne. Haba i chluba uoglniaj si wic wsplnoto
wo, przenosz si z pobratymca na pobratymca. Wina
i zasuga natomiast takiemu uoglnieniu nie podlegaj,
s cile zlokalizowane osobowo: dotycz tylko wspl
nikw , czyli tych, co sami w jaki sposb przyoyli
do czynu rki, chociaby tylko przez zaniechanie; na
przykad przez bierne przygldanie si mu. (To uogl
nianie si czynw po osi pobratymstwa jest istotnym
skadnikiem uczucia wszelkiej ksenofobii: niechci
do obcych nie jako obcych po prostu, lecz jako do
obcych, ktrych pobratymcy czym si splamili, i na
ktrych ta plama si rozciga).
Wina naszych pobratymcw nie jest nasz win, ale
ich haba jest nasz hab; tak samo jak ich zasuga
nie jest nasz zasug, ale ich chluba jest take nasz
hlub. Tak czujemy to my, czonkowie danej wsplno
ty; i tak te widz to i czujci, co stojna zewntrz niej;
i to nawet gdy nie nale do tych wanie, co przez nasz
wsplnot zostali jako poszkodowani (albo odwrot
nie: wspomoeni). Odczuwamy by moe to solidar
ne zawstydzenie i splamienie jako co, co dotyka nas
83
81
Czowiek wobec ludzi
niesusznie i krzywdzco. Bo przecie winy naszej nie
ma - a plama jest. Ale jest to tak, jakby kto obla nam
ubranie cuchnc ciecz: nie nasza to wina, e jest pla
ma i cuchnie - a jednak chodzi z ni wstyd. (Wobec
moralnych nieczystoci rozlewanych przez obcych
nasza odzie duchowa jest niejako impregnowana,
a wobec rozlewanych przez swoich nie.)
Nie ma zbiorowej odpowiedzialnoci; to jest idea
barbarzyska. S natomiast zbiorowe plamy, zbio
rowe pitna habice, ktrych trzeba si wstydzi.
Tak plam jest na nas Polakach mord w J edwabnem,
i adne przeprosiny ani inne gesty plamy tej nie
zmyj: jest ona nieusuwalna. Staa si ju bowiem
czci historii naszego narodu i pozostanie w niej
na zawsze - a w kadym razie dopki czas nie przy
sypie jej, jak wszystkiego, pyem zapomnienia. Na to
nie ma rady: taki jest koszt przynalenoci do wspl
noty. Niektrzy, chcc tego kosztu unikn, chcieliby
wszelk wsplnot, razem z jej ksenofobi i ojkofili,
wyrugowa ze wiata.. Nie bior przy tym pod uwag
tego, co znakomity logik polski Roman Suszko uwa
a za najwysze prawo rzdzce wszelk rzeczywi
stoci: nic za darmo! Wsplnota ma swj koszt,
ale jej brak ma go te. I caa kwestia sprowadza si do
oszacowania: ktry jest wikszy? Myl przewodni
naszych rozwaa byo przewiadczenie, e wsplno
ta jest swojej ceny warta, z ksenofobi wcznie.
12. W KWESTII PATRIOTYZMU
Z artykuu Ryszarda Legutki15dowiedzielimy si,
c w Instytucie Tertio Millenio odbya si dyskusja
na temat patriotyzmu, w ktrej znany dziaacz Unii
Wolnoci Aleksander Smolar wysun tak oto tez:
1 A, i,\ is VI zooi
l i A
82
Ksenofobia i wsplnota
Kapitalizm i demokracja podwaaj wizi patriotycz
ne, gdy kieruj wysiek czowieka raczej na interes
partykularny, ni na realizacj celw kolektywnych.
Nie da si zatem pogodzi tradycyjnego patriotyzmu
z rozwojem instytucji demokratycznych oraz kapita
listycznych.
W tezie tej uderza czste dzi wizanie demokra
cji z kapitalizmem jako dwu form ycia spoecznego
sprzonych pewn kongruencj: pewnym przysta
waniem duchowym, ktre sprawia, e nie ma jednej
bez drugiej. Zapiszmy to jako:
(1) K D
Przyjwszy kongruencj (1) rozumuje si tak: ka
pitalizm zna tylko interes prywatny, patriotyzm za
troszczy si o interes publiczny. J ednake wobec
kongruencji (1) demokracja te zna tylko interes pry
watny, zatem z patriotyzmem si kci i eliminuje go
jako co, co przeczy jej duchowi. Duch demokracji
bowiem - i na tym wanie polega ta kongruencj -
jest sprzony z duchem kapitalizmu, przystaj one
do siebie.
W rzeczywistoci adnej kongruencji midzy de
mokracj i kapitalizmem nie ma. Pozr, e jest ina
czej, stworzya konfrontacja amerykasko-radziecka
w latach zimnej wojny, i to widziana w krtkiej per
spektywie: jako zmaganie systemu K + D z systemem
K + D, czyli demokratycznego kapitalizmu z antyde
mokratycznym antykapitalizmem. Z tego, e tak byo
raz, wnosi si niesusznie, e tak musi by zawsze.
Demokracja opiera si na czuej rwnowadze mi
dzy interesem prywatnym, ktrego wcieleniem zbioro
wym jest kapitalizm, a interesem publicznym, ktrego
zbiorowym wyrazem jest patriotyzm. Dlatego kapi
talizm, dla ktrego jedynym zrozumiaym motywem
83
Czowiek wobec udzi
dziaania jest wasny zysk, wcale nie jest automa
tycznie kongruentny z demokracj. (Wzorcow dzi
demokracj amerykask stworzyli drobni przedsi
biorcy; wszystko to jednak byli zarazem purytanie:
kalwiscy prezbiterianie i kongregacjonici. Korzenie
jej tkwi rwnie gboko w ekonomii jak w religii.)
Dlatego demokracja wymaga podwjnego zako
twiczenia, nie bdc kongruentna z adnym z nich:
w kapitalizmie i w patriotyzmie. Cho te dwa s
z sob rzeczywicie niezgodne. (Kapitalizm nie zna
wsplnoty; zna tylko zysk.) Czyli tak:
(2) K <- D <- P
gdzie K to interes prywatny, P to interes publiczny,
a dwustronne strzaki markuj ich sprzenie
i wzajemne zrwnowaenie w pastwie demokra
tycznym.
(Innej przeciwwagi dla interesu prywatnego
w yciu spoecznym nie wynaleziono: bya to za
wsze bd religia (= wsplna wiara), bd patriotyzm
(= wsplna mowa). Pomysy liberalno-socjalistycz-
ne, e bdzie ni humanizm i powszechna yczli
wo, to mrzonki.)
Przez patri otyzm rozumiemy uczucie przywi
zania do wasnej wsplnoty narodowej i pync ze
gotowo do of i ar na jej rzecz. J ej interes jest bo
wiem wtedy odczuwany jako wasny. Wsplnota to
pierwszy warunek wyjcia poza autocentryzm.
Godzenie w patriotyzm jest - wobec sprzenia
(2) - godzeniem w demokracj: zmierza do zachwia
nia podtrzymujcej j delikatnej rwnowagi. Musz
zatem by w wiecie jakie siy czy koa, ktre s za
interesowane w likwidowaniu demokracji lub przy
najmniej w jej podwaeniu. Co o nich wiadomo?
86
84
Ksenofobia i wsplnota
Wiadomo niewiele. Pierwszym jednak przypusz
czeniem, jakie si tutaj nasuwa, jest to, e s to te same
siy, ktre stoj za neokolonializmem globalizacji
i d do zredukowania oporw wobec niej. Idea,
jaka im przywieca, byaby taka: globalizacja rodzi
w duszach ludzkich ni es k o c z o ne apet y-
t y , ktrym skoczone zasoby Ziemi nie s w stanie
sprosta. Po prostu: nie starczy dla wszystkich! Ta la
winowo narastajca ant y no mi a cywilizacyjna
midzy nieskoczonoci apetytw i skoczonoci
zasobw musi w kocu zrodzi takie napicia spo
eczne i polityczne, jakim - wedug przewidywa
owych k - ustrj demokratyczny nie bdzie zdol
ny skutecznie si przeciwstawi; tzn. zapanowa
nad nimi i spacyfikowa je. Potrzeb chwili staje si
zatem jaka forma globalnego totalizmu, najlepiej
owieconego. A lokalne patriotyzmy staj mu nie
tylko na zawadzie, lecz i gro, e w efekcie moe on
przybra formy cakiem ju nieowiecone.
Takie jest nasze przypuszczenie, z braku wyja
nie lepszych. Ale dowodw na nie, rzecz jasna, nie
mamy; tylko nike poszlaki.
J ak powiedzielimy: kapita nie zna wsplnoty.
J est na ni lepy, widzi tylko zysk lub brak zysku. J ak
ywioy, jest potn si, ale twrcz i niszczycielsk
zarazem. Mona wprost rzec, e obok czterech kla
sycznych ywiow - ziemi, wody, powietrza i ognia
- stanowi ywio pity. I jak tamte, nie ma hamulcw.
W swej przyrodzonej pogoni za zyskiem gotw jest
zniszczy wszystko, co staje mu w poprzek na drodze
- nie baczc, e moe przy tym zniszczy take sam
siebie. Czyni to nie z czyjej zej woli: czyni dlate
go, e tak ma natur; e inaczej nie moe. Czynic
inaczej, przestaby tak samo by kapitaem, jak nie
parzcy ogie przestaby by ogniem.
87
85
Czowiek wobec ludzi
Dobry przykad na ywioowo kapitau znale
limy nie tak dawno w prasie amerykaskiej. J ak si
okazao16Krajowa Agencja Bezpieczestwa w USA
dlatego nie zdoaa wykiy zawczasu przygotowa
terrorystw do zamachu z 11 wrzenia, bo pewne fir
my amerykaskie - za wiedz i zgod Departamentu
Handlu w rzdzie Clintona - sprzeday tyme terro
rystom najnowoczeniejszy sprzt cznoci wojsko
wej; i to tak dobry, e podsuchanie go przekraczao
moliwoci techniczne teje Agencji Bezpieczestwa!
Czemu to uczynili? Oczywicie, tylko dla zysku.
Kapita amerykaski wiadomie olepi tu Ameryk
na grocy jej morderczy cios - po to jedynie, by jego
akcjonariusze mogli dosta wiksz dywidend. Czy
trzeba lepszej ilustracji na to, e kapita nie zna ad
nej wsplnoty ani jej powcigw?
Skoro nie zna powcigw wewntrznych, ko
nieczne staj si zewntrzne. Te niesie z sob demo
kracja i podtrzymujcy j wanie w tym patriotyzm.
Demokracja jest jedynie polityczn form, w ktr
wlewaj si owe dwie obce sobie treci: duch kapi
tau i duch wsplnoty. Forma ta wymaga, by oby
watele wykraczali wci od nowa poza swj interes
partykularny; albo - co na jedno wychodzi - by zdol
ni byli upatrywa go take we wsplnym interesie
caej wsplnoty. (By np. wybierajc posa widzieli
w nim nie tego gwnie, co najlepiej si zatroszczy
o ich wasne podwrko i jajecznic - albo o ich ren
ty i emerytury; lecz tego, co si najlepiej zatroszczy
o interes kraju, caej ich narodowej wsplnoty.
Poprzez interes powszechny zadba wtedy porednio
rwnie o tamten partykularny, bo w dalszej perspek
tywie nie ma midzy nimi sprzecznoci. Sprzeczny
16 patrz R.C. Roberts w Conservative Chronicie z 3 X 2001.
88
86
Ksenofobia i wsplnota
z ich interesem partykularnym moe by jedynie par
tykularny interes owego posa.)
Pamitajmy, e patriotyzm to ojkofilia: jej prze
niesienie ze szczebla rodziny na szczebel wsplno
ty narodowej lub cywilizacyjnej. I e nie ma ojko-
filii bez ksenofobii. To dlatego frontalny atak na t
ostatni godzi musi take w patriotyzm, a tym sa
mym rwnie w demokracj. ywioowy pd kapi
tau do zyskw, za wszelk cen spoeczn i moral
n, sam si nie powstrzyma; musi by okieznany
z zewntrz. J eeli nie dokona tego wsparte na pa
triotyzmie demokratyczne pastwo prawa, to zastpi
je w tej roli jaka posta pastwa policyjnego, by
moe ju globalna. Wtedy rzeczywicie ksenofo
bia zniknie, przynajmniej z wierzchu. Dopilnuje tego
ministerstwo mioci - jak si je nazywa u Orwella
- czyli tajna policja polityczna wraz ze swymi rozma
itymi agendami. Tertium non datur.
89
87
Bogusaw Wolniewicz
O tzw. prawach czowieka
1.
Organizatorzy konferencji postawili przed
ni pytanie istotne i aktualne: jak uzasadni
w sposb cile racjonalny prawa czowieka? Powiem
z gry: nie wydaje mi si, by to byo wykonalne.
Warto jednak zastanowi si, dlaczego tak jest.
Praw czowieka nie da si racjonalnie uzasadni
w tym sensie, by w efekcie okazao si, e s one
jako nam przyrodzone: nadane nie przez ludzi,
lecz przez instancj ponad-ludzk - przez Boga albo
przyrod. W tym wypadku to wszystko jedno. Rzecz
w tym, e czowiek nie ma w ogle adnych przyro
dzonych praw; ma tylko przyrodzone obowi zki .
Mona by niemal rzec, e z natury jest wyjty spod
prawa. (Biblia te nakada na niego tylko obowizki,
nie nadaje mu adnych praw.)
Moralno jest zawsze spraw indywidualn: go
sem sumi eni a - ktre albo si ma, albo si go nie
ma. Sumienie za zna jedynie obowizki: e trzeba
91
88
Czowiek wobec ludzi
dotrzymywa sowa, oddawa dugi, troszczy si
0 wasne potomstwo. Nie zna natomiast uprawnie;
te s mu obce. Powiedzie mam moralny obowizek
to a to zrobi, to rzec co sensownego; ale powiedzie
mam moralne prawo tego da (np. jakiego odszko
dowania), albo ty masz moralny obowizek mi to da
(np. owo odszkodowanie) jest etycznym nonsensem
1prb szantau. Sumienie nie zgasza nigdy roszcze.
Prawo jest zawsze spraw kolektywn: cich ugo
d ogu, by zbiorowe wspycie uczyni wzajem
nie znonym. Ludzi cechuje bowiem - jak to z wielk
celnoci wskaza Kant - nietowarzyska towarzy-
sko, na tym polegajca, e wzajem si nie cierpi,
a bez siebie oby si nie mog. Prawo t sprzeczno
ludzkiej natury jako godzi i agodzi.
Tak zwane prawa czowieka s pewn fikcj
prawn, dla jakich celw i de politycznych najwy
raniej propagandowo uyteczn. Niczym toga adwo
kata stanowi pewien kostium jurystyczny, w ktrym
denia owe wol wystpowa, gdy w walce o wadz
i wpywy przychodzi im wyj zza kulis na scen ycia
publicznego. A walka ta nie ustaje nigdy, jak oddech
ipuls-pki yjemy. J est bowiem emanacjnatury ludz
kiej, wygasi jej si nie da; monajco najwyej nieco
ucywilizowa, zagodzijej formy-jaknp. zrobiono to
w boksie. W sumie mia racj Hobbes, jakkolwiek
niemie by to nam byo.
2.
Pytanie realne, jakie naleaoby postawi brzmi
inaczej. Mianowicie: czy forsujc haso praw czo
wieka rzeczywicie przyczyniamy si do ucywi
lizowania owej Hobbesowskiej walki wszystkich
z wszystkimi, czy moe przeciwnie - zaostrzamy j?
92
89
O tzw. prawach czowieka
Haso to jest przecie zawoaniem, z ktrym rusza si
do jakiego boju; ale kto rusza, w imi czego msza,
i przeciw komu waciwie - to wcale nie jest dzi jasne.
Bo gdy odpowie si nam co w tym sensie, e to dzieci
wiata staj do walki z synami mroku, by zaprowadzi
pokj na ziemi, to utwierdzimy si jedynie w podej
rzeniu, e chodzi naprawd o jakie cele inne, bardziej
konkretne, a owym zawoaniem tylko ideologicznie
maskowane. Nie dajmy si tu zbywa byle czym.
Prawdziwa filozofia unika gadkich oglnikw;
dy zawsze do konkretu, choby by najbardziej
szorstki i kanciasty. Wemy wic konkretny przykad
owych praw. Tydzie temu wyczytalimy w gaze
cie {Rzeczpospolita, 28.11.2001) nastpujc infor
macj dotyczc Danii:
zostao (tam) utworzone Ministerstwo do Spraw
Uchodcw i Imigrantw, ktrego zadaniem b
dzie nadzr nad bardziej restrykcyjnym ustawodaw
stwem imigracyjnym i azylowym. (...) Nacechowane
ksenofobiczn demagogi wypowiedzi politykw
w kraju, gdzie (...) odsetek imigrantw wynosi nie
cae 6 procent wywoay zdumienie za granic i spo
tkay si z krytyk mediw, politykw i organizacji
humanitarnych. Zaniepokojenie ksenofobicznymi
akcentami w duskiej kampanii wyborczej wyrazili
m. in. premierzy Szwecji i Finlandii (...) a take Urzd
Wysokiego Komisarza NZ do Spraw Uchodcw
i Amnesty International.
Tyle polski dziennik, najwidoczniej tak samo tymi
poczynaniami Duczykw zaalarmowany jak owi
premierzy i w wysoki komisarz. Ale w imi czego?
Odpowied jest chyba jedna: w imi pewnego pra
wa czowieka - domniemanego lub moe gdzie ju
nawet zapisanego, upozytywnionego - ktremu to
prawu wedug ich wyobrae wszelkie prawodawstwo
pastwowe winno si podporzdkowa. Tym nowym
93
90
Czowiek wobec ludzi
prawem czowieka ma by jego prawo do osiedla
nia si gdzie chce, i do robienia tam co chce; czyli
prawo do penej w tym wzgldzie samowoli. I wszy
scy maj je respektowa.
Tu rodzi si jednak pytanie: z jakiego tytuu kto
moe czu si upowaniony by dyktowa Duczykom
- albo komukolwiek - jak maj si urzdza we wa
snym domu: ilu i jakich sublokatorw maj przyj,
i czy ich w ogle maj przyjmowa. A w dodatku
upowaniony, by karci ich, e przyjli za mao, bo ci
dotd przyjci to zaledwie niecae 6 procent ludno
ci ich kraju .(Zauwamy, e u nas w Polsce takie 6 %
oznaczaoby dwa i p miliona obcych przybyszw,
zaludnienie jednego wojewdztwa, niczym z krajem
i jego tradycj nie zwizanych, a widzcych w nim
jedynie lepsze zarobki i wiksz wygod.)
Coraz czciej i coraz jawniej haso obrony praw
czowieka suy za tytu egzekucyjny do politycz
nego wtrcania si w cudze sprawy. Czy jednak nie
roznieca si przez to zarzewia cakiem nowych kon
fliktw midzy ludmi i narodami? J est tylko spra
w Duczykw, czy i ilu obcych ycz sobie widzie
u siebie w Danii; innym nic do tego. Gdy obywatele
jednego pastwa usiuj reformowa drugie, to maj
na to jeden tylko sposb: wypowiedzie mu wojn
i je podbi. Midzynarodowe ruchy dla monitorowa
nia praw czowieka s zakamuflowan form wojny,
ktra w terroryzmie zrzuca sw humanitarn mask.
Dobrymi chciami pieko si tu brukuje.
3.
W hale praw czowieka zadzierzgnite zostay
w jeden supe ideologiczny trzy sfery ycia ludzkie
go, ktrych lekk rk supa ze sob nie naley: sfera
94
91
O tzw. prawach czowieka
polityki, sfera moralnoci i sfera prawa. Najbardziej
przy tym wtpliwe zdaje si nawet nie to, e za
ciera si wtedy rnic midzy moralnoci i pra
wem; lecz to, e zaciera si j take midzy prawem
a polityk. Decyzjom politycznym, a wic ar
bitralnym aktom siy i woli, prbuje si nada
w ten sposb pozr orzecze prawnych i ich administra-
cyjnego egzekwowania. Wojny podaje si za ekspedy
cje kam z mandatem sdowym, presj gospodarcz
- za sankcje ekonomiczne, ktre maj by kar,
jak pastwo-sdzia wymierza pastwu-winowajcy.
W ten sposb stwarza si faszywe pozory. Albowiem
jedno pastwo moe z drugim tylko wal czy, nie
moe go sdzi. J ako podmioty prawne pastwa nie
podlegaj prawu karnemu. Udawa, e jest inaczej,
to legalizowa polityk i upolitycznia prawo - czyli
faszowa istot i prawa, i polityki jednoczenie.
W politycznym legalimie tzw. praw czowieka
szuka sobie nowego ujcia wci ywy duch rewolu
cyjnej utopii. Zmierza on teraz do naprawy wi ata
drog sdow, liczc, e da mu to zarazem rodek
przymusu i legitymacj moraln. J ednym z przeja
ww tego ducha utopii jest obecna wiatowa nagonka
przeciw - jak si mawia z niesmakiem - ksenofobii
i etnocentryzmowi. Te dwa okrelenia nabray ju
charakteru pi tna, w ktrym zgeneralizowane zo
stay dwa pitna wczeniejsze rasizmu i faszyzmu.
(Ksenofob to co jak rasista, a etnocentryk pach
nie ju wrcz faszyst.) Te pitna i tamte sjak zwykle
jednakowo nieokrelone i mgliste; i tak samo su je
dynie za mot na tych, co wa si myle inaczej ni ci
pitnujcy. Okazowym przykadem takiego uytku bya
haniebna Konferencja ONZ przeciwko Rasizmowi,
Ksenofobii, oraz Nietolerancjom Pokrewnym, ktr
par miesicy temu zwoano do Durbanu.
95
92
Czowiek wobec ludzi
Nie dajmy si zwie faszywej propagandzie.
Hasa praw czowieka i ich obrony - jak np.
rzekomego prawa czowieka do innoci - s dzi
skadnikiem i wzmacniaczem tej mtnej fali ducho
wego i spoecznego bezadu, w ktry coraz gbiej
zanurza si wiat Zachodu.
4.
Trzeba ostro odrnia prawa czowieka od praw
obywatela. Pojcia te czsto miesza si z sob i
czy, ale to bd - albo manewr propagandowy. Prawa
czowieka s niejasnym i wielce dwuznacznym za
woaniem wiecowym; prawa obywatel a s wielk
i cakiem okrelon zdobycz dziejow - stanowi
olbrzymie dobro, ktrego trzeba wszelkimi siami
broni i strzec, bo tak ciko o nie walczono i tak a
two je utraci. J efferson powiedzia: cen wolnoci
jest nieustanne czuwanie. Nie miejmy wic zudze:
jak wszdzie tak i tutaj - nic za darmo. Rzecznik
praw obywatela jest jedn z wanych instytucji ustroju
demokratycznego. Rzecznik praw czowieka byby
tylko ponur fars - podobnie jak jest ni ju teraz
rzecznik praw dziecka, albo rzecznik praw ucznia.
Rozdymajc cakiem okrelone prawa obywatela w
nieokrelon mgawic praw czowieka pozbawia
si te pierwsze ich ostroci i siy - przeksztaca si je w
taki sam dekoracyjny frazes, jakim s te drugie.
Prawa obywatela s barier prawn postawion de
spotyzmowi pastwa i wszechwadzy jego funkcjona
riuszy. Wywalczono je przez wieki cikich zmaga.
Natomiast haso praw czowieka, od tamtych jakoby
oglniejszych i bardziej fundamentalnych, jest czym
zupenie innym. Zrodzio si pod koniec XVIII wie
ku z usiowa, by dla tamtych znale jak sankcj
96
93
O tzw. prawach czowieka
wysz i dostojniejsz ni zwyke ludzkie ugody
i porozumienia; po to, by w ten sposb umocni je
i utwierdzi na zawsze. Haso przyrodzonych praw
czowieka to wiecki substytut gasncej wiary
w nadprzyrodzone prawa Boe. Kiedy ta fikcja praw
na moe nawet jak poyteczn i poczciw funkcj
spoeczn speniaa, dzi jest inaczej. Prawa czowie
ka ju nie tylko praw obywatela nie wspieraj, lecz
wprost przeciwnie - jako wehiku anarchii zagraaj
im. Wida to naocznie, gdy wystpuj np. jako prawo
czowieka do demonstrowania swego niezadowole
nia przez zakcanie porzdku publicznego i niszcze
nie cudzego mienia; albo jako prawo do swobod
nej ekspresji, polegajcej na zapaskudzaniu miejsc
publicznych; albo najwyraniej i ju cakiem oglnie
jako neogandystowskie prawo do obywatelskiego
nieposuszestwa, rujnujce cay porzdek prawny,
bo czynice kadego sdzi we wasnej sprawie.
5.
W definicji prawa idziemy za Kantem. Wyraajc
si w jzyku dzisiejszej teorii gier mona rzec, e
wedug niego stanowi ono pewn strategi spoeczn
typu minimax. Oto jego definicja w tym zmoderni
zowanym wysowieniu:
Prawo danej spoecznoci jest to takie mi ni mum
ogranicze naoonych na maksymalnie dopuszczal
n samowol danego jej czonka, przy ktrym daje
si ona jeszcze pogodzi z takim samym maksi mum
samowoli dla wszystkich pozostaych.
Pogldowo zwizek midzy rednim poziomem
samowoli w danym spoeczestwie a stopniem repre
syjnoci obowizujcego w nim prawa mona sobie
wyobrazi jak na zaczonym wykresie:
97
94
Czowiek wobec ludzi
Skal samowoli przyjlimy tu cakiem umow
nie od 0 do 100. S=T00 oznacza pen samowol:
mog robi co chc, nie liczc si z nikim i z ni
czym; S=0 oznacza pene zniewolenie: nie mog
robi nic; jestem np. fizycznie oniemiay i cakowi
cie sparaliowany, jak w uadriplegii; albo poziom
mej samowoli jest taki, jaki miaby wypreparowa
ny ywy mzg ludzki - ku czemu zreszt ludzko
wanie beztrosko zmierza, nie baczc, e upior-
no tej perspektywy tak dalece przekracza wszel
kie wyobraalne dotd zmory, e nawet myle
o niej trudno. (Zauwamy, e represyjno prawa ma
zawsze trzy skadowe wzajem od siebie niezalene:
i l o ogranicze, surowo sankcji, oraz ci s o
ich egzekwowania.)
Gdy ograniczenia indywidualnej samowoli s
wiksze ni owo prawne minimum pojawia si pa
stwo policyjne; gdy s od niego mniejsze rodzi si
anarchia. Tak wic pastwo prawa jest to stan spo
ecznoci, ktry ley w wskim przedziale midzy
tamtymi dwoma. J est to stan rwnowagi chwiejnej,
z ktrego spoeczno atwo wytrci w jedn lub dru
g stron, poza owo minimum prawnych ogranicze
- ku bezprawiu tyranii, lub ku bezprawiu anarchii.
98
95
O tzw. prawach czowieka
Duch praw obywatelskich stabilizuje pastwo pra
wa na tym poziomie represyjnoci, ktry wskazuje
definicja Kanta: jako minimum ogranicze dajce
rednio i rwno kademu maksimum jego samowo
li. I stabilizuje to pastwo z obu stron, od gry i od
dou. Przez swe prawa obywatela nie pozwala wa
dzy zmniejsza ani troch samowoli jednostki poniej
Kantowskiego minimum. A przez swj zmys pa
stwowy nie pozwala te nikomu jej zwiksza, czyli
nie daje zej jej ograniczeniom poniej owego mini
mum. W pierwszym wypadku duch ten gotw jest pod
nie rebeli przeciw wadzy; w drugim - rwnie sta
nowczo wadz t i jej dziaania represyjne poprze.
Duch praw czowieka dziaa wrcz odwrotnie.
Atakuje on stale Kantowskie minimum i stara si je
rozchwia - te dwojako. Z jednej strony, powou
jc si na swoje rzekome prawo do obywatelskiego
nieposuszestwa wobec pastwa, chce zmniejsza
prawne ograniczenia samowoli, czyli zej poniej
minimum. Z drugiej natomiast - powoujc si na
inne prawa czowieka, ostatnio np. na prawo do
godnego ycia - dy do zwikszania opiekuczej
funkcji pastwa: to wadza ma si troszczy o za
spokojenie jego mnogich praw i pyncych z nich
roszcze. W szczeglnoci ma dba rwnie o to, by
w tej coraz peniejszej samowoli obywatele sami nie
zrobili sobie czasem czego zego. A tego bez wik
szej ingerencji pastwa w ycie obywateli, czyli bez
ograniczenia ich samowoli, zrobi si przecie nie
da. Nie sposb jednoczenie kim si opiekowa i na
wszystko mu pozwala.
Duch praw czowieka takimi sprzecznociami
si nie przejmuje. Tak np. syszelimy ju o wrcz hu
morystycznym prawie do redniej krajowej: to zna
czy do tego, by nikt nie musia zarabia poniej niej.
99
96
Czowiek wobec ludzi
Miaoby to by zapewne uszczegowienie owego
prawa do godnego ycia, oparte milczco na zao
eniu, e poniej tej redniej godnego ycia by nie
moe. Co si w gowach przez to cudowne rozmno
enie praw pomieszao.
6.
J ak w tym wietle przedstawia si idea prawa na
turalnego? Bardzo prosto. Pojmuje si je zwykle jako
pewne prawo idealne, wpisane w rozum ludzki przez
Boga czy natur. Rnymi za jego przyblieniami
s prawa stanowione przez pastwo, dla ktrych ma
by miar i wzorcem. Ot wzorcem tym jest wanie
owo Kantowskie minimum: instynktowna gotowo
u wikszoci ludzi - cho bynajmniej nie u wszyst
kich! - by dobrowolnie przysta na pewne ogranicze
nia wasnej samowoli, a tym samym uzna suszno
niektrych roszcze samowoli cudzej.
Wok tego naturalnego minimum toczy si
w demokracji nieustanna walka polityczna. cieraj
si interesy rnych grup ludzkich, z ktrych ka
da chciaaby zakres swojej samowoli powikszy
- oczywicie zawsze kosztem zmniejszenia go dla
jakiej samowoli cudzej. J ednym z instrumentw ide
ologicznych w tej walce, i to bardzo dwuznacznym,
jest haso praw czowieka. Czasem bowiem ozna
cza denie ku owemu minimum, np. przez ograni
czanie samowoli urzdniczej prawem administracyj
nym. Czciej jednak chodzi wtedy o wyjcie poza
to minimum - w jedn stron lub w drug: poniej
niego - w anarchi akcji bezporednich, typu blo
kady drg; albo powyej - w etatyzm pastwa opie
kuczego, co to zabiera bogatym a rozdaje ubogim.
100
97
O tzw. prawach czowieka
7.
Sowo na koniec. Nasz krytyczny stosunek do
tzw. praw czowieka nie przenosi si oczywicie
w adnej mierze na ich Owicimskie Centrum.
Rozumiemy, e nazwa tego centrum odpowiada
tylko przyjtej dzisiaj faon de parler; i e chodzi
w istocie nie o adne prawa ani uprawnienia, lecz
o poszanowani e czowieka - o to, by tak strasznie
nim nie poniewierano. Nie ma lepszego miejsca, by
0 tym przypomina, ni Owicim. Nasza gboka
nieufno i niech odnosi si wycznie do owych
papierowych praw, ktrymi prbuje si owo po
szanowanie wymusza. S one zupenie bezsilne
1stwarzaj jedynie pozr, e co si w sprawie robi -
podobnie jak wszelkie komisje i komitety bioetycz
ne rnych szczebli.
Zrozumie czowieka to zrozumie natur ludzk.
To za z kolei znaczy zrozumie, e s ludzie z do
brego nasienia i ludzie ze zego nasienia - i e zawsze
bd. Co robi, eby ci drudzy nie przewayli - to
jest pytanie w sam raz dla Owicimskiego Centrum
Praw Czowieka. S bowiem tylko dwa miejsca na
Ziemi tak szczeglnie do stawiania tego pytania pre
destynowane: Owicim i Koyma. Ale w Magadanie
centrum takiego nie ma, a w Owicimiu jest. *
* Wystpienie na konferencji Zrozumie czowie
ka zorganizowanej przez Owicimskie Centrum Praw
Czowieka 6-7 grudnia 2001 roku w Owicimiu.
101
98
Bogusaw Wolniewicz
Cenzura i demokracja
1.
Rozprzenie spoeczne wkrajupogbia si. Rodzi
to coraz wikszy niepokj, a wieym jego wyrazem
jest list otwarty kilku znanych reyserw filmowych,
w ktrym domagaj si oni restrykcji prawnych na
emisj programw telewizyjnych typu pokaz rze
czywistoci (reality show). Przewiduj susznie, e
emitowany niedawno program Wielki Brat to tylko
przedsmak tego, co nadchodzi: prbowanie gruntu,
jak daleko mona si ju posun.I chc dwu rzeczy:
zakazu scen gorszcych, oraz dotkliwych sankcji fi
nansowych za przekroczenia. W sumie niewiele.
Niewiele, ale wystarczyo, by podnis si wrzask,
e jest to wprowadzanie cenzury i gwat na demokra
cji. Wrzask ten sam jest symptomem rozprzenia
i ywicego je zamtu mylowego: kto wrzeszczy,
nie myli - i nie daje pomyle innym. A jest o czym.
Gdzie bowiem powiedziano, e demokracja wyklu
cza cenzur? Ot nigdzie, i w tym rzecz.
103
99
2 .
S rne cenzury. Ich charakter zaley przede
wszystkim od tego, czy sprawuje je sd, czy policja.
Wyklucza to w demokracji cenzur prewencyjn:
tak, przy ktrej wszelkie publikacje i widowiska
kontrolowane s uprzednio przez organ policyjny i
mog by przez ten organ arbitralnie zatrzymywane.
Natomiast wcale nie wyklucza cenzury represyj nej ,
przy ktrej mona publikowa i wystawia co si chce,
ale gdy si naruszy tym prawo, to ponosi si przewi
dziane prawem konsekwencje. I nie naley si tu su
gerowa tymi przyjtymi nazwami: pierwsza forma
cenzury jest duo gorsza od drugiej, bo bez ustalonych
z gry regu; podczas gdy druga reguom takim cile
podlega. Trzeba take odrnia cenzur pol i tycz
n od cenzury obyczajowej. Pierwsza ma chroni
wadz pastwow przed krytyk; druga - moralno
publiczn przed zgorszeniem. Na t pierwsz nie ma
w demokracji miejsca; druga dobrze si tam mieci
i czasem okazuje si niezbdna. Nie znaczy to, e
w demokracji nie chroni si nijak wadzy przed znie
wag. Owszem, wszelka jej krytyka jest dopuszczal
na, ale ma by rzeczowa i poprawna w formie. Inaczej
podpada pod cenzur obyczajow.
Rozrnienia te mog si wyda zbyt zawie, ale
demokracja jest wanie z samej swej natury form
ustrojow zawi i trudn - jest pewnym wysoce
skomplikowanym urzdzeniem. Proste ustrojowo s
dyktatura i anarchia.
Cenzura bywa dolegliwa, bo ogranicza swobod
jednostki i grup. Liberaowie lubi mawia swobody
nigdy za wiele i kwestionuj cenzur jakkolwiek.
Same te sowa cenzura i represja brzmi im niezno
nie, a cenzura represyjna brzmi tak w dwjnasb.
104
100
Nie maj racji: swobody moe by za wiele, i bywa,
gdy jej nie temperuj wewntrzne powcigi rozsdku
i przyzwoitoci. Granica midzy demokracj a anarchi
jest cienka i niewyrana, atwo j wic przeoczy i prze
kroczy. Cenzura za okazuje si potrzebna na tej wa
nie cienkiej i zatartej granicy.
3.
Autorzy listu domagaj si represyjnej cenzury
obyczajowej dla pewnego rodzaju widowisk. Trwoy
ich jednak samo sowo cenzura, wic go unikaj,
jak mog, i prbuj przekonywa (K. Krauze, ycie,
5.7.01), e nie domagali si adnego rodzaju cen
zury, lecz jedynie pewnego ograniczenia emisji
i stworzenia pewnej bariery. A zatem - tak mwi
- , jeeli kto zarzuca nam ch robienia cenzury, to
jest to demagogia. J akby stawianie barier prawnych,
wspartych drakoskimi sankcjami finansowymi, by
zmusi telewizj do zrezygnowania z niektrych
scen, nie byo wprowadzaniem na nie cenzury! Ta
obawa przed sowem nie jest prna, bo przy mylo
wym zamcie staje si ono ju nie tyle wehikuem
myli, co jadowit substancj, ktra przylgnwszy
niszczy. Skoro jednak da si rzeczy susznej, nie
wypada kluczy; trzeba nazywa rzeczy gono po
imieniu, nie szepta przez kwiatek.
Naoenie represyjnej cenzury obyczajowej na pro
gram telewizyjny nie jest kwesti zasad ustrojowych,
lecz oceny sytuacji. Pamitajmy jednak, e w demokra
cji cenzura jest rodkiem nadzwyczajnym, ktry mog
usprawiedliwi tylko nadzwyczajne okolicznoci. Czy
w tym wypadku zachodz? Tak, zachodz, bo telewizja
stanowi medium przekazu nadzwyczajne, rne jako
ciowo od wszystkich pozostaych, a wobec rosncego
105
101
rozprzenia coraz groniejsze dla obyczajowego adu.
Z medium tym trzeba si obchodzi odpowiedzialnie,
jak z materiaem wybuchowym, a w stanie spoeczne
go rozprzenia nie dzieje si to samorzutnie. Na tym
w ogle stan ten polega: przestaje dziaa samoregula-
cja spoeczna. Co si w niej zepsuo.
4.
Nadzwyczajny charakter medium telewizyjnego jest
kumulatywnym efektem trzech czynnikw. Pierwszy
z nich jest czysto psychologiczny, a moe nawet fi
zjologiczny: jest nim hipnotyczna moc telewizyjnego
ekranu, dziaajca chyba a nisko na poziomie fizjo
logii wzroku. Kady moe j zaobserwowa. Niech
w pomieszczeniu, gdzie toczy si oywiona rozmowa,
stoi z boku wczony telewizor, bez dwiku. To mi
gocce co bdzie z przemon si odwracao uwag
rozmwcw, a gowa to tego, to innego, bdzie si co
rusz zwracaa machinalnie w tamt stron. J est to ja
ki odruch dziaajcy w okolicach progu naszej wia
domoci, jak ziewanie czy wykrztuszanie. Telewizor
przykuwa nasz uwag hipnotycznie, niezalenie od
tego, co pokazuje: wieci si i rusza - to wystarczy.
Drugim czynnikiem jest fakt, e medium telewi
zyjne przenika prosto do domw rodzinnych; e staje
si codziennym skadnikiem ich wewntrznego ycia,
wspksztatujc domowy czas i wypeniajc go sw
wasn treci. Radio tej siy nie ma, bo gwnym zmy
sem naszego gatunku jest nie such, lecz wzrok: to on
dominuje nad nasz wiadomoci i orientacj w wi
cie. Ponadto radio dziaa przez sowo, a sowo to sym
bol. Symbole za pobudzaj i opanowuj wyobrani
o wiele sabiej ni obrazy. Mona sucha radia i robi
co innego; ogldajc telewizj nie mona ju robi nic.
106
102
Trzecim wreszcie czynnikiem s przekazywa
ne treci. J u same w sobie s one czsto gorszce,
i coraz bardziej takimi si staj, ale nie o to nawet
gwnie tu chodzi. Podobne mona oglda te w ki
nie. Chodzi o miejsce, gdzie treci te s pokazywane:
e si je pokazuje wanie w domu, a wic jako co
niby zwykego i normalnego, co stale nam w yciu
towarzyszy. W ten sposb treci te milczco si sank
cjonuje, daje si na ich obecno swe ciche przyzwo
lenie - i to take poza ekranem, w yciu. Gorszce
treci same w sobie nie byyby a tak bardzo gro
ne, np. gdy ogldane gdzie po kryjomu. Grona jest
dopiero ich domowa legitymizacja: uznanie ich za
co, co mona wpuszcza w cztery ciany wasnego
domu. Przestaj one wtedy by ju tylko indywidual
nie gorszce, a staj si spoecznie destrukcyjne. (Nie
chodzi tu tylko o treci seksualne lub sadystyczne.
W Wielkim Bracie pokazywano jako normalny pe
wien sposb ycia, ktry w najlepszym razie mona
okreli jako nieustajce wakostwo. I znowu ju
to wystarczy.)
Telewizja wprowadza dzi wprost do domw, i to
z waciw sobie hipnotyczn sugestywnoci, treci
spoecznie destrukcyjne. Staje si przez to potnym
amplifikatorem szerzcego si rozwydrzenia. To nie
moe nie alarmowa - i alarmuje nie tylko u nas.
5.
Przeciw reyserom wystpi J acek Howka, pro
fesor w Instytucie Filozofii UW. Wyraa on przekona
nie (Rzeczpospolita 14/15.7-01), e nie mamy prawa
narzuca wasnego gustu, i e zamiast na cenzur
powinnimy raczej liczy na efekt znuenia. W obu
punktach si myli.
107
103
Cenzura obyczajowa nie jest narzucaniem wa
snego gustu. Nie pozwala jedynie, by publicznie
i bezkarnie obraany by gust cudzy. Prywatnie kady
moe folgowa swoim gustom do woli, z koprofagi
wcznie. Ale publicznie nie wolno. Emitujc progra
my, ktre obraaj dobry obyczaj, wkracza si w sfe
r cudzej prywatnoci: swj wasny gust narzuca si
komu drugiemu. Powiedz nam pewnie, e starczy
przecie nacisn wycznik. Sypie si tak piasek
w oczy, bo przemilcza hipnotyczn si telewizji. A ta
dziaa jak narkotyk. To jakby doradza narkomanowi,
e starczy wyrzuci strzykawk; albo pijakowi, e
starczy zakorkowa butelk.
Liczy za na to, e szkodliwe spoecznie progra
my si znudz, i e emisja ich sama wyganie, zna
czy nic nie rozumie z istoty zjawiska. Zo jest dy
namiczne: gdzie nie trafia na opr, tam ekspanduje
-j ak pluskwy. I jak one nigdy nie pjdzie sobie samo,
ani si nie znuy. Przez wiat Zachodu przetacza si
niebywaa fala rozprzenia; na przykad: korytarze
i ubikacje szk patrolowane przez policj, nauczy
ciele bici przez uczniw, uczniowie mordowani przez
kolegw, a nawet przez koleanki! Czy to wszystko
nie daje tym fanatycznie zalepionym liberaom nic
do mylenia? e szkoa moe mie jaki zwizek
z telewizj? J eeli spoeczno dorosych nie zdob
dzie si na stanowczy sprzeciw - czyli w naszym wy
padku na cenzur - fala rozprzenia bdzie sza dalej
i dalej dopki co jeszcze pozostanie do rozprzgni-
cia. Na tym polega logika nihilizmu. J eden z moich
suchaczy okreli go kiedy trafnie jako ekspresj
wewntrznej pustki. To ta pustka rodzi ow fal, wsy
sajc i niszczc co tylko wessa i zniszczy moe.
J ej szpic za jest l i bertynizm, czyli nihilistycz-
ny liberalizm: ten, co w nic nie wierzy - poza tym,
108
104
te wszystko wolno. (Albo inaczej, e nie mo
na niczego zabrania.) J akim prawem kto mia
by zakaza emisji, pyta oburzony prof. Howka.
Odpowiadamy: prawem dobrego obyczaju.
6.
W tym miejscu libera odwouje si zwykle do
swej ostatniej instancji: ale ludzie tego chc! -
Czy wszyscy? No nie, ale wielu. - Moe wic
wielu te nie chce? Ano, moe. - Dlaczego za
tem gust jednych miaby tu automatycznie prze
waa nad gustem drugich? Bo tamtych jest wi
cej. - Przypumy, cho to w naszym wypadku
nader wtpliwe. Skd jednak wiadomo, e wicej?
Z sonday! - Czy sondae s wyroczni suszno
ci i wadz, ktrej trzeba si podporzdkowa? No,
nie cakiem. - Czemu wic si do nich odwoujesz
i chcesz, bymy za nimi lepo szli, skoro sam za wy
roczni ich nie uwaasz? - Tu libera cichnie lub za
czyna lawirowa; nie wida bowiem dobrej dla niego
repliki.
W demokracji to, e wedug sonday jacy do
liczni ludzie czego chc, nie ma wbrew pozorom
wielkiego znaczenia. J est tylko jedn z okolicznoci,
jakie trzeba bra pod uwag, lecz ani jedyn, ani roz
strzygajc. Chc tego i tego, ale s wane racje, by
postanowi inaczej - w interesie ogu, wsplnym
dla jego wikszoci i mniejszoci. Klasyczna formu
a republiki rzymskiej brzmiaa: niech bacz konsule,
eby rzeczpospolita nie poniosa jakiego uszczerbku.
Demokracja wymaga mylenia obywatelskiego i tak
te myl autorzy listu: domagaj si cenzury telewi
zyjnej nie po to, by w program zlikwidowa, lecz by
go uczyni obyczajnym. Zarzd telewizji jest bowiem
109
105
do takiego mylenia najwyraniej niezdolny. Musi
wic wkroczy instancja zewntrzna.
Nie cenzura obyczajowa jest zagroeniem dla de
mokracji. J est nim libertynizm, a take rne son
dae, rzekomo pokazujce, czego ludzie napraw
d chc. Stanowi one jakie niby-gosowania,
substytut demokracji bezporedni ej , ktra jed
nak w zbiorowociach milionowych moe by tyl
ko kamliw utopi i parawanem dla politycznych
i handlowych machinacji. Czy naprawd ludzie chc
powszechnego rozwydrzenia; i jaki sonda mg
by na to odpowiedzie? aden, bo do rzeczywistej
woli ogu w trudnych kwestiach spoecznych nie
dociera si atwo. Czsto zreszt jest ona jeszcze
chwiejna, dojrzewa dopiero do jednoznacznoci. Nie
starczy zada par oglnikowych pyta reprezenta
tywnej prbce populacji, nie starczy rwnie plebi
scyt. Wola ogu ujawnia si porednio, przez znaki
i oznaki, ktre trzeba umie odczytywa; a ci, co
to potrafi, s prawdziwymi przywdcami narodu.
Takim znakiem by np. fakt, e publiczno, co tego
Wielkiego Brata ogldaa, nieoczekiwanie daa
tam pierwszestwo owemu straakowi: temu, ktry
zachowa si najbardziej przyzwoicie i rozsdnie. Co
to znaczy? Znaczy, e ludzie maj wicej rozumu,
ni czasem na to wyglda. Tylko nie trzeba im mci
w gowach.
Rzeczpospolita, 4-5 VI I I 2001.
110
106
Problematyczno gandyzmu
1 . T e r m i n o l o g i a
Termin gandyzm mona rozumie dwojako.
Moe on, po pierwsze, oznacza ideologi tego ruchu
politycznego, ktry swego czasu stworzy w Indiach
Gandhi. (Ideologi nazywamy tu wszelk doktryn
skaniajc ludzi do jakich form zbiorowego czy
nu, albo czyn taki usprawiedliwiajc.) Po drugie,
moe si odnosi do tej fascynacji ruchem i osob
Gandhiego, ktrej ulego i nadal ulega wiele osobi
stoci i k intelektualnych na Zachodzie. (Trzeba
przy tym podkreli, e to zapatrzenie w Gandhiego
do tych k si ograniczao i nigdy poza nie, oraz
poza krg pozostajcej pod ich wpywem studenterii,
nie wyszo.)
Dalej interesowa nas bdzie gwnie gandyzm
w tym drugim znaczeniu. Nazwijmy go gandyzmem
zachodnim. To on wanie zdaje si nam mocno pro
blematyczny. Gandyzm wschodni stanowi kwesti
osobn i bdzie tu rozwaany jedynie pomocniczo.
111
107
2. Dw a j w y z n a w c y
Fascynacja gandyzmem pojawia si na Zachodzie
tu po pierwszej wojnie wiatowej. Niosa j fala de
pacyfistycznych, przez t bezsensown rze zrodzonych
i na tle jej ponurego szalestwa do zrozumiaych.
Wczesnym, czy moe nawet pierwszym wyra
zem zachodniego gandyzmu bya ksika R. Rollanda
Mahatma Gandhi: powie o proroku Indii z 1923 roku.
Rok wczeniej Elzenberg pisa o samym Rollandzie, e
naley on do rasy ludzi dla ostatnich pokole typowej:
jego praca duchowa nad sob - to przede wszystkim
wysiek, by przezwyciy pesymizm.1Egzaltowana
ksika o Gandhim bya zapewne czci tego wysiku.
Mwi si w niej o nim, e to aposto Indii, ktry sta si
apostoem wiata i ktry przygotowuje grunt dla no
wej ludzkoci, formujc wity legion apostow na
podobiestwo apostow Chrystusa. Czytamy te tam,
e Gandhi to geniusz wiary i miosierdzia, ktremu
brakuje tylko krzya i ktry sprawi, e dusza naro
dw Wschodu zostaa pomszona do gbi, a jej wibracje
daj si odczuwa na caym wiecie.121tak dalej. Ta
przesada w pisaniu o Gandhim utrzymuje si u zachod
nich gandystw do dzi.
Gandyst by rwnie Elzenberg. W jego pismach
ideologia ta przybraa posta intelektualnie bodaj naj
dojrzalsz, cho i w nich utrzymuje si stale w ton
wysokiej egzaltacji. Tak czy inaczej, do jego wersji
gandyzmu bdziemy si dalej gwnie odwoywali.
U Elzenberga pierwszym znakiem jego fascynacji
gandyzmem jest notatka z 28.IX.1930 r., wskazujca
od razu istot sprawy:
1 H. Elzenberg Prby kontaktu, Krakw 1966, s. 48.
2 R. Rolland Mahatma Gandhi. Powie o proroku Indii, bez daty i
miejsca, ss. 27,103,128,216.
112
108
Gandhi. Istnienie Gandhiego stanowi ywy dowd,
e szczyty etyczne s osigalne [...], e nie wyschy
rda witoci. I wielk nauk i pokrzepieniem jest
widok wielomilionowego narodu, ktry tej witoci
da si porwa. Indie s dzi czym jakby ziemi obie
can tych, ktrzy akn i pragn sprawiedliwoci.
Tam moe czowiek zaj w hierarchii miejsce choby
najskromniejsze i cieszy si, e na tym miejscu suy
sprawie zbonej i susznej.3
Potem przyszed jego artyku Ahimsa i pacyfizm.
Rzecz o gandyzmie z 1934 r., a na koniec artyku
Gandhi w perspektywie dziejowej opublikowany
w Znaku (1948), a napisany pod wieym wrae
niem mierci Gandhiego z rki zamachowca. Mwi
si tam o Gandhim w samych superlatywach: e to
lux in tenebris i geniusz etyczny, ktrego histo
ryczne wystpienie stanowio wstrzs niebyway
i ktry sprawi, e i epoka i wiat ten, jej cieniami
omroczony, zszarzay, sta si czym do przyjcia,
czym na co poczucie sensu moe si zgodzi. Ruch
za przez niego zapocztkowany okrela si jako J e
den z najwikszych od zarania dziejw ruchw etycz
nych i J eden z najbardziej zdecydowanych znanych
nam wysikw zbiorowych podcignicia ludzkiej
natury ponad szczebel dotychczasowy.4
Odsumy teraz te superlatywy i przyjrzyjmy si bli
ej, co waciwie wydao si Elzenbergowi u Gandhiego
i w gandyzmie tak niebywae i etycznie genialne.
3. Pi h a s e
J ako ideologia gandyzm sprowadza si w gruncie
rzeczy do piciu jednowyrazowych hase o niezbyt
5 H. Elzenberg ..Kopot z istnieniem, Krakw 1963, s. 166/167.
4 Prby, jw., ss. 193,205,218,221.
113
109
wyranej treci. Zachodni gandyci zwykli ich uywa
w oryginalnej wersji hinduskiej, wic i my pjdziemy tu
w tym za nimi - cho sdzimy, e cokolwiek da si wy
razi w jzyku hindi albo w sanskrycie, da si te wyra
zi po polsku. Hasa te wymieniamy w kolejnoci, ktra
odpowiada wadze, jak nadaje si im w gandyzmie.
Hasem pierwszym i najwaniejszym jest satiagra-
ha, czyli trwanie w prawdzie: uporczywe trzymanie
si i publiczne goszenie wasnych przekona. Drugim
jest ahimsa, czyli wyrzeczenie si przemocy, przez
niektrych oddawane jako bezgwat (po angielsku
non-violen.ce): odwoywanie si w walce do siy tyl
ko w ostatecznoci, albo nawet wcale. Trzecim hasem
jest swarad, czyli denie do autonomii i niepodlego
ci Indii, a czwartym - swadeszi, czyli swojsko:
popieranie rodzimej tradycji i wytwrczoci. Pitym
wreszcie jest brahmaczaria, czyli asceza, ktra obok
najdalej idcych ogranicze w odywianiu si, obej
muje take bezwzgldn wstrzemiliwo w zakresie
pciowym5.
Ze strony Zachodu gandyzm by i jest postrzegany
przede wszystkim w wietle dwu hase pierwszych,
satiagrahy i ahimsy. Dwa nastpne - swarad i swa
deszi - miay w istocie znaczenie tylko lokalne, jako
zawoania bojowe do walki z brytyjskim koloniali
zmem. Od obu pierwszych s one logicznie cakiem
niezalene; natomiast psychologicznie ich faktyczna
skuteczno przydawaa tamtym w oczach Zachodu
wiarygodnoci i blasku, bya ich prb ycia i pork.
Pite haso - brahmaczarii - u samego Elzenberga
dosy eksponowane, nie odegrao w zachodniej recep
cji gandyzmu wikszej roli. Raczej si je tam nawet
pomija jako niezbyt pasujce do humanistycznego
konceptu. W ujciu Elzenberga, a pewnie te i samego
Gandhiego, asceza miaaby by dla czowieka rdem
5 Prby, j w., s. 209.
114
110
siy, pozwalajcej mu potem trwa w prawdzie. J est
zatem cnot jedynie pomocnicz wzgldem satiagrahy.
Te oglnikowe hasa interpretuje si w gandyzmie
nader rozcigliwie. Tak np. na temat ahimsy czytamy
u polskiej gandystki co nastpuje:
Gdy Gandhi czego nie akceptowa, nazywa to gwa
tem. Zdarzao si jednak, e nawet najoczywistszy
przelew krwi nazywa bezgwatem (non-violence),
poniewa odczuwa dane postpowanie jako uspra
wiedliwione. /Pisa/: gdyby pojedynczy czowiek
walczy przeciwko bandzie zbjw uzbrojonych po
zby, powiedziabym, e walczy bez gwatu.'
Przy tak dowolnym rozumieniu doktryna jest we
wntrznie sprzeczna (uycie siy nie jest uyciem
siy), a wtedy mona ju w ni wkada, co komu
wygodnie. Czytamy wprawdzie67, e w Indiach byo
przygotowywane wydanie zebranych wypowiedzi
Gandhiego obliczone na osiemdziesit tomw, po
okoo 550 stron kady. Ilekolwiek ich jednak jest czy
bdzie, nie zauwaylimy nigdy, by ta obfito sw
przyczyniaa si istotnie do uwyranienia ich treci.
J ak w kadej ideologii, tak i tutaj niewyrano dok
tryny jest jej cech nieodczn, konstytutywn. Im
ciemniej, tym lepiej.
4. An a l i z a w s t pn a
Poniewa chodzi nam jedynie o zachodni posta
gandyzmu, skupimy si na jego dwu hasach pierw
szych. Co oznaczaj one realnie?
6 I. Lazari-Pawowska Etyczne aspekty obywatelskiego sprzeciwu,
Etyka, L 25,1990, s. 153.
7 P. Johnson A History of the Modem World, Londyn 1983, s.
471. (Autor powouje si tam na ksik: V. Mehta Mahatma Gandhi
and his Apostles, Nowy Jork 1976, s. 33 i n.)
115
111
W sumie hasa satiagrahy i ahimsy skadaj si na
pewn do okrelon taktyk politycznego dziaania.
J est ni dugotrway i bierny opr zbiorowy wobec po
czyna wadzy pastwowej, zmierzajcy do przefor
sowania swojej prawdy. W formule tej oba hasa s
obecne, jest ona ich praktyczn konsekwencj: dugo
trwao oporu to satiagraha, trwanie w prawdzie,
a jego bierno to ahimsa, wyrzeczenie si przemo
cy. Natomiast owa prawda, w ktrej gandysta chce
tu biernie a uparcie trwa, nie jest tymi dwoma hasami
w adnej mierze przesdzona: w ich wietle moe by
jakakolwiek.
W gandyzmie wschodnim tre owej prawdy
wyznaczay hasa trzecie i czwarte, swarad i swa-
deszi, niezawiso i swojsko. Gandyzm za
chodni adnych pozytywnych hase politycznych
dla ukonkretnienia swej prawdy nie mia. Na ich
miejsce weszo haso pacyfizmu, z natury swej czy
sto zaprzeczne: nigdy wicej wojny. J ego sub
stytuty pozytywne pojawiy si dopiero po drugiej
wojnie wiatowej, w postaci hase takich jak pra
wa czowieka, czyste rodowisko, rce precz
od Wietnamu (czy jak ostatnio od Kosowa),
i podobne. Pojawia si rwnie zachodnia odmiana
swadeszi: ideologia tzw. ruchu Nowej Ery z jego
hasami powrotu do natury, do naturalnych sposo
bw odywiania si i leczenia, czy z woaniem o za
stpienie kopalnych rde energii alternatywnymi.
W panteonie tych dzieci Wodnika Gandhi jest te
jednym z pierwszych witych. (Zauwamy, e np. po
mys, by elektrownie jdrowe zastpi wiatrakami, peni
w zachodnim gandyzmie rol analogiczn do tej, jak
we wschodnim peni pomys, by mechaniczne prz
dzarki Manchesteru zastpi wiejskimi koowrotkami.)
116
112
5. r d o k u l t u
Co waciwie tak zachwyca zachodnich gandy-
Stw w ideologii Gandhiego, w tych hasach satia-
grahy i ahimsyl Mwi si: wanie one same, to ich
wyrzekajce si gwatu trwanie przy prawdzie! Ot
chyba jednak nie to. Niezrozumiae byoby bowiem
wtedy, dlaczego rwnego zachwytu nie wzbudzi
w nich np. polski pisarz i myliciel Aleksander Wat,
co gnijc w 1943 r. w lochach Trzeciego Wydziau
kazachskiego NKWD w Ama-Acie uporczywie od
mawia przyjcia radzieckiego paszportu. A liczy si
w peni z tym, e bdzie go to pewnie kosztowa
ycie. Spenia wic wszystkie warunki gandyzmu:
mimo najwyszego zagroenia trwa niezomnie
przy tej swojej prawdzie, e czuje si obywatelem
polskim. Gwatu za nie musia si wobec swoich
oprawcw wyrzeka, bo i tak by wobec nich zupe
nie bezsilny. (By si uycia siy wyrzec, trzeba jnaj-
pierw mie - tego gandyci jako nie mog zrozu
mie. Tak np. w Indiach to wanie Anglicy kierowali
si zasad ahimsy, bo dysponujc tam si zbrojn
i mogc atwo uy przemocy, nie uczynili tego, reali
zujc tym samym postulat walki bez gwatu.) Gdy
pukownik Omarchadew, szef obastnego NKWD,
wskazywa Watowi drwico na bezsens jego oporu,
ten powtarza tylko w kko: Wierojatno wy prawy,
no nie mogu.8Dlaczego wic - pytamy - to nie Wat
jest idolem naszych czcicieli trwania w prawdzie,
i w czym Gandhi jest im od niego lepszy?
Odpowied jest prosta. Tym, co zachodnich gan-
dystw tak w tej ideologii pociga, jest nie sama - jak
j rozumiej- szlachetno jej treci, lecz poczenie
8 A. Wat Dziennik bez samogosek, Warszawa 1990, ss. 150,
205,215,231,297.
117
113
tej szlachetnej treci ze skutecznoci jej spoeczne
go oddziaywania: jej skuteczna szl achetno.
Z tych samych powodw co Wat, ktry nie okaza
si spoecznie skuteczny, nie zachwyca ich te tak
Tostoj, skdind mistrz Gandhiego, ktrego doktry
na bya nie tylko rwnie szlachetna jak Gandhiego,
lecz wrcz z ni identyczna. Gosia przecie tak
samo powszechn yczliwo, niesprzeciwianie si
zu gwatem, religijno-moralne doskonalenie si jako
rodek przeksztacenia spoeczestwa, odmow su
by wojskowej i pacenia podatkw, organizowanie
rolniczych wsplnot wytwrczych.9
Tostoj gosi wic to samo co Gandhi, ale okaza si
politycznie nieskuteczny. I w tym caa rnica. Wida
j take u Elzenberga. Tak niebywae zdao mu si w
Gandhim wanie to, e oto wity m okaza si sku
tecznym przywdc politycznym: uruchamiajc masy,
zapocztkowa wite uprawianie polityki10.
6. Po z r s k u t e c z n o c i
Czy jednak dziaalno polityczna Gandhiego bya
rzeczywicie a tak skuteczna, jak to si potocznie
mawia i mniema? Nie tylko nam zdaje si to wtpli
we. J ego taktyka biernego oporu moga doprowadzi
do jakichkolwiek oczekiwanych rezultatw, bo mia
do czynienia z przeciwnikiem tak wyjtkowo przy
zwoitym i humanitarnym, jakim okazali si wtedy w
Indiach Anglicy. Wyznawczyni gandyzmu, ktr ju
cytowalimy, tak pisze o sytuacji, w ktrej owa dzia
alno si rozwijaa:
9 Por. Fiosofskaja Encykopedija, tom 5, Moskwa 1970, haso
Tostowstwo.
10 ,,Prby,jw., s. 212.
118
114
Gandhi korzysta z duego zakresu obywatelskich swo
bd. Jedzi po caym kraju goszc haso politycznej
i gospodarczej niepodlegoci. Krytykowa wicekrla,
wzywa do bojkotu brytyjskich towarw, namawia do
nieposuszestwa wobec nieakceptowanych przez sie
bie zarzdze wadz. Uywa poczty, telegrafu i radia,
aby agitowa przeciwko rzdowi. Co prawda dziesitki
tysicy dziaaczy zamykano w wizieniach, ale potem
znw wypuszczano, tolerujc ich dalsz dziaalno.
Gandhiemu zezwalano w ograniczonym zakresie pro
wadzi dziaalno polityczn nawet podczas pobytu
w wizieniu. Kade sowo gonego procesu z 1922 r.
zostao podane do publicznej wiadomoci, a przecie
mowa obronna Gandhiego stanowia pomienne oskar
enie angielskiego rzdu. W owym procesie sdzia,
Anglik, publicznie wyrazi swoje uznanie dla walorw
moralnych Gandhiego. Gandhi mia zatem do czynie
nia ze wzgldnie liberalnymi wadzami.11
Trudno jedynie zrozumie, czemu takie postpo
wanie wadz brytyjskich okrela si tu jako liberalne
tylko wzgldnie. A jakie byoby liberalnym bez
wzgldnie? Oto sowa, w jakich sdzia Broomsfield
zwrci si wtedy do podsdnego12:
Panie Gandhi, uznajc fakty, uczyni Pan zadanie moje
poniekd atwiejszym. Ale ogoszenie sprawiedliwego
wyroku to zadanie najtrudniejsze, jakie ma do spenie
nia sdzia... Jest rzecz niemoliw udawa niewia
domo, e w oczach milionw jest Pan wodzem na
rodu i wielkim patriot... Nawet ci, ktrzy rni si
od Pana w polityce, widz w Panu czowieka wznio
sych ideaw, ktry yje yciem szlachetnym, nawet
witym... Niewielu znajdzie si, prawdopodobnie,
w Indiach ludzi, ktrzy by nie aowali, e uniemo
liwi Pan rzdowi pozostawienie Ci na wolnoci. Ale
inaczej by nie moe... Staram si zway to, co nale
y si Panu, z interesem publicznym... .
11 Pawowska, j w., s. 156/157.
12 Por. Rolland,jw., ss. 193-195.
119
115
Sam Rolland tak komentuje t mow sdziego:
Rycersko radzi si oskaronego co do wymiaru kary.
Proponuje mu wyrok ogoszony przed dwunastu laty
na Tilaka13sze lat wizienia... Czy nie uwaa Pan
tego wyroku za sprzeciwiajcy si rozsdkowi? Jeli
zgodnie z tym, jaki obrt wezm wypadki, bdzie
mona w czas skrci, nikt bardziej ode mnie nie b
dzie si czu szczliwy z tego powodu. - Gandhi nie
oponowa. Uwaa za najwikszy honor, e imi jego
jest czone z imieniem Tilaka. Wyrok jest najagod
niejszy, jaki sdzia mg wyda. Nie mg spodzie
wa si wikszych wzgldw. Proces si zakoczy.
Przyjaciele Gandhiego rzucili mu si do ng kajc.
Mahatma poegna ich z umiechem. I podwoje wi
zienia w Sabarmati zamkny si za nim.
I c tu rzec? Zestawmy tylko w myli t scen
z Trzecim Wydziaem NKWD w Ama-Acie, a sdzie
go Broomsfielda z pukownikiem Omarchadewem.
(Faktycznie Gandhi przesiedzia wtedy dwa lata i na
pisa w tym czasie sw ksik Satiagraha w pou
dniowej Afryce.)
Raz zdarzya si wyjtkowa okazja, by takty
k satiagrahy i ahimsy podda prbie naprawd
ogniowej. Okazj bya zagada europejskich ydw
w latach 1941-1944. Gandhi nie zrobi wtedy ab
solutnie nic, ale nie o to nawet chodzi. J ego nauki
mona byo wyprbowa na ostro bez niego, cho
ciaby na Umschlagplatzu warszawskiego getta.
Nie zrobiono tego. Czy dlatego, e w getcie zabrako
ydowskiego Gandhiego? - Nie, bo nie zabrako: by
tam przynajmniej jeden, nazywa si J anusz Korczak.
Okazja bya za wyjtkow take pod tym wzgldem,
e bierny opr mona byo tam wyprbowa bez ad
13 W dziaajcej od 1885 r. partii Kongres Narodowy Indii Tilak (1856-
1920) by przywdc jej skrzyda radykalnego.
120
116
nego waciwie ryzyka. Wszak nie byo ju nic do
Stracenia. A jednak prby takiej nie podjto. Mona
Zapyta: dlaczego nie? - Ot dlatego, e tum ludzki
- ydowski czy jakikolwiek inny - tak si po prostu
w obliczu prawdzi wego zagroenia zachowuje.
Nie rozumia tego Gandhi i nie rozumiej gandyci,
e takie jest prawo natury, ktre tymi zachowaniami
rzdzi. I e adne moralizujce wezwania niczego
w tym zmieni nie mog.
J est oczywiste, e taktyka saiagrahy i ahimsy ma
zastosowanie tylko wtedy, gdy przeciwnik jest cy
wilizowany i tak przyzwoity, e sam jest skonny j
stosowa - i to nawet w obliczu silnej prowokacji.
Zrozumia to w kocu take Bertrand Russell, skd
ind wielce pacyfistyczny:
Uwaaem niegdy, e metoda niestawiania oporu
- lub raczej oporu bez przemocy - ma zastosowa
nie szersze ni to pokazay pniejsze dowiadcze
nia. Miewaa ona z pewnoci swe znaczenie; np.
w konflikcie z Brytyjczykami w Indiach wicia dzi
ki Gandhiemu swe triumfy. Ale wszystko zaley od
tego, czy ci, przeciw ktrym si jstosuje, majpewne
dodatnie cechy. Gdy Hindusi rzucili wadzom wyzwa
nie kadc si na torach, by te zmiadyy ich koami
swych pocigw, Brytyjczycy uznali takie okrucie
stwo za niedopuszczalne.14
To samo, ale duo janiej ni Russell, widzia
Orwell. Pisa w zwizku z Gandhim:
Rzecz nawet nie w tym, e Anglicy odnosili si do
niego wyrozumiale, ile raczej w tym, e zawsze mg
liczy na rozgos. [...] Nie bardzo wida, jak meto
d Gandhiego mona by zastosowa w kraju, gdzie
przeciwnicy reymu znikaj pord nocy bez ladu
i na zawsze. Bez wolnej prasy i prawa do zgromadze
14 Por. B. Russell Autobiografia 1914-1944, Warszawa 1998,
s. 265.
121
117
niemoliwoci jest nie tylko odwoa si do opinii ze
wntrznej, lecz i stworzy jakikolwiek ruch masowy.15
Gandyzm to taktyka dobra do walki z porzdnymi
ludmi. Tych nieporzdnych si nie ima.
Ostatnie spostrzeenie prowadzi nas wprost do
innej jeszcze problematycznoci gandyzmu, naszym
zdaniem najwikszej.
7. W t pl i w a s z l a c h e t n o
Wskazywalimy, e tym co zachodnich wyznaw
cw gandyzmu tak w nim pociga, jest jego - w ich
oczach - skuteczna szlachetno. (Czy moe raczej
szlachetna skuteczno, akcenty mona tu bowiem
rozkada dwojako.) Skuteczno okazaa si jednak
wtpliwa, bo dotyczy tylko przeciwnika przyzwoitego
i humanitarnego - o takim, jak mwi sam Elzenberg,
stopniu kultury duchowej, jakiego si w ludzkoci
dzisiejszej wolno u przeciwnika spodziewa16. Co
to znaczy wolno si spodziewa? Znaczy chyba, e
si z gry w i e, i przeciwnik swej penej siy przeciw
nam nie uyje; e walczy z nami troch jak z dziec
kiem, na niby, starajc si nie zrobi nam krzywdy.
Czy takie ograniczenie obszaru zastosowa - jak
u Elzenberga, z gry przyjte - nie ma zwizku z ow
rzekomo nadzwyczajn szlachetnoci gandyzmu:
czy i jej samej nie czyni problematyczn? Bo zwamy
dobrze: gdziekolwiek gandyzm okazuje si rzeczywi
cie skuteczny, tam eksploatuje cudz przyzwoito.
Bez tego nie miaby adnych szans. J ego sia pole
ga na trafnym rozpoznaniu, czy wyczuciu, e ma si
15 G. Orwell Collected Essays IV, 1970, s. 529. (Cyt. za Johnsonem, jw.,
s. 471/472.)
16 Prby, jw., s. 196.
122
118
do czynienia z przyzwoitym przeciwnikiem - i e ta
przyzwoito jest jego saboci wobec nas, jego naj
sabszym punktem. Uderza si wic bez miosierdzia
w t wanie sabizn. Taktycznie jest to bez zarzutu,
ale czy moralnie te?
Tymczasem w starciu z Anglikami w Indiach tak
wanie byo. Ich humanitaryzm i praworzdno ob
rcono przeciwko nim samym, zatykajc im niejako
lufy karabinw ich wasn przyzwoitoci.
Tu jednak wtpliwoci si nie kocz. Taktyka
gandyzmu nie tylko na tym polega, e uderza si
w przyzwoito traktowan jako saby punkt prze
ciwnika; lecz take na tym, e si to robi przebiegle.
Caa sztuka w tym, eby w silniejszy fizycznie prze
ciwnik nie zdoa si zmobilizowa przeciw nam mo
ralnie, eby do tego nie dopuci: bo to by mu lufy
jego karabinw odetkao, a wtedy po nas. J est w tym
jaka wysza forma makiawelizmu, jaka polityczna
chytro. Nie umoralnia to bynajmniej polityki, tylko
upolitycznia etyk, wcigajc j wprost do politycz
nej gry.
Nie kwestionujemy wielkoci Gandhiego. Sdzimy
jedynie, e si j niewaciwie lokalizuje jako ge
niusz etyczny, gdy w istocie by on geniuszem poli
tycznym: wielkim przywdc ludowym, ktry trafnie
rozpoznawa siy i saboci przeciwnika i umiejt
nie rzuca przeciw niemu do walki siy wasne. J ego
hasa byy tak dobrane, by nie obraay angielskiej
wraliwoci moralnej, zmuszajc tym przeciwnika do
samoograniczenia swej siy; czyli w efekcie do stoso
wania wobec nas ahimsy. W przeciwiestwie do ra
dykalniejszych dziaaczy indyjskich Gandhi poj, e
Anglikw nie da si pokona si zbrojn; mona ich
natomiast pokona ich wasn przyzwoitoci opla
tajc ni jak Lilipuci swymi nitkami Guliwera.
123
119
Nieatwo wyrazi te nasze wtpliwoci w sposb
dostatecznie jasny. W kadym razie opieramy si w
nich na pewnej wanej zasadzie oglnej. Mona j
sformuowa tak: szpetni e j est wykorzysty
wa dl a swoi ch cel w przeci w komu j ego
dobr wol - nawet gdy skdind s to cele godne
pochway. Trzymanie si tej zasady naley wrcz do
minimum wszelkiej przyzwoitoci, a jej naruszenie
stanowi jak odmian ni ewdzi cznoci - i jest
podobnie odpychajce jak ona. Gandyzm t zasad
narusza i w tym ley jego problematyczno gwna.
