You are on page 1of 50

Kara odpowiada winie: skazany na utrat wszelkiej chci ycia, na najwyszy stopie znuenia yciem.

Kierkegaard
Umwiony z Reerem w Kunsthistorisches Museum dopiero o wp! do dwunastej, przyszed!em tam ju o wp!
do jedenastej, po to "y mc "ez przeszkd, tak jak to so"ie zaplanowa!em duo wcze#niej, o"serwowa$ o z
moliwie idealnej perspektywy, pisze %tz"acher. &oniewa jeo przedpo!udniowe miejsce znajdowa!o si w tak
zwanej sali 'ordona naprzeciw Siwobrodego mczyzny (intoretta, na o"itej aksamitem !awce ) na ktrej
siedz*c wczoraj, o"ja#niwszy mi tak zwan* Sturmsonate, kontynuowa! wyk!ad o Kunst der Fuge, wed!u jeo
w!asneo okre#lenia, zaczynaj*c przed 'achem, kocz*c po +chumannie, przy czym "ardziej "y! usposo"iony
mwi$ o ,ozarcie ni 'achu ) musia!em teraz zaj*$ pozycj w tak zwanej sali +e"astiana- to znaczy
musia!em, cho$ wcale nie "y!o mi to w smak, tolerowa$ (ycjana, a"y mc o"serwowa$ Reera przed
Siwobrodym mczyzn (intoretta, i to o"serwowa$ w pozycji stoj*cej, co zreszt* z mojeo punktu widzenia
mia!o swoje zalety, jako e wol sta$ ni siedzie$, zw!aszcza kiedy o"serwuj ludzi, i ju od "ardzo dawna
lepiej mi si o"serwuje w pozycji stoj*cej, ni kiedy siedz, a poniewa patrz*c z sali +e"astiana do sali
'ordona, wytaj*c wzrok do maksimum, .aktycznie mia!em w jeo zasiu ca!*, zwrcon* do mnie "okiem,
niezas!onit* nawet oparciem !awki, posta$ Reera, ktry siedzia!, przez ca!y czas nie zdejmuj*c z !owy
czarneo kapelusza, z ca!* pewno#ci* dokuczliwie odczuwaj*c skutki na!eo skoku ci#nienia poprzedniej nocy,
a zatem widzia!em ca!* posta$ Reera z "oku, a tym samym uwieczony zosta! powodzeniem mj plan, a"y "ez
przeszkd przyjrze$ si Reerowi. &oniewa Reer /w zimowym p!aszczu0, oparty na lasce, ktr* #ciska! ko1
lanami, "ez reszty, jak mi si wydawa!o, skupi! si na ol*daniu +iwo"rodeo mczyzny, a"solutnie nie
musia!em si o"awia$, e przy!apie mnie na tym, i mu si przyl*dam. &ilnuj*cy sali 2rrsiler /3enoe40, z
ktrym Reera !*czy!a ju ponad trzydziestoletnia znajomo#$, z ktrym i ja /te ju od ponad dwudziestu lat0
zawsze utrzymywa!em yczliwe kontakty, zosta! ju przeze mnie uprzedzony skinieniem rki, e chc "ez
przeszkd przypatrywa$ si Reerowi, wic kiedy tylko 2rrsiler wchodzi! do sali, a pojawia! si w niej z
reularno#ci* zearka, zachowywa! si tak, jak"y mnie wcale tam nie "y!o, podo"nie jak zachowywa! si tak,
jak"y i Reera tam nie "y!o, kiedy on, 2rrsiler, wykonuj*c swoje czynno#ci s!u"owe, lustrowa! wzrokiem, w
zwyk!y so"ie, dla kadeo, kto o nie zna!, nieprzyjemny spos", zwiedzaj*cych aleri, ktrych zreszt* tym
razem, w "ezp!atn* so"ot, nie wiadomo czemu, przysz!o tak niewielu. 2rrsiler ma natrtne, karc*ce spojrzenie,
typowe dla stranikw w muzeach, ktrzy lustruj* zwiedzaj*cych muzeum, nieraz, jak wiadomo, niestosownie
si zachowuj*cych, a"y ich onie#mieli$ ) jeo metoda pojawiania si nieoczekiwanie tudzie "ez!o#nie w
rou sali, o"ojtnie ktrej, a"y lustrowa$ ludzi wzrokiem, .aktycznie jest o"rzydliwa dla kadeo, kto o nie
zna- w szarym, 5le skrojonym, a przecie na wieczne czasy pomy#lanym uni.ormie, ktry, zapity na due
czarne uziki, wisi na jeo wychudzonym ciele jak na dr*u, tudzie w uszytej z teo sameo szareo materia!u
czapce na !owie, przypomina raczej stranikw z naszych zak!adw karnych ni zatrudnioneo przez pastwo
stra dzie! sztuki. 6d kiedy o pozna!em, 2rrsiler, cho$ nie chorowa!, zawsze "y! taki "lady, Reer okre#la! o
przez dziesi*tki lat jako pastwotrupa, ktry od trzydziestu piciu lat jest na pastwowej posadzie w
Kunsthistorisches ,useum. Reer, ktry od ponad trzydziestu sze#ciu lat przychodzi reularnie do
Kunsthistorisches ,useum, zna 2rrsilera, pocz*wszy od jeo pierwszeo dnia w pracy, i utrzymuje z nim
ca!kiem przyjacielskie stosunki. 'ardzo niepozorna !apwka wystarczy!a, "ym doywotnio za!atwi! so"ie
miejsce na !awce w sali 'ordona, o#wiadczy! przed laty Reer. 7 2rrsilerem !*cz* Reera stosunki, ktre w
ci*u trzydziestu lat na"ra!y u nich charakteru o"oplnej rutyny. Kiedy Reer chce, co nie naley do rzadko#ci,
"ez #wiadkw przypatrywa$ si +iwo"rodemu mczy5nie (intoretta, 2rrsiler po prostu zamyka dla
pu"liczno#ci ca!* sal 'ordona, staje w wej#ciu i nikomu nie pozwala przej#$. 8ystarczy, e"y Reer skin*!
rk*, a 2rrsiler od razu zamyka dla pu"liczno#ci sal 'ordona, nie waha si nawet wyprasza$ z sali 'ordona
zwiedzaj*cych, ktrzy ju tam s*, teo "owiem yczy so"ie Reer. 2rrsiler "y! na nauce stolarstwa w 'rucku
nad 9eith*, ale porzuci! stolark jeszcze przed uzyskaniem dyplomu pomocnika stolarza, poniewa chcia!
wst*pi$ do policji. :a policji nie przyjli wszake 2rrsilera do pracy z powodu niewydolno#ci .izycznej. 3eo
wuj, "rat matki, "y! stranikiem w Kunsthistorisches ,useum ju od roku dwudziesteo czwarteo i za!atwi!
mu posad najorzej p!atn*, ale naj"ardziej pewn*, jak mwi 2rrsiler. ;o policji te chcia! 2rrsiler pj#$ tylko
dlateo, e wydawa!o mu si, i praca na policji raz na zawsze rozwi*e mu pro"lem u"raniowy 2dealne
wyj#cie, jak mu si wydawa!o, przez ca!e ycie "dzie m! dostawa$ otow* odzie i w dodatku jeszcze ani
razu za t odzie na ca!e ycie nie "dzie musia! zap!aci$, no "o daje mu j* do dyspozycji pastwo, i tak te
my#la! wuj, ten, ktry sprowadzi! o do Kunsthistorisches ,useum, zreszt* z punktu widzenia tej idealnej
sytuacji nie widzia! najmniejszej rnicy, czy przyjm* o do pracy na policji, czy w Kunsthistorisches ,useum,
nawiasem mwi*c, policja p!aci!a lepiej, Kunsthistorisches ,useum orzej, no ale s!u"y w Kunsthistorisches
,useum nie mona "y!o porwnywa$ do s!u"y policyjnej- odpowiedzialniejszej, a zarazem lejszej s!u"y ni
w Kunsthistorisches ,useum nie m! so"ie on, 2rrsiler, wyo"razi$. 8iadomo, e s!u"a na policji dzie w
dzie jest ro5na dla ycia, o#wiadczy! 2rrsiler, a s!u"a w Kunsthistorisches ,useum nie. <o do monotonii w
jeo zawodzie, to nie ma co si tym przejmowa$, on nawet tak* monotoni lu"i. :a dzie to on ze czterdzie#ci
do pi$dziesiciu kilometrw przejdzie, lepsze to dla zdrowia ni, dajmy na to, s!u"a na policji, dzie ca!e
ycie siedzi si !wnie na twardym posterunkowym krze#le. 3u woli mie$ oko na zwiedzaj*cych muzeum ni
na normalnych ludzi, "o zwiedzaj*cy muzeum to mimo wszystko ludzie wyej postawieni, ktrzy maj* jaki#
zmys! sztuki. 6n sam z czasem wyro"i! w so"ie taki zmys! sztuki, w kadej chwili m!"y oprowadzi$ ludzi po
Kunsthistorisches ,useum, w kadym "*d5 razie po alerii malarstwa, powiada, no ale po co mu to. ;o ludzi
przecie w ole nie dociera to, co si im mwi, mwi 2rrsiler. &rzez dziesi*tki lat s!yszy si od przewodnikw
muzealnych wci* jedno i to samo, i, jak mwi pan Reer, rzecz jasna "ardzo wiele "ez sensu, powiada do mnie
2rrsiler. =istorycy sztuki zasypuj* zwiedzaj*cych wy!*cznie w!asnymi "redniami, powiada 2rrsiler, ktry z
"ieiem czasu, jeeli nie wszystko, to wiele z teo, co mwi! Reer, s!owo w s!owo od Reera przej*!. 2rrsiler
jest tu"* Reera, wszystko niemal, co mwi 2rrsiler, mwi! ju Reer, od ponad trzydziestu lat 2rrsiler mwi
to, co ju mwi! Reer. Kiedy si do"rze ws!ucham, us!ysz, e przez 2rrsilera mwi Reer. Kiedy ws!uchamy
si w to, co mwi* przewodnicy, us!yszymy wy!*cznie dzia!aj*ce nam na nerwy "rednie o sztuce, te same
niezno#ne "rednie historykw sztuki, powiada 2rrsiler, poniewa tyle razy ju mwi! to Reer. 8szystkie te
malowid!a s* wspania!e, adne jednak nie jest doskona!e, twierdzi 2rrsiler za Reerem. 9udzie tylko dlateo
przychodz* do muzeum, e powiedziano im, i cz!owiek kulturalny powinien tam chodzi$, nie przychodz* z
zainteresowania, ludzie a"solutnie nie interesuj* si sztuk*, a w kadym razie dziewi$dziesi*t dziewi$ procent
ludzi a"solutnie nie interesuje si sztuk*, powtarza! za Reerem s!owo w s!owo 2rrsiler. 6n, 2rrsiler, mia!
trudne dziecistwo, chor* na raka matk, umar!a w wieku lat czterdziestu sze#ciu, a ojca ) ko"ieciarza,
wiecznie pijaneo. % 'ruck nad 9eith* to te miejscowo#$ rwnie szkaradna, jak wikszo#$ miejscowo#ci w
'urenlandzie. Kto tylko da rad, daje z 'urenlandu no, mwi 2rrsiler, wikszo#ci jednak to si nie udaje,
wikszo#$ skazana jest doywotnio na 'urenland, co jest co najmniej rwnie okropne, jak doywotnie
wizienie w +tein nad ;unajem. 'urenlandczycy to wi5niowie, powiada 2rrsiler, a ich ojczyzna to wizienie.
+ami wmawiaj* so"ie, e maj* ca!kiem pikny ojczysty kraj, jednak w rzeczywisto#ci 'urenland jest md!y i
szpetny. 8 zimie ludzie d!awi* si #nieiem, w lecie zeraj* ich komary. % wiosn* i jesieni* "rn* po kolana we
w!asnym "rudzie. 8 ca!ej >uropie nie ma ju "iedniejszeo ani "rudniejszeo kraju, cytuj 2rrsilera.
8iedeczycy wci* wmawiaj* 'urenlandczykom, e 'urenland to pikny kraj, wiedeczycy s* "owiem w
"urenlandzkim "rudzie i w "urenlandzkiej !upocie po uszy zakochani, poniewa tak "rud "urenlandzki, jak
"urenlandzk* !upot uwaaj* za romantyczne. 'urenland niczeo, oprcz pana =aydna, jak mwi pan
Reer, nidy nie wyda!, o#wiadczy! 2rrsiler. &owiedzie$: pochodz z 'urenlandu, to nic inneo ni
powiedzie$: pochodz z wizienia %ustrii. 7 zak!adu karneo al"o z domu wariatw, twierdzi 2rrsiler. ;o
8iednia 'urenlandczykom rwnie pilno jak do ko#cio!a, powiedzia!. :ajwikszym yczeniem
'urenlandczyka jest wst*pi$ do wiedeskiej policji, powiedzia! par dni temu, mnie si to nie uda!o, "o
wydolny nie "y!em, z powodu niewydolno#ci .izycznej. ,imo to jestem stranikiem w Kunsthistorisches
,useum, czyli na s!u"ie pastwowej. 8ieczorem, po szstej, powiedzia!, nie zamykam przestpcw, tylko
dzie!a sztuki, Ru"ensa i 'ellotta zamykam. 3eo wujowi, ktry zaraz po pierwszej wojnie #wiatowej wst*pi! na
s!u" w Kunsthistorisches ,useum, wszyscy w rodzinie zazdro#cili. Kiedy o raz na par lat w
Kunsthistorisches ,useum odwiedzali, w "ezp!atne so"oty czy niedziele, szli za nim zawsze w ca!kowitym
onie#mieleniu przez te sale z wielkimi mistrzami i ci*le podziwiali jeo uni.orm. 8uj oczywi#cie "ardzo
szy"ko zosta! stranikiem wyszym ran*, z mosin* wiazdk* na rewersie uni.ormu, stwierdzi! 2rrsiler.
&rzejci uszanowaniem i podziwem, niczeo nie rozumieli z teo, co im mwi!, kiedy przeprowadza! ich przez
te sale. 7reszt* nie "y!o sensu wyja#nia$ im ?eronesa, stwierdzi! 2rrsiler przed paroma dniami. ;zieci siostry
wpatrywa!y si w os!upieniu w moje "ia!e "uty, powiedzia! 2rrsiler, siostra stan!a, jak"y j* wry!o, przed
Renim, akurat przed tym naj"ardziej "ez ustu ze wszystkich wystawionych tu malarzy. Reer nienawidzi
Renieo, wic i 2rrsiler nienawidzi Renieo. 2rrsiler wznis! si ju na mistrzowskie wyyny w
przyw!aszczaniu so"ie Reerowskich zda, wypowiada je niemal per.ekcyjnie w charakterystycznym tonie
Reera, my#l. ,oja siostra przychodzi nie do muzeum, tylko do mnie, powiedzia! 2rrsiler. +iostry sztuka nic a
nic nie o"chodzi. %le jej dzieci, kiedy je po salach prowadz, wpatruj* si z podziwem we wszystko, co tylko
zo"acz*. &rzed ?elaz@uezem staj* jak wryte, tak e nie mona ich wprost od nieo oderwa$, powiedzia!
2rrsiler. &an Reer raz zaprosi! mnie z rodzin* na &rater, powiedzia! 2rrsiler, on to ma est, pan Reer, w
so"ot wieczorem zaprosi!. 3ak y!a jeszcze jeo ona, powiedzia! 2rrsiler. +ta!em, o"serwuj*c Reera, ktry
w"i!, jak to si mwi, wzrok w +iwo"rodeo mczyzn (intoretta, a jednocze#nie widzia!em 2rrsilera, ktreo
przecie nie "y!o w sali 'ordona, jak opowiada mi o swoim yciu, zatem widzia!em o"razy z 2rrsilerem sprzed
tyodnia, patrz*c jednocze#nie na Reera, siedz*ceo na o"itej aksamitem !awce, ktry mnie jeszcze, rzecz
jasna, nie zauway!. 2rrsiler powiedzia!, e ju od dziecistwa nie mia! wikszeo marzenia, ni e"y wst*pi$
do wiedeskiej policji i zosta$ wachmistrzem. 6 innym zawodzie nidy nie marzy!. Kiedy wwczas, a mia!
akurat dwadzie#cia trzy lata, za#wiadczono w koszarach Rossauer jeo .izyczn* niewydolno#$, .aktycznie w
jednej chwili run*! ca!y jeo #wiat. 7 tej sytuacji "ez wyj#cia wyratowa! o wwczas dopiero wuj, za!atwiaj*c
mu prac stranika w Kunsthistorisches ,useum. &rzyjecha! do 8iednia z jedn* s.atyowan* tor"* pod pach*,
do mieszkania wuja, ktry pozwoli! mu u sie"ie zamieszka$ na cztery tyodnie, a potem wprowadzi! si, on,
2rrsiler, do podnajmowaneo pokoiku przy ,olker"astei. 8 tym podnajmowanym pokoiku zamieszka! na lat
dwana#cie. 8 pierwszych latach w ole nie widzia! 8iednia, wczesnym rankiem, ju ko!o sidmej "y! w
Kunsthistorisches ,useum, a wieczorem dopiero po szstej wraca! do domu, przez wszystkie te lata w po!udnie
zjada! posi!ek z!oony z kanapki z kie!"as* lu" serem i popija! szklank* wody z kranu w ma!ej prze"ieralni za
szatni* dla zwiedzaj*cych. 'urenlandczycy to ludzie o najskromniejszych wymaaniach, ja sam w m!odo#ci
pracowa!em z 'urenlandczykami na rnych "udowach, mieszka!em z nimi w najprzerniejszych "arakach,
wiem, jak skromne maj* wymaania, zadowol* si czym# naj"ardziej niez"dnym i do koca miesi*ca
.aktycznie potra.i* od!oy$ osiemdziesi*t procent pensji, nawet wicej. Kiedy tak przypatrywa!em si Reerowi
i naprawd wnikliwie o o"serwowa!em, tak uwanie jak nidy dot*d, ujrza!em 2rrsilera sprzed tyodnia,
ktreo s!ucha!em, kiedy sta! ze mn* w sali 'attonieo. ,* jednej z jeo pra"a"ek pochodzi! z (yrolu, stamt*d
te, powiada!, wzi!o si nazwisko 2rrsiler. ,ia! dwie siostry, m!odsza jeszcze w latach sze#$dziesi*tych
wyemirowa!a z pomocnikiem .ryzjera z ,atters"ura do %meryki i umar!a tame, z tsknoty za starym
krajem, w wieku lat trzydziestu piciu. (rzech mia! "raci, wszyscy ro"otnicy niewykwali.ikowani, mieszkaj* w
'urenlandzie. ;wch przyjecha!o, jak on, do 8iednia, a"y wst*pi$ na s!u" na policji, ale ich nie przyjli. %
do s!u"y w muzeum to przecie koniecznie trze"a posiada$ ju jak*# inteliencj. 6d Reera wiele si nauczy!.
:iektrzy uwaaj*, e Reer jest o"!*kany, tylko o"!*kany "owiem chodzi!"y co drui dzie, oprcz
poniedzia!kw, do alerii malarstwa w Kunsthistorisches ,useum, jednak on tak nie uwaa, pan Reer to
cz!owiek m*dry i wykszta!cony, twierdzi 2rrsiler. (ak, powiedzia!em 2rrsilerowi, pan Reer to cz!owiek nie
tylko m*dry, wykszta!cony, ale i s!awny, studiowa! przecie muzyk w 9ipsku i 8iedniu i pisa! recenzje
muzyczne do A(imesaB, do dzi# zreszt* do A(imesaB pisze, powiedzia!em. (o nie aden tuzinkowy pismak,
powiedzia!em, nie wypisuje "redni, tylko jest muzykoloiem w ca!ym sensie teo s!owa, cz!owiekiem
znacz*cym, o wielkim autorytecie. Reera nie powinno si porwnywa$ do ca!ej tej "redz*cej zrai krytykw
muzycznych, ktrzy dzie w dzie zanieczyszczaj* tylko swoimi "redniami nasze dzienniki. Reer .aktycznie
jest .ilozo.em, powiedzia!em 2rrsilerowi, .ilozo.em w pe!nym znaczeniu teo terminu. 6d ponad trzydziestu lat
Reer pisze do A(imesaB recenzje, a w!a#ciwie krtkie rozprawy .ilozo.iczno1muzyczne, ktre z pewno#ci*
z!o* si pewneo dnia na ksi*k. &rze"ywanie w Kunsthistorisches ,useum jest niew*tpliwie jednym z
czynnikw pozwalaj*cych Reerowi pisa$ do A(imesaB tak w!a#nie, jak do A(imesaB pisze, powiedzia!em
2rrsilerowi, o"ojtnie czy 2rrsiler akurat mnie zrozumia!, czy nie, prawdopodo"nie 2rrsiler mnie nie
zrozumia!, pomy#la!em wwczas, a i teraz tak samo my#l. 6 tym, e Reer pisze recenzje muzyczne do
A(imesaB, w %ustrii nikt nie wie, najwyej par os" wie o tym, powiedzia!em 2rrsilerowi. ,!"ym te
powiedzie$: Reer jest piywatnym .ilozo.em, powiedzia!em 2rrsilerowi, nie zwaaj*c na to, e moe !upio
mwi$ co# takieo 2rrsilerowi. 8 Kunsthistorisches ,useum Reer znajduje to, czeo nie znalaz!"y nidzie
indziej, powiedzia!em 2rrsilerowi, wszystko, co wane, wszystko, co poyteczne dla jeo my#lenia i dla jeo
pracy 7achowanie Reera ludzie mo* okre#li$ mianem o"!*kaneo, ale to nieprawda, powiedzia!em
2rrsilerowi, tutaj w 8iedniu i w %ustrii Reera si nie dostrzea, powiedzia!em 2rrsilerowi, lecz w 9ondynie i
w %nlii, nawet w +tanach 7jednoczonych ludzie wiedz*, kim jest Reer, z jakim autorytetem mamy do
czynienia w przypadku Reera, powiedzia!em 2rrsilerowi. 2 niech pan nie zapomina o idealnej temperaturze,
ktra tu, w Kunsthistorisches ,useum, panuje przez okr*!y rok, powiedzia!em te 2rrsilerowi. 2rrsiler skin*!