Nie pomoe znany sofizmat gandystw, e zmu
szony do ustpstw przeciwnik staje si sam przez
te swe ustpstwa lepszy, bo su one wtedy dobrej
sprawie; e niejako sam doskonali si z nasz pomo
c moralnie, cho bezwiednie i wbrew wasnej woli.
Sofizmat ten obala inna zasada oglna: ni e mona
wydoskonal e moral ni e wbrew swej wol i .
J est to niepodobiestwem logicznym, wewntrzn
sprzecznoci. J eeli wydoskonalenie takie jest w
ogle moliwe, musi pyn od wewntrz, z nas sa
mych - z wolnego i nieprzymuszonego impulsu du
szy. Dorosych ludzi si nie wychowuje, narodw tym
bardziej nie. Nie ma tu pola na adne manipulacje ani
socjotechniki, czy bdzie nimi trwanie w prawdzie,
czy bezgwat, czy cokolwiek innego. Faryzeizm ta
kiego wydoskonalania innych moe da co najwy
ej rezultat odwrotny do planowanego. Uwiadomi
to sobie Schweitzer, gandyzmowi tak przecie bliski,
gdy pisa w zwizku z ahims.
Bierny opr to gwat bez uycia siy. Nie uywajc jej,
stwarza si takie okolicznoci, e ich nacisk sam zmu
sza przeciwnika do ustpstw. Jako atak nudniejszy do
odparcia od ataku otwartego, bierny opr moe si
okaza bardziej skuteczny. Jest jednak niebezpiecze
124
120
stwo, e taki skryty gwat wzbudzi jeszcze wiksz
wrogo ni jawny. W kadym razie rnica midzy
oporem biernym i czynnym jest tylko wzgldna.17
Powiedz nam pewnie, e jak najbdniej interpre
tujemy tu intencje Gandhiego, dopatrujc si makia-
Welizmu, gdzie go wcale nie ma. Gandhi nie chcia
przecie nikogo do niczego zmusza, chcia tylko
sprawi, by przeciwnika owieci sam blask prawdy!
Taka obrona gandyzmu jest jeszcze bardziej pro
blematyczna ni on sam. Bo po pierwsze: to nie blask
prawdy skoni Anglikw w Indiach najpierw do
ustpstw, a potem do kapitulacji. Zmusia ich do tego
presja polityczna stworzona przez bierny opr ahim-
sy, a nade wszystko presja ekonomiczna, jak nioso
ze sob haso swadeszr. bojkot angielskich towarw
i wszystkiego co zachodnie. (Dobrze pokaza to ju
Goetel, o czym niej.) Anglicy nie zostali w Indiach
przekonani, tylko pokonani : wedug zwykych re
gu walki politycznej okazali si w tym starciu po pro
stu sabsi. Istotnym za elementem ich saboci bya
wasna powcigliwo w uywaniu siy, a istotnym
elementem siy ich przeciwnika by brak oporw mo
ralnych przeciw politycznemu wykorzystywaniu tej
powcigliwoci.
I po drugie: w polityce intencje dziaa s bez
znaczenia, licz si tylko ich konsekwencje. Te za
trzeba umie przewidywa. Gandhi to umia, i w tym
jego wielko. Sprawa robi si moralnie dwuznacz
na dopiero wtedy, gdy dziaania te chce si wycenia
wedug taryfy ulgowej: nie ze wzgldu na ich fak
tyczne skutki, lecz ze wzgldu na deklarowane przez
niego dobre chci.
Czy nie naleao zatem stosowa przeciw Anglikom
taktyki biernego oporu, skoro jest ona moralnie tak
17 A. Schweitzer ,,Die Weltanschauung der indischen Denker,
w jego: Ausgewdhlte Werke in jwrfBanden, t. 2, Berlin 1971, s. 635.
125
121
dwuznaczna? Ale naleao, walka polityczna ma
swe prawa. Gandyci indyjscy walczyli o suszn
spraw, jak bya niepodlego ich wielkiego kraju,
i z dostpnych im rodkw walki uyli rodka dopusz
czalnego, a w ich sytuacji najskuteczniejszego. Tak
dalece wszystko w porzdku. Nie naley tylko rodka
tego idealizowa, bo dopiero to przydaje mu moraln
dwuznaczno: owo mieszanie polityki z etyk.
8 . K s i k a G o e t l a
Z biegiem czasu entuzjazm Elzenberga dla gan-
dyzmu troch przygas. W cytowanej wyej notatce
z 1930 r. jest wyrany, utrzymuje si dalej w artykule
o ahimsie z 1934 r., ale w notatce z 1.1. 1936 r. po
brzmiewaj ju tony cakiem inne. Czytamy tam:
Take nasza wasna epoka wydaa dwie na skal ol
brzymi prby podwignicia czowieka, skierowania
go ku lepszemu. Jedna, to rewolucja komunistyczna
[...]. Prba druga, w swej ofensywie na zo bardziej
bezporednia, a w rodkach bezwzgldnie czcigod
na, to gandyzm. Pesymizm mj dzisiejszy tylko
o tyle byby suszny, o ile t prb uznalibymy za dzi
ju przegran. Jake wic to wyglda w tej chwili?
O Zachodzie nie ma co mwi; ale jak jest ze wiatem
indyjskim? Czyby ten okropny Goetel mia racj?
Myl, e nie; wszystko na to wskazuje: i tu b y b y
argument.
Fragment ten zosta opatrzony przez Elzenberga
nastpujcym przypisem: Ferdynand Goetel, Podr
do Indii, 1933. Obok ksiki tego autora o Egipcie
jest to chyba najbardziej barbarzyska publikacja
dwudziestolecia.18
IS Kopot,jw., s. 231.
126
122
, Zaintrygowani tym przypisem, przeczytalimy
ksik Goetla. I ogarno nas zdumienie. Nie potra
fimy bowiem w aden sposb dopatrze si w niej
J akiegokolwiek barbarzystwa, nie mwic o jakim
wyjtkowym. J est to pisarstwo podrnicze na bar
dzo wysokim poziomie, nacechowane wobec swego
przedmiotu duym obiektywizmem, a take pewn
powcigliw yczliwoci i szacunkiem. Rnica
midzy Elzenbergiem i Goetlem jest oczywicie taka:
pierwszy wpatruje si oczyma duszy w jakie Indie
- j ak sam je gdzie okrela - pmityczne, w jak
sw now ziemi obiecan; drugi patrzy chodnym
okiem na Indie rzeczywiste i opisuje, jak ta ziemia
obiecana naprawd wyglda. Tak si skada, e jeden
z nas sam by kilkanacie lat temu w Indiach. Czytajc
ju potem ksik Goetla, uderzony by trafnoci
i rzetelnoci zawartego w niej opisu. To nie Goetel
jest okropny, to okropne s realia Indii.
Do Gandhiego Goetel odnosi si bez sympatii, ale
powanie i z wielkim podziwem dla jego dziaalnoci
politycznej i jej rezultatw. Obserwujc jego wyst
pienie na wielkim wiecu w Allahabadzie, widzi mi
strzostwo w uruchamianiu przeze i organizowaniu
indyjskiego tumu, cho dostrzega te pewne w tym
wszystkim komedianctwo. Przewaa jednak podziw:
Suszne s moe zarzuty, stawiane Mahatmie, e
nie umia opanowa mchu, ktry sam wywoa, lecz
gdzie jest wdz ludu, ktry zawadn cakowicie
armi swych zwolennikw [...]. Szczeglniejszym
o wiele bdzie fakt, e haso walki bez gwatu zostao
spenione nawet tam, gdzie wchodziy w gr najciem
niejsze masy i e w caej olbrzymiej ju historii mchu
swadeshi byy jeno rzadkie wypadki przeamania tej
zasady. Tu znowu Mahatma Gandhi nie ma rwnego
sobie wrd wodzw ludu.19
19 F. Goetel Podr do Indii, Warszawa 1933, s. 126.
127
123
C wic w ksice Goetla tak urazio Elzenberga,
e a straci w jej ocenie obiektywizm i miar? Brak
naboestwa do Gandhiego zadziaa tu na pewno,
ale byo te co wicej. Z ksiki tej bije co, co dla
zachodniego czciciela Indii musi by kamieniem ob
razy: dyskretna, lecz wyrana duma Europejczyka ze
swej przynalenoci do wielkiej cywilizacji Zachodu.
Goetel odczuwa dum, gdy patrzy na ogrom pracy cy
wilizacyjnej, jak w Indiach wykonali Anglicy, jego
pobratymcy europejscy. To ich dzieem s tamtejsze
koleje, drogi i porty, poczta i sie telegraficzna, prasa,
banki, hotele, muzea, place sportowe ... niejeden kraj
w Europie mgby ich Indiom pozazdroci.20
Dumny jest te z odszukanych w guszy polskich
misjonarzy, gdy widzi, e inaczej ni mnisi lamajscy
zajmuj si nie tyle wasn witoci, co ucz naj
ubosz modzie pimiennoci i fachu; ksztac j
nie na ksiy, a na cielw, drukarzy, mechanikw,
by - jak wyjania mu jeden z nich - nie musiaa by
tylko kulisami na plantacjach.21 Przy caym sza
cunku dla starej kultury Indii, w tym misjonarskim
trudzie odnajduje ducha i wielko swej cywilizacji
- najwikszej jak Ziemia dotd wydaa. Nie lekce
way tamtej, ani z niej nie drwi, lecz j oddal a jako
sobie obc. My, ludzie Zachodu - mwi w pewnym
miejscu22my mylimy inaczej.
Nie sdzimy, by postaw wyraon w ksice
Goetla mona nazwa barbarzystwem w jakim
kolwiek rozsdnym sensie tego sowa. Okrelilibymy
j raczej jako przywizanie do wasnego duchowego
dziedzictwa, do swej szerszej ojczyzny, poczone
z uzasadnionym poczuciem jej wyjtkowej wartoci.
20 Jw., s. 75.
21 Jw., s. 203.
22 J w. , s . l 77.
128
124
Nie ma na t postaw gotowego terminu. Po grecku
ojkos to dom. Nazwijmy j wic krtko ojkofili,
mioci wasnego domu. By moe ojkofili taka ce
chuje te barbarzycw, ale nie tylko ich. U gandystw
wschodnich zwano j swadeszi. Goetel mia po prostu
jak oni swe swadeszi - tylko inne, potniejsze.
9. Ne o g a n d y z m
W ostatnim trzydziestoleciu pojawiy si na
Zachodzie ruchy i akcje spoeczne pokrewne z du
cha gandyzmowi, cho niekoniecznie wprost z niego
si wywodzce. Og ich bdziemy nazywa neo-
gandyzmem. Wykazuj one zesp cech charaktery
styczny dla gandyzmu w ogle, a przy tym stawiaj go
w cakiem innym wietle, ni dotd. Neogandyzm w
wystpowa i wystpuje w wielu mutacjach i pod r
nymi nazwami, jak np. kontestacja, kontrkultura,
dzieci-kwiaty, studentpower, ekologia gboka,
anty-autorytaryzm, Dzieci Wodnika, Nowa Era
i inne. Nieraz osobnej nazwy nie ma wcale. Trudno si
w tej rozmaitoci zorientowa, sprbujmy wic doko
na przynajmniej pewnych ustale wstpnych.
Gandyzm zachodni ma obecnie dwie formy.
Pierwsz jest gandyzm teoretyczny, o ktrym bya
mowa wyej. Polega on - jak u Rollanda i jego na
stpcw - na wysawianiu Gandhiego i jego nauk.
Drug jest gandyzm praktyczny, wanie w neogan
dyzm. Ten polega na dziaaniach wedug wskaza
Gandhiego - i tym tumaczy si nadana mu przez nas
nazwa - cho nie zawsze bywa wiadomy swej wizi
z gandyzmem historycznym.
Nonikiem gandyzmu teoretycznego s koa in
telektualne, a w nich zwaszcza rozmaici pacyfici
i ultraliberaowie, czsto lewaccy i anarchizujcy,
129
125
niechtni wszelkiej wadzy pastwowej i jej rygo
rom. Dla neogandyzmu peni oni rol zaplecza ide
ologicznego, przydaj mu szacownoci. Z profesji s
to zwykle literaci i dziennikarze, profesorowie socjo
logii czy etyki, rozmaici nowoczeni humanici.
Trudniejszy do zidentyfikowania jest nonik spo
eczny w gandyzmie praktycznym. Skadaj si na
bowiem najrniejsze grupy roszczeniowe, czsto efe
meryczne, ktrym to tylko jest wsplne, e czuj si
jako ucinione lub ograniczone w swych prawach
czowieka: w tym, co si im w ich pojciu susznie
naley, albo co - biorc rzecz oglniej - powinno
by inaczej. (Naley si np. wynagrodzenie wedug
redniej krajowej, a nie powinno si np. budowa
autostrady przez Gr w. Anny.) Przeciwnik, kt
ry realizacji owych praw stoi na przeszkodzie, jest
z reguy okrelany bardzo niejasno. Moe to by
system lub ustrj, moe by spoeczestwo lub
wadza. Dlatego zwykle uwyrania si go, perso-
nifikujc w osobie lub osobach jakich jego widocz
nych reprezentantw. (Tak np. dzi w Polsce moe
nim by po prostu p. Leszek Balcerowicz.)
J edno i drugie - roszczenia i wizja stojcego im
na przeszkodzie przeciwnika - s to rzeczy dobrze
znane w yciu publicznym kadego pastwa demo
kratycznego. Do gandyzmu upodabnia je dopiero
okoliczno, e roszczenia te forsuje si w formie
akcj i bezporedni ej , z pominiciem procedur
legalnych. (Wedug Ortegi y Gasseta jest to typowe
dla politycznej aktywnoci mas: kiedy masy wkra
czaj w ycie publiczne [...], czyni to zawsze w for
mie 'bezporedniej akcji.23
Neogandyzm da si scharakteryzowa dokadniej
tylko przez wyliczenie cech wsplnych wszystkim
21 J. Ortega y Gasset ..Bunt mas, Warszawa 1997, s. 74.
130
126
jego przejawom, a zarazem takich, co maj swe cise
odpowiedniki w gandyzmie historycznym. Cech ta
kich widzimy cztery.
Pierwsz jest silne poczucie wasnej prawdy:
tego, e roszczenia nasze i dania s suszne, a na
wet szlachetne. W imi tej ich szlachetnej prawdy
wystpuje si publicznie i jest si gotowym przy niej
uporczywie trwa. Mamy wic jak wersj satia-
grahy. U neogandystw przybiera ona nieraz formy
groteskowe. Tak np. prasa donosia niedawno:
Czterech pracownikw szczeciskich Miejskich
Zakadw Komunikacyjnych rozpoczo wczoraj go
dwk. Chc, aby dyrektor zakadw poda si do dy
misji. [...] Kilka miesicy temu miasto byo przez ty
dzie sparaliowane na skutek strajku kierowcw.24
Powie kto, e to parodia gandyzmu. Owszem, ale
atwa podatno na tego rodzaje parodie mwi co
0 nim samym, ujawnia jego immanentn dwuznaczno.
Dmga cecha jest konkretyzacjpierwszej. J est nipo-
czucie, e instytucje pastwowe i spoeczne snam jako
narzucone, e s dla nas czym obcym. Patrzy si
wtedy na nie - jak owi szczeciscy kierowcy na dyrekto
ra-jako na jarzmo ograniczajce nasz wolno i pozba
wiajce nas prawa do samostanowienia. Mamy wic
1gandyjski swarad. Poczynania swe bierze si wwczas
za ruch wyzwoleczy, zmierzajcy do zrzucenia owego
, jarzma, czy ucisku. (Moe to by ucisk najrozma
itszy: pracownikw przez dyrektora, modziey przez
szko, kobiet przez mczyzn, homoseksualistw przez
ludzi normalnych, emerytw przez ministerstwo finan
sw, wsi przez miasto - i jaki tylko kto zdoa wymyli
i rozpropagowa.)
Cech trzeci jest neogandystowska ahimsa.
Polega ona na poczuciu, e w egzekwowaniu swych
24 ycie z 21 XII1999.
131
127
susznych da mona si nie krpowa prawem.
Przejawia si to w gotowoci do wszelkich form bier
nego oporu i obywatelskiego nieposuszestwa
(cml disobedience): jak godwki, blokady drg
i torw, przykuwanie si do drzew i potw, niszcze
nie towarw, np. przez wysypywanie importowane
go zboa z wagonw (swadeszil), okupowanie lokali
(sit-ins) i ich zamurowywanie, oflagowywanie bu
dynkw, oblewanie farb gmachw i osb (np. kobiet
w naturalnych futrach przez ekologw) - oraz naj
rniejsze strajki. Za dopuszczalne uwaa si waci
wie kade dziaanie poniej takiego, ktre mogoby
spowodowa bezporednio czyj mier lub cikie
obraenia ciaa. (Lecz granica ta si zaciera; w owym
bezgwacie pojawiaj si ju maczugi, petardy, ka
mienie, butelki i cikie ruby.) Gandyzm suy tam
za ideologi. W owej blokadzie na Grze w. Anny
rzecznik jej ekologicznych uczestnikw owiadczy
zadufale: Nasza akcja jest wyrazem obywatelskiego
nieposuszestwa.25
Czwart cech wspln jest to, e powcigliwo
przeciwnika traktuje si taktycznie jako jego saby
punkt, w ktry mona uderza bez skrupuw i bez
wasnego ryzyka. Pastwo liberalne niechtnie ucieka
si do swych konstytucyjnych uprawnie, gdy chodzi
o otwarte uycie jego penej siy fizycznej. Gandhi,
obracajc przeciw Anglikom ich wzgldnie moraln
polityk, pokaza niechccy, e w polityce nie war
to by nawet wzgldnie moralnym. Podobnie czyni
neogandyci, wykorzystujc coraz bezwzgldniej owo
moralne sptanie pastwa liberalnego. Drastycznym
przykadem s tu strajki caych bran zawodowych:
maszynistw, kontrolerw lotw, pielgniarek, ane
stezjologw. Daj one efekt podobny do strajku ge-
27 Polityka z 25 VII1998.
132
128
neralnego: paraliuj normalne ycie spoeczestwa,
ktre staje si jakby zakadnikiem tych strajkujcych
wobec organw pastwa. A techniczna zoono
i wewntrzna wspzaleno spoeczestw nowo
czesnych czyni je na tak form bezgwatu coraz
bardziej wraliwymi. Gandyzm i nowoczesno le
si rymuj.
10. R n i c e
Obok wskazanych czterech cech wsplnych wyst
puj te midzy obiema postaciami gandyzmu pewne
charakterystyczne rnice. Trzy z nich to differentia
specifica owych dwu postaci: cechy parami sprzecz
ne, a dla kadej z nich z osobna istotne i nieodczne
- podobnie jak nieodczne od obu s tamte wsplne,
tworzce ich genus.
Pierwsz rnic jest wielocelowo neogandy-
zmu, jego uderzajca pol i tel i czno. Klasyczny
gandyzm wschodni by ruchem jednocelowym, mo-
notel i cznym. Mia jeden wyranie okrelony cel:
swarad, czyli niepodlego Indii przez uwolnienie
ich od dominacji brytyjskiej. Zachodni noegandyzm
adnego takiego wyranie okrelonego celu nie ma.
J est ich za to nieokrelona wielo, dla ktrej naj
wikszym wsplnym mianownikiem zdaje si lewac
ki anarchizm i egalitaryzm. Znajduj si jednak w tej
wieloci rwnie cele, ktre pod ten mianownik trud
no podcign, jak np. obrona rodowiska.
Rnic drug jest to, e gandyzm wschodni wy
stpowa przeciw wadzy wyranie obcej, narzuconej
krajowi przemoc militarn. Natomiast gandyzm za
chodni wystpuje przeciw wadzy jak najbardziej ro
dzi mej , i to z reguy wyonionej w drodze wolnych,
demokratycznych wyborw. Rnic pochodn od tej
133
129
drugiej jest okoliczno, e tam front walki by ostro
zakrelony i stay, a przeciwnik wyranie widoczny.
Tu za front jest zatarty i zmienny, a przeciwnika wy
ranie nie wida - chyba e znowu bdzie to jaka
pojedyncza osoba lub grupa osb, znanych z imienia
i nazwiska.
Trzeciarnica wynikazpierwszej. Monoteliczno
gandyzmu klasycznego, kiedy to cay nard mia
przed sob jeden jasno wytyczony cel, sprawiaa, e
by on potn si j ednoczc; e konsolidowa
nard politycznie i moralnie. Z neogandyzmem jest
odwrotnie. Mamy tu mnogo celw i grup, z ktrych
kada forsuje bezgwatem jak swoj partykular
n prawd, amic przy tym bez wahania zasady
praworzdnoci. W ten sposb spoeczestwo demo
kratyczne jest rozbijane na coraz to nowe podgrupy
i grupki, walczce zajadle przeciw caej reszcie i nisz
czce - niejako mimochodem - same jego podstawy
prawne. W spoeczestwach Zachodu neogandyzm
sta si dzi potnym czynnikiem destrukcj i, kt
ry ich wasn si obraca przeciw nim samym. Bo
waciwie to nawet nie on je niszczy, na to jest za
saby. To jego rkami niszcz one same siebie.
Oto przykad, jak takie samoniszczenie przebiega,
jeden z wielu. Mowa w nim o dziaaniach niemiec
kich ekologw-neogandystw z 1998 r.:
Transport odpadw jdrowych z dwch niemieckich
elektrowni dotar pocigiem do magazynu w Ahaus
w Nadrenii Pnocnej - Westfalii. Nad bezpiecznym
przejazdem pocigu czuwao ponad 20 tys. funkcjo
nariuszy. [...] Demonstrantw, ktrzy blokowali tory,
policjanci cierpliwie znosili na pobocze.26
26 Rzeczpospolita z 21 -22 III 1998.
134
130
Spoeczestwa Zachodu s dzi moralnie roz
mi k e. Std bierze si ich nadzwyczajna wyro
zumiao wobec amaczy prawa, zwaszcza tych
witobliwych. Praworzdno, ktra bya tych spo
eczestw si, przy moralnej rozmikoci staje si
ich saboci. Taka dziaa w tym wszystkim dziwna
i niepokojca dialektyka.
Edukacja Filozoficzna, vol. 29, 2000.
135
131
Cz II
Czowiek wobec ycia
ycie samo w sobie nie ma adnej wartoci
Elzenberg, 1910
132
Zbigniew Musia
O wartoci ycia
I
W dyskusji midzy zwolennikami kary gw
nej (rygorystami) a jej przeciwnikami (aboli-
cjonistami) uderza pewna asymetria wytaczanych
argumentw. Rygoryci apeluj do rozumu i do ra
cjonalnie uzasadnionej moralnoci, nade wszyst
ko za do ludzkiego poczucia sprawiedliwoci.
Natomiast abolicjonici odwouj si do uczu i do
wiary w dobr jakoby z istoty swej natur czowie
ka, ktra wobec kadego otwiera nieograniczone
pole do resocjalizacji. W karze mierci widz nie
godny cywilizowanego wiata akt zemsty, ktry
w dodatku - jak contra factum twierdz - nie daje
adnego efektu prewencyjnego.
Abolicjonizm opiera si na pewnym dogmacie ak
sjologicznym. Dogmat ten brzmi: yci e cz owi eka
j est wartoci naj wysz. Suy on zarazem za
gwny argument przeciwnikom eutanazji, a take za
etyczne usprawiedliwienie dla nieograniczonych prak
tyk transplantacyjnych i manipulacji genetycznych.
139
133
Do dogmatu tego odwoywa si np. prof. Andrzej Zoll -
wwczas prezes Polskiego Trybunau Konstytucyjnego
- w swym wystpieniu telewizyjnym przed wizyt pa
piesk; prof. J an Woleski w artykule Kara gwna
{Prawo i ycie z 19.7.97); red. Pawe Lisicki w artykule
ycie nie ma ceny {Rzeczpospolita z 12. 7.97).
Tez, e ycie ludzkie jest wartoci najwysz,
przyjmuje si za bezsporny aksjomat w teoretycznych
konstrukcjach etyki i praktycznych regulacjach prawa.
Tak np. orzeczenie Trybunau Konstytucyjnego gosi:
Demokratyczne pastwo prawa jako naczeln warto
stawia czowieka i dobro dla niego najcenniejsze - y
cie w kadej fazie jego rozwoju. Warto tego ycia
nie moe by zrnicowana zalenie do okresu jego
rozwoju, gdy brak precyzyjnych kryteriw pozwala
jcych na to. Od momentu powstania ycie jest warto
ci chronion konstytucyjnie. Dotyczy to take fazy
prenatalnej.
Tez tu rozwaan bdziemy dalej nazywali krt
ko tez A.
Teza A nie jest ani jasna, ani oczywista. J ej kon
sekwencje mog i w rozmaitych kierunkach, moe
by ona nawet - i faktycznie bya - ideologicznym
usprawiedliwieniem dla zbrodni. Uderza te jej arbi
tralnie antropocentryczny charakter. Nie wida pod
staw filozoficznych, ani racji rzeczowych lub moral
nych, ktre by j wystarczajco uzasadniay. Nie jest
to z pewnoci teza waciwa dla tradycji chrzeci
jaskiej. Nie czowiek i jego ycie - rozumiane jako
proces biologiczny - stanowi tam warto najwy
sz. Albowiem twierdzi, e to ycie jest ow warto
ci, to tyle co twierdzi, e sensem ycia jest samo
ycie; i e poza yciem nie ma nic, dla czego warto
byoby y.
140
134
Teza A wywodzi si z Owiecenia i jego nurtu
antyreligijnego. To jej oczywicie nie dyskwalifikuje,
a ju na pewno nie w oczach wyznawcw nowocze
snego humanizmu. Trudno natomiast zrozumie, jak
godz j w swym sumieniu wyznawcy chrzecija
stwa z artykuami swej wasnej wiary.
Nie bdziemy tu dociekali metafizycznych uza
sadnie dla tezy A. Przyjmujemy j jako jedno
z obiegowych hase naszej cywilizacji, funkcjo
nujce podobnie jak zawoania kady ma pra
wo do szczcia, wszyscy ludzie s rwni, czy
czowiek to brzmi dumnie. Skupimy si wycz
nie na jej moliwych rozumieniach, oraz na konse
kwencjach, jakie z owych rnych rozumie pyn.
Precyzacja tezy A jest niezbdna, gdy w dysku
sjach jej zwolennicy przesuwaj si niepostrzee
nie z jednej moliwoci interpretacyjnej na drug;
a gdy ta z kolei zostanie zakwestionowana, wraca
j po cichu z powrotem na pierwsz, albo wysuwaj
jak trzeci. Ekwiwokacje takie cechuj ca wsp
czesn sofistyk - jak to okrela Karol J aspers; s
logiczn ciuciubabk.
Przede wszystkim narzuca si pytanie: czy teza,
e ycie czowieka jest wartoci najwysz, jest
rwnowana tezie, e ywy czowiek jest wartoci
najwysz? A dalej: czy w obu wariantach dotyczy
ona rzeczywicie k a dego czowieka?
J eeli na ostatnie pytanie odpowiemy pozytywnie,
to uznajemy tym samym ycie najstraszniejszego na
wet przestpcy za warto absolutn. (A w szczegl
noci rwnie za chronion konstytucyjnie.) Ma wic
dokadnie tak sam warto jak ycie kadego z nas.
W tym ujciu warto owa jest cech immanentn:
wrodzon, sta i niezmienn od urodzenia - a wedug
innych: od zapodnienia - a do mierci. Dopiero ze
141
135
mierci czowiek warto t nagle traci, a w to miej
sce jako trup nabiera jednoczenie wartoci cakiem
nowej: wartoci utylitarnej jako skad czci zamien
nych dla jeszcze ywych, witany w tej nowej roli ra
donie przez gosicieli kultu ycia. Absolutystycznie
pojmowana warto ycia nie ma gradacji, nie mona
jej zwikszy ani zmniejszy - i jest cakowicie nie
zalena od czynw. Nie czyny o niej decyduj, tylko
cz ekokszta tno.
Ujcie, tezy A, przy ktrym przez sowo czo
wiek rozumie si istot czekoksztatn moe bu
dzi sprzeciw tych, ktrzy za cech wyrniajc bio
r tu co innego. Ale co konkretnie? Moe cech ow
miaaby by wi adomo, zdolno rozpoznawania
wartoci, albo jakie inne pozabiologiczne waciwo
ci czowieka, ktre sprawiaj, e jego yciu trzeba
przyzna warto najwysz?
Przyjmijmy, e cech wyrniajc jest wiado
mo. Nikt jednak nie bdzie chyba twierdzi, e wszy
scy j maj w tym samym stopniu, albo e wszyscy s
jednakowo wraliwi na dobro i zo. Naleaoby wic
wprowadzi jak jej skal - np. co podobnego do ilo
razu inteligencji IQ - i okreli progowe minimum, po
wyej ktrego dopiero ycie istoty czekoksztatnej na
leaoby uzna za warto najwysz. J ednake i ww
czas byaby to warto stopniowalna. Kada wysza od
progowej byaby jak nadwartoci, i tym samym
zrelatywizowan: jedna warto najwysza mogaby
by wtedy wysza od drugiej najwyszej, co jest jaw
n sprzecznoci. Kiedy mwimy warto najwy
sza znaczy to, e w hierarchii wartoci stanowi ona
supremum. A supremum takie moe by tylko jedno,
a tym samym absolutne.
J ednak nie wskazane trudnoci interpretacyjne s
tu najistotniejsze. Przyjmujc, e gdy w tezie A
mwi si o yciu czowieka, i jest ono wartoci
142
136
najwysz, to ma si na myli wiadome ycie ludz
kie, dochodzi si do niepodanego wniosku. Trzeba
bowiem wtedy odmwi owej wartoci tym istotom
biologicznie ludzkim, ktre tej wasnoci s pozba
wione; np. wskutek defektu genetycznego, lub jakie
go urazu. Trzeba by jej te odmwi istotom znajdu
jcym si w stanie trwaej piczki, nie mwic ju
o embrionach, albo o osobach ciko upoledzonych
umysowo.
Teza A nie musi by jednak rozumiana w duchu
absolutnego antropocentryzmu, czyli tak, e za war
to najwysz uznaje si kadego osobnika z gatunku
homo sapiens. Moliwe srwnie jej wersje mniej lub
bardziej zrel atywi zowane, przy ktrych warto
najwysz przypisuje si tylko pewnym podmiotom
wyrnionym. W przeciwiestwie do wersji abso-
lutystycznej, relatywistyczne wersje tezy A mog
mie i mieway zastosowanie praktyczne, w tym rw
nie prawne. J edn z takich zrelatywizowanych wer
sji tezy A jest jej wersja egocentryczna: warto
ci najwysz jest nie ycie czowieka w ogle, lecz
moj e yci e. Zycie innych ludzi ma wtedy dla mnie
warto tylko wzgldn: o tyle, o ile suy take mo
jemu yciu. W sytuacji, gdy moje ycie jest zagro
one - choby tylko jakim istotnym umniejszeniem
- obowizkiem moim i prawem jest ratowa je
za kad cen, take za cen ycia innych ludzi.
Mam to prawo, bo w przeciwiestwie do mojego,
ich ycie ma tylko warto wzgldn. I faktycznie,
w pewnym ograniczonym zakresie prawo to si
uznaje w sytuacji tzw. obrony koniecznej. Przy
nieograniczonej adnymi warunkami egocentrycz
nej tezy A ycie innych ludzi zaleaoby od su
biektywnie przeze mnie odczuwanego stopnia za
groenia dla mojego ycia. atwo wida, e takie
subiektywistyczne rozumienie wartoci najwy
143
137
szej, nie pozwalaoby sdzi ani skazywa kogo
kolwiek. Nawet w przypadku udowodnionego zabj
stwa, subiektywne poczucie niewinnoci - stanowice
w gruncie rzeczy przejaw instynktu samozachowaw
czego - uczynioby go niewinnym, wic bezkarnym.
Przy egocentrycznym rozumieniu tezy A nad
uyciem sprawiedliwoci byaby nie tylko kara mier
ci, lecz wszelka kara w ogle. Podlegali by jej jedynie
co najwyej ci, ktrzy wyraaj poczucie winy i sami
o tak kar prosz: a wic ci, ktrzy ycie ofiary ceni
wyej ni wasne. Dodajmy tu co nawiasem: absur
daln byaby sytuacja, gdy w przypadkach udowod
nionych przestpstw pospolitych nie uwzgldniaoby
si subiektywnego poczucia niewinnoci, natomiast
subiektywne poczucie zbrodniarza, e jego wasne
ycie ma warto najwysz, uznawane byoby za
wystarczajcy powd do zniesienia kary gwnej.
Mona sobie wyobrazi uni wer s al i z ac j tezy
A w wersji egocentrycznej, wedug ktrej wnosiaby
ona, e wszyscy ludzie maj subiektywne poczucie
najwikszej wartoci swojego ycia. Tak interpretacj
dopuszcza np. cytowana sentencja naszego Trybunau
Konstytucyjnego. Przy takiej interpretacji byaby to
jednak teza jawnie faszywa. Dowodem tej faszywoci
s wszyscy, co wiadomie i z wyboru oddali swe ycie
ratujc innych; a take ci, co oddali je dla jakiej idei,
uznanej przez nich - susznie lub nie - za warto wy
sz ni ich wasne ycie (np. na wojnie, w powstaniu, w
walce z ywioem, w masowym samobjstwie jakiej
sekty czy w akcie indywidualnym terroryzmu).
Trzecia interpretacja tezy A daje jej wersj al
trui sty czn, szczeglnie zasugujc na uwag:
wartoci najwysz jest ycie bl i ni ego. Taka in
terpretacja wyda si moe oczywist, a take zgodn
z duchem chrzecijastwa. Wraenie to utrzymuje
144
138
si jednak tylko tak dugo, pki teza owa jest jedy
nie deklaratywnym zawoaniem. Gdy jednak wzi
j na serio i uzna za zasad prawa, jej oczywisto
si rozwiewa. Powstaje bowiem wtedy pytanie; kogo
w wietle prawa mamy uznawa za bliniego? Czy
tylko czonkw rodziny; albo osoby z nami spokrew
nione; albo krg bliskich znajomych? ycie innych
nie miaoby wtedy wartoci najwyszej, zatem zabi
cie kogo spoza naszego krgu miaoby inn kwalifi
kacj prawn. Pojciem blinich mona obejmowa
coraz to wiksze ludzkie zbiorowoci, jak krajanie,
ziomkowie, rodacy; albo wedug innego kryterium
- wspwyznawcy, wspobywatele, czy osobniki
jednej rasy ludzkiej. J eeli natomiast uzna za bli
nich wszystkich czonkw ludzkoci, to wracamy
z powrotem do wersji absolutystyczno-antropocen-
trycznej - z wszystkimi jej trudnociami.
Prawo nie dozwala zabi mordercy, bo jego ycie
-j ako ycie bliniego - jest wicej warte dla kadego
z nas ni wasne. J ego ofiara nie jest naturalnie naszym
blinim, bo ju nie yje. Kiedy bya, teraz przestaa.
Tego, e morderca pozbawi ycia bliniego swego
- wic zgasi ycie, ktre dla niego winno byo by
wartoci najwysz - nie bierze si wcale pod uwa
g. Okrelenie blini peni tu rol wyczne deko
racyjn, bo blinim w tym sensie jest si niezalenie
od tego, co si czyni. Ponadto jest si nim, dopki si
yje. Martwy blini to nie blini. Warto najwy
sz maj tylko ywi.
Absolutystyczna wykadnia tezy A w jej wer
sji altruistycznej popada w sprzeczno z prawem do
obrony wasnego ycia w przypadku zagroenia go
przez bliniego. Napadnity, bronic si, moe prze
cie pozbawi bliniego ycia, czyli zniszczy warto,
ktr sam ma za najwysz, i ktrej tym samym pod
145
139
adnym pozorem niszczy mu nie wolno. Bronic si
skutecznie, sprzeniewierza si uznawanej przez sie
bie zasadzie oglnej.
Altruizm mona oczywicie zrelatywizowa, ograni
czajc go do jakiej zbiorowoci wyrnionej. Uniknie
si wtedy absurdalnych konsekwencji altruizmu bez
wzgldnego, ale manewr ten ma dwa przeciwne obli
cza. J edno jest szacowne. Najkrcej mona je opisa na
stpujco: ginli jedni, by y mogli inni. Tym, ktrzy
wiadomie i dobrowolnie oddaj swe ycie, bo uznaj,
e ycie innych ma dla nich warto wysz ni wasne,
stawia si pomniki; niektrych wynosi si na otarze.
Altruizm zrelatywizowany dopuszcza jednak inwer
sj, ktra stawaa si ideologiczn przesank zbrod
ni i ludobjstwa. Odwoywali si do niego teoretycy
i narodowego socjalizmu, i bolszewizmu. Pierwsi za
warto najwysz uznali czonkw wasnego narodu
(lub rasy); reszta ludzkoci miaa warto mniejsz lub
adn. Drudzy - kolektyw ludzi radzieckich ( lub
klasy pracujce ). Blinim nie jest wtedy bynajmniej
kady czowiek, lecz jedynie czonek owej wyrnio
nej zbiorowoci. Skutki tego relatywnego altruizmu s
zbyt dobrze znane, by warto je tu wymienia.
Szukajc sensu tezy A, rozwaalimy dotd
rne odpowiedzi na pytanie, czy ycie kadego
czowieka jest wartoci najwysz. Mona jednak
zapyta rwnie inaczej: czy kade ycie ma war
to absolutn? I nie chodzi nam tu bynajmniej o jego
rne fazy biologiczne, o ktrych mowa w orze
czeniu Trybunau Konstytucyjnego, wyej cytowa
nym. Chodzi o to, czy ycie ma dla kadego warto
bezwzgldn i sta - w kadych okolicznociach,
niezalenie od tego, jakie wtedy jest.
Wtpliwoci nasze ograniczamy tutaj do jedne
go konkretnego pytania: czy ycie czowieka ska
146
140
zanego przez nieuleczaln chorob na niezmierzone
cierpienie i sponiewieranie jest wartoci najwy
sz? I dla kogo? Dla tych ywych i zdrowych, czy
dla tego umierajcego w mce. A jeeli ten umiera
jcy wcale nie uwaa teraz swego ycia za warto
najwysz, lecz ma je wrcz za przeciw-warto, to
jakie prawo maj inni, by t jego ocen i pynce
z niej wnioski kwestionowa?
Wysuwa si tu czsto argument teologiczny:
e zdarzaj si cudowne uzdrowienia i niczego nie
mona by pewnym. Mona wic popeni straszn
omyk. Owszem, ale s i tacy, co w cuda nie wie
rz. I jeli nawet ich nie wykluczaj, to nie chc
uczestniczy w tej yciowej loterii, choby zdarza
y si w niej czasem gwne wygrane. Ci ludzie nie
znajd zrozumienia ani miosierdzia u tych, ktrzy
sw wasn wiar chc uczyni kanonem prawa po
wszechnego. Poruszajcym wyrazem takiej uzurpa-
cji prawnej jest owo cytowane orzeczenie Trybunau
Konstytucyjnego. Autorzy jego sentencji, e demo
kratyczne pastwo prawa uznaje ycie za najcen
niejsze dobro czowieka, czyni z wasnego, wysoce
kontrowersyjnego pogldu powszechnie obowizujc
norm prawn. Wszyscy, co ich pogldu nie podzie
laj sytuuj si odtd poza prawem. Co wicej, staj
w opozycji do demokratycznego pastwa prawa.
Orzeczenie Trybunau Konstytucyjnego dopusz
cza wszake inn jeszcze interpretacj. Mona je
wtedy rozumie nie jako narzucenie pewnej wizji y
cia, lecz jako konstatacj , e dla wszystkich (dla
czowieka, jak si mawia) ycie jest rzecz najcen
niejsz i e demokratyczne pastwo prawa tylko to
powszechne odczucie respektuje i sankcjonuje. J akie
stad mog pyn skutki prawne, o tym bya mowa
ju wyej. Powtrzmy wic tylko, e jest to konstata
147
141
cja jawnie faszywa. Nie wszyscy to odczucie podzie
laj. Nie znaczy to oczywicie, iby nie cenili swego
ycia, albo ycia innych. Uwaaj tylko, e nie jest
ono wartoci ani najwysz, ani absolutn.
J eeli pord wartoci absolutnych - jak wolno,
sprawiedliwo, godno, prawda, ojczyzna - przyzna
si yciu miejsce najwysze, to tym samym pozostae
staj si wartociami wzgldnymi, przybieraj wzgl
dem ycia charakter instrumentalny i utylitarny. S war
tociami o tyle, o ile su yciu. W przypadkach skraj
nych i dramatycznych, gdy w konflikcie wartoci trzeba
np. wybiera midzy godnoci i yciem (a tylko takie
przypadki s dla systemw etycznych prawdziwie em
piryczn prb ich sensownoci), wybierzemy natural
nie ycie. Wolno, godno sprawiedliwo - wszyst
ko to s wzgldy drugorzdne. Nie tylko moralnie, lecz
w wietle orzeczenia Trybunau Konstytucyjnego rw
nie prawnie, suszny jest kady wybr, ktry podtrzy
muje jakie ycie ludzkie. Nie ma bowiem takiej sytu
acji, w ktrej ycie mogoby utraci sw absolutn war
to. Nie ma adnej granicy. W zniewoleniu, fizycznym
i moralnym upodleniu, okupiona zdrad lub sprzenie
wierzeniem si prawdzie, przypacona zbrodni lub
kanibalizmem - biologiczna egzystencja czowieka
ma by uznawana za rzecz najcenniejsz ktra gasi
wszystko inne. Ci co wol mier ni utrat czowie
czestwa, postpuj - wedug tej aksjologii - nie tylko
nierozumnie i dziwacznie. S niemoralni, bo dokonuj
zamachu na to, co dla czowieka najcenniejsze i naj
witsze.
Wszyscy ci czciciele ycia jakby nie zdawali so
bie sprawy, e uznawanie kadego ycia za sacrum to
prosta droga do despotyzmu. Kult ycia daje despo
cie do rki najlepszy or: strach. Za cen przeycia
biologicznego wyznawcy owego kultu staj si goto
148
142
wi do wszelkich nikczemnoci i ponie. Better red
than dead - mawia kiedy wielki przecie humanista
Bertrand Russell.1
Istniej jednak rwnie inni, mniej dzi liczni -
uwaani czsto za dziwnych i nieyciowych - dla
ktrych warto ycia wyznaczona jest granic czo
wieczestwa. Skonni s podziela zdanie Henryka
Elzenberga, te wielkiego humanisty: Radowa si
yciem mona tylko lekcewac je. Despotom taki
stosunek do ycia nie sprzyja.
Podsumujmy. Teza A jest prbk filozoficznej
glosolalii w stylu profetycznym. J ej zwodniczo
ujawnia si, gdy wzi j za podstaw dla realnej
doktryny politycznej lub prawnej.
Gosiciele tezy A odnosz j do jakiej sfery
wirtualnej, nie do wiata realnego. Nie opisuje ona
adnej rzeczywistoci, nie wyraa adnej powinno
ci, lecz jest elementem pewnej utopii,. A jej cige
powtarzanie nosi charakter kultowej mantry. Prba
przeniesienia takiej tezy na grunt realny pokazuje
jej skryt absurdalno, a czasem nawet groz - jak
w hasach komunizmu.
Filozofia nie jest nauk, jest w niej wic miejsce
dla twierdze wzajemnie niezgodnych. Kiedy jednak
to samo chce si robi w prawie lub w polityce - za
stpujc np. w systemie prawa karnego tez A za
sad suum cuiue - rzecz staje si alarmujca.
II
Zawiemy teraz chwilowo nasze obiekcje wo
bec tezy A i przyjmijmy j za dobr monet - i to
w wersji absolutystycznej, najmocniejszej. Nawet
1 Lepiej by czerwonym ni martwym - wyraenie Russella na wie o
tym, e Rosjanie take dysponuj bomb atomow
149
143
wtedy nie wida, dlaczego miaaby ona uzasadnia lo
gicznie abolicjonizm. Przeciwnie, mona jej uy za
aksjologiczne poparcie dla skrajnego rygoryzmu. Za
zniszczenie wartoci najwyszej trzeba zapaci cen
najwysz: tego da lex talionis, zasada wyrwnania.
Tak mwi rwnie Pismo wite: nie bdziesz zabija,
a kto zabije, ten sam musi zosta zabity. Przytoczmy
ten werset Pisma, bo stanowi on najwaniejszy punkt
w akcie przymierza, jakie Bg zawar z Noem po poto
pie, i na ktrego zatwierdzenie ustanowi na niebie uk
tczy. Oto ten werset (Rdz. 9, 5-6):
Co do ludzi - upomn si o ycie kadego u blinie
go jego. Kto przeleje krew ludzk przez ludzi ma by
przelana krew jego; bo czowiek zosta stworzony na
obraz Boy.
Czy mona wyrazi si janiej? Czy trzeba tu jakich
wykadni lub egzegezy? Mona to uj tylko krcej, jak
u Kanta: ycie za ycie. Na nic nie zda si tutaj mani
pulowanie tekstami, polegajce bd na przemilczaniu
niewygodnych fragmentw, bd na kwestionowaniu
Starego Testamentu rzekomo w imi Nowego.
Kto serio twierdzi, e ycie ludzkie jest wartoci
najwysz a jednoczenie odrzuca kar mierci, po
penia niekonsekwencj logiczn. Staje mianowicie
na stanowisku, e ycie zabjcy ma wiksz warto
ni ycie ofiary. J edynym wyjciem z tej niekonse
kwencji jest z jednej strony odmwienie ofierze czo
wieczestwa, a z drugiej za utosamienie kary gw
nej z morderstwem. Rozumuje si wtedy - czy raczej
mdrkuje - tak: morderca j e s t ywym czowiekiem,
a jego czyn nie umniejszy w adnym stopniu wartoci
jego ycia. Natomiast ofiara nie yje, nie jest ywym
czowiekiem, lecz trupem; tego zatem, co czynio
z niej warto najwysz ju nie ma, zniko. Co
wicej, mier zabjcy tamtego ycia nie przywrci,
150
144
a pozbawi si go przez ni wartoci dla najwyszej
(por. Woleski, jw.). Do jednego zabjstwa doda si
tylko drugie, zastpujc w ten sposb zo pojedyncze
zem podwjnym. Kara mierci, jest kolejn zbrodni
dodan do tej, ktr popeni przestpca - czytamy
w Gazecie Wyborczej (26.7.97).
W wywodzie tym sprzecznoci logicznej nie ma,
s za to cynizm i niezrozumienie sprawiedliwoci.
Cynizm polega na tym, e czowiek liczy si dla
drugich tylko dopki yje - pki jest jedynie ofiar
potencjaln. Natomiast zabity warto sw traci, co
byo, a nie jest, nie pisze si w rejestr - w rejestr
wartoci najwyszych - rzecz jasna.
Co za do zrozumienia sprawiedliwoci, to nazy
wanie kary gwnej zbrodni w majestacie prawa
urga rozsdkowi. Analogicznie bowiem to samo
mona rzec o kadej karze: osadzenie w wizieniu to
zniewolenie w majestacie prawa, kara grzywny lub
konfiskata mienia to rozbj albo grabie w maje
stacie prawa, zakaz wyjazdw za granic to gwat
na prawach czowieka, te oczywicie w majesta
cie prawa - i tak dalej. Znaczyoby to, e wszelka
kara niesie tylko zo, a wobec tego naley znie sdy
i prawo karne jako instytucje spoecznie szkodliwe.
J est jasne, e rozumowanie prowadzce do tak
niedorzecznych wnioskw nie moe by logicznie
poprawne. Zawarty w nim bd wskaza kiedy do
brze prof. Wolniewicz na swoim seminarium. Bierze
si tam pod uwag dwa zdarzenia: pierwsze - kto
zabi, wic powstao pewne zo; drugie - jego zabili,
wic powstao znowu pewne zo, nowe. Kade zo to
pewna wielko ujemna, oznaczmy je wic przez -1.
Dwa za to dwie takie wielkoci, a-l + -1 = -2. Zatem
egzekucja zoczycy nie tylko iloci za w wiecie nie
zmniejsza, lecz j jeszcze powiksza.
151
145
Bd polega na tym, e zo bierze si tu milczco
za wielko addytywn, dodajc si jak liczmany.
Nie widzi si, e fakt, i w drugim wypadku zabija
si kogo za co, i to wedug z gry ustalonych zasad
sprawiedliwoci, zmienia charakter modelujcej dzia
anie prawne operacji arytmetycznej. Dlaczego owe
dwie jednoci ujemne maj si tu do siebie dodawa?
W kadym razie wymagaoby to jakiego uzasadnie
nia. Inaczej rwnie dobrze mog przyj, e zo zbrod
ni i zo kary nie dodaj si, lecz mno: -1 x -1 = +1.
W efekcie zatem wykonanie kary - cho sama w sobie
jest ona pewnym zem - pojawia si w wiecie pewne
dobro. To, e zgadza si morderc, jest zem dla niego,
a dobrem dla wiata, w ktrym stao si zado spra
wiedliwoci. Wszystko to jest cakiem jasne, ale by to
dostrzec, trzeba speni jeden warunek: uznawa wy
miar sprawiedliwoci za naczelny cel prawa, a moe
nawet za cel j edyny. Wszelkie inne mog si poja
wia tylko jako efekty uboczne tego jedynego, ktry
naprawd si liczy.
Kto serio wyznaje zasad, e ycie ludzkie jest
wartoci najwysz, a zarazem uznaje, e kierow
nicz ide prawa jest sprawiedliwo, ten musi sto
sowa kar gwn. Bo dopiero obecno tej kary w
jego systemie prawnym jest praktycznym probierzem,
e rzeczywicie bierze ow zasad serio. Czyli e sta
nowi ona - jak mwi Wolniewicz za Elzenbergiem
- dyrektyw jego etyki k o nk r et nej , a nie tylko
formuk jego etyki abstrakcyjnej.
Do podobnych wnioskw dochodzi Lisicki. Skoro
ycie jest wartoci bezwzgldn, to za ycie mona
paci tylko yciem. Kada inna kara bdzie tu odej
ciem od sprawiedliwoci. Gdy jednak stwierdza na
koniec, e kar mierci powinno si stosowa jak naj
rzadziej, popada w niekonsekwencj. Kary mierci
152
146
nie mona stosowa wybirczo. Zalecajc, by stoso
wa j ,jak najrzadziej, przyznaje si po cichu, e
nie kade jednak ycie ma warto najwysz, czyli
si zasad relatywizuje. J akie bowiem byyby przy
padki, w ktrych zabjstwa n i e karze si kar gw
n? Zapewne te, w ktrych nie widzi si w nim za
machu na warto najwysz. A skoro zabjstwo nie
musi by zamachem na ycie, to co musi?
Odstpienie od zabicia zabjcy - czy wrcz praw
ne zagwarantowanie mu nietykalnoci jego ycia bez
wzgldu na okolicznoci - moe by tylko aktem
ask i . J ednake prawo do przebaczania (bo aska
jest przebaczeniem) ma tylko sama ofiara i ewentual
nie jej najblisi. W kadym razie maj je tylko osoby
bezporednio owym czynem dotknite; a nie sdy, ani
spoeczestwo. Papie - jako ofiara zamachu - by
uprawniony zamachowcowi przebaczy, ale poza nim
prawa tego nie mia nikt. Ci, co sdz, e maj prawo
przebacza, przeprasza czy uaskawia w cudzym
imieniu, bdnie rozumiejjednz gwnych idei chrze
cijastwa. J ak bowiem susznie wskaza Wolniewicz,
w Modlitwie Paskiej mowa jest o odpuszczaniu
nas z y m winowajcom - nie cudzym! Abolicjonici
chc rozdawa ask i miosierdzie na rachunek ofiary,
czyli cudzy. Faszywa to ewangeliczno, podrabiana.
III
Na koniec przedstawmy stanowisko wasne, ju
bez polemiki.
Odrzucamy tez A, jakoby ycie czowieka byo
wartoci najwysz, a take wszystkie jej warian
ty interpretacyjne wysuwane przez abolicjonistw.
Wszelkie prby jej precyzacji prowadz bd do
153
147
sprzecznoci, bd do faszu. Mona j wprawdzie
potraktowa dosownie, a wic absoluty stycznie.
Wtedy jednak prowadzi ona do skrajnego rygoryzmu
i do reguy wyrwnania ycie za ycie. Tego rygo
ryzmu nie podzielamy.
Stanowiskiem naszym jest rygoryzm umi arko
wany. Nie kade zabjstwo winne by karane mier
ci, lecz tylko takie, w ktrym przekroczona zostaa
granica czowieczestwa. Zamach na czowiecze
stwo domaga si kary gwnej, bez litoci i bez aski.
Ta warto jest naprawd najwysza.
Zasada, e czowieczestwo jest wartoci naj
wysz, ma te swe inne konsekwencje. J edn jest
stosunek do spdzania podu. Spdzenie podu jest
zabiciem istoty ludzkiej, nie mog go zatem uspra
wiedliwi adne racje utylitarne, jak czyje warun
ki materialne albo trudna sytuacja osobista. S
jednak sytuacje tragiczne - nasze prawodawstwo je
przewiduje - kiedy ycie tej maej istoty ludzkiej go
dzi w inne czowieczestwo. 1wtedy wolno j zabi.
J ednym z elementw naszego czowieczestwa
jest szacunek dla zwok. Dlatego sprzeciw musi bu
dzi atwo, z jak wprowadzane s praktyki trans
plantacyjne. Traktowanie zwok jako magazynu cz
ci zamiennych jest ich gbok profanacj. Traktujc
zwoki czysto utylitarnie, stawia si ycie ponad
czowieczestwo. Przykadem jest ustawa z 1995 r.
O pobieraniu i przeszczepianiu komrek, tkanek
i narzdw, ktra przeksztaca faktycznie zwoki
ludzkie we wasno pastwow i przedmiot uregu
lowanego obrotu, czyli w towar.
Nasze stanowisko w sprawie transplantacji te nic
jest skrajne: nie domagamy si zakazu tych praktyk.
I nie dlatego, e nic ich nie powstrzyma, lecz dlatego,
e - jak dotd! - kady moe przyjcia przeszczepu
154
148
O wartoci ycia
odmwi. Tak uczyni J osif Brodski. Kto nie chce,
nie musi; to jest sprawa jego sumienia. Ale tak czy
inaczej, konsekwencje cywilizacyjne transplantacji
bd ogromne. Mwi si, e ratuj ycie. To prawda,
ale w czasie godu ycie ratuje te ludoerstwo. Czy
to znaczy, e mamy je uzna za dopuszczalne, moe
nawet usankcjonowa prawnie? Za ratowanie ycia
czym si paci: tym, co wynosi czowieka ponad jego
biologi, ponad jego natur czysto zwierzc.
J ak w przypadku aborcji, moe si zdarzy, e
transplantacja nie ma charakteru utylitarnego, to zna
czy nie suy tylko przedueniu ycia tej osoby, kt
ra si jej poddaje. Mamy tu na myli przypadek mat
ki nieletnich dzieci, ktrej mier skazywaaby je na
sieroc dol. Dla takiej transplantacji mamy nie tylko
zrozumienie, lecz widzimy w niej rwnie usprawie
dliwiajc j warto moraln. Trudno nam natomiast
znale zrozumienie dla tego bezkrytycznego entuzja
zmu, jaki otwierajcym si moliwociom transplan-
tacyjnym powszechnie towarzyszy. Niedostrzeganie
ciemnej strony transplantacji - czy raczej udawanie,
e si jej nie widzi - jest tryumfem samolubstwa nad
czowieczestwem. Czym si tu entuzjazmowa?
155
149
Bogusaw Wolniewicz
Humanizm czy barbarzystwo
1.
19 grudnia 2000 r. brytyjska Izby Gmin uchwalia
stosunkiem gosw 2:1 ustaw, ktra legalizuje klo
nowanie ludzkich embrionw dla celw terapeutycz
nych do 14 dnia ich ycia. Inne eksperymenty na ta
kich embrionach byy prowadzone w Anglii legalnie
ju wczeniej; niby wic jest to jedynie dalszy krok
po utartym szlaku. A jednak czuje si wyranie, jak
z kad tak wiadomoci osuwa si nam coraz bar
dziej grunt moralny pod nogami. Nadciga co nie
znanego.
2.
Uzasadnienia ze strony zwolennikw s jak za
wsze budujce i humanistyczne.
W legalizacji ludzkich klonw chodzi podobno
wycznie o dobro czowieka. Tak np. czytamy, e
Brytyjskie Towarzystwo Medyczne widzi w klonowa
niu tego rodzaju now szans na opanowanie nieule
157
150
czalnych obecnie chorb; i e kanclerz Niemiec
Gerhard Schroeder zaapelowa o sprawdzenie, czy usta
wa o ochronie zarodkw z 1990 r. j est aktualna ze wzgl
du na postp medycyny i genetyki (Rzeczpospolita,
21.12) - po to, rzecz jasna, by j ewentualnie dla dobra
czowieka rozluni. Zwolennicy podkrelaj przy tym
stale, e nie ma si czym martwi, bo manipulacje na
klonach dotyczy bd zarodkw w najwczeniejszym
stadium ich rozwoju, gdy te nie s wiksze ni ziarnko
maku i stanowi tylko skupisko komrek (Rz., 20.12).
W prasie reklamuje si szeroko jako prawdziwy eliksir
ycia tzw. komrki macierzyste, dziki ktrym zre
generuj si wszystkie uszkodzone narzdy wewntrz
ne: wtroba, trzustka, serce lub nerki (Z. Wojtasiski,
Rz, 21.12). A sposb na pozyskiwanie tego eliksiru jest
jeden: wiartowanie ludzkich embrionw.
3.
Czym jest embrion? Pytanie to stawia si niecht
nie, bo szczera odpowied na nie jest kopotliwie pro
sta: l udzki embri on j est i stot l udzk. Czowiek
przybiera w swym rozwoju osobniczym kilka postaci
po kolei: zarodkow, podow, noworodkow, nie
mowlc, dziecic, modziecz, dojrza i starcz.
Embrion jest pierwsz z nich: jest to czowiek w za
rodkowym stadium swego ycia.
Tak wic klonowanie embrionw - terapeutycz
ne czy inne - jest eksperymentowaniem na istotach
ludzkich. J est to zatem praktyka zbrodnicza, podob
nie jak zbrodniczymi byy praktyki osawionego dok
tora Mengele - cho one te miay swe utylitarne uza
sadnienie, te miay suy czowiekowi. Dzi chce
si klonowa - czyli wytwarza - istoty ludzkie czy
158
151
pludzkie, by najpierw mc na nich eksperymen
towa w skali laboratoryjnej, a potem je na skal
przemysow eksploatowa. Proceder, ktry zalega
lizowaa wanie Izba Gmin, jest to zamaskowany
mengel i zm.
4.
Mawia si chtnie: mody embrion nic nie czuje,
wic mona z nim robi, co si chce. J est to jednak
mowa mao przemylana, bo przecie pacjent w g
bokiej narkozie te nic nie czuje! Ba, ale jak si obu
dzi? Istota ludzka, ktra jest teraz embrionem, te by
si obudzia, gdyby jej przedtem nie powiartowa
no. Tak samo jak pacjent w narkozie, albo w stanie
piczki, te nie obudziby si z niej, gdyby go w niej
powiartowano; i nie doznawaby przy tym ni blu,
ni wrae. A jego zdrowe jeszcze organy mogyby si
przyda wielu ludziom: mogyby suy czowieko
wi podobnie jak komrki macierzyste embriona.
W zrozumieniu, jak monstrualne s eksperymen
ty na ludzkich embrionach, a tym bardziej ich przemy
sowa eksploatacja, przeszkadza nam jedynie sabo
naszej wyobrani. Wyobrania lizga si tu po po
wierzchni zjawisk, kierujc si czym tak mao miaro
dajnym jak rozmiar czy widzialny goym okiem ksztat
zewntrzny. Embrion jest istot ludzk znikomo ma,
nie ma rk ni ng. Na samym pocztku, czyli w sta
dium zygoty, ma wielko kropki, ktr koczy si ni
niejsze zdanie. W stadium sposobnym do leczniczej
eksploatacji jest to wielko ziarnka maku. Zniszczy
co tak drobnego zdaje si zabiegiem czystszym
i bardziej niewinnym ni np. zniszczenie psa albo doro
sego mczyzny. Przychodzi te bez porwnania atwiej,
podobnie jak atwiej przychodzi nam zabi mrwk ni
159
152
kur. W tej wtpliwej estetyce ley wanie bdna su
gestia naszej wyobrani, ktra zaciemnia nam sd i nie
pozwala dostrzec, e nie w rozmiarach ani wygldzie tu
rzecz, lecz w wewntrznym mechanizmie zjawisk.
Kade z nas byo swego czasu tak yw kropk.
I bylimy to ju my, bo w tej kropce byo wszyst
ko, co okrela nasz osobowo, czyli nasz dusz:
nasza indywidualna inteligencja, nasz temperament
i nasz charakter - nie mwic o cechach fizycznych
i przyszym wygldzie zewntrznym. Pniej dosza
tylko zawarto pamici.
To nie zdolno do doznawania blu i wrae wy
rnia istoty ludzkie pord ogu stworze, bo t
zdolno maj rwnie zwierzta. Embrion ludzki jest
to taka kropka, w ktrej w zagadkowy sposb mieci
si cay potencja czowieczestwa, a take samorzut
ny pd wewntrzny, by w potencja urzeczywistni
- by si zmaterializowa i y. W filozofii dawno temu
nadano tej tajemniczej sile formujcej si samoczynnie
w ludzk osob greckie miano entelechii.
To wanie ta ludzka entelechia - i tylko ona - od
dziela nas ostro od reszty stworzenia na caej trajek
torii naszego ywota, od chwili poczcia do chwili
zgonu. I wskazuje wyranie: tutaj eksperymentowa
nie wolno.
5.
A tymczasem parlament jednego z najbardziej cywi
lizowanych krajw wiata ignoruje na naszych oczach
w wielki zakaz i oficjalnie przyzwala, by istoty ludz
kie traktowa jako materia do biomedycznych ekspe
rymentw i jako surowiec do wyrobu farmaceutykw
i kosmetykw - tych nowej generacji, czekopochod-
nych. Za parawanem humanistycznie brzmicych
160
153
hase wkroczyo si tym samym na barbarzysk dro
g mengelizmu. Na razie do 14 dnia ycia, potem
si to rozszerzy. Bo przecie te 14 dni to dla ontoge-
nezy czowieka cezura umowna, podyktowana jedynie
doran dogodnoci; rwnie dobrze mogoby by 11,
albo 19. Tote gdy zajdzie potrzeba, by cezur t dla
dobra czowieka przesun dalej, wtedy znowu jaki
premier brytyjski lub kanclerz niemiecki zleci swoim
totumfackim bioetykom sprawdzenie, czy jest ona
nadal aktualna. I okae si, e nie jest. Tak toczy si
walec, ktry amie wszelki opr moralny wobec wyra
dzajcej si nauki - i nie wida na to sposobu.
Walec biotechnologii nie toczy si jednak sam.
Napdza go pewna ideologia niezmiernie dzi rozpo
wszechniona i silna, mona wrcz rzec, e panujca.
J est ni bawochwalcza apoteoza ycia - za ka
d cen, byle duej. Streszcza j znane haso, wci
i w kko powtarzane: ycie jest wartoci najwy
sz. Nasuwa si tu co prawda pytanie: czyje ycie,
i dla kogo najwysz? Tego niedyskretnego pytania
woli si jednak nie stawia, bo odpowied jest znowu
krpujco prosta: dla kadego jego wasne. Apoteoza
ycia okazuje si wtedy tym, czym naprawd jest: ego-
tyzmem, kultem wasnej osoby; kady sam sobie bo
giem. Mwi si, e dobre jest to, co suy czowieko
wi, a myli co suy mi. W szczeglnoci dotyczy to
eksperymentowania na ludzkich embrionach. Mwi si
gono, e te eksperymenty s prowadzone dla dobra
czowieka, a myli po cichu dla mojego dobra - bo
chyba nie dla dobra tych wiartowanych tam istot ludz
kich, ktrych ycie najdosowniej zostaje zniszczone
w zarodku.
Pki w wiecie Zachodu panuje ideologia ego
centrycznego humanizmu, walec biotechnicznych
161
154
ulepsze natury ludzkiej bdzie si toczy niepo
wstrzymanie. Zatrzyma go mogaby jedynie rodz
ca si wiadomo, e nie to jest najwaniejsze, by
duej y, lecz by nie utraci czowieczestwa. Czy
wiadomo taka spoecznie kiedy si narodzi, nie
wiadomo. J ak dotd zupenie si na to nie zanosi, co
pokazaa dowodnie Izba Gmin.
Rzeczpospolita, 8 12001.
162
155
Bogusaw Wolniewicz
Sens eutanazji
Eutanazj naley zalegalizowa, bo to najbardziej
rozumny i przyzwoity sposb koczenia wasnego
ywota, gdy sta si ju tylko udrk bez sensu i bez
nadziei. Dlaczego zatem nie chce si pozwoli lu
dziom, by decydowali o wasnej mierci? Bo yjemy
w epoce kultu ycia. Wielu ludzi przeraa myl, e
do wasnej mierci mona podchodzi tak rzeczowo
i racjonalnie. cieraj si tu dwie wiary: dla jednej
najwysz wartoci jest y jak najduej; dla dru
giej waniejsze jest, by nie da si mierci sponiewie
ra. A potrafi.
Wyrok sdu odmawiajcy kompletnie sparalio
wanej p. Dianie Pretty prawa do mierci by haniebny.
Zmara kilka tygodni pniej w bezsensownej mce,
z uduszenia. Kto mia prawo j na to skazywa?
W wiecie dokonuje si olbrzymia rewolucja. J est
ni - j ak mwi Stanisaw Lem - inwazja biotechno
logii w ciao ludzkie. Ta inwazja przebuduje cay nasz
sposb mylenia, zmieni nasz stosunek do wasnego
ciaa, do ycia i mierci. Ruch na rzecz zalegalizowa
163
156
nia eutanazji jest jej nastpstwem: pierwsz powan
reakcj ludzkoci na t inwazj. Sdz, e w Polsce
legalizacja eutanazji to kwestia jakich 30 lat.
Koci niesusznie szkaluje w ruch. Winien by
raczej wczy si we, aby go uwici - nada mu
kierunek i form. Idea eutanazji wcale nie jest ducho
wi chrzecijastwa obca. A sugerowanie, e chodzi
0 eksterminacj ludzi zbdnych, jest szpetnym pom
wieniem.
Legalizacja eutanazji to nie po prostu co nowe
go. To wielki przewrt spoeczny, o dalekich skut
kach - tak jak transplantacje. Nic dziwnego, e budzi
niepokj i opory. Dziwne tylko, e to opr tak mao
rozumny. Chce si j zdusi, zamiast ni pokierowa.
Argumenty przeciw legalizowaniu eutanazji wy
suwa si trzy.
Po pierwsze mwi si, e eutanazja to grzech. e
ycie jest wasnoci nie nasz, lecz bo, zatem nie
wolno nam go skraca. A przedua wolno? W obli
czu rewolucji biotechnologicznej nie jest to argument
powany. J ak warto moe te mie jedynie dla
wierzcych. Czemu jednak w kwestii tak fundamen
talnej jedna wiara miaaby narzuca swj punkt wi
dzenia innej?
Po drugie mwi si, e prawo do eutanazji moe by
naduyte. To prawda, jak furtk do naduy otwiera.
A transplantacje nie otwieraj? Bram otwieraj, nie
furtk. Prawo moe by naduyte - tak samo j ak n lub
samolot. Czy zatem naleaoby zakaza uywania noy
1podrowania samolotami? Kulawa to logika.
Po trzecie wreszcie mwi nam - zwaszcza leka
rze - e eutanazja jest niepotrzebna. Mona rzekomo
tak zorganizowa opiek paliatywn, by mier staa
si bezbolesna. To nieprawda. S przypadki, gdzie
164
157
J
nic nie wygasi blu, chyba e razem ze wiadomo
ci. A to oznacza zabicie umierajcego jako osoby.
Co wicej, mowa tu o hospitalizacji idealnej, jakiej
nie ma i nigdy nie bdzie, bo byaby za droga. Ta re
alna to czsto dogorywanie na szpitalnym korytarzu
we wasnych odchodach.
Szpitale trzeba od eutanazji odsun; to nie dla
nich. Dobrowolna mier nie jest zabiegiem medycz
nym, lecz religijnym obrzdem. Lekarzy przy niej nie
potrzeba.
Ruch na rzecz zalegalizowania eutanazji jest jesz
cze rozproszony, sabo zorganizowany. W Polsce nie
mal nie istnieje, ludzie boj si kocielnych potpie.
Ale legalizacja jej to kwestia nie si organizacyjnych,
lecz cywilizacyjnych: przewrotu technologicznego,
jaki za spraw nauki si dokonuje. One pr w t stro
n, a s silniejsze od wszelkich potpie. Nikt nad
nimi nie panuje; to one panuj nad nami i prowadz
w niewiadom przyszo.
Focus, nr 8/2002.
165
158
Nauka na rozdrou
z Bogusawem Wolniewiczem
rozmawia Pawe Paliwoda
Czy mamy powody ba si nauki?
Nasz wiat - wiat Zachodu - ma dwa filary.
J ednym jest chrzecijastwo, drugim nauki przyrod
nicze. Rwnowaga midzy nimi jest dzi zachwiana.
Nauka przeksztaca w sposb nie dajcy si przewi
dzie ani opanowa nie tylko cae nasze ycie, lecz
i nasze pojcia, czyli nasze dusze. Chrzecijastwo
za, ten drugi filar, sabnie. Nie sdz, by tumy na
spotkaniach z J anem Pawem II - skdind wspania
e, bo zebrane potrzeb ducha - wiadczyy o wielkiej
sile wiary. Raczej o jakich tsknotach czy niepoko
jach, na ktre szuka si odpowiedzi.
Jakie s najbardziej niepokojce przykady prze
ksztacania wiata i sfery pojciowej przez nauk?
Przypomnijmy fragment z ostatniej encykliki Ro
zum i wiara, ktrej przedueniem byo wystpienie
167
159
papiea w Toruniu. Pisze si tam: w obliczu wsp
czesnych wyzwa spoecznych i naukowych sumie
nie czowieka traci orientacj. To jest istota sprawy.
A o przykady najatwiej z medycyny. Myli si po
wanie o tworzeniu fabryk krwi do transfuzji, gdzie
rol maszyn produkcyjnych peniyby ludzkie zwo
ki, sztucznie odywiane i konserwowane.
W panu to budzi obrzydzenie, ale czym to si r
ni od bankw tkanek do transplantacji? Tu i tam
ciao ludzkie jest traktowane instrumentalnie, jak
rzecz. Albo wemy wszczepianie bezpodnym ko
bietom zapodnionych sztucznie komrek jajowych:
dla niektrych kobiet jest to jedyna droga do macie
rzystwa. Zabieg taki wymaga jednak przygotowania
wielu embrionw, na wszelki wypadek - czyli istot
ludzkich gotowych do rozwoju. Ze stu wykorzysta si
jedn lub dwie, reszta pjdzie do zlewu, jak niedawno
w Anglii. Sto istot ludzkich do zlewu - tyle e male
kich, tak jeszcze maych jak kropka koczca zdanie
w paskiej gazecie. Dowiadczenia medyczne na em
brionach wolno obecnie w Wielkiej Brytanii prowa
dzi do czternastego dnia ich ycia. A czemu nie do
pitnastego albo do dwudziestego szstego? Gdzie tu
jest granica? Nie ma jej i dlatego sumienie traci orien
tacj, J an Pawe II wie, co mwi.
Jakie rodki antydezorientacyjne rekomenduje
Ojciec wity?
Sytuacja, w ktr wesza ludzko, a z ni Koci
i papie, jest tak dramatyczna, e nawet sam J an
Pawe II czuje by moe, i jego wasne - przecie
tylko ludzkie - sumienie traci czasem orientacj i ja
sno widzenia. J ak tej sytuacji sprosta, to jest wiel
kie pytanie, ktre stano przed caym Kocioem.
Odpowied papieska jest taka: trzeba znale now
rwnowag midzy rozumem i wiar.
168
160
Podkrela Pan moralne i intelektualne zagubienie
wspczesnego czowieka. Ae czy ta sytuacja nie jest
charakterystyczna dla kondycji czowieka w ogle?
Przebudowa naszych poj przez nauk zacz
a si kilkaset lat temu, mniej wicej od Kopernika.
Obecnie jednak ulega ona gwatownemu przyspie
szeni u- i przyspiesza dalej. Przekroczony zosta ja
ki punkt krytyczny - jak punkt zerowy w krzywej
wykadniczej.
Czy mgby Pan wskaza w moment krytyczny?
Rok 1953. Wtedy to wanie Watson i Crick ogo
sili swe wiekopomne odkrycie, rozwizujce zagad
k dziedziczenia. Stworzyli w ten sposb podstawy
teoretyczne dla inynierii genetycznej, a tym samym
- jak mwi Stanisaw Lem - dla inwazji technologii
na ciao ludzkie.
Twierdzi si, e eliminacja etyki z procedur nauko
wych sprzyja miaym eksperymentom i jest warun
kiem rozwoju nauki...
Przed tak eliminacj przestrzega wanie wielkim
gosem papie. Sytuacja jest bez precedensu w dziejach,
nasze dotychczasowe kompasy duchowe le w niej dzia
aj. Tym bardziej trzeba rozwagi, a nie sloganw.