tylko !ow*. Reer jest oso"owo#ci* "ardzo cenion* w ca!ym muzykoloicznym #wiecie, powiedzia!em
wczoraj 2rrsilerowi, jedynie tu, w rodzinnym kraju, nikt nie chce o tym s!ysze$, przeciwnie, tu, we w!asnym
domu, Reera, ktry przecie pozostawi! wszystkich innych w swojej dyscyplinie daleko w tyle, och, to
o"rzydliwe prowincjonalne partactwo, wrcz si nienawidzi, w rodzimej %ustrii po prostu si o nienawidzi, to
nie za mocne s!owo, powiedzia!em 2rrsilerowi. Ceniusza takieo jak Reer tutaj si nienawidzi, powiedzia!em
2rrsilerowi, nie d"aj*c o to, e 2rrsiler zupe!nie nie zrozumia!, co mia!em na my#li, mwi*c mu, e eniusza
takieo jak Reer tu si nienawidzi, tudzie nie zwaaj*c na to, czy .aktycznie powinno si mwi$ o Reerze
jako o eniuszu, naukowym eniuszem, a nawet czysto ludzkim, pomy#la!em, jest Reer niew*tpliwie. Ceniusz
i %ustria wzajemnie si wykluczaj*, powiedzia!em. 8 %ustrii, e"y kto# doszed! do !osu i e"y o traktowano
powanie, musi "y$ przecitniakiem, musi to "y$ prowincjonalny i zak!amany partacz, cz!owiek z a"solutnie
ciasnopastwow* !ow*. Ceniusza czy cho$"y wyj*tkowy umys! zawsze prdzej czy p5niej w upokarzaj*cy
spos" tu si zamorduje, powiedzia!em 2rrsilerowi. (ylko ludzie tacy jak pan Reer, ktrych w tym strasznym
kraju zliczy!o"y si na palcach jednej rki, potra.i* przetrwa$ w tym stanie poniania i nienawi#ci, inorowania
i wywierania presji, powszechnej, wroiej duchowi nieodziwo#ci, ktra tu w %ustrii panoszy si na kadym
kroku, jedynie ludzie tacy jak Reer, ludzie wspania!eo charakteru, o"darzeni doprawdy przenikliw* i
nieprzekupn* umys!owo#ci*. <hocia pan Reer utrzymuje z pani* dyrektor teo muzeum ca!kiem niez!e
stosunki, chocia zna j* do"rze, nie #ni!o"y mu si nawet prosi$ j* o co#, co tyczy si jeo czy muzeum. %kurat
wtedy, kiedy Reer mia! zawiadomi$ dyrekcj, to znaczy pani* dyrektor, o z!ym stanie o"i$ !awek w salach
muzealnych i ewentualnie sk!oni$ j* do zmiany o"i$ na nowe, !awki zosta!y na nowo o"ite ) i to wcale
ustownie, powiedzia!em 2rrsilerowi. :ie wydaje mi si, powiedzia!em 2rrsilerowi, e"y dyrekcji
Kunsthistorisches ,useum wiadomo "y!o, i pan Reer ju od ponad trzydziestu lat co drui dzie przychodzi
do muzeum i zajmuje miejsce na !awce w sali 'ordona, nie wydaje mi si. 8ysz!o"y to niechy"nie na jaw
podczas jedneo ze spotka Reera z pani* dyrektor, ale, o ile mi wiadomo, pani dyrektor nic o tym nie wie,
poniewa pan Reer nidy o tym nie mwi! i poniewa pan, panie 2rrsiler, potra.i! zachowa$ milczenie,
poniewa pan Reer yczy so"ie, e"y pan milcza! o tym, e pan Reer od ponad trzydziestu lat co drui dzie,
z wyj*tkiem poniedzia!kw, przychodzi do Kunsthistorisches ,useum. Umiejtno#$ milczenia to pana mocna
strona, powiedzia!em 2rrsilerowi, pomy#la!em, przypatruj*c si przypatruj*cemu si +iwo"rodemu mczy5nie
(intoretta Reerowi, ktremu z kolei przyl*da! si 2rrsiler. Reer to niezwyk!y cz!owiek, a z niezwyk!ymi
lud5mi trze"a o"chodzi$ si ostronie, powiedzia!em wczoraj 2rrsilerowi. 8ydawa!o"y si nie do pomy#lenia,
e"y#my mieli naraz ) Reer i ja ) przychodzi$ do muzeum akurat przez dwa dni z rzdu, powiedzia!em
wczoraj 2rrsilerowi, a przecie przyszed!em w!a#nie dzisiaj, w!a#nie dlateo, e i Reer teo w!a#nie so"ie
zayczy!, nie wiem, z jakieo powodu Reer jest tu dzisiaj, pomy#la!em, nied!uo si przekonam. 2rrsiler
rwnie "y! "ardzo zdumiony, widz*c mnie dzisiaj, wczoraj mu "owiem powiedzia!em, i wykluczone, e"ym
mia! przychodzi$ do Kunsthistorisches ,useum przez dwa kolejne dni, tak jak "y!o to dot*d wykluczone w
przypadku Reera. % tu naraz dzisiaj znowu o"aj, tak Reer, jak i ja, zjawiamy si w Kunsthistorisches
,useum, w ktrym "yli#my przecie wczoraj. ,usia!o to chy"a poirytowa$ 2rrsilera, pomy#la!em, my#l
teraz. ,oliwe, e kto# si raz pomyli i ju dzie p5niej pjdzie do Kunsthistorisches ,useum, pomy#la!em,
od razu jednake, po zastanowieniu si, pomy#la!em, e tylko wtedy, kiedy tylko Reer si pomyli, "*d5 ja tylko
si w tym pomyl, ale nie, e si w tym pomylimy o"aj, Reer i ja. % Reer wyra5nie powiedzia! mi wczoraj:
prosz tu przyj#$ jutro, wci* jeszcze s!ysz jeo s!owa. Rzecz jasna jednak, 2rrsiler nic o tym nie s!ysza! i nic
o tym nie wiedzia!, naturalnie zatem zdziwi!o o, e ju dzisiaj zjawili#my si o"aj, Reer i ja, w muzeum.
Cdy"y Reer nie powiedzia! mi wczoraj: prosz tu przyj#$ jutro, nie przyszed!"ym do Kunsthistorisches
,useum dzisiaj, tylko moliwe, e dopiero w przysz!ym tyodniu, w odrnieniu "owiem od Reera, ktry
rzeczywi#cie przychodzi do Kunsthistorisches ,useum co drui dzie, i to od wielu lat, ja nie chodz do
Kunsthistorisches ,useum co drui dzie, tylko wtedy, kiedy mam na to ochot i jestem w nastroju. 3e#li
zechc spotka$ si z Reerem, to nie musz przecie koniecznie chodzi$ do Kunsthistorisches ,useum,
wystarczy, e"ym wy"ra! si do hotelu %m"asador, do ktreo on przecie zawsze idzie po wyj#ciu z
Kunsthistorisches ,useum. 8 %m"asadorze spotykam si przecie z Reerem, jeeli mam ochot, to i
codziennie. Reer ma w %m"asadorze w!asne miejsce przy oknie, a dok!adnie stolik o"ok tak zwaneo
ydowskieo stolika, ktry stoi przed tak zwanym stolikiem wierskim, stoj*cym za tak zwanym stolikiem
ara"skim, patrz*c od stolika Reera w kierunku drzwi sali. Rzecz jasna, "ardziej odpowiada mi %m"asador ni
Kunsthistorisches ,useum, jednake kiedy nie mo czeka$, a Reer zjawi si w %m"asadorze, ju oko!o
jedenastej id do Kunsthistorisches ,useum, e"y si z nim zo"aczy$, z moim ojcem intelektualnym. &rzed
po!udniem jest Reer w Kunsthistorisches ,useum, popo!udnia spdza w %m"asadorze, oko!o wp! do
jedenastej idzie do Kunsthistorisches ,useum, oko!o wp! do trzeciej do %m"asadora. ;o po!udnia odpowiada
mu temperatura osiemnastu stopni w Kunsthistorisches ,useum, po po!udniu lepiej si czuje w ciep!ym
%m"asadorze, w ktrym ma zawsze temperatur dwudziestu trzech stopni. &o po!udniu nie my#l ju z takim
zapa!em i ju nie tak intensywnie, mwi Reer, mo zatem pozwoli$ so"ie na %m"asadora. Kunsthistorisches
,useum to dla nieo miejsce produkcji duchowej, o#wiadczy!, %m"asador jest natomiast warsztatem o"r"ki
my#li, w Kunsthistorisches ,useum czuj si ods!onity, w %m"asadorze os!onity. (a para przeciwiestw,
Kunsthistorisches ,useum i %m"asador, potrze"na jest mi do my#lenia "ardziej ni cokolwiek inneo, z jednej
strony ods!onicie, z druiej strony os!onicie, droi panie %tz"acher- tajemnica meo my#lenia zawiera si w
tym, powiedzia!, e przed po!udniem jestem w Kunsthistorisches ,useum, a popo!udnia spdzam w
%m"asadorze. % czy istnieje co# "ardziej przeciwstawneo ni to Kunsthistorisches ,useum, to znaczy aleria
malarstwa w Kunsthistorisches ,useum, i %m"asador4 Kunsthistorisches ,useum sta!o si dla mnie w rwnym
stopniu nawykiem duchowym, jak %m"asador, powiedzia!. 3ako#$ mojej krytyki muzycznej w A(imesieB, z
ktrym, nawiasem mwi*c, wsp!pracuj ju od czterdziestu trzech lat, powiedzia!, .aktycznie jest owocem
teo, e chodz do Kunsthistorisches ,useum i do %m"asadora, do Kunsthistorisches ,useum w co druie
przedpo!udnie, do %m"asadora w kade popo!udnie. 3edynie ten nawyk uratowa! mnie po #mierci ony ;roi
panie %tz"acher, dy"y nie ten nawyk dawno "ym ju umar!, powiedzia! wczoraj Reer. Kady cz!owiek
potrze"uje takieo nawyku, a"y przetrwa$, powiedzia!. &otrze"uje o, cho$"y to mia! "y$ nawyk naj"ardziej
o"!*kany Reer wydaje si w zdecydowanie lepszej kondycji, znowu mwi tak, jak przed #mierci* ony.
&owiada wprawdzie, e ruszy!, jak to mwi*, z martweo punktu, mimo to do koca ycia "dzie cierpia!, e
opu#ci!a o ona. &owiada wci*, e przez ca!e ycie "y! w "!dzie, s*dz*c, e to on pozostawi on, e to on
wcze#niej od niej umrze, poniewa jej #mier$ nast*pi!a tak nale, jeszcze kilka dni wcze#niej "y! #wicie
przekonany, niewzruszenie wierzy!, e to ona jeo przeyje, e to ona jest do"reo zdrowia, to ja "y!em tym
chorym, tak, w tym przekonaniu i w tej wierze wci* yli#my, powiedzia!. :ie "y!o na #wiecie zdrowszej istoty
ni moja ona, ona przez ca!e ycie y!a w zdrowiu, podczas dy ja zawsze wiod!em ezystencj w choro"ie,
tak, w #miertelnej wrcz choro"ie, powiedzia!. 6na "y!a t* zdrowa, "y!a przysz!o#ci*, ja zawsze "y!em t* chor*
istota, "y!em przesz!o#ci*, powiedzia!. (o, e "dzie musia! kiedy# y$ "ez ony, naprawd sam, nie przysz!o
mu nidy na my#l, ani razu nie za#wita!o mu w !owie, o#wiadczy!. % je#li nawet ona umrze przede mn*, to ja
zaraz po niej, moliwie szy"ko, zawsze so"ie my#la!. % teraz musia! upora$ si tak ze swym "!dnym
przekonaniem, e ona umrze po nim, jak i z .aktem, e po jej #mierci sam nie ode"ra! so"ie ycia, nie umar!
zaraz po niej. &oniewa y!em w przekonaniu, e jest ona dla mnie wszystkim, nie "y!em, rzecz jasna,
przyotowany na dalsz* ezystencj po niej, droi panie %tz"acher, powiedzia!. 7 tej ludzkiej, .aktycznie
nieludzko upokarzaj*cej s!a"o#ci, z teo tchrzostwa, nie umar!em zaraz po niej, zaraz po jej #mierci nie
ode"ra!em so"ie ycia, wrcz przeciwnie, jak mi si teraz wydaje, o#wiadczy! wczoraj, zacz*!em z teo czerpa$
si!, ostatnio wydaje mi si nie raz, e o"ecnie mam wicej si!y ni kiedykolwiek przedtem. ,oe pan w to
wierzy$ lu" nie, ale teraz jeszcze "ardziej ni przedtem przywi*zany jestem do ycia, trzymam si o wrcz
kurczowo, o#wiadczy! wczoraj. :ie przyznaj si do teo, ale jeszcze "ardziej intensywnie yj ni przed jej
#mierci*. 7oda, ca!y rok "y! mi na to potrze"ny, e"y w ole dopu#ci$ tak* my#l, ale teraz a"solutnie si ni*
nie krpuj, o#wiadczy!. (ylko niezmiernie mnie przyn"ia, e istota tak ch!onna jak moja ona odesz!a wraz z
ca!* niesamowit* wiedz*, ktr* jej przekaza!em, a zatem t niesamowit* wiedz za"ra!a wraz z so"* w #mier$,
to niesamowite, to jeszcze znacznie "ardziej niesamowite od .aktu, e umar!a, o#wiadczy!. ;la takiej istoty
dajemy z sie"ie wszystko, ca!kiem j* wype!niamy, a ona nas opuszcza, odchodzi w #mier$, na zawsze,
o#wiadczy!. ;o teo dochodzi jeszcze owo "ez uprzedzenia, e #mierci tej istoty nie przewidzieli#my, ja jej ani
przez chwil nie przepowiedzia!em, tak jak"y mia!a y$ wiecznie, tak si jej przypatrywa!em, nidy nie my#l*c
o jej #mierci, powiedzia!, tak jak"y w nieskoczono#$ rzeczywi#cie mia!a y$ z moj* wiedz* w nieskoczono#$,
o#wiadczy!. Rzeczywi#cie, #mier$ przynalona, powiedzia!. 'ierzemy takieo cz!owieka na ca!* wieczno#$ i to
jest "!*d. Cdy"ym wiedzia!, e odejdzie w #mier$, zupe!nie inaczej "ym post*pi!, ale nie wiedzia!em, e
odejdzie ode mnie w #mier$ i umrze przede mn*, i post*pi!em ca!kiem niedorzecznie, tak jak"y mia!a istnie$
nieskoczenie w nieskoczono#$, dy tymczasem wcale nie "y!a stworzona na nieskoczono#$, tylko
skoczono#$, tak jak my wszyscy (ylko wtedy, kiedy kochamy cz!owieka tak niepohamowan* mi!o#ci*, jak ja
kocha!em on, naprawd wierzymy w to, e "dzie y! wiecznie i w nieskoczono#$. 3eszcze nidy nie
zdarzy!o si, e"y, siedz*c na !awce w sali 'ordona, Reer nie zdj*! z !owy kapelusza, tak samo jak
zaniepokoi! mnie .akt, e umwi! si ze mn* w muzeum, .akt ten "owiem w rzeczy samej "y!, jak s*dzi!em,
zaiste niezwyk!y, zaniepokoi! mnie .akt, e siedzia! na !awce w sali 'ordona, nie zdejmuj*c z !owy kapelusza,
niezwyk!y zaiste, a"strahuj*c od ca!ej serii zwi*zanych z tym innych niezwyk!ych .aktw. ;o sali 'ordona
wszed! teraz 2rrsiler i podszed!szy do Reera, co# mu wyszepta! do ucha, a nastpnie od razu z sali 'ordona
wyszed!. 8iadomo#$ od 2rrsilera nie zro"i!a na Reerze adneo wraenia, przynajmniej w oczach
zewntrzneo o"serwatora, Reer siedzia! po wiadomo#ci od 2rrsilera dok!adnie tak samo, jak przed
wiadomo#ci* od 2rrsilera. :iemniej zaintryowa!o mnie, co takieo m! powiedzie$ Reerowi 2rrsiler. 6d
razu jednak przesta!em zastanawia$ si, co takieo powiedzia! mu 2rrsiler, i o"serwowa!em Reera, s!ysz*c
jednocze#nie, jak mwi on do mnie: ludzie przychodz* do Kunsthistorisches ,useum, poniewa po prostu tak
wypada, z adneo inneo powodu, przyjedaj* do 8iednia nawet z =iszpanii i &ortualii i id* do
Kunsthistorisches ,useum, a"y po powrocie mc u sie"ie w =iszpanii i &ortualii powiedzie$, e "yli w
8iedniu w Kunsthistorisches ,useum, co jest wprost #miechu warte, Kunsthistorisches ,useum "owiem to
przecie nie &rado ani muzeum w 9iz"onie, do teo jeszcze Kunsthistorisches ,useum daleko. 8idzia!em
przed so"* Reera, a o"serwuj*c o, s!ysza!em jednocze#nie to, co powiedzia! mi w przeddzie.
Kunsthistorisches ,useum nie ma nawet jedneo Coi, nie ma jedneo nawet >l Creca. ,oe, rzecz jasna,
zrezynowa$ z >l Creca, >l Creco nie naley "owiem do rzeczywi#cie wielkich malarzy, nie naley do tych
najlepszych, powiedzia! Reer, ale nie mie$ nawet jedneo Coi to dla muzeum takieo jak Kunsthistorisches
,useum zaiste zu"ne. %ni jedneo Coi, powiedzia!, jakie to typowe dla =a"s"urw, ktrzy, jak pan wie,
a"solutnie nie znali si na sztuce, owszem, czuli muzyk, ale a"solutnie nie znali si na sztuce. 'eethoDena
s!yszeli, ale nie widzieli Coi. :ie chcieli mie$ Coi. 'eethoDenowi dali "!azesk* wolno#$, muzyka nie "y!a
"owiem dla nich nie"ezpieczna, Coya jednak nie mia! prawa wstpu do %ustrii. (ak, tak, =a"s"urowie
o"darzeni "yli tym w*tpliwym katolickim u#cikiem, ktry do teo muzeum pasuje jak ula!. <a!e
Kunsthistorisches ,useum to ten w*tpliwy ha"s"urski u#cik do sztuk upikszanych, wstrtny &rawimy
cokolwiek ludziom, z ktrymi a"solutnie nic nas nie !*czy, powiedzia!, potrze"ujemy "owiem s!uchaczy.
&otrze"ni s* nam s!uchacze, potrze"na jest tu"a, powiedzia!. &rzez ca!e ycie praniemy tej idealnej tu"y, ale
nie moemy jej znale5$, dlateo e idealna tu"a nie istnieje. ,amy jedneo 2rrsilera, powiedzia!, a przecie
przez ca!y czas poszukujemy jeszcze jedneo 2rrsilera, 2rrsilera idealneo. 7 ca!kiem prosteo cz!owieka
ro"imy so"ie tu", a kiedy tylko z teo ca!kiem prosteo cz!owieka zro"imy so"ie tu", zaczynamy szuka$
koo# inneo, innej tu"y, nadaj*ceo si na nasz* tu" cz!owieka, powiedzia!. &o #mierci ony mam
przynajmniej 2rrsilera, powiedzia!. 2rrsiler, zanim tra.i! na mnie, "y! przecie tylko, tak jak wszyscy
'urenlandczycy, "urenlandzkim !upim, powiedzia! Reer. &otrze"a nam !upka na tu". 'urenlandzki
!upek pasuje jak ula! na tu", powiedzia! Reer. &rosz mnie do"rze zrozumie$, ceni so"ie 2rrsilera, a teraz
nawet tak potrze"ny sta! si mi do ycia jak chle" powszedni, potrze"owa!em o przez wiele lat, ca!e
dziesiciolecia, ale tylko !upi w typie 2rrsilera nadaje si na tu", powiedzia! wczoraj Reer. Rzecz jasna,
wykorzystujemy takieo !upieo jako cz!owieka, powiedzia!. 7 druiej wszake strony w!a#nie przez to, e o
wykorzystujemy, ro"imy z takieo !upka cz!owieka, przez to, e ro"imy z nieo nasz* tu", wt!aczamy w
nieo nasze my#li, przyznaj, e pocz*tkowo dosy$ "ezwzldnie ro"imy z takieo "urenlandzkieo !upieo,
jakim "y! 2rrsiler, "urenlandzkieo cz!owieka. 7anim natkn*! si na mnie, 2rrsiler nie mia!, na przyk!ad,
zieloneo pojcia o muzyce, o sztuce adneo, w runcie rzeczy o niczym w ole, nawet o swojej !upocie.
(eraz jest dalej ni wszystkie te historyczno1sztuczne adu!y, ktre przychodz* tu dzie w dzie po to, "y
szpikowa$ ludziom uszy tymi swoimi historyczno1sztucznymi "redniami. 2rrsiler jest dalej, prze#cin*! ju te
historyczno1sztuczne adatliwe #winie, ktre swymi "redniami dzie w dzie doszcztnie niszcz* dziesi*tki
przyanianych tu ca!ymi klasami wycieczek szkolnych. =istorycy sztuki to istni !adziciele sztuki, powiedzia!
Reer.
=istorycy sztuki tak d!uo adaj* o sztuce, a zaadaj* j* na #mier$. +ztuka ulea #miertelnej za!adzie,
zaadana przez historykw sztuki. ,j 'oe, ile to razy my#l so"ie, siedz*c tu, na tej !awce, kiedy historycy
sztuki przeaniaj* przede mn* te "ezradne hordy, jak mi al wszystkich tych ludzi, z ktrych ci w!a#nie
historycy sztuki wyaniaj* sztuk, i to wyaniaj* na ca!e ycie, powiedzia! Reer. 7ajcie historyka sztuki to
najniecniejszy proceder, jaki istnieje, "redz*ceo za# historyka sztuki, a istniej* przecie wy!*cznie "redz*cy
historycy sztuki, nalea!o"y przeoni$ "atem, przena$ ze #wiata sztuki, powiedzia! Reer, przena$ ze #wiata
sztuki nalea!o"y wszystkich historykw sztuki, poniewa historycy sztuki to istni !adziciele sztuki, nie wolno
nam wrcz dopu#ci$ do za!ady sztuki przez historykw sztuki, czyli sztuki !adzicieli. Kiedy s!uchamy
historyka sztuki, ro"i si nam niedo"rze, powiedzia!, s!uchaj*c historyka sztuki, zaczynamy rozumie$, jak
sztuka, o ktrej on "redzi, ulea za!adzie, jednocze#nie z "redniami historyka sztuki kurczy si sztuka i ulea
za!adzie. (ysi*ce, "a, dziesi*tki tysicy historykw sztuki, "redz*c, dokonuj* za!ady sztuki, powiedzia!.