Sytuacj ludzkoci w obliczu rozwoju nauk przed
stawia Pan w do ciemnych barwach. A moe jest po
prostu tak, e znalelimy si w ponurym przedsionku
olniewajcych salonw?
Moe jest to przedsionek do salonw, a moe do
agrw - kto to wie. J akie s gwarancje, e gdy wy
eliminuje si etyk z procedur naukowych, nie znaj
d si tacy, ktrzy dla dobra ludzkoci zaczn prowa
dzi miae eksperymenty na paskich wnukach czy
na moich prawnukach? Pocztek ju zrobiono, reszta
to tylko kwestia dostatecznie duej liczby maych
169
161
kroczkw - by nie wywoywa alarmu: na razie em
briony do czternastego dnia, potem do pitnastego,
i tak dalej. S niestety podstawy do tego niepokoju,
ktremu daje wyraz papie. Ta radosna egluga ca
naprzd bez kompasu musi budzi obawy.
Homo sapiens stoi jedn nog w prosektorium.
Kosmos to wielki zakad medycyny sdowej. Z Pa
skiej diagnozy wieje chodem.
Nie jestem tu chyba bardziej pesymistyczny od
papiea. Trzeba patrze realnie: na naszych oczach
zacieraj si granice tego, co z czowiekiem zrobi
mona, a czego ju nie. A take tego, gdzie zaczy
na si i koczy czowieczestwo: od czternastu dni
czy moe od czterdziestu? Sumienie traci orientacj
- to nie s arty. I bardzo wielu ludzi to dzi czuje,
a tumy na spotkaniach z papieem s tego dowodem.
Podczas wizyty w Toruniu Jan Pawe IIpodkrela,
e wolno bada naukowych nie moe abstrahowa
od kryterium prawdy i dobra. Jak Pan interpretuje t
myl?
Papie przypomnia w Toruniu par rzeczy nie
nowych, ale fundamentalnych. Midzy powoaniem
Kocioa i powoaniem nauki istnieje wi, bo - jak
to uj - Koci jest w swej istocie diakoni praw
dy. A diakonia we wczesnym chrzecijastwie to
byo rozdawnictwo: rozdawnictwo dbr najbardziej
ludziom potrzebnych, take tych materialnych. Ale
najwaniejsze wrd nich s dobra duchowe, a nade
wszystko prawda. Bo jak mwi encyklika, a przed ni
mwi ju Platon: czowiek jest istot, ktra z natury
szuka prawdy. Szuka jej nie ze wzgldu na uytecz
no, tylko dla niej samej. W tym wanie wyraa si
jego czowieczestwo. Wielkim zagroeniem ducho
wym naszych czasw jest postpujca instrumentali
zacja nauki, a przez to i prawdy.
170
162
Czyli prawda jako warto samoistna.
Prawda jest wartoci samoistn, ale nie jedyn.
Obok niej s inne, te samoistne. Dlatego gdy mwi si
nam: chcemy robi eksperymenty na embrionach, bo
dymy do prawdy, to w duchu nauk papieskich trze
ba odpowiedzie: interes prawdy wchodzi tu w kolizj
z interesem czowieczestwa i musi przed nim ust
pi. Kiedy kolizje takie zdaway si niepodobie
stwem. Nowo sytuacji polega na tym, e dzi stay
si cakiem realne.
W nauce papiea - tak jak w wielu etycznych kon
cepcjach filozoficznych - brak konkretnych podpowie
dzi. Wiedza sapiencjalna przekazywana suchaczom
nie majcym sapiencjalnego dowiadczenia sprawia
wraenie oglnikowoci. Wjaki sposb zatem papie
ska nauka moe neutralizowa konkretne dramaty
ludzkiej egzystencji?
Oglnikowo bierze si std, e zupenie nie
wiadomo, co jest przed nami. By znowu zacytowa
Lema: technologia jest zmienn niezalen rozwoju
naszej cywilizacji. Nad tym, jaki kierunek ta techno
logia przybierze, nikt nie panuje; nikt te nie potrafi
go przewidzie. Na tym wanie polega owa niezale
no. J estemy jak kierowca pdzcy noc we mgle
po oblodzonej drodze. Co mona mu radzi? J ed
ostronie - to wszystko.
Bdc w podobnej sytuacji liczybym na podpo
wiedz w rodzaju: Prosz zastosowa ogumienie
zimowe z takim a takim bienikiem, acuchy takiej
a takiej firmy, ograniczy prdko na zakrtach do
takiej a takiej wielkoci .
Nie jestem kierowc. W szczegach panu nie
pomog. Trzeba natomiast docenia i szanowa t
wielk mdro, jaka jest zawarta w wielkiej trady
cji Kocioa. Ona moe by pewnym oparciem, ale
171
163
konkretw si tu nie spodziewajmy. Powie nam ona
jednak, e ycie ludzkie to nie adna samorealiza
cja, tylko cierpienie i walka; i e aden postp na
ukowy ani techniczny tego nie zmieni. Tymczasem
w duszach ludzkich rodz si dzi mirae niemiertel
noci, ktr w postp jakoby niesie. wier wieku
temu Walt Disney da si zamrozi i czeka do dzi
w lodwce, a go nauka wskrzesi. Tak mylcych jest
dzi wielu, coraz wicej, cho jeszcze rzadko o tym
mwi.
A co bdzie, jeli ktrego dnia Disney powstanie
z martwych, rozejrzy si po wiecie i powie: Oto
jestem! A ci z epoki miertelnoci to koszmarni nie
udacznicy ?
Nie powstanie. Wprawdzie nie mona wykluczy,
e wyoni si kiedy z nas - albo obok nas - ja
kie inne, bardziej dugowieczne istoty, ale nie bd
ju podobne ani do pana, ani do mnie. Zbudowane
bd cakiem inaczej, moe jak ukady elektronicz
ne. Podoem ich wiadomoci nie bdzie pewnie ju
biako, jak u nas.
Konstrukcja z lekkich stopw?
Raczej z krzemu, plastiku i drutu. Nie ma si na
co cieszy.
Pan jest jednak pesymist.
Niejaki Robert White, zowieszczy chirurg z Cleve-
land w stanie Ohio, zapowiada, e za dwa, trzy lata
bdzie gotw do przeszczepiania ludziom gw.
Podobno ma ju chtnych. To s ci pascy optymici.
Widziaem kiedy zdjcia z jego laboratorium: yw
gwk rezusa, umocowan nieruchomo na trjnogu
z doczepionymi do niej rozmaitymi rurkami i druta
mi. Pan by si na to pisa?
Na trjng nie, ale na ciao Adonisa albo piknej
kobiety...
172
164
Najpikniejsze ciao nic nie da, bo bdzie bez wa
dzy i czucia, jak u kwadryplegika. Czyli koszmar.
Mwi pan: Co za pech, e urodzilimy si tak wcze
nie, trzeba byo poczeka na ten lepszy wiat jutra.
To s zudzenia i mrzonki.
WXX wieku, w ktrym kady snob chce by post
powy, wielu ludzi tak wanie mwi.
Nie tylko mwi, lecz si nawet serio szykuj.
Std powszechny, bezkrytyczny entuzjazm dla trans
plantacji: myl, e moe nie umr. Tymczasem nic
za darmo. Czy nie proponuje si tu nam czasem paktu
z diabem? Czy nie oferuje si mirau niemiertelno
ci w zamian za nasze czowieczestwo? Propaganda
wok tych spraw pokazuje stale tylko jedn stron
medalu, jego byszczcy piknie awers. A co z rewer
sem? J u to, e go nie pokazuj, winno dawa wiele
do mylenia, a nie daje. Tumaczy si to znw tak
samo: sumienie traci dzi orientacj. I nie ma na to
prostej rady.
Co na to wszystko Koci Rzymski, co na to
J an Pawe II? Odpowied jest prosta, ale gboka.
Postpowa ostronie i mdrze, pamitajc o chrze
cijaskich korzeniach wiata, w ktrym si urodzi
limy i w ktrym - moe by pan pewien - ktrego
dnia kady z nas umrze.
ycie 16 V I 99.
173
165
Czowiek i magia
ze Zbigniewem Musiaem
rozmawia Anna Okoowska
London Times donis, e w Wielkiej Brytanii
praktykuje ponad 8000 czarownic. Ten i inne przyka
dy wiadcz, o niezwykym zainteresowaniu wierzenia
mi okultystycznymi. Czy wiadczy o tym take fakt, e
w samej Warszawie co 3-4 miesice wydawanych jest
ponad 100 certyfikatw dla bioenergoterapeutw?
Nazywajmy ich od razu po imieniu - szamanami
albo znachorami. Bioenergoterapeuta to tylko nowa
nazwa szamana. Dzisiejsi bioenergoterapeuci rni
si jednak od szamanw tym, e tamci wierzyli w to, co
robili, nie byli oszustami. Od lat w wielu krajach - take
w Polsce - otwarta jest Biaa Ksiga, w ktrej mo
na dokona wpisu, jeli jest si w stanie przedstawi
rzetelny, obiektywny dowd na wyleczenie chorego
przez przedstawiciela tzw. medycyny niekonwencjo
nalnej. Te wszystkie ksigi s puste.
175
166
Myl, e pod wzgldem wiary w przesdy Polska
osigna ju poziom wiatowy. W Warszawie od
wiedziem kilka sklepw, w ktrych mona kupi
wszystkie akcesoria potrzebne do odprawiania se
answ okultystycznych, nazywanych dzisiaj ekspe
rymentami naukowymi - rdki, wahadeka, tali
zmany, specjalne obrczki kolczyki i magiczne oleje.
W Polsce co roku organizowane s targi akcesoriw
okultystycznych.
Wielu wyksztaconych ludzi twierdzi, e tajemnicze
zjawiska, ktrymi zajmuj si okultyci naley bada
naukowymi metodami. Co Pan Profesor na to?
Rzecz w tym, e nie ma czego bada. J ak dotd nie
ma adnego rzetelnego dowodu na istnienie jakiego
kolwiek zjawiska paranormalnego. Nie stwierdzono
ani jednego, udokumentowanego w sposb speniaj
cy minimalne warunki naukowej metodologii, przy
padku przekazu telepatycznego; ani jednego dowodu
na zdolnoci tzw. telekinezy, czyli poruszania przed
miotw przy pomocy si psychicznych; ani jednego
udokumentowanego przykadu na zdolnoci lecznicze
bioenergoterapeutw i temu podobnych rewelacji.
Nie jest dla mnie interesujce rozstrzyganie, czy
istniej rzeczywicie zjawiska nazywane paranormal
nymi albo parapsychicznymi. Natomiast interesujce
jest to, dlaczego ludzie tak gboko w nie wierz. Ta
wiara nie przemija nigdy. Niezwykle interesujce s
dwie rzeczy. Co jest jej nonikiem a po drugie, jakie
s przyczyny, e w rnych okresach historycznych
to zainteresowanie ronie, potem maleje. Nigdy jed
nak poniej pewnego poziomu.
Dlaczego pastwo aprobuje rozprzestrzenianie si
okultyzmu, choby przez fakt, e uzdrawiacz rejestru
je swoj dziaalno w cechu rzemiosa?
176
167
Gdy lekarz postpi w sposb nieuprawniony, nie
zgodny ze sztuk lekarsk, natychmiast bdzie sta
wiany przed sdem. Ale nie znachor. Myl, e kade
pastwo szalbierskie jest zainteresowane rozprze
strzenianiem si okultyzmu. Zaley mu na obnieniu
wiadomoci spoecznej, czy te zdrowego rozsdku.
Kiedy ludziom wprowadzi si zamt do gw, trac
orientacj, co racjonalne, a co nie. Racjonalna wiedza
i zdrowy rozsdek stawiaj bowiem kade decyzje
pastwa pod prgierz oceny spoecznej. Natomiast
spoeczestwem zdezorientowanym atwo manewro
wa. Dlatego wspczeni znachorzy s promowani,
choby z powodu nieudanych reform. Zreformowana
suba zdrowia nie jest w stanie zaspokoi nawet ele
mentarnych potrzeb medycznych spoeczestwa.
Zastanawiajcy jest take yczliwy stosunek le
karzy do tzw. medycyny alternatywnej. Ze wzgldu
na sw wiedz medyczn i dowiadczenie nic mog
przecie nie wiedzie, e rodki lecznicze tam sto
sowane nie mog by skuteczne. Medycyna szama
ska bywa dla przedstawicieli medycyny prawdziwej
- czyli naukowej praktycznie bardzo uyteczna. Daje
ona bowiem lekarzom i szpitalom zgrabny i wygodny
sposb dyskretnego pozbywania si pacjentw nie
uleczalnie chorych. Zamiast wic bra na siebie bd
ciar psychiczny powiedzenia pacjentowi wprost, e
nie ma dla niego ratunku, a tym samym take miejsca
w szpitalu, bd ciar fizyczny zatrzymania go i dal
szego pielgnowania, chorego odsya si do znacho
rw, ktrzy zawsze gotowi s leczy kadego.
Komu jeszcze moe suy propaganda okulty
zmu?
Mamy nie tylko sabnc sub zdrowia, ale take
ogromn liczb bezrobotnych. Naley si spodziewa,
e bd rosy napicia spoeczne. W takiej sytuacji
177
168
trzeba spoeczestwo dezorientowa, pozbawi zdro
wego rozsdku, a okultyzm i jego propaganda jest jed
nym z wyprbowanych ory, od setek lat. Ideologia
ta odwouje si do cynicznego argumentu, e ludzie
sami tego chc (co zresztjest prawd). Argument ten
jest dzisiaj stosowany uniwersalnie, np. jako uzasad
nienie emitowania w telewizji intelektualnej i arty
stycznej tandety.
W rozprawie Neookultyzm 20 lat pniej pisze
Pan, e propaganda okultyzmu w latach 70. bya cen
tralnie sterowana. Do czego ekipie Gierka potrzebne
byo mylenie magiczne?
Wbrew temu, co si powszechnie sdzi najwik
szy wzrost zainteresowania okultyzmem i najpot
niejsza jego propaganda dokonywaa si za czasw
Gierka. Kiedy dla ludzi rozsdnie mylcych za
czynao by jasne, c decyzje ekipy Gierka prowa
dz nas do katastrofy. Gwn wartoci okultyzmu
dla politykw zawsze by i jest jego irracjonalizm,
i to irracjonalizm prostacki, atwo trafiajcy do
umysw i wyobrani mao na z natury odpornej
pinteligenckiej publicznoci. Ta wanie najistot
niejsza cecha wierze okultystycznych wykorzysty
wana zostaa do zmcenia trzewego osdu bdw
ekipy gierkowskiej, zwaszcza w sferze ekonomi
ki, ktrych skutki zaczy by wtedy odczuwalne
i odczuwalne s do dzi.
Poza tym, wczesn sytuacj w Polsce okrelay
z jednej strony - gierkowski program otwarcia na
Zachd, a z drugiej - postpujcy rozkad ideologii
marksistowskiej, penicej wwczas jeszcze formal
nie funkcj partyjno-pastwowego pogldu na wiat.
Z punktu widzenia orodkw sprawujcych wadz
istniaa realna groba, e pust przestrze duchow po
marksizmie wypenia zaczn ideologie jawnie anty
178
169
komunistyczne, w tym rwnie nauki goszone przez
Koci. J ako rodek zapobiegawczy wobec spodzie
wanego naporu, jak si wwczas mwio, wrogich
socjalizmowi ideologii wykorzystano modn wtedy
na Zachodzie i budzc wielkie zainteresowanie pa
rapsychologi, nazywan rwnie psychotronik.
Cenzura nie pozwalaa jej krytykowa?
Tumiono, a nawet uniemoliwiano krytyk para
psychologii. Zadanie to powierzono Polskiej Akademii
Nauk. Z profesorem Bogusawem Wolniewiczem
zoylimy ofert napisania ksiki krytykujcej
parapsychologi do jedenastu rozmaitych redakcji.
Odpowied otrzymalimy z Polskiej Akademii Nauk,
do ktrej si w ogle nie zwTacalimy. Wiceprezes,
prof. J an Szczepaski napisa, e PAN nie yczy sobie
dementowania okultystycznych rewelacji. Natomiast
gdybymy chcieli napisa co pozytywnego o psy
chotronice, gotowi s to opublikowa.
Ale take dzisiaj minimum 30 procent wydaw
nictw jest powiconych rozmaitym wersjom czy
odamom propagowania wiedzy tajemnej pod szyl
dem medycyny alternatywnej czy propagandy tzw.
mylenia pozytywnego. J est to bardzo wygodny or
przeciwko wszelkim roszczeniom spoecznym.
Mylenie pozytywne nie polega, jakby si mogo
zdawa, na promowaniu optymizmu. To ideologia,
ktrej istotjest wyrobienie w ludziach przewiadcze
nia, e ich los zaley cakowicie od nich. J est to typowe
mylenie magiczne. J eeli nie maj pracy i nie mog
utrzyma rodziny to nie jest wina ustroju ani pastwa,
ale ich wasna. Los kadego czowieka zaley bowiem
od jego sposobu mylenia. Na polskim rynku s ju
podrczniki uczce jak zdoby pienidze, przyjaci,
wyleczy si przez samo my lenie pozytywne. Zgodnie
z podrcznikow dyrektyw, eby by bogatym,
179
170
trzeba przed zaniciem trzykrotnie pomyle, e ju
tro otrzyma si pienidze. J eli nastpnego dnia nic
si nie zmieni, to znak, e nie mylelimy wystarcza
jco pozytywnie.
To jest niezwykle silny mechanizm ogupiania
ludzi. Najbardziej ubolewam, e uczestnicz w nim
profesorowie uniwersytetw; e propagand okul
tyzmu przej te Koci. Ze zdumieniem czytam
w monografii Kto jest kim w Kociele jak jeden
z biskupw mwi, bez adnego zaenowania, e jego
ulubionym zajciem jest rdkarstwo.
Dlaczego Koci aprobuje okultystyczne prak
tyki, przecie jest to sprzeczne z Bibli i tradycj
Kocioa?
To zdumiewajce, e Koci, ktry zawsze stano
wi tam dla okultyzmu dzisiaj przej funkcje propa
gandy zabobonw. Mog tu wchodzi w gr rozmaite
wzgldy taktyczne, wynikajce z faktu, e wobec po
wszechnej akceptacji wierze i praktyk magicznych
jakie radykalne postawienie sprawy, np. zakazanie
tych praktyk, mogoby doprowadzi do sytuacji, kt
rej konsekwencj byaby utrata wielu wiernych. Nie
mona te wykluczy, e hierarchowie Kocioa kie
ruj si nadziej, i obecny renesans okultyzmu i cay
ruch Nowej Ery jest tylko mod, ktra rycho si znu
dzi, i dlatego nie warto angaowa tu swojego auto
rytetu. A moe jest wrcz przeciwnie? Zakadajc, e
jest to nowa, dynamicznie ekspandujca wiara, mo
gca chrzecijastwo zdominowa, ju teraz podej
muje si prby jej zasymilowania - jak to ju nie raz
w historii chrzecijastwa si zdarzao - na zasadzie
oswojenia herezji i wchonicia jej do doktryny.
Hipoteza ta dobrze tumaczyaby uczestnictwo nie
ktrych reprezentantw Kocioa w okultystycznych
praktykach, a nawet zdumiewajc informacj o ist
180
171
niejcej przy Watykanie Katedrze Parapsychologii.
Albo, jak inaczej zinterpretowa fakt, e TV PULS,
kojarzona z Kocioem, natarczywie promuje zna-
chork z wahadekiem, rzekomo posiadajc w so
bie ogromne moce uzdrawiania. Magiczny pogld na
wiat sta si dominujcy. Ankiety, nie tylko polskie,
ale i europejskie wskazuj, e ponad 70 proc. spoe
czestwa stanowi wyznawcy okultyzmu.
W swoim artykule napisa Pan: klientela dystry
butorw okultyzmu wywodzi si gwnie z inteligenc
kich warstw spoecznych (...) Wpite blaszki w ucho,
amulety na szyi i biostymulatory najczciej wida
u urzdnikw, studentw, aktorw i dziennikarzy.
Z pewnoci czciej ni u robotnikw i chopw.
Dlaczego tak si dzieje?
Po pierwsze, spoeczno wiejska bliszajest doktry
nie chrzecijaskiej, a chrzecijastwo stanowio dotd
barier dla okultyzmu. Po drugie, cho to paradoksal
ne, dzieje si tak dlatego, e spoeczno miejska jest
bardziej wyksztacona, tzn. w wikszym stopniu ze
tkna si z nauk. A ta im gbiej wnika w swj przed
miot, im gbiej dry rzeczywisto, tym staje si co
raz bardziej niezrozumiaa i przyswajana jest tylko po
wierzchownie. Tak naprawd przyswajany jest jedynie
argon naukowy. Wanie dlatego dawnym przesdom
nadawany jest dzi pozr naukowoci - zamiast rd-
karstwo mwi si radiestezja, zamiast jasnowidzenie
- prekognicja, zamiast okultyzm - psychotronika albo
parapsychologia. argon ten ma ogromn moc zwod
nicz. Cho od Owiecenia wydawao si, e wraz
z rozwojem nauki zaczn zanika wierzenia przed-
naukowe i mylenie magiczne, obserwujemy zjawisko
wrcz odwrotne, bo nauka jest nie dla wszystkich.
Czym rni si nowoczesna magia od paleolitycznej?
Tylko argonem.
181
172
Dwaj angielscy fizycy Taylor i Hastead twierdzi
li, e jest wiele dzieci, ktre potrafi wygina sztuce
jedynie sil woli. Umiecili w pokoju kilkoro z nich
i sfilmowali przebieg dowiadczenia przez lustro fe-
nickie. Cho ku swojemu zdziwieniu zobaczyli, e
dzieci wyginaj yeczki rkami, jeden z nich uparcie
powtarza, e to niczego nie dowodzi. Czy racjonalne
argumenty nie docieraj do zwolennikw magii?
Wszelkie pogldy, ktre zostay przyjte na za
sadzie nieracjonalnej s absolutnie niepodatne na
racjonalne argumenty. Polemizowa mona tylko
z argumentami, ktre maj jakie podstawy logicz
nego uzasadnienia, natomiast z przewiadczeniami
czy wierzeniami nie tylko okultystycznymi, ale take
religijnymi podejmowanie dyskusji racjonalnej jest
pozbawione jakiegokolwiek sensu.
W Stanach Zjednoczonych od kilku lat istnieje spe
cjalny komitet do bada wszelkich paranormalnych
uroszcze. Wrd ponad 40 wybitnych czonkw tego
komitetu s fizycy, chemicy, matematycy, psychologo
wie, filozofowie. J eli ktokolwiek na wiecie jest w sta
nie wykaza si zdolnociami paranormalnymi, wspo
mniany komitet zaprasza go do siebie. Gdyby udowod
ni swoje niezwyke umiejtnoci, zostan zwrcone
mu koszty podry, a prcz tego otrzyma nagrod 100
tys. dolarw. Niezalenie od tego jeden z czonkw
amerykaskiego komitetu - J ames Randi znany presti
digitator amerykaski kademu, kto wykae si owymi
zdolnociami, np. wskae rdk wod, wypaci ze
swoich funduszy 30 tys. dolarw.
Te pienidze s wci do wzicia, bo nikt si dotd
nie zgosi. Dlaczego? Bo wspczeni czarownicy
wiedz, e nie maj adnych cudownych zdolnoci.
S oszustami.
182
173
A co Pan Profesor sdzi o nowym polskim czakramie?
Z gwnego wydania Wiadomoci TV do
wiadujemy si, e Polska nie jest gorsza od innych
krajw, bo zostay wykryte u nas dwa czakramy.
J eden, ju wczeniej znany, jest na Wawelu, a teraz
okazao si, e rdo potnej energii o charakte
rze psychicznym, wzmagajcej siy witalne jest tak
e w Niepoomicach. Nie kto inny tylko profesor
Uniwersytetu J agielloskiego, bd co bd uczelni
szacownej, promuje w publicznej telewizji rewelacj
okultystyczn. J est rzecz zastanawiajc, dlaczego
to robi. Czy profesor uniwersytetu jest wyznawc
magicznego pogldu na wiat, czy te ma w tym jaki
inny interes? Trudno to rozstrzygn.
Zadziwia mnie rwnie to, e premier kraju aspiru
jcego do roli pastwa o poziomie europejskim - przy
najmniej w sferze ducha, a poza tym profesor wyszej
uczelni, w telewizji wrcza szamanowi zoty medal
i nagrod za najwiksze osignicie w dziedzinie nauki
i wynalazczoci.
Zapewne ma Pan na myli piramidki poprawiaj
ce nastrj i samopoczucie?
Prezentowanie piramidki jako odkrycia naukowe
go wygldao na art prima aprilisowy. Ale to nie by
art. Premier ubolewa nad tym, e nie sta Polski, eby
w rnych miejscach wybudowa piramidki - jako
generatory energii tonizujcej. Chciaby nawet, eby
przynajmniej na rogach wielkich ulic w Warszawie na-
budowa tych piramid. Trudno sdzi, e premier sam
robi z siebie bazna. On chyba po prostu w to wierzy,
jest wyznawc okultyzmu.
Skd si bierze ta wiara?
W naturze czowieka ley potrzeba wiary w czarow
nika, w co tajemniczego, nadzwyczajnego; potrzeba
183
174
magii, cudu. Bierze si to z nieusuwalnej niepewnoci
losu. Staa obecno tej wiary kae przypuszcza, e
racjonalizm nie jest wrodzony, ale, e wrodzone jest
mylenie przesdne. Czowiek jest jedyn znan isto
t, ktra zachowuje si irracjonalnie. Racjonalizm za
jest mczc tresur, czym kulturowo wymuszonym,
poniewa gdyby czowiek zda si jedynie na irracjona
lizm, nie przetrwaby nawet jednego wieku.
Okultyzm nazywa Pan now wiar z archaicznym
rodowodem, wkraczajc na miejsce opuszczone
przez chrzecijastwo...
J est taki pogld, e w obliczu kryzysu wielkich
wartoci, na ktrych ufundowana bya i jeszcze po
niekd jest nasza cywilizacja i kultura, powstaje pust
ka duchowa. Ot, pustki duchowej nie ma nigdy.
W miejsce wielkich idei, przychodz marne idee;
w miejsce wielkich wartoci mizerne wartoci, inte
lektualne miecie. J eli odchodzi naukowy pogld na
wiat, jego miejsce natychmiast zajmuje magiczny.
Skoro s spychane do lamusa wielkie idee filozofii
chrzecijaskiej, natychmiast w ich miejsce wchodz
rozmaite formy prymitywnych, magicznych religii,
ktre do tej pory czekay w kolejce.
Tym si tumaczy wielk dzisiaj ekspansj pro
stackich form mylenia o wiecie, wyjaniania go
przy pomocy dziaania si nadprzyrodzonych o cha
rakterze psychicznym. Tym tumaczy si wielkie za
interesowanie zjawiskami paranormalnymi. Ludzie
oczekuj jakiej ywej wiary, a ta jest im podsuwana,
jest gotowa pod rk.
Czyli racj mia Dostojewski, e dla czowieka
waniejszy od ycia jest sens ycia...
Wanie. Mimo mojej niechci do caego New
Age jest w nim jednak co pozytywnego. Mianowicie
184
175
to, e w obliczu zapaci cywilizacji jest to jedyna po
wszechna koncepcja, cho naiwna i infantylna, ktra
daje pewien sposb reagowania na ten wiat, choby
przez zupenie absurdalne haso powrotu do natury
i odmienne stany wiadomoci. Ideologia New Age
daje jak nadziej, oferuje jak utopi, ktrej nie
widzi si ju w chrzecijastwie.
ycie Warszawy, 20 VII 2001.
185
176
Racjonalno chrzecijastwa
z Bogusawem Wolniewiczem
rozmawia Robert Krasowski
Wielu politykw i publicystw dostrzega w Polsce
due pokady irracjonalizmu. Nazywaj to Ciemno
grodem, a zatem problem irracjonalizmu sprowa
dzaj do obecnoci ludowych form katolicyzmu.
Tymczasem bardziej masowe s inne formy irracjo
nalizmu - wiara w duchy, wrby, parapsychologi
itp. W Internecie magia, tarot, I-cing zajmuj wicej
miejsca ni strony powicone popularyzacji wiedzy.
W powanych ksigarniach obok pek z ksikami
naukowymi znajdziemy rega z ezoteryk
Te drugie te s ludowe. Mamy dzi lud ze red
nim i wyszym wyksztaceniem, a rwnie atwo
wierny jak ongi. Moe to dziwi, ale sama owiata
mao tu zmienia. Obszar irracjonalnoci jest w yciu
ludzkim ogromny. Sprowadza go jedynie do tzw.
Ciemnogrodu to grubo upraszcza spraw. Przede
wszystkim ten cile religijny Ciemnogrd nie jest
187
177
a tak wielki. Ponadto za nie on jest teraz grony,
lecz irracjonalizmy wyrastajce w opozycji do niego.
Fanatyzm religijny jest pewn postaci irracjonali
zmu i oczywicie istnieje, take u nas, ale inne jego
postaci s dzi groniejsze. Wbrew utartym pogldom
to wanie chrzecijastwo byo i jest najmocniejsz
tam przeciw naporowi irracjonalizmu. W istocie jest
ono religi bardzo racjonaln; oczywicie w porw
naniu z innymi religiami, nie z nauk. Racjonalnoci
matematyki nic nie sprosta.
Chesterton napisa zbir opowiada kryminalnych,
ktrych bohaterem by trzewo patrzcy na wiat ksidz
Brown. Skontrastowa go z ateuszami, ktrzy okazy
wali si podatni na najbardziej irracjonalne argumen
ty. Intencja tego odwrcenia stereotypw ukadaa si
w dwie klarowne tezy. Po pierwsze, e siedzib ir
racjonalizmu s antyrcligijne postawy. Po drugie,
e chrzecijastwo wytworzyo najwiksze pokady
zdrowego rozsdku.
I tak byo. adna z wielkich religii wiata nie wy
tworzya takiego racjonalnego systemu teologii jak
chrzecijastwo. W adnej nie podejmowano tak
uporczywie prb, by dowie istnienia Boga, jak
w niej. Mniejsza o to, jak si te dowody logicznie oce
nia; wane jest, e bray si z potnej potrzeby, by
sw wiar zracjonalizowa - by uczyni j rozumn.
W adnej innej religii denie to nie wystpio z tak
si jak w chrzecijastwie. To byo jego dziedzictwo
greckie. A z judaizmu przejo gbok niech do
wszelkiej magii: do czarw, wrbiarstwa, znachor-
stwa - i zawsze z tym walczyo. Wierzcy katolik nie
jest te zobowizany swoim wyznaniem, by uznawa
autentyczno jakichkolwiek cudw poza biblijnymi;
take nie tych z Lourdes.
188
178
Dlaczego zatem walka z irracjonalizmem okazuje
si walk z chrzecijastwem? Skd ta selektywno,
ktra kae walczy z Ciemnogrodem, a zarazem po
zwala wezwa do domu radiestet?
Std, e z prawdziwym irracjonalizmem dzi si
wcale nie walczy. Od poowy XVIII do poowy XX
wieku panowao przekonanie, e gdy wierzenia re
ligijne, zwaszcza chrzecijastwo, cofn si pod
wpywem powszechnej owiaty, to na zwolnionym
przez nie terenie rozkwitnie naukowy pogld na
wiat. Okazao si to wielkim zudzeniem. Na terenie
tym rozkwitaj bowiem od nowa prastare zabobony,
rodem jeszcze z epoki kamiennej. Nauka jest dla sze
rokich mas za trudna, jej popularyzacja si nie uda
je. Zabobon za jest atwy, wchodzi do gw jak n
w maso. A matematyka nie.
Powiedzia Pan wczeniej, e irracjonalizm jest
grony.
Bo jest grony, ale nie dlatego, by grone byy
jakie horoskopy czy nawet szarlatastwa tzw. bio
energoterapii. Szarlatastwa te szkodz najwyej
temu, kto daje si na nie nabra. Grone jest nato
miast to, e odrzuca si elementarne kryteria racjo
nalnoci; e ludzie przyzwyczajaj si przyjmowa
pogldy uzasadnione byle jak, albo wcale. S dwa
irracjonalizmy: may i wielki. Ten may, ludowy jest
stosunkowo niegrony. Gorsze s te wielkie, a jest
ich kilka: polityczny, czyli terrorystyczny anarchizm
tzw. akcji bezporedniej, jak choby blokowanie drg
publicznych czy okupowanie ministerstw; prawniczy,
ktry chce zwalcza przestpczo przez agodzenie
represji karnej; albo pedagogiczny oparty na wierze,
e modzie wychowuje si najlepiej przez samore
alizacj, czyli puszczajc j samopas, fizycznie i du
chowo. Te wielkie s grone - ten may to folklor.
189
179
Ale w ten sposb kady intelektualny bd wrzuca
Pan do jednego worka. Tymczasem profesor Zoll re
prezentuje zupenie inny kod intelektualny ni czytel
nik czasopism opisujcych duchy.
Czy rnica midzy profesorem Top, ktry
chcia leczy raka torfem, a profesorem Zollem, kt
ry chce naprawia bandyt przepustk, jest tak wiel
ka? Logicznie oba te irracjonalizmy stoj na jednej
paszczynie: oba opieraj si na byle jakich racjach,
czyli na bezpodstawnej wierze. Rnica jest jedynie
w ich rodowodzie historycznym: pierwszy pochodzi
z paleolitu, drugi jest wieszej daty. Pocztki day
mu wierzenia na temat natury ludzkiej, ktre zro
dzi sentymentalizm XVIII wieku - e w istocie jest
ona dobra, tylko psuj j ze urzdzenia spoeczne.
Chrzecijastwo tych zudze nigdy nie podzielao.
Irracjonalizm mona by w ogle zdefiniowa jako
wzmoon podatno na gupstwo.
Co na to wszystko mwi elity?
J akie znowu elity? Ci, co naprawd wyrastaj
ponad przecitno, nigdy tak o sobie nie mwi, ani
nie myl. To jedynie awansowane posplstwo, take
to intelektualne, z upodobaniem samo przypina sobie
odznak ,jestem elita, bo czuje si niepewnie. Po
nich niczego mdrego si nie spodziewajmy.
Filozofia ma wprowadza do myli ad. Tymczasem
dominuj w niej obecnie bezpogldowcy, rzecznicy
mylowego chaosu. Zw si chtnie postmodemi-
stami. Zamiast sprzeciwia si irracjonalizmowi,
dzisiejsza filozofia akademicka aktywnie mu sprzyja.
Przykro na to patrze, zwaszcza w Polsce.
Chaos mylowy dotkn take filozofi chrzeci
jask. Tomasza z Akwinu chc teraz zastpowa
Emanuelem Levinasem, Arystotelesa - Heideggerem,
190
180
grecki racjonalizm - niemieckim irracjonalizmem.
Zamienia stryjek siekierk na kijek - czy to nie irra
cjonalne? Tomizm nie by w chrzecijastwie bala
stem, jak chcia tak dzi wychwalany ksidz Tischner,
lecz racjonalnym krgosupem. Ten krgosup chce
si teraz zama - w imi czego?
Jednakcay czas dzialajspadkobiercy Owiecenia,
ktrzy krzewi kultur wieck, etyk niezalen,
wiat bez dogmatu Prosz powiedzie, czemu kon
centruj si tylko na Kociele, a nie przeszkadza im,
e w TVN jest program przekonujcy widzw o real
noci duchw i wampirw?
Cay tzw. nowoczesny humanizm to racjonalizm
sekciarski, ktry si obraca we wasne przeciwie
stwo. Z myli Owiecenia ci ludzie przyswoili sobie
tylko jeden motyw - czowiek jest dobry, a Koci
zy - i na tym jad. Czemu s tak selektywni? Nie
wiem, chyba przez t wzmoon podatno, o ktrej
wspomniaem. Gdy widz, jak takie pisemko Bez
Dogmatu, organ wolnomylicieli starej daty, walczy
zajadle z Panem Bogiem i instytucj rodziny, zdaj
mi si wrcz pomyleni. Oni s zreszt bez znacze
nia, ale kto ich finansuje, i ten nie jest bez znaczenia.
W wiecie, gdzie na naszych oczach kruszy si i roz
pada tyle fundamentalnych instytucji spoecznych,
ktrych nikt nie potrafi zastpi niczym rwnorzd
nym, jaki jest sens niszczy na gwat jeszcze i te, kt
re pozostay? Przecie to jawny racjonalizm stryjka.
Moe jest w tym jaka logika?
U stryjka? J a jej nie dostrzegam. Nadzwyczaj ce
ni posta Tadeusza Kotarbiskiego i jego myl, ale
nigdy nie byem w stanie poj, jak chrzecijastwo
i religia mog mu si jawi jako gwne zagroenie
wspczesnoci. S naprawd wiksze.
191
181
Kluczow rol odgrywaj tu wybory obyczajowe.
Na przykad Kotarbiski wychowa si w czasach,
gdy Boy toczy swe batalie. Wielu intelektualistw
uwierzyo wtedy, e nadal trwaj czasy Moliera,
a Bg jest ich ostoj. Dzi czasy si zmieniy, ale ta
logika antyreligijnego wyboru nadal si nie zmienia.
Na przykad profesor Stanosz opowiadaa niedawno
w YCIU, e na drog walki z katolicyzmem pchna
j dopiero ustawa antyaborcyjna. A zatem sprzeciw
wobec religii pojawi si u niej bardzo pno w zwiz
ku z emocjami, jakie obudzi w niej spr obyczajowy.
mier Boga okazaa si potrzebna, aby ten spr wy
gra.
Wynurzenia tej pani s niemdre. Chciaaby roz
bi chrzecijastwo, ten filar duchowy cywilizacji
Zachodu, po to, bykobietymogyswobodniezabijaswe
pody, czyli wasne dzieci. Skd wiara i jaka gwarancja,
e nie spuszcza si tu diaba z acucha? Gos Kocioa
w sprawie zabijania podw ludzkich nie jest gosem
adnego Ciemnogrodu, tylko yciowej mdroci.
A awanturowanie si o podmiotowo kobiety zda
je mi si na tym punkcie czystym szalestwem.
A czy Paskie danie racjonalnoci nie jest rwnie
szalecze w swej nazwijmy to - nienaturalnoci?
J a przecie racjonalnoci nie dam, to byo
by cakiem nieracjonalne; ja j tylko pochwalam.
Rozumiem oczywicie, e biologicznie jestemy tyl
ko wyszymi ssakami, pewnym gatunkiem zwierzt.
Racjonalno z jej logik, czyli intelektualna dyscy
plina, jest dla naszej zwierzcej natury czym obcym.
J est dla niej tak samo nienaturalna jak dla sonia cho
dzenie na dwch apach w cyrku, i to na tych przednich.
J edno i drugie jest wynikiem uporczywej tresury cy
wilizacyjnej, w przypadku czowieka zwanej wycho
waniem. Dzisiejsi spadkobiercy duchowi J ana J akuba
192
182
Rousseau wierz, e wrciwszy do spontanicznej na
turalnoci, do naszej natury zwierzcej, staniemy si
szczliwsi. J a za wierz, e oznaczaoby to koniec
cywilizacji, czego zwiastuny ju wida. Cywilizacja
opiera si na racjonalnoci, racjonalno na dyscypli
nie, a ta, koniec kocw, na tresurze. Taki jest koszt
bycia istot zarazem rozumn i zwierzc. Kto go nie
chce paci, piuje ga, na ktrej siedzimy wszyscy.
ycie 26 V I 2001.
193
183
Cz III
Czowiek wobec polityki
Gdzie pojawia si kwestia mniejszoci
narodowej, wyznaniowej, kulturalnej,
o jej godnym rozwizaniu rozstrzyga
umiejtno odpowiedniego zachowania si
wikszoci wobec mniejszoci,
ale i mniejszoci wobec wikszoci,
o czym przewanie nikt nie mwi.
Pawe Hertz
184
Niepokojce fakty
wok Polski
W zamieszczonym artykule w dwumiesiczniku
Arcana1, omwilimy zjawisko ksenofobii w jego
zwizku z organicznymi formami ycia spoecznego,
ktrymi s wspl noty - typu rodziny, szczepu, czy
narodu. J u po jego ukoczeniu pojawiy si pewne
fakty - wszystkie natury politycznej - ktre z tamt
problematyk do blisko si wi, a wrcz woaj
0 komentarz. Moe nie my jestemy do niego najbar
dziej powoani: chtnie zdalibymy si tu na innych.
J ednake jak dotd komentarze s skpe, albo ich
w ogle brak; te za, co si pojawiy, nie trafiaj
w sedno. Ich autorzy jakby nie doceniali wagi owych
faktw, ani stawki, o jak toczy si w nich gra.
Artykuem naszym czujemy si zatem troch zobli
gowani, by ten swj komentarz da - cho w tym wy
padku nie naukowy, rzecz jasna, lecz obywatelski.
Zacznijmy od przegldu owych faktw i od wstp
nej oceny kadego z osobna. Trzeba przy tym pod
1 Zbigniew Musia Bogusaw Wolniewicz, Ksenofobia i wsplnota,
,Arcana 43, (1/2002) s. 5.
195
185
kreli, e dochodziy do naszej wiadomoci bardzo
wyrywkowo, przez potoczn obserwacj biecych
wydarze. Kto, prowadzcy tak obserwacj sys
tematycznie, potrafiby zapewne wskaza ich duo
wicej, i moe waniejszych.
1. Po d s t a w i a n i e Po l s k i
Z krtkiej notatki w dzienniku Rzeczpospolita
(22.6.02) dowiedzielimy si, e na stronie interne
towej Centrum Szymona Wiesenthala - w kontekcie
gonej sprawy niejakiego Demianiuka, ukraiskiego
oprawcy z niemieckiego obozu zagady w Treblince -
uywa si zwrotu polskie obozy mierci.
I e Instytut Pamici Narodowej zwrci si 19
czerwca do dyrektora tego Centrum z daniem, by
sformuowanie to sprostowa jako raco niezgodne
z prawd historyczn. J ak ustalia Polska Agencja
Prasowa, 21 czerwca po poudniu okrelenie polskie
obozy mierci pozostawao na owej stronie interna
towej bez zmian. A 21 czerwca to by pitek - ostatni
dzie pracy w tygodniu.
Trzy dni pniej ta sama Rzeczpospolita (25.6)
doniosa, te powoujc si na PAP, e okrele
nie polskie obozy mierci zostao przez Centrum
Wiesenthala zmienione na nazistowskie obozy
mierci w Polsce. Zmian opatrzono wyjanieniem,
e gdyby ktokolwiek zrozumia przez uycie tego
terminu - tzn. polskie obozy mierci - e te obo
zy byy zaoone, utrzymywane i prowadzone przez
wadze polskie, byoby to niesuszne.
Wyjanienie jest nieszczere, i to podwjnie. Albo
wiem po pierwsze: antonimem do przydawki polskie
nie jest nazistowskie, lecz np. niemieckie, albo fran
cuskie. (Podobnie antonimem do nazistowskie mogo
196
186
by np. by komunistyczne, ale nie polskie ani fran
cuskie.) Tym samym zastpiono milczkiem narodowo
ciow identyfikacj winnego kwalifikacj organizacyj
n. Dlaczego? A po drugie: jak ktokolwiek mgby rozu
mie okrelenie polskie obozy mierci inaczej ni jako
odnoszce si do takich, gdzie organizatorami i oprawca
mi byli Polacy? To jakby uy np. okrelenia izraelscy
terroryci i potem wyjania, e naprawd chodzio
w nim nie o Izraelczykw, lecz o arabskich terrorystw
w Izraelu. Tak samo te powstaoby wtedy pytanie:
dlaczego uyto okrelenia w tak oczywisty sposb my
lcego?
Mniejsza jednak o nieszczere wyjanienie, inne
by nie mogo. Istotny jest fakt pierwotny: Centrum
Szymona Wiesenthala w sposb oficjalny uyo kam
liwego okrelenia polskie obozy mierci. Tego jeszcze
nie byo.
Okrelanie orodkw masowego mordowania y
dw, jakie Niemcy utworzyli w okupowanej Polsce,
mianem polskich obozw zagady lub polskich
obozw koncentracyjnych nie jest niczym nowym.
(Cho z formu polskie obozy mierci spotykamy
si istotnie pierwszy raz.) Natomiast czym zupenie
nowym jest fakt, e okrelenia takiego uyo Centrum
Wiesenthala, i to z jawn intencj rozpowszechnienia
go po caym wiecie. Gdy wyraali si tak np. rozma
ici dziennikarze amerykascy, mona to byo sobie
tumaczy ich kompletn ignorancj co do wydarze,
jakie w latach drugiej wojny wiatowej rozgryway si
na terenach Europy rodkowej i wschodniej. J ednake
w przypadku Centrum Wiesenthala o tego rodzaju
ignorancji nie moe by mowy. Okrelenia faszujce
go prawd historyczn uyto zatem wiadomie. Po co
to zrobiono?
I po co, w rnych miejscach, robi si to uporczy
wie wci od nowa?
197
187
Nieodparcie narzuca si myl, e wskazane okrele
nia stanowi cz szerokiej i od lat prowadzonej akcji
propagandowej, ktrej przywieca jeden jasno okre
lony cel: odciy Niemcw od ich zwizku spraw
czego z zagad ydw europejskich, a w to miejsce
obciy tym zwizkiem Polakw. Propagandowo usi
uje si tu podstawi w opinii wiatowej Polsk za
Niemcy - w tym kontekcie. Nazwijmy t operacj
podstawianiem Polski.
Polsk podstawia si do kontekstu zagady oczywi
cie nie w drodze jakiejkolwiek racjonalnej argumen
tacji. W wietle historii nie miaoby to adnego pokry
cia w faktach. Operacja polega wycznie na zabiegach
psychotechnicznych, przez ktre zmierza si do wy
tworzenia w wiadomoci spoecznej i opinii publicz
nej stosownego automatyzmu asocjacyjnego. Chodzi
o to, by z czasem Wielka Zagada przestaa si kojarzy
ludziom z Niemcami - jako krajem i ludem - a zacza
kojarzy si z Polsk i Polakami. I to tylko z nimi!
Psychotechnicznego zabiegu podstawienia dokonu
je si w dwu krokach.
Przede wszystkim trzeba sprawi i zadba, eby
wszdzie tam, gdzie mowa jest o zagadzie ydw,
pojawiao si rwnie zawsze sowo Polacy lub
Polska. W ten sposb psychologicznie powstaje sko
jarzenie w jedn stron: Zagada to znaczy Polska!
W drugim kroku chodzi o skojarzenie odwrotne:
gdzie mowa o Polsce, tam ma si te pojawia obraz
Zagady. Przykadem tego drugiego zabiegu, pomoc
niczego wzgldem pierwszego, jest chociaby synne
powiedzenie o Polakach, e antysemityzm wsysaj
z mlekiem matki, ktrego autorem sta si w 1989 r.
wczesny premier Izraela Icchak Szamir. W ten spo
sb, przez podwjn inkluzj, uzyskuje si skojarzenie
psychologicznie sztywne: Polska = Zagada.
198
188
Z niezwyk skrupulatnoci przestrzega si przy
tym zasady, by w skojarzenie z Zagad nie wpl
tywa sowa Niemcy. J eeli ju koniecznie trzeba
w tym kontekcie w tamt stron wskaza, to robi si
to przez omwienie: zwykle suy temu sowo nazi
ci, rzadziej ktry z jego wymiennikw, np. hitle
rowcy.
J ak wida, dokadnie tak postpuje rwnie Cen
trum Wiesenthala. Wycofujc pod naciskiem nasze
go protestu i historycznej oczywistoci przydaw-
k polskie z okrelenia polskie obozy mierci,
zastpuje si j tam przydawk nazistowskie.
Natychmiast jednak podtrzymuje si podane skoja
rzenie, dodajc okolicznik w Polsce: jacy nieokre-
leni nazici utrzymywali w Polsce swoje obozy
mierci dla ydw. Kim oni mogli by? I dlaczego
mona byo uy faszywie okrelenia polskie,
a nie mona - dokadnie w tym samym miejscu! -
uy prawdziwie okrelenia niemieckie?
J ak wskazalimy, przy wytwarzaniu skojarzenia
Polska-Zagada chodzi ojego obustronno. Tajed-
nak musi rwnie oznacza jego wyczno. Zagada
ma si kojarzy z Polakami - i z nikim wicej, z ad
n inn narodowoci. J akikolwiek zwizek Polakw
z Wielk Zagad nie by wikszy, ni zwizek z ni
otyszy, Litwinw, Biaorusinw, Rosjan, Ukraicw,
Rumunw, Sowakw, Wgrw, Chorwatw, czy
Francuzw - o Niemcach i Austriakach nawet nie
mwic. Wszyscy oni s jednak starannie utrzymy
wani w cieniu, poza polem skojarze. (Znw jeden
tylko przykad: w gonym filmie Holocaust jest
scena mordowania ydw wileskich przez lokaln
milicj, a jej funkcjonariusze nosz tam rogatywki!
Takiego nakrycia gowy nie nosili szaulisi; na caym
wiecie stosuje je tylko wojsko polskie.)
199
189
Absolutnie nie jest nasz intencj wskazywa pal
cem na Litwinw czy Wgrw, e oni te. Tego
rodzaju propagandowe manewry obronne uwaamy
za rwnie chybione, jak niegodne. Przytoczylimy t
list historyczn jedynie po to, by pokaza, e pod
stawianie Polski ma charakter punktowy: skojarzenie
z Zagad my by zdjte z Niemcw, lecz nie rozpro
szone. Ma si skupi na jednym jedynym narodzie -
i tym narodem s Polacy.
2. Us t a l e n i a k o c o w e
31 sierpnia 2000 r. Instytut Pamici Narodowej
wszcz ledztwo na okoliczno mordu ydw
w J edwabnem. Dwa lata pniej, 9 lipca 2002 r.,
w biaostockim oddziale tego Instytutu odbya si
konferencja prasowa. Szef pionu ledczego IPN prof.
Witold Kulesza i dziaajcy z jego ramienia proku
rator Radosaw Ignatiew powiadomili, e praktycz
nie ledztwo zostao zakoczone, a jego zamknicie
formalne nastpi po otrzymaniu z Izraela danych
pozwalajcych ustali minimaln liczb ofiar ma
sowego mordu na ydach. J ak dotd, aden ofi
cjalny komunikat IPN w tej sprawie si nie ukaza.
Opieramy si zatem jedynie na relacji dziennika
Rzeczpospolita, w ktrym 10 lipca ukazao si ob
szerne omwienie owej konferencji, zatytuowane:
J ednak ssiedzi. ciso tej relacji powiadcza
p. W. Daniowicz (Rzeczpospolita, 22.8.02), wspl
nik w kancelarii prawnej White and Case, reprezen
tujcej rzd Polski w procesie w Nowym J orku, do
tyczcym restytucji mienia ydowskiego. Daniowicz
pisze: zapoznawszy si z dokumentem rdowym -
okrela go jako Kocowe ustalenia ledztwa w spra
wie zabjstwa obywateli polskich narodowoci y
200
190
dowskiej w J edwabnem 10 lipca 1941 roku - mog
zdecydowanie stwierdzi, e materia opublikowany
w Rzeczpospolitej bardzo rzetelnie przedstawi usta
lenia komisji. Nie mamy powodu, by temu porcze
niu nie wierzy.
Z ledztwem IPN-u wizano due nadzieje; wi
zalimy je te my. Trzy istotne okolicznoci sprawy
znane byy wprawdzie od dawna i nie budziy roz
sdnych wtpliwoci: e 10 lipca 1941 r. dokona
no w J edwabnem masowego mordu na tamtejszych
ydach; e w tym mordzie mieli udzia miejscowi
Polacy; i e dokonany zosta przez spalenie ywcem
w stodole. Oczekiwao si jednak, e ledztwo wy
jani przynajmniej dwie rwnie istotne okolicznoci
dalsze, uchodzce za niejasne lub sporne: jak rol
odegray w mordzie wadze niemieckie; i jaka rze
czywicie bya liczba ofiar.
Dwuletnie ledztwo nie wyjanio nic. J ego
Kocowe ustalenia uderzaj mglist i dwuznaczn
niekonkretnoci, stajc si same nowym niepokoj
cym faktem wok J edwabnego. Zdumiewa te, jak
sab okazaa si dotd reakcja polskiej opinii pu
blicznej na te problematyczne ustalenia w sprawie,
ktra bd co bd poruszya do gbi dusz narodu.
Przyjrzyjmy si im wic bliej.
Na konferencji w Biaymstoku przedstawiciele
IPN-u podali do wiadomoci ustalenia nastpujce,
ktre przytaczamy za Rzeczpospolit:
Polacy odegrali w mordzie na ydach w Jedwabnem
rol decydujc. To oni byli jego wykonawcami.
Niemcom naley przypisa sprawstwo sensu largo,
w szerokim rozumieniu byli oni inspiratorami zbrodni.
ledztwo nie dostarczyo dowodw, by znajdujcy si
wwczas w miasteczku Niemcy byli obecni w miej
scu kani. Ich rola ograniczya si prawdopodobnie do
asystowania lub uczestnictwa w akcji wyprowadzania
201
191
ydw na rynek. Zasadne jest przypisanie Niemcom
tylko poredniego sprawstwa zbrodni.
Naley wykluczy, by udao si ustali pen liczb
ofiar. Liczba 1600 wydaje si wysoce nieprawdopo
dobna. Mona j oszacowa na 300 - 400.
I to wszystko, nie liczc pustej gadaniny. W tych
Kocowych ustaleniach uderza ju ich warstwa
czysto sowna. Uywa si tam okrele w formalnym
postpowaniu karnym nie stosowanych, jak spraw
stwo porednie, sprawstwo sensu largo, czy in
spiracja w szerokim rozumieniu. Polskie orzecznic
two kam ich nie zna. Pojcie sprawstwa precyzuje
orzeczenie Izby Karnej Sdu Najwyszego nr 113
z 1975 r., wprowadzajce pojcie sprawstwa kie
rowniczego i definiujce je jak nastpuje:
Istot sprawstwa kierowniczego jest to, e osoba kie
rujca realizacj przez inn osob czynu zabronionego
znajduje si w takiej sytuacji, w ktrej ma rzeczywi
st moliwo faktycznego panowania na rozwojem
i przebiegiem bezprawnej akcji. Istotnym elementem
tego panowania jest to, e od decyzji osoby kierujcej
zaley rozpoczcie i prowadzenie, a ewentualnie take
zmiany lub nawet przerwanie caej bezprawnej akcji.
Gwnym zadaniem, jakie stao przed ledztwem
IPN-u, byo odpowiedzie na jedno proste pytanie: czy
w J edwabnem byo kierownicze sprawstwo Niemcw,
czy nie? IPN od odpowiedzi na nie si uchyli; i to nie
w jedyny formalnie poprawny sposb, jakim byoby
wyrane stwierdzenie, e pytanie jest nierozstrzygal
ne. Zamiast tego sypie si piasek w oczy. Z jednej
strony mamy wykrcanie si dwuznacznymi ogl
nikami o jakim nieokrelonym sprawstwie sensu
largo, albo porednim (czy to to samo?); oraz
o jakiej inspiracji w szerokim rozumieniu (czy tak
szerokim jak kto chce?). Z drugiej za kwesti kie-
202
192
rowniczego sprawstwa Niemcw przesania si ery-
stycznie kwesti inn, a mao tu istotn: czy Niemcy
byli obecni na miejscu kani, albo czy przy czym
asystowali - te jej w kocu nie rozstrzygajc.
Wielka powcigliwo w okrelaniu roli Niemcw
w J edwabnem kontrastuje w Kocowych ustale
niach z kategorycznym okreleniem roli Polakw:
udzia polskiej ludnoci by decydujcy. Nic wic
dziwnego, e amerykaska agencja Associated Press
- jak pisze Daniowicz - opublikowaa natychmiast
materia pt. Polacy, nie nazici, oskareni o masakr
w 1941 roku. Czyta si w nim, e wedug ustale
polskiego Instytutu Pamici Narodowej to Polacy, nie
Niemcy, dokonali masakry w J edwabnem; i e zatem
podstawowa teza Grossa w tej sprawie znalaza po
twierdzenie.
Trudno poj, jak IPN mg by wystpi z takim
ustaleniem kocowym. Prawd o J edwabnem
i wszystkich wydarzeniach podobnych - trzeba
ujawnia bez ogrdek, nie liczc si z niczyim in
teresem ani uczuciem. Ale nie sposb przysta na
tendencyjne pomniejszanie roli Niemcw kosztem
powikszania roli Polakw. Przeczyoby to oglnej
wiedzy historycznej i jednoznacznemu wiadectwu
dokumentw - cho moe nie tych, ktre badali
funkcjonariusze IPN.
Udzia Polakw w jedwabieskim mordzie by
rzekomo decydujcy. Ale co to znaczy? Znaczy, e
od nich tylko zaleao, czy mord zostanie dokonany
- a nie od Niemcw. To Polacy - zdaniem IPN-u -
postanowili zagad tamtejszych ydw, a gdyby jej
nie postanowili, ydzi ci by ocaleli. J est to ustalenie
absurdalne. To jakby rzec, e w mordzie katyskim
decydujc bya rola pewnych lejtenantw z NKWD;
i e gdyby nie oni, oficerowie by ocaleli.
203
193
Niektrzy Polacy z J edwabnego - wci nie wia
domo dobrze, jak liczni - odegrali
w tamtym mordzie sw ponur rol oprawcw.
W adnym jednak razie nie bya to rola decydujca.
To bya rola bezporednio wykonawcza - i jest tych
Polakw win, a wszystkich Polakw hab, e do tak
ponurej i podej roli dali si uy. Ale nie oni mord
w postanowili, zaplanowali, zorganizowali i zlecili.
To zrobili inni. W J edwabnem byo, bez cienia wtpli
woci, czyje sprawstwo kierownicze - i nie byo ono
polskie. (W ustaleniach kocowych czytamy np., e
ow stodo oblano naft z poradzieckich magazy
nw. W czyjej byy one wtedy gestii - w polskiej?
Wolne arty.) Stwarzajc przez swe ustalenia suge
sti, e w J edwabnem kierowniczego sprawstwa nie
byo - albo c moe nawet byo, ale polskie - Instytut
Pamici Narodowej przyczynia si do faszowania hi
storii na niekorzy Polski. Czemu to robi?
J est nie do wiary, by dwuletnie, rzekomo intensyw
ne ledztwo nie wyjanio nic ponad to, co byo jasne
od pocztku. Na biaostockiej konferencji prasowej
byy momenty wrcz groteskowe. Tak np. mona byo
oczekiwa, e IPN przedstawi przynajmniej jak spj
n, najbardziej prawdopodobn wersj tamtych wyda
rze; a take ich historycznego kontekstu, od ktrego
przecie silnie zaleay. Nie przedstawi adnej. Dyr.
Kulesza oznajmi po prostu, e kady musi znale
wasn odpowied (!). Po co wic byo to ledztwo?
W mtnym i penym prawniczych komunaw (np.
e ledztwo byo prowadzone zgodnie z prawem)
wystpieniu dyr. Kuleszy znalazo si jednak miej
sce na takie oto dziwne owiadczenie: J ako Polak
by moe wolabym, eby [ledztwo] zakoczyo si
deklaracj niemonoci ustalenia faktw. Stwarza
si w ten sposb wraenie, e strona polska nie bya
204
194
szczerze zainteresowana w ujawnieniu caej prawdy
o J edwabnem. Tak te zrozumieli to najwidoczniej
dziennikarze Rzeczpospolitej, dajc swej relacji tytu
J ednak ssiedzi. Dlaczego ,jednak? Bo mylano
si wykrci, liczc na niemono ustalenia fak
tw - ale si nie udao! Moe na to liczy IPN i jego
mocodawcy; w kadym razie nie my, niej podpisani.
Czemu wic dyr. Kulesza usiuje wplta w t krtac-
k intencj wszystkich Polakw, w tym i nas?
Tonacj biaostockiej konferencji prasowej i jej
Ustale kocowych najlepiej oddaje wanie w
tytu Zagada ydw w J edwabnem: J ednak ssie
dzi, zamieszczony wielkimi literami na pierwszej
stronie dziennika Rzeczpospolita z 10 lipca 2002
r. Znaczy on tyle, co A jednak Gross mia racj!.
Tak te susznie odczyta owe Ustalenia sam Gross,
ktry w tym samym numerze dziennika stwierdza
z satysfakcj, e ustalenia ledztwa to oficjalne im-
primatur dla relacji zawartej w ksice.
Konferencja w Biaymstoku, nie tylko daa faszy
we imprimatur tendencyjnej i wyranie antypolskiej
ksice Grossa. Stworzya te faszywy pozr, jak
gdyby strona polska chciaa w sprawie J edwabnego
cokolwiek zaciemni lub zatai.
Nie chodzi nawet o to, e - jak tam powiedziano -
ustalenie liczby ofiar nie bdzie moliwe; i e dano
tym samym owemu Grossowi podstaw, by gosi,
i prawdopodobnie nigdy nie bdziemy wiedzie,
ilu ydw zgino. Chodzi o to, e w tym miejscu
naleao w takim ustaleniu kocowym powiedzie
jasno ca prawd: e ustalenie dokadnej liczby
ofiar zostao udaremnione przez stron ydowsk.
Z chwil bowiem, gdy w czerwcu 2001 r. prace toru
skich archeologw zaczy wskazywa, e liczba ta
jest wielokrotnie nisza od podawanej przez Grossa
205
195
(tysic szeciuset jedwabiskich ydw zamordo
wali nie adni hitlerowcy, tylko spoeczestwo - pol
scy ssiedzi ydowskich ofiar) - z t chwil strona
ydowska sprzeciwia si stanowczo dalszemu arche
ologicznemu badaniu grobu, powoujc si na grubo
szyty pretekst religijny.
Nie chodzi nam te o groteskow znowu infor
macj prokuratora Ignatiewa, e formalnie zamknie
ledztwo po otrzymaniu z Izraela danych pozwalaj
cych ustali minimaln liczb ofiar masowego mordu
na ydach. - J ake to? To w Izraelu wiedz lepiej
ni w Polsce, ilu ofiar koci le w masowym grobie
na Podlasiu? I czy da si to lepiej stwierdzi zaocz
nie, ni wyprbowanymi metodami archeologii?
Fakt, e w tak wanej i dramatycznej sprawie nie
dopuszczono do ustalenia prawdy, jest horrendalny.
A fakt, e strona polska na to przystaa, wiadczy, jak
potna musiaa by wywierana na ni presja politycz
na. Presja ta bya jawnie nieobojtna dla przebiegu
i wynikw ledztwa. Dlaczego zatem jego ustalenia
kocowe cakowicie j przemilczaj; i w czyim to
ley interesie? J edynie tych chyba, co chc spraw
dalej jtrzy. Tak czy inaczej, to s istotne pytania,
ale jak ju powiedzielimy: nie one s gwnym r
dem naszych wtpliwoci co do obiektywizmu i rze
telnoci przeprowadzonego przez IPN ledztwa.
Wtpliwo gwna jest taka: ledztwo prowa
dzono w niewaciwym kierunku. Nie uwzgldnia
o ono bowiem historycznego kontekstu sprawy, ani
rzeczywistego ukadu si, ktre tam wtedy dziaay.
W zasadniczej kwestii, jak bya rola Niemcw, oparto
si gwnie na zeznaniach wiadkw - faktycznych lub
rzekomych - ktrzy w 1941 r. byli przewanie dzie
mi. J ak nas w tonie pochwalnym informuje W. Kulesza,
eby ustali motywy wiadkw prokurator Ignatiew
bada ich yciorysy i czasami dochodzi do odkry
206
196
zaskakujcych; takich np. jak to, e wiadek jest dziec
kiem jednego z mieszkacw J edwabnego, ktry zosta
skazany w procesie w omy w 1949 roku. A c
w tym znowu tak zaskakujcego - i dla kogo?
Obecno na rynku w J edwabnem - czy przy owej
stodole-niemieckich andarmw, albo innych umun
durowanych funkcjonariuszy, bya i jest dla sprawy
J edwabnego kwesti trzeciorzdn.
Kwesti pierwszorzdn natomiast jest miejsce
jedwabieskiego mordu w oglnym planie dziaa
grup operacyjnych SS i policji (Einsatzgruppen) na
zapleczu posuwajcego si wtedy szybko na wschd
frontu. Do kadej z czterech grup armii, jakie front
ten po stronie niemieckiej tworzyy, przydzielona bya
jedna taka grupa operacyjna policji w liczebnoci
batalionu. Zadania tych grup zostay okrelone na
naradzie ich dowdcw, ktra odbya si 17 czerwca
1941 r. w Gwnym Urzdzie Bezpieczestwa Rzeszy
w Berlinie, a uszczegowione 19 czerwca na odpra
wie z ich nisz kadr dowdcz w orodku szkole
nia policji w Pretzsch nad ab. J ednym z gwnych
bya eksterminacja ydw na terenach zajmowanych
przez wojska niemieckie. J edwabne leao na kierun
ku dziaania grupy armii rodek, do ktrej przy
dzielona bya grupa operacyjna B.
Podstawow kwesti, jak miao wyjani ledz
two IPN, byo to, czy w J edwabnem rola Niemcw
polegaa jedynie na tym, e - jak utrzymuje proku
rator Ignatiew - w szerokim rozumieniu byli oni
inspiratorami zbrodni, czy te obcia ich tutaj
sprawstwo kierownicze w sensie okrelonym przez
nasz Sd Najwyszy. Aby t kwesti wyjani, nie
trzeba byo bada dziecinnych wspomnie, ani psy
choanalitycznie docieka ich wiarygodnoci: starcza
o przestudiowa istniejc w tym zakresie oglnie
207
197
dostpn literatur historyczn. Tego nie uczynio
no - w kadym razie ani ladu takiego studium nie
ujawniaj ustalenia kocowe. Zamiast tego wy
konano czysto pokazowo ruch pozorny: odszukano
w Niemczech niejakiego Hermanna Schapera, starca
w wieku 91 lat. W 1941 r., jako szef placwki ge
stapo w Ciechanowie, by on zarazem w randze ka
pitana (Hauptsturmfuhrera SS) dowdc komanda
operacyjnego (Einsatzkommando), ktre w ramach
grupy operacyjnej B dziaao wtedy na terenach
Biaostocczyzny. Zaprzeczy on oczywicie jakie
mukolwiek udziaowi swemu lub swego komanda
w mordzie w J edwabnem - i na tym si to bazeskie
przesuchanie skoczyo.
Nie wiemy, jakie dokumenty zachoway si
z dziaalnoci grupy operacyjnej B. Zachoway si
natomiast dokumenty z ssiedniej grupy operacyj
nej A, ktra sza za grup armii Pnoc, uderzajc
z Prus Wschodnich przez Litw na Leningrad. Grup
t dowodzi Brigadetuhrer SS i genera policji dr
Walter Stahlecker, a jego raporty z tego okresu ist
niej. (Mona by je tu przytoczy, ale kady zainte
resowany znajdzie je atwo np. w ksice T. Szaroty
U progu zagady, Warszawa 2000.) Z raportw
tych wida, e do zada wszystkich grup operacyjnych
naleao organizowanie na zajmowanych terenach ak
cji samooczyszczajcych - czyli na pozr samorzut
nych mordw ydw przez ludno miejscow - pod
maksymalnie dyskretnym kierownictwem funkcjona
riuszy tyche grup. J ake wic mona w ustaleniach
kocowych mwi o jakim niemieckim sprawstwie
sensu largo, kiedy jawnie i bezspornie mamy tu do
czynienia z niemieckim sprawstwem kierowniczym,
wyczerpujcym wszystkie cechy istotne takiej zbrodni.
Czy nie jest tak, e w J edwabnem Niemcy mieli w lip-
cu 1941 r. - jak to ujmuje cytowane wyej orzeczenie
208
198
SN - rzeczywist moliwo panowania nad rozwo
jem i przebiegiem samej akcji? I czy to nie od ich de
cyzji zaleao rozpoczcie i prowadzenie, lub nawet
przerwanie caej bezprawnej akcji? Kto tego nie rozu
mie, nie ma pojcia, czym bya okupacja niemiecka na
terenach wschodniej Europy. A ju zwaszcza na tych,
przez ktre co dopiero przeszed front i obowizywao
prawo wojenne. By wstrzyma pogrom w J edwabnem,
najniszemu funkcjonariuszowi niemieckiemu nie
trzeba byo nawet sowa. Starczao kiwn palcem.
I jeszcze jedno. Wci w tym samym numerze
Rzeczypospolitej czytamy, e na przeomie maja
i czerwca 2001 r. szef pionu ledczego IPN Witold
Kulesza ogosi, e fakt zbrodni [w J edwabnem] jest
objty ochron prawn, a zaprzeczanie mu bdzie
karane. J aki fakt? Przecie wedug ich wasnych
owiadcze ledztwo adnej spjnej wersji tamtejszych
wydarze nie ustalio. A sam ten Kulesza obwieci, e
na temat wydarze w J edwabnem kady musi znale
wasn odpowied! Co wic waciwie ma tu by ob
jte ochron prawn i podlega represji karnej?
W sprawie J edwabnego przedstawiciele Instytutu
Pamici Narodowej dziaali sprzecznie z interesem
prawdy historycznej i polsk racj stanu jednoczenie.
Wobec Polakw wystpili jako prokuratorzy, wobec
Niemcw - jako adwokaci. Ich Ustalenia kocowe
s haniebne.
I nic w tym moe dziwnego. Instytut ten jest two
rem kolawym, czc funkcje, ktrych czenie urga
caej tradycji naszej cywilizacji: funkcj naukowo-ba
dawcz z funkcj kamo-ledcz. J est to poczenie
rodem prosto z Orwella i nie my jedni tak sdzimy.
Niedawno temu, cakiem niezalenie od sprawy J ed
wabnego, znany historyk prof. Roman Wapiski tak
si wypowiedzia w tej sprawie (Gos Wybrzea,
209
199
1-3 marca 2002): Dla mnie szokujca jest nazwa
Instytutu Pamici Narodowej, w ktrym gwnie to
cz si dochodzenia, kto za co odpowiada. Od tego
s prokuratury, a nie Instytut Pamici Narodowej.
Historia to uwiadamianie spoeczestwu penej pa
mici narodowej, czyli faktw wskazujcych, jacy
bylimy wielcy i jacy bylimy mali. A czego innego
dowodz prowadzone w IPN ledztwa.
Zaiste, zupenie czego innego.
3. S s i e d z i
Stwierdzenie, e to ,jednak ssiedzi dokonali
zagady ydw w J edwabnem, budzi sprzeciw nie
tylko tym, e stwarza sugesti, jakoby przyapano tu
kogo na krtactwie lub kamstwie. Waniejsze jest
co innego. Od pocztku podejmowane byy prby,
by stworzy wraenie, i zbrodnia w J edwabnem
jest szczeglnie okropna i ohydna przez to wanie,
e dokonali jej ssiedzi. Intencj t wida ju w sa
mym tytule ksiki Grossa. Ale da jej wyraz rwnie
Szewach Weiss, ambasador Izraela w Polsce, w swym
przemwieniu na uroczystoci w J edwabnem 10 lipca
2001 r. Powiedzia mianowicie: Ludzie, ktrzy yli
tu obok i znali nawzajem swe imiona, zamordowali
i spalili swoich ssiadw. To dlatego to wydarzenie
jawi si a tak szokujco i bolenie.
Przy caym naszym szacunku dla osoby pana
Ambasadora, a take dla kraju, ktry reprezentuje,
nie sposb si tu z nim zgodzi. J estemy najdalsi
od kwestionowania, e mord w J edwabnem J awi si
szokujco i bolenie. Ale bolesno i szok nie z tego
si bior, e zrobili to ssiedzi. Ta okoliczno ma
akurat najmniej do rzeczy.
Przede wszystkim bowiem: ssiedztwo ssiedz
twu nierwne. Byo to ssiedztwo czysto terytorialne,
210
200
przy penej obcoci kulturowej. Takie ssiedztwa nie
wytwarzaj wsplnoty, tylko antagonizm: nie zblia
j ludzi do siebie duchowo. Okropno miaaby pole
ga na tym, e to bliscy mordowali bliskich, niejako
brat siostr. A to jest fasz. Fakt, e yli tu obok
siebie i znali nawzajem swe imiona oznacza jedynie
ich styczno przestrzenn: yli wanie tu obok,
ale nie razem; znali nawzajem swe imiona, ale nie
znali wzajem siebie. Takie ssiedztwo przestrzenne
nie stwarza midzy ludmi pozytywnych wizi emo
cjonalnych, nie czy ich w jedn wsplnot.
W najlepszym wypadku daje wi emocjonalnie
zerow, czyli wzajemn obojtno - co kady moe
sam zaobserwowa na wspmieszkacach jednego
bloku wielkomiejskiego. Gdy za na ssiedztwo prze
strzenne nakada si kulturowa obco, wtedy istotnie
wi emocjonalna czsto si pojawia, ale ze znakiem
minus: nie yczliwo wobec ssiada, lecz niech do
niego, odraza lub wrogo.
Wiadomo wszak od dawna, i wiedza ta jest wspl
nym dziedzictwem ludzkoci, e najbardziej okrutny
mi z wojen s wojny domowe. A to s wanie wojny
midzy ssiadami, midzy mieszkacami jednego
domu, czy kraju. Mord w J edwabnem to bya taka lo
kalna wojna domowa.
Nad tym, e ssiedzi nie miuj si wzajem, lecz
czsto nienawidz, nie ma powodu wydziwia. J est
to fakt antropologiczny - pewna waciwo natu
ry ludzkiej - nad ktr mona ubolewa, ale w kt
rej nie ma naprawd nic niezwykego. To samo, co
w roku 1941 dziao si na Podlasiu, czyli mordowanie
ssiadw, w nie mniej okropnej i przeraajcej for
mie dziao si dwa lata pniej na Woyniu i Podolu,
gdzie polskich ssiadw mordowali ich ssiedzi ukra
iscy - i to w liczbach wielekro przewyszajcych te
211
201
z J edwabnego i Radziejowa. To samo dziao si i dzieje
w wielu innych miejscach: w Kaszmirze i Ruandzie,
w Boni, na Kaukazie czy w Ulsterze. Trudno zrozu
mie, e czowiek tak obiektywny i Polsce skdind
yczliwy, jakim jest p. ambasador Weiss, nie dostrze
ga tego w swoim wasnym domu: kamienn nienawi
arabskich ssiadw, w radosnym szale mordujcych
jego rodakw. Czy ta nienawi jest mniej szokuj
ca i bolesna od tej, ktra znalaza sobie ujcie ongi
w J edwabnem?
Dyskusj narodow wok J edwabnego zapoczt
kowaa obszerna wypowied red. J . akowskiego na
amach Gazety Wyborczej w listopadzie 2000 r. Da
on tam wyraz swemu gbokiemu poruszeniu spraw
i dokona pewnej jej oceny, ktrej trafno nie zostaa
ju potem przewyszona. Powiedzia tam mniej wi
cej tyle: to, co si stao w J edwabnem, jest straszne;
ale najstraszniejsze jest co innego. To mianowicie, e
ta miertelna wrogo midzyludzka, ktra si tam
objawia, jest zapewne stale wok nas - utajona, mil
czca i czekajca cierpliwie swojej chwili.
Red. akowski ma racj. Gdyby dzisiaj gdziekol
wiek zdj ochron prawn z jakiejkolwiek atwo
dajcej si wydzieli grupy lub kategorii spoecznej;
i gdyby wadza pastwowa daa reszcie do zrozumie
nia, e tych wolno im bezkarnie rabowa i mordowa
- to mielibymy nowe J edwabne, albo nowy Woy.
J est tak, jak sdzi ju Conrad: pod cienk polew cy
wilizacji drzemi w ludzkiej naturze siy demonicz
ne. I ta polewa moe pkn w kadej chwili i niemal
wszdzie. Zgroza, z jak uwiadamia sobie ten fakt
libera pokroju red. akowskiego, jest a nadto zro
zumiaa. On by przekonany, e czowiek jest z na
tury dobry, i e tylko czasem pacz go okolicznoci.
Tymczasem jest odwrotnie - i w J edwabnem to si
pokazao.
212
202
W eksponowaniu faktu, e w J edwabnem mordo
wali ssiedzi, jest jeszcze wtek drugi, rwnie trud
ny do przyjcia. Stwarzajc propagandowo pozr, e
mordowanie bliskich ssiadw jest czym tak wyjt
kowo okropnym, e wrcz niepojtym, stwarza si
jednoczenie cich sugesti, e ta straszna zagadka ma
pewne rozwizanie, i to dla wielu mie. Rozwizaniem
tym jest polski antysemityzm - rwnie okropny
i niepojty, jak tamte wybuchy. Sugestia ta bya wy
rana w tytule, jakim pierwotnie miao by opatrzone
angielskie wydanie ksiki Grossa w Ameryce: The
Missing Link - Brakujce ogniwo. (Potem wy
dawca si z niego wycofa.) Brakujce - do czego?
Oczywicie brakujce, wedug Grossa i podobnie
jemu mylcych, do zrozumienia, jak moliwa bya
Wielka Zagada. A teraz ogniwo to nareszcie mamy:
zagad ydw umoliwili Polacy, ci polscy ssie
dzi, z ich zoologicznym antysemityzmem. Gdyby
nie oni, zagady by nie byo - jak w J edwabnem. Ich
udzia by - jak to ujmuj Ustalenia IPN-u, a po
wtarza za nimi dziennik Rzeczpospolita - dla reali
zacji zbrodniczego planu decydujcy.
Zauwamy tu jedno. Przez motyw ssiadw
uzyskuje si znowu - i to bardzo skutecznie - to samo
psychologiczne iunctim co przedtem: Zagada -
Polacy, Polacy - Zagada. A gdzie tam w dalekim
i niewyranym tle majacz jacy bliej nie okreleni
i pewnie dawno ju wymarli nazici. Czy moe to
nie by dla nas niepokojce?
4 . N a u k a t o l e r a n c j i
29 maja 2002 r. Teleekspress poda wiadomo, e
dwadziecioro dzieci z J edwabnego, osobicie wy
branych przez pani J olant Kwaniewsk, zostanie
213
203
wysanych do USA, by uczyy si tam tolerancji.
31 maja ycie Warszawy w informacji zatytuowanej
Zdejmowanie pitna donioso, e w J edwabnem
odbyo si spotkanie p. Kwaniewskiej z uczniami
tamtejszego gimnazjum. Powiadomia ich, e ,jej
fundacja wyjazd taki organizuje. Wielu z was wsty
dzi si przyzna, e std pochodzi - mwia - ale nie
musicie y z tym pitnem. Z teje informacji do
wiadujemy si, e inicjatork przedsiwzicia jest
Kaja Mirecka, dyrektorka Centrum Kultury Polskiej
w Waszyngtonie. Mwi ona: Pierwszy raz byam
tu w ubiegym roku, w rocznic pogromu ydw.
Porazi mnie widok zalknionych mieszkacw, kt
rzy nieufnie spogldali zza firanek na uroczystoci
aobne. Stwierdziam, e naley im pomc, zwasz
cza dzieciom. J ak wida, pomoc ta ma polega na
przeszkoleniu ich w tolerancji. J edziemy do tego
kraju uczy si tolerancji - powiedziaa v-dyrektor
owego gimnazjum Ewa Frczek.
Telewizja I nadaa 4 czerwca wywiad z p. Kwa
niewsk pt. Most tolerancji. Potwierdzia ona,
e wyjazd modziey z J edwabnego organizuje jej
fundacja Porozumienie bez barier - ta sama, kt
ra w zeszym roku zorganizowaa w Mierkach na
Warmii obz dla modych ludzi z rnych krajw
wiata, ktrzy tam na warsztatach psychologicz
nych mieli si uczy akceptowania odmiennoci
i innego podejcia do ycia.
Ostatnia inicjatywa p. Kwaniewskiej budzi w nas
uczucia jeszcze bardziej mieszane ni tamta sprzed roku.
Po co si takie pokazwki robi? J est przecie ja
sne, e wycieczka do Ameryki niczego w sytuacji
yciowej tej modziey z J edwabnego nie zmieni;
cignie co najwyej na ni zawi nie tak uprzywi
lejowanych koleanek i kolegw. Operacja jest wic
czysto propagandowa, pedagogicznie bez znaczenia.
214
204
Domylamy si, e nauk tolerancji bd jakie
kursy czy warsztaty, gdzie t gboko prowincjo
naln modzie wstawi si pod sztanc modnego li-
bertystwa, nazywanego te polit-poprawnoci.
Ale take z punktu widzenia tych celw rezultat musi
by znikomy. W sztucznych warunkach warsztatw
mona uzyska jedynie dorane efekty werbalne.
Nawet dla czowieka bardzo modego jest bowiem ja
sne, e gdy za cudze pienidze wysyaj go na bajecz
n wycieczk, to winien speni oczekiwania swoich
dobrodziejw - czyli, jak mawiaj Anglosasi, musi
tam wydawa z siebie stosowne dwiki.
O co wic waciwie chodzi?
Chodzi oczywicie o jaki efekt polityczny. By
moe sama p. Kwaniewska nie zdaje sobie z niego
dobrze sprawy i dziaa w najlepszej, cho niezbyt
przemylanej wierze. Trudno jednak przypuci, by
nie zdawa sobie sprawy jej maonek i jego poli
tyczni doradcy. Efekt ten jest prosty: w Polsce jest
taka antysemicka dzicz, e tolerancj trzeba jej wta
cza pod cinieniem na specjalnych warsztatach
w Ameryce. Inaczej nie da rady. Mamy tu zatem do
czynienia z zamaskowan antypolsk propagand
ktra manipuluje modzie by w zamian uzyska
czyj aprobat.
Nie aujemy tej grupce jedwabieskiej modzie
y jej wycieczki, niech jad na zdrowie; dla nich to
wielka rzecz. Ale z problemem J edwabnego nie ma
ona nic wsplnego, jedynie go generalizuje. Pani
Kwaniewska mwi (nie wchodzimy w to, czy susz
nie): wielu z was wstydzi si przyzna, e std pocho
dzi. Czyli skd: z J edwabnego, czy z Polski? Kogo
waciwie chc tu uczy tolerancji? J eeli mieszka
cw J edwabnego, to przeciwstawia si ich niesusznie
jako czarn owc reszcie Polski. A jeeli J edwabne to
pars pro toto Polski, to jest tak, jak przypuszczalimy:
215
205
za spraw owej fundacji nauk tolerancji ma po
biera cay nard, a J edwabne jest tylko dla tej nauki
dogodn okazj i pretekstem.
J ak to moliwe? J ak moe jaka nieznana bliej
fundacja, o niejasnych celach i rdach finansowa
nia, czu si uprawniona do wystpowania jako och
mistrzyni narodu polskiego? Skd taka czelno?
5. Di s n e y l a n d w a r s z a w s k i
Dowiadujemy si, e w Warszawie ma powsta ol
brzymie, multimedialne Muzeum Historii ydw
Polskich, (Rzeczpospolita, 18.7.02, Przejdmy si
Nalewkami.) Pomys zrodzi si w 1996 r. Wtedy
te powsta Midzynarodowy Zesp ds. Tworzenia
Muzeum pod kierownictwem J eshayahu Weinberga,
twrcy i byego dyrektora Muzeum Diaspory i Holo
kaustu w Waszyngtonie. W 1997 Gmina Warszawa-
Centrum przekazaa na rzecz muzeum dziak wielkoci
przeszo hektara. W 1999 powstaa Rada Muzeum pod
przewodnictwem M. Turskiego z IH. W 2000 zaczto
tworzy z firm londysk koncepcj wystawy, ktr
chce si teraz da do realizacji amerykaskiemu archi
tektowi R. Gehryemu, znanemu z futurystycznych kon
strukcji. Szczegy podaa do wiadomoci dyrektor ds.
rozwoju projektu, p. Ewa J uczyk-Ziomecka.
Szczegy, ktre podaa, zdaj si nam upiorne.
Zaczyna od zachwalania, e byaby to znakomita re
klama dla stolicy, dajc przy tym do zrozumienia,
e stolica mogaby na tym muzeum dobrze zarabia.
Powstaje tu jednak pytanie: znakomita reklama cze
go? Odpowied dyrektora jest nastpujca:
Nasze muzeum nie ma by ciekawostk. Zaley nam,
by powstao miejsce spotka pokoleniowych, ludzi
rnych religii i wiatopogldw. Obok ekspozycji
216
206
staej i wystaw czasowych znajdzie si tu m.in. cen
trum edukacji, sala teatralna i kinowa. Wane jest
take, by odwiedzajca nasz kraj modzie z Izraela
czy Szwecji, zanim zobaczy nazistowskie krematoria
Owicimia, poznaa tysicletni histori stosunkw
polsko-ydowskich.
J ak poznawanie tych stosunkw ma wyglda,
wyjaniaj dalsze wizje pani dyrektor:
Muzeum przybierze charakter narracyjny - multime
dialna ekspozycja ukae wspln histori: od zetkni
cia si ydowskich kupcw ze sowiaskimi plemio
nami [a po] holokaust i wydarzenia marcowe 1968 r.
Pokazanie tej historii ma by niezwykle sugestyw
ne, z wykorzystaniem najnowszych technicznie spo
sobw przemysu rozrywkowego. Czytamy:
Nowoczesne rodki elektroniczne umoliwi zwiedza
jcym spacer po przedwojennych Nalewkach. Dziki
rzutnikom [...] ywi ludzie zmieszaj si z postaciami
przeszoci: zabieganymi przechodniami, ulicznymi
krawcami i dostojnymi rabinami. [...] na kocu ulicy
stanie wierna kopia muru getta.
Nie wtpimy, e dzieje polskich ydw wyma
gaj dokumentacji i swego muzeum. Od pwie
cza zajmuje si tym ydowski Instytut Historyczny
w Warszawie. Bardzo moliwe, e instytut ten i jego
muzeum potrzebuj silniejszego wsparcia material
nego i rozbudowy. Bylibymy ich stanowczymi zwo
lennikami. J ednake to, co tu si proponuje, zdaje si
nam nie do przyjcia.
Nowe muzeum ma stanowi - jak wida z jego
wizji - co w rodzaju makabrycznego Disneylandu,
a to urga dobremu smakowi i zwykej przyzwoitoci.
Na ca histori ydw polskich kadzie si kolosal
ny cie ich Wielkiej Zagady. Si rzeczy padaby on
217
207
rwnie na w groteskowy J udeoland, przekszta
cajc niewyobraalny dramat dziejowy w widowisko
i rozrywk dla midzynarodowej gawiedzi. Z tego
punktu widzeniapomyswarszawskiegoJ udeolandu
jest rwnie odpychajcy, jak niezrozumiay.
Pomys staje si jednak bardziej zrozumiay, gdy
uwiadomimy sobie, e pocz si z tego samego du
cha, co psychologiczne warsztaty p. Kwaniewskiej.
Eksponatami w multimedialnym muzeum bd
przecie nie tylko ruchome cienie pomordowanych
ydw warszawskich, tych ulicznych krawcw
i dostojnych rabinw. Bd nimi take ywi pol
scy antysemici. Ten gatunek bowiem - wedug wy
obrae twrcw podobnych muzew gdzie indziej
w Europie wymary - w Polsce si jeszcze zachowa.
Tu w Warszawie bdzie mona oglda jego okazy
w naturze, jak w Kenii nosoroce i yrafy.
I jak nie pyta si yraf ani nosorocw, czy ycz
sobie by tak ogldane, tak te nikt nie zamierza-jak
wida z wynurze p. dyrektor - pyta o to polskich
antysemitw.
Dlaczego chce si zlokalizowa w J udeoland
wanie w Warszawie? Dla ydw wschodnio-euro
pejskich i ich kultury Warszawa wcale nie bya miej
scem najwaniejszym; znaczenia nabraa dopiero p
no i porednio, gdy po 1918 r. staa si znowu stolic
Polski. Bez porwnania wiksze od niej znaczenie
miao np. Wilno, ta - jak ongi mawiano - J erozolima
Pnocy. Dlaczego nie powstaa myl, by J udeoland
ulokowa w owej drugiej J erozolimie?
Gdy czyta si uwaniej materia opublikowany
w Rzeczpospolitej, nasuwa si znowu myl, e lokali
zacja i charakter planowanego J udeolandu stanowi
cz operacji, ktr nazwalimy wyej podstawia
niem Polski. Rzecz nawet nie w tym, e jak wszyscy
218
208
w t operacj jako zaangaowani, p. dyrektor nazywa
krematoria w Brzezince nazistowskimi, a nie - zgod
nie z historyczn prawd - niemieckimi. To bowiem
jest ju norma. Zauwamy natomiast, e gdy mwi
0 historii stosunkw polsko-ydowskich, jednym
tchem wymienia holokaust i wydarzenia marcowe
1968 r., ustawia je sobie na jednej paszczynie. To
jest znowu to samo iunctim, ktre wskazalimy - i to
jemu ma suy owo monstrualne muzeum, nie praw
dzie historycznej i wiedzy o niej. Tam widz si dowie,
e holokaust by wsplnym dzieem nazistw
1Polakw - jak w J edwabnem.
A czego dowie si o wydarzeniach 68-go roku,
ktre - jak wida - maj by silnie eksponowane?
Zapewne tego, e byy one dalszym cigiem holo
kaustu i te dzieem Polakw. Na pewno nie za
tego, e byy dzieem komunistw, a dokadnie ich
faszyzujcej frakcji Moczara i Gierka sterowanej
przeciw Gomuce z Moskwy. (Na to may przykad:
prowokacj wobec studentw UW z 8 marca przez
tzw. aktyw robotniczy z Woli zorganizowa wcze
sny I sekretarz Komitetu Dzielnicowego PZPR J erzy
ukaszewicz - po grudniu 1970 sekretarz Komitetu
Centralnego i najbliszy wsppracownik Gierka.)
Nie dowie si, bo obowizuje iunctim: gdy mowa
o przeladowaniach ydw, mwi si nie Niemcy,
tylko nazici; z drugiej jednak strony mwi si wte
dy nie komunici, tylko Polacy - i to zawsze.
Na to jedynie, by to mwi, chc stawia w War
szawie owo Disneyowskie muzeum, wielkoci do
rwnujce muzeom Narodowemu i Wojska Polskiego
cznie, caemu ich gmachowi. (Czytamy w ostatniej
chwili - Rzeczpospolita 12-13.10.02 - e za kilka
miesicy, w 60. rocznic powstania [w getcie] nast
pi wmurowanie kamienia wgielnego pod budynek
219
209
Czowiek wobec polityki
muzeum na terenie dawnego getta na warszawskim
Muranowie. Strona polska wniosa teren i pokryje
wikszo planowanych na budow nakadw.)
W Polsce jest wiele ladw i autentycznych mo
numentw po wiekowej obecnoci ydw i po ich
pniejszej zagadzie. Trzy s najwaniejsze: obz
w Brzezince, Umschlagplatz na Stawkach i rampa
kolejowa w Treblince. Trzeba o nie dba i si z nich
uczy. adne natomiast podrabiane nie s potrzebne:
mog tylko jtrzy i szkodzi.
6. Wy p d z e n i
Niepokojce fakty, ktre dotd wskazalimy, wi
zay si ze stosunkami polsko-ydowskimi. Dlatego
moe powsta wraenie, e ma si tu do czynienia
gwnie z akcj nieprzychylnych Polsce rodowisk
ydowskich. I tak si czsto mwi, prbujc nawet
wskaza cel owej domniemanej akcji. Miaoby nim
by polityczne przygotowanie gruntu pod roszczenia
materialne, czyli zwrot pozostaego w Polsce mienia
ydowskiego jakim jego dziedzicom.
Takie pojmowanie sprawy zdaje si nam zbyt
proste. Nie wtpimy, e w jakim stopniu chodzi te
pewnie o pienidze. (Moliwo takich rewindykacj i
sami zreszt sprowokowalimy, wystpujc z nimi
po pwieczu wobec Niemiec.) Gra toczy si jednak
o wiksz stawk ni wydarcie z Polski ilu tam mi
liardw dolarw spaty. Przeciwnikiem w tej grze
nie s te wcale tylko ydzi, i moe nawet nie oni
gwnie. Rola ich tam jest z wielu wzgldw histo
rycznych istotna, ale w kocu chyba tylko instrumen
talna. Ostateczny cel owej gry zdaje si nam nic eko
nomiczny, lecz polityczny.
220
210
Niepokojce fakty wok Polski
Oznak tego s wieci dochodzce z Niemiec.
Niecae dwa lata temu tamtejszy Zwizek
Wypdzonych wystpi z pomysem, by powoa
do ycia placwk, ktra przypominaaby Niemcom
i wiatu cierpienie ich narodu pod koniec II wojny
wiatowej i tu po jej zakoczeniu. Inicjatyw t
podchwyci Bundestag: najpierw z oficjalnym wnio
skiem w tej sprawie wystpiy opozycyjne frakcje
CDU i CSU, a nastpnie ze swej strony frakcje rz
dzce SPD i Zielonych. J est to ju zatem inicjatywa
na szczeblu pastwowym. Placwka ma si nazywa
Centrum przeciw Wypdzeniom, sporne s jeszcze
jej siedziba i charakter. Bya propozycja, by j umie
ci we Wrocawiu.
Z drugiej strony syszymy, e coraz goniej
i mielej da si w Niemczech od Polski, by unie
wania akty prawne sankcjonujce wysiedlenia
ludnoci niemieckiej z przypadych Polsce po woj
nie terenw. Z daniem takim wystpi kandydat na
kanclerza E. Stoiber, a popar je minister O. Schilly
stwierdzajc, e na takie akty w Europie XXI wie
ku nie ma miejsca. W sierpniu br. ziomkostwo Prus
Wschodnich obwiecio, e domaga si anulowania
dekretw Bieruta z 1945 i 1946 r., ktre - jak to
okrela - stay si podstaw do wypdzenia 2,5 mi
liona Niemcw z terenu Prus nalecego obecnie do
Polski. Ziomkostwo domaga si te od Polski jakie
go symbolicznego gestu ekspiacji za wyrzdzon
tym ludziom krzywd.
Reakcje polskie wskazuj na zaskoczenie takim
obrotem sprawy, a ich ton bywa wrcz paczliwy.
Pisze si np., e gdy w 1995 r. minister spraw zagra
nicznych W. Bartoszewski przeprosi w Bundestagu
za cierpienia, jakie spowodoway deportacje, wyda
wao si, e przeszo zostaa ostatecznie zamkni
ta. A tu taka nieprzyjemno!
221
211
Komu si wydawao? Czy dalej nie rozumie si, e
te tak skwapliwie rozdawane przeprosiny z urzdu
niczego absolutnie nie zamykaj, lecz przeciwnie:
s niebezpieczn puapk polityczn, co wciga jak
grzzawisko? I e dania symbolicznych gestw,
ktrym si tak tanio myli uczyni zado, wiecc
oczami, s jedynie uwertur do wcale nie symbolicz
nych roszcze, albo wrcz form napaci, chytrze
tak zamaskowan. A ju wrcz prostodusznoci jest
dziwi si, e przeszo nie zostaa ostatecznie za
mknita, gdymy j sami tak lekkomylnie na nowo
otwarli, wystpujc wobec Niemcw z daniem od
szkodowa za zaszoci wojenne sprzed szedziesi
ciu lat. I na ktre oni tak dziwnie atwo przystali. Nie
ma nic za darmo. Pierwsz rat jest owo Centrum.
Nie zamierzamy dyskutowa tutaj szaleczego po
mysu, eby w Polsce lokalizowa instytucj, ktra ma
by agend antypolskiego zwizku wypdzonych -
cho poparo go u nas wrocawskie Towarzystwo im.
Edyty Stein, chcce suy kultywacji dialogu mi-
dzyrasowego i midzywyznaniowego. Inni powie
dzieli o tym ju, co trzeba, m.in. Stefan Bratkowski.
Wspominamy o tej sprawie jedynie po to, by poka
za, e w podstawianiu Polski s zainteresowane r
ne nacje, bynajmniej nie sami tylko ydzi. Pierwsz
s z oczywistych wzgldw Niemcy. Zaraz drug
s Rosjanie. J u rozlegy si tam takie gosy - np.
A. Tulejewa, gubernatora obwodu kemerowskiego na
Syberii, ktry na amach Niezawisimoj Gaziety (por.
Rzeczpospolita z 18.7.02), powoujc si na prece
dens J edwabnego, wita z uznaniem przyznanie si
Polski do winy przed narodem ydowskim i owiad
cza, e tego samego oczekuje od Polakw wobec
narodu rosyjskiego.
Pojawiajce si wobec nas z dwch stron dania
s uderzajco sharmonizowane. J ak bowiem w rodo
222
212
wisku ydowskim nie przyjdzie nikomu do gowy, by
multimedialne muzeum historii ydw lokalizowa
w Wilnie, tak nie przyjdzie w niemieckim, by cen
trum wysiedlonych z Prus zlokalizowa w Krlewcu.
Roszczenia kieruje si punktowo na Polsk - i po
mocniczo na Czechy. W daniach owego ziomko-
stwa mwi si wyranie o wypdzonych tylko z tej
poowy Prus, ktra po wojnie przypada Polsce. A co
z tymi z poowy przypadej Rosji? I kieruje si je nie
do tych, ktrzy byli rzeczywistym sprawc owych
wypdze: stalinowskiej Rosji i hitlerowskich Nie
miec, ktrych pakt rozpta wojn. Nie, kieruje si je
przeciw krajom, ktre wtedy pierwsze pady ofiar.
A proci Niemcy? Proci Niemcy padli ofiar
straszliwego kataklizmu, ktry sami rozptali swym
masowym, szaleczym poparciem dla Hitlera. A e
trafio te w jakich niewinnych, to trudno. Kataklizmy
nie wybieraj.
Upadek radzieckiego komunizmu, a z nim upadek
caego powojennego porzdku w Europie, spowo
dowa tektoniczne przesunicia w caym porzdku
wiatowym. Porzdek ten nie osign jeszcze nowe
go stanu rwnowagi, jest dalej w ruchu, a jego pyty
wzajem si przesuwaj. Polska jest umiejscowiona
jak najniekorzystniej, bo midzy nimi. I s tendencje,
by w stan rwnowagi uzyska naszym kosztem.
Podstawianie Polski zgadza si z interesem ydw
amerykaskich, bo ich jednoczy, wskazujc wsplne
go i dogodnie sabego przeciwnika. Odpowiada te
Niemcom, bo odcia ich od strasznego brzemienia
winy za II wojn wiatow i jej skutki. J est na rk
Rosjanom i Ukraicom, bo relatywizuje ich zbrodnie
wobec nas. I jest te na rk wielu innym narodom euro
pejskim, ktre kataklizm Wielkiej Zagady tak lub ina
czej wciga w swoj orbit: Francuzom, Austriakom,
223
213
Belgom, Holendrom, Wgrom, Litwinom, otyszom.
A take od tej strony samym nawet ydom, ktrych
stawia nieraz w pooenie ofiary i wspsprawcy
jednoczenie. (Przejmujcym wiadectwem takiego
pooenia jest wspomnienie Calela Perechodnika, y
dowskiego policjanta w getcie otwockim.) Wszystkim
im jest wygodnie, by odium skupio si na kim innym
- a Polska propagandowo jest im ustawiona wprost
idealnie: przez fakt, niby mao istotny, e technicznie
i fizycznie Wielka Zagada zostaa dokonana wanie
na jej ziemi. C wic atwiejszego, ni pogadywa
0 polskich obozach mierci, a w razie czego wykr
ci si potem sianem, e miao si przecie na myli
nazistowskie obozy w Polsce. Operacja jest prosta
1bezpieczna - a smrd pozostanie przy Polakach.
Czytelnik zechce nas dobrze zrozumie: my si
0 te polityczne sztuczki na nikogo nie oburzamy. Tak
si toczy polityka, niezbyt elegancko. Chtnie te
przyznajemy, e powinno by inaczej. Ale nie jest;
1nie ma na to rady, bo polityka jest emanacj natu
ry ludzkich zbiorowoci. Chodzi nam jedynie o to,
e w Polsce jakby sobie tego w peni nie uwiada
miano. Tym samym nie podejmuje si potrzebnych
przeciwdziaa, jak choby stanowcze odrzucenie
raz na zawsze jakichkolwiek roszcze owych wyp
dzonych; albo odmowa zgody na budow w stolicy
Polski antypolskiego niby-muzeum.
W tym, by z Polski zrobi zlewisko duchowych
nieczystoci caej Europy, zainteresowanych jest wie
lu. S w dodatku w sytuacji propagandowo komfor
towej, podczas gdy my jestemy w wysoce niezrcz
nej. Nie tylko bowiem jakikolwiek nasz opr zostanie
natychmiast okrzyknity jako objaw ksenofobii, nie
tolerancji i polskiego antysemityzmu. Okrzyknita
i roztrbiona na cay wiat zostanie ju kada prba
224
214
trzewego rozwaenia sprawy na jakimkolwiek fo
rum. Wszelki nasz opr bdzie tumiony w zarodku.
J ak w tej sytuacji zachowa si w sposb, ktry
byby zarazem politycznie skuteczny i przyzwoity, to
kwestia godna zastanowienia i nieatwa. Nasza rada
byaby cakiem zwyczajna i troch prostoduszna: m
wi, co si myli; i niech wrzeszcz. Cho oczywicie
atwiej to radzi, ni czyni.
7. Gi e r k o w c y
Nad Polsk gromadzi si chmura. J est niewyrana
i mona rozsdnie powtpiewa, czy to nie zudzenie,
a obawy z ni zwizane - niepotrzebne. Obawy te s
przy tym cakiem niezalene od tych, jakie niektrzy
ywi w zwizku z wejciem do Unii Europejskiej.
Podobne s tylko o tyle, e rodzi je niepokj, czy cza
sem kto nie prbuje zaatwia tu swoich interesw
naszym kosztem.
My te obawy w kadym razie ywimy. A utwierdza
nas w nich okoliczno, e widocznie odczuwaj je
te inni, skoro nawet Prezydent RP w swym niedaw
nym wywiadzie dla Rzeczpospolitej uzna za stosowne
i potrzebne zoy nastpujce owiadczenie: Stoimy
zdecydowanie na stanowisku powojennego status quo
zatwierdzonego przez wielkie mocarstwa w Poczdamie
i nie moe by od niego adnych odstpstw.
To dobrze, e stoimy tak zdecydowanie - ale na ile
pewnie? Pierwsze zaley od nas, drugie bynajmniej.
Skoro pad porzdek jataski, to czy pniejsze o p
roku zatwierdzenie go w Poczdamie jest witsze?
J u przecie wida, jak spraw dostpu do Krlewca/
Kaliningradu, bezporednio nas przecie dotyczc,
225
215
zaatwia si bez ceremonii ponad naszymi gowa
mi, nie baczc na nasze bezsilne piski i nadymanie
si - jak ongi Napoleon z Aleksandrem w Tyly.
Powiedz moe: nie wywoujcie wilka z lasu. Ale
wilki przychodz niewoane. Trzeba zda sobie spra
w z przykrego faktu, e rzeczywistym gwarantem
naszych powojennych granic by Zwizek Radziecki.
A kto teraz nim jest? Myli si: ukad Poczdamski.
De Gaulle powiedzia kiedy Adenauerowi: ukady
midzy pastwami s jak mode dziewczta - z cza
sem widn. Nasze pooenie nie jest cakiem bez
pieczne.
Z woli narodu i winy Solidarnoci peni wadzy
maj dzi w Polsce ekskomunici, dawna komuna:
w ich rku s wszystkie jej instrumenty: prezydentu
ra, rzd i sejm - a take radio i telewizja. J aki robi
z nich uytek?
To pytanie interesuje nas tutaj jedynie w formie
konkretniejszej: czy - lub w jakim stopniu - rzdzcy
dzi Polsk ekskomunici przeciwdziaaj operacji,
ktr pozwolilimy sobie nazwa podstawianiem
Polski? Bo owa chmura to wanie ona.
Raczej ufamy, e dziaacze SLD szczerze chc
kierowa si wycznie polsk racj stanu. Ale czy
mog? Trzeba pamita, e s obcieni sw komuni
styczn przeszoci.
A to obcienie determinuje ich partykularne in
teresy w sposb nie zawsze z ow racj zgodny. Co
wtedy wybieraj? Ot s oni ywo zainteresowani, by
dla swego wieo malowanego demokratyzmu zyska
pork zagranicy; po to, rzecz jasna, by si ni przed
swym wci nieufnym narodem legitymowa. Dlatego
ze wszech si staraj si pokazywa, jacy s wiatli
i postpowi, jak ponad polsk norm cywilizo
wani i tolerancyjni. Daj w ten sposb do zrozu
mienia, e to na nich przede wszystkim mog liczy
226
216
centra opiniotwrcze na Zachodzie, jeeli chc, by
w Polsce sprawy szy po ich myli.
Tak wic, krtko mwic, dziaacze SLD maj
swj ywotny interes w tym, eby si Zachodowi
przypodoba. I tak te postpuj, a su im do tego
propagandowo dwa rodki: ostentacyjnie demonstro
wany libertynizm i dyskretnie markowany filosemi-
tyzm. Ten drugi naturalnie dlatego, e na owe opi
niotwrcze centra powany wpyw maj rodowiska
ydowskie. To im SLD musi si pokazywa jako par
tia judeolubna.
Trzon dzisiejszego SLD stanowi byli gierkowcy.
Ich kariery zaczynay si okoo 1968 r., kiedy to -
z inspiracji moskiewskiej - Moczar z Gierkiem roz
ptali w Polsce antyydowsk nagonk. Niejeden
z nich by wrd wczesnych hunwejbinw i zwal
cza zaciekle ydowskich komandosw. Sam za
Gierek krzycza wielkim gosem, e jak pojawi si
na lsku, to si im poamie koci. Wydarzenia
marcowe wci jeszcze traktuje si u nas jako spraw
lokalnie polsk i gwnie antyydowsk. Nic bd
niej szego. Kwestia ydowska odgrywaa w nich rol
drugorzdn i pomocnicz - cho dla tych, ktrych
bezporednio dotkny, musiay by wstrzsem.
Wydarzenia 1968 r. byy czci wielkiej operacji
politycznej, nie w Polsce oczywicie koncypowanej,
ktrej celem bya wymiana w caym tzw. obozie so
cjalistycznym jego ideologicznej nadbudowy: z socja
listycznej na narodowo-socjalistyczn. (U nas lokalnie
nawet z dwoma klasycznymi atrybutami tej ostatniej:
nagonk na ydw i autem dla ludu.) Warunkiem
jej przeprowadzenia w Polsce byo obalenie Gomuki.
I to zrobiono, przez dwa zamachy stanu: jeden nie ca
kiem udany w marcu 1968, i drugi w grudniu 1970.
W ich efekcie na miejsce rozumnego i niezalenego
227
217
Gomuki przyszed ograniczony i sualczy Gierek. (T
ich rnic wida dobrze ju w Protokole z rozmowy
Edwarda Gierka i Piotra J aroszewicza z Leonidem
Breniewem w Moskwie - 5 I 1971 roku. Uderza
tam uniono wobec moskiewskiego pryncypaa,
ktrej nigdy nie byo u Gomuki. Maym za znakiem
tej duej rnicy moe by fakt, e Gomuka spdza
wakacje na Helu, a Gierek - na Krymie.) Ta nowa,
nacjonalistyczna nadbudowa nie miaa oczywicie
suy aspiracjom narodowym krajw obozu: mia
a wypeni pustk ideow - tak wtedy zwanego -
realnego socjalizmu.
Wymiana nadbudowy ideologicznej komunizmu
miaa dalekosine cele. Chodzio mianowicie o to,
eby - jak si w Moskwie pod koniec lat siedemdziesi
tych otwarcie w krgach zaufania mwio - podnie
organizacyjnie obz socjalistyczny na wyszy poziom
integracji, przeksztacajc go w wiatowFederacj
Krajw Socjalistycznych - od Wietnamu po Kub.
Z Gomuk w Polsce byo to nie do zrobienia.
Gomuk obalili moczarowcy z gierkowcami.
W 1976 r. pojawi si widomy tego efekt, gdy gier
kowski sejm uchwali jednogonie - przy jednym
jedynym gosie wstrzymujcym si Stanisawa
Stommy - poprawki do konstytucji PRL, ktre Polsk
podporzdkowyway take formalnie Zwizkowi
Radzieckiemu. By to wyranie krok ku owemu wy
szemu poziomowi integracji; byy zreszt te inne,
np. w szkolnictwie. W tym to czasie wielu ze spra
wujcych dzi wadz ekskomunistw politycznie
startowao. (Tak np. Leszek Miller i Marek Borowski
mieli po 30 lat, Wodzimierz Cimoszewicz mia 26,
a Aleksander Kwaniewski - 22.)
SLD ma powane powody do ustpliwoci wo
bec Zachodu, a take wobec tamtejszych rodowisk
228
218
ydowskich. Pierwsz jej oznak jest skwapliwo
w przepraszaniu. Obserwowalimy j ptora roku
temu na uroczystoci aobnej w J edwabnem, gdzie
kierownictwo SLD wystpio nie tylko in corpore,
lecz i w jarmukach. A w przemwieniu prezydenta
Kwaniewskiego znalaza si kluczowa tam formua,
ktra szkaluje wielu z nas. Powiedzia mianowicie, e
przeprasza w imieniu swoim i tych Polakw, ktrych
sumienie jest poruszone tamt zbrodni. Znaczyo
to przecie, e ci - jak np. my - co na adne takie
urzdowe przeprosiny si nie godz, wiadomoci
o owej zbrodni poruszeni nie s! Nie wolno reprezen
tantowi narodu czyni takich insynuacji - i to wobec
obcych. Czemu je wic czyni?
Odpowied mona znale w przemwieniu,
ktre wygosi nastpnie rabin J acob Baker, rodem
z J edwabnego. Wida z niego, jak te prezydenckie
przeprosiny zostay odebrane:
Panie Prezydencie! Serca wadcw poznaje si po
tym, e brzmi w nich struna, ktra sprawia, e potra
fi przyj na siebie odpowiedzialno. Po 60 latach
dzi oficjalnie ten Prezydent, ktry moe za 100-200
lat bdzie uznany za wielk osobowo [...] mwi, e
Polska - nasza Polska - prosi dzi o przebaczenie.
Nasze odczucia, gdymy suchali owego przem
wienia Aleksandra Kwaniewskiego, byy zupenie
inne. Nieodparcie przychodziy nam na myl sowa
Poety:
Asan jako spowied czyni,
spowied, widz, cudzych grzechw;
jutro humor si naprawi. -
Inny drastyczny przejaw ulegoci to brak jakiej
kolwiek reakcji rzdu i jego mediw na kamliwe
ustalenia kocowe podlegego mu przecie instytutu.
229
219
1----------- /
Robi one wraenie szytych na miar dla odbior
cy zagranicznego - i pewnie takie miay by. Bo jak
rozumie ten brak reakcji inaczej? J est nie do pomy
lenia, eby w tak wanej politycznie sprawie, ktra
gboko poruszya kraj, rzd zdawa si lepo na wer
dykty swych podrzdnych funkcjonariuszy, o wtpli
wych do tej roli kwalifikacjach. Szy widocznie po
jego myli.
Stosunki polsko-ydowskie to dziedzina wraliwa
i wana. Wymaga rozwagi, ale wymaga te stanowczo
ci, gdy w gr wchodzi nasza racja stanu, nie zawsze
bynajmniej zgodna z racj strony przeciwnej. A strona
ta jest nam czsto niechtna lub wrcz nieprzyjazna.
W tej wraliwej dziedzinie nie ma u nas przemyla
nej i konsekwentnej polityki: takiej, ktr rozumiaby
i akceptowa cay nard - taki jaki jest, bez przerbek
na warsztatach tolerancji pani Kwaniewskiej. S za
to prby politycznego rozgrywania karty ydowskiej
dla celw, ktre - jak w 1968 r. - z polsk racj sta
nu nie maj nic wsplnego. J ak powiedzia Elzenberg:
zawsze znajd si tacy, co przy poarze wiata bd
chcieli smay swojjajecznic.
Dzi byli gierkowcy staraj si usilnie gloryfiko
wa swego dawnego preceptora, chc mu ju nawet
stawia pomniki. Nic dziwnego, w tym ich interes:
maskuj w ten sposb sw przeszo i korzenie.
Korzystaj przy tym z szeroko rozlanej niejasnoci co
do tego, czym naprawd byy owe lata gierkowskie
w dziejach Polski. Byy to w rzeczywistoci nowe
czasy saskie: otwarcie urzdom drogi do korupcji
i zodziejstwa (synne kopertwki), ponowna roz
budowa organw bezpieczestwa, nade wszystko za
rosnce znowu podporzdkowanie Rosji, w wy
szy poziom integracji. Za dorane dobrodziejstwa
tych lat pacimy drogo do dzi, nie tylko gotwk.
230
220
Ci, o chc dzi stawia Gierkowi pomniki, powinni
te spaca jego dugi: oni sami, bo s ich gwnymi
wspwinowajcami.
* * *
Na zakoczenie tych rozwaa praktycznych -
jedna uwaga teoretyczna. Zarzuc nam pewnie, e
wyznajemy spiskow teori dziejw. Ale tak, wy
znajemy j z caym przekonaniem. Nie pojmujemy
tylko, czemu ma to by zarzut. Teoria ta gosi po
prostu, e w dziejach - i w stosunkach midzy ludz
kimi zbiorowociami w ogle - spiski i zmowy od
grywaj rol ogromn. Udawanie, e jest inaczej, nic
w tym nie zmienia.
Spiski i zmowy s to tajne porozumienia - rnego
rodzaju i szczebla, jak kliki, mafie i te spiski wanie
- ktrych celem jest skryte wspdziaanie na szkod
jakiej strony trzeciej. Zawierane s czasem bez sw,
kiwniciem gowy lub gestem rki - i te na dusz
met s nawet najskuteczniejsze. Strona trzecia za
jest z reguy niewiadoma, e jakie dziaania przeciw
niej w ogle si tocz; i dlatego skonna jest wszelkie
ich odczuwane efekty tumaczy sobie i innym jako
przypadek, albo jako dziwny zbieg okolicznoci. (A na
tych, co prbuj wyprowadzi j z bdu, spoglda
z wyszoci jako na nie do owieconych.) Spiski
i zmowy s w dziejach niejako siatk, w ktrej okach -
zwykle nam niewidocznych - pynie nasze ycie.
J ak kad teori, tak i t spiskow mona rozu
mie prostacko. Na przykad tak, e gdzie w wiecie
zasiadaj jacy mdrcy Syjonu, albo masoskie
loe, w ktrych rkach zbiegaj si wszystkie sznur
ki ycia publicznego; a my - jak ongi te dziecice
pajacyki z dykty - jestemy stamtd za nie pocigani,
231
221
fikajc raz tak, raz tak. Prostackie rozumienie nie ob
cia teorii, tylko prostaka.
J ednake wrzask przeciw spiskowej teorii dzie
jw to nie jest tylko naiwno. J est to wany or
polityczny, ktrym atwo tumi gosy tych, co jaki
spisek lub zmow usiuj odsoni. A mona uzyska
nim nawet wicej. Paraliuje si mianowicie w zarod
ku sam dociekliwo mylenia, gdy tylko prbuje
ono trzyma si starej zasady Tucydydesa: e ukryta
przyczyna zdarze jest lepsza od jawnej.
Arcana, nr 48 (6/2002).
232
222
Postscriptum
J u po skierowaniu do druku naszego artyku
u Nieopokojce fakty ukazaa si dwutomowa
publikacja Instytutu Pamici Narodowej Wok
J edwabnego, Warszawa 2002. J est olbrzymia: tom
I Studia ma ponad piset stron, tom 11Dokumenty
ponad tysic; razem 1560. Zaznajomiwszy si z ni,
chcemy do tamtego artykuu co doda.
Publikacja IPN utwierdza nas w przekonaniu,
ktremu dalimy wyraz w naszych uwagach o tzw.
ustaleniach kocowych tego Instytutu w sprawie
wydarze z 1941 r. w J edwabnem. Na wanym i czu
ym odcinku, jakim s stosunki polsko-ydowskie,
polski IPN odgrywa rol dwuznaczn, sam stajc si
w nich elementem coraz bardziej niepokojcym.
W publikacji IPN jedno rzuca si w oczy od razu:
jest nie na temat. Nie jest tym, co od dwch lat gono
zapowiadano i czego mielimy prawo od IPN ocze
kiwa. Tytu jej odpowiada treci: pisze si tam wo
k J edwabnego, nie o nim wprost. Tom I skada si
z dziewiciu lunych artykuw, w tym kalendarium.
W adnym nie znajdziemy odpowiedzi na te pytania,
o ktre gwnie chodzio - i ktre nawet na wstpie
tomu si formuuje (s. 11); a mianowicie: co dokad
233
223
nie stao si w J edwabnem i czy ksika Grossa jest
rzeteln rekonstrukcj faktw? Zamiast na nie od
powiedzie, zapowiada si wieloletnie dalsze bada
nia (s. 60) Na razie za daje si obszern informacj
o zmianach demograficznych w rejonie omyskim
od koca XIX wieku, albo kuriozalne wrcz docie
kania na przeszo sto stron! - czy sprawy karne
0 J edwabne z lat 1945/50 mona uzna za procesy
stalinowskie, czy raczej nie. Publikacja IPN jest uni
kiem, a jej ogrom ma to przesoni.
Na podstawie znanych ju faktw mona da spj
ny i wiarygodny obraz zaj w J edwabnem; mona
te wyranie wskaza, jakie naprawd dziaay tam
siy i demony. I nie trzeba na to tysica stron, star
czyoby kilkadziesit. Ale trzeba umie to zrobi
1chcie to zrobi; a potem zestawi ten goy obraz
wydarze, jako przemylane stanowisko polskie,
z obrazem sporzdzonym przez Grossa. Od tego si
uchylono. Dlaczego?
Ksika Grossa i midzynarodowa wrzawa, jak
wok niej podniesiono, to bya i jest ideologiczna na
pa na Polsk. Nie o prawd historyczn chodzi: tej
gotowi jestemy dochodzi z kadym, kto w dobrej
wierze zechce to robi z nami. Chodzi o ponienie
Polakw w oczach wiata i poderwanie naszego sza
cunku do siebie jako narodu. Napa ta jest jednym
z posuni w wielkiej operacji politycznej, ktr
okrelilimy jako podstawianie Polski.
Publikacja IPN operacj podstawiania uatwia ju
przez samo to, e jest unikiem. Co wicej, powtarza
si w niej np. gadanin o polskiej obsesji niewinno
ci (s. 16) - jakby ta rzekoma obsesja nie bya u na
rodw norm; i jakby nie mona z atwoci wskaza
takiego, ktry ma j w duo wyszym stopniu ni my.
A gadanina ta jest czci operacji i kto j powtarza,
234
224
ten si w operacj wcza. J eszcze bardziej za wcza
si, kto pisze np., e o eksterminacji ydw z Grajewa
wspdecydowali Polacy (s. 183). Uczestniczyli
w niej, to prawda, ale na pewno nie wspdecydowali.
Niemcy, gdy im to byo na rk, wrd innych nacji,
posugiwali si czasem w swych morderczych poczy
naniach take Polakami, chociaby jako kapo w obo
zach koncentracyjnych. Nigdy jednak nie dopuszcza
li ich do wspdecydowania w czymkolwiek. Sama
taka myl moga bya wzbudzi wtedy u Niemcw
jedynie rozweselenie. We wrzeniu 1942 r. Elzenberg
zapisa: my, uginajc si pod przemoc Niemcw
/.../ jestemy traktowani nie jako czonkowie jakiej
z nimi wsplnoty, tylko jakopecus. (A pecus to po
acinie bydo.) Czemu wic prawd, dostatecznie
tu dla nas okropn, IPN prbuje - cakiem w duchu
Grossa - przekrci dodatkowo na nasz niekorzy?
W publikacji IPN brak do ksiki Grossa wszelkie
go dystansu. Ksika jest przecie antypolskim pasz
kwilem; i jako paszkwil mogaby co najwyej by
przedmiotem rozbioru filologicznego. Tymczasem
bierze si j serio za dzieo naukowe (Gross sta
wia wakie pytania badawcze, s. 260), wchodzi
w drobne polemiki, wiele razy cytuje, nawet odsya
do niej (ss. 73, 96, 101, 121, 122, 124,152, 337) jako
do rda. (Np. na okoliczno, e biskup omy bra
od ydw z J edwabnego jakoby jakie lichtarze jako
apwk za obietnic, niespenion, e ich ochroni.)
Publikacj IPN paszkwil Grossa si nobilituje.
Gdy pomwienia Grossa okazuj si nie do utrzy
mania, skwapliwie si je usprawiedliwia. Nie wstyd
nawet powoywa si wtedy na niedorzeczn wypo
wied I.B. Singera, znanego pisarza, e przed wojn
w Polsce spoeczno ydowska nie bya zbyt wiel
ka - liczya w sumie okoo trzech milionw (s. 97).
235
225
Wyjtek stanowi praca Stosunki polsko-ydowskie
na Zachodniej Biaorusi w latach 1939-1941, naj
lepsza w tomie, ktrej autor pewnym sdom Grossa
stanowczo si przeciwstawia (s. 148 n, 156 n).
Gdy usprawiedliwia nie ma czym, stosuje si wy
krt. Tak np. na s. 21 czytamy: Niektrzy historycy
/.../ zarzucili J anowi T. Grossowi wybirczy stosunek
do rde czy wrcz ich znieksztacanie. Po opubliko
waniu tych dokumentw kady bdzie mg wyrobi
sobie wasne zdanie.
J ak to? Na co wobec tego dwuletnie dochodzenie
prawdy o J edwabnem, i na co ten IPN? To wanie
jego zdania oczekiwaa polska opinia publiczna -
jako tej instytucji narodowej, ktra w imieniu Polski
miaa przemwi nie tylko do nas, lecz i do innych
narodw. A tymczasem wyprodukowano par indy
widualnych elaboratw, wysypano had surowych
dokumentw o bardzo rnej wartoci, i mwi si:
radcie sobie z tym sami. Syszelimy ju t uniko
w nut przy ustaleniach kocowych.
Czytelnik naprawd zainteresowany przebiegiem
zaj w J edwabnem nadal nie znajdzie w Polsce
adnego tekstu, ktry dawaby mu ich zwarty i spj
ny obraz, i na ktrego naukowej rzetelnoci mgby
polega. Zdany jest wci na fabrykat tego Grossa.
W publikacji IPN namiastk takiego tekstu mia za
pewne by artyku Pogromy i mordy ludnoci y
dowskiej w omyskiem i na Biaostocczynie la
tem 1941 roku w wietle relacji ocalaych ydw
i dokumentw sdowych (ss. 159-271). Niedobra to
namiastka.
Bo po pierwsze: nie jest to stanowisko IPN jako insty
tucji reprezentujcej oficjalnie Polsk, lecz wyraz indy
widualnych pogldw pewnego autora, rwnie dobrych
jak drugie. Ich waga jest kwesti naszego zaufania do
jego obiektywizmu, a u nas np. jest ono znikome.
236
226
Po drugie: nie jest to aden spjny obraz, tylko
bezadne i mao krytyczne cytowanie po kolei lub
streszczanie wasnymi sowami rozmaitych wia
dectw. Oto przykad - dobry, gdy wobec stosun
kw polsko-ydowskich neutralny. Charakteryzujc
gdzie zachowanie Niemcw, autor uznaje za god
ne przytoczenia sowa byej mieszkanki Radziowa
Chai Finkelsztejn, ktra powiedziaa o nich: Kilka
dni byo wojsko. Nie zostawili adnej dziewczyny
i adnej modej kobiety niezhabionej, nawet dzie
ci. Tymczasem Niemcy to nie byli Sowieci: rnych
zbrodni si dopuszczali, ale nie gwacili. Pod tym
wzgldem zachowywali si nadzwyczaj przyzwoicie.
J ak wic autor moe yrowa te sowa, przytaczajc
je bez komentarza? Przecie jeden taki fasz obnia
wiarygodno wiadka, z ktrego wiadectwa obficie
si korzysta. Historyk winien w fasz przynajmniej
odnotowa. J eeli tego nie czyni, to albo go nie za
uwaa, albo udaje. J eeli nie zauwaa, to jest niekom
petentny; jeeli udaje, to jest nierzetelny.
I po trzecie: autor idzie za Grossem. Zaraz na po
cztku sporw o J edwabne oznajmi, e pod wzgldem
warsztatowym uwaa jego ksik za prac wzorco
w (Rzeczpospolita, 4. 1.2001). A uczyni to w obliczu
horrendalnej metodologicznie deklaracji Grossa (J.T.
Gross Ssiedzi, Sejny 2000, s. 94), e wobec rde,
jakimi s wiadectwa ocalaych ydw, historyka nie
obwizuje zasada krytycyzmu. A take w obliczu jego
twierdzenia nastpujcego (J . T. Gross Upiorna deka
da - 1939 - 1948, Krakw 1998, s. 51): Gdyby jeden
Polak na piciu czy na dziesiciu - nie za jeden na stu
czy dwustu - pomaga jakiemu ydowi, gestapo byo
by bezradne. Czy taka bzdura, nie warta nawet sowa
polemiki, nie dyskwalifikuje naukowo?
Tendencyjno Grossa, prowadzca a do jaw
nej bzdury, nie daje autorowi IPN nic do mylenia.
237
227
Przyjmuje ksik tamtego za niekwestionowany
punkt wyjcia (s. 159) i dojcia (s. 259), pisze dalej
w jej stylu i duchu. To z niego wanie wzilimy te
dwa wyimki, w ktrych wskazuje si na wako
pyta Grossa i na wspdecydowanie Polakw
0 zagadzie ydw. Mona by ich poda duo wicej,
a take przykadw nieakuratnoci w robocie czysto
historycznej. (Tak np. na s. 256 czytamy, e Chana
Finkelsztejn bya w 1941 r. dziesicioletnia. A tom
drugi teje publikacji IPN informuje na s. 258, e
urodzia si w 1933 r.. Ile wic miaa lat w 1941?)
Na s. 254 cytuje w dwuznacznie antypolskim kontek
cie naiwn wypowied ojca owej Chany: Trzeciego
dnia przyjechali Niemcy, ktrzy wyrwali kilka ofiar
z rk bandytw, owiadczajc, e ju na zbyt wiele
sobie pozwolili. Mona sobie wyobrazi, czego doko
nali, jeli poruszyo to samych Niemcw. Cytuje bez
dystansu, jakby nie rozumia, e ze strony Niemcw
by to przemylany manewr polityczny, na sprowoko
wanie takich wanie wypowiedzi obliczony.
Co wicej, autor IPN odrzuca (s. 260) zdanie hi
storykw, e Niemcy mieli swj gotowy scenariusz
pogromw, ktrego si potem trzymali. Pisze iro
nicznie: Mia to by jednak scenariusz cile tajny,
dlatego ladw jego istnienia nie moemy odnale
w rdach. Mnie te wywody nie przekonuj. J ak to
nie moemy ? Przecie j estj asno nakrelony w daleko
pisie szefa Gwnego Urzdu Bezpieczestwa Rzeszy
z 29 czerwca 1941 r. do dowdcw grup operacyjnych
1w potwierdzajcym go rozkazie dla nich z 2 lipca;
a take w raporcie, ktry 15 padziernika przekaza temu
urzdowi dwdca grupy A. W 1941 r. wszystko to byo
rzeczywicie cile tajne, ale dzi wiadome jest ka
demu, kto tylko si spraw zainteresowa bliej. To jest
wanie duch ksiki Grossa: jak najbardziej obcia
238
228
Polakw, a odcia Niemcw. Cakiem w tym duchu
autor IPN konkluduje (s. 271): Nieliczni Niemcy
w J edwabnem, a take w Radziowie /.../ nie terro
ryzowali mieszkacw; to Polacy z J edwabnego
i Radziowa spalili swoich ydowskich ssiadw,
a pniej cakiem normalnie yli na zgliszczach.
Tak nie pisze si historii swego narodu, tak si robi
przeciw niemu propagand.
Tom Dokumenty nie wnosi do sprawy J edwab
nego nic istotnie nowego. Brak w nim natomiast
dokumentw tak dla niej zasadniczych, jak trzy wy
mienione wyej niemieckie, a take zeznania dwch
wyszych oficerw SS - W. Blumego i K. J aegera
- ktrzy byli na odprawie kadry dowdczej grup
operacyjnych, jaka 17 czerwca 1941 r. odbya si
w Berlinie. A wida z nich wyranie, jakie byy zadania
i sposoby dziaania tych grup w pierwszej fazie najaz
du na Zwizek Radziecki. W dodatku te nieliczne do
kumenty rdowe niemieckie, ktre czytelnik otrzy
muje, nie s w oryginale, lecz jedynie w wtpliwym
przekadzie polskim. (Tak np. do wany fragment
sprawozdania grupy B z 14 lipca przeoony zosta
z istotnymi bdami, widocznymi nawet bez porw
nywania z oryginaem.)
Niezalenie jednak od publikacji IPN obraz wyda
rze w J edwabnem jest ju dostatecznie jasny. Oto on.
Po przejciu frontu, od koca czerwca do poowy
lipca 1941 r. jaka cz ludnoci polskiej Podlasia,
i to nie wcale tylko z jej tzw. marginesu, dopuszcza
a si z wasnej woli mordw na tamtejszej ludnoci
ydowskiej. Inicjatorem tej fali mordw byy wadze
niemieckie. Od pocztku te do koca mordujcy
Polacy byli w tym inspirowani, sterowani i wspierani
przez funkcjonariuszy niemieckich z tzw. grupy ope
racyjnej B i innych formacji policji niemieckiej gru
239
229
p t wspomagajcych. W dwch miejscowociach -
7 lipca w Radziowie, 10 ipca w J edwabnem - mord
mia charakter masowy i polega na wpdzeniu duej
liczby ydw do stodoy i spaleniu jej wraz nimi.
Takie s podstawowe fakty. Mona je ucila,
mona i trzeba komentowa i rozpamitywa; mo
na je te zaciemnia i przekrca, w jedn stron lub
drug. Nie mona ich ruszy, stoj na wieki.
Oglna liczba ofiar nie jest znana. W kadym razie
byo ich setki.
Z tym ponurym obrazem my, Polacy, musimy si
teraz upora, wysnuwajc ze wnioski. Na to jednak
trzeba go mie przed oczami. Tymczasem z publika
cji IPN czytelnik takiego oglnego obrazu nie uzy
ska, bo nie przedstawia si tam adnego.
Podsumowujc nasz sd o publikacji Wok
J edwabnego, powiemy krtko: szkoda czyta.
Warszawa, 14 lutego 2003 r.
240
230
Pokosie
231
Spr o Kielce 46
1.
Mina wanie szedziesita rocznica wydarze
w Kielcach, a z ni odyy znowu spory i inwekty
wy, oskarenia i przeciwoskarenia, endemiczne
w stosunkach polsko-ydowskich. Byy to wydarzenia
w trjnasb ponure: ponure knowania jednych nao
yy si tam na ponur ciemnot drugich i day w re
zultacie ponur zbrodni na trzecich.
W zbrodni kieleckiej jest wiele niejasnoci. Nie
bdziemy ich tu roztrzsa, nie jestemy historyka
mi. Do sprawy podchodzimy jako obywatele. I w tym
charakterze czulimy si w obowizku zaznajomi
z ni na tyle, by wyrobi sobie jaki pogld i wasne
stanowisko. Ten pogld i to stanowisko chcemy krtko
przedstawi, bo moe zainteresuj te innych. Nie twier
dzimy, e s nowe; deklarujemy jedynie, e s nasze.
Spieraj si niektrzy, czy zajcia kieleckie to by
pogrom czy prowokacja - jakby jedno wyklu
czao drugie. Mymy swoje zdanie zaznaczyli wyej,
teraz chcemy nada mu ksztat wyranej tezy.
243
232
Ot powiadamy: zajcia kieleckie z 4 lipca 1946
roku by to ydobjczy manewr polityczny przepro
wadzony przez NKWD z aktywn pomoc jego agen
tury we wadzach PPR i kierownictwie UB, oraz
z lepym udziaem miejscowej tuszczy. Inaczej jed
nak ni w J edwabnem, mordowanie ydw nie byo
w Kielcach gwnym celem operacji, lecz jedynie
rodkiem do niego.
Cel polityczny ydobjczego manewru kieleckie
go by zoony, potrjny. Po pierwsze, trzeba byo
przesoni propagandowo druzgocc klsk, jak
komunici ponieli kilka dni wczeniej w referendum
(30 czerwca 1946), i ktra obnaya antydemokra
tyczny charakter ich rzdw. W tej sytuacji wystpie
nie w roli obrocw ocalaych ydw przed polsk
tuszcz legitymizowao ich wadz w oczach opinii
wiatowej - i to rwnic dobrze albo nawet lepiej ni
ilo zebranych przez nich gosw.
Po drugie: wanie wtedy, od 1do 3 lipca 1946 r.,
na wokandzie procesu norymberskiego stawa wnio
sek prokuratora radzieckiego oskarajcy Niemcw
o zbrodni katysk - i wniosek upad. Zeznawa tam,
jako wiadek obrony, ppk niemiecki Ahrens, ktrego
jednostka wedug oskaryciela radzieckiego winna
bya zbrodni katyskiej. Zeznania tego pukownika
okazay si tak przekonujce, i adwokat strony nie
mieckiej broni tak skutecznie, e dla licznie zebra
nych na sali rozpraw dziennikarzy ju 3 lipca musiao
by jasne, e oskaranie Niemcw w tym punkcie si
nie ostoi. Poraka w kwestii politycznie tak czuej jak
mord katyski - bardziej jeszcze ni przegrana prote
gowanych Stalina w referendum - wymagaa osony
propagandowej, np. przez skierowanie uwagi w inn
stron. Taka osona zostaa w Kielcach stworzona.
Olbrzymia wrzawa, jak podniosy wczesne media
244
233
pitnujc Polakw jako nard ydobjczy - z cich
sugesti e ci pogrzebani w tamtym lesie pewnie nie
byli lepsi - odwrcia skutecznie uwag opinii wia
towej od sensacji w Norymberdze.
Z radzieckiego punktu widzenia przesonicie
propagandowym parawanem rzezi katyskiej byo
nieporwnanie waniejsze ni sprawa referendum.
Referendum miao znaczenie lokalne i dorane, tamta
rze - uniwersalne na stulecia. Kt dzi pamita re
ferendum i o co w nim chodzio? A Katy bdzie pa
mitany, i to dugo. J ak nic innego pokaza bowiem,
czym s Sowiety - systemem mordu i kamstwa.
Po trzecie, waya si wtedy przyszo Palestyny.
J est nawet taki do niedorzeczny pogld, e zajcia
kieleckie sprowokowali syjonici, by skoni pol
skich ydw do emigracji nad J ordan. Dorzeczne
natomiast zdaje si przypuszczenie inne. Stalin liczy
wtedy, e powstajce pastwo ydowskie stanie si
jego przyczkiem na bliskim Wschodzie. (Hagana
bya zaopatrywana w bro z Czechosowacji.) Anglicy
emigracj ydowsk do Palestyny silnie ograniczali,
nie chcc naraa si Arabom. Nowe pogromy ydw
musiayby t pozycj Anglikw i ich sprzeciw osa
bi, bo stawiayby ich w roli wspwinnych.
Organizatorami ydobjczego manewru byli
funkcjonariusze NKWD we wadzach polskich, ci
zawerbowani, jak Bolesaw Bierut, J akub Berman
czy Wadysaw Sobczyski, oraz ich radzieccy do
radcy. Oni stanowili trzon agentury. Ponadto istniaa
sie ich donosicieli i prowokatorw, niejako agentura
tej agentury gwnej, i to w dodatku podwjna. J edn
bya sie podlega polskim wadzom bezpieczestwa
i ich radzieckim doradcom; obok niej za - druga
sie wasna NKWD, od tamtej niezalena. W mecha
nizm ydobjczego manewru kieleckiego wtajemni
245
234
czeni byli z natury rzeczy tylko nieliczni, w szczegl
noci trzej wyej wymienieni. Wrd nich Berman
by ydem, a wtajemniczeni byli zapewne jeszcze
jacy inni ydzi z kierownictwa bezpieczestwa, jak
Romkowski czy Fejgin. Wykonanie manewru, po
legajcego na mordowaniu cudzymi rkami swoich
wasnych pobratymcw, musiao rodzi w nich jakie
konflikty sumienia. Trzeci cel manewru - otwarcie
Palestyny dla szerokiej imigracji ydowskiej - kon
flikt ten nieco agodzi jako ofiar na rzecz odrodze
nia pastwowoci ydowskiej.
Gruntem spoecznym dla ydobjczego manew
ru by antagonizm polsko-ydowski. (Antagonizm
ten bywa okrelany mianem polskiego antysemity
zmu, gdy chce si stworzy sugesti, e jego rda
le po stronie polskiej, i e - co wicej - wystpuje
on tylko w Polsce.) Antagonizm wzmg si silnie
w czasie wojny i zaraz po wojnie na tle zasadniczo
odmiennego stosunku ludnoci polskiej i ludnoci y
dowskiej do rosyjskiego najedcy. Nakada si on
na ciemnot, czyli na gotowo, by kad pogosk,
byle zgodn z wasnymi uprzedzeniami, bra za rzecz
pewn i powtarza dalej. (W Kielcach krya wie,
e tamtejsi ydzi porywaj polskie dzieci, by toczy
z nich krew - wedug jednej wersji na mace, we
dug drugiej, unowoczenionej, do transfuzji.)
2.
Tak wic pogrom kielecki by operacj zaplano
wan przygotowan od pocztku do koca sterowa
n a po czci i wykonan przez organy NKWD oraz
ich przybudwk w postaci MBP i KB W. Moe kto
zapyta: skd to wiadomo? Odpowiadamy: z deduk
cji opartej na faktach.
246
235
Teza nasza jest pewn hipotez, ale w wietle
istniejcego materiau faktograficznego i licznych
w nim dziwnoci wysoce prawdopodobn. Dopki
nie przedstawi kto hipotezy innej, rwnie zgodnej
z wszystkimi znanymi faktami, a tumaczcej je lepiej
ni nasza; bd nie wskae faktw cakiem nowych,
ktre by naszej hipotezie zaprzeczay; dopty jest ona
tez metodologicznie najbardziej racjonaln.
Tez t niektrzy odrzucaj. J ednym z nich oka
za si prokurator Krzysztof Falkiewicz, ktry -
wykonujc chyba zalecenia swoich mocodawcw
w wczesnym rzdzie SLD, kontynuujcych manewr
polityczny swych peperowsko-ubowskich proto
plastw - postanowieniem z 21.X.2004 r. ledztwo
w sprawie pogromu kieleckiego umorzy. Umorze
nie to mona znale w wydanym wanie tomie
Wok pogromu kieleckiego (Warszawa 2006, IPN),
i to jako jego konkluzj. Oto co czytamy tam o ewen
tualnoci udziau organw NKWD:
Wszelkie dowody zgromadzone nie zawieraj infor
macji [ ktre uzasadniayby] twierdzenie, e wydarzenia
kieleckie zaistniay z inspiracji tajnych sub (s. 472).
Co wicej, z analizy wczesnej sytuacji politycznej
wyania si rwnie brak oczywistego interesu ZSRR
w organizowaniu tego rodzaju wydarze (jw.).
A co z udziaem organw MBP? Bo prokurator
Falkiewicz te dwa udziay odrnia. W tej mate
rii najistotniejsza wydaje si ocena wiarygodnoci
zezna Henryka Baszczyka (s. 474), czyli owego
omioletniego chopca, z ktrego miay by robione
te mace. Szeroko si nad tymi zeznaniami rozwodzi,
na 3 strony druku (ss. 474-476 oraz s. 481), szerzej
ni nad jakimkolwiek innym punktem. Nam te roz
waania zdaj si cakiem nieistotne, a suy mog
jedynie omijaniu pytania o rzeczywistych sprawcw
pogromu.
247
236
Tak czy inaczej, Falkiewicz stwierdza jednak (s.
477): Fakty dowodz, e wszystkie wadze central
ne zostay niezwocznie poinformowane o wydarze
niach. To stwierdziwszy, zapytuje: czy wic istnie
j dowody, e wadze je akceptoway? Okazuje si,
e wrcz przeciwnie, ustalono liczne okolicznoci
wskazujce, e wadze centralne takich dziaa nie
akceptoway. Z tych licznych okolicznoci przy
tacza jednak tylko dwie. Pierwsz ma by rozkaz nr
46 o tpieniu wystpie antysemickich skierowany
13.VIII.1945 przez ministra BP Radkiewicza do kie
rownikw powiatowych i wojewdzkich urzdw
BP, oraz do komendantw MO. Drug maj stano
wi reakcje wadz centralnych, jak aresztowanie
paru miejscowych funkcjonariuszy i kompleksowe
zmiany na kierowniczych stanowiskach w Kielcach;
a take doprowadzenie w trybie pilnym do pokazo
wego procesu i surowego ukarania z pogwaceniem
podstawowych gwarancji procesowych. W wietle
takiej postawy wadz - sdzi Falkiewicz - nieuza
sadnione byoby wnioskowanie, e dziaania te stano
wiy jedynie zason dymn majc odwrci uwag
opinii publicznej od tych, ktrzy wydarzenia wywo
ali w sposb celowy (s. 478).
Dlaczego nieuzasadnione? I jak to rozgrzesza
nie wadz ma si do wczeniejszego stwierdzenia
tego prokuratora, i faktem ustalonym bezspor
nie jest, e w zajciach czynny udzia brali funkcjo
nariusze Milicji Obywatelskiej i onierze Wojska
Polskiego, oraz formacji Korpusu Bezpieczestwa
Wewntrznego, a wic przedstawiciele organw bez
pieczestwa pastwa (s. 466).
Wedug Falkiewicza najbardziej prawdopodob
n hipotez przyczyn pogromu jest, e wydarzenia
kieleckie miay charakter spontaniczny i zaistniay
248
237
wskutek nieszczliwego zbiegu kilku okolicznoci
(s. 478). J edn by wzrost nastrojw antysemickich.
Drug - ten may Baszczyk i jego ojciec panalfa
beta Walenty. Trzeci - le zorganizowane dziaania
suby bezpieczestwa oraz za ocena sytuacji (s.
479), a take osobiste animozje midzy kierownika
mi UB i MO. (Zastpca komendanta MO nie chcia
jakoby sucha kierownika WUBP, bo ten by tylko
majorem, a on podpukownikiem.)
3.
Cakowicie poza horyzontem prokuratorskiego
umorzenia pozostaj uderzajce w pogromie kie
leckim dziwnoci i niezrozumiae anomalie, a nade
wszystko ich kumulatywna wymowa.
Wskamy tylko niektre. Latem 1946 kierow
nikiem Wojewdzkiego Urzdu Bezpieczestwa
Publicznego (WUBP) by major Wadysaw
Sobczyski vel Spychaj. Pierwsz dziwnoci jest
niepojta wprost bierno tego ubeckiego majora
w obliczu niesychanych zaj, dokonujcych si
dosownie na jego oczach. (Od miejsca pogromu do
budynku WUBP byo 200 metrw.) J u okoo 9:00
przewodniczcy Komitetu ydowskiego w Kielcach
dr Kahane powiadomi Sobczyskiego telefonicznie,
e przy domu ydowskim na ul. Planty 7 dzieje si
co niedobrego (Boena Szaynok, Pogrom ydw
w Kielcach, Wrocaw 1992, s. 45). Potem przez
8 godzin trwa tam w biay dzie, z udziaem i pod
przewodem milicji i wojska, pogrom ydw, ktry
za kilka godzin wstrznie opini wiatow. On za,
szef miejscowego UB, nie podejmuje praktycznie
adnych krokw; jedynie obserwuje wypadki, jakby
na co czeka.
249
238
Okoo godziny 11:00 wedug Szaynok (s. 45),
a okoo 12:00 wedug IPNu, zosta zastrzelony dr
Kahane. Uczyni to mia jeden z trzech wojskowych,
w mundurach porucznikw WP, ktrzy wkroczyli do
jego pokoju. Kahane telefonowa wanie do naczelni
ka dziau kadr WUBP kapitana Kwaniewskiego, pol
skiego yda. Ten zezna w 1996 roku: okoo 12:00
ponownie zadzwoni do mnie dr Kahane i powiedzia,
e jest bardzo le. Powiedzia mi zaczekaj chwil
i usyszaem strza i uderzenie padajcej suchawki
(IPN, jw., s. 353 i 455). Nigdy nie wyjaniono, kim
byli owi porucznicy WP ani jakiej byli narodowo
ci. (W wojsku polskim suyo wtedy wielu Rosjan
i ydw, zwaszcza w formacjach takich jak KB W).
Nie wida nawet, by prbowano.
Kwaniewski zezna dalej:
zaraz po tym, jak usyszaem strza, zadzwoniem
do komendanta [czyli do Sobczyskiego]. Powiedzia
nie wierz. Nie wierzy, e Kahane zosta zastrze
lony. Powiedzia, e wysa onierzy KBW. Po tele
fonie do komendanta zadzwoniem do jego zastpcy,
Muchy. Zastpca zadzwoni do ministra z Warszawy,
nazywa si Radkiewicz. Minister Radkiewicz powie
dzia Musze, by nie uywa siy, by nie nazwano tego
prowokacj. [...]. Zastpca dzwoni kilka razy [...] kil
kakrotnie skada raport ministrowi. Zacz dzwoni
o 11:00 i dzwoni co mniej wicej p godziny (IPN,
s. 353). Wreszcie - zeznaje Kwaniewski - miaem
tego do i zadzwoniem do oddziau szturmowego
w Sowikach. Przyjechali w cigu p godziny. Kiedy
oni, ten tum, zobaczyli nadjedajce ciarwki,
tum si rozpierzchn.
Stao si to okoo pitej po poudniu i oznaczao ko
niec zaj. Stanwszy wobec zdecydowanego dziaania,
motoch czmychn - bo tak zawsze robi motoch.
250
239
Dlaczego to, co mona byo zrobi rano, zrobio
no dopiero po poudniu? I dlaczego nie zrobi tego
sam szef WUBP, zarazem funkcjonariusz NKWD,
Wadysaw Spychaj-Sobczyski, ktrego byo to
pierwszym i oczywistym obowizkiem? Przez cay
czas by te z nim jego radziecki doradca pk
Szpilewoj, z ktrym razem mieli tam faktycznie pe
ni wadzy.