=istorycy sztuki to rzeczywi#cie za"jcy sztuki, s!uchaj*c historyka sztuki, przy!*czamy si do za!ady sztuki,
tam, dzie za"iera !os historyk sztuki, sztuka ulea za!adzie, taka jest prawda. 3a w swoim yciu ma!o czeo
nienawidzi!em "ardziej ni historykw sztuki, powiedzia! Reer. 8ielk* rado#$ sprawia mi przys!uchiwanie si
2rrsilerowi, kiedy wyja#nia on jaki# o"raz komu# niemaj*cemu o nim pojcia, powiedzia! Reer, 2rrsiler
zawsze "owiem potra.i wyja#ni$ jakie# dzie!o sztuki "ez nadmierneo adulstwa, nie "redzi, tylko skromnie
wyja#nia i zdaje spraw, swoim adulstwem nie zamyka, tylko otwiera dzie!o sztuki na spojrzenie ol*daj*ceo.
(o ja jeo, 2rrsilera, przez d!uie lata uczy!em, jak wyja#nia$ dzie!a sztuki w ol*dzie. Rzecz jasna jednak,
wszystko to, co 2rrsiler mwi, pochodzi ode mnie, powiedzia! wwczas Reer, naturalnie nic nie pochodzi od
nieo sameo, no ale przecie to najlepsze, co o.eruje moja !owa, nawet je#li wyuczone, w pewnych
sytuacjach zawsze si na co# przyda. ;la muzykoloa, takieo jak ja, tak zwane sztuki plastyczne s* wysoce
przydatne, powiedzia! Reer, im "ardziej koncentrowa!em si na muzykoloii i, prawd mwi*c, im "ardziej
zaalopowywa!em si w muzykoloi, tym wnikliwiej zajmowa!em si tak zwanymi sztukami plastycznymi- z
druiej strony uwaam, e dla malarza na przyk!ad jest "ardzo korzystne zwrci$ si ku muzyce, to znaczy, e
po nakazaniu so"ie, i "dzie do koca ycia malowa!, rwnie do koca ycia uprawia on studia muzyczne.
+ztuki plastyczne cudownie uzupe!niaj* sztuki muzyczne, jedne s* zawsze do"re na druie, powiedzia!. ,oich
studiw muzycznych nie potra.i so"ie zupe!nie wyo"razi$ "ez dialou z tak zwanymi sztukami plastycznymi,
zw!aszcza z malarstwem, powiedzia!. ;lateo tak do"rze uprawiam ten mj muzyczny proceder, e
jednocze#nie i z nie mniejszym entuzjazmem, tudzie a"solutnie nie mniejsz* intensywno#ci* zajmuj si
malarstwem. :ie "ez powodu ju od ponad trzydziestu lat przychodz tu, do Kunsthistorisches ,useum. 2nni
id* przed po!udniem do ospody wypi$ so"ie trzy, cztery ku.le piwa, ja za# przychodz tutaj popatrze$ na o"raz
(intoretta. ,oe to i o"!*kane, jak pan pewnie pomy#li, inaczej jednak nie potra.i. 3eden swym droim
zwyczajem przez dziesi*tki lat wypija so"ie rano w knajpie trzy, cztery ku.le piwa, a ja id do Kunsthistorisches
,useum. Kto# "ierze ko!o jedenastej rano k*piel w wannie, a"y s.orsowa$ "arier dnia, a ja id do
Kunsthistorisches ,useum. Kiedy do teo jeszcze znajdziemy so"ie jakieo# 2rrsilera, mamy naprawd
kom.ortow* sytuacj. (ak naprawd to ju od dziecistwa niczeo "ardziej nie nienawidzi!em ni muzew,
powiedzia!, z usposo"ienia jestem natur* nienawidz*c* muzew, prawdopodo"nie jednak w!a#nie z teo
powodu od ponad trzydziestu ju lat tu przychodz, pozwalam so"ie na ten a"surd, niew*tpliwie duchowej
natury. 3ak panu wiadomo, nie przychodz do sali 'ordona z powodu 'ordona, nawet nie z powodu (intoretta,
cho$ +iwo"rodeo mczyzn uwaam za jedno z najwikszych malowide! w ole kiedykolwiek
namalowanych, przychodz do sali 'ordona z powodu tej !awki i z powodu idealneo wp!ywu #wiat!a na moje
w!adze umys!owe, tak naprawd to z powodu idealnych warunkw, ze wzldu na temperatur w sali 'ordona
w!a#nie, no i z powodu 2rrsilera, ktry tylko w sali 'ordona jest 2rrsilerem idealnym. &rawd powiedziawszy,
nie wytrzymuj te nidy w po"liu na przyk!ad ?elaz@ueza. :ie mwi*c ju o takich malarzach jak Riaud czy
9arilliere, ktrych unikam jak zarazy. (u w sali 'ordona mam najlepsze warunki do medytacji, a dy"ym mia!
kiedy# ochot poczyta$ so"ie tu na !awce, na przyk!ad mojeo ulu"ioneo ,ontainea lu" mojeo jeszcze
"ardziej ulu"ioneo &ascala, czy te mojeo jeszcze "ardziej ulu"ioneo ?oltairea, jak pan widzi, moi ulu"ieni
autorzy to sami Erancuzi, ani jedneo :iemca, mo to tutaj uczyni$ z najwiksz* przyjemno#ci* i z
najwikszym poytkiem. +ala 'ordona to zarwno moja czytelnia, jak i my#larnia. % kiedy mam ochot na !yk
wody, 2rrsiler przynosi mi szklank wody, nie musz nawet wstawa$. <zasami ludzie s* zdumieni, widz*c, e
tak tu so"ie siedz na !awce i czytam ?oltairea, pij*c ze szklanki czyst* wod, dziwi* si, potrz*saj* !ow* i
przechodz* dalej, tak jak"y "rali mnie za o"!*kaneo ze specjalnym pastwowym zezwoleniem na "!azesk*
wolno#$. 3u od lat nie przeczyta!em w domu ani jednej ksi*ki, natomiast tu, w sali 'ordona, przeczyta!em
setki ksi*ek, nie znaczy to jednak, e tu, w sali 'ordona, wszystkie te ksi*ki przeczyta!em kompletnie, w
yciu nie przeczyta!em jednej ksi*ki kompletnie, czytam ksi*ki na mod! nadzwyczaj utalentowaneo
kartkuj*ceo, to znaczy jestem kim#, kto woli kartkowa$ ni czyta$, kto zatem dziesi*tki, w niektrych
okoliczno#ciach i setki stron kartkuje, nim cho$ jedn* przeczyta- kiedy jednak t jedn* stron czyta, czyta j* tak
runtownie jak nikt inny i z najwiksz* pasj* czytelnicz*, jak* mona so"ie wyo"razi$. ,usi pan wiedzie$, e
jestem typem nie tyle czytaj*ceo, ile kartkuj*ceo, kartkowanie uwiel"iam na rwni z czytaniem, w yciu
kartkowa!em miliony razy wicej, ni czyta!em, a kartkowanie dawa!o mi tyle rado#ci, co czytanie, i .aktycznie
tak samo dodawa!o mi ducha. 8 sumie przecie lepiej przeczyta$ niech"y i trzy strony trzystustronicowej
ksi*ki, za to tysi*c razy runtowniej ni normalny czytelnik, ktry wszystko ni"y przeczyta, ale nawet jednej
strony runtownie, powiedzia!. 9epiej przeczyta$ dwana#cie linijek ksi*ki z najwysz* intensywno#ci*, czyli,
jak mona "y powiedzie$, prze"i$ si do <a!o#ci, ni dy"y#my przeczytali ca!* ksi*k tak jak normalny
czytelnik, ktry w kocu przeczytan* przez sie"ie ksi*k zna rwnie powierzchownie, jak lec*cy samolotem
pasaer krajo"raz, nad ktrym leci samolot. :ie postrzea nawet zarysu terenu. % dzisiaj wszyscy czytaj*
wszystko w locie, czytaj* wszystko, niczeo nie znaj*. 3a, wszed!szy do ksi*ki, zaraz si do niej wprowadzam,
prosz so"ie wyo"razi$, zapieram si rkami i noami i si!* trze"a mnie z niej wyrywa$, wkraczam na dwie,
trzy strony tekstu .ilozo.iczneo, tak jak"ym wkracza! na jaki# teren, w przyrod, na terytorium pastwa, cz#$
#wiata, niech panu "dzie, a"y w ow* cz#$ #wiata wedrze$ si nie zaledwie nieca!* si!* i nieca!ym sercem, lecz
ca!kowicie, a"y j* z"ada$, a nastpnie, po z"adaniu jej tak runtownym, jak to tylko jest w mojej mocy ) mc
doj#$ do konkluzji o <a!o#ci. Kto wszystko czyta, niczeo nie poj*!, powiedzia!. :ie trze"a koniecznie czyta$
ca!eo Coetheo, ca!eo Kanta, niekoniecznie te ca!eo +chopenhauera )wystarczy par stron 8ertera, par
stron &owinowactw z wy"oru, a wicej ju wiemy o o"u tych ksi*kach, ni dy"y#my je przeczytali od deski
do deski, co tak czy inaczej i tak poz"awia nas czystej przyjemno#ci. 7do"ycie si jednak na owo drastyczne
samooraniczenie wymaa wiele odwai i tyle si!y ducha, e cz!owiek niezmiernie rzadko moe j* w so"ie
znale5$, i my sami rzadko j* w so"ie znajdujemy- cz!owiek czytaj*cy jest ohydnie ar!oczny, jak misoerca, i
jak misoerca psuje so"ie o!*dek, zdrowie w ole, i psuje so"ie !ow wraz z ca!* duchow* ezystencj*.
:awet rozpraw .ilozo.iczn* lepiej rozumiemy nie wtedy, dy poremy j* doszcztnie w <a!o#ci za jednym
zamachem, tylko wtedy, dy wy"ierzemy so"ie jeden szcze!, od ktreo wychodz*c, w szcz#liwym
wypadku dotrzemy do <a!o#ci. +zczyt przyjemno#ci daj* nam przecie .ramenty, tak jak i w yciu osi*amy
szczyt przyjemno#ci, przyl*daj*c mu si we .ramentach, a jak* roz "udzi w nas <a!o#$ i w runcie rzeczy
te to, co doskona!e, kompletne. ;opiero kiedy w szcz#liwym wypadku zdo!amy sprowadzi$ <a!o#$, to, co
kompletne, dokonane, do .ramentu, przyst*piwszy do lektury, moemy osi*n*$ wyyny, w pewnych
okoliczno#ciach wrcz szczyty rozkoszy. :asza epoka jako <a!o#$ od dawna jest ju przecie nie do
wytrzymania, powiedzia!, jest zno#na tylko wtedy, kiedy widzimy j* we .ramencie. <a!o#$ i skoczona
per.ekcja s* dla nas niezno#ne, powiedzia!. (ak samo w runcie rzeczy niezno#ne s* dla mnie wszystkie te
o"razy, tu, w Kunsthistorisches ,useum, uczciwie mwi*c, s* dla mnie okropne. Fe"y je mc znie#$, na
kadym z nich i w kadym szukam tak zwaneo kardynalneo "!du, procedura ta zawsze, jak dot*d,
prowadzi!a mnie do mojeo celu, a mianowicie, "y kade z tych tak zwanych skoczonych, per.ekcyjnych dzie!
sztuki sprowadzi$ do .ramentu, powiedzia!. +koczona per.ekcja nie tylko nieprzerwanie rozi nam za!ad*,
lecz wrcz t za!ad na nas sprowadza, wszystko to, co opatrzone mianem arcydzie!a, wisi tutaj na #cianach,
powiedzia!. 8ychodz*c od teo, e doskona!a per.ekcja, e <a!o#$ w ole nie istnieje, posuwam si o krok za
kadym razem, kiedy tylko kade wisz*ce tu na #cianie tak skoczone per.ekcyjnie dzie!o sztuki sprowadz do
.ramentu, szukaj*c, dopki si w nim nie doszukam, w tyme dziele sztuki, jakieo# kardynalneo "!du,
punktu rozstrzyaj*ceo o klsce artysty, ktry je stworzy!. 2 w kadym z tych o"razw, z tych tak zwanych
arcydzie!, odnajdywa!em i odkrywa!em zawsze jaki# kardynalny "!*d, potra.i!em doszuka$ si klski jeo
twrcy. 2 przez ponad trzydzie#ci lat sprawdza!a si ta moja, hanie"na, pomy#li pan moe, rachu"a. Fadne z tych
arcydzie! #wiatowej s!awy, o"ojtnie czyje, nie jest w rzeczy samej ca!e i doskona!e. 2 to mnie uspokaja, po1
wiedzia!. (o mnie w runcie rzeczy uszcz#liwia. (ylko wci* na nowo przekonuj*c si, e <a!o#$ nie istnieje,
e nie ma skoczonej per.ekcji, jeste#my w stanie y$ dalej. <a!o#$ i &er.ekcja s* dla nas nie do wytrzymania.
,usimy pojecha$ do Rzymu i stwierdzi$, e 'azylika #w. &iotra to tandetne "ezu#cie, za# o!tarz 'erninieo
jest de"ilny architektonicznie, powiedzia!. &apiea musimy ujrze$ twarz* w twarz i stwierdzi$ oso"i#cie, e
koniec kocw rwnie i on jest rwnie roteskowym "ezradnym cz!owiekiem, jak wszyscy inni ) e"y mc
wytrzyma$. ,usimy s!ucha$ 'acha i us!ysze$, jak 'ach ponosi klsk, 'eethoDena s!ucha$ i us!ysze$, jak
'eethoDen ponosi klsk, nawet ,ozarta s!ucha$ i us!ysze$, jak i ,ozart ponosi klsk. 2 tak samo naley
postpowa$ z tak zwanymi wielkimi .ilozo.ami, nawet je#li s* oni naszymi ukochanymi artystami ducha,
powiedzia!. &ascala nie kochamy przecie dlateo, e jest wielkim dokonaniem, tylko dlateo, e w runcie
rzeczy jest tak "ezradny, tak samo ,ontainea kochamy ze wzldu na jeo ca!e ycie, poszukuj*c*, cho$
nieznajduj*c* "ezradno#$, i ?oltairea z powodu jeo "ezradno#ci. 8 ole przecie kochamy .ilozo.i i olnie
ca!* humanistyk w sumie jedynie dlateo, e jest tak "ezradna. (ak naprawd to kochamy tylko te ksi*ki,
ktre nie s* <a!o#ci*, ktre s* chaotyczne, "ezradne. (ak jest z wszystkimi i z kadym z oso"na, powiedzia!
Reer, take jaki# cz!owiek szczelnie nas poci*a tylko dlateo, e jest "ezradny i e nie jest ca!y, dlateo, e
jest chaotyczny, a nie doskona!y. ;o"rze, powiadam, >l Creco, piknie, niech "dzie, ale ten poczciwiec nie
potra.i! namalowa$ rki, piknie, powiadam, ?eronese, niech "dzie, ale ten poczciwiec nie potra.i! namalowa$
naturalnej twarzy. % to, co powiedzia!em dzisiaj panu o .udzeG powiedzia! wczoraj, aden z tych kompozytorw,
nie wy!*czaj*c najwikszych, nie skomponowa! skoczonej .ui, nawet 'ach, ktry "y! przecie uoso"ieniem
spokoju, kompozytorem najczystszej przejrzysto#ci. :ie istnieje aden skoczony o"raz, adna skoczona
ksi*ka, aden skoczony utwr muzyczny, powiedzia! Reer, taka jest prawda i prawda ta pozwala umys!om
takim jak mj, ktre przecie doywotnio s* wy!*cznie umys!ami w rozpaczy, trwa$ w istnieniu. C!owa
powinna "y$ !ow*, ktra szuka, szuka "!dw, !ow* szukaj*c* "!dw ludzko#ci, poszukuj*c* klski !ow*.
9udzka !owa jedynie wtedy, dy poszukuje "!dw ludzko#ci, jest ludzk* !ow*. 9udzka !owa nie jest ludzk*
!ow*, dopki nie wyruszy na poszukiwanie "!dw ludzko#ci, powiedzia! Reer. ;o"ra !owa to !owa w
poszukiwaniu "!dw ludzko#ci, wyj*tkowa !owa to !owa, ktra te "!dy ludzko#ci znajduje, natomiast
enialna !owa to !owa, ktra na te odnalezione "!dy po ich znalezieniu zwraca uwa tudzie wszelkimi do1
stpnymi jej #rodkami owe "!dy ukazuje. 8 tym sensie rwnie, powiedzia! Reer, sprawdza si zawsze
przecie wypowiadane "ez !owy powiedzenie szukajcie, a znajdziecie. Kto tu, w tym muzeum, w setkach tych
tak zwanych arcydzie! szuka "!dw, ten je i znajdzie, powiedzia! Reer. &owiadam panu: nie ma w tym
muzeum jedneo dzie!a "ez "!du. ,oe si pan z teo pod#miewa$, powiedzia!, moe to pana przestraszy$,
mnie oso"i#cie to uszcz#liwia. :ie "ez powodu przecie ju od ponad trzydziestu lat przychodz tu, do
Kunsthistorisches ,useum, a nie Dis a Dis do :aturhistorisches ,useum. +iedzia! wci* na !awce, w czarnym
kapeluszu na !owie, praktycznie w "ezruchu, "y!o jasne, e dawno ju przesta! wpatrywa$ si w +iwo"rodeo
mczyzn i e teraz wpatrywa! si w co# zupe!nie inneo, z ty!u za +iwo"rodym mczyzn*, nie w (intoretta,
tylko w co# daleko poza murami muzeum, w czasie, kiedy ja o"serwowa!em wprawdzie Reera i +iwo"rodeo
mczyzn, ale przecie z ty!u widzia!em inneo Reera, ktry wczoraj wyja#nia! mi .ui. (ak czsto s!u1
cha!em, jak mi wyja#nia! .ui, e wczoraj niespecjalnie chcia!o mi si s!ucha$ o uwanie, pod*a!em
wprawdzie za tym, co mwi, co zreszt* "y!o wielce interesuj*ce, przyk!adowo o pr"ach z .orm* .ui u
+chumanna, ale my#lami "y!em ju dzie indziej. 8idzia!em Reera siedz*ceo na !awce, a za nim
+iwo"rodeo mczyzn, widzia!em te Reera, ktry raz jeszcze pr"owa! wyja#ni$ mi sztuk .ui, z jeszcze
wikszym entuzjazmem ni uprzednio, s!ysz*c jednocze#nie, co mwi! Reer wczoraj, i naraz ujrza!em te moje
dziecistwo i us!ysza!em !osy mojeo dziecistwa, !osy rodzestwa, !os matki, !osy dziadkw na wsi. 3ako
dziecko "y!em na wsi ca!kiem szcz#liwy, cho$ szcz#liwszy "y!em jednak w mie#cie, tak jak i p5niej, no i tak
jak i teraz jestem duo szcz#liwszy w mie#cie ni na wsi. (ak jak zawsze znacznie szcz#liwszy "y!em w
sztuce ni w naturze, w naturze przez ca!e ycie czu!em si nieswojo, sztuka zawsze dawa!a mi os!on. 3u w
dziecistwie, ktre dane mi "y!o spdzi$ w duej mierze pod opiek* dziadkw ze strony matki i w ktrym
naprawd "y!em w sumie szcz#liwy, czu!em si os!onity, czu!em, e jestem w do"rych rkach w tak zwanym
#wiecie sztuki, a nie w naturze, ktra wprawdzie mnie zawsze wprawia!a w zdumienie, ale ktrej w rwnym
stopniu si lka!em, do dzi# si to nie zmieni!o, ani na moment nie czuj si u sie"ie w naturze, zawsze
natomiast ) w #wiecie sztuki, naj"ardziej os!onity ) w #wiecie muzyki. 3ak tylko siam pamici*, niczeo
w #wiecie nie wiel"i!em "ardziej ni muzyki, pomy#la!em, a moje oczy, przechodz*c przez Reera poza mury
muzeum, patrzy!y w moje dziecistwo. :adal uwiel"iam to patrzenie w dawno minione dziecistwo, oddaj si
mu z prawdziwym zapamitaniem i wykorzystuj je, kiedy tylko mo, e"ym tak zawsze m! patrze$ we
w!asne dziecistwo, wci* so"ie my#l. % jakie "y!o dziecistwo Reera, pomy#la!em, niewiele o nim wiem, w
kwestii dziecistwa Reer nie jest z"yt rozmowny. % 2rrsilerG :iechtnie o nim mwi, niechtnie w nie patrzy.
Ko!o po!udnia przychodzi do muzeum coraz wicej rup, ostatnimi czasy szczelnie liczne s* rupy
wschodnioeuropejskie, wiele razy z rzdu widzia!em rupy z Cruzji, pdzone po alerii przez przewodnikw
mwi*cych po rosyjsku, pdzone jest tu w!a#ciwym s!owem, rupy te "owiem nie tyle przez muzeum przecho1
dz*, ile pdz* na wy#cii, niczym si nie interesuj*c, z"yt wyczerpane nat!okiem dotychczasowych wrae z
podry do 8iednia. 8 u"ie!ym tyodniu o"serwowa!em mczyzn z (y.usu, ktry od!*czy! si od
kaukaskiej rupy i sam chcia! o"ej#$ muzeum, jak si okaza!o, malarza, ktry zapyta! mnie o Cains"orouh,
skwapliwie wyja#ni!em mu, dzie znajdzie Cains"orouh. 8 kocu, kiedy jeo rupa opu#ci!a ju muzeum,
podszed! do mnie, "y zapyta$ o dro do hotelu 8andl, w ktrym zatrzyma!a si jeo rupa. +pdzi! p!
odziny przed 6kolicami +u..olk, ani przez chwil nie my#l*c o rupie, jest, powiedzia!, pierwszy raz w
>uropie Hrodkowej i po raz pierwszy widzi Cains"orouh w oryinale. (en Cains"orouh, powiedzia! dziwnie
poprawnym niemieckim, jest !wnym punktem jeo podry, po czym odwrci! si i wyszed! z muzeum.
<hcia!em pomc mu w poszukiwaniu hotelu 8andl, ale odmwi!. ,!ody, moe trzydziestoletni malarz z (y.lisu
wyjeda z rup* do 8iednia, ol*da 6kolice +u..olk i mwi, e !wnym punktem jeo podry jest
o"ejrzenie 6kolic +u..olk Cains"orouh. Eakt ten nastroi! mnie re.leksyjnie na reszt popo!udnia, a do
wieczora. 3ak ten malarz z (y.usu malujeG zastanawia!em si przez ca!y czas, a w kocu, uznawszy to za
"ezsensowne, przesta!em. 6statnimi czasy do Kunsthistorisches ,useum przychodzi wicej 8!ochw ni
Erancuzw, wicej %nlikw ni %merykanw. 6"darzeni wrodzonym zrozumieniem sztuki, 8!osi zachowuj*
si zawsze tak, jak"y od urodzenia wprowadzeni "yli w arkana sztuki. Erancuzi przemierzaj* muzeum raczej ze
znudzeniem, %nlicy sprawiaj* wraenie, jak"y wszystko znali i o wszystkim wiedzieli. Rosjanie s* pe!ni
podziwu. &olacy przyl*daj* si wszystkiemu wynio#le. :iemcy w Kunsthistorisches ,useum, przechodz*c
przez sale, wpatruj* si ca!y czas w katalo, wyj*tkowo tylko w wisz*ce na #cianach oryina!y, wczepiwszy si
w ten katalo, z nosem w katalou przechodz* przez muzeum, dopki nie dotr* do ostatniej strony teo
katalou, to znaczy dopki nie wyjd* z muzeum na ulic. %ustriakw, zw!aszcza wiedeczykw, niewielu
zal*da do Kunsthistorisches ,useum, wyj*wszy tysi*ce uczniw, ktrzy ca!ymi klasami przychodz*, rok w
rok musz* od""ni$ o"owi*zkow* wycieczk do Kunsthistorisches ,useum. 8ycieczki szkolne oprowadzaj*
po muzeum nauczyciele i nauczycielki, ze zu"nym wprost wp!ywem na uczniw, nauczyciele "owiem na
kadej wycieczce do Kunsthistorisches ,useum swoim "el.erskim oraniczeniem tpi* w uczniach wszelk*
wraliwo#$ na malarstwo i jeo twrcw. (py, jak to na o! "ywa, nauczyciel "ardzo szy"ko za"ija u
powierzonych mu uczniw wszelk* wraliwo#$, nie tylko na sztuk malarsk*, za# owa wycieczka do muzeum,
po ktrym nauczyciele ci*n* swoje, e tak powiem, niewinne o.iary, wskutek tpoty nauczycielskiej, wskutek
teo ich tpeo adulstwa, dla kadeo na o! ucznia okazuje si jeo ostatni* wizyt* w muzeum w ole. Raz
jeden poszed!szy z nauczycielami do Kunsthistorisches ,useum, uczniowie nie pjd* ju tam ani razu do koca
ycia. &ierwsza wizyta dla tych m!odych ludzi, i to wszystkich, jest jednocze#nie ostatni* w ole. (ymi
wizytami nauczyciele niszcz* na zawsze u powierzonych im uczniw wszelkie zainteresowanie sztuk*, takie s*
.akty. :auczyciele psuj* uczniw, taka jest prawda, to .akt znany ju od wiekw, zw!aszcza nauczyciele
austriaccy od sameo pocz*tku psuj* uczniom ust w sztuce- m!odzi ludzie, i to wszyscy, s* przecie
pocz*tkowo otwarci na wszystko, a zatem i na sztuk, wszake nauczyciele doszcztnie wy"ijaj* im sztuk z
!owy- i dzi# jeszcze w wikszo#ci tpo!owi nauczyciele austriaccy "ezwzldnie rozprawiaj* si z tsknot* za
sztuk* u w!asnych uczniw, za artyzmem w ole, ktrym pocz*tkowo ca!kiem naturalnie za.ascynowani s* i
zachwyceni ci m!odzi ludzie. :auczyciele jednak, dro"nomieszczascy a do szpiku ko#ci, instynktownie
wystpuj* przeciw owej .ascynacji sztuk*, zachwytowi nad sztuk* u swoich uczniw, spychaj*c sztuk i artyzm
w ole na w!asny poziom przyn"iaj*co !upieo dyletantyzmu i redukuj*c w szkole sztuk i wszystko w
ole, co !*czy si ze sztuk*, do ohydnych ierek na prostackim .lecie tudzie tak ohydnych, jak partackich
chralnych pie, co musi "y$ dla uczniw odraaj*ce. 8 ten spos" nauczyciele ju na samym pocz*tku
wz"raniaj* uczniom dostpu do sztuki. :auczyciele nie wiedz*, czym jest sztuka, a zatem i swoim uczniom nie
s* w stanie powiedzie$, ani ich nauczy$, czym jest sztuka, nie wprowadzaj* ich w sztuk, tylko z niej
wyprowadzaj*, z ca!ym tym ohydnym sentymentalnym wokalno instrumentalnym artystycznym esze.tem,
ktry dla uczniw musi "y$ odraaj*cy. :ie ma rwnie tanieo ustu w sztuce, jak ust nauczycielski. 3u w
podstawwce nauczyciele psuj* smak artystyczny uczniw, od sameo pocz*tku wypdzaj* swoich uczniw ze
sztuki, zamiast im sztuk, a zw!aszcza muzyk, o"ja#ni$ i o"rci$ w rado#$ ycia. :auczyciele wszak nie tylko
sztuk udaremniaj* i unicestwiaj*, lecz w sumie przecie nauczyciele zawsze udaremniali ycie i ezystencj w
ole, zamiast m!odych ludzi nauczy$ ycia, rozszy.rowa$ je dla nich, sprawi$, "y rozwinli w yciu .aktycznie
niewyczerpane "oactwo w!asneo charakteru, za"ijaj* je w nich, czyni* wszystko, "y je w nich za"i$. :asi
nauczyciele to w wikszo#ci a!osne kreatury, ktrych zadanie yciowe polea, jak si wydaje, na tym, e"y
"arykadowa$ m!odym ludziom ycie, a w kocu wpdzi$ ich w cik* depresj na ca!e ycie. ;o zawodu
nauczycielskieo arn* si te przecie wy!*cznie sentymentalne i perwersyjne p!!wki z niszej warstwy
klasy #redniej. :auczyciele to "ezwolni pomaierzy pastwa, a tam, dzie, tak jak w wypadku teo tu
dzisiejszeo pastwa austriackieo, ma si do czynienia z pastwem pod wzldem duchowym i moralnym
kompletnie kalekim, pastwem, ktre uczy wy!*cznie zdziczenia i zepsucia tudzie ro5neo dla o!u chaosu,
naturalnie rwnie nauczyciele s* kalecy duchowo i moralnie, zdziczali, zepsuci i chaotyczni. (o katolickie
pastwo nie ma pojcia o sztuce, nie maj* o zatem i nauczyciele w tym pastwie, wrcz musz* o nie mie$, to
jest naj"ardziej deprymuj*ce. :auczyciele ci ucz* teo, czym jest owo katolickie pastwo, do nauki czeo owo
pastwo ich wynajmuje: ciasno!owia i "rutalno#ci, nieodziwo#ci i nikczemno#ci, niecno#ci i chaosu. &o
swoich nauczycielach uczniowie nie powinni niczeo oczekiwa$ oprcz zak!amania oweo katolickieo
pastwa i katolickiej w!adzy pastwowej, pomy#la!em, o"serwuj*c Reera, a jednocze#nie poprzez
+iwo"rodeo mczyzn (intoretta patrz*c ponownie w moje dziecistwo. +am mia!em przecie takich
okropnych nauczycieli "ez skrupu!w, wpierw nauczycieli wiejskich, potem miejskich, wci* na zmian
miejskich i wiejskich nauczycieli, i przez wszystkie te lata wszyscy ci nauczyciele mnie niszczyli, jeszcze nawet
do"rze w #rednim wieku, na dziesi*tki lat naprzd zniszczyli mnie owi nauczyciele, jak my#l. 2 mnie, a take
mojemu pokoleniu, dali tylko i wy!*cznie o"rzydliwo#ci pastwa tudzie zepsuteo i zniszczoneo przez to
pastwo #wiata. 2 mnie dali tylko i wy!*cznie ohyd teo pastwa tudzie przez owo pastwo skalaneo #wiata.
2 mnie, podo"nie jak m!odym ludziom dzisiaj, przekazywali jedynie swoj* "ezrozumno#$, niezdolno#$, swoj*
tpot, "ezduszno#$. 2 mnie nauczyciele przekazali jedynie swoj* niezdolno#$, my#l. 2 nie nauczyli mnie
niczeo prcz chaosu. 7 ry na dziesi*tki lat i we mnie z najwysz* "ezwzldno#ci* wszystko to zniszczyli,
co od urodzenia istnia!o we mnie po to, "ym si rozwin*!, z ca!ym potencja!em mojej inteliencji, w zodzie z
moim wewntrznym #wiatem. +am te mia!em takich roz "udz*cych, ciasno!owych nauczycieli !ajdakw,
ktrzy maj* w poardzie cz!owieka i #wiat ludzki, w a"solutnej poardzie, w my#l zadekretowaneo przez
pastwo pojcia, a mianowicie, e dla celw pastwa naley kateorycznie zd!awi$ i z!ama$, a ostatecznie i
u#mierci$ natur u #wieych m!odych ludzi. 2 ja mia!em takich nauczycieli perwersyjnie dmuchaj*cych we .let
tudzie "rzd*kaj*cych perwersyjnie na itarze, ktrzy zmuszali mnie do nauczenia si na pami$ idiotyczneo
szesnastozwrotkoweo wiersza +chillera, co "y!o w moim odczuciu najstraszniejsz* kar*. 2 ja mia!em takich
nauczycieli, stosuj*cych przeciw "ezsilnym uczniom metod skrytej poardy dla cz!owieka, tych pokazuj*cych
palcem sentymentalno1patetycznych, "ezwolnych pomaierw pastwa. 2 ja mia!em tych de"ilnych
po#rednikw pastwowych, ktrzy mnie wiele razy na tydzie kijem leszczynowym "ili po rkach, dopki nie
o"rzmia!y, i ci*nli za uszy, podnosz*c !ow do ry, tak e kiedy "y!em sam, nie mo!em powstrzyma$ si
od konwulsyjneo p!aczu. ;zisiaj nauczyciele nie ci*n* ju za uszy, nie "ij* po palcach leszczynowym kijem,
lecz s* rwnie "ezduszni- patrz*c na nauczycieli, ktrzy przeci*aj* z uczniami po muzeum przed tak zwanymi
dawnymi mistrzami, jedynie to dostrzeam, to ci sami, my#l, ktrych i ja mia!em, ci sami, ktrzy zniszczyli
mnie na ca!e ycie i na ca!e ycie unicestwili. 2 tak ma "y$, tak jest, mwi* nauczyciele i nie toleruj*
najmniejszeo sprzeciwu, poniewa to katolickie pastwo nie toleruje najmniejszeo sprzeciwu, nie
pozostawiaj*c swym uczniom niczeo, a ju na pewno niczeo w!asneo. (ych uczniw szpikuje si wy!*cznie
pastwowym #mieciem, tylko to im si wpycha do !owy, jak siom kukurydz, i zapycha si ich !owy tym
pastwowym #mieciem, dopki te !owy si nie zadusz*. &astwo my#li, e dzieci s* dzie$mi pastwa, i
zodnie z t* my#l* postpuje, ju od wiekw wywieraj*c tu swj niszcz*cy wp!yw. (ak naprawd to pastwo
rodzi dzieci, tylko pastwu rodz* si dzieci, taka jest prawda. 8olne dziecko nie istnieje, istnieje tylko dziecko
pastwowe, pastwo moe z nim ro"i$, co tylko zechce, to pastwo wydaje dzieci na #wiat, matkom wmawia
si tylko, e wydaj* na #wiat dzieci, to z "rzucha pastwa wychodz* dzieci, taka jest prawda. Rok w rok z
"rzucha pastwa wychodz* setki tysicy pastwowych dzieci, taka jest prawda. 7 pastwoweo "rzucha
wychodz* na #wiat pastwowe dzieci i id* do pastwowej szko!y, dzie na nauk "ior* je pastwowi
nauczyciele. &astwo rodzi swoje dzieci w pastwo, taka jest prawda, pastwo rodzi swoje dzieci w pastwo i
nidy ju ich nie wypu#ci. Cdziekolwiek spojrze$, widzi si same dzieci pastwowe, pastwowych uczniw,
pastwowych ro"otnikw, pastwowych urzdnikw, pastwowych starcw, pastwowe trupy, taka jest prawda.
&astwo produkuje wy!*cznie pastwowych ludzi i daje im istnie$, taka jest prawda. :ie ma ju ludzi
naturalnych, s* ju tylko ludzie pastwowi, za# tam, dzie jeszcze s* naturalni ludzie, prze#laduje si ich,
zastrasza na #mier$ al"o ro"i si z nich pastwowych ludzi. ;ziecistwo mia!em rwnie pikne, jak okropne i
okrutne, my#l, w dziecistwie u dziadkw mo!em "y$ naturalnym, natomiast w szkole musia!em "y$
pastwowym cz!owiekiem, w domu u dziadkw "y!em naturalnym, w szkole "y!em pastwowym, przez p!
dnia "y!em naturalnym, przez p! dnia "y!em pastwowym cz!owiekiem, przez p! dnia, czyli po po!udniu
"y!em naturalnym, a przez to i szcz#liwym, przez p! dnia, czyli przed po!udniem "y!em pastwowym, a przez
to i nieszcz#liwym cz!owiekiem. &o po!udniu "y!em najszcz#liwszym, przed po!udniem jednake
najnieszcz#liwszym cz!owiekiem, jakieo mona so"ie wyo"razi$. &rzez d!uie lata "y!em po po!udniu
najszcz#liwszym, przed po!udniem najnieszcz#liwszym cz!owiekiem w #wiecie, my#l. 8 domu u dziadkw
"y!em cz!owiekiem naturalnym szcz#liwym, w szkole w miasteczku nienaturalnym nieszcz#liwym. +chodz*c
na d! do miasteczka, szed!em w nieszcz#cie /pastwowe40, wchodz*c na r do dziadkw, do domu, szed!em
w szcz#cie. 8chodz*c do dziadkw, wchodzi!em w natur i szcz#cie, schodz*c do miasteczka i do szko!y,
schodzi!em w antynatur i nieszcz#cie. 7 sameo rana wkracza!em prosto w nieszcz#cie, w po!udnie za# "*d5
wczesnym popo!udniem wraca!em w szcz#cie. +zko!a to pastwowa szko!a, w ktrej m!odych ludzi zamienia
si w ludzi pastwowych, to znaczy w nic inneo ni "ezwolnych pomaierw pastwa. +chodz*c do szko!y,
wchodzi!em w pastwo, a poniewa pastwo !adzi cz!owieka, szed!em do zak!adu za!ady ludzi. &rzez d!uie
lata chodzi!em tak od szcz#cia /dziadkw40 do nieszcz#cia /pastwa40, tam i z powrotem, z natury w
antynatur i z powrotem, ca!e moje dziecistwo niczym innym nie "y!o ni tylko owym tam i z powrotem.
8zrasta!em w tym dziecicym tam i z powrotem. 8 tej dia"elskiej rze nie wyra!a jednak natura, tylko
antynatura, nie dom dziadkw, tylko szko!a i pastwo. 3ak we wszystkich innych, pastwo wt!oczy!o si we
mnie na si!, zmuszaj*c do nieo, pastwa, zro"i!o ze mnie pastwoweo cz!owieka, cz!owieka atestowaneo,
relamentowaneo, rejestrowaneo, trenowaneo, zdeprawowaneo i zdeprymowaneo, jak wszyscy. &atrz*c
na ludzi, widzimy tylko ludzi pastwowych, s!ui pastwa, jak to si tra.nie okre#la, nie widzimy ludzi
naturalnych, a jedynie na wskro# wynaturzonych pastwowych ludzi, z ktrych zro"iono s!ui pastwa,
s!u*cych zatem przez ca!e ycie pastwu, a tym samym przez ca!e ycie s!u*cych antynaturze. &atrz*c na
ludzi, widzimy tylko ludzi pastwowych, czyli antynaturalnych, ktrzy stali si !upem pastwowej tpoty.
&atrz*c na ludzi, widzimy tylko wydaneo na !up pastwa i pastwu s!u*ceo cz!owieka, ktry pad! o.iar*
pastwa. 9udzie, na ktrych patrzymy, s* o.iarami pastwa, ludzie, na ktrych patrzymy, s* tylko karm* dla
pastwa, ktr* karmione jest owo coraz ar!oczniejsze pastwo, niczym innym. 9udzko#$ jest ju tylko
ludzko#ci* pastwow* i od wiekw ju, a zatem odk*d istnieje pastwo, nie posiada ludzkieo o"licza.
9udzko#$ jest dzi# ju tylko i wy!*cznie nieludzka, tak jak pastwo, my#l. ;zisiaj cz!owiek jest ju wy!*cznie
cz!owiekiem pastwowym, a zatem jest dzi# ju tylko i wy!*cznie unicestwionym cz!owiekiem i cz!owiekiem
pastwowym, jedynym cz!owiekiem ludzkomoliwym, my#l. <z!owiek naturalny jest ju zupe!n*
niemoliwo#ci*, my#l. Cdy patrzymy na st!oczone w wielkich miastach miliony pastwowych ludzi, ro"i si
nam niedo"rze, poniewa dy patrzymy na pastwo, ro"i si nam niedo"rze. <odziennie, kiedy si "udzimy, od
teo naszeo pastwa ro"i si nam niedo"rze, a kiedy wyjdziemy na ulic, ro"i si nam niedo"rze od tych
pastwowych ludzi, ktrzy owo pastwo zaludniaj*. 9udzko#$ to iantyczne pastwo, od ktreo, kiedy
"udzimy si, je#li jeste#my uczciwi, za kadym razem ro"i si nam niedo"rze. 3ak wszyscy ludzie, mieszkam w
pastwie, od ktreo ro"i mi si niedo"rze, kiedy si "udz. :auczyciele, ktrych mamy, ucz* ludzi pastwa,
ucz* ich strachu i rozy pastwa, k!amstw pastwa, tylko nie teo, e pastwo samo w so"ie jest strachem,
zroz*, k!amstwem. :auczyciele od wiekw "ior* uczniw w pastwowe kleszcze i ca!ymi latami mcz* ich,
mcz* i miad* przez dziesi*tki lat. :a zlecenie pastwa nauczyciele ci*aj* uczniw po muzeach i swoj*
tpot* zohydzaj* im sztuk. :o a ta sztuka, tu na tych #cianach, pomy#la!em, czyme jest innym ni sztuk*
pastwow*G Reer mwi tylko o sztuce pastwowej, kiedy tylko mwi o sztuce, za# kiedy tylko mwi o tak
zwanych dawnych mistrzach, zawsze mwi tylko o dawnych mistrzach pastwowych. &oniewa sztuka tu na
tych #cianach nie jest przecie niczym innym ni sztuk* pastwow*, przynajmniej tu, w alerii malarstwa
Kunsthistorisches ,useum. 8szystkie wisz*ce tu na #cianach o"razy nie s* przecie niczym innym ni
o"razami pastwowych artystw. Us!unych katolickiej sztuce pastwowej, nic poza tym, nic wicej. 7awsze
tylko o"licze, jak powiada Reer, ale "ez twarzy. 7awsze tylko czo!o, ale "ez !owy. 8 sumie tylko zawsze
.ront na pokaz, nic za nim, zawsze przecie tylko k!amliwe i zak!amane, a nie rzeczywiste i prawdziwe.
8szyscy ci malarze "yli przecie na wskro# artystami pastwowymi, ktrzy podporz*dkowali si *dzy
schle"iania swoim zleceniodawcom, nawet Rem"randt nie jest tu wyj*tkiem, powiada Reer. :iech pan si
przyjrzy ?elaz@uezowi, wy!*cznie sztuka pastwowa, tak samo 9otto, Ciotto, przecie to tylko sztuka
pastwowa, tak jak ten straszny pra i prenazista ;urer, ktry na p!tnie umieszcza! i za"ija! natur, ten
przeraaj*cy ;urer, jak powiada czsto Reer, "ez reszty "owiem nienawidzi ;urera, teo artystyczneo
cyzelatora z :orym"eri. Reer okre#la wisz*ce tu na #cianach o"razy mianem sztuki na pastwowe zlecenie,
do ktrej zalicza si nawet +iwo"rody mczyzna. (ak zwani dawni mistrzowie pracowali zawsze tylko w
s!u"ie pastwa lu" Ko#cio!a, na jedno wychodzi, mwi! czsto Reer, cesarza czy papiea, hercoa czy
arcy"iskupa, st*d "ierze si jej nikczemno#$. (ak jak tak zwany wolny cz!owiek jest tylko utopi*, rwnie tak
zwany wolny artysta zawsze "y! tylko utopi*, to szalestwo, mwi! czsto Reer. %rty#ci, tak zwani wielcy arty1
#ci, twierdzi! Reer, my#l, s* ponadto lud5mi naj"ardziej poz"awionymi skrupu!w, znacznie "ardziej "ez
skrupu!w ni politycy. %rty#ci s* naj"ardziej zak!amani, znacznie "ardziej ni politycy, artystyczni arty#ci s*
jeszcze znacznie "ardziej zak!amani ni arty#ci pastwowi, wci* s!ysz, jak mi to mwi! Reer. +ztuka ta,
odwracaj*c si od #wiata, zwraca si zawsze ku 8szechmonemu i monym teo #wiata, najmoniejszym,
twierdzi! czsto Reer, i na tym polea jej nikczemno#$. +ztuka ta jest a!osna, nic wicej, znowu s!ysz, jak
mwi! wczoraj Reer, o"serwuj*c o dzisiaj z sali +e"astiana. <zemu w!a#ciwie malarze maluj*, kiedy jest
jeszcze naturaG zastanawia! si wczoraj ponownie Reer. :awet naj"ardziej wyj*tkowe dzie!o sztuki to przejaw
a!osneo trudu, ca!kowicie "ez celu i sensu, e"y imitowa$ natur, "a, ma!powa$, powiedzia!. <zyme jest
namalowana przez Rem"randta twarz jeo matki wo"ec .aktycznej twarzy mojej matkiG pyta! dalej. <zym s*
naddunajskie !*ki, po ktrych mo sam chodzi$ i na ktre mo sam patrze$, wo"ec namalowanychG
powiedzia!. :ie ma dla mnie wikszej o"rzydliwo#ci, powiedzia! wczoraj, ni namalowane towarzystwo.