Aleksander Wat w rozmowie z Mioszem (Mj
wiek, Warszawa 1998, t. 1, s. 154/155), mwic
o pewnej czonkini Zwizku Patriotw dodaje:
ona bya w bliskim kontakcie ze starym komunist,
ktry przeszed przez wszystkie czystki i nic mu si
nie stao, bo by w NKWD kim wanym. Robociarz
- Spychaj, czekista. Jeden z zaoycieli Zwizku
Patriotw, ktry w Rosji by bardzo wiele lat. Jego brat
by przywdc AL-u na Kielecczynie, te Spychaj.
Wanie w 1947 roku [Wat myli si tu o rok] on rz
dzi Kielcami i wtedy urzdzono w Kielcach pogrom
[...]. Instrukcja musiaa by sowiecka. To znaczy, e
Spychaj dziaa na rozkaz.
Zaraz nastpnego dnia po pogromie Sobczyskiego
vel Spychaj aresztowano, ale tylko pro forma, bo
wkrtce zwolniono, a 16.12.1946 sd wojskowy go
uniewinni; on sam za awansowa - najpierw na szefa
Informacji KBW i WOP, a latem 1950 roku na dyrek
tora Biura Paszportw Zagranicznych MBP. Szaynok
stwierdza: Dziaania szefa WUBP Sobczyskiego
byy niewtpliwie skierowane na spotgowanie wy
darze pogromu (s. 108). I mimo to sd go uniewin
nia, a zwierzchno nagradza awansami. J ak wytu
maczy to inaczej ni wskazan hipotez?
Hipotez potwierdza anomalia druga, jeszcze
wiksza. O wydarzeniach informowane s bieco
centralne wadze bezpieczestwa w Warszawie i ich
251
240
szefowie - czonek Biura Politycznego PPR do spraw
bezpieczestwa J akub Berman, minister BP Stanisaw
Radkiewicz i komendant gwny MO Franciszek
J wiak-Witold. Ich czno z agendami w Kielcach
jest staa i bezporednia przez tzw. we-cze. Osoby
te musz przecie rozumie, e w Kielcach dziej
si wydarzenia wagi pastwowej i rangi midzyna
rodowej. I majc tego wiadomo, centralne wadze
bezpieczestwa przez cay dzie nie wydaj swym
podwadnym w Kielcach adnego jednoznacznego
rozkazu. Pozostawiaj bieg wypadkw o kolosalnym
znaczeniu politycznym w gestii lokalnych funkcjona
riuszy. J ak t o wytumaczy?
Na koniec wskamy tylko jeszcze jedn dziw
no, cho jest ich wiele wicej. W 1990 roku uka
zaa si ksika Spotkania z Fejginem; autorem jest
pk Henryk Piecuch. Anatol Fejgin nalea do grona
najwyszych i najwaniejszych dygnitarzy bezpie
czestwa, a latem 1946 by zastpc szefa Gwnego
Zarzdu Informacji Wojska Polskiego (GZI WP). Pk
Piecuch rozmawia z Fejginem w kocu lat 80. Ten
nie zgodzi si na nagrywanie tych rozmw ani na ich
notowanie. Piecuch, lojalnie o tym czytelnika poinfor
mowawszy, przytacza tak oto wypowied Fejgina,
gdy w rozmowie wypyna sprawa kielecka:
Nastroje antysemickie wykorzystywalimy w inny
sposb. Jeszcze nie czas o tym mwi. Liczylimy
na bd naszych przeciwnikw. Musieli go w kocu
zrobi. Nie moglimy jednak dugo czeka. Potrzebny
by jaki przyspieszacz. Std pogromy i inne fortele
(IPN, s. 329).
W 1997 roku przesuchano na t okoliczno same
go Fejgina, ktry do przytaczanej przez Piecucha wy
powiedzi si nie przyzna: Autor pomiesza prawd
z kamstwem. J a naprawd autorowi ksiki nie da
252
241
em podstaw do napisania takiej bredni (IPN, s. 425).
Mamy wic dwa zdania sprzeczne - jedno Fejgina,
drugie Piecucha; ktremu uwierzy? Rozstrzygnicie
tej wtpliwoci uatwia sam Fejgin, ktry w tyme
zeznaniu mwi wczeniej o pogromie kieleckim:
Ja sobie nie przypominam, by w GZI zajmowano si
tym wydarzeniem [...]. Stwierdzam, e nie braem ni
gdy udziau w adnych naradach czy innych posiedze
niach oficjalnych, na ktrych by bya omawiana spra
wa kielecka. [...] Jak pamitam, na adnych naradach
w GZI nie mwiono o tym wydarzeniu. Dodaj, ze
szefem informacji w 2. Dywizji Piechoty w Kielcach
by yd rosyjski mjr Pollakow (jw.).
J ake to? W Gwnym Zarzdzie Informacji,
w tym jdrze stalinowskiego aparatu nadzoru i repre
sji, o sprawie, ktra ley w jego gestii, w ogle si
nie mwi? Przecie ich wani oficerowie byli w ni
zamieszani, choby ci od tego Pol lakowa. A s te
wiadomoci, e w pogromie brali udzia onierze tej
wanie dywizji.
Milczenie w GZI krzyczy. J est niepodobiestwem,
by w takiej sprawie i w takim gremium nie podnoszo
no sprawy pogromu kieleckiego, gdyby ich stosunek
do sprawy by czysty. Milczenie to znaczy, e byo
o czym milcze.
4.
Ukazay si ostatnio dwie publikacje o pogro
mie kieleckim - jedna nowa, druga dawna - warte,
by je zestawi. Pierwsz jest wykad J . T. Grossa
Wyjaniam, e krew na moim ubraniu... (Tygodnik
Powszechny 28/2006) wygoszony 4 lipca br.
w Krakowie. Drug stanowi raport X. bpa Czesawa
Kaczmarka Zajcia kieleckie sporzdzony przez
253
242
tamtejsz kuri zaraz po zajciach i przekazany na po
cztku wrzenia 1946 ambasadorowi amerykaskie
mu w Polsce p. Arturowi Bliss-Lane (Nasz Dziennik
z 4 lipca br., przedruk z tomu IPN).
Zacznijmy od pierwszej. Wykad Grossa to anty
polski paszkwil w znanym stylu. Przycina si dowol
nie fakty i miesza z faktopodobnymi fabrykacjami
dla uzyskania upatrzonego z gry efektu. Celem jest
szczucie opinii wiatowej przeciw Polsce, a zarazem
prowokowanie nas do takich reakcji obronnych, kt
re by szczucie to usprawiedliwiay. Niektrych to nie
razi. Znam J anka Grossa, to wietny facet, zachwy
ca si w Przekroju (nr 26/2006) Barbara Engelking,
docent w Centrum Bada nad Zagad ydw PAN.
Tu wiemy przynajmniej od razu, co o tej placwce
Polskiej Akademii Nauk myle: jeszcze jedna agen
da do podstawiania Polski w miejsce Niemiec jako
kraju znaczonego pitnem ydobjstwa.
Nad wykadem Grossa - powtarzajcym insynu
acje jego ksiki Strach - nie ma powodu si rozwo
dzi. Przytacza on zeznania wiadkw i oskaronych
w tym typowo stalinowskim procesie z 9-12 lipca
1946, w ktrym wszyscy mwi to, co maj mwi,
a oskareni sami skwapliwie oskaraj si o czyny za
groone kar mierci. Gross dywaguje na temat antyse
mickiej rzekomo natury Polakw, a nie bierze w ogle
pod uwag wskazanej przez nas hipotezy, przecie co
najmniej prawdopodobnej. Tak samo jest w jego ksi
ce. Dziennikarz Gazety Wyborczej, ktry j czyta,
pisze (5.7.06): Gross twierdzi, e teoria prowokacji
to efekt prostackiego rozumowania. adnych powa
nych argumentw, ktre by t teori dyskwalifikoway,
u Grossa jednak nie ma. Wic o czym tu mwi?
W tyme numerze Tygodnika Powszechnego war
to natomiast przyjrze si namiastce redakcyjnego
254
243
komentarza do Grossa, jak stanowi dyskusja piciu
pracownikw naukowych, kierowana przez Bogdana
Biaka. Ton i wydwik dyskusji odzwierciedlaj te
chyba stanowisko samego Tygodnika. Punktem wyj
cia jest w niej pytanie: J ak to moliwe, e oszalay
tum przez cay dzie zabija ydw?. I potem pro
wadzi si dywagacje psycho-socjologiczne na temat
moliwych przyczyn tego zabijania, w ktrych znaj
dujemy i wysoki poziom pobudzenia emocjonalne
go w tumie, i dehumanizacj ofiar, i kumuluj
c si radykalizacj, i silny dysonans poznawczy
w wiadomoci zbiorowej Polakw, ktrzy eby sobie
z nim poradzi, zaczli nienawidzi ydw. Hipotez
manewru politycznego NKWD szybko si odrzuca
jako niegodn uwagi. Mwi dr bikowski: nie wie
my do koca, czy nie bya to prowokacja. Osobicie
jej nie dostrzegam, podobnie jak w J edwabnem.
Dopuszcza si jedynie, e expost wadze wykorzysta
y pogrom do wasnych celw. Uczestnicy zadowala
j si stwierdzeniem, e w wietle zakoczonego
w zeszym roku ledztwa prokuratorw IPN-u, nie ma
dowodw na dziaania wadzy zmierzajce do wywo
ania pogromu. Co wicej, dochodz do wniosku, i
mona powiedzie, e mieszkacy Kielc - na wzr
Niemcw - dokonali u siebie ostatecznego rozwiza
nia problemu ydowskiego. Dodaj przy tym, niby
zmikczajco, e dotyczyo to jedynie czci spoe
czestwa kieleckiego - nie wicej ni jednej czwar
tej. A profesor Mirosaw Kofta daje wyraz swemu
wraeniu, e my Polacy ,jeszcze nie osignlimy
takiego poziomu publicznego dyskursu, by uzna, e
jaka cz Polakw rwnie uczestniczya w ekster
minacji ydw. (Za to inni ten poziom ju osign
li. Recenzujc ksik Grossa na amach dziennika
Baltimore Sun, niejaka J oan Mellen okrelia wanie
255
244
1 L//VH/U tr\ s
pogrom kielecki jako may polski Holokaust - bez
cudzysowu, ten jest nasz.)
J aka cz? Udzielono odpowiedzi: jedna czwar
ta! Wedug dyskutantw Tygodnika, jedna czwar
ta Polakw uczestniczya w eksterminacji ydw,
dokonujc u siebie na wzr Niemcw ostatecznego
rozwizania problemu ydowskiego. To ju nie jest
podstawianie Polski za Niemcy, to jest przelicyto-
wywanie ich Polsk. Mawia si eufemistycznie, e
Wielkiej Zagady dokonali nazici. Nigdy jednak
nie spotkalimy si z ocenami, jaki procent narodu
niemieckiego owi ydobjczy nazici stanowili.
A tutaj polski autor pcha si ochoczo z ocen, e takich
polskich nazistw byo 25%. Czyli e co czwarty
Polak to krypto-hitlerowiec. Czy jest na wiecie drugi
nard, ktrego warstwa intelektualna byaby tak sko
ra do jego zniesawiania?
Powiedzmy wyranie. Polacy jako nard w adnej
eksterminacji ydw udziau nie mieli. Albowiem
eksterminacja ydw to jest dzi synonim Wielkiej
Zagady. Ta za jest jasno okrelon historycznie
zbrodni dziejow ktrej dokonali Niemcy, tylko
oni. Fakt, e dla machinacji i kalkulacji politycznych
odpowiedzialno t usiuje si rozrzedza i wciga
w ni kogo si da, a Polakw przede wszystkim, nie
powinien nas myli. Na obrzeach Wielkiej Zagady
dziay si inne zbrodnie, niejako satelitarne. Ale
okoliczno, e byy z ni zwizane czasowo, a nawet
przyczynowo, nie znaczy, e ich sprawcy - zbrodnia
rze na wasny rachunek - byli tej Zagady wsplnikami
i wspsprawcami. Zwizek czasowy i przyczynowy
midzy czynami dwu podmiotw nie stwarza jeszcze
midzy nimi wizi wsplnictwa ani wspsprawstwa.
Rozszerzanie odpowiedzialnoci za Wielk Zaga
d jest paralogizmem, ktry suy celom czysto po
256
245
litycznym. J est za propagandowo skuteczny, bo
jego logiczn wadliwo nie tak atwo przejrze.
Zilustrujmy go wic na materiale neutralnym, w kt
rym ani emocje, ani interesy nie zaciemni nam ja
snoci widzenia.
W maju 1987 roku zdarzya si wielka katastrofa
LOTu: samolot pasaerski I-62 z kompletem pasa
erw rozbi si tu po starcie w Lesie Kabackim.
Wszyscy zginli. Niech mier tych lotnikw i pa
saerw bdzie nam logicznym odpowiednikiem
Wielkiej Zagady. Tutaj przyczyn bya jednak awa
ria, rozlecia si wirnik silnika i zniszczy system
sterowniczy samolotu. By wic nasz analogi uzu
peni, dopumy jeszcze - cakiem realistycznie, jak
pokazaa katastrofa samolotu PANAM nad Lockerby
w Szkocji - e zagada I-a i jego pasaerw nie
bya wynikiem defektu technicznego, lecz dzieem
jakich islamskich terrorystw. Oni s wtedy odpo
wiednikiem Niemcw. Na miejscu katastrofy zjawiy
si jednak od razu ludzkie hieny, by wrd szcztkw
grzeba za dolarami. (Samolot lecia do Ameryki.)
Czyny tych hien s odpowiednikiem zbrodni wobec
Zagady satelitarnych. Mona by tu rzec, i sami byli
bymy skonni, e gotowo do erowania na cudzym
nieszczciu jest - przynajmniej w tym przykadzie -
czym jeszcze paskudniejszym ni jego spowodowa
nie. Ale erowanie na katastrofie nie czyni erujcych
jej wspsprawcami ani nie obarcza ich odpowie
dzialnoci za ni. Mamy wtedy dwa czyny przestp
cze osobne, cho czasowo i przyczynowo zwizane,
i osobno trzeba je rozpatrywa. Wrzucanie ich do jed
nego worka to jest wanie oszukaczy paralogizm,
typowy dla tego Grossa - grossizm.
257
246
5.
Trudno o wikszy kontrast z paszkwilem Grossa
ni raport X. bpa Kaczmarka. Tam tendencyjno - tu
rzeczowo, krytyczna take wobec swoich. Z okad
ki Przekroju (numer jw.) wrzeszczy do nas buta
Grossa: Zabijalicie z nienawici - wy, Polacy,
wic i my dzisiejsi. Gross to siewca niezgody i sczy
cie! jadu w stosunki midzy narodami.
Ani ladu takiego sczycielstwa nie ma w rapor
cie X. bpa Kaczmarka; przeciwnie, sieje si tam po
kj. Bylimy zdumieni wysok jakoci tego tekstu,
zwaszcza biorc pod uwag, e pisany by niemal
nazajutrz po tak bliskich, tak wstrzsajcych, i tak
niejasnych wydarzeniach.
Rzeczowo cechuje te oceny owych wydarze
dokonywane wtedy przez nasze podziemie - w ja
skrawym kontracie do propagandy polskich komu
nistw, kubek w kubek podobnej w tym do Grossa.
Rzeczowo owych ocen jest wrcz przedwojenna.
Oto w artykule Wypadki kieleckie, zapewne z lipca
1946, jego nieznany autor pisa (IPN, s. 181):
Wypadki kieleckie, nazwane przez pras zagra
niczn pogromem ydowskim, stanowi typow
spraw poszlakow. Nic w tej sprawie, nawet stan
faktyczny, nie daje si ustali ze stuprocentow pew
noci. [...]. Czyni to ca spraw od razu podejrzan.
Gdy powiem, e kade sprawozdanie i kada relacja
z miejsca wypadkw s w znacznej mierze odmien
ne, jest to moliwe tylko w wyniku starannego zacie
rania faktw i tworzenia ladw faszywych, co ley
w moliwociach jedynie wadz bezpieczestwa.
To samo mona powtrzy dzisiaj: lady dalej s
spltane i zatarte. Czuje to kady, kto na podstawie
istniejcych dokumentw, albo ich falsyfikatw, usi
uje wyrobi sobie obraz tamtych zdarze.
258
247
Na t sam trudno natrafiali duchowni kurii kie
leckiej w swym raporcie. O tym trzeba stale pami
ta. Nie liczy si z tym zupenie Gross, podajcy za
rzecz ustalon treci wzite z byle zapiski, jeeli tylko
ich wymowa jest dostatecznie antypolska.
Raport Kaczmarka wychodzi od pytania: dlaczego
doszo do zaj kieleckich? I odpowiada bez ogrdek:
Dlatego, e tum nienawidzi ydw. J ednak niena
wi ta jest tylko przyczyn ma t er i a l n zaj,
nagromadzonym materiaem wybuchowym. By do
wybuchu doszo, musi doj przyczyna s p r a w
c z a, ktra energi tego materiau wyzwoli.
Wedug raportu materiaem nie by stary antago
nizm polsko-ydowski ani nie stworzya go Wielka
Zagada. Przynis go dopiero najazd sowiecki i pro
mowanie na kierownicz warstw kraju przybyych
wraz z nim lub ocalaych w Polsce ydw. Przecitny
Polak sdzi (mniejsza, czy susznie), e prawdziwymi
i szczerymi zwolennikami komunizmu w Polsce s
tylko ydzi. Niech zacza przeradza si wtedy
w nienawi.
Przyczyn sprawcz byy krce po Kielcach od
paru miesicy wczeniej wieci o giniciu dzieci obu
pci; a ostateczn byo rzekome zniknicie owego
chopca. Raport wskazuje przy tym na dziwny fakt,
e zaraz 4 lipca chopca wraz z ojcem aresztowano
i nie pozwolono nikomu si z nimi widzie. Siedzi on
w wizieniu a dotd. [...] W dniu 8 lipca na rozpraw
sdow nie dostarczono go. Najwaniejszy wiadek
oskarenia by na rozprawie nieobecny, cho wadze
miay go w rkach. W raporcie wskazuje si dalej
na fakt, e milicja nie prbowaa przeszkodzi tu
mowi w mordowaniu, co wyjani mona tylko w ten
sposb, e takie miaa rozkazy. Wskazuje si te na
znowu dziwn dla tak wanej sprawy sdowej oko
259
248
liczno, e urzdowy akt oskarenia, a za nim prasa
rzdowa, opisuje pocztek i przebieg zaj kieleckich
w trzech zdaniach - i te trzy zdania przytacza.
W jednym tylko punkcie trudno si z raportem
zgodzi - nie co do opisu faktw, lecz co do wy
prowadzanych z nich wnioskw. Wedug informa
cji, jakie na wasn rk udao si kurii uzyska od
wiadkw zdarze, kto z tumu, w cywilnym ubra
niu, rzuci z ulicy kamieniem w szyb mieszkania
ydowskiego [...]. I wtedy wanie dano seri strza
w z okien domu zamieszkaego przez ydw. Na
tej podstawie mwi si w raporcie: fakt, e ydzi
zaczli pierwsi strzela do milicji i tumu nie ulega
najmniejszej wtpliwoci. Stwierdzaj to wszyscy
bez wyjtku wiadkowie. Ot z tego, e z okien
domu ydowskiego pada seria strzaw, nie wynika
jeszcze, e strzelajcymi byli mieszkajcy tam ydzi.
To mg by przybyy z zewntrz prowokator, dom
mia kilka wej. Przemawiaaby za tym dodatkowo
okoliczno, e z domu dano s e r i . Niektrzy
jego mieszkacy rzeczywicie mieli bro, ale krtk.
A taka seriami strzela nie pozwalaa.
Raport podkrela te dziwne nieprawidowoci
proceduralne w rozprawie. Obronie uniemoliwiono
porozumiewanie si z oskaronymi. Co wicej, akt
oskarenia przeczytano im dopiero na godzin przed
zaczciem rozprawy, wbrew kodeksowi postpowa
nia karnego wojskowego, ktry dawa na to pi dni.
W raporcie czytamy:
Wprawdzie podsdni podpisali owiadczenie, e
zrzekaj si tego przysugujcego im okresu 5 dni, ale
dziwne jest, e zgodzili si [na to]. Dziwniejsze, e zro
bili to wszyscy, a jeszcze dziwniejsze, e pozwoli na
to sd. Ten zupenie niezrozumiay krok oskaronych
mona wytumaczy jedynie tym, e tak im kazano,
260
249
i to prawdopodobnie w sposb, jaki jest praktykowany
w polskich wizieniach [tego okresu! ZM, BW]. Jeden
oskarony mia wiee rany gowy, inny wyranie po
wiedzia na rozprawie, e go bito podczas ledztwa.
(Gross nie bierze w ogle pod uwag moliwo
ci, e zeznania, na ktrych si opiera, byy skadane
przez ludzi straszliwie bitych, eby je zoyli.)
W raporcie powiada si rwnie wyranie:
Wypadki kieleckie niezalenie od ich ta [...] byy jed
nak zbrodni zostawiajc plam na spoeczestwie
polskim. Wiadomo byo, e czynniki wrogie Polsce
bd si staray j atakowa z tego powodu. Kady
uczciwy rzd polski [...] staraby si przedstawi
wypadki kieleckie jak najsumienniej i poda wszyst
kie okolicznoci agodzce. [...] Sd kielecki odbyty
w dniach 9-11 lipca wykaza niezbicie, e tymczaso
wemu rzdowi polskiemu chodzio o przedstawienie
wypadkw kieleckich w wietle moliwie jak najgor
szym.
Wadze staray si nada rozprawie maksymalny
rozgos, cignito na ni nie tylko wielu dziennika
rzy polskich, lecz take cay tum korespondentw
zagranicznych.
r
wczesna prasa rzdowa, a za ni cz prasy za
granicznej, gwatownie zaatakowaa Koci, e jako
by nie chce potpi wypadkw kieleckich, co oznacza,
e jest antysemicki i faszystowski. Zaatakowano
w szczeglnoci osobicie prymasa Polski X. kardy
naa Augusta Hlonda. Replika X. Kardynaa bya nad
wyraz przekonujca i godna. Po pierwsze wskazy-.
waa, e Koci stanowczo potpia ekscesy kielec
kie, ale nie moe czyni tego w takiej formie, jakiej
yczyyby sobie wadze. Byoby to bowiem pitno
wanie poczone z przemilczaniem - pitnowanie
wybircze, jak bymy rzekli dzi. Pitnujc bezpo
261
250
rednich uczestnikw pogromu, przemilczaoby si
jego inspiratorw; a ponadto sprawcw mordw do
konywanych wtedy na Polakach. ydzi maj pono
powiedzenie p prawdy to cae kamstwo. Na p
prawdy Koci polski nie chcia pj - i po trzykro
susznie.
Raport Kaczmarka koczy si stwierdzeniem:
Ci, ktrzy zabijali w Kielcach godni s najsurowsze
go potpienia niezalenie od tego, e byli sprowoko
wani, e dziaali w afekcie. Wszelki antysemityzm jest
uczuciem poniajcym czowieka. Mordowanie ludzi,
choby innej rasy, czy przekona, czy klasy spoecz
nej, jest zawsze zbrodni. [Na awie oskaronych] po
winni zasi take i ci, ktrzy do wypadkw kielec
kich doprowadzili, ktrzy je sprowokowali, ktrym na
nich zaleao.
Politowanie budzi ta cz polskiej inteligencji, kt
ra zamiast poczyta sobie uczciwy i rozumny raport,
sporzdzony bezporednio po zajciach i oparty na in
formacjach bezporednich uczestnikw, woli sucha
antypolskich oszczerstw i zmyle hochsztaplera.
6.
Ksika Grossa Strach - antysemityzm w Polsce
po Auschwitz wywoaa - jak czytamy - due po
ruszenie wrd diaspory ydowskiej w Ameryce.
Pierwsze recenzje s entuzjastyczne. J ednym z en
tuzjastw jest pisarz Thane Rosenbaum. W recenzji
na amach Los Angeles Times opiewa on odkrycie do
konane, jego zdaniem, przez Grossa, e ostatecznego
rozwizania nie dokonali nazici. Wyrczyli ich dawni
polscy ssiedzi. C na to rzec? Tak brzmi gos niena
wici do drugiego narodu - lepej na fakty, a radej, e
moe w jego stron strzykn troch swego jadu.
262
251
W sporach polsko-ydowskich roi si od paralo-
gizmw i wspierajcych je stereotypw. J est wielk
kwesti z zakresu metodologii tych sporw, czy prze
wietlanie stereotypw i rozadowywanie paralogi-
zmw suy wygaszaniu, czy moe wbrew intencjom
spory te jeszcze podsyca. Skaniamy si ku pierw
szemu, ale moe nie mamy racji? To by jednak zna
czyo, e usiowania, by wprowadzi do tych sporw
ton rozsdku, s z gry skazane na niepowodzenie.
I cakiem moliwe, e tak wanie jest, ale pogodzi si
z tym trudno, przynajmniej nam.
Nasz Dziennik, 28 lipca 2006 r.
263
252
Gr bior lewoskrtni
O dwch formacjach, duchowym
pkniciu i prawdzie Radia Maryja.
Z prof. Bogusawem Wolniewiczem
rozmawia J akub Niewgowski
Podczas wykadw na Uniwersytecie Warszawskim
mwi Pan o dwch formacjach, ktre walcz o przy
szy ksztat Europy. Z jednej strony chrzecijaski
konserwatyzm, z drugiej lewactwo. Jak to si prze
kada na kondycj naszej cywilizacji?
Kondycja naszej cywilizacji jest niedobra; prze
biega przez ni wielkie pknicie, ktre dzieli Zachd
- nie tylko Europ - na dwie formacje duchowe.
Formacja A reprezentuje chrzecijask stateczno
i powcigliwo wobec zmian. Nie wrogo, ale po
wcigliwo. Formacj B cechuje lewackie wichrzy-
cielstwo i libertyskie rozpasanie, wystpujce rze
komo w imi wolnoci czowieka.
Wiele osb moe oburzy takie rozrnienie.
Spotkaem si z opini, e Wolniewicz wszystkich ina
czej mylcych nazywa lewakami.
e lewacy si oburzajna t nazw to ja rozumiem,
bo to jest oczywicie negatywne okrelenie. Dlatego
265
253
wymyliem inne nazwy: formacja prawoskrtna i
lewoskrtna. Wic ci lewoskrtni mog si oburza.
Tych, ktrzy myl inaczej ni ja, wanie tak nazy
wam, bo oni nale do innej formacji.
Ale odrnia Pan lewactwo od lewicowoci, cho
te pojcia czsto si utosamia.
Lewicowo definiuj za Buatem Okudaw
(Wdrwki pamici, Krakw 1997, s. 14) jako zara
enie chorob naprawiania wiata, a lewactwo to jest
szczeglnie ostra posta tej choroby: nie liczca si
z realiami ludzkiej natury i chcca j si nagi do
swoich zbawczych pomysw.
Rozumiem, e lewacy uwaaj czowieka za dobre
go z natury.
To jest ich haso sztandarowe. Ich zdaniem trzeba
znie wszelkie ograniczenia, wtedy ta dobro si ob
jawi. A tych, u ktrych si nie objawi, trzeba wyrn
- i wtedy bdzie wszystko w porzdku.
Odjakiego myliciela zaczyna si lewactwo?
Tutaj mona postawi wyran cezur: teoretycz
nie od J ana J akuba Rousseau, a praktycznie od rewo
lucji francuskiej.
Chrzecijaska stateczno to Koci katolicki?
Kiedy mwi o chrzecijaskiej statecznoci, my
l nie tylko o witym Kociele powszechnym, zwa
nym rwnie katolickim - myl o chrzecijastwie
w ogle. Ale historycznie si okazao, e ta forma
chrzecijastwa, ktr reprezentuje Koci rzym
skokatolicki, jest najbardziej odporna najady wsp
czesnoci. Wydawao si, e tzw. bardziej postpowe
Kocioy protestanckie bd do tej nowoczesnoci
przystosowane, a Koci rzymskokatolicki - jako
tradycyjny - nie. Okazao si, e wrcz przeciwnie.
Kocioy protestanckie, na przykad Koci angli
266
254
kaski, rozpywaj si w wieckiej wspczesnoci,
a chrzecijastwo rzymskokatolickie potrafi zacho
wa swoj odrbno. To jest ciekawe i nie cakiem
zrozumiae zjawisko, ale tak jest.
Koci rzymski jest najbardziej chrzecijaski?
Powiedziabym, e Koci katolicki stoi najwyej
w hierarchii pod wzgldem zdolnoci oporu wobec
nacisku wieckiego lewactwa.
Pewien student filozofii powiedzia mi, e katoli
cyzm nie jest chrzecijaski, bo chrzecijastwo to
jest mio bliniego.
Haso powszechnej mioci to nowe wcielenie
lewactwa. Gosi ono, e czowiek jest z natury dobry
i dlatego naley si do niego odnosi z mioci, wte
dy ta dobro bdzie rozkwitaa wszdzie. Oczywicie,
Koci katolicki gosi postaw yczliwoci wobec
czowieka, ale temperowan rozsdkiem, biorc pod
uwag podstawowy fakt antropologiczny - e natura
ludzka jest skaona grzechem pierworodnym.
Jakie prdy we wspczesnej myli europejskiej s
wedug Pana emanacj lewackoci?
Ideologi formacji B, lewoskrtnej, jest tak zwany
postmodernizm. A jdrem postmodernizmu jest dzi
siejsza psychologia. Caa dzisiejsza psychologia jest
przesiknita ffeudyzmem, a Freud to XX-wieczna
wersja Rousseau. Te wszystkie psychologie humani
styczne, J ungi, nie-J ungi i tak dalej.
A co jest jdrem konfliktu? Dlaczego pomidzy
tymi formacjami nie moe by dialogu?
To jest pytanie, nad ktrym sam si nieraz zasta
nawiaem i wniosek, do jakiego doszedem, jest do
pesymistyczny. Wydaje mi si, e s po prostu dwa
gatunki ludzi: ci ktrzy s zaraeni chorob napra
wiania wiata, i ci, ktrzy nie s zaraeni i rozumie
267
255
j, e majstrowa przy tym wiecie naley bardzo
ostronie. Prosz to dobrze zrozumie: chodzi mi
0 to, e s ludzie jako z urodzenia podatni na infek
cj wirusem lewactwa, a z drugiej strony s ludzie
na t infekcj niepodatni; podobnie jak z innymi cho
robami. To s ludzie o innej konstytucji psychicznej
1dlatego midzy nimi nie moe by porozumienia,
moe by tylko walka. W naszej epoce, ze smutkiem
na to patrz, gr bierze formacja B. W cywilizacji
Zachodu, bo w innych cywilizacjach nie.
Panie Profesorze, a czy Pan kiedy by lewakiem?
Nigdy nie byem lewakiem, nigdy nawet nie by
em liberaem. Zawsze byem tylko demokrat.
A czy jest Pan nadal marksist?
Marksistjestem, odkd si zaznajomiem z pisma
mi Karola Marksa. To byo lat temu 60 i w dalszym
cigu jestem marksist w tym sensie, e uwaam, i
Marks wnis do myli spoecznej idee socjologicz
ne wane i suszne. Nie wszystkie, ale wiele z tego,
co Marks napisa, weszo do krwioobiegu dzisiejszej
myli spoecznej. Ludzie s czsto marksistami, wca
le tego nie wiedzc.
Tak samo freudyzm wszed do krwioobiegu i posu
gujemy si jego pojciami.
Freudyzm wszed jeszcze gbiej do tego krwio
obiegu, z tym, e freudyzm wszed jako trucizna.
A marksizm mia dwojak funkcj. Czciowo, kiedy
zosta zmodyfikowany w tak zwany marksizm-leni-
nizm, czyli stalinowsk wersj marksizmu, on te sta
si trucizn. Ale w marksizmie byo zawsze jdro susz
noci. A we freudyzmie nie ma adnego. Sam fasz.
Czyli Marks nie by lewakiem?
Marks moe i by, a Engels jeszcze bardziej ni
on. W tym sensie, e swdzia go rka do naprawiania
268
256
wiata. Marks nie liczy si z realiami natury ludzkiej,
bo by zaraony ideami Rousseau. To by podstawo
wy bd marksizmu i na tym zawalia si rwnie caa
konstrukcja komunistyczna. Bd antropologiczny, e
czowiek jest z natury dobry.
Pytam Pana o to, bo czsto stawia si to jako za
rzut: oto marksista w Radiu Maryja.
Nie rozumiem. Komu si stawia zarzut, mnie czy
Radiu Maryja?
Myl, e i panu, i Radiu Maryja.
Ale nie rozumiem, dlaczego to ma by zarzut?
W tym sensie, e to s do obce sobie idee kato
licyzm i marksizm.
Prawda nie jest obca prawdzie. Ta prawda, ktr
reprezentuje Radio Maryja, i ta ktra jest zawarta
w marksizmie, bardzo dobrze si ze sob zgadzaj.
Jaka to prawda?
Z jednej strony to jest prawda chrzecijastwa,
prawda Radia Maryja: natura ludzka jest skaona
grzechem pierworodnym. A prawda marksizmu jest
taka, e kapitalizm musi si zawali. Kapitalizm nie
ograniczony to ustrj spoeczno-ekonomiczny, ktry
ma w sobie wewntrzne sprzecznoci, ktre go musz
rozsadzi.
Jakie jest wyjcie?
To jest pytanie nie do mnie. Filozofia nie zajmuje
si receptami na napraw wiata, bo to lewacy maj
takie recepty. Filozofia tylko opisuje, jak ten wiat
funkcjonuje.
Obraz naszej cywilizacji jako pola walki wiele
osb odrzuci, bo wydaje si nam, e yjemy w wiecz
nie trwajcej belle epoue. Co Pan powie tym, ktrzy
tak sdz?
269
257
To jest zudzenie pokolenia, ktre yje w Europie
dugotrwaego pokoju. Ta wiecznie trwajca belle
epoue wanie si na naszych oczach koczy. Przez
p wieku by pokj w Europie i tym ludziom si wy
daje, e to jest co niezwykle stabilnego. Tymczasem
to jest co tak kruchego, e moe si zawali w cigu
doby. Te wszystkie sklepy, pene hipermarkety, gale
rie pene towarw, to wszystko moe znikn w cigu
24 godzin. Tego sobie to pokolenie nie wyobraa. J ak
dowiadczy, to sobie wyobrazi.
PDF - pismo warsztatowe Instytutu Dziennikarstwa UW
Listopad nr 8 (21) 2009.
270
258
Lewica nie chce wsplnoty
Z prof. Bogusawem Wolniewiczem
rozmawia Konrad Bonisawski
- Atakuj Panowie w swojej ksice polityczn
poprawno. Czy co si zmienio od czasu jej napi
sania?
- Piszc ksik nie w peni docenilimy powa
g zjawiska. Widzielimy, e nadchodzi co niebez
piecznego, ale peny sens tego zjawiska ujawni si
dopiero pniej. Dzisiaj polityczna poprawno jawi
si jako ideologia nowego pastwa policyjnego,
wrcz Orwellowskiego. Normy politycznej popraw
noci maj by etyk tego, co si nazywa laickim
humanizmem, jego praktycznym ucielenieniem.
Kodyfikacj tych norm - i ta kodyfikacja uwiado
mia mi dopiero powag sprawy - jest Karta Praw
Podstawowych Unii Europejskiej. Ta Karta to ma
by nowy Dekalog. Nowy zestaw zasad moralnoci,
zastpujcy ten dany na Grze Synaj. Bo laicki hu
manizm to jest mutacja komunizmu. J arosaw Marek
271
259
Rymkiewicz ju kilkanacie lat temu powiedzia:
komunizm nie umar, on mutuje Takimi mutantami
komunizmu s wanie ordownicy owej politycznej
poprawnoci, czy jak piszemy w ksice polit-po-
prawnoci. Dwiecie lat temu komunizm startowa
jako nowe chrzecijastwo. Ostatnia ksika hra
biego de Saint-Simon, jednego z gwnych ideolo
gw komunizmu, taki wanie nosia tytu: Nowe
chrzecijastwo Komunizm si zawali, gwnie ze
wzgldu na niesychan niewydolno ekonomiczn,
ale aspiracje, by wyprze stare chrzecijastwo i za
stpi je nowym pozostay.
Oto najwieszy przykad tego o czym mwi.
W Rzeczpospolitej z dnia 5 czerwca 2008 czytam,
e powstaa Europejska Rada Tolerancji pod auspi
cjami Europejskiego Kongresu ydw, a na prze
wodniczcego owej Rady Tolerancji zosta powoa
ny Aleksander Kwaniewski. I w tej roli powiedzia
Rzeczpospolitej: bdziemy zwalcza antysemi
tyzm, ksenofobi i rasizm. To prawdziwe wyzwanie
XXI wieku
Zauwamy tu par rzeczy. Po pierwsze, powo
uje si instytucj icie Orwellowsk, bo majc
si zajmowa tpieniem pogldw ludzi inaczej
mylcych, a daje si tej instytucji nazw Rady
Tolerancji, czyli wyrozumiaoci dla pogldw,
ktre si nam nie podobaj. Pamitamy jak to jest
u Orwella. Ministerstwo Propagandy nosi nazw
Ministerstwa Prawdy, a ministerstwo nadzoru poli
tycznego - Ministerstwa Mioci. Powoane zostao
wic Europejskie Ministerstwo Mioci, czyli nowa
inkwizycja, na ktrej czele stan Wielki Inkwizytor.
Stara inkwizycja nosia oficjalnie nazw Urzd do
cigania Nieprawoci Heretykw. Ten urzd Koci
zlikwidowa 200 lat temu, a w Polsce zosta zlikwi-
272
260
dowanyju 400 lat temu, za Zygmunta Augusta. I oto
powsta nowy Urzd. Wystarczy przecie w jego kla
sycznej nazwie wymieni tylko jedno sowo Urzd
do cigania nieprawoci antysemitw. Tego z koleg
Musiaem pi lat temu nie przewidzielimy.
- Na Zachodzie Europy jednak praktycznie niepo
dzielnie w mediach zapanowa skrajny liberalizm
libertynizm. Czy widzi Pan jak drog odwrotu od
niego?
- Widz tylko jedn. Postpy lewackiego liberty-
nizmu s jak inwazja choroby na organizm, ktrego
siy odpornociowe zostay zmniejszone (pisalimy
o tym w naszej ksice). Siy odpornociowe cywi
lizacji to jej infrastruktura duchowa. Infrastruktura
duchowa cywilizacji Zachodu jest nadgnia i zostaa
naruszona. Powstrzymanie inwazji owego liberty-
stwa od wewntrz - bo jest te moliwe, e zostanie
ono powstrzymane od zewntrz - jest moliwe tylko
przez odbudow i uzdrowienie owej duchowej infra
struktury; a t infrastruktur cy wilizacj i Zachodu byo
zawsze i jest dalej chrzecijastwo. Przeciwstawienie
si skuteczne rozkieznanemu libertystwu i lewac
twu moe si dokona tylko w jeden sposb: przez
konsolidacj si oporu wok witego Kocioa po
wszechnego.
- W sobot 7 czerwca w Warszawie bdziemy mie
li do czynienia z kolejn parad nihilistw. Czy wa
dze miasta, pastwa powinny zezwala na tego typu
imprezy?
- Syszaem o organizowanej paradzie rwno
ci. J est to kolejny przejaw libertyskiej agresji na
chrzecijask infrastruktur duchow. Wszelkie
tego typu parady powinny by zakazane jako obraza
moralnoci publicznej.
273
261
Dodajmy, e tzw. parady s przejawem agresji nie
tylko libertystwa, lecz take lewactwa. To nie to
samo. Zwizek midzy nimi jest taki: stare lewactwo,
to do rewolucji chiskiej 1949 wcznie, byo pury-
taskie. Nowe lewactwo, zapocztkowane przez tzw.
Now Lewic, stao si libertyskie.
- Jednym z powodw do napisania ksiki Kse
nofobia i wsplnota byy wydarzenia zwizane z pu
blikacj Ssiadw Jana Tomasza Grossa. W tym
roku wysza w Polsce kolejna ksika tego pseudo-hi-
storyka - Strach. Czy niczego nie nauczylimy si
jako Polacy przez ten czas? Czy co si zmienio przez
tych kilka lat od opublikowania ksiki?
- Myl, e w tym wzgldzie niewiele si zmie
nio. I pierwsza, i druga ksika Grossa s elemen
tami tej samej wielkiej operacji politycznej, ktr
w naszej ksice nazwalimy podstawianiemPolski.
Operacja polega na tym, e przez mae, ale z absolut
n konsekwencj przeprowadzane kroki, przesuwa
si w wiadomoci spoecznej ludw Zachodu win
i odpowiedzialno za wielk zagad ydw euro
pejskich w latach 1941-1944 z Niemcw na Polakw.
Te dwie ksiki Grossa to byy kolejne kroczki owej
wielkiej operacji.
- Pytaem o zmiany nie bez powodu. Bowiem
wraz z profesorem Musiaem bardzo ostro atakuje
cie Panowie Instytut Pamici Narodowej, w kontek
cie jego roli w sprawie Jedwabnego. Czy w wietle
ostatnich lat dziaalnoci IPN pogldy Pana zostay
zweryfikowane? Czy potrzebna jest tzw. polityka hi
storyczna pastwa ?
- Tzw. polityka historyczna pastwa, to znaczy
troska i dbao pastwa i obywateli o wiadomo
historyczn nadchodzcego pokolenia, wydaje mi si
274
262
spraw najwyszej wagi. W naszej ksice wskazuje
my nawet, e troska i dbao o wychowanie mode
go pokolenia jest jednym z podstawowych wskani
kw istnienia ywej wsplnoty narodowej. J ak rol
w tym wychowaniu powinien konkretnie wykonywa
IPN, to jest sprawa do zastanowienia. Warto jednak
powiedzie, e przy wszystkich bdach poprzednie
go rzdu, na tym odcinku dokona on wanego dzie
a: zmieni IPN z instytucji antypolskiej na instytucj,
ktra dobrze Polsce suy. Czy mogaby jeszcze le
piej? To jest wanie kwestia do zastanowienia.
Nasza ksika dotyczya wanie polityki histo
rycznej - co wicej, bya elementem takiej polityki.
Wysunlimy, jak nam si zdaje, tezy do nowa
torskie. Wymieni tylko dwie. Pierwsza, e pewien
stopie ksenofobii -czyli dyskryminowania obcych
w stosunku do swoich - jest warunkiem niezbdnym
istnienia jakiejkolwiek ywej wsplnoty. Dlatego ci,
co chc wszelk ksenofobi wykorzeni - jak cho
ciaby ta nowo powoana Rada z gwnym inkwizy
torem Kwaniewskim - d faktycznie do zniszcze
nia wszelkiej wsplnoty, do rozerwania wizi mi
dzyludzkich i wytworzenia spoeczestwa cakowicie
zatomizowanego i shomogenizowanego. A drug tez
naszej ksiki jest, e Wielka Zagada bya rzeczywi
cie czym jak dotd w dziejach ludzkoci jedynym
w swoim rodzaju; ale uzasadniamy t tez inaczej ni
zwykle. I to odmienne ujcie wydawao si nam do
brym punktem wyjcia do rzetelnej dyskusji na temat
stosunkw polsko-ydowskich.
Tymczasem nic takiego nie nastpio. Na ksik
pooono - jak mawiaj Anglicy - mokry koc. Ale
mniejsza nawet o to. Zrodzio si w nas pewne po
dejrzenie zwizane z faktem, e ksika, mimo ze
rowej reklamy, znikna w byskawicznym tempie
275
263
z ksigami. Co wicej, mimo piciu lat, jakie upyn
y od jej wydania, ksika jest nie do zdobycia nawet
w antykwariatach...
-...co mog potwierdzi sprawdziwszy niedawno
empirycznie.
- J ak rozumie poczenie tych dwch faktw:
byskawicznego zniknicia i braku echa? Nie mamy
oczywicie na to dowodw, ale zdaje nam si cakiem
moliwe, e wikszo nakadu zostaa po prostu wy
kupiona na przemia. Dla osb i organizacji, kt
re w takim wycofaniu mogyby by zainteresowane,
byby to wydatek bagatelny.
- Kardyna Stefan Wyszyski pisa przed aty, e
rodzina i nard to s organizmy ywe, majce swoj
wasn dynamik i przejawy biologicznego bytowa
nia. Poza nimi wszystkie inne formy bytowania, takie
jak pastwo, rzd, partia - maj wymiar instytucji.
Nard i rodzina musz istnie, a tamte instytucje
mog istnie lub nie . Sprbujmy zatem zlokalizowa
zagroenia czyhajce dzisiaj na te dwie naturalne
wsplnoty: rodzin i nard.
- To, czy ksidz Kardyna - przy caym moim
ogromnym dla niego szacunku - mia w tym stwier
dzeniu pen racj, to jest rzecz do dyskusji. I rodzi
na, i nard ewoluoway. Mona si spodziewa, e
ewoluowa bd dalej, pod naciskiem si cywiliza
cyjnych. Nie jest wic wykluczone, e te dwie formy
wsplnoty nie pozostan w tej postaci, jak znamy je
my, ludzie przeomu XX i XXI wieku. Tak np. ro
dzina na Zachodzie zdaje si ewoluowa w kierun
ku rodziny matriarchalnej, w ktrej mczyzna traci
najpierw swoj dawn rol gowy domu, a potem,
przez te same siy cywilizacyjne, zostaje z niej ca
kowicie wyparty jako rodzaj trutnia potrzebnego tyl
276
264
ko do celw kopulacyjno-rozpodowych. A pastwo
w ogle nie jest adn wsplnot, tylko mieszkaniem
narodu. Miejscem, ktre nard zamieszkuje.
- W kontekcie relacji midzy pastwem i naro
dem, narodowoci i obywatelstwem, mielimy w ci
gu ostatnich kilku miesicy dwa ciekawe przypadki,
cho zupenie od siebie odmienne. Ostatnio polski
dziennikarz i podrnik Wojciech Cejrowski stwier
dzi, e zrzeknie si obywatelstwa polskiego i przyj
mie ekwadorskie, uzasadniajc to m. in. wysokimi po
datkami w Polsce, a niskimi w Ekwadorze oraz swoj
niechci do Unii Europejskiej. Z drugiej strony, pre
zydent Kaczyski przyzna kilka tygodni temu polskie
obywatelstwo brazylijskiemu pikarzowi, majcemu
znikomy kontakt z Polsk (poza aktualn gr w pol
skim klubie) Rogerowi Guerreiro.
- To s dwie rne sprawy. Pierwsza jest indy
widualnym wyborem miejsca zamieszkania, ktre
go swoboda powinna kademu przysugiwa: moe
w nim mieszka, moe si z niego wyprowadzi.
W tej sprawie nikt poza nim nie powinien mie nic
do gadania (w przeciwiestwie do wprowadzenia
si gdzie, ktra bynajmniej nie jest kwesti chci
i wyboru zainteresowanego, lecz wycznie tych, do
grona ktrych chce si dosta). Pan Cejrowski z tej
swobody skorzysta i tyle.
Czym zupenie innym jest natomiast stwarzanie
sztucznych Polakw, jak teraz ten Roger Guerreiro,
a wczeniej Emanuel Olisadebe z Nigerii, by wzmoc
ni nasze niedone pikarstwo i tak udowodni
wiatu, e Polacy nawet piki kopa nie potrafi. Ca
t operacj uwaam za mieszn i kompromitujc
nas jako nard.
- Wanym dla polskiej wsplnoty narodowej wyda
rzeniem w cigu ostatnich kilku lat bya wielka emi
277
265
gracja Polakw do krajw Unii Europejskiej. Jakie
wedug Pana mog by dugookresowe skutki wyjaz
du dwch milionw modych Polakw na zachd!
- Z jednej strony bdzie to na pewno utrata tych
ludzi dla naszej wsplnoty narodowej i wrodzenie
si ich potomstwa we wsplnoty inne; z drugiej za
wielka ndza emerytw za lat powiedzmy dwadzie
cia, gdy zabraknie wkadu tych osb do gospodarki
narodowej. Pracowa bd na emerytury angielskie
czy hiszpaskie, a polscy emeryci - zby w cia
n.
- Drugim, obok sprawy Jedwabnego, asumptem
do napisania ksiki Ksenofobia i wsplnota by
zamach 11 wrzenia 2001 r. w Nowym Jorku. By on -
jak panowie piszecie - pierwszym pomrukiem zbie
rajcej si burzy. Ta burza - jak susznie Panowie
przewidzielicie - miaa swoj kontynuacj. Poza
Nowym Jorkiem ofiarami zamachw arabskich terro
rystw pady Londyn i Madryt. Zamachy w Madrycie
przyniosy nawet konkretne skutki polityczne: dojcie
do wadzy socjalistw i wycofanie wojsk Hiszpanii z
Iraku.
- Konkretne skutki polityczne byy w obu krajach!
Pokazay one rnic klasy tych dwch narodw.
Anglicy wykazali odwag i zimn krew, a dumni
Hiszpanie okazali si po prostu tchrzami.
- Jedn z oznak liberalizmu i poprawnoci poli
tycznej jest dyktatura praw czowieka, w imi ktrych
mona dzi nawet rozpta wojn. Prawa czowieka
stay si now religi.
- Propaganda tzw. praw czowieka jest nadbudow
ideologiczn dla poprawnoci politycznej. Ona maj
uzasadnia. Uwaam t ideologi za przejaw zmu
towanego lewactwa, ktre pod przykrywk obro
ny praw czowieka dy do zniszczenia wszelkiej
278
266
wsplnoty; i w ten sposb do hegemonii pastwa.
J eeli kto albo co ich nie powstrzyma, zrujnuj cy
wilizacj Zachodu.
- Pisalicie Panowie w ksice o roszczeniach tzw.
wypdzonych . Czy co si zmienio od tego czasu?
- Propagandowa gadanina pani Eryki Steinbach
i jej kompanw - np. okrelanie wysiedlonych
w latach 1945-46 jako wypdzonych - oznacza, e
w Niemczech odywaj tendencje rewanystowskie.
Dy si ni mniej ni wicej tylko do odwrcenia wy
nikw II wojny wiatowej i tej totalnej klski, jak
Niemcy w niej ponieli. Takie denia oznaczaj,
e niektrym w Niemczech marzy si rozptanie III
wojny wiatowej. Niech tylko sprbuj.
- Ostatnie dwa lata przyniosy te nowe zjawi
sko, niespotykane dotd przynajmniej w takiej skali.
Wprasie zagranicznej a roio si od nieprzychylnych
Polsce i jej wadzom komentarzy. Co gorsza, Polsk
zagranic krytykowali rwnie polscy politycy, np.
byy prezydent, byy minister spraw zagranicznych.
- Nagonka na Polsk ma dwa rda. J edno jest
nacjonalistyczne. Podsyca si nastroje antypolskie
w Niemczech, w Rosji, czy w Izraelu dla jakich wa
snych celw narodowych. Drugim rdem nagon
ki, zasadniczo odmiennym od tamtego, cho w tym
punkcie zbienym, jest wanie ofensywa wiatowe
go lewactwa, tej rowej midzynarodwki, dla kt
rej Polska jest sol w oku. A jest sol w oku dlatego,
e staa si dzisiaj w Europie gwn opok chrzeci
jastwa. Chrzecijastwa lewak nienawidzi.
- Chciabym jeszcze zapyta o opisane w ksice
relacje midzy demokracj kapitalizmem i patrioty
zmem.
279
267
- Demokracja opiera si na poczuciu wsplnoty
interesw. Kapitalizm przeciwnie, zna tylko inte
res prywatny. Patriotyzm, przywizanie do wasnej
wsplnoty narodowej i gotowo do ponoszenia ofiar
na jej rzecz, jest niezbdn przeciwwag dla kapita
listycznego egoizmu. J ak pisalimy, demokracja jest
to pewien stan rwnowagi, zawsze chwiejnej, midzy
kapitalizmem a patriotyzmem. Dzi ta rwnowaga
jest na Zachodzie zachwiana.
- Niekonsekwencja anty-ksenofobwpolega m.in.
na tym, e kwestionuj wizi narodowe, ale chc
odpowiedzialnoci caego narodu za czyny zeszych
pokole, np. jak przy tzw. sprawie Jedwabnego. Jak
powinnimy do tego podchodzi?
- W ksice odrnilimy pobratymstwo od wspl-
nictwa. Za czyny naszych pobratymcw, ktrych nie
bylimy wsplnikami, nie ponosimy adnej odpowie
dzialnoci.
- Jakie widzi Pan naturalne wsplnoty i jakie wy
rniby Pan cechy ich trwaoci?
- Naturalne wsplnoty tworz hierarchi. Wyr
nilimy cztery pitra takiej hierarchii. S nimi: rodzi
na, plemi, nard, cywilizacja.
Plemi - przynajmniej plemi osiade - to co po
dobnego do ojczyzny. A ojczyzn definiuj jako trzy
wielkie rzeczy wsplne. S nimi: wsplna mowa,
wsplna ziemia i wsplna pami. Te trzy rzeczy
wsplne charakteryzuj te plemi.
Wsplnoty naturalne podlegaj w nowoczesnej
cywilizacji silnej erozji. Std bior si nadzieje lewa
kw, e wizi wsplnotowe - np. wi narodowa - zo
stan kompletnie zniszczone. W tym si myl. J edn
z wyrniajcych cech lewactwa jest niezrozumienie
i niedocenianie siy wizi wsplnotowych, zwaszcza
280
268
narodowych. Wizi te s normalnie mao widoczne,
podobnie jak w jdrze komrki normalnie niewidocz
ne s chromosomy. Dopiero w trakcie kariokinezy,
tzn. gdy komrka zaczyna si dzieli, chromosomy
konsoliduj si i uwidaczniaj. Podobnie jest z wi-
ziami wsplnotowymi. Uwidaczniaj si, gdy wspl
nota staje w obliczu realnego zagroenia od zewntrz.
Wtedy czujemy, e jestemy jedno. Normalnie nie.
- Dzikuj za rozmow.
Polityka Narodowa, nr 2-3, lipiec-sierpie 2008.
281
269
Bogusaw Wolniewicz
Zalepienie
Wystpujc wczoraj w programie TVN 24 bro
niem nie tyle o. Tadeusza Rydzyka, co prawdy.
W obecnej nagonce na niego - ktrej z rzdu, ale ta
wyglda jeszcze groniej ni wczeniejsze - zadzi
wiaj dwie rzeczy. Przede wszystkim jej nikczemna
kamliwo. Bo mwi si w niej, e w wypowie
dziach przypisywanych o. Rydzykowi pady sowa
gorszce, skandaliczne, szokujce; e ojciec
Rydzyk powiedzia, i prezydent to oszust, a prezy
dentowa to czarownica. O tym oszucie i cza
rownicy mwiono jeszcze w pitek o 23.00 w wia
domociach PR III, i dalej si to powtarza, cho ju
we wtorek prof. J .R. Nowak wyjania szczegowo
i rzeczowo w waszych Aktualnociach dnia, e o.
Rydzyk ani tak o prezydencie nie powiedzia, ani nie
odnosi okrelenia "czarownica do prezydentowej.
Nastpnego za dnia Nasz Dziennik to wyjanienie
przedrukowa - ale to si ignoruje.
283
270
A druga rzecz, ktra w tej nagonce zadziwia jesz
cze bardziej - bo ta nikczemna kamliwo moe a
tak bardzo dziwna nie jest -to udzia w niej czci du
chowiestwa i inteligencji katolickiej. Wystpuj oni
do wadz kocielnych z listem otwartym, w ktrym
pisz; [...] Ksidz Rydzyk ujawni pogard wobec
blinich. J ako polscy katolicy wieccy i duchowni
wyraamy protest wobec gorszcych wypowiedzi,
[...] pogardliwych i antysemickich wystpie ....
Takie rzeczy gosz katoliccy intelektualici, bo prze
cie duchowiestwo te do nich naley. I mwi je
w niecay tydzie po wielkim spotkaniu Rodziny
Radia Maryja na J asnej Grze - po spotkaniu tej
ogromnej rzeszy, ktra tam przyjechaa z wasnej
woli, za wasne pienidze, sama si organizujc,
i tam trwajc, przez tyle godzin. J estem czowiekiem
niewierzcym, ale to spotkanie chwyta mnie za serce:
mnie niewierzcego chwyta, a tych katolickich inte
lektualistw nie chwyta. Mao tego: robi co mog,
eby je oplu. Zaraz bowiem potem jednego z gw
nych organizatorw spotkania obrzucaj oszczer
czymi sowami. J est w tym jaka dzika, zalepiona
wrogo do waszej rozgoni, ktrej rde poj nie
potrafi.
Nie dziwi si, gdy z tak wrogoci spotykam
si u p. Aleksandra Smolara. On jest szefem Fundacji
Batorego, a ta jest ekspozytur na Polsk Georgea
Sorosa i jego niejasnych celw politycznych; Smolar
jest niejako jego komisarzem. Nie dziwi mnie wic,
gdy we wczorajszej Gazecie Wyborczej czytam ta
kie jego sowa:
Trudno podejrzewa Kaczyskich, zwaszcza Lecha
o sympatie do o. Rydzyka. Nie moe by im bliska
ta forma prostackiego, ksenofobicznego katolicyzmu,
ktry propaguje Radio Maryja. [...] Sowa dyrektora
284
271
Radia Maryja s w swej brutalnoci, chamstwie, niena
wici do prezydenta i jego ony zdumiewajce. Sowa
o. Rydzyka stanowi obraz pastwa polskiego, urz
du prezydenta i milionw wyborcw. Mam nadziej
[...] e znajd si obrocy godnoci pastwa, ktrzy
zagroenie bd widzie nie w odmowie /Bronisawa
Geremka wobec lustracji/, lecz w kloacznym jzyku
i w politycznej aktywnoci o. Rydzyka.
Gdy t rzesz, ktra tydzie temu zebraa si pod
J asn Gr, mianem prostackiego katolicyzmu
okrela Aleksander Smolar, to si temu nie dziwi.
Ale gdy wystpujcy w teje wczorajszej audycji
TVN 24 senator J arosaw Gowin (ktry inaczej ni ja,
jest chyba katolikiem wierzcym) mwi to samo co
Smolar, e t rzesz trzeba ucywilizowa, niczym
jak dzicz - to tego nie rozumiem.
Czy oni nie widz fenomenu, jakim jest wasze ra
dio? A jest to fenomen dubeltowy. Bo po pierwsze:
wasze radio jest orodkiem i organizatorem wielkie
go ruchu spoeczno-religijnego w Polsce. J est to naj
bardziej dynamiczny ruch spoeczny w naszym kraju,
a moe i na wiecie; ja przynajmniej nie umiabym
wskaza mu rwnego. To jest nowoczesne chrze
cijastwo - chrzecijastwo walczce o odbudow
wizi spoecznych, ktre dzisiejszy libertynizm nisz
czy. To jest ecclesia militans moderna. Leon XIII po
wiedzia 130 at temu, e trzeba novis vetera augere:
nowymi treciami zasila stare dziedzictwo. Bo bez
nowych treci to dziedzictwo widnie, a bez oparcia
w starym dziedzictwie te nowe treci wyrodniej; co
zreszt widzimy dzi, na olbrzymi skal. A Radio
Maryja to wanie robi: prbuje novis vetera auge
re. czy w niezwykle trudnej syntezie dwie rzeczy,
ktre nie atwo poczy, zwaszcza poczy we
waciwej proporcji. Wy czycie aktualne treci poli
285
272
tyczno-spoeczne, jako fal non Waszego posania,
z odwieczn treci dewocyjno-religijn, stanowic
komunikat, ktry si na tej fali niesie. J ak mona tego
nie docenia? To widz i czuj ludzie proci - proci,
ale nie gupi. A intelektualici nie widz. Bo gupi.
A po drugie: czy nie widz, e prcz tego, i
jest orodkiem wielkiego i wanego ruchu, Radio
Maryja jest jedyn w tej chwili w Polsce rozgoni
n i ez al e n , to znaczy dziaajc poza cenzur
tzw. politycznej poprawnoci, czyli po prostu - ko
smopolitycznego lewactwa? T niezaleno chc
swoim listem otwartym zgnie , nie majc nic
w zamian do zaoferowania - poza modernizmem w
stylu Mouniera sprzed p wieku. (To bya taka prba
enienia katolicyzmu z marksizmem, dzi cakowicie
martwa.) Potrafi tylko niszczy to, co powstao. Co
okropnego.
A poza tym: ostatnia nagonka - ta, ktra w tej
chwili jest w penym biegu - stwarza niezwykle
grony precedens. Oto widzimy powrt donosiciel-
stwa jako metody zwalczania ludzi politycznie nie
wygodnych, na naszych oczach to si dzieje. Wraca
takie samo szpiclowanie jak to UB-owskie sprzed
p wieku, z czasw Bieruta - tylko nowej genera
cji, udoskonalone. Metody s bardziej wyrafinowane.
Wtedy nie byo np. takich aparacikw do nagrywania.
Donosicielstwo poczynio techniczne postpy. Ale to
jest ten sam duch. A polscy intelektualici, katoliccy
i niekatoliccy, zamiast zawrze pospou witym gnie
wem na tych nowych szpiclw, a przede wszystkim
na ich mocodawcw, rzucaj si z rykiem wciekoci
na ofiar szpiclowania. Czy nie widz, e ta sama po
nura sia, ktra dzi uderza w o. Tadeusza Rydzyka,
jutro uderzy w nich? e zmierza si tu do tego, by
ludzie bali si otwarcie mwi to, co myl. Bo wsz
286
273
dzie czuwa agencja Ucho, jak si kiedy mwio.
Nie widz, e to, co spotkao dzi o. Rydzyka, czyli
szpiclowanie nauczyciela przez jego suchaczy, ju
tro spotka ich samych na ich wasnym seminarium
czy wykadzie. A pojutrze - gdziekolwiek, gdy tyl
ko powiedz nieopatrznie jakie sowo: w kawiarni,
w towarzystwie, a wreszcie nawet w domu. Tak byo
za Bieruta. Tacy s czuli na wolno sowa - ale za
lepiona nienawi do Waszego radia odbiera im
rozum. Czemu tak skwapliwie gotowi s powiela
gos jakiego poktnego donosiciela jako najbardziej
miarodajny dla oceny Radia Maryja i jego kierownic
twa; a nie to, co wy, wasze radio, od 15 lat gosicie -
w cisej ortodoksji, podkrelam - setkom tysicy
i milionom suchaczy? To si nie liczy. Liczy si to,
co donis szpicel. Liczy si gos szpicla jako osta
teczne kryterium, jak za Bieruta i Bermana.
Fabrykuje si przy okazji znowu przeciw wam
niesusznie zarzut antysemityzmu. O tym tu mwi
nie bd, bo to sprawa zbyt powana, by j porusza
mimochodem. Racj ma p. doktor Halina z Gardeji
postulujc, by t spraw omwi kiedy szerzej. Bo
ona bdzie stale wracaa, a jak wraca tak obocznie, to
zwykle w najniewaciwszej formie.
I jeszcze dwie uwagi na koniec. W przytoczonym
cytacie jego autor zarzuca wam kloaczny jzyk, zdu
miewajcy w swojej brutalnoci i chamstwie. Mnie
natomiast uderza od dawna wanie czysto wasze
go jzyka. To jest pewien aspekt waszej dziaalno
ci, ktry niezwykle ceni, a ktry jest niedostrzega
ny, moe nawet przez was samych. J estecie wielk
szko dobrych manier i poprawnego wyraania si.
Na tle grubiaskiego i czsto wrcz schamiaego j
287
274
zyka, ktry leje si z innych rozgoni, wasz wie
ci jak kryszta. To jest pewna misja narodowa, kt
ra zreszt cechuje duchowiestwo polskie w ogle:
w sytuacji, gdy jzyk polski jest zalewany najordy
narniejszymi wulgaryzmami, trzymacie jego czy
sto. Wy przede wszystkim, a take wci jeszcze
w duej mierze nauczycielstwo, stoicie na stray
czystoci polskiej mowy. A rozgonia wasza, jako
medium o najwikszym zasigu, jest tu w czowce.
Nikczemna kamliwo nagonki na was take na tym
polega, e rozgoni wyrniajcej si jzykiem, kt
ry stanowi balsam dla mojego ucha, zarzuca si pro
stactwo jzyka - contra factum.
Wystpienie na fali Radia Maryja 16 lipca 2007.
288
275
Bogusaw Wolniewicz
Fikcja judeochrzecijastwa
Lewacka ideologia politycznej poprawnoci pod
mywa i rozmywa dziedzictwo duchowe Europy. Czyni
to wieloma sposobami. J ednym z nich jest infiltrowa
nie zachodniej wiadomoci spoecznej lewoskrtnym
faszem, lewoskrtne wykrzywianie jej obrazu wiata.
Przykadem jest dziwaczny nowotwr jzykowy upo
rczywie od przeszo dwudziestu lat wprowadzany do
medialnego obiegu: judeochrzecijastwo.
Nazwanie to stosowane byo wprawdzie od daw
na w religioznawstwie do wczesno-chrzecijaskich
gmin wyznaniowych w Palestynie, ale tutaj wprowa
dza si je w cakiem innym znaczeniu. Wprowadza
si je przy tym bez uzasadnie i objanie, metod
marketingow, napomykajc coraz czciej tu i tam
z niewinn min o jakiej tradycji judeochrzeci-
jaskiej, cywilizacji judeochrzecijaskiej, albo
o jakich specjalnie judeochrzecijaskich warto
ciach, nigdy nie precyzowanych. Wprowadza si t
innowacj, jak gdyby rozumiaa si sama przez si
289
276
i nie moga budzi niczyich wtpliwoci. Nikt nie pyta,
czy taka tradycja albo cywilizacja w ogle istnieje lub
kiedykolwiek istniaa. Od tysica lat ylimy w Polsce
przewiadczeni, e nasza wiara i tradycja s chrze
cijaskie. A tu naraz mwi nam, e to by bd: nie
chrzecijaskie, tylko, judeochrzecijaskie.
Nie podoba si nam to nowe nazwanie. Dokonuje
si nim gwatu na naszej samowiedzy historycznej
i wiadomoci narodowej. Czemu wic nikt nie wy
raa sprzeciwu - aden przedstawiciel Kocioa, a
den dziennikarz, aden profesor uniwersytetu? Bo si
boj! To za pokazuje, e nie s ju ludmi naprawd
wolnymi. Bo czowiek wolny nie boi si mwi, co
myli; ani pyta, gdy rodz si w nim wtpliwoci. To
jest jego pierwsza cecha rozpoznawcza. A oni milcz,
tak s ju osiodani: co im wolno, grunt to auto.
Wolno sowa jest stale zagroona. Obroni j
mona tylko przez stae jej uytkowanie. Inaczej
wiotczeje i zanika, jak nieuywane minie. Dlatego
w imi wolnoci sowa, by zapobiec jej atrofii, po
wiedzmy jasno i wyranie: adnego j udeo-
chrzeci j astwa nie ma i ni gdy nie byo.
Okrelenie to jest propagandow fikcj. Fikcj t
midzynarodowe lewactwo wtacza pod medialnym
cinieniem do wiadomoci spoecznej, by rozmik
czy zawarte w niej dziedzictwo chrzecijaskie; bo
rozmikczone atwiej zgnie, to jasne. J ako forma
cja ideologiczna lewactwo dzisiejsze cechuje si nie
zwyk wprost agresywnoci, a jej ostrze gwne
wymierzone jest w chrzecijastwo. Red. Bronisaw
Wildstein, na pewno aden kleryka, stwierdzi nie
dawno arcysusznie {Rzeczpospolita z 6. 5. 2008j:
Ateizm przeksztaci si od jakiego czasu
w agresywn antyreligi. Jako taki dy do eliminacji
religii [z] przestrzeni publicznej. [...] Jest chyba naj
290
277
bardziej nietolerancyjnym wierzeniem wspczesnego
Zachodu.
Fikcja judeochrzecijastwa jest czci ich ofen
sywy na chrzecijastwo: gbok dywersj, o wiele
groniejsz ni np. pojedyncze skandale seksualne ja
kich osb duchownych, tak usilnie dzi naganiane.
J udaizm i chrzecijastwo to s dwie odrbne re-
ligie i tradycje. Nie biegy nigdy razem, zawsze tylko
o b o k siebie; osobno i cakiem niezalenie jedna
od drugiej, w hermetycznej niemal izolacji. Ich od
rbno wida we wszystkich czterech skadowych,
jakie mona wyrni w kadej religii: w doktrynie,
w kulcie, w organizacji, oraz w obyczajowoci. Prby
ze strony chrzecijaskiej, by odrbnoci te bagateli
zowa lub zaciera, s efektem zudze posoborowe
go ekumenizmu; przy bliszym wejrzeniu okazuj
si zwykym synkretyzmem religijnym, nie podziela
nym bynajmniej przez drug stron.
Owszem, chrzecijastwo i judaizm maj jako
religie pewien wany punkt styczny: jest nim Stary
Testament, ten pie monoteizmu. Punkt ten dziel
jednak z islamem. J udaizm, chrzecijastwo i islam
to s trzy interpretacje Starego Testamentu: trzy r
ne sposoby jego rozumienia. Rozumienie ydow
skie wyraa si w Talmudzie; rozumienie chrzeci
jaskie - w Ewangelii; rozumienie muzumaskie
- w Koranie. Mamy zatem trzy rne interpretacje
Starego Testamentu: talmudyczn, ewangeliczn
i koraniczn; oraz trzy wyrose na nich religie, tra
dycje i cywilizacje. Takim samym wic prawem, jak
o judeo-chrzecijastwie, mona by mwi o ju-
deo-islamie, albo przeciwstawia wartociom ju-
deo-chrzecijaskim wartoci judeo-mahome-
taskie. Wszystko to fikcje.
291
278
Historyczne zwizki chrzecijastwa z judaizmem
s znane od dwch tysicy lat. Przez dwa tysiclecia
nie przychodzio jednak nikomu do gowy, by pro
pagandowo przedstawia te dwie tradycje jako jed
n. C zatem usprawiedliwia ch, by chrzecija
stwu doczepia przedrostek judeo- Przedrostek
ten ma sugerowa jak bliej nieokrelon symbioz
obu religii, ktrej w rzeczywistoci nigdy nie byo.
Wprowadzanie go jest mistyfikacj.
Cywilizacja Zachodu powstaa jako wielka synte
za dziejowa trzech pierwiastkw duchowych: ydow
skiego monoteizmu, myli greckiej i pastwowoci
rzymskiej. Nazwa tej trjsyntezy brzmi chrzeci
jastwo, bez adnych kwalifikujcych przedrost
kw. W tym poczeniu pierwiastki owe stworzyy
co jakociowo nowego, czego waciwoci nie mia
aden z nich z osobna: niczym atomy wgla, tlenu
i wodoru w czsteczce cukru. Nie ma sensu mwi
o wglocukrach, gdy adnych innych cukrw nie
ma; i podobnie nie ma sensu mwi o judeochrzeci-
jastwie, gdy innego nie ma. Zbitka sowna judeo-
chrzecijastwo suy za instrument do demontau
chrzecijastwa: ma mu odbiera jego wyrazisto,
rozmazywa jego historyczny kontur. Zauwamy, e
w wiadomoci spoecznej dziaa ona tylko w jedn
stron: judaizuje chrzecijastwo, nie chrystianizujc
judaizmu. Nie mwi si przecie o adnym chrystoju-
daizmie; ani o tradycji judeo-mahometaskiej, cho
dziedzictwo Starego Testamentu obecne jest rwnie
w islamie (std np. jego roszczenia do J erozolimy).
Lewoskrtnej ideologii nie wadz w Europie ni mecze
ty, ni synagogi, ni aramy. Wadzjej tylko kocioy.
Ale - krzykn tu zaraz lewacy - sam J an Pawe
II mwi przecie o starszych braciach w wierze.
Rzeczywicie tak si wyrazi: najpierw w 1986 r.
292
279
podczas swej historycznej wizyty w rzymskiej sy
nagodze, a potem jeszcze dwukrotnie (w 1999 r. na
audiencji generalnej i w 2000 r. podczas spotkania
w Izraelu z dwoma naczelnymi rabinami, aszkena-
zyjskim i sefardyjskim). C jednak wynika z tych
sw papiea w odniesieniu do nazwy judeochrze-
cijastwo? Nic nie wynika.
Synne sowa J ana Pawa II o starszych braciach
to nie byo orzeczenie papieskie o naturze chrzecija
stwa. To by wielki gest pojednawczy Kocioa wobec
ydw: historyczna propozycja by r az em wznie
si ponad zadawnione od dwch tysicy lat antagoni
zmy i podj wsplne dzieo ich stopniowego wyga
szania. Ten historyczny gest zawis jednak w prni,
bo z tamtej strony nikt si do braterstwa w wierze
z nami nie przyzna. Odpowiedzi byy i s jedynie
coraz to nowe i coraz dalej idce roszczenia i oskar
enia, z prbami ingerencji w sam katolick liturgi,
to jdro wszelkiej religii, wcznie. (Doszo do tego,
e star i pikn pie wielkopostn Ludu mj, ludu
uznano za wyraz katolickiego antysemityzmu i za
dano bezczelnie usunicia jej z naboestwa Drogi
Krzyowej.) Nie mwic o tym, e nie zdobyto si
nigdy na najmniejszy odruch wdzicznoci za to, e
w wielki gest Kocioa wyszed od papiea Polaka,
jednego z rodu tych tak gorliwie i zajadle przez nich
zniesawianych. Zamiast tego On i my usyszelimy
sowa panie papie, we pan te krzye - dla nas
rwnie pamitne jak tamte o starszych braciach.
Sowa o starszych braciach w wierze nie po to
zostay wypowiedziane, by Ojciec wity chcia prze-
mianowywa wiar chrzecijask, ani tym bardziej
nie po to, by nieyczliwi jej mieli nas czym dga.
Byy wyrazem dobrej woli, a take nadziei, e jedna
dobra wola rodzi drug. Nie zrodzia. Zamiast tego
293
280
wsuwa si nam fikcj judeochrzecijastwa, a win
za zagad ydw europejskich przesuwa si coraz
wyraniej z III Rzeszy na chrzecijastwo - tu ju
bez przedrostka judeo.
Ani na chrzecijastwo, ani oglniej na chrze
cijask kultur Zachodu judaizm waciwy to
znaczy talmudyczny - adnego wpywu nie wywar.
Trwa obok nich, sam w sobie, jako odrbna formacja
kulturowa. Gdy po rewolucji francuskiej ydzi zacz
li w kulturze Zachodu czynnie uczestniczy, dziao
si tak o tyle, o ile wychodzili duchowo poza granice
swej wsplnoty i tamt kultur i wartociami nasi
kali. Ich pniejszy wielki wkad w kultur Zachodu
by kwesti ich przymiotw osobistych. (Moe tak
e plemiennych, ale to ju rzecz wielce sporna.)
W kadym razie wkad ten nie polega na zaszcze
pieniu chrzecijastwu i d ei judaizmu wzitych
z chederu i Talmudu. Heine sta si wielkim poet
niemieckim, nie judeo-niemieckim; a Lemian -
polskim, nie judeo-polskim. Dopiero teraz, w XXI
wieku multikulturalne lewactwo usiuje narzuci
nam np. witowanie Purim czy Chanuki.
Przemianowy wanie chrzecijastwa na polit-po-
prawne judeochrzecijastwo ma zasia w nas ziar
no niepewnoci., kim waciwie jestemy: jakie jest
nasze duchowe dziedzictwo. Wtedy bowiem atwiej
je zniszczy. Nazwa judeochrzecijastwo to znak
na sztandarze wspczesnego nihilizmu - nie czar
nym ju, ani czerwonym, tylko tczowym. Mona
rzec, stanowi kryptonim tczowego chrzecijastwa.
Takich tczowych chrzecijan jest dzi wiele, a naj
wicej w Krakowie.
294
281
Bogusaw Wolniewicz
Sowo godno
w propagandzie naszego czasu
Zanim podejm temat waciwy, chc co rzec w in
nej sprawie. Wynika ostatnio na falach Radia Maryja
kwestia naszego stosunku do konfliktu w Palestynie
(Aktualnoci dnia z 9 stycznia 2009). Czuj si we
wntrznie zobligowany, by zaznaczy tu stanowisko
wasne. Sdz bowiem, e konflikt ten jest przez wie
lu moich rodakw ujmowany z gruntu bdnie, wrd
Pastwa pewnie te. Ojcom za dzikuj, e mi t
wypowied, nie znajc jej treci, umoliwili.
1.
Pastwo Izrael to najbardziej wysunity na Wschd
przyczek cywilizacji Zachodu - naszej cywilizacji,
miertelnie dzi zagroonej, cho wielu wci jeszcze
tego nie widzi. Dlatego my Polacy, jakiekolwiek mie
libymy z ydami zatargi, w tej kluczowej sprawie
winnimy wznie si ponad nie. Niech nikt nie s
dzi, e ewentualny upadek tego przyczka to koniec
295
282
kopotw. To byby dopiero prawdziwy ich pocz
tek. Powtrz, co ju kiedy powiedziaem na falach
Radia Maryja: wschodni rubie cywilizacji Zachodu
wyznaczaj dwie rzeki - Dniepr i J ordan. Tej rubiey
trzeba broni jak linii Wisy, bez wzgldu na cen. Bo
gdy ta padnie, przyjdzie kolej na nastpne, a pierw
sz bdzie pewnie wtedy Andaluzja. Przeciwnik jest
twardy i przebiegy. Kieruje si dalekowzroczn stra
tegi i stosuje gboko przemylan taktyk, dziki
ktrej - nie liczc si zupenie ze stratami wasnymi,
wrcz je nawet prowokujc - ustawia si stale pro
pagandowo w roli ofiary, cho w istocie jest stron
atakujc. Liczy w tym na nasz krtkowzroczno:
e w kocu my sami wasnymi rkami ten nasz przy
czek zlikwidujemy. Nie rbmy tego!
2.
A teraz ju ad rem ipsam. J eeli przyrwna tzw.
poprawno polityczn do konkursw taca na lodzie,
to w tej konkurencji wychwalanie ludzkiej godno
ci i zapewnienia o jej przyrodzonym i niezby
walnym charakterze nale do figur obowizko
wych. Przykadem choby art. 30 naszej konstytucji,
gdzie czytamy: przyrodzona i niezbywalna godno
czowieka stanowi rdo wolnoci i praw czowie
ka i obywatela. J est ona nienaruszalna ... i tak dalej.
W mediach godno jest modna, a po sdach kwit
nie dzi godnociowe pieniactwo jako najlepszy spo
sb na dawienie spoecznej krytyki i wolnoci sowa.
Pokaza to ostatnio casus prof. Zybertowicza.
Lansuje si usilnie pewn godnociow ideologi,
ktrej deklarowane cele nie musz bynajmniej po
krywa si z jej celami prawdziwymi. Godnociowe
hasa podchwycone zostay radonie przez masy. Tak
296
283
oto 22 sierpnia zeszego roku przetoczya si przez
Warszaw dwudziestotysiczna demonstracja zwiz
kowcw Solidarnoci z caej Polski, z rykiem
i gwizdem domagajca si od rzdu godnej pracy
i godnych emerytur dla wszystkich grup zawodo
wych. Godnociowe dania rozbrzmiewaj ju
zewszd: od pielgniarek i kolejarzy, od anestezjolo
gw i listonoszy, od sdziw i od kierowcw tirw.
Wszyscy wielkim gosem domagaj si godnego
ycia i godnych wynagrodze. A milczca wik
szo po cichu im sprzyja, bo tylko czeka, by za ich
przewodem wystpi z takimi samymi godnociowy
mi roszczeniami i daniami dla siebie.
ycie godne rozumie si przy tym bardzo prosto
jako ycie wygodne. W takim pojciu y godnie to
zarabia i konsumowa w biednym kraju, jakim jest
Polska, tyle samo ile zarabiaj i konsumuj w krajach
bogatych, jak Szwecja czy Francja. Szerzcy si dzi
siaj godnociowy zapa mas nie bierze si z nagego
przypywu w nich poczucia wasnej godnoci. Bierze
si z tego, e godno staa si chytr przykryw
k dla ludzkiej zachannoci i porczn dwigni dla
politycznych wichrzycieli i kombinatorw. Chcemy
godnej pacy to przecie brzmi lepiej ni chcemy
wicej pienidzy; bo wysza paca moe nieko
niecznie si nam naley, a kt zaprzeczy, e naley
si paca godna?
3.
W ideologii godnociowej dwie rzeczy uderza
j na wstpie. Po pierwsze, godno ludzk ujmuje
si gwnie, a nawet wycznie, jako zbir czyich
praw, to znaczy - u p r a w n i e ; tym samym
za jako tytu do jakich roszcze: mam godno,
297
284
wic mi si naley. Po drugie, jest tam jeden jedyny
adresat owych godnociowych roszcze, mianowicie
pastwo, a konkretniej jego urzdniczy aparat. To
ten aparat ma zadba - i przy kadych wyborach za
pewnia, e zadba - bymy wedug naszych wyobra
e yli godnie, czyli dostatnio. Urzdnik ma by
strem i gwarantem naszej godnoci i dostatku, nie
my sami. W ten sposb ideologia godnociowa oka
zuje si jeszcze jedn mask etatyzmu: ekspansji ka
sty urzdniczej, wszelkimi drogami prcej do wadzy
absolutnej. J eeli trosk o nasz godno skadamy
w rce urzdnika, to jasne, e musimy wyposay go
w niezbdne kompetencje i rodki nadzoru nad nami.
Zadba on ju wtedy, by inni nie yli godniej ni my,
albo ebymy my nie wskazywali zboczecowi zbyt
stanowczo jego miejsca.
Godnociowa ideologia i propaganda to nowe sza
ty komunizmu, jego mutacja rwnie jadowita jak ten
sprzed pwiecza, ale jeszcze podstpniejsza. Tamten
obiecywa znie wszelki wyzysk, ta rwnie kamli
wie obiecuje znie wszelk dyskryminacj.
Trzeba a limine odrzuci roszczeniowe pojcie
godnoci. Taka godno jest wymysem lewactwa,
tej forpoczty etatyzmu, dzisiaj wystpujcej w bar
wach ochronnych polit-poprawnoci. To, czy w kon
kretnym przypadku co si nam naley, czy nie, moe
zalee od wielu czynnikw, ale nigdy od naszej god
noci. Ona bowiem do niczego nas nie uprawnia, nie
daje nam tytuu do adnych da ani roszcze. Ona
nas jedynie do czego zobowizuje. A cilej: na co
nam nie pozwala. Co wicej, nasza godno nie jest
nam dana raz na zawsze, jako co - jak mawiaj -
niezbywalnego. Przeciwnie, atwo j utraci - jak
zdrowie; i jak zdrowie - nieodwracalnie. Albo raczej
atwo pokaza, e si jej nigdy nie miao.
298
285
Wemy przykad. S trzy, i tylko trzy, zajcia
zyskowne, ktre czowieka habi: ebractwo, nie
rzd i donosiciestwo. Kto godzi si zosta donosi
cielem (jak choby profesor astronomii Aleksander
Wolszczan, albo podrzdny literat Henryk Grynberg,
albo inny literat Wodzimierz Odojewski), ten wyzu-
wa si ze swej godnoci. Moe to uczyni tylko on
sam, osobicie. Nikt prcz nas samych wyzu nas
z naszej godnoci nie jest w stanie. Prof. Wolszczan
mwi dzi, e nie widzia w swym zachowaniu nic
szczeglnego. Ale my widzimy ; a on tym owiadcze
niem potwierdza jedynie, e ma natur donosiciela,
wic czowieka bez godnoci. Ci za, co si teraz nad
nim lituj i prbuj usprawiedliwia, pokazuj tak, e
czuj w nim bratni dusz: e taki sam donosiciel,
jak w Wolszczan czy Grynberg, siedzi take w nich,
tylko nie mia sposobnoci si ujawni. Operari sequ-
itur esse, mawiali scholastycy: tak postpujesz, jaki
jeste. Reszta to piasek w oczy. Kady sam jest str
em swojej godnoci i tylko od niego ona zaley.
Moja godno zobowizuje mnie take, bym szano
wa godno drugiego czowieka; ale tylko na tyle, na
ile szanuje j sam - na ile swym zachowaniem jej nie
uwacza. Poza t granic nasze zobowizanie do sza
cunku wobec nikogo nie siga. Nie mamy te obowiz
ku troszczy si o cudz godno tam, gdzie kto sam
si o ni nie troszczy. Starcza wtedy, gdy traktujemy go
humanitarnie - jak wszelk istot czujc, ludzk czy
zwierzc. Nie jest to kwestia szacunku, lecz litoci.
Nie mieszajmy godnoci z humanitaryzmem.
4.
Ideologia godnociowa ma olbrzymie aspiracje
i forsuje si j z fanatyczn zaciekoci. Chce ona
by now wiar - humanistyczn - ktra w du
299
286
szach ludzi Zachodu ma wyprze i zastpi wielkie
dziedzictwo chrzecijaskie.
W ekspansji humanistycznego bezbonictwa klu
czow funkcj maj peni - i faktycznie ju peni
- sdy i trybunay. Polega to na tym, e zasadnicze
decyzje polityczne podejmowane s coraz czciej
w jurysdycznym przebraniu jako orzeczenia sdowe.
Taka maskarada ma dalekie konsekwencje politycz
ne. Oto na naszych oczach stosunek wadzy sdowni
czej do wadzy ustawodawczej i wykonawczej prze
radza si w stosunek wadzy duchowej do wadzy
wieckiej, i to z wyran nadrzdnoci tamtej. To
sd - niezawisy i niezaleny - jako nowa wadza
duchowa ma by w demokracji najwyszym arbitrem
kadego konfliktu. W istocie wic to sd staje si su-
werenem - jak u Hobbesa - stanowicym o tym, co
dobre i co ze. Zwamy choby ten dignitativus ite-
rowanej przydawki: niezawisy i niezaleny brzmi
niemal jak wity, wity.
Mwi wci, e sdy s niezawise i niezalene,
a nie mwi - od czego? Czy tylko od obu tamtych
wadz, ustawodawczej i wykonawczej, czy take od
opinii publicznej, a wic od woli narodu? Tamte dwie
wadze maj wol narodu jedynie wyraa i repre
zentowa. Ta natomiast jako duchowa miaaby sta
ponad wol narodu; miaaby t nieowiecon wol
swymi wiatymi wyrokami owieca, kierujc j tak
powoli ku humanistycznemu zbawieniu. Nie dajmy
si oszuka tym nowym zwodzicielom! Gdy sd poj
mowany jest jako wadza duchowa, to nie reprezen
tuje ju spoecznego poczucia sprawiedliwoci. Chce
by czym wicej, gdy uwaa sam siebie za yw
inkamacj sprawiedliwoci: za sprawiedliwo wcie
lon. J ako inkamacja chce by strem i nadzorc
naszej godnoci, bomy sami niegodni.
300
287
Przypomina mi si tu wiersz, Konopnickiej chyba,
zapamitany jeszcze z czasw dziecistwa: Dawniej
krlowie yli w Krakowie/ lud cay myla, e to bo
gowie./ Patrza ze czci na ich twarze/jak na otarze.
Nie ma powodu, bymy i my tak patrzyli na tych no
wych krli z Trybunau Konstytucyjnego, czy innych.
Stanowi oni po prostu wyszy szczebel etatyzmu:
przejmowanie przez funkcjonariuszy pastwa take
wadzy duchowej. To za oznacza usuwanie z caej
konstrukcji naszej cywilizacji jej gwnego zworni
ka: rozdziau wadzy duchowej i wieckiej, tego co
boskie i tego co cesarskie, ale przy jednoczesnym
zachowaniu rwnowagi tych dwu wadz. Nie tak za
tem, e si jedn z tych wadz z ycia publicznego
usuwa, lecz tak, e si je od siebie wzajem uniezale
nia, utrzymujc je zarazem w chwiejnej rwnowadze
wzajemnej.
Przejmowanie przez dzisiejszych cesarzy na po
wrt take wadzy duchowej - jak np. w islamie - to
najbardziej chyba alarmujcy przejaw rozpezajcego
si znowu totalitaryzmu pastwowego. Innym przeja
wem s zacieke ataki na odwieczn instytucj rodzi
ny. A jeszcze innym s te rozwydrzone blunierstwa
przeciwko Bogu i Kocioowi, ktre znosimy z nie
zrozumia biernoci. wieym ich przykadem jest
ohydne sztuczydo, pomograficzno-bluniercze, wy
stawiane wanie przez warszawski Teatr na Woli.
J est to przy tym pornografia wyjtkowej ordynarno
ci. (Bo pornografia wcale nie musi by ordynarna;
przeciwnie, bywa elegancka i wtedy naturalnie jesz
cze zjadliwsza.) Gdy suchaem tutaj przepiknego
wykonania kold - niby prostego, a przez to wanie
trafiajcego w samo sedno ich duchowej substancji
- mylaem sobie: te koldy i tamto sztuczydo to s
dwa obce sobie wiaty. adnego porozumienia ani
301
288
dialogu midzy nimi by nie moe. Moe by tylko
walka albo kapitulacja: oni albo my. Reszta to zudze
nia, a take oszukastwo.
Oczywicie, to nie sdy s gwnym podmiotem
rodzcej si na naszych oczach jedynowadzy wiec-
ko-duchowej, czyli totalnej. Totalizm pastwowy to
taka wanie monokracja: skupienie w jednym rku
wadzy wieckiej i duchowej. Klasycznym przyka
dem by tu stalinizm. W rodzcym si nowym tota
lizmie sdy nie s wprawdzie gwnym podmiotem
wadzy, ale s jej najwaniejsz ekspozytur - jej
ramieniem wykonawczym. Wszystko to jest bardzo
nieprzejrzyste i dba si, by takim pozostawao. J edn
za z oson dla tych poczyna s sztandary, na ktrych
wypisuje si hasa walki z wszelk dyskryminacj
w imi obrony godnoci ludzkiej. Nie wierzmy tym
dwicznym hasom, temu nowemu opium dla ludu.
5.
Wyrnikiem naszej cywilizacji - cywilizacji
Zachodu - jest poszanowanie jednostki ludzkiej przez
pastwo. To wanie nazywamy poszanowaniem jej
godnoci. Prawnym wyrazem tego poszanowania s
prawa obywatelskie, ale gwarancj ich faktycznego
respektowania nie s adne papierowe konstytucje.
J edyn realn ich gwarancj jest sama konstrukcja tej
cywilizacji. A konstrukcja ta opiera si - jak ju po
wiedziaem na rozdziale wadzy wieckiej i ducho
wej, ale przy utrzymaniu ich delikatnej rwnowagi.
Ot dzisiaj rwnowaga ta jest ciko zachwiana na
rzecz wadzy wieckiej. W tym zachwianiu ley te
problem ludzkiej godnoci i jej ochrony. Ochrona ta
nie polega bynajmniej na wymylaniu coraz to no
wych praw czowieka, ani na faryzejskim wysa
302
289
wianiu jego godnoci, lecz na przywrceniu tam
tej podstawowej rwnowagi. Wysawia si godno
ludzk, by za tym parawanem sterowa bezpiecznie
ku monokracji aparatu pastwowego poprzez cako
wit eliminacj Kocioa powszechnego ze sfery pu
blicznej.
Eliminacji Kocioa z ycia publicznego su tak
e rne akcje bluniercze, jak to przedstawienie na
Woli. Maj one utwierdza nard w poczuciu, e w
yciu publicznym Koci powszechny ju nic nie
znaczy, bo kady moe go kopa bezkarnie. Te blu-
nierstwa to nie s gupie arty: to jest rodzaj upiornej
edukacji spoecznej.
6.
Nowa wadza totalna, wiecko-duchowa, naszy-
kowaa ju nawet swj nowy dekalog, godnociowy
rzecz jasna. J est nim sawetna Karta praw podstawo
wych, ktr chce si narzuci narodom Europy przez
w w istocie swej antyeuropejski traktat lizboski.
Pierwszy artyku tej Karty obwieszcza: Godno
czowieka jest nienaruszalna. Naley j szanowa
i chroni. Cay ten pseudo-dekalog jest utrzymany
w tej nowej tonacji, godnociowo-roszczeniowej -
w przeciwiestwie do prawdziwego Dekalogu, ktre
go tonacja jest powinnociowo-poddacza w sensie
poddania si woli Boej. Takie jednak poddanie si
woli wyszej obraaoby jakoby nowoczesne wy
obraenia o ludzkiej godnoci.
Powiadaj dzi: czowiek jest Panem wiata; albo
- j ak to po koreasku wyraa Kim Ir-sen - gospo
darzem wiata, Du-Cze. Sam to zreszt usyszaem
w grudniu 2001 r. powtrzone cakiem serio przez
J erzego Buzka po polsku, cho chyba niezalenie od
303
290
Kim Ir-sena: czowiek jest gospodarzem wiata.
Co wicej, to samo usyszaem niedawno w Radiu
Maryja od jakiego pomylonego teologa katolickiego
spod znaku Teilharda de Chardin: Kosmos naley do
czowieka. Zauwamy: nie do Boga, lecz do czo
wieka. Cae za to megalomastwo ma jeden prosty
cel: sawi czowieka i jego godno, by sam wszed
bez oporu w przygotowane mu ju chomto.
7.
Nowy dekalog musi te mie nowego J ahwe,
ktry powie swemu ludowi: Suchaj, Izraelu, Pan
twj jeden jest. I nowego J ahwe ju mamy, natu
ralnie w stosownie unowoczenionej postaci. J est
nim po prostu Europejski Trybuna Sprawiedliwoci
w Luksemburgu, oraz jego sdziowie - te, jak by rzek
Bolesaw Prus, chodzce obrazy Boga na ziemi.
Od orzecze tego Trybunau nie ma odwoania.
W szczeglnoci to on jest naczelnym nadzorc
i wdraaczem artykuu 21 owej Karty praw: ar
tykuu dla niej kluczowego w swej kagacowoci.
Proklamuje on zakaz wszelkiej dyskryminacji. Oto
jego tekst in extenso, w tumaczeniu uznanym przez
nasze Ministerstwo Sprawiedliwoci za kanoniczne:
Zakazana jest wszelka dyskryminacja ze wzgldu na
pe, ras, kolor skry, pochodzenie etniczne lub spo
eczne, cechy genetyczne, jzyk, religi lub wiatopo
gld, pogldy polityczne lub wszelkie inne, przynale
no do mniejszoci narodowej, majtek, urodzenie,
niepenosprawno, wiek lub orientacj seksualn
Rodzi si tutaj pytanie: komu to wszystko ma by
zakazane? Odpowied ley na doni: nam - bo to
przecie prawo najwysze, nowy dekalog.
304
291
Prawo najwysze proklamowane w Karcie ma
by ju odtd rk ludzk nietykalne - jak tamto
z kamiennych tablic. Zawarowano to bezceremonial
nie w samej Karcie. J ej ostatni artyku 54, nader
mtny, stanowi w efekcie, e adnego z zawartych
w niej ustale nie tylko nie wolno zmienia, lecz nie
wolno nawet podejmowa jakichkolwiek dziaa do
tego zmierzajcych. Kto wic mgby j zmieni? Nikt,
bo to prawo najwysze, w swej doskonaoci nietykal
ne. Z zaoenia zatem kade inne bdzie nisze, a prze
cie nisze nie moe zmienia wyszego. Nadzorowana
przez Trybuna w Luksemburgu Karta praw ma sta
na wieki wiekw, in saecula saeculorum: nowy deka
log. Zakazanych w nim pogldw nie wolno gosi pu
blicznie, bo w wietle art. 21 byoby to przestpstwem,
jak np. tzw. kamstwo owicimskie.
8.
Lizboskiej Karcie praw mona by atwo nada
stylizacj starotestamentow. Pokaemy to w formie
parafrazy prawdziwego Dekalogu, ufajc zarazem, e
zbony cel usprawiedliwi takie uycie tych uwico
nych wiar formu. Nowemu dekalogowi mona by
np. przyda ksztat taki:
- Jam jest Trybuna twj, ktrym ci wywid z ziemi
dyskryminacji i rasizmu.
- Nie bdziesz mia trybunaw cudzych przede mn.
- Nie bdziesz si odwoywa do Trybunau swego
nadaremno.
- Pamitaj, aby dzie Holokaustu wici.
- Czcij obcych i odmiennych, aby ci si dobrze powo
dzio na ziemi.
- Nie zabijaj zabjcy.
I tak dalej podobnie.
305
292
Co do przykazania pitego, to zauwamy, e na sa
mym wstpie Karta stanowi w swym art. 2: Nikt
nie moe by skazany na kar mierci, ani poddany
jej wykonaniu. Twrcy Karty to bowiem uwaaj
za swe najwiksze, historyczne osignicie: Europa
kontynentem bez kary mierci. Nie bez zbrodni, bo
w tym zakresie nic absolutnie nie zdziaali, wrcz
przeciwnie: nie tylko nie zmniejszyli ich iloci, ani
okropnoci, lecz je zwikszyli; zmniejszyli tylko
surowo ich karania. A wszystko to wbrew prawu
Boemu, ktre mwi wyranie (Gen. 9,6): Kto prze
lewa krew ludzk, przez ludzi ma by przelana krew
jego; bo czowiek zosta stworzony na obraz Boy.
I tylko w tej czstkowej obrazowoci ley jego przy
rodzona godno, nie w adnych prawach czy
uprawnieniach.
Humanistyczna wrzawa na temat godnoci to
jest wehiku, na ktrym jad ci, co chcieliby zdawi
ju nie tylko wolno sowa, lecz i myli. Przestrzega
przed nimi J an Pawe II w swojej ostatniej ksi
ce Pami i tosamo (Krakw 2005, s. 20).
W zwizku z szerzcymi si - jak je nazywa - ide
ologiami za, propagandowo zawsze oczywicie sto
sownie przebranymi, mwi on tam:
Mona, a nawet trzeba zapyta, czy nie dziaa rw
nie jaka jeszcze inna 'ideologia za', w pewnym sen
sie gbsza i ukryta, usiujca wykorzysta nawet pra
wa czowieka przeciwko czowiekowi.
Dziaa zaiste; i niech nas nie myli jej witoszko-
wate oblicze. Wci nie doceniamy diaba, ani tego,
e dziaa on na dug met. J eden z mniej znanych
Ojcw Kocioa, Efrem z Edessy (306 - 373), spo
strzeg ju dawno, e dziaanie diaba cechuje nie
wyczerpana cierpliwo, ktra pokonuje wszystko.
Diabe rozumie, e ludzi trzeba wdraa do kaga
306
293
ca pomau, tumaczc im np. wytrwale i cierpliwie,
e tak trzeba dla ochrony ich godnoci i praw.
Wedug w. Efrema diabe rozumuje o czowieku tak:
Kto wstydzi si grzechu, tego pokonywao przy
zwyczajenie. Powoli ustawiaem go sobie, a wszed
w jarzmo, do ktrego tak si woy, e zrzuci je po
tem brako mu ju woli. Docemy gbi tej myli.
Czego zabrako temu w jarzmie? Nie siy, bo t dalej
mia; woli zabrako, ju mu si nie chciao. Pokonao
go przyzwyczajenie.
Diabe ufa, e dziki jego niewyczerpanej cierpli
woci rzecz si uda. Zobaczymy. Nadzieja nasza w
tym, e jest w wiecie jeszcze cierpliwo inna, ktra
te miele powoli - i ktra tamt przetrzyma. Na razie
jednak tuzy naszej jurysprudencji robi co mog, by
zburzy odwieczn wiadomo prawn narodu, a na
jej miejscu postawi swoj now, lewoskrtn wie
Babel.
Zowroga to wiea, a jej zrby ju wida. Stoj
i czekaj: na nas czekaj.
9.
Na koniec chciabym jeszcze co doda w spra
wie tego gorszcego przedstawienia w warszawskim
Teatrze na Woli, bo dostaem w tej sprawie list od
suchaczki Radia Maryja z Bydgoszczy. Zwraca si
ona do mnie w sprawie, ktra - jak pisze - wymaga
natychmiastowej interwencji, a chodzi jej wanie
o owo przedstawienie, z ktrego recenzj przeczytaa
w Naszym Dzienniku. Akcja tego przedstawienia
-j ego tytuu nie wymieni, bo ju on sam jest pomo-
graficzno-blunierczy - toczy si w katolickim klasz
torze. Suchaczk susznie to zaalarmowao i dlatego
napisaa.
307
294
Zastanwmy si jednak: czemu suchaczka zwraca
si w sprawie publicznego blunierstwa do mnie, czo
wieka niewierzcego, cho w swoim poczuciu wasnym
nadal katolika? J est przecie w Polsce prokuratura
i art. 196 KK, ktry gwarantuje ochron uczu religij
nych przed ich obraaniem. W wietle tego artykuu
przedstawienie takie, jak to na Woli, winno by cigane
z oskarenia publicznego. Suchaczka powinna by wic
skierowa swoje pismo do najbliszej prokuratury, albo
wprost na rce ministra sprawiedliwoci. Czemu wic
czyni inaczej? Bo widzi, e w tej doniosej materii za
wodzi nie tylko wadza wiecka, lecz rwnie wadza
duchowa.
Prof. J . R. Nowak mi wiadkiem, e nie jestem
skory do krytycznego sowa wobec duchowiestwa.
Ale idzie oto w Warszawie sztuczydo obraajce do
gbi uczucia kadego katolika, wierzcego czy nie
wierzcego. Dlaczego zatem nie zagrzmi grom ze
wszystkich ambon? Dlaczego suchaczka musi si
zwraca do osoby postronnej zamiast do przewodni
kw Kocioa? Rozdzia wadzy duchowej i wieckiej
nie znaczy, e ta druga moe si w yciu publicznym
z t pierwsz w ogle nie liczy; tomy ju ustalili.
Wic dlaczego ta pierwsza milczy?
Prosz mi wybaczy, co powiem, ale myl, e
gdybym by biskupem, a takie bezecestwo dziaoby
si w mojej diecezji, to bym wiedzia co robi. I nie
wystpowabym z adnymi apelami, bo te s jedy
nie ujawnianiem wasnej bezsilnoci. Powiedziabym
sobie: niech sia si si odciska! A jak dokadniej,
opowiem przy nastpnym spotkaniu.
Poprawiony nieco tekst wystpienia na dorocznym sympo
zjum naukowym Oblicza sowa w Wyszej Szkole Kultury
Spoecznej i Medialnej w Toruniu 24 stycznia 2009 r.
308
295
Bogusaw Wolniewicz
Dziennikarz - wyraziciel opinii
czy najemnik sowa
1.
Czy dziennikarz to wiadek prawdy - przy
najmniej w powszechnym odczuciu i oczekiwaniu?
Chyba nie. S bowiem tylko dwie suby spoeczne,
od ktrych rzeczywicie oczekuje si staego gosze
nia prawdy; i tylko prawdy. Pierwsz jest prezbiter
- starszy w Kociele, czyli duchowny katolicki.
Zadaniem jego - jak mwi pamitna encyklika ,Fides
et ratio z 1998 roku - jest diakonia prawdy: roz
dzielanie jej wrd wiernych i niewiernych, jak ongi
diakoni rozdzielali wrd ludu chleb. Drug jest pro
fesor - nauczyciel akademicki, czyli z samej ju na
zwy gosiciel prawdy. Nazwa podchodzi przecie
od aciskiego profiteor, co znaczy gosz.
Obie prawdy - ta wiary i ta rozumu - goszone s
przy tym niejako czyje indywidualne zapatrywania,
chociaby najszczersze, lecz jako prawda obiektyw
na i trwaa, przekraczajca ograniczono kadej jed
309
296
nostki i zasugujca przez to na szacunek i posuch:
jako to, czego naucza Koci, i to, co stwierdza
nauka. W obu wypadkach goszona prawda opiera
si na wielkiej tradycji; to ona jest jej gwarantem.
Z dziennikarstwem nie ma to nic wsplnego.
2.
Dziennikarz w swej wersji lepszej to wyrobnik so
wa, w gorszej - tego sowa najemnik. J est wyrobni
kiem, gdy pisze, co ka i na co mu pozwalaj; najem
nikiem - gdy robi to wbrew swej lepszej wiedzy.
Dziennikarz nie jest samodzielnym podmiotem
sowa, ktre gosi. J est tego sowa jedynie tub, urz
dzeniem naganiajcym. Pochlebia sobie dzisiaj, e
w spoeczestwie stanowi czwart wadz, obok
prawodawczej, wykonawczej i sdowniczej: e to
niby on, dziennikarz, steruje opini publiczn, a przez
to porednio take tamtymi trzema. W tej megaloma
nii utwierdza go szerzca si dzi mania sonday,
zmierzajca prost drog do przeobraenia demokra
cji przedstawicielskiej w demokracj bezporedni,
a wic w ochlokracj: w rzdy tumw i ich dora
nych nastrojw, z dziennikarzem jako tych tumw
podegaczem lub moderatorem. Nie bierze on przy
tym pod uwag - albo tak udaje - e jest przewodni
kiem tumw wynajtym: e to jego niby-przewod-
nictwo obraca si w cile wyznaczonym i nadzoro
wanym obszarze, ktrego przekroczy si nie way.
Dziennikarz jest jak te przedwojenne balony na uwi
zi, co szybuj tylko tam i tak wysoko, gdzie i jak po
zawala im ich cigarka. Kto trzyma jej korb - to
jest dzi dla filozofii mediw pytanie zasadnicze.
Wadz nie s ani media, ani dziennikarze. S j e
dynie pewnej wadzy instrumentem, jak policjant czy
310
297
J.
poborca podatkowy. Dysponentami tego instrumentu
nie s dziennikarze, a godziwo lub niegodziwo
ich zawodowych poczyna jest tylko odzwierciedle
niem godziwoci lub niegodziwoci ich mocodaw
cw i dyspozytorw. To owi mocodawcy s dzi w
pastwie czwart wadz, te anonimowe centra do
wodzenia, o ktrych w niedawnym kazaniu napo
myka ks. bp Stanisaw Stefanek (na J asnej Grze
23.9.2007; Nasz Dziennik 29.9.2007).
Zlokalizowanie centrw, z ktrych dowodzi si
mediami, jest trudne. Mgby wprawdzie kto rzec,
e s nimi po prostu waciciele tych mediw. Ale to
jest tylko pozr lokalizacji, gdy nie wiadomo wa
nie kim s owi waciciele. S to bowiem z reguy
jakie twory bezosobowe, jakie spki czy korpo
racje, wzajem si przenikajce i powizane. A gdy
nawet jaka okrelona osoba si tam wyoni, to nigdy
nie wiadomo, czy jest rzeczywicie dla danego me
dium i jego dziennikarzy ostatnim decydentem, czy
tylko ktrym w szeregu; a moe jest jedynie figu-
rantem. Kto moe powiedzie na pewno, czy taki np.
szef Gazety Wyborczej stoi na wasnych nogach?
J asnoci tu nie ma.
3.
Wobec anonimowoci rzeczywistych centrw me
dialnej wadzy jedyn nadziej demokracji na sowo
prawdy nie s adne rady etyki mediw ani ko
deksy etyki dziennikarskiej. Przeciwnie, twory te
s dla owych centrw dogodn oson i kamuflaem:
stwarzaj pozr, e dziaania mediw podlegaj ja
kiej spoecznej kontroli i reglamentacji. Nadziej
realn jest tylko wielo owych centrw i podlegych
im mediw, wyraajca si w tym, e dziaaj nieza
311
298
lenie od siebie i czsto przeciw sobie. W ten sposb
wzajemnie si kontroluj.
Wida ju jednak wyranie dno do ograni
czenia, a dalej do likwidacji owej policentrycznoci
mediw. Usiuje si je tak zunifikowa, by przema
wiay wszystkie zgodnie; by byy - jak to kiedy uj
arcytrafnie ks. bp Adam Lepa - jedn wielk orkie
str, ktra caa gra podug tej samej partytury, cho
rozpisanej polifonicznie na rne gosy i instrumen
ty. Partytura ta ma ju nawet swoj nazw. Zwie si
polityczn poprawnoci, a jej motywem przewod
nim jest kosmopolityczne libertystwo, szerzone dzi
i utrwalane np. pod hasem tzw. praw czowieka.
Unifikacji mediw sprzyja ich rosnca zoono
techniczna, a co za tym idzie - coraz wiksza kosz
towno. Oznacza ona uzalenienie ich od kapitau
i jego niejawnych dysponentw. J ednake gwnym
rdem de unifikacyjnych nie s czynniki tech
niczno-ekonomiczne, lecz polityczne: ch, by pod
porzdkowa sobie opini publiczn przez zmonopo
lizowanie rodkw sterowania ni. A s nimi dzisiaj
gwnie media - obok sdw i uniwersytetw.
Pokazow ilustracj de unifikacyjnych w me
diach jest tzw. problem Radia Maryja. Czynione
s niezmordowane wysiki, by stumi ten dyso
nans, jakim na tle polit-poprawnej eufonii mediw
jest owa rozgonia. Chce si za wszelk cen zatka
usta tym przekonaniom katolickim i aspiracjom na
rodowym, ktre na falach owej rozgoni mog do
chodzi do gosu. Dlatego istnienie Radia Maryja
- i to w jego obecnej, politycznie niepoprawnej
postaci - jest dzi probierzem demokracji w Polsce.
Najwaniejsz bowiem gwarancj demokracji jest
wolno sowa: mono powiedzenia gono, co si
myli. Warunkiem koniecznym tej wolnoci jest za
312
299
rzeczywisty policentryzm mediw, dziki ktremu
kady odam opinii publicznej znajduje gdzie swoj
tub i ujcie. Gwarancj demokracji nie jest eufonia
mediw, harmonijne wspbrzmienie, lecz ich kako
fonia - wzajemne dysonanse i zgrzyty. To po niej po
znajemy, e demokracja dziaa.
4.
W mediach samo powtarzanie czego - np. jakie
go zarzutu - starcza za dowd. J eeli raz powiedz
tam, e rozgonia toruska jest antysemicka, nie
ma to znaczenia. Ale gdy powtrz to sto razy, nie
ktrzy zaczn si zastanawia:, jakie dowody musz
chyba by, pokazano je pewnie wczeniej. Gdy za
to samo zostanie powtrzone tysic razy, wielu po
myli sobie: musi to by prawda, skoro stale tak m
wi. Wcale nie musi i nie jest - kami w ywe oczy.
Ale w mediach uporczywie powtarzany fasz staje si
medialn prawd i brany za ni wscza si powoli
do opinii publicznej.
J ak przeciwdziaa medialnemu nasczaniu opinii
faszami? Nic nie warte s wszelkie rezolucje typu
podjtej w 1993 r. przez Rad Europy, e media mu
sz wypracowa normy etyczne gwarantujce pra
wo obywateli do prawdziwej informacji i uczciwych
opinii (por. K. Czuba Katolickie podstawy etyki
dziennikarskiej, Toru 2007, s. 287). Rezolucje takie
i majce czyni im zado kodeksy etyki dziennikar
skiej to paliatywy: chwilowe wyciszanie gosw nie
pokoju, usypianie opinii publicznej. Wszelkie apele
moralne i kodeksy etyczne, su jedynie lepsze
mu samopoczuciu ich autorw i twrcw. Pustk su
mie usiuj zapcha drukowanym papierem. Dawno
temu powiedzia Tocqueville, wielki teoretyk demo
313
300
kracji: najlepszym sposobem zneutralizowania siy
gazet jest powikszanie ich liczby (O demokracji
w Ameryce, Warszawa 1976, s. 145) - zakadajc
oczywicie, e bd to gazety rzeczywicie rne,
tzn. wzajem niezalene, a nie tylko mutacje jednej
lub dwch.
Gdy np. po raz tysiczny zarzucaj nam bezpod
stawnie antysemityzm, jedynym na to sposobem
jest po raz tysiczny zarzut ten pitnowa jako goo
sowny i oszczerczy. Nie tumaczy si, tylko z ka
miennym uporem przygwada jego goosowno:
bo to nie jest dyskusja, tylko prba si - kto kogo
przetrzyma. Aby jednak do takiej prby si mogo
w ogle doj, na to potrzebna jest wanie wielo
mediw niezalenych, ich policentryzm. Kakofonia
mediw jest niezbdna, bo to z niej wykluwa si
w blach prawda i wnika powoli do opinii publicznej.
Tu nie ma drogi na skrty, przez kodeksy, czy ape
le do sumie. Droga do prawdy jest w demokracji
drog przez mk, innej nie ma.
5.
Podsumujmy: w demokracji media odzwiercie
dlaj opini publiczn, a przez to j take organizuj.
Tocqueville rzek (s. 476): Prasa jest par excellence
demokratycznym narzdziem wolnoci. Owszem,
ale pod warunkiem jej prawdziwego policentryzmu.
Inaczej wyradza si atwo w narzdzie poza-racjonal-
nego sterowania opini publiczn: w medialn tresu
r, zwan te delikatniej manipulacj. Opini tresu
je si wtedy jak Paww swoje psy: pokae im koo
-j e si i warcz, pokae elips - lini si i merdaj
ogonem. Tak samo opinia: powiedz jej rasizm -
jey si i warczy, powiedz, judeo-chrzecijastwo
314
301
- lini si i merda ogonem. Tak dziaaj odruchy. (Na
sowo rasizm opini Zachodu wytresowano ju
w peni; tresura na , judeo-chrzecijastwo jest do
piero w toku.)
J ako organizator opinii publicznej - albo jej treser
- media s w demokracji istotnie czwart wadz.
Nie dzier jej w nich jednak dziennikarze, oni s
tam jedynie najemnikami. Rzeczywist czwart wa
dz s mao widoczni dysponenci mediw, owe ano
nimowe centra. Dziennikarzy tak si ju dobiera,
albo tresuje, by bez sowa odgadywali, czego si od
nich oczekuje - inaczej kocz szybko swe kariery.
Dziennikarz indywidualnie nie moe by - chociaby
chcia - ani wiadkiem prawdy, ani wyrazicielem
opinii. Pisze to, co ma pisa, cho dla niepoznaki
daje si mu w tym troch luzu - nie tyle po to, by
poprawi jego samopoczucie, ile by roztacza przed
opini publiczn mira jego samodzielnoci.
adne rady mediw ani kodeksy etyczne
nie odmieni dziennikarskiej zalenoci od szefw.
Przeciwnie, jako jeszcze jedna mylca dekoracja
stan tej zalenoci dodatkowo maskuj, a przez to
i utrwalaj. J eeli media staj si dzi rozsadnikiem
nihilizmu, to nie dziennikarze s temu winni, lecz
ich nadzorcy, owe anonimowe centra. Okiezna
gron wadz mediw moe tylko ich policentryzm:
wielo przeciwbienych sobie orodkw dowodze
nia nimi, trzymajcych si wzajem w szachu. Takie
niestety s fakty.
Odczyt wygoszony 27. 10. 2007 r. na konferencji
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy w odzi na
temat Dziennikarz wiadkiem prawdy.
315
302
Bogusaw Wolniewicz
Par uwag o Unii Europejskiej
1.
Idea Europy zjednoczonej jest suszna i na czasie.
Wszystko jednak zaley od sposobu i tempa jej reali
zacji. Najwikszym bdem s prby jej forsowania
- niecierpliwego popdzania narodw Europy odgr
nymi regulacjami prawnymi i administracyjnymi, by
szybciej si do siebie upodabniay: homogenizowanie
ich kultur i obyczajw. Zjednoczenie Europy nie musi
oznacza homogenizacji, a odgrne regulacje winny
ogranicza si do zupenego minimum. Tymczasem
dzieje si wrcz odwrotnie.
Przykadem forsownej homogenizacji jest traktat
lizboski, zwaszcza zawarta w nim tzw. Karta praw
podstawowych. Karta ta stanowi manifest lewackie
go libertystwa, ktre do swych celw politycznych
dy dzi przez jurysdyczne sztuczki i kruczki. Maj
one nadawa jego zbawczym pomysom moc po
wszechnie obowizujcego prawa.
317
303
Karta praw zajmuje w traktacie pozycj klu
czow, a wprowadzenie jej z wyminiciem procedur
demokratycznych nosi wrcz znamiona cichego za
machu stanu. Narzuca si tam narodom Europy li-
bertyski system wartoci - rekomendowanych jako
europejskie - nie zapytawszy tych narodw, czyje
za swoje rzeczywicie uznaj.
2.
Denie narodw Europy do jej politycznego zjed
noczenia to wielki proces dziejowy; wielki i trudny,
bo bez precedensu. Co historycznie nowego rodzi
si tu w konwulsjach i blach. Proces ten napdzaj
dwa czynniki, wewntrzny i zewntrzny.
Czynnikiem wewntrznym jest pami o grozie
dwu wielkich wojen XX wieku zwanych wiatowy
mi. Patrzc na nie z perspektywy dzisiejszej, byy to
w istocie europejskie wojny domowe: wojny w ob
rbie jednej wsplnoty cywilizacyjnej. Strach przed
ich powtrk kae narodom Europy szuka skutecz
niejszej na nie rady, ni pacyfistyczne utopie Ligi
Narodw czy ONZ-etu, ktrymi chciano za jed
nym zamachem zapobiec wojnom w ogle. Nie zapo-
bieono adnej. Dlatego wzito teraz cel skromniej
szy: stworzy co, co zapobiegaoby przynajmniej
wojnom wewntrz-europejskim. Baz dla realizacji
tego celu stanowi wanie wsplna cywilizacja; po
dobny sposb mylenia i odczuwania, ktry ponad
podziaami narodowymi czyni nas wszystkich od
wiekw Europejczykami.
Czynnikiem jednoczcym zewntrznym jest napr
Azji na Europ. Wraz z nim kiekuje bowiem wiado
mo, e tylko politycznie zjednoczeni moemy mu
318
304
X - O Z J ------------J
si skutecznie oprze. Na razie napr Azji ma posta
kolonizacji Europy przez jej imigracyjn infiltracj
oraz ekspansj demograficzn imigrantw. Na tym
jednak nie koniec. Sukcesy islamskiego terroru zapo
wiadaj ju take zbrojny podbj Europy, cho przy
innym sposobie walki ni znane dotd. Wielk pr
b si w tej walce jest wojna w Iraku: prb si nade
wszystko moralnych, czyli prb naszej woli walki.
Nie jestemy tam widzem, lecz stron. (Aktem prze
raajcej lepoty lub zbrodniczej beztroski polskich
wadz byo i jest aresztowanie naszych onierzy za
udzia w akcji bojowej przeciwko partyzantce islam
skiej w Afganistanie. Tak si we wasnym wojsku
niszczy wasnymi rkami ducha walki.)
3.
Zjednoczenie Europy wymaga nie krtackich trak
tatw, lecz poczucia wsplnoty: ducha europejskiej
jednoci cywilizacyjnej na wewntrz i gotowo opo
ru na zewntrz wobec cywilizacji obcych. Tymczasem
oba s systematycznie podkopywane przez ideologi
lewackiego libertystwa, paradujc dzi chtnie jako
globalny humanizm. Ten samozwaczy huma
nizm domaga si od nas wszystkich przyzwolenia
na Europ otwart, czyli wpuszczajc kadego,
kto tylko chce wej; oraz multikulturaln, czyli
dopuszczajc przemieszanie na swym terytorium -
i to na zasadzie rwnorzdnoci! - wszelkich moli
wych kultur i obyczajw. A krytykowa lub zwalcza
wolno tylko swe wasne, te rdzennie europejskie.
Ideologi globalnego humanizmu gosi si jako
jedyn, jaka w ogle nadaje si do przyjcia. Czasem
wspiera si to jak argumentacj, zawsze jednak wte
dy nieczyst logicznie i kulaw. Wemy przykad.
319
305
Oto tygodnik Europa publikuje (5.1.2008) wywiad
z pewnym ekonomist-globalist (J agdish Bhagwati,
Hindus z pochodzenia) z uniwersytetu Columbia,
jednego z centrw wiatowego lewactwa. Mwi si
tam midzy innymi o problemie masowych imigracji,
legalnych i nielegalnych. I dowiadujemy si od uczo
nego globalisty - rekomendowanego przez w rwnie
lewacki tygodnik jako jeden z najbardziej wpywo
wych intelektualistw wiata - e nielegalnej imi
gracji nie da si powstrzyma, a legalna jest wrcz
podana. Oto jego sowa:
Fizyczne powstrzymanie /nielegalnej imigracji/ wy
magaoby strzelania do ludzi tak, jak robili to Sowieci
w Berlinie. To w naszej cywilizacji nie jest moliwe.
Dlaczego nie jest moliwe? Podaje si tu za rzeko
m oczywisto, co wcale oczywiste nie jest - przy
okazji robic tak tej rzekomej oczywistoci propa
gand. Przyjrzyjmy si jej wic troch bliej.
4.
Po pierwsze: nie wszystko, co robili Sowieci
w Berlinie jest tym samym niedopuszczalne. aden
to wic argument, tylko demagogia.
Po drugie: strzelano tam do tych, co chcieli stam
td wyj, nie do tych, co - jak imigranci - chcie
li wej. Stanowi to zasadnicz rnic: czy komu
nie pozwalam do swojego mieszkania wej, czy te
nie pozwalam mu z niego wyj. Pierwsze jest moim
elementarnym prawem, drugie jest przestpstwem
w naszym np. kodeksie karnym (art. 189) zagroo
nym kar wizienia od 3 miesicy do lat 5. Analogia
z Berlinem cakiem wic upada.
320
306
o 1 J ------------J
A po trzecie: Anglicy mwi mj dom to moja
twierdza. Tak jest w istocie. Kademu, kto chce
do mojego domu wtargn, mog si przeciwstawi
wszelkimi niezbdnymi rodkami, chobym mia
go zabi. Dziaam bowiem wtedy w sytuacji obrony
koniecznej. Tak samo jest z pastwami: kade prze
kroczenie granicy obcego pastwa wbrew jego wy
ranemu zakazowi jest najazdem na nie, midzyna
rodowym aktem agresji - i to nie tylko ze strony sa
mego intruza, lecz i ze strony jego wasnego pastwa,
ktre takie najcia na swoich ssiadw toleruje lub
moe nawet po cichu popiera. Wtedy gwat niech si
gwatem odciska, innego wyjcia nie ma - z ostrym
strzelaniem wcznie.
Nie jest prawd, e nielegalnej imigracji nie mo
na powstrzyma. Mona, ale pod dwoma warunka
mi: trzeba mie po temu niezbdn si, i trzeba mie
rwnie niezbdn wol, by siy tej w potrzebie uy.
Siy ma Europa do, tylko brak jej woli, ktr spara
liowa wirus globalnego humanizmu.
5.
A co z imigracj legaln? Profesor w widzi j
tak:
Kraje rozwinite szybko si starzej. To zwiksza
zapotrzebowanie na si robocz - nie tylko dlatego,
e coraz wicej ludzi przechodzi na emerytur, ale
rwnie dlatego, e kto musi si nimi zajmowa. /.../
Przeciwnicy imigracji mwi, e za godziw pac za
wsze znajdzie si autochton, ktry zastpi imigrantw.
Tyle tylko, e mao kto na takiego autochtona bdzie
mg sobie pozwoli. To wany powd, by uzna imi
gracj za zjawisko korzystne.
321
307
Zadziwia gupota tej niby racjonalnej kalkulacji.
Pomija si w niej zupenie skutki polityczne zaleca
nych dziaa. Myli si tak: opaca si sprowadza
masy kolorowych, skoro gotowi s pracowa dla nas
za p darmo - wic sprowadzajmy! A narzuca si
przecie pytanie: jak dugo ci kolorowi bd przyj
mowali potulnie tak ich dyskryminacj - opacanie
ich pracy poniej jej realnej wartoci: czyli tej, za kt
r gotw byby wykonywa j biay autochton? I to
w spoeczestwie, ktre artykuem 21 swojej Karty
praw podstawowych zakazuje wanie wszelkiej
dyskryminacji? Odpowied jest jasna: tak dugo, a
poczuj sw polityczn si. T za ju poczuli, co
wida chociaby z rozruchw na przedmieciach
francuskich miast.
Lat temu dwa czy trzy zapytano Helmuta Schmidta,
kanclerza Niemiec z lat siedemdziesitych, ktry
patronowa milionowej imigracji Turkw, co sdzi
o swej polityce dzi. Odpowiedzia: Das war ein
Fehler, to by bd.
A my jeszcze teraz chcemy sprowadza do Polski
masy robotnikw chiskich, by nam tanio budowali
autostrady - bo nam za takie mae pienidze si nie
chce. Tymczasem ci sami Chiczycy mawiaj prze
cie: Gdy chcesz przejecha si na tygrysie, to za
nim na niego wsidziesz zastanw si, jak bdziesz
z niego zsiada. Czymy to zrobili?
6.
Znaczenie Polski w jednoczcej si w blach
Europie jest wiksze, ni si na oko wydaje - wiksze
ni jej waga ekonomiczna i sia militarna. Nie ma te
na nie adnego wpywu, czy jakie mecze wygrywa
my, czy przegrywamy.
322
308
Na europejskie znaczenie Polski skadaj si czte
ry czynniki:
primo - leymy w samym rodku Europy. Bo jej cen
trum geograficzne to s trzy kraje: Niemcy, Polska
i Czechy.
secundo - w Unii jestemy jednym z szeciu krajw
duych, tzn. liczcych ponad dwadziecia milio
nw mieszkacw. Pozostae - poza Rumuni -
dochodz najwyej do dziesiciu.
tertio - wrd tych szeciu duych jestemy dzi
krajem najbardziej katolickim. To nie u nas ko-
ciay wiec pustkami; i nie u nas zamieniane s
na dyskoteki czy krgielnie, ani na meczety. Dla
ofensywy lewactwa na Koci stanowimy dzi
w Europie gwn zawad. I wreszcie:
uarto - jako nard jestemy trudni do ujarzmienia.
Trudno przez to co prawda nami rzdzi, i sami na
tym cierpimy. Ale przez t pewn nieujarzmiono
jestemy te trudno obliczalni: trudno przewidzie,
kiedy si postawimy w poprzek - jak w 39-tym
ekspansji hitlerowskich Niemiec. A take temu le
wactwu, co tak triumfalnie kroczy dzi przez stoli
ce Europy - Pary, Bruksel, Madryt i szykuje si
opanowa Warszaw. Niedoczekanie ich!
Na tych czterech czynnikach opiera si nasze zna
czenie. Stanowi one obiektywny fakt, z ktrym ka
dy rozsdny polityk musi si liczy; i z ktrym fak
tycznie liczy si nawet Stalin.
323
309
Bogusaw Wolniewicz
Podstawiania Polski cig dalszy
1.
Podstawianie Polski polega na deniu, by win
za zagad ydw europejskich przesuwa w wiado
moci spoecznej stopniowo z Niemcw na Polakw -
jako rzekomych tej zagady wspsprawcw i wsp-
winowajcw. Na pytanie kto winien odpowied
historycznie prawdziwa brzmi oczywicie: Niemcy.
Odpowied politycznie poprawna brzmi inaczej: na
zici i Polacy.
Podstawienie nie idzie drog racjonalnej argu
mentacji, bo to niemoliwe. Idzie drog spoecznej
tresury. Odruchowo zagada ydw ma przesta
kojarzy si ludziom z Niemcami, a zacz koja
rzy si z Polakami. Dlatego dba si, by gdziekol
wiek mowa o zagadzie ydw, da te wzmiank
o Polsce. (Std uporczywie powtarzana formua pol
skie obozy mierci, tumaczona potem kamliwie
jako skrt mylowy.) Odwrotnie dba si take,
325
310
by gdziekolwiek mowa o Polsce, napomkn te
o zagadzie ydw. (Std uporczywe gadanie o pol
skim antysemityzmie, nigdy o niemieckim czy
francuskim; a take powtarzanie, e Polska to wiel
ki cmentarz ydostwa z sugesti, e grabarzami byli
my my.) Proste to i skuteczne.
Stosuje si rwnie zabiegi chytrzejsze. W wy
produkowanym w Ameryce (1978 r.) gonym seria
lu ,Jfolocaustpokazuj si mord na ydach wile
skich, dokonywany przez jak formacj miejscow.
Historycznie byli to litewscy szaulici, ale tego si nie
mwi. Za to pokazuje si ich ubranych w rogatywki,
czyli z nakryciem gowy jakiego uyway i uywaj
na wiecie tylko formacje polskie!
Propagandowe podstawianie Polski daje efekty.
Oto przykad, drobny a wymowny. Znany dzien
nik hiszpaski El Pais" (czyli Kraj) pisze o nas
w marcu 2007 r. (Angora 1.4. 2007):
Mimo e w Polsce ju prawie nie ma ydw, Polacy
s wci najwikszymi antysemitami w Europie, Ich
niech wywodzi si z chrzecijastwa. [...] Nie ma
najmniejszej wtpliwoci, e Polska odegraa kluczo
w rol w nikczemnych dziaaniach, ktre doprowa
dziy do wymordowania dwch trzecich caej ludnoci
ydowskiej w Europie.
Zauwamy, e z pola widzenia znikli tu ju nie
tylko Niemcy, lecz nawet nazici. Zostalimy tylko
my, Polacy, najwiksi antysemici w Europie i nasza
kluczowa rola w mordzie na ydach, co do ktrej
,Jl Pais - jak deklaruje - nie ma najmniejszej wt
pliwoci. Wypowied ta nie jest pojedynczym wybry
kiem: jest ma czstk wielkiej operacji wycelowa
nej prosto w nas. Komu potrzeba czarnej owcy - i t
owc mamy by my.
326
311
2 .
Podstawianie Polski trwa. J ego kulminacj bya
jak dotd sprawa J edwabnego, ale to nie koniec.
wiatowy rozgos, jaki jej nadano, wskazuje, e ope
racja wesza w now faz - zaostrzon. Musz tu
rzec co o sobie. Mnie samemu dopiero ten paszkwil
Grossa uwiadomi, co si wici. Nie tyle nawet on
sam, bo to propagandowy mie, ile ffenetyczny za
chwyt, jaki wzbudzi wrd ydw, take polskich.
Mamy wreszcie tych Polakw pod sztychem - i ju
si nam nie wymkn! Taki duch wion z tej wrza
wy: paskudny. Przez wiele lat byem skonny odnosi
si do niemiych nam poczyna ydowskich ze zrozu
mieniem dla powagi ich dziejw i ich cierpienia. Dzi
jestem znacznie mniej. J edwabne co w nas Polakach
zmienio, ale inaczej ni mylano.
Gorca ch, by poderwa w nas nasze poczu
cie narodowe, ujawnia si rozmaicie. Oto wymow
ny przykad, cakiem nowy. Profesor J ehuda Bauer
z Uniwersytetu Hebrajskiego w J erozolimie, podob
no wielki znawca najnowszej historii ydw, udzieli
wywiadu dziennikowi Rzeczpospolita (13.2.2010).
Poucza nas tam midzy innymi, e prawdziw przy
czyn masakry w J edwabnem by fakt, e tamtejszy
biskup by wyjtkowo antyydowski. Nie o to jed
nak mi tutaj chodzi. Bauer wypowiada si rwnie na
temat ekscesw wobec ydw, do jakich doszo w li
stopadzie 1918 r. podczas naszych walk z Ukraicami
o Lww. Mwi: Znane s pogromy, jakich we
Lwowie i okolicach dopucili si wwczas Polacy,
midzy innymi onierze armii J zefa Hallera. A hal
lerczycy, ta bkitna armia sformowana pod koniec
tamtej wojny we Francji, to przecie jedna z polskich
legend! Armia Hallera zostaa jednak przepuszczona
327
312
przez Niemcy do Polski dopiero w kwietniu 1919 r.
J ake wic jej onierze mogli dopuszcza si czego
kolwiek we Lwowie p roku wczeniej? Oczywicie
nie mogli, bo ich tam wtedy nie byo; i wielki znawca
powinien by to wiedzie. Nie wie, ale paple - byle
oplu co Polakom drogiego. Z t paplanin o haller
czykach mordujcych we Lwowie ydw spotykam
si tu nie po raz pierwszy, to musi by u nich element
ich antypolskiego folkloru.
3.
Operacja podstawiania nas za Niemcw rodzi wie
le pyta. Dwa zdaj si najwaniejsze:
(1) J akie s naprawd cel e tej operacji?
(2) J ak mamy si wobec niej zachowa?
Na pierwsze nic odpowiem. Trzeba by tu sign
bardzo daleko, a to co miabym do powiedzenia, wy
padoby zbyt hipotetycznie. Powiem tylko jedno.
Wielu sdzi, e cel podstawiania jest jasny: pod
pretekstem tzw. restytucji mienia ydowskiego ich
midzynarodowe agendy chc wymusi na nas gi
gantyczny haracz. wiatowy Kongres ydw ( World
Jewish Congress) cel taki wrcz zadeklarowa, i to ze
zdumiewajc otwartoci. W kwietniu 1996 r. jego
sekretarz generalny Israel Singer zapowiedzia, e
Kongres: Przeprowadzi wkrtce midzynarodow
kampani propagandow, ktra zmusi rzd polski do
zwrotu mienia zagarnitego ydom podczas II wojny
wiatowej; a jeeli Polska ich da nie speni, to
bdzie publicznie atakowana i poniana (attacked
and humiliated)". Tak wic - mona rzec - podsta
wianie Polski to wanie realizacja owej zapowiedzi.
ydzi to nard powany, grb nie rzucaj na wiatr.
328
313
Wszystko to prawda, a jednak moim zdaniem nie
o pienidze tu gwnie chodzi. To znaczy, o nie cho
dzi te, ale nie o nie przede wszystkim. Cel gwny
jest nie finansowy, lecz polityczny. A cel ten brzmi
tak: my, nard polski, mamy raz na zawsze uz na
swj walny udzia w ydobjstwie XX wieku i si za
to przed nimi uk or z y. Haracz ma to tylko przy
piecztowa. Zawoa si wtedy: patrzcie - pac,
cho nie musieli! Czemu wic pac? Bo maj nasz
krew na rkach i tym chc j zmy!
Nikczemny wystp Aleksandra Kwaniewskiego
w J edwabnem nie zaatwi sprawy; cho znowu nie
dlatego, e nie posza za nim gotwka. Kwaniewski
nie way si przeprasza w imieniu narodu; prze
prasza jedynie w imieniu swoim i tych Polakw,
co myl jak on - wic na pewno nie wszystkich.
Sobie i swojej klice zaatwi tym wprawdzie dalsze
poparcie krajowe i zagraniczne, o czym go te na
tychmiast zapewni wczesny ambasador Izraela
w Polsce Szewach Weiss. Nie sposb nie przytoczy
tu jego skrzydlatych sw (Ziemia i chmury, Sejny
2002, ss. 132, 135 i 136):
Byem wczoraj w Jedwabnem [...] suchaem prze
mwienia prezydenta Kwaniewskiego. Prezydent
Kwaniewski jest od wczoraj obywatelem Europy
i wiata. On skoczy sto kilometrw do przodu. On mia
t odwag, by powiedzie prawd swojemu narodowi.
[...] Powiedzia, e Polacy palili swoich ssiadw. Nie
tylko w Jedwabnem, w innych miasteczkach te. Jego
sowa w Jedwabnem s dla mnie jeszcze waniejsze,
ni gest i sowa Willi Brandta kiedy w Warszawie.
[...] Sowa prezydenta Polski trafiy wszdzie, usy
sza je cay wiat! Polacy mordowali ydw, tak
powiedzia prezydent Polski! [...] On reprezentuje
t pikn, uczciw, now Polsk, z ktr my powinni
my mie kontakt! Na uroczystociach w Jedwabnem
329
314
z prezydentem Kwaniewskim byli reprezentanci poli
tyczni Polski postpowej, nowoczesnej, europejskiej:
profesor Wadysaw Bartoszewski, profesor Bronisaw
Geremek, Leszek Miller, Wodzimierz Cimoszewicz.
[...] 10 lipca Polska wesza Do Europy.
Nie wtedy, tylko tysic lat wczeniej, i nie amba
sadorowi o tym wyrokowa. Wane, e J edwabne
sprawy nie zamkno. Bo ta pikna, nowa polska,
co tak subicie wystpia tam w jarmukach, to nie
bya caa Polska, a tylko jej may kawaeczek. Nard
si nie ukorzy.
4.
Zanim podejm pytanie (2) co robi, wrmy
jeszcze do wywiadu J ehudy Bauera. Wida bowiem
na nim, jak systematycznie druga strona tu dziaa.
J ego wywiad by odpowiedzi na wczeniejszy wy
wiad prof. Krzysztofa J asiewicza (Rz. 30. 1. 2010),
autora ksiki Rzeczywisto sowiecka 1939-1941
w wiadectwach polskich ydw. A tam znajdujemy
informacj nastpujc:
Norman Davies w jednym z wywiadw opowiada,
e w latach 70 do Londynu przyjecha znany historyk
Holokaustu Jehuda Bauer. Ambasada Izraela zorgani
zowaa z nim spotkanie, na ktre zaprosia wszystkich
historykw ydowskiego pochodzenia mieszkajcych
w Anglii. Davies dosta si tam dziki znajomoci
z Polonskym. I by zszokowany. Bauer przedstawi
bowiem instrukta, jak naley pisa o II wojnie wia
towej. Po pierwsze, cierpienia ydw naley wy
czy z losw innych narodw. Po drugie, ludzi naley
podzieli na trzy kategorie: katw, obojtnych i ofiary.
Kaci to nazici i ich kolaboranci; obojtni to Polacy;
a ofiary to oczywicie ydzi. Na adne niuanse nie ma
miejsca.
330
315
Zauwamy, e zaostrzenie operacji wobec nas po
lega na przesuwaniu nas z kategorii obojtnych
do kategorii katw, jak w J edwabnem. Mnie cho
dzi jednak o co innego. Tamto by instrukta, a w
ostatni wywiad Bauera to jest nowy instrukta -
zaktualizowany! Zawiera nowe wytyczne, jak pisa
o postawie polskich ydw na Kresach po 17 wrze
nia 1939 r. Mymy wiedzieli, e w swej masie przy
jli zwyciskich Sowietw z radoci, z wrogoci
za odnosili si do pobitych Polakw. Ich wytyczne
jednak byy dotd takie: wypiera si owej radoci
w ywe oczy, entuzjazmu ydw dla wkraczajcych
Sowietw nie byo, to s insynuacje polskich antyse
mitw! (Ta wersja obowizywaa jeszcze rok temu;
jest np. obecna w gonym wywiadzie Aliny Caej
z ydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.
Rz. 25. 5. 2009)
Tymczasem odkd po J edwabnem nasi co uczciwsi
historycy zaczli przyglda si sprawie dokadniej,
a ksika prof. J asiewicza jest jednym z tego owocw,
stawao si coraz bardziej widocznym, e entuzjazm
rzeczywicie by. W tej sytuacji stara instrukcja, by
si go po prostu wypiera, staa si niewygodna; wic
J ehuda Bauer spieszy z now. Z prawd ma ona tyle
wsplnego co tamta, ale trzeba przyzna, e propa
gandowo zrobiona zostaa po mistrzowsku.
Stara instrukcja bya prosta: adnej masowej ra
doci nie byo. Nowa za mwi tak: masowa ra
do wprawdzie bya, ale powd miaa cakiem inny,
ni si myli. ydzi na Kresach nie cieszyli si, e
przyszli Sowieci, tylko e nie przyszli Niemcy(!).
Oto co mwi sam Bauer:
Zjawisko wiwatowania na widok sowieckich czogw
miao swoje przyczyny. Po pierwsze: alternatyw dla
ydw byli Niemcy. Polacy powinni sprbowa po
331
316
stawi si w ich sytuacji. Naprawd nie ma si ydom
co dziwi, e woleli bolszewikw. [...] W jednej rela
cji z Rwnego znalazem znamienne sowa: Mielimy
wybr midzy wyrokiem mierci u Niemcw lub
wyrokiem ycia u Sowietw. [...] Powtarzam: cay
grzech ydw polega na tym, e woleli Sowietw od
Niemcw.
To jest wanie ta nowa instrukcja. Kamliwa, bo
skd Zyd z Rwnego mg we wrzeniu 39 r. wie
dzie, jaki wyrok wydadz na niego Niemcy pto
ra roku pniej? Mordowanie ydw zaczo si
dopiero z uderzeniem na Zwizek Radziecki, czyli
w kocu czerwca 41 r. Przedtem mordowali Polakw,
jak w podtoruskiej Barbarce; albo jak tych, co 14
czerwca 40 r. pojechali z pierwszym transportem do
Owicimia. Pojedynczo byli na pewno wrd nich
take jacy polscy ydzi, ale jako polska inteligencja.
Ta za relacja z Rwnego, ktr chce nas tumani
Bauer, to jaki pniejszy fabrykat, jeeli nie wrcz
falsyfikat.
J esieni 39 r. ydzi na Kresach nie mieli pojcia,
co ich czeka. Antoni Sonimski, uciekajc jak wielu
ku Rumunii, zatrzyma si w Brodach u jakiej ro
dziny ydowskiej. I pisze tak (Alfabet wspomnie,
Warszawa 1989, s. 107):
Pokrzepiony posikiem wdaem si w rozmow ze
starym ydem. Zadziwi mnie raz jeszcze zanik in
stynktu samozachowawczego, czy te uparta wiara
ydw w cywilizacj niemieck. Czeg miaem wy
maga od ciemnego yda z Brodw, jeeli przyjaciel
mj, krytyk literacki [...] wymiewa mnie, gdy tu
maczyem, e hitlerowcy bd to robili, co ju robi
u siebie i w Austrii. [...] Tak samo ironicznie zapyta
mnie stary yd w Brodach: Pan wierzy, e taki kultu
ralny nard moe rabowa? Nie ba si Niemcw. Ba
si pogromw. I ja nie zdawaem sobie wtedy sprawy
332
317
z ogromu klski. Nie wierzyem przez chwil, e [...]
zagroony jest sam byt narodu.
Taka jest prawda; nie taka, jak podsuwa nam
nowa instrukcja J ehudy Bauera. Zapamitajmy jed
nak jej fabu, bo jeszcze nie raz si z ni spotkamy.
Nowa instrukcja ju dziaa. O wywiadzie J asiewicza
wypowiedzia si take Antoni Polonsky (Rz. 6. 2.
2010), inny historyk ydowski; ten sam, co wprowa
dza Daviesa do ich londyskiej ambasady. I mwi:
Rzeczywicie cz polskich ydw z zadowoleniem
przyja wkroczenie Sowietw na Kresy. Tego nikt
rozsdny nie neguje. [Jednake] naley pamita, e
po rozpadzie pastwa polskiego alternatyw Sowietw
byli Niemcy. A wic rozwizanie dla ydw znacznie
bardziej niebezpieczne.
Tak si faszuje histori, podug instrukcji.
5.
Co robi? Odpowied jest krtka w sowie, duga
w czynie: pitnowa zdrad narodow i sprzedawczy-
kostwo - publicznie i imiennie! To wystarczy. Gwne
zagroenie idzie bowiem od wewntrz. Podstawiacze
operuj z zagranicy, ale bez poplecznikw na miejscu
niewiele by zdziaali. Gdy oczerniaj nas obcy, moc
dowodow ma to ma; ale gdy swoi?
Wrmy do wywiadu J ehudy Bauera. J ego roz
mwca wtrca, e polskie racje nie znajduj zrozu
mienia u ydw. Na to Bauer:
Dlaczego ydw? Tu musz odsun si w cie. To
przecie polscy modzi historycy - Jacek Leociak,
Barbara Engelking, Jakub Petelewicz czy Jan
Grabowski - otwarcie pisz, e Polacy pod okupacj
niemieck nie zrobili wystarczajco duo, by ratowa
swoich ydowskich ssiadw. I zapewniam Pana nie
333
318
pisz tak pod naszym wpywem. Polscy historycy [...]
sami mwi o antyydowskich nastrojach Polakw.
Pierwsz Rzeczpospolit zgubio sprzedawczy-
kostwo i niesychana wyrozumiao i pobaanie
dla niego. Tak samo moe zgin trzecia i to rycho.
Arabskie przysowie mwi: Padajcy wielbd przy
ciga wiele noy. Lud Warszawy odpowiada na to,
jak widziaem ostatnio w autobusie: przeylimy
Ruska, przeyjemy Tuska . Zapewne, tylko j ak.
Z wspdziaaniem polskim w operacji podstawia
nia nas za Niemcw spotykamy si co rusz. J edwabne
nie cakiem si udao. Polacy mieli sami uzna si
tam za nard ydobjcw, ktry winien czyni za
to przed nimi nieustajc pokut. Tymczasem nard
polski tego weksla przez innych na wystawionego nie
podyrowa i weksel zosta pony. Dlatego po piciu
latach prb zmuszenia nas do tego yra szantaem
ponowiono, tym razem na tle prowokacji kieleckiej
z lipca 46. Gross wyda nowy paszkwil, w ktrym
tezy takie, jak , Antysemityzm by integraln czci
polskiego katolicyzmu, albo Udzia Polakw ka
tolikw [...] w mordowaniu wspobywateli ydw
by zjawiskiem rozpowszechnionym na terenie caego
kraju, nale do niewinniejszych. Paszkwil nosi ty
tu: Strach. Antysemityzm w Polsce tu po wojnie.
Historia moralnej zapaci - naszej, rzecz jasna.
Ksice nadano znowu niebyway rozgos. Elie
Wiesel, znany polakoerca i laureat pokojowej nagro
dy Nobla, tak ocenia jna amach gazety Washington
Post: Wszystko co niskie, prymitywne, plugawe
i nikczemne w ludzkim zwierzciu zostao przeanali
zowane na tych stronach. Dla Amerykanina jest jasne,
e te ludzkie zwierzta to my, tubylcy znad Wisy.
334
319
Prof. Ewa Thompson z Uniwersytetu Ricea
w Houston, Polka z pochodzenia i nam yczliwa, tak
opisuje efekt tej publikacji:
Dla amerykaskich rodowisk opiniotwrczych
Strach bardzo szybko sta si bibli: niepodwaal
n prawd objawion o historii Polski i Polakach.
Jakakolwiek prba obrony naszych racji bya z gry
skazana na porak. Prba sporu ze rodowiskami y
dowskimi w USA podjta przez tutejszych Polakw
jest jak prba ataku z patykiem na czog.
To samo mwi Frank Milewski z Kongresu Polonii
Amerykaskiej: J ak poprzednia ksika Grossa,
Strach wyrzdzi sprawie polskiej w Stanach
Zjednoczonych gigantyczne szkody. (Cytaty za Rz.