,alarstwo towarzyskie, nic inneo, powiedzia!. 9udzie mwi* utrwali$, udokumentowa$, ale przecie
utrwalone i udokumentowane zostan*, jak wiadomo, jedynie zak!amanie i nieprawda, tylko to, co nieprawdziwe
i zak!amane zostanie utrwalone i udokumentowane, potomno#$ ma na tych #cianach tylko nieprawd i
zak!amanie, tylko nieprawda i zak!amanie s* w ksi*kach zostawionych nam przez tak zwanych wielkich
pisarzy, tylko nieprawda i zak!amanie na wisz*cych tu na #cianach o"razach. (en, ktry tu wisi na #cianie, to
przecie w aden spos" nie ten, ktreo malowa! malarz, powiedzia! wczoraj Reer. (en, ktry tu wisi na
#cianie, to nie jest ten, ktry y!, powiedzia!. &owie pan, rzecz jasna, powiedzia!, takie jest spojrzenie artysty,
ktry ten o"raz namalowa!, do"rze, niech "dzie, cho$ przecie to spojrzenie zak!amane, i tak jest to,
przynajmniej je#li idzie o o"razy w tym muzeum, zawsze tylko katolickie spojrzenie pastwowe daneo artysty,
wszystko "owiem, co zosta!o tu powieszone, to przecie wy!*cznie katolicka sztuka pastwowa, nic inneo, a
przez to rwnie, musz to powiedzie$, sztuka nieodziwa, niech"y i "y!a tak wspania!a, za jak* chce uchodzi$,
a i tak przecie pozostanie tylko nieodziw* sztuk* katolicko pastwow*. (ak zwani dawni mistrzowie,
zw!aszcza jeeli wielu z nich ol*da$ po kolei, to znaczy ol*da$ po kolei ich dzie!a, s* jedynie pasjonatami
zak!amania, ktrzy narzucili si i zaprzedali katolickiemu pastwu, to znaczy narzucili si i zaprzedali
katolicko1pastwowemu ustowi, o#wiadczy! Reer. (ym samym mamy tu do czynienia wy!*cznie z na wskro#
deprymuj*c* katolick* histori* sztuki, z do !"i deprymuj*c* katolick* histori* malarstwa, ktra tematy dla
sie"ie zawsze tylko znajdowa!a w nie"ie i w piekle, i na tym si koczy!o, nidy na ziemi, powiedzia!. ,alarze
ci nidy nie malowali teo, co powinni "yli malowa$, tylko to, co im zlecono, "*d5 to, co przysporzy!o im
pienidzy lu" s!awy al"o na nie naprowadzi!o, powiedzia!. ,alarze ci, wszyscy ci dawni mistrzowie, od ktrych
najcz#ciej z"iera mi si "ardziej ni od czeokolwiek inneo na wymioty i od ktrych zawsze mia!em md!o#ci,
powiedzia!, s!uyli zawsze tylko jednemu panu, nidy so"ie samym, a tym samym ludzko#ci. 7awsze przecie
malowali wywiedziony przez nich z sie"ie udawany o"!udny #wiat, po ktrym o"iecywali so"ie pieni*dze i
s!aw, wszyscy malowali, maj*c tylko to na oku, z *dzy pienidzy i z *dzy s!awy, nie dlateo, e chcieli "y$
malarzami, dlateo wy!*cznie, e chcieli zdo"y$ s!aw "*d5 pieni*dze, "*d5 i pieni*dze, i s!aw. 8 >uropie
zawsze swoje o"razy wciskali w katolick* rk I zdawali si na !ask sweo katolickieo "oa tudzie
katolickich "oyszczy. Kade poci*nicie pdzla u owych tak zwanych dawnych mistrzw, cho$"y naznaczone
eniuszem, to k!amstwo, powiedzia!. 8czoraj nazwa! tych z runtu znienawidzonych ) ale przecie i zawsze,
przez ca!e jeo a!osne ycie dla nieo .ascynuj*cych ) malarzy upikszaczami #wiata. 'ioteryjni pomocnicy
dekoratorzy wysoko postawioneo europejsko katolickieo do"oroweo towarzystwa, nic poza tym ) ci dawni
mistrzowie, zo"aczy pan to na najdro"niejszej plamce, "ez najmniejszeo zaenowania naniesionej przez tych
artystw na p!tno, droi panie %tz"acher, powiedzia!. (rze"a, rzecz jasna, przyzna$, e jest to wielki kunszt
malarski, powiedzia! wczoraj, ale niech pan nie zapomni przy tym wspomnie$ lu" chocia pomy#le$ w duchu,
e jest to hanie"ny kunszt malarski, a jeo hanie"no#$ "ierze si z jeo reliijneo charakteru, i to w!a#nie jest
najwstrtniejsze. Kiedy przez odzin posiedzi pan, tak jak ja przedwczoraj, przed ,anten*, nale stwierdzi
pan, e najchtniej zerwa!"y teo ,anten po prostu ze #ciany, naraz "owiem zaczyna on si panu jawi$ jako
ol"rzymia malarska nieodziwo#$. %l"o kiedy odsta! ju pan jaki# czas przed 'iliDertim lu" <ampanol*.
9udzie ci malowali przecie tylko po to, e"y przey$, e"y zaro"i$ pieni*dze i e"y pj#$ do nie"a, "o przecie
nie do piek!a, ktreo przez ca!e ycie jak onia si "ali, cho$ ni"y !owy mieli pojtne, to niestety rwnie "yli
s!a"eo charakteru. ,alarze w ole nie maj* do"reo charakteru, wrcz przeciwnie, zawsze maj* z!y
charakter, dlateo te w runcie rzeczy zawsze mieli "ardzo z!y ust, powiedzia! wczoraj Reer, nie znajdzie
pan cho$"y jedneo tak zwaneo wielkieo artysty malarza, czy tez, powiedzmy, tak zwaneo dawneo mistrza,
ktry "y!"y do"reo charakteru i zarazem mia! te do"ry ust, przy czym do"ry charakter znaczy tu dla mnie po
prostu nieprzekupny. 8szyscy ci arty#ci "yli jako dawni mistrzowie przekupni, przez to tak odstrczaj*ca jest
dla mnie ich sztuka, o#wiadczy! Reer. 8szystkich ich rozumiem, ale s* oni dla mnie do !"i odstrczaj*cy. ;o
wszystkieo, co namalowali, mam !"oki wstrt, do wszystkieo, co tutaj wisi na #cianach, czsto o tym
my#l, powiedzia! wczoraj, a mimo to ju od wielu lat wci* to studiuj, nie mo si powstrzyma$.
:ajstraszliwsze jest to, powiedzia! wczoraj, e wszyscy ci dawni mistrzowie s* mi wstrtni, a mimo to wci*
nieprzerwanie ich studiuj. %le s* odraaj*cy, to ca!kiem oczywiste, powiedzia! wczoraj. 6wi dawni
mistrzowie, jak nazywa ich si od stuleci, wy"roni* si tylko wtedy, kiedy kto# przyjrzy im si powierzchownie,
jeeli przyjrzymy si im wnikliwie, stopniowo zaczn* traci$ "lask, w kocu za# kiedy rzeczywi#cie ich
przestudiujemy, prawdziwie, to znaczy jak najruntowniej, przez d!uszy czas, rozpadn* si na naszych oczach
na szcz*tki, zostawiaj*c po so"ie w naszej !owie jedynie md!y, najcz#ciej te przykry posmak. :ajwiksze,
najwy"itniejsze dzie!o sztuki pozostaje nam w !owie w kocu tylko jako stek nieodziwo#ci i k!amstwa,
ci**cy w niej jak och!ap micha w "rzuchu. ;zie!o sztuki .ascynuje nas pocz*tkowo, po to "y na kocu okaza$
si ju tylko #miechu warte. Kiedy zada so"ie pan trud i znajdzie czas na to, "y przeczyta$ Coetheo wnikliwiej
ni zazwyczaj i z o wiele wiksz* ni zazwyczaj intensywno#ci*, tudzie z o wiele wiksz* ni zazwyczaj
zuchwa!o#ci*, to, co pan przeczyta!, w kocu wyda si jedynie #miechu warte, o"ojtnie co, wystarczy, e"y
czyta! to pan cz#ciej ni zazwyczaj, a niechy"nie okae si #miechu warte, nawet najwiksza m*dro#$ stanie
si w kocu !upot*. 'iada panu, jeeli czyta pan wnikliwiej, zrujnuje pan so"ie wszystko, co czyta. 6"ojtnie
co pan czyta, i tak w kocu okae si to #miechu warte i "dzie w kocu ca!kiem "ez warto#ci. :iech si pan
wystrzea wnikliweo patrzenia na dzie!a sztuki, powiedzia!, wszystko so"ie pan "ez wyj*tku o"rzydzi, nawet
to, co naj"ardziej pan wiel"i. :iech pan si z"yt d!uo nie przyl*da jakiemu# o"razowi, niech pan nie czyta
ksi*ki z"yt wnikliwie, utworu muzyczneo niech pan nie s!ucha z"yt intensywnie, wszystko pan so"ie
zniszczy, rwnie to, co dla pana najpikniejsze, najpoyteczniejsze w #wiecie. :iech pan czyta to, co pan
uwiel"ia, ale niech pan w to nie wnika totalnie, niech pan s!ucha teo, co pan uwiel"ia, ale niech pan nie s!ucha
teo totalnie, niech pan ol*da to, co pan uwiel"ia, ale totalnie niech pan teo nie ol*da. &oniewa ja zawsze
wszystko ol*da!em totalnie, zawsze tylko totalnie s!ucha!em, wszystko zawsze totalnie czyta!em, a
przynajmniej zawsze usi!owa!em totalnie s!ucha$, wszystko totalnie czyta$ i ol*da$, ostatecznie wszystko do
koca so"ie o"rzydzi!em, ca!kowicie o"rzydzi!em so"ie przez to sztuki pikne, ca!* muzyk i ca!* literatur,
powiedzia! wczoraj. (ak jak w kocu so"ie ostatecznie t* metod* o"rzydzi!em ca!y #wiat, po prostu wszystko
so"ie o"rzydzi!em. 9atami wszystko so"ie po prostu o"rzydza!em, naj"ardziej a!uj, e i w!asn* on so"ie
o"rzydzi!em. 9atami, powiedzia!, mo!em istnie$ w i dziki tej metodzie o"rzydzania. (eraz wiem jednak, e
jeeli chc dalej y$, nie wolno mi czyta$ ani s!ucha$, ani patrze$, ani przyl*da$ si totalnie. (o sztuka nie czy1
ta$ totalnie, totalnie nie s!ucha$ ani totalnie nie patrze$ czy si nie przyl*da$, powiedzia!. 3eszcze nie ca!kiem
opanowa!em t sztuk, powiedzia!, takie ju "owiem mam usposo"ienie, e do wszystkieo za"ieram si total1
nie, jak rwnie totalnie wszystko przetrzymuj, tudzie totalnie doprowadzam do koca, to, powinien pan wie1
dzie$, jest moim nieszcz#ciem, powiedzia!. 9atami, przez dziesi*tki lat, chcia!em wszystko ro"i$ totalnie, to
"y!o nieszcz#cie, powiedzia!. (en mechanizm rozk!adania, jake oso"isty, zawsze nakierowany na totalno#$,
powiedzia!. ;awni mistrzowie nie malowali dla takich jak ja, dla takich jak ja nie komponowali wielcy dawni
kompozytorzy, nie pisali wielcy dawni pisarze, nie dla takich jak ja oczywi#cie, nidy w yciu kto# taki jak oni
nie malowa!"y, pisa! czy komponowa! dla takieo jak ja, powiedzia!. +ztuk nie po to stworzono, "y j* ol*da$
totalnie, czyta$ totalnie i totalnie jej s!ucha$, powiedzia!. (a sztuka zosta!a stworzona dla mizernej cz#ci
ludzko#ci, codziennej, normalnej, tak, przyznaj, dla ludzi !atwowiernych, nic inneo. 8e5my jaki# wspania!y
mach, jake szy"ko zmniejsza si, dy spocznie na nim oko takie jak moje, cho$"y najs!ynniejszy mach,
akurat wtedy i w!a#nie dlateo prdzej czy p5niej kurczy si do #miechu wartej architekturki. 8iele od"y!em
podry, powiedzia!, a"y zo"aczy$ wielk* architektur, naturalnie wpierw do 2talii, Crecji i =iszpanii, jednake
katedry pod moim spojrzeniem nie"awem zacz!y si kurczy$ do najwyej "ezradnej, wicej, nawet #miechu
wartej pr"y przeciwstawienia nie"u czeo# w rodzaju druieo nie"a, od jednej katedry do nastpnej, wci*
coraz #wietniejsze druie nie"o, powiedzia!, a przecie koczy!o si to partactwem. 7wiedzi!em naturalnie
najwiksze muzea, i to nie tylko w >uropie, przestudiowa!em ich z"iory, niech mi pan wierzy, z najwiksz*
intensywno#ci* przestudiowa!em, no i po nied!uim ju czasie wyda!o mi si, e w tych z"iorach, w tych
muzeach zromadzono tylko namalowan* "ezradno#$, namalowan* nieudolno#$, namalowane nieudanie, nic
inneo, zawarto partack* cz#$ #wiata, wszystko w tych muzeach jest przecie nieudane i partackie, powiedzia!
wczoraj, wejdzie pan do muzeum, o"ojtnie ktreo, i zacznie przyl*da$ si i studiowa$, "dzie pan studiowa$
wy!*cznie nieudanie i partactwo. ,j 'oe, powiedzia!, &rado, ni"y najwaniejsze muzeum w #wiecie, z
pewno#ci*, je#li idzie o dawnych mistrzw, a mimo to zawsze, siedz*c naprzeciw u Ritza i pij*c her"at, my#l
przecie, e rwnie w &rado zromadzono tylko to, co niedoskona!e, nieudane, koniec kocw wy!*cznie
#miechu warte i dyletanckie. :iektrych artystw w pewnych czasach, kiedy nastanie taka moda, powiedzia!,
nadyma si po prostu do rozmiarw jakiej# niesamowitej sensacji #wiatowej, a wtedy naraz jaka# nieprzekupna
!owa w t nie"ywa!* sensacj #wiatow* w"ija szpikulec i owa nie"ywa!a sensacja pka nale jak "alon i staje
si sensacj* "y!*, rwnie szy"ko, powiedzia!. ?elaz@uez, Rem"randt, Ciorione, 'ach, =aendel, ,ozart,
Coethe, powiedzia!, tak samo &ascal, ?oltaire, same nadte niesamowite sensacje. <ho$"y ten +ti.ter,
powiedzia! wczoraj, ktreo sam zawsze tak niesamowicie czci!em, e przewyszy!o to niemal mj kult sztuki,
jest przecie, kiedy mu si uwanie przyjrze$, tak samo z!ym pisarzem, jak 'ruckner, wnikliwie s!uchany, z!ym
kompozytorem, je#li nie ca!kowit* miernot*. +ti.ter pisze okropnym stylem, w dodatku jeszcze ramatycznie
poniej krytyki, tak samo jak 'ruckner w tym swoim chaosie dzikieo alopu nut, w sdziwym wieku unoszony
do teo jeszcze jak m!okos reliijnym pdem. &rzez d!uie lata "y!em czcicielem +ti.tera, ale nie zajmowa!em
si nim naprawd precyzyjnie i radykalnie. Kiedy wreszcie rok temu zaj*!em si +ti.terem precyzyjnie i
radykalnie, nie mo!em uwierzy$ w!asnym oczom ani uszom. 7 rwnie niepoprawn* i nieporadn* niemczyzn*,
czy austriacczyzn*, niech panu "dzie, nie spotka!em si w lekturze w ca!ym moim intelektualnym yciu, i to
akurat u autora, .aktycznie dzi# s!yn*ceo z precyzyjnej i przejrzystej prozy. &roza +ti.tera nie jest w adnym
wypadku precyzyjna, przeciwnie, jest te najmniej przejrzyst* znan* mi proza, a roi si w niej od wypaczonych
o"razw oraz .a!szywych i pokrtnych my#li, ja naprawd zastanawiam si, sk*d "ierze si dzisiaj ten "ezkry1
tyczny kult teo prowincjonalneo dyletanta, ktry "y! mimo wszystko inspektorem szkolnym w Crnej %ustrii,
i to akurat u pisarzy m!odych i "ynajmniej nie najmniej znanych i wcale nie niepozornych. +*dz, e wszyscy
oni nidy +ti.tera nie przeczytali naprawd, tylko zawsze #lepo wiel"ili, o +ti.terze zawsze tylko s!yszeli, ale
rzeczywi#cie nidy o nie przeczytali tak jak ja. Kiedy rok temu rzeczywi#cie przeczyta!em +ti.tera, teo
arcymistrza prozy, za jakieo si o uwaa, mia!em wstrt do sameo sie"ie za to, e wcze#niej tak o czci!em,
teo partacza pismaka wrcz u"stwia!em. <zyta!em +ti.tera w m!odo#ci i zachowa!em o nim wspomnienie
pozostawione przez wraenia z lektury. <zyta!em +ti.tera w wieku dwunastu, potem szesnastu lat, w ca!kowicie
u mnie poz"awionym krytycyzmu okresie. % potem ju nidy +ti.tera ponownie nie z"ada!em. 8 najd!uszych
.ramentach jest +ti.ter w prozie adu!* nie do wytrzymania, pisze stylem partacza tudzie, co naj"ardziej
naanne, niechluja, poza tym, doprawdy, to najnudniejszy i naj"ardziej zak!amany autor, jakieo wyda!a
literatura niemiecka. &roza +ti.tera, znana jako tra.na, precyzyjna i przejrzysta, jest w rzeczywisto#ci mtna,
"ezradna i nieodpowiedzialna, tak po dro"nomieszczasku sentymentalna tudzie po dro"nomieszczasku
nieporadna, e przy lekturze czeo# takieo jak 8itiko czy ,appe meines UrrossDaters o!*dek si
cz!owiekowi wywraca. %kurat ,appe meines UrrossDaters to od pierwszeo wiersza partacka pr"a ukazania
tej pe!nej "eztroskich d!uyzn, sentymentalnej, md!ej prozy, roj*cej si od wewntrznych i zewntrznych
"!dw, jako dzie!a sztuki, cho$ to przecie tylko dro"nomieszczaska poroniona tandeta z 9inzu, nic poza tym.
:ie do pomy#lenia zreszt*, e"y 9inz, ta dro"nomieszczaska prowincjonalna dziura, 9inz, ktry od czasw
Keplera pozostaje naprawd wo!aj*c* o pomst do nie"a dziur*, dzie jest opera, w ktrej nikt po ludzku nie
potra.i za#piewa$, teatr, w ktrym nikt nie potra.i zara$ jak cz!owiek, dzie malarze nie potra.i* malowa$, a
pisarze pisa$, mia! naraz z sie"ie wyda$ eniusza, za jakieo przecie powszechnie uwaa si +ti.tera. +ti.ter to
aden eniusz, +ti.ter jest tylko zasklepionym w so"ie .ilistrem w yciu i rwnie zasklepionym w pisaniu
dro"nomieszczaskim zatch!ym szkolnym "el.rem, co to nie potra.i! nawet sprosta$ elementarnym
wymaaniom jzyka, a co dopiero mwi$ o umiejtno#ci stworzenia dzie!a sztuki, powiedzia! Reer. 8 sumie
+ti.ter jest wrcz, powiedzia!, jednym z najwikszych rozczarowa artystycznych mojeo ycia. <o trzecie, w
najlepszym wypadku co czwarte zdanie +ti.tera to .a!sz, co drui lu" trzeci o"raz w jeo prozie to katastro.a,
esprit +ti.tera, przynajmniej w pismach literackich, to w ole sama mierno#$. +ti.ter tak naprawd jest jednym
z naj"ardziej poz"awionych .antazji pisarzy, jacy kiedykolwiek chwycili za piro, a jednocze#nie jednym z
naj"ardziej anty i apoetyckich. 3ednake czytelnicy tudzie literaturoznawcy zawsze dawali si na teo +ti.tera
na"ra$. (o, e w kocu cz!owiek sam ode"ra! so"ie ycie, nic nie zmienia w jeo a"solutnej przecitno#ci. :ie
znam adneo pisarza na #wiecie, ktry "y!"y takim dyletantem i partaczem, do teo tak !upio zawzitym jak
+i.ter, a jednocze#nie tak* #wiatow* s!aw*. &odo"nie z %ntonem 'rucknerem, powiedzia! Reer, przyjecha! z
Crnej %ustrii do 8iednia, optany katolicyzmem z powodu perwersyjneo lku przed 'oiem, i odda! si
ca!kowicie <esarzowi i 'ou. Rwnie 'ruckner to aden eniusz. 3eo muzyka jest mtna, rwnie
nieprzejrzysta, rwnie partacka jak proza +ti.tera. 3e#li jednak +ti.ter jest dzi#, #ci#le mwi*c, wy!*cznie tylko
martw* liter* ermanistw, to 'ruckner porusza wszystkich do !ez. 'ruckneriaski potok d5wikw pod"i! ca!y
#wiat, mona powiedzie$, sentymentalizm i zak!amana pompatyczno#$ #wic* w 'rucknerze trium.y. 3ako
kompozytor 'ruckner jest rwnym niechlujem, jak +ti.ter jako pisarz, o"u wsplna jest owa rnoaustriacka
niechlujno#$. 6"aj uprawiali tak zwan* "oo"ojn*, nie"ezpieczn* dla o!u sztuk, powiedzia! Reer. :ie,
Kepler "y! za"awnym typem, powiedzia! wczoraj Reer, ale nie "y! przecie adnym Crnym %ustriakiem,
tylko pochodzi! z 8irtem"erii. %dal"ert +ti.ter i %nton 'ruckner wyprodukowali koniec kocw tylko
literackie i muzyczne #miecie. Kto ceni 'acha, =andla i =aydna, powiedzia!, ten musi najoczywi#ciej w #wiecie
ludzi takich jak 'ruckner odrzuci$, nie musi nimi ardzi$, ale musi ich odrzuci$. Kto ceni Coetheo i Kleista, i
:oyalisa, i +chopenhauera, ten musi odrzuci$ +ti.tera, cho$ te nie musi +ti.terem ardzi$. Kto wiel"i
Coetheo, nie moe jednocze#nie wiel"i$ +ti.tera, Coethe nidy nie unika! trudno#ci, +ti.ter zawsze szed! na
!atwizn. :ajorsze, powiedzia! wczoraj Reer, e w!a#nie +ti.ter, strasz*cy w szkole "el.er, w dodatku na
wysokim "el.erskim stanowisku, sam pisa! z niechlujno#ci*, ktra nie usz!a"y na sucho adnemu z jeo
uczniw. 3edna strona +ti.tera pokazana +ti.terowi przez jeo w!asneo ucznia zosta!a"y przez +ti.tera
ca!kowicie pokre#lona na czerwono, powiedzia!, taka jest prawda. Kiedy zaczynamy czyta$ +ti.tera z
czerwonym o!wkiem w rku, "ez koca "y#my moli poprawia$, powiedzia! Reer. (u nie chwyci! za piro
aden eniusz, powiedzia!, tylko lichy partacz. 3eeli istnia!o w ole pojcie literatury "ezu#cia, mtniactwa,
sentymentalizmu i "ezcelowo#ci, stosuje si ono dok!adnie do teo, co pisa! +ti.ter. &isanie +ti.tera nie jest
sztuk*, a to, co ma on do powiedzenia, jest o"rzydliwie nieuczciwe. :ie "ez powodu +ti.tera czytaj* przede
wszystkim znudzone w swoich mieszkaniach, ziewaj*ce ze znuenia nud* dnia ony urzdnikw i wdowy po
nich, powiedzia!, tudzie pielniarki w czasie wolnym
od pracy oraz zakonnice w klasztorze. Kto# naprawd my#l*cy nie moe czyta$ +ti.tera. Uwaam, e ludzie tak
wysoko ceni*cy so"ie +ti.tera, niesamowicie wysoko, nie maj* o +ti.terze adneo pojcia. :asi pisarze,
wszyscy "ez wyj*tku, mwi* i pisz* o +ti.terze wci* z entuzjazmem i tak si o zawsze musz* uczepi$, jak"y
"y! jakim# pisarskim "okiem dzisiejszych czasw. %l"o to sami idioci, poz"awieni elementarneo ustu w
sztuce i nierozumiej*cy ani na jot literatury, al"o, co trze"a raczej przyj*$, nidy nie czytali +ti.tera,
powiedzia!. 6 +ti.terze i 'rucknerze prosz mitu nie wspomina$, powiedzia!, w kadym razie nie w zwi*zku ze
sztuk* i z tym, co ja przez sztuk rozumiem. 3eden zmtnia! proz, powiedzia!, drui zmtnia! muzyk. 'iedna
Crna %ustria, powiedzia!, .aktycznie wierzy, e wyda!a dwch wielkich eniuszy, tymczasem w rzeczywisto#ci
wyprodukowa!a tylko dwa "ez miary przeceniane niewypa!y, jedneo literackieo, druieo muzyczneo. :a
my#l o tym, e austriackie nauczycielki i zakonnice na swoich katolickich sza.kach przy !ku postawi!y so"ie
+ti.tera jak #wity o"razek na chwa! sztuki, o"ok rze"ienia i o"ok c*kw do paznokci u n, oraz na my#l o
tym, e !owy pastwa zalewaj* si !zami na d5wik sym.onii 'rucknera, ro"i mi si niedo"rze, powiedzia!.