5-6. 1.2008)
Tak byo i jest w Ameryce; a jak u nas? U nas szy
kowano to samo polskimi rkami. W styczniu 2008
r. krakowskie wydawnictwo Znak wydao Grossa
po polsku, tym samym go uwierzytelniajc. (Czy jest
do pomylenia, by jakie wydawnictwo tel-awiwskie
wydao i promowao u siebie pseudohistoryczny
paszkwil antyydowski sporzdzony przez jakiego
skryb polskiego?)
Ksik Grossa zaliczam do gatunku poli
tycznej pornografii: szczucia na siebie narodw
przez ekscytowanie ich wyobrani drastyczny
mi obrazami, niewane czy prawdziwymi. (Gdy
w audycji radiowej - TOK FM 16.1. 2008 - wytkni
to Grossowi, e podaje zmylenia za fakt, czyli nie
prawd, odpar, e to nic, bo jest to zatem nieprawda
trafiona.) Odpowiedzialno za publikacj i promo
cj paszkwilu Grossa w Polsce ponosi osobicie pre
zes Znaku Henryk Woniakowski; jak ongi woje
woda Opaliski pod Ujciem.
335
320
Ale co tam Znak! Do promocji Grossa przy
czy si Uniwersytet J agielloski, Alma Mater
Poloniae, nobilitujc w ten sposb jego paszkwil na
ukowo. W Audytorium Maximum zorganizowano mu
24 stycznia 08 r. wielk fet, a w jej prezydium zasie
dli: Adam Michnik, J an Tomasz Gross, prof. Andrzej
Chwalba byy prorektor UJ , dr J an Petelewicz z po
wstaego w 2003 r. przy IFiS PAN Centrum Bada
nad Zagad ydw, oraz doktor Marek Edelman,
ktry pod koniec ycia najwyraniej utraci swoj
dawn podziwu godn rwnowag sdu. J ak rektor
UJ mg by dopuci u siebie do tej szopki, otwar
cie antypolskiej i antykatolickiej? Michnik pyta tam,
zwracajc si do zgromadzonej gawiedzi: Kiedy
polski Koci, episkopat, kardyna Dziwisz, arcybi
skup Nycz, prymas Glemp powiedz: [...] wstydzi
my si dokumentu biskupa kieleckiego Kaczmarka?
(Rz 25. I. 2008) Zgod rektora tumacz sobie jego
obaw przed midzynarodow nagonk na UJ , gdyby
odmwi. Ale nie usprawiedliwiam.
6.
J ak wida, zamach wzito wielki, a jednak operacja
Strach spalia na panewce: bo do sprawy wczy si
J erzy Robert Nowak. Paszkwil Grossa i rozgos, jaki
mu nadano, to bya bomba zegarowa podoona pod
nasz samowiedz narodow. W 2008 r. prof. Nowak
przeprowadzi bezprecedensowy oglnokrajowy rajd
odczytowy, dziki ktremu - i dziki ywioowemu
poparciu, z jakim si spotka - ta niebezpieczna bom
ba zostaa unieszkodliwiona.
Akcj Nowaka prbowano oczywicie zastopo
wa, lejc na niego stek starych kalumni. Tak np. do
kontrakcji wczya si jedna z gwnych w Polsce
336
321
ekspozytur znana jako Stowarzyszenie Otwarta
Rzeczpospolita. 27 marca 2008 r. zamiecia na a
mach Gazety Wyborczej nastpujce owiadczenie
czy apel:
Pan Jerzy Robert Nowak, osawiony antysemita, po
druje po Polsce z odczytami jtrzcymi i podsyca
jcymi plemienn nienawi i historyczn ignorancj,
odwoujcymi si do haniebnych tradycji wulgarnego
nacjonalizmu. [...] Wzywamy samorzdy, organizacje
kocielne i stowarzyszenia wieckie do zatamowania
tej rozlewajcej si po kraju propagandy nienawici
i uprzedze antysemickich. Propaganda ta powoduje
gbokie rozdarcie moralne spoeczestwa, budzi obu
rzenie ludzi przyzwoitych, wreszcie zniesawia imi
Polski w oczach wiata. Niechaj przynajmniej natrafi
na mur publicznego sprzeciwu!
W imieniu Otwartej Rzeczpospolitej, Stowarzy
szenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii pod
pisali: Paula Sawicka, prezes zarzdu, i J erzy J edlicki,
przewodniczcy rady programowej.
Kalumnie nie pomogy. Prof. Nowak nie da
si zastraszy, antygrossow kampani doprowa
dzi z poytkiem dla Polski do koca. Tego mu
jednak nie darowano. Nie uda si atak frontalny,
wic uderzono z flanki. Do akcji wkroczy dygni
tarz Rzeczypospolitej wicemarszaek Sejmu Stefan
Niesioowski. Pretekstem staa si krytyka, jakiej
prof. Nowak podda go w jakiej audycji, nazywajc
warchoem i wypominajc sypanie towarzyszy.
Marszaek wytoczy Nowakowi proces o naruszenie
dbr osobistych. Mg by broni swego honoru
prociej i lepiej w inny sposb, dajc np. oficjalne
dementi, albo wzywajc Nowaka do publicznej dys
puty. Ale nie o honor tu chodzio, tylko o niszczenie
337
322
politycznego przeciwnika. Do tego za sdy nadaj
si znakomicie, jeeli wiadomo, e ma si je po swo
jej stronie. I prof. Nowak zosta skazany na rujnujco
wysok grzywn.
Konferencja Obraz Polski po 1989 roku, Toru 2010.
U z u p e n i e n i e
Propagandowe szczucie przeciwko Polsce i Po
lakom trwa. Oto par wymownych przykadw
z 2004 r., wartych upamitnienia choby wyrywko
wo. Pniej bowiem, gdy speni swe zadanie, bdzie
si im gadko przeczy, jak dzi ten Polonsky utrzy
mujcy, e nikt rozsdny nie neguje radoci ydw
z wkroczenia Sowietw, a cilej - z upadku pastwa
polskiego. Przedtem te nikt nie negowa?
Tygodnik Time (6. 9. 2004) poda w swym dziale
redakcyjnym Notebook, e zmar ostatni z Indian,
nazwiskiem Sanache, ktrzy ze wzgldu na swj
hermetyczny jzyk suyli podczas wojny w armii
amerykaskiej jako szyffanci. Dostawszy si do nie
woli - pisze Time - Indianin w przez 29 miesicy
przebywa w polskim obozie pracy (in a Polish labor
camp). J ednoczenie do Kongresu USA wpyn pro
jekt rezolucji w sprawie tego Indianina, gdzie mwi
si, i przetrzymywany by w polskim obozie je
cw. Implikowany sens propagandowy ley na do
ni: Polacy wizili w swoich obozach Amerykanw.
Niemrawy i paczliwy protest, jaki wobec tego fa
szu zoy w redakcji Time a nasz ambasador (byem
tym okreleniem jak oguszony, nie trzeba stwa
rza szkodliwych dla Polski stereotypw), redak
cja opublikowaa dopiero po miesicu (4. 10. 2004);
338
323
i nie jako swoje sprostowanie, lecz jako zwyky list
do redakcji. W Kongresie za ambasador Grudziski
uzyska od kogo zapewnienie, e tekst zostanie
poprawiony. Tyle zwojowa.
Dwa tygodnie pniej tygodnik Der Spiegel w wy
daniu on lin z 19 padziernika pisze o pewnej holen
derskiej ydwce. I podaje, e w 1943 r. nazistowscy
oprawcy wywieli j z rodzindo polskiego obozu mier
ci w Sobiborze (in das polnische Todeslager Sobibor).
Implikowany sens: Polacy masowo mordowali ydw.
Operacja ma te sw ga krajow. Chodzi bo
wiem o to, by uzyska sprzenie zwrotne, a na to
trzeba nie tylko przekona wiat o winie Polakw,
lecz i wtoczy jej poczucie im samym. Nic tak nie
przesania saboci dowodw, jak przyznanie si sa
mego obwinionego. Dalej sprzenie dziaa ju jak
perpetuum mobile, samoczynnie si wzmacniajc.
Na pocztku sierpnia ukazaa si ksika Anny
Bikont My z J edwabnego (Warszawa 2004,
Prszyski), dalszy cig paszkwilu Grossa. Ksika
zieje wrogoci do Polakw. Niemal nazajutrz z a
mw Rzeczpospolitej (7-8 sierpnia) rozleg si sko
wyt: Tak. J estemy winni tej zbrodni. My - Polacy.
Przeprosilimy za ni i bdziemy przeprasza dalej,
pki naszych dni. Czego wicej da Anna Bikont?
Chciaoby si rzec: ty nic nie rozumiesz, czowieku.
Ona niczego od nas nie da, ona nas tylko miertelnie
nienawidzi i tej nienawici daje upust. A twoje idio
tyczne przeprosiny tylko t nienawi podgrzewaj,
bo dajnienawistnikom dobre samopoczucie wasnej
w tym racji. Wolno im oczywicie nienawidzi kogo
chc, ale co nam do tego?
C w owej ksice jest tak osobliwego? To wy
jania bardzo dokadnie Gazeta Wyborcza (11 wrze
339
324
ni). Wita j jako apogeum lawiny poruszonej
przez Grossa i jako fal niszczc resztki narodo
wych mitw. Fala ta niesie w sobie par prostych,
dobrze udokumentowanych konkluzji, z ktrymi nie
sposb dyskutowa; i ktre Gazeta formuuje tak:
Ksika Bikont [...] wydobywa na wiato dzienne
najciemniejsz stron polskoci. [...] W 1941 roku na
Podlasiu Polacy wybili swoich ydowskich ssiadw.
Mordowali w bestialski sposb. Rozgrabili ich majtki.
Do dzisiaj nie chc poj tamtej krzywdy. [...] Polska
masa wypada w opowieci Bikont przeraajco - nie
do, e z pitnem zbrodni, to jeszcze niezdolna do
najdrobniejszych gestw pojednania. [...] Exemplum
jednego miasteczka zmienia si w cz przeraajcej
caoci, ktrej na imi Podlasie. Ziemia, ktr po wy
buchu wojny niemiecko-radzieckiej optay demony,
lub eby spraw uj dokadniej - na ktrej hodowa
ne przed wojn diaby zerway si z acuchw.
A Podlasie to wedug Gazety jedynie pars pro toto
reprezentatywna prbka: Podlasie. J eden z matecz
nikw polskoci. Szlachta zagonowa, bitni patrioci
[...] z nazwiskami z rdzennie polsk kocwk-ski.
Implikowany sens: Polacy to nard urodzonych mor
dercw.
Frontalny atak na podlaski matecznik polskoci
otrzyma te wsparcie z boku. W tyme wrzeniu
ukazaa si, poprzedzona niebywa reklam, ksika
redniej klasy pisarza J anusza Gowackiego Z go
wy (Warszawa 2004, wiat Ksiki /Bertelsmann),
rodzaj autobiografii. Prasa a zapiaa z zachwytu.
Rzeczpospolita (4. 10. 2004) powiadomia, e autor
powiedzia rzeczy niesychanie wane, a jako przy
kad podaje jego wraenia z pobytu w J edwabnem na
gonej uroczystoci odsonicia tam w lipcu 2001 r.
pomnika (s. 62/63 ksiki). Za wstrzsajcy uzna
340
325
a zwaszcza jego opis marszu na miejsce zbrodni
wzdu szpaleru wrogo nastawionych mieszkacw
J edwabnego. A ten opis wyglda u Gowackiego
tak:
Ksidz zabarykadowa si w kociele. [...] Potem
poszlimy tam, gdzie si wszystko skoczyo. Dugim
szpalerem ochroniarzy, za ktrymi [...] ustawi si
szpaler mieszkacw, nieufnych, patrzcych wrogo,
znieczulonych przez alkohol. [...] Pniej zapiewa
kantor Malowany. I suchajc tego bardziej jku ni
piewu [...] wyobraziem sobie przedmiertny krzyk
palonych ywcem setek kobiet, mczyzn i dzieci;
i si na chwil zawstydziem, e jestem czowie
kiem.
Przed tym za opisem poinformowa czytelnika,
e pojecha do J edwabnego na uroczystoci odso
nicia pomnika pomordowanych przez Polakw
ydw, przy mniej lub bardziej zachcajcej asycie
Niemcw.
Implikowany sens opisu jest taki: Patrzc na tych
ydobjczych, zapitych tubylcw bywalec przybyy
z Nowego J orku odczuwa wstyd, e biologicznie na
ley do tego samego co oni gatunku.
Relacja Gowackiego ocieka zafaszowaniem
i wazelin. Autor chcia si po prostu wykaza przed
tymi z Broadwayu, od ktrych askawoci zaley,
a take przed ich miejscowymi substytutami. Zosta
te niele wynagrodzony: wielkie plakaty na przy
stankach tramwajowych i autobusowych z reklam
jego ksiki, witryny ksigar ni zawalone, entuzja
styczne recenzje. Nie chodzi mi o stron ydowsk,
oni realizuj swoje programowe podstawianie Polski.
Ale ci polscy prominenci, te nasze figury publiczne
bez cienia godnoci narodowej! Przyzwoicie znaleli
si tylko sami J edwabianie, ci oszkalowani na cay
341
326
wiat. Zrobili, co zrobi naleao: nie ulegli naci
skowi optaczej propagandy i w tym antypolskim
sabacie udziau nie wzili. Naley si im za to nasz
szacunek i wdziczno.
Ukaza si wanie zbir listw J zefa Mackiewicza
wydany przez Zbigniewa S. Siemaszk (Lublin
2009). W jednym z nich Mackiewicz opisuje prby
organizowania jakiej obrony Wilna przez wkracza
jc we wrzeniu 39 Armi Czerwon, rozpaczliwie
niespjne. I pisze: Prbowano kopa jakie okopy
[...]. Pamitam jeszcze obrazek: jaka grupa polonu
sw w cywilnym, jedni w deklach, kilku w hemach,
ze starymi francuskimi karabinkami, maszerowaa
na Porubanek... Pamitam bezgranicznie szydercze
oczy ydw, ktre na nich patrzyy. Rozdzierajce.
Mymy te te oczy zapamitali - i atwo ich nie
zapomnimy, cokolwiek by nam dzisiaj wmawiali oni
sami i ich Gowaccy. Tyle potrafi zrozumie nawet
co obiektywniejsi polscy ydzi. Oto co na ten temat
powiedzia jeden z nich, Adam Schaff, piszc w swo
ich Notatkach Kopotnika (Warszawa 1995, s. 268)
o historycznych zaszociach w stosunkach polsko-
ydowskich:
Do wszystkich spraw docza si dzisiaj w Polsce
konkretna i chyba niewybaczalna w pamici danego
pokolenia sprawa zachowania ludnoci ydowskiej,
a cilej ydowskiej modziey, na Kresach Wschod
nich, w stosunku do onierzy cofajcej si Armii
Polskiej, w okresie wkraczania tam Armii Czerwonej,
po przegranej wojnie z Niemcami hitlerowskimi. Nie
bd opowiada szczegw haniebnych wypadkw,
ktre znam z opowiada naocznych i wiarygodnych
wiadkw tych wydarze. Rozumiem rwnie, skd si
bra wybuch nienawici - to by wybuch nienawici -
oraz na czym polegay iluzje wyzwolenia aktorw tych
wydarze. Ale to nie zmienia faktu, e to bya haba
342
327
i zdrada Polski, wzgldnie gorzej - wiadectwo braku
jakiego z ni zwizku. Tego si nie zapomina.
Co mgby na to rzec J ehuda Bauer i zastp jego
pobratymcw? Chyba tylko, e Schaff to moser, od-
szczepieniec wasnego plemienia. Nie trzeba na to na
wet nowej instrukcji, bo ta obowizuje od tysicy lat.
343
328
Wok marca 68
I
W zwizku z niedawn, 40. rocznic wydarze
z marca '68 roku chcemy zaznaczy swoje stanowi
sko w tej sprawie - inne ni oglnie przyjte.
Przede wszystkim: nie ufajmy tu historykom.
J edni s tendencyjni, dmdzy nie widz lasu spoza
drzew - albo tak udaj. Nie znamy ani jednej publika
cji, ktra przedstawiaaby tamte wydarzenia wystar
czajco prawdziwie.
Konserwuje si za to starannie i wci propaguje
trzy fasze historyczne, niezbyt te wzajem zgodne:
1. e politycznym tem wydarze byy jakie lokal
nie polskie rozgrywki wewntrzpartyjne;
2. e by to spontaniczny bunt modziey (Tak np.
mwi prof. J erzy Eisler w wywiadzie dla dzien
nika Rzeczpospolita z 7 II 2008 r.: to bya nie
udana rewolucja dwudziestolatkw, wolnociowy
345
329
zryw polskiej modziey. Piasek w oczy sypie
i tyle.);
3. e bya to akcja zwrcona gwnie przeciw
ko ydom, a jej celem byo wypdzenie ich
z Polski.
O kadym z tych trzech faszw wiele by mwi.
(O pierwszym pisalimy wyej ss. 227/8.) Tutaj po
wiemy jedynie co o trzecim, bo najbardziej si go
forsuje i nagania jako wybuch polskiego antyse
mityzmu. Gdy np. rozmawia si o tym z modymi
ludmi, co maj po dwadziecia par lat, to oni tak
wanie na to patrz: e wydarzenia z marca '68 roku
to bya jaka akcja przeciw ydom. O tym trzecim
te byoby wiele do powiedzenia, ale znowu ograni
czymy si do dwch tylko punktw, zafaszowywa
nych najbardziej:
1. do roli Wadysawa Gomuki w owych wydarze
niach;
2. do charakteru spoecznego rzekomych wyp
dze.
W wydarzeniach z marca '68 roku chodzio na
prawd o trzy rzeczy wzajem jak najbardziej zgod
ne:
1. o konsolidacj radzieckiej dominacji nad Polsk
w ramach Breniewowskiej restalinizacji bloku
komunistycznego;
2. o zaplanowane w Moskwie obalenie Gomuki,
z ktrym taka konsolidacja bloku bya nie do prze
prowadzenia;
3. o pozyskanie dla obu akcji cichej aprobaty Zacho
du, jak w '46 roku przez Kielce (wiatli komunici
cywilizuj polsk dzicz antysemick).
Marzec '68 to by nieudany zamach stanu. Osabi
346
330
Gomuk, ale jeszcze nie obali. Udaa si dopiero po
prawka w grudniu 70 roku.
Gomuk przedstawia si jako gwnego inspira
tora i sprawc szykan, jakie wtedy rzeczywicie wie
lu polskich ydw dotkny, cho daleko nie wszyst
kich. Eksponuje si jego osob, by stworzy wrae
nie, e to najwysza wadza pastwowa wyrzucaa
ydw z Polski.
Na dowd przytacza si wci przemwienie
Gomuki z 19 marca 1968 r. w sali kongresowej
Paacu Kultury na zebraniu tzw. aktywu partyjnego
zwoanym przez J zefa Kp, pierwszego sekretarza
Komitetu Warszawskiego PPR. Skrajnym przyka
dem pomawiania Gomuki byo wywietlenie jego
przemwienia, 19 marca 2008 r., na olbrzymim te
lebimie przytwierdzonym do gmachu tego paacu -
w intencji szyderczo-pitnujcej i w trybie rytualnych
egzorcyzmw nad Gomuk.
A jaka jest prawda? W tym, co powiedzia tam
Gomuka w kwestii stosunkw polsko-ydowskich
nie ma nie tylko niczego, co zasugiwaoby na szy
derstwo lub potpienie. Nie ma te niczego, z czym
nie mona by si dzisiaj zgodzi, wprost i bez ogr
dek. Posuchajmy najlepiej jego samego; niech prze
mwi fakty, a nie oszczercy, jak to dzi jest u nas
w zwyczaju. (A czego wieym przykadem jest list
dwudziestu piciu tzw. autorytetw w sprawie ksiki
IPN-u o Wasie. Nigdy nie bylimy o nich dobrego
zdania, ale e si do czego takiego posun, tegomy
jednak nie podejrzewali.)
Oto co powiedzia Gomuka 19 marca 1968 r.
w omawianej tu materii. Na wstpie stwierdzi:
W wydarzeniach aktywny udzia wzia cz mo
dziey akademickiej pochodzenia ydowskiego.
347
331
Rodzice wielu z nich zajmuj odpowiedzialne, a take
wysokie stanowiska w naszym pastwie. To spowo
dowao, e wypyno, opacznie nieraz pojmowane,
haso walki z syjonizmem.
Dalej Gomuka wyjania, e syjonizm adnego
zagroenia dla Polski nie stanowi; istnieje natomiast
problem, ktry nazwabym samookreleniem si cz
ci ydw - obywateli naszego pastwa. Trzeba mia
nowicie odrnia wedug niego trzy ich kategorie.
Istnieje, po pierwsze, kategoria ydw - obywateli
polskich (ktra) uczuciowo i rozumowo nie jest zwi
zana z Polsk, lecz z pastwem Izrael. S to na pewno
nacjonalici ydowscy. Czy mona mie do nich za to
pretensje? Tylko takie [jak] do wszystkich nacjonali
stw, bez wzgldu na ich narodowo. Przypuszczam,
e ta kategoria ydw wczeniej lub pniej opuci
nasz kraj. Gotowi jestemy wyda [im] emigracyjne
paszporty.
Drug kategori stanowi wedug Gomuki
okrelona liczba ludzi, ktrzy nie czuj si ani
Polakami, ani ydami. Nie mona mie do nich
0 to pretensji. Nikt nikomu nie jest w stanie narzuci
poczucia narodowego. [...] Z racji swych kosmopo
litycznych uczu ludzie tacy powinni jednak unika
dziedzin pracy, w ktrych afirmacja narodowa staje
si rzecz niezbdn.
I koczy Gomuka tak:
Jest wreszcie trzecia, najliczniejsza grupa naszych
obywateli pochodzenia ydowskiego, ktrzy wszyst
kimi korzeniami wroli w ziemi, na ktrej si urodzili
1dla ktrych Polska jest jedyn ojczyzn. Wielu z nich
rzetelnie zasuyo si Polsce Ludowej. Polska ceni
ich za to wysoko.
To jest wszystko, co Gomuka wtedy w kwestii
ydowskiej powiedzia. Zgromadzony na sali mocza-
rowsko-gierkowski tzw. aktyw, gboko ju antygo-
348
332
mukowski i rzeczywicie w duej mierze antysemic
ki, przyj te sowa rozwagi ozible, nawet z otwart
niechci.
Pytamy: co w tych sowach Gomuki jest lub byo
zdronego? Bylimy wtedy i jestemy dzisiaj gotowi
si pod nimi podpisa, od A do Z.
Co za do owego jakoby wypdzenia ydw
z Polski, ich wygnania, czy rzekomego zmusza
nia do wyjazdu, to jest to sztucznie robiona mar
tyrologia, stwarzanie papierowych mczennikw.
(Dwa tygodnie temu w II Programie Polskiego Radia
usyszaem wiadomo, e jakiemu muzykantowi
z Izraela przywrcono wanie obywatelstwo polskie.
Po czym spikerka dodaa od siebie, gosem drcym
z oburzenia: bo w '68 roku Polska go wyrzucia!.)
Powiedzmy wic jasno i wyranie: ani wtedy, ani
nigdy Polska adnego yda nie wypdzia, nie wy
rzucaa, ani nie zmuszaa do wyjazdu. To jest kamli
wa propaganda, cz wielkiej kampanii oczerniania
naszego narodu. A sprawa polskich ydw - o ktrej
mwi Gomuka - bya w '68 roku spraw pomocni
cz i trzecioplanow. Uporczywe wysuwanie jej na
plan pierwszy jest zoliwym faszowaniem dziejw.
Nie byo adnej martyrologii. Utrata dobrej po
sady, i konieczno szukania innej i pewnie gorszej,
to rzecz oczywicie przykra, ale daleko jeszcze std
do mczestwa. Mczestwo jest to mier za wiar;
a wwczas nikogo nawet palcem nie tknito. Nikt te
nie wyjeda wtedy z Polski pod przymusem, jako
deportowany. Wyjeda ten, kto wola wyjecha: kto
uzna, e gdzie indziej bdzie mu lepiej ni w Polsce.
Nie znamy ani jednego przypadku, e kto opuci
wtedy Polsk wbrew swojej woli; a bylimy do bli
sko tych wydarze, gdy ich epicentrum leao tam,
349
333
gdzie pracowalimy - na Wydziale Filozoficznym
Uniwersytetu Warszawskiego.
Paskudne i gupie jest powtarzanie, e wczeni
emigranci wyjechali z Polski z dokumentem podry
w jedn stron - niby jak ci do Treblinki. Pomijajc
ju inne rnice, nikt do Treblinki nie jecha z wasne
go wyboru; i aden dokument podry nie by tam
potrzebny. A gadanie takie mona znale chocia
by na haniebnej tablicy pamitkowej' przy Dworcu
Gdaskim w Warszawie, ozdobionej w dodatku na
pisem autorstwa Henryka Grynberga, wieloletniego
agenta SB, a od 1967 r. naszego oszczercy w USA.
Antypolska akcja propagandowa trwa. Ostatnio
wczy si do niej znowu Dawid Peleg, ambasador
Izraela w Polsce. Przypomnijmy, e dziesi miesi
cy temu, w kocu lipca 2007 r., naduy swego stano
wiska w zwizku z nagonk na o. Tadeusza Rydzyka,
jak zainicjowa tygodnik Wprost, publikujc osa
wione szpiclowskie tamy. Peleg publicznie i na
forum midzynarodowym okreli wtedy owe tamy
jako najbardziej antysemickie od 1968 r., oraz za
da od Polski i od Kocioa potpienia tej antyse
mickiej wypowiedzi - czym wykroczy daleko poza
protok dyplomatyczny i swoje kompetencje jako
przedstawiciela obcego pastwa.
Dwa tygodnie temu, po wizycie w Polsce prezy
denta Izraela Szymona Peresa, tene Peleg udzieli
dziennikowi Rzeczpospolita (16.5.2008) wywiadu. Na
pytanie: Wielu ydw nadal uwaa, e Polska to kraj
antysemitw. Kiedy to si zmieni?, odpowiada tam:
Wizerunek Polski cigle si poprawia. Ale problem
rzeczywicie istnieje. [...] Staramy si wam pomaga.
/.../ Historyczne znaczenie maj sowa prezydenta
Peresa w Treblince, e Holokaust by dzieem nazi
stw w okupowanej Polsce. Teraz musimy si skupi
na przyszoci.
350
334
A c w tych sowach tak historycznego?
Okrelenie historyczny znaczy tyle, co stanowi
cy wielki przeom. Ale w stosunku do czego? Chyba
tylko do tego, e Peres nie powiedzia, i zagada
ydw bya dzieem nazistw i Polakw - i tego
by tylko brakowao! Peres uywa dalej eufemizmu
nazici zamiast Niemcy; i nie mwi nawet, przez
kogo Polska bya wtedy okupowan, ani kim byli owi
enigmatyczni nazici - moe te Polakami? Co
gorsza, prezydent Peres mija si w swej historycz
nej wypowiedzi z prawd. Sugeruje ona bowiem,
e Wielka Zagada miaa miejsce tylko w Polsce -
a nie rwnie na Litwie, otwie, Biaorusi, Ukrainie,
w Rumunii i Sowacji, czyli na caym wschodzie oku
powanej przez Niemcw Europy. Czemu tylko nasz
kraj si wymienia, inne za przemilcza?
Odpowied jest prosta. Wielka operacja podstawia
nia Polski (jak j nazwalimy) trwa dalej w najlepsze,
a prezydent Peres j po prostu kontynuuje. Polega
ona na systematycznym przesuwaniu winy za zaga
d ydw z Niemcw na Polakw. Tego nie zrobi si
od razu, trzeba j rozoy w czasie; ale dziaa si tu
z elazn konsekwencj. Operacja jest przemylana
i zaplanowana na dziesiciolecia. My za zachowu
jemy si w jej obliczu jak dzieci, albo jak agentura -
z naszym MSZ-etem na czele.
Ambasador Peleg chce nam wkrci stary towar
propagandowy jako co historycznie nowego - co
z ostatniej dostawy, jak wiee pczki. A dla odwr
cenia naszej uwagi, radzi nam skupi si na przy
szoci, bez dokadniejszego ich ogldania. Czemu
to robi? J edno z dwojga: albo z wasnej niechci do
nas, albo ma od swego rzdu takie instrukcje. Tak czy
owak, tych pczkw lepiej od niego nie kupujmy.
351
335
II
J ak tego podstawianie Polski wymaga, oczernianie
nas prowadzi si z niezwyk uporczywoci. Rwnie
wic uporczywie winnimy si mu przeciwstawia; to
jest walka na przetrwanie. Nie udmy si te, e si
ona rycho skoczy. Oto kilka dalszych prbek tych
oczemia, zwaszcza wok marca 68.
J ako okazj do oczerniania nas wykorzystuje si
pilnie wszelkie moliwe rocznice. J edn z nich by
rok 2008, w ktrym przypada czterdziesta roczni
ca wydarze marcowych. Dziennik Rzeczpospolita
uczci j wydajc od 15 kwietnia 2008 do 30 grudnia
2008 cotygodniowy cykl 38 dodatkw ydzi pol
scy z doczonym do nich specjalnym skoroszytem.
Caa ta kolekcja bya w swej tendencji antypolska:
cakowicie bezkrytyczna wobec drugiej strony, na
tomiast hiperkrytyczna wobec naszej. (Nieustanne
ualanie si polskich ydw nad sob, ich self-pity
byy tam trudne do zniesienia.) W kadym numerze
produkowa si Szewach Weiss, reklamowany przez
dziennik jako wielki przyjaciel Polski.
Oto par wypowiedzi tego przyjaciela.
Tygodnik Kulisy (nr 46/2003, s. 19) pod tytuem
Grzech 1968 cytuje wypowied dla nich Szewacha
Weissa, wtedy ambasadora:
Przed wojn wolno byo yda obrazi, a po wojnie
wolno byo wyrzuci z Polski. Tak stao sic w 1968
roku, kiedy towarzysz Gomuka powiedzia ponad
pidziesiciu tysicom ydw: jestecie tutaj niepo
trzebni. Nikt na wiecie nie pozwoliby sobie na co
takiego!
Krtka wypowied, a w niej trzy kamstwa i jedno
krtactwo. Nikogo z Polski w 1968 roku nie wyrzu-
352
336
cono; niektrzy utracili stanowiska i obraeni - albo
po prostu korzystajc z rzadkiej w komunizmie oka
zji wyjazdu - wyjechali z wasnej woli, przydawszy
sobie dla ozdoby palm mczestwa. Niech Weiss
lub ktokolwiek inny poda nazwisko cho jednej oso
by, ktr naprawd wtedy z Polski wyrzucono; to
znaczy, ktra dostaa wtedy urzdowy nakaz opusz
czenia kraju lub zostaa deportowana.
Drugi fasz: Gomuka powiedzia - gdzie i kie
dy? Gomuka nigdy niczego takiego nie powiedzia.
Rzuca si oszczerstwo na niego i na nas, liczc e od
Hebrajczyka Kulisy przekn wszystko.
Trzeci fasz: Nikt na wiecie nie pozwoliby so
bie. J ak to? Od ponad p wieku miliony Arabw
i ich przywdcy na to wanie wci sobie pozwalaj;
i na wiele wicej. Chce si tutaj wytworzy w nas
poczucie, e jestemy czarn owc wrd narodw
wiata; i nikt tylko my, bo czarna owca musi by jed
na. Inaczej nie spenia swojej funkcji.
I wreszcie: ponad pidziesiciu tysicom ydw
[w Polsce]. Po marcu wyjechao z Polski kilkanacie
tysicy ydw; syszy si liczby 12 lub 13 tysicy.
Z drugiej strony utrzymuje si, w tym take sam
Weiss, e w Polsce zostaa ich garstka, jakoby nie
cae dwa tysice. Gdzie zatem, odjwszy tych kilka
nacie tysicy od tamtych pidziesiciu, podziaa
si reszta? Podaje si liczb, jaka jest akurat propa
gandowo wygodna, liczc na to, e polski dziennikarz
nie omieli si jej zakwestionowa. Bo wie, e za tak
dociekliwo okrzykn go antysemit i zawodowo
zniszcz.
Tym sposobem sczy si w nasz wiadomo na
rodow propagandowy fasz, niszczc jej odporno.
Pomagaj w tym cae kohorty rodzimych sprzedaw
353
337
czykw - jedni z wyrachowania, drudzy z gupoty.
Ma to u nas przeraliwie dug tradycj; i na ni si
liczy.
W wywiadzie dla tygodnika Angora (nr 42/ 2007,
s. 18) tene Szewach Weiss owiadcza na wstpie:
Oceniajc stosunki polsko-ydowskie, trzeba pami
ta, e to co wicej ni racjonalna polityka, to take
metafizyka
J ak t metafizyk rozumie, dowiadujemy si
w dalszym cigu wywiadu:
Jan Pawe II zrobi ogromnie duo, eby [...] przy
pomnie katolikom, e jestemy starszymi brami
w wierze. [...] A w Radiu Maryja maj miejsce anty
semickie audycje. [...] rana, ktra w [ydach] tkwi,
jeszcze si nie zagoia. Nie zapomnieli o Kielcach,
o pogromach, i wreszcie o 1968 roku. Polska jest jedy
nym pastwem w demokratycznym wiecie, ktre nie
oddao jeszcze ydom ich prywatnego mienia zagar
nitego po 1945 roku.
Na niemia obiekcj dziennikarza, e to nieod
danie dotyczy nie tylko ydw, lecz i Polakw, repli
kuje wedug swej metafizyki:
Zgoda, ale co taki argument moe obchodzi ydw?
Ten z Niemiec odzyska prawie wszystko, ten z Wgier
sporo, ten z Rumunii troch, a ten z Polski nic.
Na koniec za syszymy znowu, e dzi w Polsce
prawie nie ma ydw, cho wedug jego wasnego
stwierdzenia wyej musi ich by co najmniej trzydzie
ci pi tysicy, wic okoo 1promille ludnoci kraju.
Tutaj znowu mamy w kilku zdaniach taki kbek
pomwie i insynuacji, e na ich naleyte rozplty
wanie trzeba by osobnego studium. Zaznaczmy wic
tylko jego kierunki.
354
338
Weiss powiada: W Radiu Maryja maj miejsce
antysemickie audycje. J akie to byy, kiedy nadane,
i co konkretnie byo w nich antysemickiego? O tym
Weiss milczy, bo takich audycji po prostu tam nie ma;
z miedzianym czoem propaguje antypolski i antyka
tolicki fasz. Mona to w Polsce robi bezkarnie, gdy
media i sdy ma si na usugach.
Syszymy te, e rana jeszcze si nie zagoia.
Kiedy si wic zagoi? Nigdy! Przyswek jeszcze
ma nas tylko pobudzi do intensywniejszego opatry
wania tej rany wiadczeniami pieninymi i nie
ustannym kajaniem si. Cokolwiek bymy czynili,
temu opatrywaniu nie bdzie koca ani za rok, ani
za sto lat. Taka wiadomo mogaby nas zniechci
w wysikach, wic zapala si nam kamliwie wiate
ko nadziei owym przyswkiem.
Weiss wytyka nam: inni ydzi dostali, a ten
z Polski nic. Inne kraje demokratyczne pac, tyl
ko jedna czarna owca nie chce: nie oddaa jeszcze
ydom ich prywatnego mienia zagarnitego po 45
roku. A nieprawda! To mienie zostao zagarnite nie
po 1945 roku, tylko p r z e d nim; i nie przez
Polakw, tylko przez Niemcw. Niemcy ju za nie
zapacili, wic da si drugi raz zapaty za to samo,
co jest wyudzeniem. Pozostaa za sprawa roszcze
majtkowych wobec Polski z tytuu komunistycznych
wywaszcze po wojnie zostaa przez Gomuk ure
gulowana na pocztku lat szedziesitych w drodze
umw midzynarodowych; i Polska si z tych umw
wywizaa, dokonujc powanych wypat. Czemu si
to przemilcza? Co to moe obchodzi ydw, re
plikuje Weiss i tym samym wyjania, na czym polega
metafizyka w stosunkach polsko-ydowskich: pa
ci, co si im wedug ich zdania od nas jakoby nale
y. Aby za nas do tego zmusi, wszystkie chwyty s
dozwolone. Prosta to metafizyka.
355
339
Weiss poucza nas te, i J an Pawe II przypo
mnia katolikom, e (my ydzi) jestemy starszymi
brami w wierze. Tym niestosownym pouczeniem
uwiadomi nam co, czego wiadomi winnimy
by ju od dawna: w czym tkwi rnica midzy ich
i naszym rozumieniem synnego zwrotu o star
szych braciach. Ot tkwi po prostu w tym, na ktry
z tych dwu wyrazw kadzie si akcent logiczny: na
podmiot bracia, czy na przydawk starsi. Takie bo
wiem przesunicie akcentu zmienia radykalnie sens.
J an Pawe II wzi w zwrot przypuszczalnie od
Mickiewicza. (Wskaza nam na to prof. Zygmunt
Kruszelnicki). W Skadzie zasad uoonym przez
Mickiewicza w 1848 r. dla Legionu Polskiego de
klaruje si: Izraelowi, bratu starszemu, uszanowa
nie, braterstwo [...]. Rwne we wszystkim prawo.
U J ana Pawa II, jak u Mickiewicza, akcent ley na
braterstwie, a wzmianka o starszestwie stano
wi uprzejmy gest pojednawczy. Odwrotnie u Weissa
i jego pobratymcw: akcent kadzie si u nich na
starszestwo, na - rzekome - uznanie ich za star
szych stopniem, wic jakie podporzdkowanie
si im. Zauwamy, jak inaczej zabrzmiayby sowa
Weissa, gdyby opuci w nich przydawk starsi:
J P II przypomnia, e jestemy brami w wierze.
Z pretensji do zwierzchnictwa zmieniyby si w gest
zgody. Ale to oczywicie niemoliwe, bo oni do ad
nego braterstwa z nami w wierze si nie poczuwa
j: nigdy tego, co trzeba przyzna, nie deklarowali.
Chtnie natomiast gotowi s uzna swoje nad nami
starszestwo, co u tego Weissa wida jak na doni.
356
340
III
S praw aJ asi eni cy.W przemwieniu Gomuki
pozostaje do wyjanienia jedna sprawa: jego niejasny
wypad przeciwko Pawowi J asienicy alias Lechowi
Beynarowi. Chodzio o to, e J asienica - ktry by
jednym z inspiratorw marcowych zamieszek -
w 1948 r. zosta aresztowany przez UB jako byy
adiutant a potem zastpca Zygmunta Szyndzielarza
upaszki, jednego z przywdcw powojennego
podziemia. Gomuka powiedzia:
W toku ledztwa Jasienica przyzna si [...]. W dniu
3 maja 1949 r. ledztwo przeciwko Jasienicy zostao
umorzone z powodw, ktre s mu znane. Zosta on
zwolniony z wizienia. Naley doda, e upaszko
i wielu czonkw jego bandy zostao aresztowanych
i skazanych na kar mierci.
Kierownictwo naszej partii uwaa, e nie naley wy
ciga na wiato dzienne dziaalnoci i postaw ludzi,
ktrzy w pierwszym okresie Polski Ludowej podnieli
przeciwko niej swoj rk. [...] Jeeli dzisiaj odeszli
my od tej zasady w stosunku do Jasienicy, to dlatego,
e czowiek ten faktycznie nie zerwa ze swoj prze
szoci.
Przez wielu sowa te zostay wtedy przyjte jako
oszczercze pomwienie J asienicy o donosicielstwo -
w zamian za ujcie spod szubienicy. Sam J asienica
nie mia wtedy monoci publicznie si odezwa,
a w 1970 r. zmar.
Tak rozumiane sowa Gomuki byy i s dla
J asienicy zapewne ciko krzywdzce, nie mniej ani
jego zwolnienie w 1948 r., ani uycie owych sw
przez Gomuk nie zostay dotd wyjanione.
W 2002 r. crka J asienicy Ewa Beynar-Czeczot za
znajomia si w IPN-ie z materiaami dotyczcymi jej
ojca i za porednictwem Tygodnika Powszechnego
357
341
(on lin nr 25 z 23. 6. 2002 r.) podaa do publicz
nej wiadomoci co nastpuje. 20 marca 1968 r., czyli
zaraz po przemwieniu Gomuki, J asienica napisa
owiadczenie, ktre przekaza crce oraz rozesa
znajomym, ktre ona - z niezrozumiaych dla nas po
wodw - dopiero teraz publikuje.
Zostaem zwolniony 27 sierpnia 1948 r. przez Dy
rektora Departamentu Politycznego MBP. Nie spo
dziewaem si tego wcale. Powiedziano mi Wyjdzie
pan na wolno, zobaczymy, czy to si ojczynie opa
ci. Nie podpisaem zupenie adnego zobowizania.
[...]. O moje zwolnienie zabiega ze wszystkich si
Bolesaw Piasecki, ktry zarczy wadzom, e nie na
le do adnej konspiracji.
W 1961 r. sporzdzono w MSW notatk o zwolnie
niu J asienicy i zweryfikowano j w 1964 r. Stwierdza
si w niej, e Bolesaw Piasecki, wykorzystujc swo
je kontakty z MBP, spowodowa, po uprzednim prze
prowadzeniu kilku rozmw z P. J asienic w wizieniu,
uwolnienie go [...]. W kwestii zwolnienia J asienicy
bya zaangaowana Brystygier [ktra] materiay dot.
J asienicy przedoya 10 IX 1948 r. Bermanowi.
W owiadczeniu J asienicy uderza, e nie odnosi si
on do krytycznych sw Gomuki z powodw, ktre
s mu znane: ani nie dementuje ich owiadczeniem,
e owe powody n i e s mu znane, ani nie podaje -
jeeli byy mu znane - jakie byy naprawd. A to jest
tu przecie sprawa kluczowa. Powodw tych nie po
daj rwnie przytoczone materiay. Przypuszczalnie
byo tak, e - zwaywszy miertelnie niebezpieczn
sytuacj - J asienica zobowiza si za porednictwem
Piaseckiego wobec wadz do przestrzegania wobec
nich najcilejszej lojalnoci. To by tumaczyo te
zarzut zawarty w sowach Gomuki. Pozostaje jednak
pytanie, dlaczego J asienica nie mwi tego w swoim
358
342
owiadczeniu; okolicznoci by go tu przecie wystar
czajco usprawiedliwiay.
Takie s wtpliwoci, jeeli chodzi o stron
J asienicy. Co za do strony Gomuki, to pojawiaj si
inne. Informacje na temat sprawy J asienicy Gomuka
musia czerpa z MSW, a tam rej wodzili wtedy jego
skryci przeciwnicy polityczni, jak Mieczysaw Moczar
i Franciszek Szlachcic, dcy do jego obalenia.
W zmowie z nimi i z Gierkiem by te J zef Kpa, kt
ry owo zebranie z 19 marca 1968 r. organizowa i pro
wadzi, bynajmniej nie w duchu pro-gomukowskim.
J est wic cakiem moliwe, i wymagaoby osobnego
zweryfikowania, e Gomuce podsunito z MSW ja
kie materiay oszczerczo wzgldem J asienicy sfabry
kowane - po to, by samego Gomuk nimi publicznie
skompromitowa. A on je wzi za prawdziwe.
Take pod tym wzgldem materiay opublikowane
przez crk J asienicy s troch dziwne. Przytacza ona
jak Notatk dot. Pawa J asienicy - literata z 1968 r.,
sporzdzon przez MSW ewidentnie - jak pisze -
dlatego, e tow. Wiesaw chcia wiedzie wszystko.
Tymczasem notatka jest lakoniczna i czysto formalna,
o powodach zwolnienia J asienicy nie ma w niej ani
sowa. Nie wydaje si prawdopodobne, by na tej notat
ce wanie, Gomuka mg opiera swj wypad. Moe
bya jaka inna? J est w tym co niezrozumiaego, bo
Gomuka nie by z tych, co atwo rzucaj goosowne
oszczerstwa. By autokrat, ale od wielu rni si tym,
e by zarazem czowiekiem uczciwym.
Poza tym sprawa J asienicy nie miaa i nie ma nic
wsplnego ze spraw stosunkw polsko-ydowskich;
podobnie jak wiele innych spraw, ktre si wok
marca 68 dziay.
(Cz pierwsza bya emitowana na antenie Radia Maryja
31 maja 2008 r.)
359
343
Bogusaw Wolniewicz
O zarzucie antysemityzmu
1
J est chyba mao sporne, e zarzut antysemityzmu
bywa czsto naduywany. Ta czsto jest nastpstwem
jego nadzwyczajnej porcznoci. Stanowi on bowiem
co w rodzaju sownego kija-samobija: nie trzeba si
wysila, starczy nim rzuci; reszt robi ju sam.
Wemy przykad. Od lat zarzutem antysemity
zmu usprawiedliwia si napaci na torusk rozgoni
Radio Maryja i na jej dyrektora o. Tadeusza Rydzyka.
Szczeglnie gwatownie atakowano j w lipcu 2007
r. o tzw. tamy o. Rydzyka. Wzniecono wok nich
nieprawdopodobn wrzaw w kraju i na wiecie, z ty
sicem listw protestacyjnych z Los Angeles wcz
nie. Tamy te miay pokazywa, e o. Rydzyk zrobi
co strasznego: dopuci si zniewagi prezydenta
Rzeczypospolitej i narodu ydowskiego. Domagano
si wielkim gosem najsurowszych sankcji.
361
344
W rzeczywistoci adnych tam o. Rydzyka nie
byo. Bya jego wpprywatna rozmowa z kilkorgiem
suchaczy toruskiej WSKSiM, nagrana potajemnie
przez studentk-szpicelk. Nagranie to opublikowa
8.7.2007 tygodnik Wprost, z fanfarami cakiem nie
proporcjonalnymi do zawartoci. W caej tej sprawie
nie chodzio bowiem wcale o rzekome zniewaenie
ony prezydenta przez zakonnika. (Gdyby nawet, to
c by to obeszo kalifornijskich ydw?) Kamieniem
obrazy stao si naprawd co innego: podczas owej
nagranej rozmowy o. Rydzyk wyrazi zaniepokoje
nie, e pan prezydent nadmiernie ulega lobby y
dowskiemu. To dlatego rozdarto szaty w Warszawie
i w Los Angeles, Te Awiwie i Krakowie: zbluni!
Na temat tam ojca Rydzyka ukaza si w dzien
niku Rzeczpospolita (28.7.2007) wywiad ze Stanisa
wem Michalkiewiczem, jednym z sympatykw to
ruskiej rozgoni. Dziennikarz prowadzcy wy
wiad, niejaki Cezary Gmyz, wystpi z zarzutem, e
w wypowiedzi ojca Rydzyka pojawiy si wtki an
tysemickie. Gdy rozmwca temu zaprzeczy, tam
ten owiadczy: Samo okrelenie lobby ydow
skie trci antysemityzmem - uznawszy najwyra
niej, e owiadczeniem tym zarzut swj uzasadni
wystarczajco. Rozmwca puci mu to pazem,
a nie powinien by. Powstaje bowiem pytanie: dl a
czego okrelenie to miaoby trci antysemity
zmem, oraz komu tak trci? Dochodzimy tutaj do
sedna sprawy.
Strona ydowska i ci, co jej punkt widzenia podzie
laj, przyjmuj milczco pewne zaoenie. Zaoenia
tego nigdy wprost nie wypowiadaj, lecz wida je
w ich zachowaniach i postawie. Mona je wysowi tak:
W nastpstwie bezprzykadnej eksterminacji, ja
kiej ydzi europejscy zostali poddani przez niemieck
362
345
III Rzesz, wszyscy ich wspplemiecy i wspwy
znawcy uzyskali w wiecie Zachodu, niejako w rekom
pensacie, dwa wielkie i tylko im przysugujce przywi
leje: (a) wieczysty i mmu n i t e t od wszelkiej krytyki,
ktra w jakikolwiek sposb dotykaaby ich plemiennej
lub wyznaniowej odrbnoci; (b) niekwestionowane
p r a w o do pitnowania mianem antysemityzmu
wszystkiego, co i c h z d a n i e m immunitet w
w jakikolwiek sposb narusza albo tej nienaruszalno
ci mogoby zagraa.
Krcej zaoenie to mona wyrazi tak: ydom
po ich Wielkiej Zagadzie przysuguje immunitet
specj al ny. Wyraa si te go niekiedy mwic
o ich szczeglnej wraliwoci, z sugesti, e wszy
scy winni j respektowa. W praktyce znaczy to, e
0 ydach jak o zmarych: nic, chyba e dobrze - nil
nisi bene.
Na immunitet specjalny nie sposb przysta.
Sprzeczny jest bowiem z inn zasad: e adna za
szo historyczna, jakkolwiek dramatyczna, nie
moe stanowi tytuu do tak specjalnego uprzywile
jowania pewnej grupy wyznaniowej lub plemiennej.
Wynosioby to ow grup ponad reszt ludzkoci jako
kast wysz, prawnie i moralnie in plus wyrnion.
Kady moe oczywicie uwaa si sam za tak wy
rnionego, jak tylko zechce; ale nie moe oczekiwa
ani tym bardziej da, by uznali to rwnie inni.
Odpowied na nasze pytanie wyjciowe staje si
teraz atwa. Czym jest lobby? Za Amerykanami nazy
wa si tak wpywow grup osb, ktra zakulisowo
1zwykle niezbyt czysto zabiega o jaki swj party
kularny interes - zwaszcza ustawodawczy, lecz nie
tylko. Istniej lobbies hazardowe i hutnicze, woskie
i francuskie, oraz najrozmaitsze inne. Czemu wic
okrelenie lobby ydowskie miaoby by niewa
ciwe? Czy dlatego, e takich akurat lobbies nie ma
363
346
i sjedynie tworem czyjej maniakalnie antysemickiej
wyobrani; albo moe nie ma adnych partykularnie
ydowskich interesw, zwaszcza takich, co kolido
wayby z polskimi? Wszystko to oczywicie jak naj
bardziej jest, tylko mwi tego nie wolno. Immunitet
specjalny stwarza pewne t abu.
Przez tabu nil nisi bene pojcie antysemityzmu
ogromnie si rozszerza. W rozumieniu zwykym an
tysemityzm to uporczywa sumaryczna niech do
ydw (oraz jej wzmocnienia, jak awersja lub wro
go). Mwimy, e niech ta jest sumaryczna, bo
przewanie oparta na znikomej wiedzy o swoim przed
miocie i wyraana mglistym gderaniem na ydw
w ogle; a uporczywa, bo jest tpo uparta, nieczu
a na adne argumenty. Antysemityzm w rozumieniu
zwykym jest to niech do ydw trzewi enna.
Taka trzewienna niech istnieje i nie zaley od
wyksztacenia. Profesor Norman Malcolm, znany
ucze Wittgensteina, opowiedzia nam kiedy o spo
tkaniu w Niemczech pod koniec lat trzydziestych
z pewnym Studienratem, dyrektorem liceum, panem
wielce cywilizowanym. Zapyta go Co wy Niemcy
macie do ydw?. Na co tamten odrzek: Sie passen
uns nicht Oni nam nie odpowiadaj. Nie wysu
n adnego okrelonego zarzutu, zadeklarowa tylko
sumaryczn repulsj. Tak w postaci czystej wyglda
antysemityzm w rozumieniu zwykym.
W rozumieniu rozszerzonym natomiast antyse
mityzmem nazywa si wszelkie naruszenia immu
nitetu specjalnego i jego tabu: sowem lub czynem,
wprost lub porednio, chccy czy niechccy. Tak np.
pewna amerykaska aktorka i antyrasistka, jaka
Halle Berry (patrz Rzeczpospolita z 7.11.2007) za
maa sobie karier, gdy w programie telewizyjnym
powiedziaa nieopatrznie o swoim pokazanym tam
364
347
zdjciu z komicznie powikszonym nosem: O, na
tej fotce wygldam jak mj kuzyn yd. Publiczno
zamara podobno z przeraenia, a wiatowy Kongres
ydw uzna jej sowa za antysemick obelg -
i nie pomogy przepraszania ani zy.
Przy rozumieniu rozszerzonym zarzut antysemi
tyzmu stanowi nierzetelny chwyt propagandowy.
Sugeruje, e kto narusza immunitet specjalny - np.
okreleniem lobby ydowskie - ten ywi do ydw
niech trzewienn. A tak nie musi by.
2
Stwierdzilimy wyej, e immunitetu specjalne
go nie da si usprawiedliwi adn zaszoci histo
ryczn. A czy ponadhistoryczn te nie? W kadym
razie sprawa zaczyna wtedy wyglda inaczej i w t
wanie stron dzisiaj si steruje. Ponadhistorycznym
usprawiedliwieniem dla immunitetu specjalnego ma
by ideologia Holocaustu. Fakt wielkiej zagady
ydw przez Niemcw przesuwa si w niej z porzd
ku historii wieckiej w porzdek jakiej nadhistorii
sakralnej.
W stosunku samych ydw do Wielkiej Zagady
widoczne s trzy okresy znaczone ostro trzema cezu
rami historycznymi. Pokazuje je schemat:
I II III
I----------------------------------------------------------------------1--------------------------------------------------------------------------1------------------------------------------------------------------------1
1945 1967 1989 2010
Cezurami s: 1945 - koniec drugiej wojny wiato
wej; 1967 - zwycistwo Izraela nad koalicj arabsk
w tzw. wojnie szeciodniowej; 1989 - upadek komu
nizmu. Znaczone za nimi trzy okresy mona by ze
365
348
wzgldu na dominujcy w nich stosunek do pamici
o Wielkiej Zagadzie nazywa odpowiednio okresem
jej supresji, okresem jej heroizacji i okresem jej
apoteozy.
W okresie I do Wielkiej Zagady wracano wspo
mnieniem niechtnie lub wcale. Panowao wok niej
jakie zakopotane milczenie, jak gdyby jaka cicha
zmowa ciszej nad tymi prochami wypierajca to
wydarzenie ze spoecznej pamici. Ta supresja miaa
przyczyny co najmniej trojakie.
Pierwsz by wstyd ydw europejskich - nie-
cakiem suszny zreszt, jak wskazujemy wyej w
rozdziale o gandyzmie - e tak atwo dali si po
wie na rze. Ta przyczyna jest znana, wskazuj j
ich wasne rda. Dla ilustracji przytoczymy jedno.
W 1992 r. ukazaa si ksika polskiej ydwki
J oanny Wiszniewicz Z Polski do Izraela. Rozmowy
z pokoleniem 68. W jednej z nich jej rozmwca
mwi (s. 23 i 24):
pokolenie wychowane w Izraelu [...] o Holocaucie
nie zamierzao pamita. [...] Czterdzieci lat temu
bylimy band owiec prowadzonych na rze (taka bya
wiatowa interpretacja Holocaustu).
Ona sama za do tych jego sw dodaje w przypi
sie (s. 77):
Do 1967 roku w szkoach izraelskich mao mwio
no o Holocaucie, ktiy interpretowano jako pjcie
ydw na mier bez oporu. Dopiero wojna szecio
dniowa, a potem wojna Jom Kippur zmieniy stosunek
Izraelczykw do Holocaustu, traktowanego odtd jako
gwny element zbiorowego dowiadczenia ydow
skiego.
Drug przyczyn supresji by i dalej jest panicz
ny strach ydw amerykaskich - a take rosyjskich,
o czym w ogle si nie mwi - przed przyznaniem,
366
349
e przeciwko Wielkiej Zagadzie nie zrobili nic. (W
przeciwiestwie do wyimaginowanego Strachu
Grossa, jest to strach autentyczny) A wiedzieli, e jest
w toku, i nieprawd jest, e nic zrobi nie mogli. Tu
znowu j edna tylko ilustracj a.
We wspomnieniach doktora Miklosa Nyiszli
Byem asystentem doktora Mengele (wyd. pol
skie 1966, drugie 1996) spisanym zaraz po wojnie
- w przeciwiestwie do niby-wspomnieniowej fik
cji produkowanej na zamwienie po kilkudziesi
ciu latach - opisuje on na wstpie swoje przybycie
do Owicimia w maju 1944 r. jednym z pierwszych
transportw ydw wgierskich. I pisze (s.7):
W godzin po opuszczeniu Krakowa nasz pocig za
trzymuje si na jakiej wikszej stacji. Gotycki napis
obwieszcza nazw miejscowoci Auschwitz. Nic to
nam nie mwi. Nigdy nie syszelimy o niej.
J ake to? Od blisko trzech lat trwa Wielka Zagada,
od przeszo dwch lat jej centrum ley w Owicimiu,
a wgierski lekarz z Nagyvaradu nic o tym centrum
nie sysza? Ani aden z jego dziewidziesiciu to
warzyszy niedoli stoczonych z nim w tym samym
towarowym wagonie? Nie oni s temu winni. Winni
s alianci, ci z Zachodu i ci ze Wschodu, a wrd nich
zwaszcza ci o krwi ydowskiej, e zamiast krzycze
o tym, co si dzieje, na cay wiat - woleli milcze.
Wic po 1945 roku milczeli dalej.
Dwie wskazane przyczyny supresj i spewne, trze
cia jest hipotetyczna. W 1952 r. doszo do historycz
nej ugody midzy kanclerzem Niemiec Zachodnich
Konradem Adenauerem i premierem Izraela Davidem
Ben-Gurionem, normalizujcej od nowa stosunki
midzy narodami ydowskim i niemieckim. Niemcy
zobowizay si w niej do udzielenia nowopowsta
emu pastwu ydowskiemu potnego wsparcia fi
367
350
nansowego, oraz do wypaty wysokich odszkodowa
wszystkim, co Wielk Zagad przeyli. A co uzyska
y w zamian? Przypuszczalnie jedno, ale bezcenne.
W wypowiedziach ydowskich na caym wiecie,
gdy mowa o s p r a w c a c h Wielkiej Zagady,
znika odtd zupenie nazwa Niemcy, a zastpuje j
okrelenie nazici. I tak jest po dzi dzie. Zdaje si
nam te niesporne, e pocztkowa supresja zbiorowej
pamici o Wielkiej Zagadzie temu nowatorstwu na-
zewniczemu bardzo sprzyjaa.
3
Okres II otwiera cezura 1967 roku, z ktr w wia
domoci ydowskiej pojawia si cakiem nowe po
czucie mocy. Oto jak t przemian charakteryzuje ten
sam rozmwca J oanny Wiszniewicz (s. 19/20):
Po wojnie szeciodniowej Izraelczycy byli pijani suk
cesem. Zwycistwo byo tak wielkie. [...] Faszywe
poczucie wszechmocy. Co zechcemy, to zrobimy,
jestemy wielkim, silnym i nieskoczenie mdrym
narodem. [...] Trafilimy na pierwsz scen polityki
wiatowej i poczulimy si na niej gwnymi aktora
mi, zapominajc, e s tam te inni.
To poczucie mocy ogarno ydw na caym wie
cie. W 1968 roku rabin z Brooklynu Meir Kahane
zakada wiatow Lig Obrony ydw (Jewish
Defence League); niezwykle aktywn do dzi, cho
on sam zosta w 1990 r. zamordowany w Nowym
J orku przez arabskiego terroryst. J ako swoj dewiz
Liga ta wysuna haso Nigdy wicej! (Never aga-
in!), przejte rycho przez og ydw i wyraajce
ich nowy, aktywny stosunek do Wielkiej Zagady.
368
351
Ten nowy stosunek wyraa te inny rabin nowo
jorski Byron L. Serwin (Haggada Holocaustu, pi
smo oo. J ezuitw Przegld Powszechny, nr 7-8/1991;
haggada to opowie o czym):
ydzi amerykascy i izraelscy doszli do wniosku, e
akceptacja [faktu Zagady] oznacza przyjcie odpo
wiedzialnoci za to, eby to si na pewno nie powt
rzyo. Gwna odpowied ydowska na Holocaust zo
staa wyraona hasem: Nigdy wicej! Oznaczajcym,
e nie chcemy i nie moemy dopuci, aby to, co spo
tkao ich, spotkao nas.
Myl t rabin Serwin rozwija dalej tak:
Takie jest znaczenie hasa: Nigdy wicej. [...] W wy
niku tego ydzi s skonni - susznie czy niesusznie
- do uwaania kadego aktu antysemityzmu za zagro
enie dla przetrwania ydw. Afirmacja hasa Nigdy
wicej oznacza walk, wszelkimi moliwymi sposo
bami, przeciwko kademu aktowi postrzeganemu jako
zagroenie dla ydowskiego przetrwania, poniewa
kade takie zagroenie moe si sta Holocaustem.
Inaczej mwic, dmucha si na zimne. Z przyto
czonych sw wida, jak bezceremonialnie rozszerza
si teraz rozumienie antysemityzmu, niejako profi
laktycznie. Wida te w nich prefiguracj roszczenia
do immunitetu specjalnego: susznie czy niesusz
nie i wszelkimi sposobami, bo kade moe si
sta. Zarzutem antysemityzmu wolno odtd szafo
wa do woli. Ale to nie wszystko.
Po 1967 roku pami o Wielkiej Zagadzie zaczyna
by uwaana za gwne spoiwo narodu ydowskiego:
za yw wi wsplnoty, ktra wzmacnia lub wrcz
zastpuje sabnc wi religijn i obyczajow. (Ta
zamiana wizi niepokoi zreszt rabina Serwina; i nie
jego jednego.) Haso Nigdy wicej jest jednak czy
sto negatywne i wymaga jakiego pozytywnego uzu-
369
352
penienia. Tym uzupenieniem jest h er o i z ac j a
pamici o Wielkiej Zagadzie.
Heroizacja idzie dwiema drogami. Podkrela si
przede wszystkim przeom, jaki Wielka Zagada spo
wodowaa w mentalnoci ydowskiej: podczas niej
po raz pierwszy od 1800 lat - czyli od powstania
Bar-Kochby, Syna Gwiazdy, przeciw Rzymowi -
ydzi chwycili za bro. Powstanie w getcie warszaw
skim staje si teraz przeciwwag dla eksterminacji
w Treblince. Rabin Serwin ujmuje to tak:
Zamiast opowiada o mczestwie, ydzi zaczli
podkrela inn stron opowieci [o Zagadzie] - opr
i bohaterstwo. Powstanie w Warszawie w 1943 r. sta
o si wzorem. Niektrzy uwaaj powstanie w getcie
warszawskim za pierwszy rozdzia w historii Zahalu,
si zbrojnych Izraela. [Tak oto] ydzi znaleli sposb
utosamiania si z histori Holocaustu, uczynienia jej
swoj wasn histori.
Trudno mie cokolwiek przeciwko eksponowa
niu ydowskich odruchw oporu wobec monstrum
Wielkiej Zagady. Nie mona jednak przysta na tak
form jej heroizacji, w ktrej znieksztaca si histo
ryczny obraz drugiej wojny wiatowej. A czyni si
to, stwarzajc wraenie, e w istocie bya to wojna
z nimi, czy o nich. To jest nieprawda.
Najwaniejszym wydarzeniem drugiej wojny wia
towej byo pokonanie Trzeciej Rzeszy Niemieckiej
i zniweczenie jej de do panowania nad Europ.
Z tego punktu widzenia Wielka Zagada bya w tej
wojnie jedynie jakby geologiczn intruzj: wtrtem
olbrzymim, lecz bez wpywu na jej oglny przebieg.
Ten bowiem wyznaczony zosta przez stosunek si.
Utrzymywa dzisiaj, e byo inaczej, to podkoloro-
wywa histori dla ideologii.
370
353
Dodajmy wszake, e cho Wielka Zagada nie
wpyna na przebieg wojny, to jednak odbia si sil
nie na jej wyniku: miliony ydw, ktre przedtem
zamieszkiway miasta i miasteczka Europy wschod
niej, zniky wraz ze swoj odrbn kultur niemal bez
ladu, zgadzone wtedy przez Niemcw. Zamaa te
ona Niemcom krgosup duchowy, i to tak, e po dzi
dzie si im nie zrs. (Albo moe i zrs, ale krzywo
i wci ich tam uraa.)
Wielka Zagada bya ubocznym efektem wojny,
nie jej przedmiotem. Z perspektywy ydowskiej wy
glda to naturalnie inaczej i znowu nie ma powodu,
by j kwestionowa. Tym, co kwestionujemy, s je
dynie prby przeksztacania tej szczeglnej, naro
dowej perspektywy w now, uniwersaln wykadni
historii - wbrew faktom. J ednake gdyby nawet t
now wykadni przyj, nie usprawiedliwiaoby to
jeszcze pretensji do immunitetu specjalnego. Na to
trzeba wykadni innej, dla ktrej ta nowa historyczna
byaby tylko opraw.
Potwierdzeniem naszej periodyzacji jest chociaby
to, co na ten temat mwi znany historyk amerykaski
ydowskiego pochodzenia prof. Tony J udt. Z okazji
otrzymania nagrody im. Hanny Arendt wygosi on
w 2007 r. wykad Problem za w powojennej Europie
{Rzeczpospolita 29-30. 3. 2008), gdzie czytamy:
Dzi trudno to zrozumie, ale Shoah, czyli prba lu
dobjstwa na europejskich ydach, przez wiele lat nie
bya bynajmniej podstawowym elementem ycia in
telektualnego w Europie (ani w USA). Moje wasne
dowiadczenia mog /to/ potwierdzi. Jeszcze w 1966
r. na uniwersytecie w Cambridge uczono mnie historii
Francji (w tym Vichy) niemal bez wzmianek o ydach
i antysemityzmie. [...] adna z naszych lektur nie po
371
354
dejmowaa problemu roli Francji w ostatecznym roz
wizaniu kwestii ydowskiej. [...]
Zaczo si to zmienia od lat 70-tych. [...] Do po
cztku lat 80-tych historia unicestwienia europejskich
ydw stawaa si coraz bardziej obecna, /a/ poczw
szy od 90-tych i koca podziau Europy namnoyy si
miejsca pamici, muzea oraz oficjalne akty skruchy.
[...]
Dzi Shoah jest powszechnie przyjtym punktem od
niesienia. Historia Zagady to dzi obowizkowa cz
licealnego programu nauczania na caym wiecie. S
w USA i Wielkiej Brytanii szkoy, gdzie kurs taki jest
jedynym fragmentem nowoczesnej historii Europy,
z jakim ucze si zapoznaje. [...]
Przez kilkadziesit lat po 1945 r. komory gazowe byy
zepchnite na margines naszego pojmowania wojny
Hitlera. Dzi znajduj si w jego centrum: dla dzi
siejszych studentw w II wojnie wiatowej chodzio
o Holokaust.
Stwierdzenia J udta budz refleksje mieszane, tak
e u niego. Pisze np.: J eeli uczymy dziejw II woj
ny wiatowej przede wszystkim, a czasami wycz
nie, przez pryzmat Holokaustu, niekoniecznie dobrze
uczymy historii. My tymczasem odnotujmy jedy
nie dwie rzeczy: primo, jego chronologia zgadza si
z naszym schematem; secundo, w okresie II ob
raz drugiej wojny wiatowej zmieni si niemale
w obraz drugiej wojny ydowskiej, po tamtej sprzed
dwch tysicy lat, opisanej przez J zefa Flawiusza.
4
W okresie II pojawia si nowe okrelenie na Wielk
Zagad, telewizyjne. W 1978 r. amerykaska rozgo
nia NBC nadaa serial na ten temat i daa mu tytu
372
355
The Holocaust, co znaczy ofiara caopalna. Sensu
takiego okrelenia nigdy wyranie nie objaniono,
cho w tym uyciu nie rozumie si bynajmniej samo
przez si: ofiara - ale komu skadana, przez kogo
i po co? Ofiary Zagady, choby najliczniejsze, nie
staj si jeszcze przez to ofiar. Mimo etymolo
gicznie maej sensownoci i tandetnie serialowego
pochodzenia zaczto od lat 80-tych to nowe okre
lenie usilnie forsowa: najpierw jako godo nowej
ideologii, a potem - w okresie III - take nowego
kultu, kultu Holokaustu. Dzi ju samo uycie tego
okrelenia wskazuje, e jest si owego kultu wsp
wyznawc. (Dlatego uywa go bdziemy tylko
w cudzysowie.)
Okrelenia Holocaust nie ma jeszcze np. w do
skonaej History of the Modern World - from 1917 to
the 1980s Paula J ohnsona z 1983 roku, gdzie mwi si
jedynie o zagadzie ydw, extermination ofJews,
bez adnych nadtonw ideologicznych. Podobnie
na dyplomie dla prof. Czeowskiego z 1963 r., po
twierdzajcym zasadzenie przeze drzewka w Alei
Sprawiedliwych, widzimy jedynie nagwek Yad
Vashem - Instytut Pamici; a na pimie przewodnim
do jego kopii z 1988 r. nagwek brzmi ju inaczej:
Yad Vashem - Instytut Pamici o Mczennikach
i Bohaterach Holokaustu. Zmieni si okres i nazwa
to pokazaa.
Niemiecki historyk Heinrich Winkler (Spr
o niemieck tosamo. Dziennik z 21.6.2006) m
wic o czynnikach, ktre spowodoway przezwyci
enie na wp apologetycznego stosunku do Trzeciej
Rzeszy, jaki wytworzyy lata 50., stwierdza:
W kocu wszystko inne postawia w cie, jeeli cho
dzi o wpyw na opini publiczn, emisja o tej samej
porze w trzecim programie wszystkich stacji Republiki
373
356
Federalnej (ARD) amerykaskiego serialu telewizyj
nego Holocaust pod koniec stycznia 1979 roku. [...]
Dopiero po tym wydarzeniu telewizyjnym w Republice
Federalnej zaczto uywa pojcia Holocaust do
okrelenia masowego mordu na ydach
Kto wymyli logotyp Holokaust nie wiadomo.
Autorstwo przypisuje sobie Elie Wiesel, znany z auto-
promocji laureat pokojowej nagrody Nobla z 1986 r.,
kreujcy si na arcykapana nowego kultu.*) Nie ma
na to jednak adnych dowodw, cho dziennikarze
i nawet historycy wersj t bezkrytycznie powtarzaj,
a sam Wiesel jej nie dementuje. W trakcie wywiadu
z nim dziennikarz Przekroju (19.2.2009) stwierdza
mimochodem to pan wprowadzi sowo Holocaust
do powszechnego uytku, co tamten przepuszcza
dyskretnym milczeniem. Moliwe jednak, e cho
dzi tu nic tylko o autopromocj, lecz take o zdjcie
z nowobudowanego kultu pitna wydarzenia telewi
zyjnego, jego jarmarcznego pochodzenia.
Wraz z nazw Holokaust okres II zrodzi take
jego i d e o 1o g i . W okresie tym - to znaczy do
roku 1989 - jej aspiracje pozostaway jednak stosun
kowo skromne, ograniczone narodowo. Sprowadzay
si do tego, by pami o Wielkiej Zagadzie uzna
za gwne spoiwo duchowe narodu ydowskiego w
epoce, w ktrej sia jego spoiwa religijnego gwatow
nie sabnie. Dodatkowo ideologia ta staa si uasi-
legaln podstaw do rnorakich roszcze restytu-
cyjnych i rewindykacyjnych.Wyradzay si one
*) Do tej roli pretenduj te inni. Drugim jest Imre Kertesz, duy spryciarz,
od 2002 r. rwnie on z nagrod Nobla, literack. Oznajmia nam (por.
Rzeczpospolita z 20.7.2006): Nie interesuje mnie nic poza mitem Auschwitz.
O czymkolwiek myl, zawsze myl o Auschwitz. Jestem medium ducha
Auschwitz. Auschwitz mwi przeze mnie. Klakierw mu nie brak, take
w Polsce, cho do Owicimia trafi w 1944 r. jako pitnastoletni chopak
wszystkiego na trzy dni.
374
357
nieraz i wyradzaj w zwyczajny szanta: nie zaspo
kajajc naszych roszcze z tytuu Wielkiej Zagady
stajecie si ex post jej kontynuatorami i wsplnika
mi. Odkryto przy tym, e jest to nadspodziewanie
skuteczne.
W okresie II ideologia Holokaustu staa si dla
narodu ydowskiego nie tylko duchowym spoiwem,
lecz take rdem wymiernych korzyci - politycz
nych i materialnych. Czynio to j do dwuznaczn,
na co pewne remedium przynis okres III.
W okresie III ideologia Holokaustu przeradza
si w uasi-religi, i to o aspiracjach uniwersalnych.
Wielk Zagad uznaje si teraz za wydarzenie prze
omowe nie tylko w dziejach narodu ydowskiego,
lecz w dziejach wiata: za zard Nowego Czowieka.
Niekiedy mwi si to wprost. Tygodnik Polityka
(1/2008) wyda dodatek specjalny Historia ydw
- trzy tysice lat samotnoci. Czytamy tam na s. 95
w podsumowujcym artykule Konstantego Geberta:
Zagada bya [...] jednym z najwaniejszych wyda
rze w historii ludzkoci w ogle. [...] Zagada cako
wicie zmienia mylenie o nas samych i o wiecie. [...]
Staa si uniwersaln metafor absolutnego za, za
ydowska pami - fundamentem tej metafory i kry
terium jej prawdziwoci.. [ydzi] z ofiar Zagady stali
si beneficjentami pamici powszechnej - tego za ci,
ktrzy ich nienawidz, wybaczy im nie mog.
W tej uniwersalnej perspektywie dwuznaczno
roszcze ydowskich jakby maleje, ale nie znika.