+ztuka jest czym# najwyszym, a jednocze#nie najwstrtniejszym, powiedzia!. ,usimy jednak wmawia$ so"ie,
e sztuka wysoka i najwysza istnieje, powiedzia!, inaczej "owiem popadniemy w rozpacz. <ho$ zdajemy so"ie
spraw, e wszelka sztuka jako nieporadna i #miechu warta skoczy na #mietniku historii, jak zreszt* wszystko
w ole, z a"solutn* pewno#ci* sie"ie musimy wierzy$ w t wysok*, najwysz* sztuk, powiedzia!. 8iemy,
jaka jest, partacka, nieudana, ale nie musimy teo wci* przyznawa$, "o wtedy ziniemy z kretesem,
powiedzia!. % wracaj*c do +ti.tera, powiedzia!, dzi# wielu pisarzy powo!uje si na +ti.tera. &isarze ci powo!uj*
si na a"solutneo dyletanta w pisaniu, ktry w czasie sweo pisarskieo ycia ustawicznie tylko
wykorzystywa! natur. +ti.terowi trze"a postawi$ zarzut a"solutneo naduycia natury, powiedzia! wczoraj
Reer. 3ako pisarz chcia! "y$ tym, ktry widzi, powiedzia! Reer, w rzeczywisto#ci jednak "y! #lepcem jako
pisarz. U +ti.tera wci* te cereiele, wszystko jest pe!ne nieporadneo zaa.erowania, skrztne jak stara panna.
&rowincjonaln*, wytykaj*c* palcem proz +ti.ter pisa!, nic poza tym, powiedzia! Reer. U +ti.tera chwali si
opis natury. % natura jeszcze nidy nie zosta!a rwnie .a!szywie skonstruowana jak w opisach +ti.tera, nidy te
nie jest rwnie nudna jak ta, w ktr* mamy ni"y uwierzy$, papier jest cierpliwy, powiedzia! Reer. +ti.ter jest to
tylko literacki administrator okoliczno#ciowych o"razkw, ktreo wyzute z artyzmu piro nawet tam paraliuje
natur, a przez to naturalnie i czytelnika, dzie w rzeczywisto#ci kipi ona yciem i roi si od zdarze. +ti.ter na
wszystkim po!oy! swoj* dro"nomieszczask* zas!on, niemale wszystko dusz*c, taka jest prawda. :aprawd
nie potra.i opisa$ nawet drzewa, #piewu ptaka, wartkiej rzeki, taka jest prawda. :i"y chce nam jak*# rzecz uka1
za$, a tylko j* paraliuje, chce wyostrzy$, a przytpia, taka jest prawda. +ti.ter ro"i z natury co# monotonneo, z
ludzi za# u"oich duchem, "ez iskry ycia, na niczym si nie zna, niczeo nie odkrywa, a jak co# opisuje, jest
"owiem wy!*cznie tylko opisywaczem, ro"i to jak poczciwy .ajt!apa. ,a w so"ie co# ze z!eo malarza, powie1
dzia! Reer, ma cechy z!ych malarzy, ktrzy z jakiej# niepojtej przyczyny zdo"yli s!aw i ktrzy przecie i w
tym "udynku wszdzie wisz* na #cianach, niech pan we5mie cho$"y ;urera czy ca!e setki tych miernych
produktw, ktrych ramy, w jakie s* oprawione, maj* wiksz* warto#$ ni one same. 9udzie z podziwem patrz*
na wszystkie te o"razy, ale podziwiacze ci nie wiedz* dlaczeo, tak jak +ti.tera czyta si i podziwia, cho$ jeo
czytelnicy nie wiedz* dlaczeo. :ajwiksz* zaadk* jest dla mnie s!awa +ti.tera, powiedzia! Reer, "o w jeo
prozie nie znajdzie si niczeo zaadkoweo. (ak zwanych wielkich rozpuszczamy, z czasem rozk!adamy na
kawa!ki, znosimy, powiedzia!, wielkich malarzy, wielkich muzykw, wielkich pisarzy, "o z ich wielko#ci* nie
moemy y$, al"owiem my#limy, i my#limy o wszystkim runtownie, powiedzia!. +ti.ter jednak ani nie "y!, ani
nie jest wielki, wic nie jest przyk!adem teo procesu. +ti.ter jest jedynie przyk!adem teo, jak jaki# artysta
przez dziesi*tki lat moe "y$ przez koo# czczony, nawet wiel"iony, jako wielki, przez koo# *dneo, "y czci$
i wiel"i$, a mimo to nie jest wielki. 8 rozczarowaniu, ktre odczuwamy, kiedy okae si, e wielko#$ koo#,
koo czcimy i podziwiamy, nie jest adn* wielko#ci* ani nidy tak* wielko#ci* nie "y!a, tylko e jest wielko#ci*
urojon*, naprawd za# czym# ma!ym, wrcz przyziemnym, odczuwamy naj"ezwzldniej w #wiecie "l
oszukaneo. Kiedy z ca!kowitym oddaniem zaczynamy jaki# przedmiot #lepo akceptowa$, w dodatku jeszcze
latami, przez dziesi*tki lat, a moe i przez ca!e ycie, wrcz oddajemy mu cze#$ i wiel"imy, nie wystawiaj*c
teo od czasu do czasu na pr", m#ci si to na nas po prostu, powiedzia! Reer. Cdy"ym tylko kiedy# od czasu
do czasu, powiedzmy, przed trzydziestu, cho$"y dwudziestu laty, niech "dzie i pitnastu, wystawi! +ti.tera na
pr", zaoszczdzi!o"y mi to oweo p5neo rozczarowania. :ie wolno nam mwi$, e tak to w!a#nie ten czy
tamten i ju na zawsze, wszystkich artystw powinni#my od czasu do czasu poddawa$ pr"ie, cz!owiek "owiem
przez ca!y czas po!"ia swe rozumienie sztuki i swj ust w sztuce, to nie ulea w*tpliwo#ci. U +ti.tera do"re
s* tylko listy, powiedzia! Reer, wszystko inne jest nic niewarte. 9iteraturoznawstwo wszake z pewno#ci*
jeszcze d!uo "dzie zajmowa$ si +ti.terem, wrcz optane pisarskimi idolami takimi jak %dal"ert +ti.ter,
ktrzy, nawet je#li nie przejd* do prozatorskiej wieczno#ci, to niemniej pomo* znawcom w mi!y spos" i na
d!ui czas zara"ia$ tward* kromk chle"a. :ieraz zadawa!em so"ie trud i dawa!em rozmaitym ludziom, "ardzo
intelientnym lu" nie tak "ardzo, "ardzo do"rze wyczuwaj*cym lu" mniej, jak*# ksi*k +ti.tera do
przeczytania, tak* jak na przyk!ad 'unte +teine, Kondor czy 'riitta, czy wspomnian* ,appe meines
UrrossDaters, a nastpnie pyta!em owych ludzi, czy podo"a!o im si to, co przeczytali, *daj*c uczciwej
odpowiedzi. 7muszeni przeze mnie do uczciwej odpowiedzi, wszyscy powiedzieli, e to im si nie podo"a, e
s* niepomiernie rozczarowani i e w runcie rzeczy wszystko to niczeo, ale to w ole niczeo im nie
powiedzia!o, wszyscy tylko si dziwili, e cz!owiek wypisuj*cy takie rzeczy, zupe!nie "ez !owy, ktry w
dodatku jeszcze nic nie ma do powiedzenia, moe si cieszy$ tak* s!aw*. Jw eksperyment sti.terowski,
powiedzia!, .akt, e przeprowadzi!em t, jak to nazwa!em, pr" +ti.tera, przez pewien czas dawa! mi duo
przyjemno#ci. (ak samo pytam nieraz ludzi, czy rzeczywi#cie podo"a im si (ycjan, na przyk!ad ,adonna z
wi#niami. :awet jednemu z zapytanych o"raz ten si nie spodo"a!, wszyscy patrzyli na nieo z podziwem tylko
dlateo, e "y! taki s!ynny, podziwiali o wy!*cznie ze wzldu na s!aw, jak* si cieszy!, ale do nikoo rzeczy1
wi#cie nie przemwi!. :ie powiem jednak, e chc porwnywa$ +ti.tera z (ycjanem, "y!"y to czysty a"surd,
powiedzia! Reer. 9iteraturoznawcy nie tylko ustuj* w +ti.terze, lecz s* w nim wrcz zadurzeni. 8ydaje mi
si, e literaturoznawcy przyk!adaj* do nieo ca!kowicie nieodpowiedni* miar. &isz* wci* o +ti.terze wicej
ni o jakimkolwiek innym pisarzu jeo czasw, a kiedy czytamy, co te o +ti.terze pisz*, musimy przyj*$, e o
+ti.terze w ole nic nie wiedz*, a przynajmniej, e czytali o zawsze ca!kowicie powierzchownie. :atura jest
teraz w cenie, powiedzia! wczoraj Reer, z teo powodu i +ti.ter jest teraz w cenie. 8szystko, co ma zwi*zek z
natur*, jest teraz w modzie, powiedzia! Reer wczoraj, wic i +ti.ter jest teraz w modzie, zro"i!a si naraz
wielka moda na +ti.tera. 9as jest teraz w modzie, rskie potoki s* teraz w modzie, wic i +ti.ter zro"i! si teraz
modny. +ti.ter zanudza wszystkich na #mier$, ale sta! si teraz, istna katastro.a, "ardzo modny. 8 ole
wszystko, co sentymentalne, jest teraz, to straszne, w modzie, jak zreszt* wszystko, co zatr*ca o kicz, jest teraz
w modzie, pocz*wszy od po!owy lat siedemdziesi*tych a do dzisiaj, do po!owy lat osiemdziesi*tych,
sentymentalizm i kicz s* teraz w modzie, zro"i!a si na nie moda w literaturze, malarstwie, rwnie w muzyce.
:idy jeszcze nie pisano tyle sentymentalneo kiczu, co dzi#, w latach osiemdziesi*tych, nidy jeszcze nie
malowano rwnie kiczowato a zarazem sentymentalnie, kompozytorzy prze#ciaj* si wzajemnie w kiczu i
sentymentalizmie. &jdzie pan do teatru, a nie zo"aczy pan tam niczeo oprcz kiczu, nie"ezpieczneo wrcz
dla o!u kiczu, nic tylko sentymentalizm, nawet wtedy, kiedy teatr ma "y$ "rutalny i pe!en wa!tu, mamy do
czynienia wy!*cznie z ordynarnym kiczowatym sentymentalizmem. &jdzie pan na koncert do .ilharmonii, a
us!yszy pan tam wy!*cznie kicz i sentymentalizm. Ksi*ki s* dzisiaj na.aszerowane kiczem i
sentymentalizmem, dlateo te zro"i!a si naraz taka moda na +ti.tera. +ti.ter to mistrz kiczu, powiedzia! Reer.
:a dowolnej stronie +ti.tera tyle jest kiczu, e starczy!o"y na nakarmienie i nasycenie nim ca!eo pokolenia
!odnych i nienasyconych, z!aknionych poezji zakonnic i pielniarek, powiedzia!. 2 w rzeczy samej, rwnie
'ruckner jest przecie tylko sentymentalny i kiczowaty, 'ruckner to wy!*cznie !upawy, monumentalny wosk
orkiestrowy. ,!odzi tudzie tak zwani m!odsi pisarze, ktrzy dzisiaj zajmuj* si pisaniem, produkuj* dzisiaj
przewanie tylko "ezduszny i "ezmy#lny kicz oraz rozwijaj* w swoich ksi*kach napuszony patosem senty1
mentalizm, wrcz nie do wytrzymania, ca!kowicie zrozumia!e przeto, e rwnie w#rd nich zapanowa!a naraz
wielka moda na +ti.tera. +ti.ter, ktry wprowadzi! do wielkiej, wysokiej literatury "ezduszny i "ezmy#lny kicz i
ktry zakoczy! ycie kiczowatym samo"jstwem, jest naraz w modzie, powiedzia! Reer. 7reszt* nie jest
wcale takie niepojte, e teraz, kiedy s!owa las tudzie chory las zro"i!y si naraz modne, kiedy las sta! si w
ole pojciem, ktreo jake czsto si uywa i naduywa, sti.terowski rski las sprzedaje si jak nidy
dot*d. 9udzie dzisiaj tskni*, jak nidy dot*d, za natur*, a poniewa wszyscy s*dz*, e +ti.ter opisywa! natur,
wszyscy "ien* za +ti.terem. +ti.ter wszake nie opisywa! wcale natury, tylko j* o"raca! w kicz. <a!a !upota
ludzka wyraa si w tym, e wszyscy teraz ruszaj* tysi*cami na pielrzymk do +ti.tera i padaj* na kolana
przed kad* jeo ksi*k*, jak"y kada z nich "y!a jakim# o!tarzem. 6arnita takim pseudoentuzjazmem
ludzko#$ wydaje mi si o"rzydliwa, powiedzia! Reer, a"solutnie odraaj*ca. 6statecznie wszystko okazuje si
w kocu #miechu warte, a przynajmniej a!osne, o"ojtnie jak wielkie czy wane, powiedzia!. +ti.ter naprawd
kae mi wci* my#le$ o =eideerze, owym #miechu wartym narodowosocjalistycznym ko!tunie w pumpach.
(ak jak +ti.ter naj"ezczelniej w #wiecie najwysz* literatur sprowadzi! do najniszeo kiczu, tak =eideer,
.ilozo. ze +zwarcwaldu =eideer, sprowadzi! do kiczu .ilozo.i, =eideer i +ti.ter, kady z oso"na i na swj
spos" rozpaczliwie, nieodwo!anie i nieuleczalnie, sprowadzili do kiczu .ilozo.i i literatur. =eideera, za
ktrym uania!y si ca!e pokolenia wojenne i powojenne i ktreo jeszcze za ycia te pokolenia pochowa!y na
wieczno#$ w odraaj*cych i !upkowatych doktoratach, oso"i#cie postrzeam zawsze jako .ilozo.a siedz*ceo
na swojej szwarcwaldzkiej !aweczce, o"ok ony, ktra, oarnita perwersyjnym entuzjazmem dla ro"ienia na
drutach, nieprzerwanie ro"i mu na drutach zimowe skarpety z we!ny w!asnorcznie przez ni* uzyskanej z
=eideerowskich owiec. =eideera nie mo so"ie inaczej wyo"razi$ ni na swej !aweczce przed swym
szwarcwaldzkim domkiem, o"ok ony, ktra na ca!e ycie ca!kowicie nad nim zapanowa!a i ktra ro"i!a mu na
drutach wszystkie skarpety, i ktra mu wszystkie mycki dziera!a szyde!kiem, i ktra dla nieo piek!a chle" i
tka!a po#ciel, i ktra dla nieo sama szy!a sanda!y. =eideer "y!, tak samo jak +ti.ter, kiczowaty, z t* swoj*
kiczowat* =eideerowsk* !wk*, powiedzia! Reer. (ylko e =eideer "y! jeszcze "ardziej #miechu wart od
+ti.tera, ktry "y! przecie naprawd traiczn* postaci*, w odrnieniu od =eideera, ktry "y! zawsze tylko
komiczny, rwnie dro"nomieszczaski jak +ti.ter, jednako za"jcz* oarnity mani* wielko#ci jak +ti.ter,
przedalpejski s!a"omy#liciel, jak s*dz, nadaj*cy si jak ula! na niemieck* zup .ilozo.iczn*. &rzez dziesi*tki lat
=eideera, jak adneo inneo, prze!ykali wszyscy z wilczym apetytem, zapychaj*c so"ie nim "ez reszty
swoje niemieckie ermanistyczno1.ilozo.iczne o!*dki. =eideer mia! pospolit* twarz, a"solutnie
nieuduchowion*, powiedzia! Reer, "y! cz!owiekiem na wskro# poz"awionym ducha, "ez krztyny .antazji, ani
krztyny wraliwo#ci, praniemiecki .ilozo.iczny przeuwacz z druiej rki, nieprzerwanie cielna .ilozo.iczna
krowa, powiedzia! Reer, na niemieckiej .ilozo.ii pasiona, apotem swoimi kokieteryjnymi kupami pstrz*ca ca!y
+zwarcwald. =eideer "y!, e tak powiem, .ilozo.icznym oszustem matrymonialnym, powiedzia! Reer, ktry
wielu zwid! i uwid!, ktremu uda!o si na"ra$, postawi$ na !owie, e tak powiem, ca!e pokolenie
niemieckich humanistw. =eideer to odstrczaj*cy epizod w niemieckiej historii .ilozo.ii, powiedzia! wczoraj
Reer, w ktrym uczestniczyli wszyscy niemieccy uczeni i do dzi# dnia jeszcze uczestnicz*. ;o dzi# dnia nie
przejrzano jeszcze =eideera na wylot, heideerowska krowa jest wprawdzie wychudzona, wci* jednak si
j* doi. =eideer w swoich s.ilcowanych pumpach przed swym zak!amanym kanciastym domem w
(odtnau"er pozostaje dla mnie wy!*cznie postaci* z tej demaskuj*cej o .otora.ii, my#liciel1.ilister w czarnej
szwarcwaldzkiej mycce na !owie, w ktrej pichcono wci* na nowo niemieck* !upot, o#wiadczy! Reer. 7
wiekiem moemy powiedzie$, e przeszli#my ju przez wiele za"jczych md, wszystkie te za"jcze mody na
sztuk czy .ilozo.i, czy artyku!y uytkowe. =eideer jest do"rym przyk!adem teo, jak z mody na .ilozo.i,
ktra niedy# oarn!a ca!e :iemcy, nie pozosta!o nic prcz arstki #miechu wartych .otora.ii tudzie arstki
zas!uuj*cych na wy#mianie pism. =eideer "y! .ilozo.icznym kramarzem, a moe paserem, ktry na swj
straan przynosi! wy!*cznie kradzione towary, wszystko u =eideera jest z druiej rki, jako my#liciel "y! i do
dzi# dnia pozostaje prototypem wtrnomy#liciela, #ci*acza, ktreo w my#leniu nie sta$ "y!o a"solutnie na co#
w!asneo. ,etoda =eideera polea!a na tym, e wielkie my#li innych "ez najmniejszych skrupu!w
redukowa! do w!asneo .ormatu, tak w!a#nie sprawy si maj*. =eideer zmniejszy! wszystko to, co wielkie, do
teo stopnia, e sprowadzi! to do w miar mono#ci niemieckiej miary, rozumie pan, niemieckiej miary.
=eideer to dro"ny ciu!acz niemieckiej .ilozo.ii, ktry niemieckiej .ilozo.ii na!oy! swoj* kiczowat*
szla.myc, kiczowat* czarn* myck, ktr* przecie zawsze wk!ada!, na kad* okazj. =eideer to niemiecki
.ilozo. panto.lowo1szla.mycowy, nic poza tym, nic wicej. :ie wiem, powiedzia! wczoraj Reer, kiedy tylko
pomy#l o +ti.terze, przychodzi mi do !owy =eideer, i Dice Dersa. &rzecie nie przypadkiem =eideer, tak
samo jak +ti.ter, wci* przypada! do ustu, i przypada do dzi# dnia, przede wszystkim zasuszonym skostnia!ym
paniusiom- pe!ne zaa.erowania zakonnice i pielniarki spoywaj* jako ulu"ione danie, tak jak +ti.tera, rwnie
=eideera. 8 :iemczech =eideer jest do dzi# dnia ulu"ionym .ilozo.em w damskim towarzystwie.