Beneficjentem danej sytuacji nazywa si tego,
kto czerpie z niej jakie korzyci. A sprzeciw wobec
uznania ydowskiej pamici o Wielkiej Zagadzie
za kryterium prawdziwoci tego, co si o niej mwi
i pisze, nie musi wcale pyn z zawici o owe benefi
cja, co oszczerczo sugeruje Gebert. To tylko kwestia
375
358
rozsdku.
Ideologia Holokaustu, przybrana uasi-religij-
nie w uniwersalne metafory, staa si w okresie III
potn dwigni polityczn, uywan w dodatku
bez umiaru.
5
Ptora roku temu udzieliem tygodnikowi
Najwyszy Czas (nr 11/2009) wywiadu w omawia
nej tu sprawie i chc sam siebie zacytowa, by wyra
on tam myl potem nieco rozwin. Dziennikarz, p.
Rafa Pazio, pyta: Panie Profesorze, czym jest zarzut
antysemityzmu?. Na co odpowiadam:
Narzdziem nowych pakarzy, prosemickim pakar-
stwem. Pakarstwo polega na tym, e nie dopuszcza
si do rzeczowej dyskusji z przeciwnikiem, tylko uci
sza si go pak. Mamy tu pakarstwo nowej genera
cji, uywa si palki medialno-psychologicznej. Bez
uzasadnienia rzuca si wyzwiskiem antysemita np.
w Bogusawa Wolniewicza. To nie jest zarzut, to jest
uderzenie pak.
Jest pewna komplementamo midzy antysemitami
i prosemitami. Jedni i drudzy uwaaj, e nie ma po
midzy nimi nic poredniego. Jeeli nie jeste prose-
micki, to znaczy, e jeste antysemicki. I na odwrt -
jeeli nie jeste antysemicki, to znaczy, e jeste prose-
micki. Pakarstwo nie dopuszcza rzeczowej dyskusji,
dopuszcza tylko niszczenie wroga.
Dziennikarz pyta dalej:, ,Czy ma Pan poczucie, e Pana
wypowiedzi mog co zmieni?. A ja odpowiadam:
Nie mam takiego poczucia. Mam tylko poczucie obo
wizku. [...] Uwaam za powinno filozofii wyraa
to, co wielu chciaoby wyrazi, a nie moe.
Prosemickie pakarstwo doszo do tego, e - jak napi
376
359
sa mi jeden ze suchaczy Radia Maryja - pewne rze
czy stay si w Polsce tak nietykalne, i ludzie boj si
o nich ju nie tylko mwi, ale nawet sucha. Dzi nie
ba si prosemickiego pakarza staje si dla wolnego
czowieka kwesti honoru. Czowiek wolny tym r
ni si od niewolnika, e nie boi si mwi, co myli.
Pakarz chce go zniewoli.
Wrmy najpierw do owej komplementamoci, bo
to rzecz niby prosta, a jest niewyczerpanym rdem
ideologicznego matactwa. Ideologiczne zacietrzewie
nie prze do konfrontacji i dychotomii: przyjaciel albo
wrg, prosemita albo antysemita, za ydami albo
przeciw ydom - nic porodku! Tymczasem jest tu
jak najbardziej co porodku, nawet wiele. Nazwijmy
neutrosemityzmem w neutralny porodek midzy
antysemityzmem i prosemityzmem. Otrzymujemy
wtedy ukad jak na wykresie, a tam dwie pary poj
antysemityzmu i prosemityzmu: antysemityzm
w znaczeniu waciwym A i antysemityzm w znacze
niu rozszerzonym A'; oraz tak samo dla prosemity
zmu w znaczeniach P i P
A N P
P' A'
Dla ideologii adnego neutrum by nie moe.
Dlatego antysemita A zaliczy kadego neutrosemit
N do prosemitw, czc ich w jedn wielk grup
prosemick P = P + N; a prosemita P odwrotnie za
liczy kadego neutrosemit N do antysemitw, czc
ich w jedn wielk grup antysemick A' = A + N.
W taki sposb kady uzyskuje podan dychotomi,
377
360
cho inaczej cit: antysemita dychotomi A/P pro-
semita dychotomi A 7P - czyli niewielu sprawiedli
wych i on wrd nich, oraz duo niesprawiedliwy do
reedukacji (w najlepszym razie).
Deklaruj niniejszym neutrosemityzm: yd mi ni
brat, ni swat - podobnie jak czonek wszelkiej innej
nacji naszego krgu cywilizacyjnego, o dalszych nie
mwic. Prosemityzm jest mi rwnie obmierzy jak
antysemityzm. ywi szacunek i podziw dla tego
narodu za jego nieugite trwanie przez tysiclecia
przy wasnej odrbnoci; ostay si na wiecie tylko
dwa narody cywilizacyjnie tak staroytne: Chiczycy
i ydzi. Ale to nie jest mj nard. To s o bc y ,
ktrzy gdy wchodz w konflikt z nami - a wchodz,
i to ostro - ja staj jednoznacznie po stronie naszych.
Nie dlatego, bym sdzi, e s od tamtych lepsi, lecz
dlatego jedynie, e s s w o i ; ja za jestem jednym
z nich. Nale z nimi do jednej narodowej wsplnoty.
A wsplnota taka to skadnik mojego przeznaczenia:
jej los jest moim losem, gdziekolwiek bd.
Niech nikt nie prbuje wytyka, e zadeklarowa
ne wanie neutrum przeczy temu, za czym sam si
skdind opowiadam: e w konflikcie wsplnot nie
ma neutralnoci. (Patrz wyej ss. 38-40.) Albowiem
ideologie to nie s wsplnoty, kolektywnie ich wy
znawcy przypominaj raczej stowarzyszenia, np. par
tie polityczne. (Oglnie nazywam ideologi kady
zespl idei spoecznych politycznie czynny. Przy tym
spoeczny znaczy odnoszcy si do stosunkw mi
dzy ludmi, a politycznie czynny znaczy zdolny
pobudzi masy do zbiorowego dziaania.) Nie wol
no twierdze o wsplnotach przenosi mechanicznie
na ideologie, ani odwrotnie; to elementarz.
Najprociej mona okreli antysemityzm wa
ciwy A jako a n t y p a t i do ydw; prosemi-
378
361
tyzm P jako s y mpat i do nich; a neutrosemityzm
N jako i ndyferentyzm wobec nich: niewyrnia-
nie ich pord obcych nacji ani in plus, ani in minus.
Okrelenia te pokazuj jednak, e antysemityzm
A nie zawsze musi by a trzewiennym. Moe by
spowodowany np. przez jakie cakiem okrelone za
chowania drugiej strony, ktre dan osob nastawiaj
antyydowsko w ogle, przesuwajc j tym samym
z grupy N do grupy A. Oznaczajc ten trzewienny
przez At, mielibymy zatem nie rwno A - At, lecz
jedynie inkluzj At < A. Tak wic sprawa nawet czy
sto logicznie wymaga dalszego przemylenia.
Kto chce, moe rozumie antysemityzm szeroko
jako A czyli jako br ak sympatii do ydw. Nie
wolno jednak wtedy rozszerza po cichu na tak szero
ko rozumiany antysemityzm tego odium, ktre ciy
na jego rozumieniu A. Czyni si to za nagminnie,
czego przykadem jest chociaby propagandowe ha
so wszelki antysemityzm prowadzi do Auschwitz.
Dzi wielu ze strachu, by nie by posdzonymi
o antysemityzm, sili si na okazywanie swego pro-
semityzmu, niejako zapobiegawczo. Wiedz bowiem
czego od nich wymaga polit-poprawno: nieustaj
cego wspczucia i ochrony dla wraliwoci ofiar
Zagady oraz wszystkich ich pobratymcw i potom
nych; czyli immunitetu specjalnego. Taka profilakty
ka to objaw postpujcego na Zachodzie zniewolenia
umysw, co jak choroba GPP- gociec przewleky
postpujcy, tylko nie ciaa, lecz duszy.
Zarzut antysemityzmu oscyluje stale midzy jego
rozumieniem waciwym A i rozszerzonym A . J est
zatem dwuznaczny, a zarzut dwuznaczny to zarzut
nieuczciwy. Prosemicki pakarz wie jednak, e mu
ta nieuczciwo ujdzie pazem, bo nikt nie omieli
si jej napitnowa - wiedzc, e wtedy sam zaraz t
379
362
dwuznaczn pak dostanie. (Dwuznaczno paek to
jest novum cechujce ich now generacj; stare byy
jednoznaczne, prostszej konstrukcji.)
Stawia si w Warszawie ogromne Muzeum
Historii ydw Polskich, w istocie za nie adne
muzeum, tylko orodek prosemickiej propagandy.
Stawia si go naszym kosztem, i to podwjnym: naj
pierw - finansowym (wier miliarda zotych), dalej
za - politycznym (suy bdzie permanentnemu
szkalowaniu nas). I przez dziesi lat nie podnis
si w Polsce ani jeden gos poza naszym, ktry pod
daby w wtpliwo charakter tego przedsiwzicia.
W przeciwiestwie chociaby do stawianego
w Berlinie pomnika fuer die ermordeten Juden
Europas, nie byo u nas adnej publicznej dyskusji
nad potrzeb, koncepcj i celowoci takiego niby-
muzeum. Co rusz rozlegay si za to gosy jego pro-
semickich naganiaczy i poganiaczy. J eden przykad:
gdy w styczniu 2009 r w trakcie wiatowego kryzy
su, pojawiy si trudnoci z finansowaniem budowy,
stoeczna Gazeta Wyborcza wystpia od razu z na
stpujcym komentarzem redakcyjnym (4.2.2009):
Czarne chmury nad Muzeum ydw Polskich. Czy
bd pienidze na budow muranowskiego muzeum
powiconego polskim ydom? [...] Jest jeszcze za
wczenie, by grzmie o midzynarodowej kompro
mitacji Polski z powodu zagroenia inwestycji tak
symbolicznej i tak bardzo oczekiwanej [...]. Jeszcze!
[Minister] Zdrojewski ma ju tylko kilka tygodni, by
znale pienidze, ktre obieca. Inaczej bdzie praw
dziwy skandal.
Bezczelno tego politycznego szantau naj
pierw zapiera dech, a potem budzi gniew. Przez kogo
tak oczekiwanej i dla kogo tak symbolicznej?
W Polsce czy poza Polsk, a jeeli poza Polsk, to
380
363
dokadnie gdzie? Caa sprawa tego muzeum tonie
w niedomwieniach, dwuznacznociach i pogr
kach, ale aden polski dziennikarz, aden polski po
se, aden polski profesor nie way si o niej ode
zwa. Dlaczego? Bo paraliuje ich strach przed pak
A . Platon powiedziaby: same ich myli s ju nie
wolnicze.
6
Wok wyjtkowoci Wielkiej Zagady toczy si
zacity spr. J edni tej wyjtkowoci zacicie bro
ni, pitnujc kadego, kto sdzi inaczej, mianem
antysemity i kamcy owicimskiego. Drudzy
j uporczywie podwaaj, wskazujc na wydarzenia
podobne, jak rze Polakw w 1943 roku na Woyniu
i Podolu, albo jak masakra Tutsich przez Huttu
w Ruandzie p wieku pniej. Racj maj pierwsi,
ale ani im, ani ich oponentom zalepienie ideologicz
ne nie pozwala spojrze na spraw trzewo.
Wyjtkowo ma tu znaczy, e Wielka Zagada
bya wydarzeniem historycznym sui generis, jedy
nym w swoim rodzaju. Aby jednak to twierdzenie
miao okrelony sens, naley w rodzaj bliej okre
li - czego si nie robi. Trzeba mianowicie:
a) da charakterystyk pewnego rodzaju wydarze
historycznych cile o g l n- czyli nie wskazu
jc nikogo ani niczego imiennie - a zarazem tak,
pod ktr Wielka Zagada na pewno podpada;
b) pokaza, e - jak dotd - zaszo tylko j e d n o
wydarzenie opisanego rodzaju, czyli e adne inne
wydarzenie, do Wielkiej Zagady tak lub inaczej
podobne, charakterystyki owej n i e spenia.
381
364
Nazwijmy w rodzaj wydarzeniem typu Z \
J ego charakterystyka nie musi wyklucza powtrek
w przyszoci, chodzi bowiem tylko o jedyno histo
ryczn, nie logiczn. Uznaj to sami ordownicy wy
jtkowoci: haso Nigdy wicej! dotyczy wanie
moliwej powtrki, tym samym jej ewentualno do
puszczajc.
Zaoenia a) i b) s to dyrektywy metodologiczne,
ktre zdaj si niesporne. Przyjwszy je zatem, cha
rakteryzujemy poszukiwany rodzaj wydarzenia histo
rycznego nastpujco:
Wydarzenie typu Z polega na tym, e jakie pastwo
wysoce cywilizowane podejmuje na caym obszarze
swojego wpywu prb wybicia do nogi pewnego kul
turowo wanego narodu i zamiar ten, stosujc racjo
nalne metody przemysowe, w duej mierze urzeczy
wistnia - przez trzy lata wybijajc kilka milionw jego
czonkw, rednio po 4000 dziennie.
Wedug podanej charakterystyki w wydarzeniu
typu Z ma si zawsze do czynienia z ukadem dwu
podmiotw historycznych o postaci pastwo/nard.
Ot faktycznie, jak dotd tylko jeden ukad cha
rakterystyce tej odpowiada: ukad Niemcy/ydzi,
gdzie Niemcy s oczywicie nazw pastwa, nie
narodowoci. Spr o wyjtkowo Wielkiej Zagady
- wedug podanej charakterystyki! - j est tym samym
rozstrzygnity. Charakterystyk nasz mona natu
ralnie kwestionowa, ale efektywnie w jeden tylko
sposb: podajc charakterystyk inn, co najmniej
rwnie wyran.
Wydarzeniem typu Z nie jest po prostu tzw. lu
dobjstwo. Wybijanie caych ludw przez inne nie
jest w dziejach niczym wyjtkowym; przeciwnie,
jest praktyk star jak wiat. By si o tym przekona,
starczy przeczyta biblijn Ksig J ozuego i opisany
382
365
w niej podbj Kanaanu: przez wyrzynanie caych ple
mion, od ludnoci J erycha poczynajc. Wydarzenie
typu Z to konstelacja c z t er ec h warunkw, a lu
dobjstwo jest tylko jednym z nich.
Nie jest te tak, jak chcieliby niektrzy, e zagady
ydw nie mona z niczym porwnywa. Tak np.
dyrektor izraelskiego Centrum Szymona Wiesenthala
Efraim ZurofF (ur. 1948 w Nowym J orku) owiad
cza w wywiadzie dla dziennika Rzeczpospolita
(12.7.2010): Holokaust by wydarzeniem unikalnym
i nie wolno go z niczym porwnywa. Nieprawda,
porwnywa mona do woli, i to pod rnymi wzgl
dami, przy czym pod pewnymi okae si, e mo
go by jeszcze gorzej ni byo. Tak np. nie byo
w Wielkiej Zagadzie specjalnego zncania si nad
ofiarami - w przeciwiestwie do owych wspcze
snych jej mordw ukraiskich, albo do codziennych
praktyk w normalnych niemieckich obozach kon
centracyjnych. Z wiadectw i dokumentw wida,
e zncania nie byo w niej wicej ni zwyczajnie w
wielkomiejskiej rzeni. By tylko - jak to w swoim
dzienniku filozoficznym uj 26.VIII. 1945 Elzenberg
- przeraajcy chd.
Chd ten wieje chociaby z raportu, ktry 1grud
nia 1941 r. przekaza do swej centrali w Berlinie do
wdca Einsatzkommando 3 z Grupy Operacyjnej A
SS-Standartenfuhrer (pukownik) Karl J ager: Mog
dzi stwierdzi, e cel, jakim byo rozwizanie kwestii
ydowskiej dla Litwy, zosta przez EK3 osignity.
Na Litwie nie ma ju ydw [...]. Przeprowadzenie
takich akcji jest to w pierwszym rzdzie zagadnienie
organizacyjne (eine Organisationsfrage). Po czym
nastpuje opis techniczny owych akcji, utrzymany
w takim tonie, jakby chodzio o jakie roboty niw
ne czy melioracyjne. (Patrz Topographie des Terrors,
383
366
red. R. Rurup, 16 wyd., Berlin 2005, s. 138.) Wylicza
si tam dokadnie, e w czasie od 4 lipca do 29 listo
pada 41 komando zabio 137346 osb - z rozbiciem
na ydw, ydwki i ydowita (.Juden, Judinnen
und Judenkinder): czyli przez pi miesicy dzie
w dzie rednio po 900. A takich komand operacyj
nych - rozdzielonych na cztery operacyjne grupy
A, B, C, D - dziaao wtedy na podbijanych
przez Niemcy terenach wschodnich kilkanacie.
Porwnywa mona te inaczej. Tak np. pra
sa codzienna przypomina wanie (Dariusz Rosiak,
Rzeczpospolita z 28-29/8.2010), e od kwietnia do
lipca 1994 roku Huttu wymordowali okoo 800 ty
sicy swoich ssiadw, gwnie z plemienia Tutsi.
Znaczy to , e przez cztery miesice, czyli przez 120
dni, mordowano w Ruandzie rednio po sze i p
tysica osb dziennie. Porwnujc widzimy, e sta
nowi to 160% redniej niemieckiej podczas Wielkiej
Zagady, utrzymanej co prawda dziesi razy duej.
Dlaczego wedug Zuroffa i jego towarzyszy tak po
rwnywa nie wolno? Przecie to tylko arytmetyka
- obiektywna, cho upiorna. Czy ich zdaniem trupy
wolno liczy tylko u nich? (A swoj drog rkodziel
nicza wydajno tych Huttu jest przeraajca, Niemcy
musieli fabrycznie.)
7
Nasza wypowied na pytanie o wyjtkowo
Wielkiej Zagady jest zatem jednoznacznie pozytyw
na: tylko eksterminacja ydw z lat 1941-44 posiada
zesp cech charakterystyczny dla wydarze typu Z.
W jasno wic okrelonym sensie bya to w dziejach
ludzkoci eksterminacja wyjtkowa.
384
367
Czy nasza pozytywna odpowied zadowoli or
downikw wyjtkowoci? Bynajmniej! Uznaj j za
jeszcze jeden przejaw antysemityzmu, szczeglnie
przy tym podstpny i zjadliwy, bo stwarzajcy ich
zdaniem pozr naukowej rzetelnoci i obiektywizmu.
Przedmiotem sporu jest bowiem w istocie sakra
l i zacj a owego wydarzenia, nie jego wyjtkowo.
Kwestia wyjtkowoci pojawia si tylko pomocniczo:
odrzucenie jej przekrelaoby sakralno. Natomiast
samo uznanie wyjtkowoci niczego jeszcze nie prze
sdza: zdarze wyjtkowych byo w dziejach wiele.
Prawdziwy przedmiot sporu czasem si odsania.
Oto znana lewaczka Kinga Dunin w swojej ksice
Czytajc Polsk (2004, s. 147/8) oznajmia:
Pami o Holokaucie [...] staa si podstaw na
ktrej ju dzi buduje si nowa kosmopolityczna
tosamo o charakterze globalnym. Shoah stao si
wsplnym, wiatowym i uniwersalnym t a b u.
Przedmiotem sporu nie jest wyjtkowo, tylko
tabu. O tym, co uznane zostao za tabu, nie wolno
wypowiada si nie tylko krytycznie, lecz nawet sa
modzielnie, po swojemu. (Por. wyej Zuroff: Nie
wolno porwnywa!) Tabuizacja wydarzenia ozna
cza, e nie mona ju mwi o nim, co si myli
i uwaa za suszne. Trzeba mwi to, czego wymaga
tabu - albo milcze. J est przy tym niemniej wane,
j a k si mwi, ni c o si mwi. Mowa o tabu
jest zrytualizowana, poddana surowemu kodeksowi
poprawnoci - z tendencj do kryminalizacji wszel
kich jego narusze. (Pokazowym przykadem takiej
kryminalizacji jest tzw. kamstwo owicimskie,
ktrego pomys prawny urga caej tradycji wolno
ciowej Zachodu.) W okresie III uycie okrelenia
Holokaust lub nieuycie przestao by kwesti in
dywidualnego osdu, stajc si coraz bardziej dekla
385
368
racj bd prawowiemoci, bd kacerstwa. Gdzie
mowa o tabu, tam nie naley mdrkowa, tylko - jak
mwi Anglicy - wydawa stosowne dwiki (to
make the proper sounds). Gdy wic - jak tutaj - za
miast rytualnych gestw prbuje si na w obiekt sa-
kralizowany rzuci wiato logiki, odczuwane to jest
jako raca niestosowno, ktrej tumaczy nie spo
sb inaczej ni skrytym chytrze antysemityzmem.
Dwa przykady. Agnieszka Koakowska, osoba
na og jasno i trzewo mylca, polemizuje mtnie
z Pawem Lisickim (Rzeczpospolita z 24/25.7.2010),
zarzucajc mu i jemu podobnym redukowanie
Holokaustu do faktu historycznego jak kady inny.
Uznaje to za oburzajce, gdy - jak si wyraa -
zagada ydw bya rzecz unikaln, absolutn
i metafizyczn i nic porwnywalnego do Holokaustu
nigdy si nie wydarzyo; co - jak nie omieszkaa na
pomkn - i nowym, i starym antysemitom bardzo
przeszkadza. J ej zdaniem metafizyczne znaczenie
ma [Holokaust] dla wikszoci mylcych ludzi.
Po dowody za na ten unikalnie metafizyczny ab
solut odsya czytelnika do wanej ksiki Alaina
Besanona.
Najwyraniej prosemityzm odejmuje logik.
Odsya audytorium po dowody wasnej tezy na inny
adres to stary chwyt sofistyczny, by stworzy pozr
jej uzasadnienia; a zatyka przy tym jeszcze oponen
towi usta gipsem antysemityzmu, to co - mwic
za Nietzschem - co obraa dobry smak.Tyle o pole
mice Koakowskiej.
Dwumiesicznik Midrasz - Pismo ydowskie,
jak sam si okrela w nagwku - jadowicie anty
polski - publikuje w numerze 4/2010 artyku nie
znanej mi Elbiety J anickiej Holokaustyzacja. J est
to napastliwa krytyka ksiki J .M. Rymkiewicza
386
369
Kifiderszenen za jej poetyk superlatywu wobec
powstania warszawskiego. Szczeglnie za ze bierze
autorka Rymkiewiczowi jego pogld, e powsta
nie warszawskie byo najwikszym wydarzeniem
w historii Polakw, oraz nazywanie eksterminacj
wczesnych poczyna niemieckich wobec ludnoci
Warszawy. Wedug autorki pogldy takie i nazwania
s niedopuszczalne. Albowiem - jak pisze - w histo
riografii powszechnej - i w refleksji humanistycznej
- poetyka superlatywu (stopnia najwyszego) rezer
wowana jest dla Holokaustu, a eksterminacja zo
staa przez Niemcw przeznaczona ydom. Ksika
Rymkiewicza jest wic prb holokaustyzacji pol
skich dowiadcze z lat wojny.
Autorka nie pomija okazji, by czytelnikom pi
sma Midrasz przypomnie raz jeszcze o spaleniu
ywcem w stodole - przez polskich ssiadw - caej
spoecznoci ydowskiej w miasteczku J edwabne,
przy czym wydarzenie to okrela szydliwie jako
Holokaust a la polonaise. W nastpnym za kroku
rozszerza to na cae chrzecijastwo, winne wedug
niej moralnej wspodpowiedzialnoci za antysemi
tyzm (w tym take za Holokaust). Na koniec stwier
dza, e wiadomo winy ,jest cigle nieobecna
w zbiorowym polskim horyzoncie, z czego wnosi
dalej, e Polakom trudno bdzie zrezygnowa z an
tysemityzmu - zwaszcza e ksika Kinderszenen
usiuje zablokowa moliwo takiej rezygnacji (!?).
Artyku w Midrasz - pimie wydawanym
dziki dotacji Ministra Spraw Wewntrznych
i Administracji oraz ze rodkw Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego, polskich oczy
wicie - wart byby w swojej zapieke antypolskiej
typowoci osobnego studium. Poprzestamy na dwu
uwagach.
387
370
Wedug autorki poetyka superlatywu rezerwo
wana jest dla Holokaustu. Przez kogo i jakim pra
wem? Prawem kaduka, przez nosicieli owej reflek
sji humanistycznej, o ktrej wspomina, i przez ow
tosam zapewne z tamtymi wikszo ludzi myl
cych, o ktrej ciemno napomyka Koakowska. Ta
rzekoma wikszo dy ze wszech si, by przez
sakralizacj i tabuizacj Wielkiej Zagady narzuci
prawdziwej wikszoci swj partykularnie narodowy
punkt widzenia i interes jako powszechny. Nie prze
biera przy tym w rodkach. J ednym z nich jest cichy
nawrt do cenzury prewencyjnej, z totalitarnie cis
reglamentacj jzyka wcznie - czego najbliszym
tylko przykadem jest owa rezerwacja poetyki
i gipsowanie ust antysemityzmem.
Wbrew temu, co si bezkrytycznie gosi, to nie po
wtarzanie antysemickich hase i bredni doprowadzio
do Wielkiej Zagady. Doprowadzio do niej uprzednie
zatkanie ust ich przeciwnikom, zdawienie wolnoci
sowa - te jak dzisiaj dokonywane w imi celw
wyszych, np. obrony ludzkiej godnoci. Prawda
wsparta przemoc wiedzie prosto do faszu, a dalej
idzie ju atwo.
Moja druga uwaga wie si z ksik Rymkie
wicza, ale nie z t, o ktrej mowa i ktrej bynaj
mniej nie jestem zwolennikiem, lecz z wczeniejsz
pod tytuem Umschlagplatz (1988). Traktuje ona
o Wielkiej Zagadzie i stanowi najgbsze wejrzenie,
z jakim si dotd spotkaem, w te ze moce, ktre za ni
stay. Ksika jest przepojona odkrywczym zrozumie
niem, czym dla Polski i wiata byo tamto straszliwe
wydarzenie a napisana jest z wyjtkowym wyczuciem
tematu i delikatnoci jego materii. Czy autorka tego
nie widzi? Owszem, widzi - ale jak! Zacytowawszy
z niej may fragment, pisze:
388
371
Czytany dzisiaj fragment ten uzmysawia, e
Umschlagplatz pilnie czeka na ponowne odczyta
nie oraz e potrzebna jest analiza porwnawcza obu
ksiek.
I to jest wszystko, co w kontekcie holokaustyza-
cji ma o dziele Rymkiewicza do powiedzenia. Co to
znaczy? Znaczy, e trzeba je przewietli promienia
mi prosemickiej czujnoci, i to pilnie. Bo liczy si
tylko jedno: bezwzgldne podporzdkowanie obo
wizujcemu tabu i jego przepisowym rytuaom.
8
Historyczna wyjtkowo zagady ydw euro
pejskich, silnie eksponowana ju w okresie II, nie
uzasadniaaby jeszcze pretensji do immunitetu spe
cjalnego. Stanowi ona stwierdzenie czysto faktyczne:
e jak dotd tylko to jedno wydarzenie historycz
ne spenia nasz charakterystyk; a ze stwierdze
czysto faktycznych adna powinno nie wynika.
W szczeglnoci nie wynika z nich niczyja powin
no respektowania czyichkolwiek przywilejw czy
immunitetw. Dan powinno uzasadnia si tylko
inn, wysz powinnoci, a acuch takich uzasad
nie kulminuje z reguy w pewnej powinnoci sa
kral nej uznawanej za ostateczn i w tym sensie
adnych dalszych uzasadnie nie wymagajc.
Uzasadnienie pretensji do immunitetu specjalne
go, czy raczej pozr takiego uzasadnienia, przynis
dopiero okres III, ten po roku 1989. Miao to swoje
gbokie przyczyny.
Przyczyn gwn upatrywalibymy w procesie
389
372
dziejowym, ktry Pawe Hertz (por. jego Gr tego
wiata, 1997, ss. 325 nn) nazwa w 1981 roku re
wolucj nihilizmu. W procesie tym objawia si
pustka duchowa cywilizacji Zachodu, postpujcy
zanik wiary w siebie. O rewolucji owej Hertz m
wi ju wtedy, e dopiero nabiera rozpdu i nikt nie
zdoa jej powstrzyma. (Zauwamy, e powiedzia
nikt, a nie nic, w czym zadwicza dyskretnie
Hertzowski ton nadziei i niechci do jeremiad: czego
ludzkie siy nie zdoaj, temu podoa moe sia wy
sza -j eel i zechce.)
Rewolucj nihilizmu zaczy na Zachodzie osa
wione lata szedziesite pod hasem kontrkul-
tury wszystko ju waciwie mwicym, drugie
za przyspieszenie otrzymaa wier wieku p
niej z upadkiem radzieckiego komunizmu. Ireneusz
Krzemiski, jedno z tych dzieci-kwiatw, ktrymi
tak obrodziy tamte zowieszcze lata, wspomina je
z nostalgi jako lata szczliwe, lecz szalone (Znak,
nr 4/1993). J ak wida, nic nie zrozumieli. A to dzisiaj
oni - wwczas koo dwudziestki, obecnie koo sze
dziesitki (2010) - wodz rej w Unii Europejskiej
i Stanach Zjednoczonych - te postarzae dzieci-kwiaty.
Szczliwe lata szedziesite - jakby to nie
wtedy zamordowano Kennedyego (1963) i obalono
Chruszczowa (1964). To wtedy te Mao uruchomi
swoj przeraliw rewolucj kulturaln (1966),
a profesura Zachodu ujawnia wobec zrewoltowanej
studenckiej tuszczy sw bezideow tchrzliwo.
(W kwietniu 1969 r. na Uniwersytecie Comella saw
ny profesor filozofii rzek do dziesiciotysicznego
tumu triumfujcych studentw: Nie musicie nas
zastrasza. Obecny tam dziennikarz mrukn na to:
Sam to, bracie, powiedziae. Patrz Allan Bloom
Closing o f the American Mind, 1987, s. 313.) W tych
390
373
latach the Pili (1960) wywrcia do gry nogami ca
obyczajowo i obyczajno seksualn, chirurg Ch.N.
Barnard (1967) zapocztkowa pierwszym prze
szczepem ludzkiego serca nowoczesne ludoerstwo,
a Koci przeprowadzi swj reformatorsko chybio
ny, lewoskrtny II Sobr Watykaski (1962-1965).
Rewolucja nihilizmu miaa wiele rde.
rde jest wiele, ale gwne efekty s dwa, cho
pochodnych jest bez liku.
Pierwszym jest fakt, e horyzont aksjologiczny
zaczynaj bez reszty wyznacza trzy, i tylko trzy,
wartoci naczelne: auto, dolar i kopulacja.* Niczego
im nie ujmujemy: mobilno to co cennego, pie
nidz to straszliwa potga, a popd pciowy to druga.
Kwestionujemy jedynie kompletno tego ich trjze-
stawu jako naczelnych. (Niech nas nie myli okolicz
no, e ropa na wiecie si koczy, a dolar cherleje.
Wida szykuje si przyspieszenie trzecie, po ktrym
na licie zostanie sama kopulacja, jak w paleolicie.)
Drugim efektem gwnym jest fakt, e w cywiliza
cji Zachodu ronie wspczynnik chaosu. Bierze si to
cakiem mylnie za przyrost wolnoci, cho naprawd
ronie wtedy samowola urzdnika i oglniej samo
wola silniejszego. Wolno ulatnia si wraz z wolno
ci sowa, a t ju dzisiaj eliminuje tzw. Karta praw
podstawowych. Kryminalizuje ona wypowiadanie
niektrych pogldw, np. uznanych przez bonzw
za rasistowskie, czy za mow nienawici. Znany
socjolog brytyjski Kenneth Minogue (we wstpie do
* Czesaw Miosz - sam lewoskrtny, ale lewactwa nie lubicy - opisuje
w 1969 r. w swoich Widzeniach nad Zatok San Francisco (Krakw
1989, s. 114) poczynania amerykaskich lewakw i stwierdza, e zdaj si
oni hodowa zasadzie nie ma powszechnej rewolucji bez powszechnej
kopulacji.
391
374
ksiki Patricka Westa The Poverty ofMulticulturalism,
2005, s.VIII) susznie wskazuje zowrog wprost
obojtno na potrzeb zdefiniowania rasizmu, kt
rego kady zarzut zdaje si dobry. To samo da si rzec
o zarzucie antysemityzmu.
9
Odwrt chrzecijastwa, rewolucja nihilizmu
i upadek komunizmu cznie utworzyy na Zachodzie
ssc prni duchow. W t prni wkroczya
w okresie III ideologia Holokaustu, ale dwojako
zgeneralizowana. Po pierwsze, gosi si j teraz ju
nie jako spoiwo samego tylko narodu ydowskiego,
lecz jako spoiwo caej cywilizacji Zachodu: jako
now epi f ani j akiego porzdku wyszego, przez
ktr dokonao si na wiecie przezwycienie ab
solutnego za. (Dopiero na tle tej epifanii roszcze
nia ydowskie do immunitetu specjalnego nabieraj
niejakiej siy perswazyjnej.) Po drugie, ideologia
Holokaustu sprzga si ciasno z ideologi poli
tycznej poprawnoci (czyli z wspczesnym lewac
twem), stanowic w istocie ideowe jdro tej drugiej.
W tym poczeniu ideologia Holokaustu wystpuje
pod rnymi nazwami - jedn jest nowoczesny hu
manizm -j ako uasi-religia o aspiracjach uniwersa-
listycznych.
Wsplnym mianownikiem obu ideologii jest nie
ch lub wrcz wrogo do chrzecijastwa. Doszo
ju do tego, e chrzecijastwo podstawia si w
miejsce III Rzeszy do roli rzeczywistego sprawcy
Wielkiej Zagady: to nie Niemcy mordowali ydw,
to chrzecijanie. Przykadw jest wiele, oto pierw
szy z brzegu.
392
375
W rozmaitych czasopismach amerykaskich pu
blikowane s jako patne ogoszenie ulotki jakiej
agendy ydowskiej z San Francisko o nazwie Flame
(prezes Gerardo J offe). W ulotce nr 97 zatytuowanej
Christians and Israel czytamy (31.8.2010 na stronie
internetowej: www. factsandlogic. org):
Historia ydw w ich stosunkach z chrzecijanami
[...] kulminuje Holokaustem. Sprawcami tej najwik
szej w dziejach zbrodni byli chrzecijanie. [...] Wadze
Kocioa mogy byy temu ludobjstwu zapobiec i je
zatrzyma. Niestety, papie Pius XII milcza.
Kolosalne aspiracje nowej wiary wida byo do
brze na jej soborze ekumenicznym, jakim w styczniu
2005 r. byy obchody 60-lecia oswobodzenia resztek
obozu w Owicimiu przez wojska radzieckie. Oto
jak ton tych obchodw relacjonuje krytyczny wobec
nich Alain Finkielkraut* w rozmowie z tygodnikiem
Europa (z 13.7.2005, Europa nie narodzia si
w Auschwitz):
Wszystko wywodzi si z tej pozornie wspaniaej idei,
e Europa narodzia si w Auschwitz. Syszelimy
to czsto w czasie 60. rocznicy wyzwolenia obozu.
Podam tylko dwa przykady - Robert Badinter, posta
synna we Francji, czowiek, ktremu zawdziczamy
m.in. zniesienie kary mierci, powiedzia Europa
moga zosta zbudowana tylko dziki odrzuceniu
uczu narodowych, ktre doprowadziy do Shoah.
Dziki wiadomoci ufundowanej na sowach: Nigdy
wicej. Podobnie mwi Bronisaw Geremek - we
dug niego Auschwitz byo wydarzeniem zaoyciel
skim UE.
* Francuz, ur. 1949, syn polskiego yda, ktry przetrwa Owicim.
Ongi lewak spod znaku Maja 68, dzi ostry jego krytyk. Nie mylmy
go z amerykaskim ydem Normanem Finkelsteinem, autorem do
problematycznej ksiki The Holocaust Industry, stanowicej wyraz jakich
porachunkw midzyydowskich.
393
376
Teza Badintera (Uczucia narodowe prowadz
do masowego mordowania ydw, wic je w nowej
Europie odrzucamy) i teza Geremka (Eksterminacja
ydw staa si powodem, dla ktrego utworzono
Uni Europejsk) odstrczaj swoj ideologiczn
agresywnoci i historycznym faszem. Nie bdzie
my tu jednak z nimi polemizowali, bo nie o ich fa-
szywo nam chodzi. Gdyby nawet byy prawdziwe,
to i tak - jako stwierdzenia historyczne - nie uzasad
niayby roszcze ydowskich do immunitetu spe
cjalnego. Skoro bowiem mamy w Europie odrzuca
uczucia narodowe, to dlaczego mielibymy w teje
Europie chroni uczucia ydowskie, te przecie na
rodowe? Nie wida wynikania.
Albo dlaczego okoliczno, e Uni Europejsk
zawizywano jakoby po to, by zapobiec na przyszo
eksterminacjom w rodzaju owicimskich, miaaby
dzisiejszym pobratymcom tamtych ofiar dawa tytu
do ich narodowego uprzywilejowania? Znowu nie
wida wynikania. Brak przesanki, ktra ustanawia
aby zwizek midzy owymi tezami a uzasadnianym
nimi roszczeniem.
Brakujca przesanka istnieje, ale rzadko bywa wy
powiadana. Znajdujemy j jako cytat w wywiadzie,
ktrego znany historyk niemiecki Ernst Nolte udzieli
dziennikowi Rzeczpospolita (3-4. 3.2007). Zapytany
o kwestie zwizane z negowaniem Holokaustu od
powiada:
Tu wcale nie o to chodzi [by zakaza negacji wszel
kich ludobjstw], tylko o zakaz negacji wyjtkowego
charakteru Holokaustu. Co si za tym kryje? Rzecznik
jednej z organizacji ydowskich powiedzia niedaw
no: Holokaust dlatego jest zbrodni absolutn, ponie
wa stanowi atak na lud boy, w konsekwencji za na
samego Boga.
394
377
Przy zaoeniach takich jak u rzecznika, rozumo
wanie jego wspwyznawcw przebiega na pozr lo
gicznie, cho prawnie nieco zawile. Oto jego szkic:
Atak na lud Boy jest zbrodni absolutn. Wielka
Zagada bya takim atakiem. Zatem jest ona zbrodni
absolutn. (Czy jak u Koakowskiej unikalnie meta
fizycznym absolutem.)
I dalej: zbrodnia absolutna wymaga od sprawcy,
by da ofierze absolutne zadouczynienie. Takim
zadouczynieniem jest przyznanie jej wzgldem
sprawcy immunitetu specjalnego. Tutaj za sprawca
mi zbrodni absolutnej byli chrzecijanie, a jej ofiar
- nard ydowski. Wielka Zagada wymaga zatem,
by chrzecijanie uznali, e narodowi ydowskiemu
naley si od nich immunitet specjalny. Quod erat
demonstrandum.
Przedstawione rozumowanie jest przy swoich za
oeniach formalnie poprawne: wie kadego, kto te
zaoenia uznaje. Zawiera jednak bd materialny -
i to wielokrotny - znany jako petitio principii, mosz
czenie zaoenia. Zaoenia s dwojakie: teol o
gi czne (te gdzie mowa o ludzie Boym i zbrodni
absolutnej, zdefiniowanej jako atak na ten wanie
lud), oraz hi st or yc z ne (te o jakoby chrzecija
skim sprawstwie). Tymczasem my tych zaoe nie
podzielamy. Ich teologia nie jest nasz, a ich zao
enie historyczne jest czystym faszem, cho chytrze
ukrytym. Warto przyjrze mu si bliej.
Zakadana teza brzmi: sprawcami Wielkiej
Zagady byli chrzecijanie - i w tej postaci jest fa
szem. Starczy j jednak lekko przeformuowa na
tez: sprawcy Wielkiej Zagady byli chrzecijana
mi - i stanie si prawd, przynajmniej gdy przez so
wo chrzecijanin rozumie ochrzczony. (To tak,
395
378
jakby za tez sprawcy Zagady byli ludmi pimien
nymi podstawia sprawcami Zagady byli ludzie
pimienni, sugerujc, e wanie ta ich pimienno
bya czynnikiem sprawczym wydarzenia). Logicznie
sztuczka polega na tym, e od prawdziwej inkluzji
S < Ch przeskakuje si do faszywej identycznoci
Ch = S, albo odwrotnie, wedug potrzeby. Proste to,
a oszczerczo nadzwyczaj skuteczne.
Cay ten wywd te zostanie uznany za prze
jaw antysemityzmu, to pewne. Co wtedy robi?
Nic, wzruszy ramionami. Dyskusja z prosemit
P jest rwnie bezcelowa jak z antysemit A, przynaj
mniej w ich odmianie trzewiennej.
10
Zastanawiaem si nieraz, czy ydzi nie rozumie
j, e ich antysemicka czujno sama musi indu
kowa niech do nich, jak magnes indukuje w cew
ce prd. Czy moe tego wanie chc, przynajmniej
w stosunku do nas Polakw, obranych za jednoczcy
wsplny obiekt ich wrogoci?
Za pierwszewentualnociprzemawiaby ich ude
rzajcy brak autokrytycyzmu. Profesor Kotarbiski
sdzi, e yda atwo odrni po tym, e na naj
mniejsz krytyk swoich pobratymcw natychmiast
reaguje obronnie. (Por. A. Schaff Notatnik kopot-
nika, 1995, s. 267.) To znaczy, nie zastanowi si ni
przez chwil, czy oponent nie ma moe racji, tylko
z miejsca kontruje. Znaniecki powiedziaby, e brak
i m, jani odzwierciedlonej. Moje skromne obserwa
cje wasne te by to potwierdzay. W sedno tej po
wanej sprawy trafia dowcip, ktry w 67 roku kry
396
379
po Warszawie. Ulic Hajfy idzie mody Izraelczyk,
wielce czym rozradowany. Pytaj ssiedzi: Szlome,
z czego si tak cieszysz? - Id do wojska, bd strze
la do naszych wrogw. - Ale Arabowie te strzela
j, mog ci zabi! - A mnie za co?
Na ewentualno drug wskazywaaby ich ogl
nie uznawana dalekowzroczno. (Nie zawsze zresz
t trafna, bo co do odlegych celw dalekowzrocz
ni te si myl, cho rzadziej ni krtkowzrocz
ni.) Zaimponowa mi kiedy ogromnie pewien
zagraniczny rabin; byo to podczas sporu o krzy
w Owicimiu. Nasz dziennikarz spyta go, czemu si
w tej sprawie tak upieraj skoro oglnie wiadomo,
e w Owicimiu ginli gwnie ydzi. Na to tamten:
Dzisiaj wiadomo, to prawda, ale my mylimy o tym,
co tu bdzie za trzysta lat. Mona tylko rzec: chape-
au bas przed rabinem i jego tradycj szkoda, e my
takiej nie mamy.
Obie odpowiedzi le niestety rokuj co do popra
wy stosunkw midzy naszymi narodami, trzeciej za
nie wida. Co zatem robi? Tylko jedno: broni swo
jego interesu narodowego, nie dbajc o prosemickie
oszczerstwa i szantae, ale nie dajc si te sprowo
kowa do antysemityzmu w rozumieniu A. Reszt
pozostawmy czasowi i wyrokom losu, bo w tym kon
flikcie dwojga wsplnot narodowych jestemy stron
sabsz i to wielorako. Wpyw nasz na jego przebieg
i wynik jest wic nader ograniczony.
397
380
Zbigniew Musia
Par refleksji po lekturze
Przeczytawszy rozwaania Wolniewicza o zarzucie
antysemityzmu pomylaem, jak nierzetelnie si go
stawia i jak tendencyjnie uzasadnia. Przykadem mog
by badania socjologiczne, jakie pod kierunkiem
prof. Ireneusza Krzemiskiego przeprowadzone zosta
y przez zesp z UW i opublikowane p.t. Czy Polacy
s anty sem i tam i ? (Oficyna Naukowa, Warszawa 1996)
W istocie s one jedynie przebran za socjografi an
typolsk propagand, robion pod prosemickie gusta.
Wida to ju w sposobie stawiania sondaowych py
ta. Oto jedna tylko ilustracja. Stawia si pytanie: czy
Polacy mogli uratowa wicej ydw i czy maj z tego
powodu wyrzuty sumienia (por. s. 129)?
Sama myl, by takie pytanie postawi wiad
czy o tendencyjnoci przedsiwzicia. Czy znane
s przypadki, e Polacy mieli moliwo ratowania
Polakw, np. w Owicimiu, a ich nie ratowali, bd
ratowali Polakw a nie ratowali ydw, chocia mo
gli? Nigdzie te nie mwi si w jaki sposb Polacy
398
381
mieliby to robi. Miaoby sens pyta o to ydw
amerykaskich i rosyjskich, czy zrobili, co do nich
naleao, np. czy wywarli nacisk na swoje rzdy,
by spraw przynajmniej rozgosiy na cay wiat
i w ten sposb ostrzegy ich zagroonych zagad po
bratymcw, co si im szykuje. O mordowaniu ydw
wiedzieli i milczeli. Dlaczego? Socjologicznie, co do
uczucia wstydu, byliby pikn grup kontroln.
I to na podstawie takich sonday autorzy opraco
wania pod red. Krzemiskiego wyprowadzaj wnio
sek, e ci, co takich wyrzutw nie maj, to skrajni
antysemici.
W zwizku ze sposobem w jaki bywa stawiany
zarzut antysemityzmu przypomniao mi si pewne
dowiadczenie wasne w tym wzgldzie. Pracowaem
wtedy na Uniwersytecie dzkim, ale byo to w domu
wczasowym w Zakopanem. Na kolacj podano po
traw, chyba jak faszerowan g, ktra skojarzy
a mi si z tym, co wiedziaem o kuchni ydowskiej
i powiedziaem o, podali danie po ydowsku, ydzi
za tym przepadaj. I to wszystko. Po powrocie
do odzi w rodowisku, w ktrym si obracaem
i w ktrym byo kilku znanych ydw, zauwayem
jak dziwn zmian stosunku do mnie, przedtem
yczliwego, ktry sta si teraz oziby. Po pewnym
czasie jeden z nich, z ktrym byem w bliszych sto
sunkach, powiedzia mi w zaufaniu: wiesz, dosza
do nas wiadomo, e tam, w Zakopanem jako nie
przychylnie wyraa si o ydach. Przyjem to -
w przypadku tej wanie osoby- za yczliwie wypo
wiedziane ostrzeenie na przyszo.
W tekcie Wolniewicza mowa jest te o tym, e ist
nieje wsplny mianownik oskarycieli o antysemityzm
i midzynarodowego lewactwa. W sprawie tego le
wactwa wypowiada si nieraz Czesaw Miosz. (Patrz
399
382
np. Czesaw Miosz, Rozmowy polskie 1979-1998,
Krakw 2006.) Ostatnio TVP Kultura (16.08.2010)
przypomniaa rozmow z nim na temat tumultw
studenckich na uniwersytecie w Berkeley w latach
60-tych. Powiedzia tam zebranemu tumowi dzie
ci kwiatw prosto w oczy - J estecie zepsutymi
dziemi buruazji
Wedug Wolniewicza i nie tylko jego te zepsute
dzieci buruazji, dzi ju mocno przywide, nadaj
obecnie ton i kierunek polityce europejskiej i amery
kaskiej. J a te si do tego zdania przychylam, obser
wujc nasze rodzime dzieci kwiaty i ich zy wpyw
na ycie akademickie.
383
Nota antropologiczna
Natura ludzka ma strony mroczne. To proste spo
strzeenie kci si z panujcym w dzisiejszej cywi
lizacji Zachodu dogmatem Rousseau, wedug kt
rego czowiek jest z natury dobry. Zgadza si za to
z dziejowym dowiadczeniem ludzkoci. Dogmat w
jest bowiem tylko mitem, intelektualnie na tym sa
mym poziomie co wiara, e zamawianie chorb przez
czarownika - zwanego dzi bioenergoterapeut -
jest sposobem leczenia, a nie mistyfikacj. Dogmat
Rousseau odrzucamy a limine.
W naturze ludzkiej le motywy przewodnie na
szych zachowa- samoistne, wrodzone i niezmienne.
J ednym z nich jest rado zabijania. Cywilizacyjnie
motyw ten jest oczywicie w duym stopniu okie
znany, ale dno do owej radoci szuka sobie stale
ujcia: obiektu ludzkiego, na ktrym mogaby si zre
alizowa. Susznie mona j nazwa diabelsk.
Obiekt diabelskiej radoci zabijania nie moe
by byle jaki. Tyle jest w niej bowiem ludzkiego, e
401
384
lka si wystpi bez okrycia: szuka sobie zawsze
jakiego ideologicznego kostiumu, ktry byby dla
niej racj i usprawiedliwieniem. Gdy wybucha np.
w postaci dzikiego pogromu ydw, stara si im nada
oblicze nosicieli straszliwego za, na zabijanie zasu
gujcych. Rado zabijania wystpuje wtedy przebra
na za wymiar sprawiedliwoci. Obuda ta jest jednak
zarazem danin - jak to nieraz wskazywano - jak
owa dno diabelska widzi si zmuszona oddawa
janiejszym stronom ludzkiej natury.
W tym punkcie dotykamy rnicy, jaka zacho
dzi midzy dzikimi mordami motochu a chodnym
mordowaniem machiny pastwowej. W pogromie
motoch morduje ydw jako istoty ludzkie: bez tego
nie miaby radoci zabijania. Natomiast machina
pastwowa obiekty eksterminacji nie tyle mordu
je, co t pi : oczyszcza z nich wiat, bezradonie
a sumiennie. (Tak wanie w niemieckiej terminolo
gii policyjnej nazywano eksterminacj ydw: akcj
oczyszczania terenu, Bereinigungsaktion.) Moliwe
jednak, e te dwie formy morderczego antysemity
zmu i zjawisk podobnych nie s w swoich motywach
od siebie niezalene: e rado zabijania moe znajdo
wa sobie ujcie, opanowujc machin pastwow.
Skrajne przejawy antysemityzmu i zjawiska po
dobne traktujemy jako reprezentatywny przykad
zjawiska duo oglniejszego: wypywania na wiato
dnia tych mrocznych dnoci, ktre stale w naturze
ludzkiej drzemi. Natura ta nie jest zrnicowana we
dug nacji, cho dla rnych rachub politycznych tak
si czsto usiuje rzecz przedstawia. (J edna wspl
nota narodowa wskazuje wtedy swym kolektywnym
palcem na drug, woajc: To oni, to jest ten nard
mordercw.) Mroki natury ludzkiej nie s gstsze
w jednej nacji ni w drugiej; jedynie okolicznoci
402
385
dziejowe sprawiaj, e tu czy tam staj si nagle i na
wielk skal widoczne goym okiem. To osobniki s
pod tym wzgldem silnie zrnicowane, nie narody.
Dlaczego wanie ydzi wyzwalali ow mroczn
dno? Albo inaczej: co sprawiao, e prowokacje an
tyydowskie tak atwo znajdoway rezonans spoeczny?
Sprbujmy naszkicowa cho zarys odpowiedzi.
Pierwsze, co si nasuwa, to okoliczno, e przez
dugie wieki ydzi byli w schrystianizowanej Europie
jedynymi wyznawcami wyranie odrbnej wiary.
J ako wsplnota wiary i obyczaju cechowali si przy
tym du spjnoci wewntrzn, ostro ich wyodrb
niajc z antropologicznego ta. Podobne to byo do
wyodrbnienia Murzynw w Ameryce, cho tam ele
mentem rnicujcym jest rzucajca si w oczy cecha
fizyczna; tu natomiast byy ni gwnie rysy kulturo
we: jzyk, strj, obyczaj - i nade wszystko wiara.
Po drugie, jako wsplnota przewyszali czsto
swe otoczenie ekonomiczn dynamik: mia przed
sibiorczoci, umiejtnoci solidarnego wsp
dziaania, a take skrztn oszczdnoci. (Podobni
w tym byli do Chiczykw i ich roli ekonomicznej
w krajach Azji.) Pozwalao to niektrym osign
stopie zamonoci wyszy od otoczenia - ze wszyst
kimi tego spoecznymi konsekwencjami, jak zawi
i jej rozmaite racjonalizacje (oszukuj, wyzysku
j, konkuruj nieuczciwie). Fakt ich kulturowego
wyodrbnienia i ekonomicznego wyrnienia spra
wia ponadto, e stosunek do nich by z premedytacj
rozgrywany politycznie jako instrument w toczcej
si nieustannie walce o wpywy i wadz.
Po trzecie wreszcie powodem agresji wobec nich
bya ich fizyczna bezbronno. Pozbawieni wasnej
pastwowoci nie mogli wytworzy skutecznych
rodkw obrony. Podstawowym instrumentem obro
403
386
ny jest bowiem dla kadego narodu wasne pastwo.
Elzenberg mwi: pastwo to organizacja bojowa.
ydzi byli tej bojowej organizacji pozbawieni, nie
staa za nimi adna sia zbrojna; jake wic mogli
si broni? Prawa - gdy je mieli - byy im nadawa
ne przez obcych; i przez tyche obcych atwo mogy
by cofnite lub ograniczone. W ostatnim pwieczu
tak wasn organizacj obronn heroicznym wysi
kiem stworzyli, ale dalej nie wida szerszego w tym
dla nich zrozumienia ani poparcia ze strony pastw
i narodw Europy.
Z rzadka, krwawych ekscesw na ydach dopusz
czali si take Polacy. J ednake jest godne uwagi,
e ekscesy te miay miejsce wtedy, gdy na ziemiach
polskich wadz sprawoway organy nie pastwa pol
skiego, lecz obcego najedcy. W J edwabnem byli
to Niemcy, na szczeblu gminnym ich polscy figu-
ranci; w Kielcach byli to Rosjanie oraz ich figuran-
ci polscy i ydowscy od szczebla rzdowego w d.
Ta obca wadza pastwowa stwarzaa dla wasnych
celw warunki i okolicznoci, w ktrych tlcy stale
polsko-ydowski antagonizm narodowy i drzemica
w czowieku rado zabijania, mogy wybuchn z tak
przeraajc si. Gdy na ziemiach polskich rzdzili
suwerennie sami Polacy, wadze pastwowe mordw
ani pogromw na swych poddanych nie inspiroway
i nie dopuszczay. Tak samo mwi to co o naszym
charakterze narodowym, jak zbrodnie popenione
pod obc wadz.
Przyrwnywanie ogranicze, jakim polscy ydzi
podlegali ze strony pastwa polskiego, do tych, na
ktre po rozbiciu tego pastwa wystawio ich pa
stwo niemieckie, jest faszowaniem historii. (Dlatego
tak gorliwie wyszukuje si i rozdmuchuje najdrob
niejsze incydenty za rzdw polskich, jak choby ten
404
387
w Przytyku z marca 1936 r. Pokazuje to jedynie, e
w istocie niewiele na nas maj.) Zagada polskich
ydw to nie by duy pogrom. To byo co
w dziejach nowego: sprzenie diabelskich skonno
ci natury ludzkiej z organizacyjn i techniczn ma
szyneri nowoczesnego pastwa. Sprzenie to wci
gao w swe tryby osoby rnych narodowoci, w tym
take Polakw oraz samych ydw. Ale steroway t
maszyneri od pocztku do koca osoby narodowoci
tylko jednej; adne inne nie miay na kierunek jej bie
gu najmniejszego wpywu.
Dnoci diabelskie s w naturze ludzkiej stare
jak ona sama; nowa jest maszyneria pastwa i jej ro
snca dno do staej jego ekspansji. (Biurokracji nie
siej, pleni si sama jak chwast.) Poczenie tych dwu
dnoci wydao w XX wieku Katy i Treblink.
Obie dnoci s nieusuwalne; mona je tylko
nieustannym wysikiem powstrzymywa i ograni
cza. Sprowadzanie za tego wysiku do walki z kse
nofobi i antysemityzmem jest niegodnym chwytem
propagandowym, ktry musi si w kocu obrci
przeciwko samym jego inicjatorom.
405
388
Indeks nazwisk
Adenauer Konrad 226,367
Ajdukiewicz Kazimierz 24
Aleksander I 226
Arendt Hanna 371
Arystoteles 190
Askenazy Szymon 68
Badinter Robert 393-4
BakerJacob 229
Balcerowicz Leszek 130
Barnard Christian N. 391
Bartoszewski Wadysaw 2 2 1,
330
Bauer Jehuda 327, 330-3, 343
Ben-Gurion Dawid 367
Berman Jakub 245-6, 252, 287,
358
Berry Halle 364
Besanon Alain 386
Beynar-Czeczot Ewa 357
Bhagwati Jagdish 320
Biaek Bogdan 255
Bierut Bolesaw 221, 245, 286,
287
Bikont Anna 339, 340
Bliss-Lane Arthur 254
Bloom Allan 390
Blume Walter 239,239
Boski Jan 18
Bonisawski Konrad 271
Borowski Marek 228
Boy-eleski Tadeusz 192
Brandt Willi -329
Bratkowski Stefan 222
Breniew Leonid 228
Brodski Josif 11,155
Bronfman Edgar 18
Broomsfield - sdzia angielski
119,120
Brystygier Julia 358
Buzek Jerzy 304
Caa Alina 331
Cejrowski Wojciech 277
Chruszczw Nikita 390
Chwalba Andrzej 336
Chesterton Gilbert Keith 188
Cimoszewicz Wodzimierz 228,
330
Clinton William 88
Conrad Joseph 15,212
Crick Francis 169
Czeowski Tadeusz 373
Czuba Krystyna 313
Daniowicz Witold 200
Davies Norman 330, 333
Demianiuk Iwan 196
Disney Walt 172
Dostojewski Fiodor 184
Dunin Kinga 385
406
389
Dziwisz Stanisaw 336
Edelman Marek 336
Efrem z Edessy 306
Eichelberger Wojciech 23
Eisler Jerzy 345
Elzenberg Henryk 8, 68, 73
76,81,, 112-114,118,122,
126-128, 137, 149,
152, 230, 235,383
Engelking Barbara 254, 333
Engels Fryderyk 268
Falkiewicz Krzysztof 247-8
Fejgin Anatol 246, 252-3
Finkielkraut Alain 393
Finkelstein Norman 393
Finkelsztein Chaia 237
Finkelsztein Chana 238
Flawiusz Jzef 372
Freud Zygmunt 267
Frczek Ewa 214
Gabi Tomasz 70
Gandhi Mohandas Karamchand
111-121,123,125, 127-129,
132
Gaullede Charles 226
Gauss Carl Friedrich 50
Gebert Konstanty 71, 375-6
GehryFrankO. 216
Geremek Bronisaw 285,330,
393
Gierek Edward 178,219, 227,
228,231,359
Glemp Jzef 336
Gowacki Janusz 340-1
Gmyz Cezary 362
Goetel Ferdynand 125-129
Gomuka Wadysaw 219, 227,
228, 346-9, 352-3, 357-9
Gowin Jarosaw 285
Grabowski Jan 333
Gross Jan Tomasz 203,205
210,213,234-238,253-5,
257-9,261-2,274, 327, 334-
6,339
Grynberg Henryk 299, 350
Gumplowicz Ludwik 56
Halina z Gardeji 287
Haller Jzef 327
HasteadJohn 182
Heidegger Martin 190
Heine Heinrich 294
Hemar Marian 68
Hertz Pawe 32, 57, 58,
68,194,390
Hertzberg Arthur 17-19,21,
22, 59
Hilberg Raul 70,77
Himmler Heinrich 74
Hirt-Manheimer Aron 17-19,
21,22, 59
Hitler Adolf 223
Hlond August 261
Hobbes Thomas 33, 92, 300
Howka Jacek 107,109
Hume Dawid 6
Ignatiew Radosaw 200, 206
Infeld Leopold 67
Jager Karl 239,383
Janicka Elbieta 386
Jan Pawe 11 62, 167, 168, 170,
173,293,306,354, 356
Jaroszewicz Piotr 228
Jasienica Pawe (Beynar Lech)
357-359
Jasiewicz Krzysztof 331, 333
Jaspers Karol 141
Jedlicki Jerzy 337
Jefferson Thomas 96
Joffe Gerardo 393
407
390
Johnson Paul 115,373
Jwiak-Witold Franciszek 252
Judin Pawe F. 25
Judt Tony 371, 372
Juczyk - Ziomecka Ewa 216
Kaczmarek Czesaw 253,258-9,
262, 336
Kaczyski Lech 277, 284
Kahane Meir 249-250, 368
Kant Immanuel 60, 92, 97, 99,
150
Kennedy John.F 390
Kertesz Imre 374
Kpa Jzef 347, 359
Kim Ir-sen 304
Kofta Mirosaw 255
Koakowska Agnieszka 386,
388, 394
Konopnicka Maria 301
Konstantyn Wielki 76
Kopernik Mikoaj 169
Korczak Janusz 120
Kotarbiski Tadeusz 191,192,
396
Krasnodbski Zdzisaw 71
Krasowski Robert 187
Krauze Krzysztof 105
Kronenberg Leopold 68
Krl Marcin 17
Kruszelnicki Zygmunt 356
Krzemiski Ireneusz 390, 398
Kulesza Witold 200,204,206,
209
Kwaniewska Jolanta 23,213-
215,218,230
Kwaniewski Aleksander 228,
229,272,275, 329-330
Kwaniewski Marian 250
Laden Osama bin 39
Lanzmann Claude 74
Lazari - Pawowska Ija 115,119
Legutko Ryszard 84
Lem Stanisaw 13,163,169,
171
Leociak Jacek 333
Leon XIII285
Lepa Adam 312
Lemian Bolesaw 294
Levinas Emanuel 190
Lisicki Pawe 140, 152, 386
ukasiewicz Magorzata 28
ukaszewicz Jerzy 219
Mackiewicz Jzef 342
Malcolm Norman 364
Mao Tse Tung 390
Marks Karol 268-9
Mehta Ved 115
Mellen Joan 255
MengeleJosef 158
Michalkiewicz Stanisaw 362
Michnik Adam 336
Mickiewicz Adam 356
Milewski Frank 335
Miller Leszek 228, 330
Miloszewicz Slobodan 39
Miosz Czesaw 11,25,251,
391,399,400
Minogue Kenneth 391
MireckaKaja 214
Moczar Mieczysaw 219, 227,
359
Moliere Jean Babtiste 192
Mounier Emmanuel 286
Napoleon Buonaparte 226
Niesioowski Stefan 337
Nietzsche Fryderyk 386
Niewgowski Jakub 265
Nolte Ernst 394
Nowak Jerzy Robert 283, 308,
336-338
408
391
Nycz Kazimierz 336
Nyiszli Miklos 366
Odojewski Wodzimierz 299
Okoowska Anna 175
Okudawa Buat 266
Omarchadew - pukownik
NKWD 117,120
Omya Mieczysaw 30
Ortegay GassetJose 130
Orwell George 89,121, 122,
209,272
Ossowski Stanisaw 19,34,52,
54-56
Paliwoda Pawe 167
Pazio Rafa 376
Peleg Dawid 350-1
Perechodnik Calel 224
Peres Szimon 23,350-1
Petelewicz Jan 336
Petelewicz Jakub 333
Piasecki Bolesaw 358
Piecuch Henryk 252-3
Pius XII 393
Platon 170,381
Polonsky Antoni 330, 333, 338
Pretty Diana 163
Prus Bolesaw 304
Radkiewicz Stanisaw 248,
250,252
Randi James 182
Roberts R. C. - dziennikarz
amerykaski 88
Rolland Romain 112, 119, 120,
129
Romkowski Roman 246
Rorty Richard 7
Rosenbaum Thane 262
Rosiak Dariusz 384
Rottenberg Anda 62
Rousseau Jan Jakub 193,266-7,
269, 401
Rozental Mark M. 25
Rurup Reinhard 384
Russell Bertrand 121,149
Rydzyk Tadeusz 283-287, 350,
361
Rymkiewicz Jarosaw Marek
272, 386-7
Saint-Simon Claude Henri 272
Sandauer Artur 20
SartreJ. Paul 18
Sawicka Paula 337
Schaff Adam 332, 343
Schaper Hermann 208
SchillyOtto 221
Schmidt Helmut 322
Schrade Ulrich 66
Schroeder Gerhard 158
Schudrich Michael 64
Schweitzer Albert 124,125
Serwin Byron.L 369-370
Scruton Roger 49
Siemaszko Zbigniew S. 242
Singer Israel 328
Singer Issac Bashevis 235
Sonimski Antoni 332
Smolar Aleksander 84,284-5
Sobczyski vel Spychaj
Wadysaw 245,249-251
Soros George 284
Spinoza Baruch 42
Stahlecker Walter 208
Stalin Jzef W. 25,244-5,323
Stanosz Barbara 192
Stefanek Stanisaw 311
Stein Edyta 222
Steinbach Eryka 279
Stoiber Edmund 221
Stomma Stanisaw 228
Suchomel Franz 74
409
392
Suszko Roman 84
Szaynok Boena 249-251
Szlachcic Franciszek 359
Szamirlcchak 198
Szarota Tomasz 208
Szczepaski Jan 179
Szczypiorski Andrzej 6,13
Szyndzielorz Zygmunt -
upaszko 357
Taylor John 182
Teilhard de Chardin Pierre 304
Thompson Ewa 335
Tilak Bal Gangadhar 120
Tischner Jzef 191
Tocqueville de Alexis 17,313-4
Toennies Ferdynand 6, 28,33
Topa Stanisaw 190
Tostoj Lew 118
Tomasz z Akwinu 190
Tucydydes 232
Tulejew A - gubernator obwodu
kemerowskiego na Syberii
222
Turski Marian 216
Wasa Lech 347
Wapiski Roman 209
Wat Aleksander 117, 118,251
Watson James 159
Weinberg Jeshayahu 216
Weiss Szewach 210,212,329,
352-356
White Robert 172
Wildstein Bronisaw 7, 290
West Patrick 292
Wiesel Elie 334, 374
Wilson Thomas Woodrow 36
Winkler Heinrich 373
Wiszniewicz Joanna 366, 368
Wittgenstein Ludwig 52
Wojtasiski Zbigniew 158
Woleski Jan 140, 397-400
Wolniewicz Bogusaw 30, 152,
153, 179,376,397-9
Wolszczan Aleksander 299
Woniakowski Henryk 335
Wyszyski Stefan 276
Zdrojewski Bogdan 380
Zoll Andrzej 140,190
Zuroff Efraim 383-4
Zybertowicz Andrzej 296
akowski Jacek 212
bikowski Andrzej 255
eromski Stefan 32, 75
410
393
Indeks przedmiotowy
aborcja 154
altruizm zrelatywizowany
144-146
antysemityzm 20-21,60,314,
363, 376, 379
- antysemityzm polski
63-65, 199,213,215,218,
224, 326
- w rozumieniu zwykym i
rozszerzonym 364
- neutrosemityzm 377-379
- prosemityzm (prosemicki)
377-379, 386
Centrum Wiesenthala 196-197,
198
cenzura 103-110
- jej rodzaje 104
- w telewizji 106
chrzecijastwo 167, 181, 185,
188, 279,291-294,392
- jego filozofia 190-192
cynizm 151
cywilizacja Zachodu 192-193,
273,302,318
czowieczestwo 149, 150, 154,
162,170,173
dekalog 8,271,303-307
- karta praw podstawowy-
ch(=nowy dekalog) 271,
303-307,317-8, 322
demokracja 312, 314
diabe 306-7
dom 44
egocentryzm 24, 57, 143-144
patrz te humanizm egocen
tryczny
entelechia 160
etnocentryzm 24, 57
etyka (abstrakcyjna/konkretna)
152
faszyzm 24-25, 58
filosemityzm 227
filozofia 190-191
freudyzm 268
gandyzm 111-135
- jego hasa 113-115
- zachodni (= neogandyzm)
111, 116, 129-133
- jego pozorna szlachetno
122-121
- jego wtpliwa skuteczno
118-121
- jego makiawelizm 125
- a demokracja 133
- a pacyfizm 116
411
394
globalizm (globalizacja) 87, 89
Grossa ksika 210,234-239,
274, 327, 834-5
Holokaust patrz Wielka Zagada
(74)
humanizm
- egocentryczny 144, 161
- nowoczesny (laicki) 53,
130,141,191,271
- globalny 319
instrukcja Bauera 331
Instytut Pamici Narodowej
200-210,229-230,233-239,
275
irracjonalizm 178,184,187,189
Izrael 295, 365
Jata 225
Jedwabne 11-12,68,80,84,
200-216, 229, 233-240, 327,
329, 330
jzyk 7, 52
judaizm 291, 294
kara mierci 150
katyska zbrodnia 244
kielecka zbrodnia =ydobj czy
manewr kielecki 243-5
- jego cel 244
- umorzone ledztwo 247
- jego anomalie 249
klonowanie 157
- eksperymenty na embrio
nach 158-159
komunizm, komunici 8,223,
226,228
Koci 164,168,170-171, 173,
179, 189, 191,266-7, 273,
293, 303
ksenofobia
a utopia 95
- jej stopnie 27,44,45,49-50,
lewactwo, lewacy (=lewoskrt-
no, lewoskrtni) 265, 274,
279
liberalizm, libera 53,212
- libertynizm, libertystwo
9-10, 12, 108, 110,274
215,227; por. te huma
nizm nowoczesny; patrz
take nihilizm
marcowe wydarzenia68 217,
219,227,230,
- kamstwa Weissa 352-355
- co powiedzia Gomuka
19 marca 347-8
marksizm 268
medycyna (naukowa) 117
- szamaska (= alternatywna)
177, 179
Ministerstwo Bezpieczestwa
Publicznego 247
Muzeum Historii ydw
Polskich 216,380
mylenie
- magiczne (^pozytywne) 9,
179,181
- profetyczno-utopijne 10
nacjonalizm 57
nard 32
- mniej szo/wikszo naro
dowa 58-65
- narodowo, wsplnota
narodowa 65-68
nauka 167,170
natura ludzka 7,211-212,269,
401-405
nihilizm 10-11,108, 390; patrz
rwnie libertynizm
NKWD 203,244, 245, 255
Nowa Era (New Age) 116, 184
412
395
ojkofilia 26,56,81,83,89,129;
patrz rwnie patriotyzm
okultyzm 177; patrz take para
psychologia
- a inteligencja 181
- a Koci 180-181
- a polityka 178
parapsychologia 179;patrz rw
nie okultyzm
patriotyzm 84-89; patrz rwnie
oikofilia
pobratymstwo (a wsplnictwo)
79-84,280
- a wina 82-83
- odpowiedzialno 83-84
polityczna poprawno (= polit-
poprawno) 9,13, 215,272,
278, 289, 296, 392
polska racja stanu 209,230
- propaganda antypolska
198,204-205,215, 224,
235,239
prawa czowieka 11,91-101,
278,312
- a obowizek moralny 91
- a polityka 94-95
- a prawo naturalne 100
- a prawo obywatelskie 96-
97, 302
- a sumienie 91
- a prawo do sdzenia 39-40,
95
prawa obywatelskie
- a samowola 98-99
- definicja prawa 97
prawda 170
- jej warto 171
prawo przyrody 8-9
przebaczanie 229
patrz take przeprosiny
przeprosiny 11, 84,221, 229
racjonalno, racjonalizm 24,
184,221,229
Radio Maryja 284,287, 312,361
raport ks. bp Kaczmarka 258-
262
rasizm 24-25
renegactwo, renegat, sprzedaw-
czykostwo 36, 39, 334
rygoryzm 150
- skrajny 150, 154
- umiarkowany 154
sdy - sdownictwo 300, 392
Shoah patrz Wielka Zagada (74)
Sojusz Lewicy Demokratycznej
226-229,247
spiskowa teoria dziejw 231-
232
sprawiedliwo 151-152
sprawstwo (kierownicze, wyko
nawcze) 202,204,207
stowarzyszenie (jego rodzaje) 33
sumienie 91,168,170
mier 154,164, 168, 175
telewizja 106
tolerancja 213-216
transplantacje 154, 164, 168, 173
utopia 58
mylenie utopijne 56, patrz
take m. pozytywne, m.
profetyczne
sentymentalna 26
warto absolutna 147-148
Wielka Zagada (Holocaust,
Shoah) 69-77,213,217, 223,
224, 256, 351,365,367, 371,
392
413
396
- jej rewizjonizm 70-71
- jej wyjtkowo 71-76,
381-389
- stosunek do niej 365-376
wojna domowa 211
wola (jej rodzaje) 33, 35,42,
124
wolno sowa 6,290, 312
wsplnota patrz take kseno
fobia
- jej definicja 30-38
- jej model abstrakcyjny 34-
43
- jej teorie 28-34
- jej rodzaje: koncentryczne,
paralelne 38,41
- a demokracja, kapitalizm
87-88
- a ideologia 43
- a patriotyzm 86
- a pobratymstwo 79-84
- a wizy krwi 30, 52-55
- cywilizacyjna 47-48
- jej ekskluzywno 31, 41
- narodowa 51- 57, 211, 280
zamach 11 wrzenia 12-13
ycie 164
- jego sens 140
- jego warto 139-155, 161,
163
ydzi 18-22,59,218,220,223,
394
- nard . 18, 75-76
- stosunki polsko-ydowskie
63-64, 69,219, 220,233,
236,295
- na Kresach 331332, 342
- ich immunitet specjalny
363,381,395
414
397

You might also like