=eideer to damski .ilozo., na niemiecki apetyt .ilozo.iczny szczelnie apetyczny o"iadowy .ilozo. prosto z
patelni uczonych. 8 towarzystwie dro"nych ciu!aczy, ale i w arystokratyczno1mieszczaskim, jake czsto ju
na przystawk podaj* wam =eideera, ledwie zdejmie si wierzchnie okrycie, nawet wcze#niej, czstuj* was
=eideerem, nim si usi*dzie, ospodyni ju czstuje =eideerem, przynosi plasterek na sre"rnej tacy, e tak
powiem, razem z sherry. =eideer to zawsze do"rze przyrz*dzone .ilozo.iczne danie, mona je podawa$
wszdzie i o kadej porze, powiedzia! Reer, w kadym domu. :ie znam adneo .ilozo.a rwnie
zderadowaneo jak =eideer, powiedzia! Reer. ;la .ilozo.ii =eideer take jest skoczony, jeszcze przed
dziesicioma laty takim wielkim "y! my#licielem, a teraz straszy tylko, e tak powiem, po
pseudointelektualnych dworach, w pseudointelektualnym towarzystwie, i do ca!eo ich naturalneo zak!amania
dodaje jeszcze sztuczno#ci. (ak jak +ti.ter, =eideer to czytelniczy puddin, wprawdzie niesmaczny, ale jake
lekkostrawny dla przecitnie niemieckiej duszy. 7 duchem ma =eideer rwnie niewiele wsplneo, jak +ti.ter
z poezj*, prosz mi wierzy$, w dziedzinie .ilozo.ii oraz poezji o"aj s* praktycznie nic niewarci, przy czyni
oso"i#cie +ti.tera stawiam wyej od =eideera, ktry "y! dla mnie zawsze odstrczaj*cy, "o u =eideera
wszystko zawsze wydawa!o mi si wstrtne, nie tylko szla.myca na !owie i zimowe kalesony na noach,
w!asnorcznie utkane przy w!asnorcznie przez nieo orzewanym piecu, nie tylko w!asnorcznie przez nieo
wystruana laska szwarcwaldzka, lecz rwnie w!asnorcznie przez nieo wystruana szwarcwaldzka .ilozo.ia,
wszystko w tej traikomicznej postaci wydawa!o mi si wstrtne, zawsze, kiedy tylko o tym pomy#la!em, "ez
reszty mnie odstrcza!o. 8ystarczy!o, "ym zastanowi! si nad cho$"y linijk* spo#rd teo, co =eideer
napisa!, a ju mnie to odstrcza!o, i to ju przy samym czytaniu, powiedzia! Reer- =eideera od"iera!em
zawsze jako szarlatana, ktry wszystko i wszystkich wok! zawsze tylko wykorzystywa!, a potem siedzia! so"ie
w najlepsze w zamy#lonej pozie na !aweczce w (odtnau"er. :a my#l o tym, e nawet arcym*drzy ) wielkie
intelekty ) dali si na"ra$ na =eideera, a jedna z moich najlepszych przyjaci!ek napisa!a nawet dysertacj o
=eideerze, i to napisa!a z ca!* powa*, jeszcze dzi# ro"i mi si niedo"rze, powiedzia! Reer. 6wo nic nie jest
"ez przyczyny jest ju naj"ardziej #miechu warte, o#wiadczy! Reer. %le :iemcom imponuje ca!a ta niezdrowa
a.ektacja, :iemcy odczuwaj* owej niezdrowej a.ektacji potrze", jest to jedna z jake dla nich
charakterystycznych cech. <o za# tyczy si %ustriakw, to ci s* w tym wzldzie jeszcze duo orsi. 6l*da!em
ca!* seri .otora.ii, ktre zro"i!a =eideerowi "ardzo utalentowana artystka, na ktrych =eideer wyl*da
jak emerytowany o.icer szta"owy z "rzuszkiem, powiedzia! Reer, i ktre panu kiedy# poka- na tych
.otora.iach =eideer wstaje z !ka, =eideer k!adzie si do !ka, =eideer #pi, "udzi si, wk!ada
kalesony, podwija podkolanwki, po!yka !yk m!odeo wina, wychodzi ze sweo kanciasteo domu i wpatruje
si w horyzont, strua so"ie kijek, zdejmuje z !owy szla.myc, trzyma szla.myc w rkach, rozstawia noi,
podnosi !ow, opuszcza !ow, wk!ada praw* d!o w lew* d!o ony, ona wk!ada lew* d!o w jeo praw*,
=eideer chodzi przed domem, chodzi za domem, idzie do domu, idzie od domu, czyta, je, miesza !yk* w
zupie, kroi so"ie kawa!ek /w!asnorcznie upieczoneo0 chle"a, otwiera /w!asnorcznie napisan*0 ksi*k,
zamyka /w!asnorcznie napisan*0 ksi*k, pochyla si, napra, rozpra, prostuje i tak dalej, powiedzia! Reer.
7"iera si od teo na wymioty. 3e#li wanery#ci s* nie do wytrzymania, to co mwi$ o heideerystach,
oczywi#cie jednak nie ma mowy o porwnywaniu =eideera z 8anerem, ktry "y! prawdziwym eniuszem,
do ktreo .aktycznie "ardziej ni do kookolwiek stosuje si pojcie eniuszu, podczas dy =eideer to
przecie tylko niepozorny i niewany .ilozo.ek. =eideer "y! naj"ardziej rozpieszczonym dzieckiem
niemieckiej .ilozo.ii w tym stuleciu, a jednocze#nie najmniej znacz*cym. &ielrzymowali do =eideera przede
wszystkim ci, ktrzy mylili .ilozo.i ze sztuk* kucharsk*, ci, ktrzy .ilozo.i "rali za sztuk otowania,
wysmaania i zapiekania, co zreszt* ca!kiem jest w zodzie z niemieckim smakiem. =eideer utrzymywa! w
(odtnau"er swj dwr, stawia! sie"ie na swym szwarcwaldzkim cokole i jak #wit* krow, kaza! si !askawie
podziwia$ awiedzi. :awet wz"udzaj*cy podziw i napawaj*cy lkiem wydawca pisma z p!nocy :iemiec w
na"onym skupieniu ukl*k! przed =eideerem z rozdziawion* "*, jak"y o zachodzie s!oca chcia! od sie1
dz*ceo na !aweczce =eideera jakieo# duchowo1intelektualneo sakramentu. 8szyscy ci, ktrzy
pielrzymowali do (odtnau"er do =eideera wystawili si na po#miewisko, powiedzia! Reer.
&ielrzymowali, e tak powiem, do .ilozo.iczneo +zwarcwaldu, a"y na #witej rze =eideer"er uklkn*$
przed swym idolem. 6 tym, e ten ich idol "y! zupe!nym zerem na planie duchowo1intelektualnym, nie mieli,
rzecz jasna, przy ca!ej swej tpocie zieloneo pojcia. :ie mieli nawet najmniejszeo przeczucia, powiedzia!
Reer. >pizod heideerowski pozwala wszake wyci*n*$ pouczaj*ce wnioski jako przyk!ad panosz*ceo si
w#rd :iemcw czo!o"itneo kultu .ilozo.ii. ,usz* si zawsze uczepi$ niew!a#ciwych, powiedzia! Reer,
podo"nych do nich, !upich i w*tpliwej s!awy. :ajstraszniejsze jednak, powiedzia! wwczas, e o"aj to moi
krewni, +ti.ter ze strony matki, =eideer ze strony ojca, zakrawa to wprost na rotesk, powiedzia! Reer
wczoraj. :awet 'ruckner to mj krewny, cho$, jak to si mwi, dziesi*ta woda po kisielu, ale krewny. :ie
jestem jednak na tyle !upi, e"y wstydzi$ si tych krewnych, "y!"y to szczyt !upoty, powiedzia! Reer, nawet
je#li nie zachwycam si tym pokrewiestwem, tak jak moi rodzice i tak jak moja rodzina. 8ikszo#$ moich
przodkw, o"ojtnie czy z rnoaustriackiej, w ole austriackiej czy z niemieckiej linii, powiedzia!, to "yli
kupcy, przemys!owcy, jak mj ojciec, naturalnie i ch!opi we wcze#niejszych czasach, cz#ciej pochodzili z
<zech ni z innych stron, rzadziej z %lp, cz#ciej z reionw przedalpejskich, mieli mocn* domieszk krwi
ydowskiej. &o#rd moich przodkw "y! te arcy"iskup i podwjny morderca. :ie, zawsze so"ie powtarza!em,
nie "d "liej "ada!, sk*d pochodz, "o z czasem moe dokopa!"ym si przera5liwych okropiestw, ktrych,
przyznaj, si lkam. 9udzie rze"i* si w poszukiwaniu, kopi* w kopie swoich przodkw, a wszystko
przekopi*, i wtedy dopiero okazuje si, jak "ardzo si zawiedli, a do desperacji poraeni i uraeni zarazem,
powiedzia!. :idy nie "y!em typem kopacza w#rd przodkw, nie mam takieo usposo"ienia, ale z czasem i
przed takim jak ja wyrastaj* naraz wielce oso"liwe ezemplarze w!asnych przodkw, tej okoliczno#ci nie
uniknie aden cz!owiek, moe si owemu odkopywaniu przodkw sprzeciwia$, niemniej kopie i kopie. 8 sumie
jestem produktem "ardzo interesuj*cej mieszanki, jestem, e tak powiem, przekrojem przez wszystko. 8
kadym wypadku w tym wzldzie lepiej "y!o"y wiedzie$ mniej, ni wiem, ale z wiekiem, cho$ o to nie
za"ieamy, i tak wiele wychodzi na jaw, powiedzia!. :aj"ardziej podo"a mi si terminator stolarza, ktry w
IKLK roku w <attaro nauczy! si czyta$ i pisa$ i ktry donosi! o tym z dum* w li#cie do rodzicw, powiedzia!.
(en terminator, krewny ze strony matki, stacjonowa! w twierdzy <attaro, o"ecnie Kotor, w artylerii, jestem w
posiadaniu listu, ktry ten osiemnastolatek, jak to si mwi, nie posiadaj*c si z rado#ci, napisa! z <attaro do
rodzicw w 9inzu, na ktrym to li#cie urzdow* pieczci* poczty cesarskiej po#wiadcza si, e tre#$ "udzi
zastrzeenia. 3este#my wszystkim, co mamy po przodkach, powiedzia! Reer, wszystkim, co wsplne, a do teo
jeszcze tym, co nasze w!asne. &rzez ca!e ycie pokrewiestwo ze +ti.terem "y!o dla mnie czym# smakowitym, a
zarazem niesamowitym, dopki nie odkry!em, e +ti.ter nie jest tym wielkim pisarzem czy poet*, niewane, za
ktreo o przez ca!e ycie "ra!em i jako ktreo czci!em. 8iedzia!em od dziecka o naszym pokrewiestwie z
=eideerem, rodzice "owiem przy kadej okazji nie omieszkali o tym rozpowiada$. +ti.ter to nasz krewny,
=eideer to rwnie nasz krewny, jak rwnie 'ruckner, powtarzali przy lada okazji rodzice, wywo!uj*c tym
we mnie uczucie zaenowania. 'y$ krewnym +ti.tera uchodzi, przynajmniej w Crnej %ustrii, za co#
niezwyk!eo, w ole w ca!ej %ustrii, to tak jak"y kto# powiedzia! w towarzystwie, e jest spokrewniony z
cesarzem Eranciszkiem 3ze.em, jednake "y$ spokrewnionym ze +ti.terem i z =eideerem naraz jest w
%ustrii, a i w :iemczech, czym# ledwo wyo"raalnym, zupe!nie nies!ychanym, co wprawia ludzi w os!upienie.
% kiedy do teo jeszcze w odpowiednim momencie, powiedzia! Reer, wspomni si mimochodem o
pokrewiestwie z 'rucknerem, ludzi nie mona wprost z teo os!upienia wyrwa$. ,ie$ po#rd przodkw
s!ynneo poet to ju co# wyj*tkoweo, mie$ po#rd przodkw s!ynneo .ilozo.a to, naturalnie, jest jeszcze
"ardziej niesamowite, powiedzia! Reer, a w dodatku "y$ spokrewnionym z %ntonem 'rucknerem, to wprost
szczyt szczytw. ,oi rodzice czsto rali t* kart* i rzecz jasna wyci*ali z teo korzy#ci. :alea!o tylko
wspomnie$ o owym pokrewiestwie we w!a#ciwym miejscu, samo przez si zrozumia!e, rzecz jasna, "y!o, e
wspominali o swym krewnym %dal"ercie +ti.terze, kiedy chcieli uzyska$ jak*# korzy#$ od w!adz lokalnych, od
ktrych uzaleniony jest kady mieszkaniec Crnej %ustrii, "*d5 o %ntonie 'rucknerze, na ktreo powo!ywali
si w zwi*zku z jak*# spraw* do za!atwienia w 8iedniu, o#wiadczy! Reer, a kiedy mieli co# do za!atwienia w
9inzu, al"o w 8els, al"o w >.erdinen, czyli jak*# spraw w Crnej %ustrii, wspominali, rzecz jasna, e
spokrewnieni s* ze +ti.terem- kiedy mieli jak*# spraw do za!atwienia w 8iedniu, ich krewnym "y! 'ruckner,
kiedy natomiast jechali do :iemiec, sto razy na dzie moli powtarza$, e =eideer to ich "liski krewny, nie
mwi*c uczciwie, jak "lisko naprawd s* spokrewnieni z =eideerem, =eideer .aktycznie jest "owiem z
nimi spokrewniony, a przez to i ze mn*, ale przecie to pokrewiestwo, jak to si mwi, dalekie. &okrewiestwo
ze +ti.terem jest jednak "ardzo "liskie, z 'rucknerem te "lisze, powiedzia! wczoraj Reer. 6 tym, e
spokrewnieni "yli rwnie z podwjnym morderc*, ktry pierwsz* po!ow sweo doros!eo ycia spdzi! w
+tein nad ;unajem, dru* za# w Carsten ko!o +teyr, to znaczy w dwch najwikszych w %ustrii zak!adach
karnych, nikomu naturalnie s!owem nie wspomnieli, cho$ o tym te w!a#ciwie nalea!o"y ludzi poin.ormowa$.
3a nidy nie wstydzi!em si in.ormowa$ ludzi, e jeden z moich krewnych siedzia! w +tein i w Carsten, cho$ to
chy"a najorsze, co %ustriak moe powiedzie$ o swojej rodzinie, przeciwnie, wspomina!em o tym cz#ciej, ni
"y!o to konieczne, co znowu mona interpretowa$ jako s!a"o#$ charakteru, powiedzia! Reer. :idy te nie
przemilcza!em, e choruj na p!uca i e zawsze chorowa!em na p!uca, powiedzia!, w yciu nie musia!em si
lka$ de.ektw i wad. 3estem spokrewniony ze +ti.terem, =eideerem, 'rucknerem i z podwjnym morderc*,
ktry odsiedzia! kar w +teyr i w +tein, in.ormowa!em czsto, nawet nie1pytany, powiedzia! Reer wczoraj.
,usimy y$ z nasz* rodzina, jakakolwiek "y ona "y!a, powiedzia!. +ami jeste#my t* rodzin*, powiedzia!, nosz
w so"ie wszystkich krewnych. Reer wiel"i m! i mrok, ucieka od #wiat!a, dlateo te chodzi do
Kunsthistorisches ,useum i dlateo te chodzi do %m"asadora, w Kunsthistorisches ,useurn panuje rwny
mrok jak w %m"asadorze, podczas dy przed po!udniem w Kunsthistorisches ,useum moe delektowa$ si
idealn* dla sie"ie temperatur* osiemnastu stopni <elsjusza, w %m"asadorze delektuje si idealn* dla sie"ie po
po!udniu temperatur* dwudziestu trzech stopni <elsjusza, niezalenie od innych rzeczy, przypadaj*cych mu do
ustu z jednej strony w Kunsthistorisches ,useum, z druiej w %m"asadorze, przedstawiaj*cych dla nieo, jak
mwi, jak*# warto#$. +!ocu rwnie trudno jest wedrze$ si do Kunsthistorisches ,useum, jak do %m"asadora,
Reerowi to odpowiada, nie lu"i "owiem promieni s!onecznych. +chodzi s!ocu z droi, od niczeo nie ucieka
tak jak od s!oca. :ienawidz s!oca, wie pan, niczeo w #wiecie nie nienawidz tak jak s!oca, mwi.
:aj"ardziej lu"i mliste dni, w mliste dni "ardzo wcze#nie wychodzi z domu, chodzi nawet na spacery, czeo
poza tym nidy nie czyni, w runcie rzeczy "owiem nienawidzi spacerw. :ienawidz spacerw, mwi, wydaj*
mi si "ez sensu. 8ychodz na spacer i ca!y czas tylko my#l, e nienawidz chodzenia na spacer, o niczym
innym nie my#l, tylko e nienawidz chodzenia na spacer, zupe!nie nie rozumiem, jak ludzie mo* chodzi$ na
spacer i my#le$ o czym# innym ni o tym, e chodzenie na spacer jest "ez sensu i "ezcelowe, powiada. 3u wol
chodzi$ po pokoju, tam i z powrotem, powiada, przychodz* mi wtedy do !owy najlepsze pomys!y. <a!ymi
odzinami potra.i sta$ w oknie i patrze$ w d! na ulic, to przyzwyczajenie jeszcze z dziecistwa. &atrz w d!
na ulic, o"serwuj ludzi i pytam si, co to za ludzie tam w dole na ulicy, co nimi porusza, co trzyma ich w
ruchu, na tym, e tak powiem, polea moje !wne zajcie. 7awsze zajmowa!em si wy!*cznie lud5mi, natura
sama w so"ie nidy mnie nie interesowa!a, wszystko we mnie odnosi!o si zawsze do ludzi, jestem, e tak
powiem, .anatykiem ludzi, powiedzia!, cho$ rzecz jasna adnym .anatykiem ludzko#ci, tylko .anatykiem ludzi.
7awsze interesowali mnie tylko ludzie, powiedzia!, poniewa z natury rzeczy mnie odpychaj*, nic nie przyci*a
mnie intensywniej ni ludzie, z druiej strony nic mnie mocniej ni ludzie nie odpycha. :ienawidz ludzi, ale
jednocze#nie s* oni jedynym sensem mojeo ycia. Kiedy wracam do domu wieczorem z koncertu, czsto do
pierwszej czy druiej nad ranem stoj w oknie, patrz w d! na ulic i o"serwuj przechodz*cych na dole ludzi.
7 tej o"serwacji z wolna zaczyna si rozwija$ moja praca. +toj w oknie, patrz w d! na ulic, a jednocze#nie
pracuj nad artyku!em. 6ko!o druiej nie id jeszcze spa$, powiedzia!, tylko siadam przy "iurku i pisz artyku!.
6ko!o trzeciej nad ranem k!ad si spa$, lecz wstaj ju oko!o wp! do smej. 8 moim wieku cz!owiek nie
potrze"uje naturalnie wiele snu. <zasami #pi zaledwie trzy, cztery odziny i to mi 8 zupe!no#ci wystarcza.
Kady cz!owiek potrze"uje chle"odawcy, powiedzia! nieszczerze, moim chle"odawc* jest A (imesB. ;o"rze jest
mie$ chle"odawc, a jeszcze lepiej mie$ tajneo chle"odawc, A(imesB jest moim tajnym chle"odawc*, powie1
dzia! wczoraj. &rzez d!uszy czas o"serwowa!em o, nie widz*c o w!a#ciwie. &owiedzia! wczoraj, i w
dziecistwie nie mia! moe wszelkich moliwo#ci, niemniej rozliczne mia! moliwo#ci w dziecistwie i w
m!odzieczym wieku zaraz po dziecistwie, a w kocu nie wy"ra! adnej z tych moliwo#ci jako droi
zawodowej. &oniewa nie musia! zara"ia$ na ycie, odziedziczy! "owiem po rodzicach maj*tek nie do
poardzenia, przez d!uie lata m! "ez przeszkd oddawa$ si swoim ideom, upodo"aniom, sk!onno#ciom. 6d
sameo pocz*tku w#rd tyche nie "y!o natury, nie poci*a!a o wcale, przeciwnie, kiedy tylko m!, unika!
natury, poci*a!a o sztuka, wszystkoM co sztuczne, o#wiadczy! wczoraj, wy!*cznie wszystko, co sztuczne.
,alarstwo wcze#nie o rozczarowa!o, po#rd wszystkich sztuk to w nim widzia! najmniej ducha. <zyta! wiele i
z zapa!em, ale nidy nie przysz!o mu na my#l, e sam mia!"y pisa$, nie czu! si na si!ach. ,uzyk uwiel"ia! od
pocz*tku, ostatecznie znalaz! w niej to, czeo mu "rakowa!o w malarstwie i literaturze. :ie pochodz
"ynajmniej z muzykalnej rodziny, o#wiadczy!, wrcz przeciwnie, wszyscy moi krewni "yli niemuzykalni i,
wszystko zwaywszy, w sumie totalnie wrodzy sztuce. ;opiero po #mierci rodzicw mo!em odda$ si sztuce,
mojemu pierwszemu zami!owaniu. Rodzice musieli umrze$, a"ym naprawd m! ro"i$ to, co chcia!em,
zawsze wz"raniali mi wstpu do teo, co mnie pasjonowa!o. ,j ojciec "y! cz!owiekiem niemuzykalnym, po1
wiedzia!, matka "y!a muzykalna, nawet "ardzo, jak s*dz, ale m* z czasem wyna! z niej t jej muzykalno#$.
,oi rodzice "yli przeraaj*cym ma!estwem, powiedzia!, nienawidzili si skrycie, nie moli si jednak
rozsta$. (rzymali si razem ze wzldu na pieni*dze i maj*tek, taka jest prawda. ,ieli#my wiele piknych i
droich o"razw na #cianach, lecz ca!ymi latami, przez dziesi*tki lat, ani razu im si nie przyjrzeli, mieli#my na
rea!ach tysi*ce ksi*ek, ale przez ca!e dziesiciolecia ani jednej nawet nie przeczytali, mieli#my w domu
"sendor.era, ale ca!ymi latami, przez dziesi*tki lat, nikt na nim nie zara!. Cdy"y kto# przyspawa! wieko do
.ortepianu, przez ca!e lata "y teo nie zauwayli, powiedzia!. Rodzice mieli uszy, ale niczeo nie s!yszeli, mieli
oczy, ale niczeo nie widzieli, mieli chy"a te serce, ale niczeo nie czuli. 8ychowa!em si w tym ch!odzie,
powiedzia!. :iczeo mi nie "rakowa!o, a przecie dzie w dzie por*a!em si w !"okiej rozpaczy. <a!e
moje dziecistwo "y!o wy!*cznie czasem rozpaczy. Rodzice mnie nie kochali, ja te ich nie kocha!em. :ie
moli mi wy"aczy$, e mnie wydali na #wiat, przez ca!e ycie mi nie wy"aczyli, e mnie wyprodukowali. 3e#li
istnieje piek!o, a piek!o, rzecz jasna, istnieje, powiedzia!, to "y!o nim moje dziecistwo. ;ziecistwo
prawdopodo"nie zawsze jest jakim# piek!em, tak, dziecistwo to istne piek!o, powiedzia!, o"ojtnie jakie
dziecistwo, to zawsze piek!o. 9udzie mwi*, e mieli pikne dziecistwo, ale "y!o to przecie piek!o. 9udzie
wszystko .a!szuj*, .a!szuj* take dziecistwo, ktre przeyli. ,wi*, mia!em pikne dziecistwo, a przeyli
naprawd tylko piek!o. 2m starsi s* ludzie, tym !atwiej mwi*, e mieli pikne dziecistwo, cho$ "y!o to istne
piek!o. &iek!o nie nadejdzie, piek!o ju "y!o, powiedzia!, piek!o "owiem to dziecistwo. 2le mnie kosztowa!o
wydostanie si z teo piek!a4 powiedzia! wczoraj. ;opki yli rodzice, "y!o to dla mnie piek!o. ,oi rodzice
wszystko we mnie i u mnie udaremniali. &oddaj*c mnie ustawicznie swemu mechanizmowi uciskania, niemal
mnie unicestwili tym swoim ochranianiem, powiedzia!. Rodzice musieli umrze$, a"ym ja m! y$, kiedy rodzi1
ce umarli, ja ody!em. 8 kocu jednak to muzyka naprawd przywrci!a mnie do ycia, powiedzia! wczoraj.
:ie chcia!em jednak ani, rzecz jasna, nie mo!em "y$ artyst* twrc* ani te artyst* odtwrc*, powiedzia!, w
kadym razie nie tworz*cym ani nie odtwarzaj*cym artyst* muzykiem, tylko artyst* krytycznym. 3estem artyst*
krytykiem, powiedzia!, przez ca!e ycie "y!em artyst* krytykiem. 3u w dziecistwie "y!em artyst* krytykiem,
powiedzia!, okoliczno#ci mojeo dziecistwa w ca!kiem naturalny spos" zro"i!y ze mnie artyst krytyka.
Uwaam si ca!kowicie za artyst, w!a#nie za oweo artyst krytyka i jako artysta krytyk jestem naturalnie
rwnie artyst* tworz*cym, to ca!kiem jasne, a zatem odtwarzaj*cy i tworz*cy artysta krytyk, powiedzia!. ;o
teo jeszcze tworz*cy i odtwarzaj*cy artysta krytyk A(imesaB, powiedzia!. Uwaam moje krtkie artyku!y do
A(imesaB za teksty w pe!ni artystyczne, s*dz te, e jako autor tych tekstw artystycznych zawsze jestem
malarzem, muzykiem i pisarzem w jednej oso"ie. (o dla mnie szczyt rozkoszy wiedzie$, e jako autor tych
tekstw artystycznych do A(imesaB jestem malarzem, muzykiem i pisarzem w jednej oso"ie, to moja szczytowa
rozkosz. :ie jestem zatem, powinien pan wiedzie$, tak jak malarze, wy!*cznie malarzem, i nie jestem, tak jak
muzycy, wy!*cznie muzykiem, i nie jestem, tak jak pisarze, pisarzem wy!*cznie, jestem malarzem, muzykiem,
pisarzem w jednej oso"ie. 6dczuwam to mimo wszystko jako szczyt szcz#cia, powiedzia!, "y$ artyst* we
wszystkich sztukach, a przecie tylko w jednej. :iewykluczone, powiedzia!, e artysta krytyk to ten, co we
wszystkich sztukach uprawia swoj* jedn* i jest teo #wiadomy, w pe!ni #wiadomy. Hwiadomy teo, jestem
szcz#liwy. 8 tym sensie ju od ponad trzydziestu lat jestem szcz#liwy, powiedzia!, chocia z natury jestem
cz!owiekiem nieszcz#liwym. <z!owiek my#l*cy jest z natury nieszcz#liwym cz!owiekiem, powiedzia!
wczoraj. 3ednake nawet ten nieszcz#liwy cz!owiek moe "y$ cz!owiekiem szcz#liwym, powiedzia!, wci* na
nowo w najprawdziwszym sensie teo s!owa i teo pojcia, dla za"icia czasu. ;ziecistwo to mroczny loch, do
ktreo wtr*cili nas rodzice i z ktreo musimy si wydosta$, zdani tylko na w!asne si!y. 9udziom w wikszo#ci
nie udaje si ju jednak z teo lochu, z w!asneo dziecistwa, wydosta$, pozostan* w tym lochu na ca!e ycie,
nie wydostan* si ju z nieo i s* zorzkniali. ;lateo ludzie w wikszo#ci, nie mo*c wydosta$ si z teo
lochu dziecistwa, s* zorzkniali. Fe"y wydosta$ si z teo lochu, potrze"a nadludzkich wysi!kw. % je#li
odpowiednio wcze#nie nie wydostaniemy si z teo lochu dziecistwa, w ole z teo lochu nidy ju si nie
wydostaniemy. Rodzice musieli umrze$, e"ym z teo mroczneo lochu dziecistwa m! si wydosta$,
powiedzia!, musieli raz na zawsze umrze$, naprawd na zawsze, wie pan, e"ym m! wrci$ z lochu
dziecistwa. Rodzice najchtniej zaraz po moim narodzeniu zamknli"y mnie wraz ze swoj* "iuteri* i
papierami warto#ciowymi w sza.ie pancernej, powiedzia!. ,ia!em zorzknia!ych rodzicw, powiedzia!, ktrzy
przez ca!e ycie chorowali na zorzknienie. :a kadym z portretw rodzicw w moim posiadaniu, kiedy tylko
na nich spojrz, widz ich zorzknienie. (eraz s* niemal tylko dzieci zorzknia!ych rodzicw, dlateo rodzice
wyl*daj* na takich zorzknia!ych. 8szystkie te twarze naznaczone s* zorzknia!o#ci* i rozczarowaniem, nie
spos" niemal znale5$ inn*, moe pan ca!ymi odzinami chodzi$ po 8iedniu, przyk!adowo, a zo"aczy pan
jedynie zorzknia!o#$ i rozczarowanie, a nie lepiej jest na wsi, rwnie wiejskie twarze pe!ne s* zorzknia!o#ci i
rozczarowania. ,oi rodzice mnie wyprodukowali, a jak zo"aczyli, co takieo wyprodukowali, przestraszyli si i
mieli ochot powiedzie$, e to si wcale nie zdarzy!o. % poniewa nie moli mnie zamkn*$ w sza.ie pancernej,
wtr*cili mnie w mroczny loch dziecistwa, z ktreo ju si za ich ycia nie wydosta!em. Rodzice w naj"ardziej
nieodpowiedzialny spos" produkuj* dzieci, a kiedy zo"acz*, co wyprodukowali, s* przestraszeni, przecie
zawsze, kiedy urodz* si dzieci, widzimy tylko przestraszonych rodzicw. 8yprodukowa$ dziecko, da$ ycie,
jak si to o"!udnie nazywa, to nic inneo ni wyda$ na #wiat i wprowadzi$ w #wiat przyt!aczaj*ce nieszcz#cie,
a tym przyt!aczaj*cym nieszcz#ciem wszyscy s* wtedy wystraszeni. :atura zawsze przecie potra.i!a zro"i$ z
rodzicw wariatw i zro"i$ tym wariatom nieszcz#liwe dzieci w mrocznych lochach dziecistwa. 9udzie
mwi*, wcale si tym nie krpuj*c, e mieli szcz#liwe dziecistwo, tymczasem dziecistwo mieli
nieszcz#liwe i tylko nadludzkim wysi!kiem mu umknli- w!a#nie z teo powodu mwi*, e mieli szcz#liwe
dziecistwo, poniewa umknli dziecicemu piek!u. Umkn*$ dziecistwu nie znaczy przecie nic inneo ni
umkn*$ piek!u, a potem mwi si, e ten czy w mia! szcz#liwe dziecistwo, oszczdzaj*c tym tych, co o
wyprodukowali, czyli rodzicw, ktrych nie ma co oszczdza$, powiedzia!. &owiedzie$, e si mia!o szcz#liwe
dziecistwo, a tym samym oszczdzi$ rodzicw, to przecie nic inneo ni spo!eczno polityczna nieodziwo#$,
powiedzia!. 6szczdzamy rodzicw zamiast ich przez ca!e ycie oskara$ o z"rodni wyprodukowania
cz!owieka, powiedzia! wczoraj. &rzez trzydzie#ci pi$ lat zamknity "y!em w lochu dziecistwa, powiedzia!.
&rzez trzydzie#ci pi$ lat uciskali mnie wszelkimi moliwymi #rodkami, drczyli swymi przera5liwymi
metodami. 8o"ec rodzicw nie musz okazywa$ najmniejszej wyrozumia!o#ci, nie zas!uuj* na najmniejsz*
wyrozumia!o#$, powiedzia!. ;opu#cili si wo"ec mnie dwch z"rodni, dwch najciszych z"rodni, powiedzia!,
sp!odzili mnie i uciskali, nie pytaj*c mnie, sp!odzili mnie, a jak mnie sp!odzili i wrzucili w #wiat, uciskali mnie,
dopu#cili si wo"ec mnie przestpstwa sp!odzenia oraz przestpstwa uciskania. 2 wtr*cili mnie z najwiksz*
rodzicielsk* "ezwzldno#ci* w mroczny loch dziecistwa. ,ia!em, jak pan wie, siostr, przedwcze#nie zmar!*,
powiedzia!, ktra umkn!a rodzicom tylko dziki przedwczesnej #mierci, i j* rodzice traktowali rwnie
"ezwzldnie jak mnie, uciskali mnie i moj* siostr z powodu wywo!aneo ich rozczarowaniem traumatyzmu,
siostra nie wytrzyma!a teo d!uo, nale pewneo kwietnioweo dnia im umar!a, ca!kowicie nieoczekiwanie,
jak to moliwe jest tylko u niedoros!ych, mia!a dziewitna#cie lat, na tak zwane natychmiastowe zatrzymanie
akcji serca, wie pan, w czasie kiedy matka na pierwszym pitrze przyotowywa!a wszystko do urodzinoweo
przyjcia, "iea!a tam i z powrotem po pierwszym pitrze, e"y tylko nie pope!ni$ "!du w urodzinowych
przyotowaniach, "iea!a tam i z powrotem z przernymi talerzami, kieliszkami, serwetami i wypiekami,
doprowadzaj*c mnie i siostr niemal do rozpaczy tymi swoimi przyotowaniami do przyjcia urodzinoweo,
czym od sameo rana o"sesyjnie "y!a opanowana- jak tylko ojciec wyszed! z domu, matka rozpocz!a z
niewyo"raaln* wprost histeri* t swoj* do"rze ju nam znan* onitw urodzinowych przyotowa, posy!aj*c
mnie i siostr "ieiem po schodach na r i na d!, i do piwnicy, i do rozmaitych westy"uli, tam i z powrotem,
"acz*c tylko "ez przerwy, "y nie pope!ni$ adneo "!du, wic oni!a mnie i moj* siostr po ca!ym domu tam i
z powrotem w czasie tych przyotowa do przyjcia urodzinoweo, doskonale so"ie to przypominam, a ja przez
ca!y czas zastanawia!em si, czy to pi$dziesi*te sme urodziny ojca, czy pi$dziesi*te dziewi*te- przez ca!y
czas "iea!em po ca!ym domu po wszystkich pokojach, zastanawiaj*c si, czy to pi$dziesi*te sme,
pi$dziesi*te dziewi*te, czy moe ju sze#$dziesi*te urodziny ojca, nie, jeszcze nie, "y!y to pi$dziesi*te
dziewi*te urodziny ojca, powiedzia! Reer. ;osta!em polecenie, a"y otworzy$ wszystkie okna i wpu#ci$ #wiee
powietrze, ju wtedy, ju w dziecistwie i m!odo#ci nienawidzi!em przeci*w, a musia!em na rozkaz matki co
chwila otwiera$ wszystkie okna, "y wpu#ci$ #wiee powietrze, powiedzia!, czyli wci* musia!em ro"i$ to,
czeo nienawidzi!em, a niczeo "ardziej nie nienawidzi!em ni wpuszczania do domu #wieeo powietrza przez
wszystkie okna, niczeo "ardziej ni wdzieraj*ceo si ze wszystkich stron przeci*u, powiedzia!, naturalnie
jednak nic nie mo!em tu wskra$, wo"ec rodzicielskich rozkazw "y!em "ez"ronny, wszelkie rodzicielskie
rozkazy zawsze skrupulatnie wykonywa!em, nidy "ym si nie odway! nie wykona$ rodzicielskieo rozkazu,
czy "y! to rozkaz matki, czy ojca, nie mia!o znaczenia, rozkaz rodzicw automatycznie wykonywa!em z wielk*
skwapliwo#ci*, powiedzia! Reer, chcia!em "owiem umkn*$ rodzicielskiej karze, rodzicielska kara "y!a zawsze
przera5liwa, okrutna, "a!em si rodzicielskiej tortury, dlateo naturalnie z wielk* skwapliwo#ci* wykonywa!em
rozkaz rodzicw, powiedzia!, o"ojtnie jaki, cho$"y "y!, w moim mniemaniu, naj"ardziej niedorzeczny,
oczywiste "y!o wic rwnie to, e mam w owe urodziny ojca otworzy$ wszystkie okna i wpu#ci$ do #rodka
powietrze, ro"i*c wielki przeci*. ,atka wyprawia!a zawsze nasze urodziny, ani razu nie zdarzy!o si, e"y nie
wyprawi!a naszych urodzin, nienawidzi!em teo wyprawiania urodzin, nie wyo"raa pan so"ie jak "ardzo, w
ole nienawidz wszelkich uroczysto#ci, do dzi# nienawidz teo, co uroczyste i od#witne, nie ma dla mnie
czeo# rwnie o"rzydliweo jak uroczysto#ci i o"chodzenie uroczysto#ci, jestem nienawistnym przeciwnikiem
od#witno#ci, powiedzia!, od dziecistwa nienawidzi!em #witowania i ucztowania, zw!aszcza za#
nienawidzi!em ucztowania urodzinoweo, o"ojtnie czyje "y!y urodziny, a ju naj"ardziej nienawidzi!em, kiedy
#witowano urodziny rodzicw, jak mona ucztowa$ z okazji jakich# urodzin, w!asnych urodzin, zawsze
my#la!em, kiedy to przecie wielkie nieszcz#cie "y$ na #wiecie, tak, zawsze my#la!em, dy"y ludzie uczcili
chwil* re.leksji swoje urodziny, e tak powiem re.leksji nad wystpkiem, jakieo dopu#cili si na nich ci, ktrzy
ich sp!odzili, m!"ym to zrozumie$, ale e"y taki dzie #witowa$4 powiedzia!. % urodziny ojca #witowano z
ca!* o"rzydliw* pomp*, na przyjcia zapraszano zawsze wszelkich moliwych nienawistnych mi ludzi, duo si
przy tym jad!o i pi!o, a naj"ardziej odraaj*ce "y!y, rzecz jasna, wszelkiej ma#ci mowy, wy!aszane na cze#$
o"chodz*cych urodziny, tudzie prezenty, ktre "y!y tyme wrczane. :ie ma przecie czeo# "ardziej
zak!amaneo ni te urodzinowe przyjcia, na ktre ci*n* ludzie, czeo# wstrtniejszeo ni owo urodzinowe
zak!amanie oraz owa urodzinowa o"!uda, powiedzia!. 'y!y to .aktycznie pi$dziesi*te dziewi*te urodziny ojca,
dzie, w ktrym zmar!a moja siostra, powiedzia! Reer. +ta!em dzie# w k*cie na pierwszym pitrze i
o"serwowa!em, jednocze#nie pr"uj*c os!oni$ si przed zimnym przeci*iem, matk "ieaj*c* z histe1
rycznourodzinow* szy"ko#ci* po wszystkich pokojach, raz transportowa!a z pokoju do pokoju wazon, to znowu
cukiernic z jedneo sto!u na drui, zdejmowa!a jeden o"rus, nakrywa!a st! innym, jedna ksi*ka tu, drua
tam, "ukiet kwiatw tu, inny tam, kiedy naraz doszed! do mnie z do!u, z parteru, jaki# st!umiony trzask, powie1
dzia! Reer. ,atka wa!townie zasty!a w "ezruchu, tam dzie akurat sta!a, do niej te doszed! st!umiony
trzask, a twarz jej z"lad!a jak kreda, powiedzia! Reer. +ta!o si co# straszliweo, w jednej chwili dotar!o to do
nas o"oja, tak do mnie, jak do matki. 7szed!em z pierwszeo pitra do westy"ulu i znalaz!em siostr martw*,
lea!a na pod!odze w westy"ulu. (ak, tak, powiedzia! Reer, zatrzymanie akcji serca, takiej #mierci mona tylko
pozazdro#ci$. Cdy"y nam mia!o si zdarzy$ zatrzymanie akcji serca, mieli"y#my wielkie szcz#cie, powiedzia!.
Fyczymy so"ie szy"kiej, "ez"olesnej #mierci, ale nieraz marniejemy ca!ymi latami o"!onie chorzy, powiedzia!
wczoraj Reer, dodaj*c, e to mimo wszystko pocieszenie, e jeo ona nie cierpia!a d!uo, nie latami, jak si
nieraz zdarza, powiedzia!, tylko par tyodni. %le po stracie cz!owieka, ktry "y! dla koo# przez ca!e ycie
naj"lisz* istot*, nie ma, rzecz jasna, adneo pocieszenia. (o te metoda, powiedzia! wczoraj, podczas dy
teraz, to znaczy dzie p5niej, przyl*da!em mu si z "oku, a z ty!u za nim sta! 2rrsiler, ktry na chwil zajrza!
do sali +e"astiana, nawet mnie nie zauwaywszy, to znaczy podczas dy wci* o"serwowa!em Reera, ktry
wci* przyl*da! si +iwo"rodemu mczy5nie (intoretta, tak, to te metoda, powiedzia!, ro"i$ z wszystkieo
karykatur. 8ielki, wany o"raz "dzie dla nas czym# do wytrzymania dopiero wtedy, kiedy zro"imy z nieo
karykatur, wielki cz!owiek czy tak tak zwana wana oso"isto#$ ) jeden jest dla nas jako wielki cz!owiek nie
do wytrzymania, drui jako wana oso"isto#$, musimy ich o"rci$ w karykatur, powiedzia!. Kiedy przez
d!uszy czas przypatrujemy si jakiemu# o"razowi, cho$"y "y! najpowaniejszy, musimy z nieo zro"i$
karykatur, powiedzia!, e"y mc wytrzyma$, zatem rwnie z rodzicw musimy zro"i$ karykatur, karykatur
z prze!oonych, jeeli mamy takowych, z ca!eo #wiata karykatur, powiedzia!. :iech pan przez d!uszy czas
popatrzy na autoportret Rem"randta, o"ojtnie ktry, z ca!* pewno#ci* zro"i pan z nieo z czasem karykatur i
odwrci si pan od nieo. :iech pan przez d!uszy czas popatrzy na twarz w!asneo ojca, stanie si ona dla
pana karykatur* i odwrci si pan od niej. :iech pan poczyta so"ie Kanta, wnikliwie, coraz wnikliwiej, a
niechy"nie przejmie pana naraz dziki #miech, powiedzia!. Kady oryina! jest ju sam w so"ie .alsy.ikatem,
powiedzia!, rozumie pan, co mam na my#li. 8 #wiecie, w naturze, istniej*, rzecz jasna, zjawiska, ktrych nie
mona o#mieszy$, wszake w sztuce mona wszystko o#mieszy$, kadeo cz!owieka mona o#mieszy$ i zro"i$
z nieo karykatur, powiedzia! Reer, kiedy teo chcemy, kiedy jest to dla nas niez"dne, powiedzia!. Kiedy
jeste#my w stanie o#mieszy$, a nie zawsze jeste#my w stanie, i wtedy "ierze nas rozpacz, a potem i dia"li "ior*,
powiedzia!. ;zie!o sztuki, o"ojtnie jakie, mona o#mieszy$, powiedzia!M ukazuje si ono panu jako wielkie, a
pan z chwili na chwil zamienia je w #miechu warte, i podo"nie z lud5mi, ktrych musi pan o#miesza$, "o ina1
czej pan nie potra.i. 8ikszo#$ ludzi i tak ju jest przecie #mieszna, jak i wikszo#$ dzie! sztuki i tak jest prze1
cie #mieszna, powiedzia! Reer, nie ma nawet potrze"y ich o#miesza$ i ro"i$ z nich karykatury. 8ikszo#$
ludzi nie jest jednak zdolna do karykaturowania, patrz* na wszystko "ez koca z okropn* powa*, powiedzia!,
nie przyjdzie im nawet na my#l, e"y karykaturowa$, powiedzia!. 2d* na papiesk* audiencj, powiedzia!, i "ior*
powanie papiea i audiencj, i to na ca!e ycie- #miechu warte, ile jest przecie karykatury w dziejach
papiestwa, powiedzia!. Hwity &iotr jest oczywi#cie wielki, powiedzia!, ale przecie to #miechu warte. :iech
pan wejdzie do Hwiteo &iotra i niech pan si uwolni ca!kowicie od owych tysicy i milionw k!amstw historii
katolickiej, nie musi pan d!uo czeka$, a ca!y Hwity &iotr wyda si panu #miechu wart. :iech pan pjdzie na
audiencj prywatn* i czeka na papiea, jeszcze zanim on nadejdzie- wyda si #miechu wart, i jest przecie
#miechu wart, kiedy wystpuje w kiczowatej "ieli tej swojej sutanny z czysteo jedwa"iu. ,oe pan si
rozejrze$, dziekolwiek si tylko panu podo"a, wszystko w 8atykanie jest #miechu warte, kiedy uwolni si pan
od k!amstw katolickiej historii i od sentymentalizmu katolickiej historii, od pe!nej zaa.erowania katolickiej
historii #wiata, powiedzia! Reer. 8idzi pan katolickieo papiea, siedzi so"ie ta uszminkowana kuk!a w
podry dooko!a #wiata pod swoim szklanym kuloodpornym kloszem, w otoczeniu swych uszminkowanych i
wycwanionych kukie! wyszych i niszych ran*, jakie to odstrczaj*ce, #miechu warte. Rozmawia pan z
jednym z naszych ostatnich lamentuj*cych krlw, #miechu warte, z jednym z naszych oraniczonych
przywdcw1komunistw, #miechu warte. 2dzie pan na noworoczne przyjcie do rozadaneo prezydenta teo
naszeo pastwa, ktry swymi sklerotycznymi "redniami wszystkich "y zaada! na #mier$, m* stanu, #miechu
warte, a si od teo ro"i niedo"rze. Krypta Kapucynw, =o."ur, #miechu warte, jakie to niesmaczne,
powiedzia!. 2dzie pan do ko#cio!a Kawalerw ,altaskich, przyjrzy si pan kawalerom maltaskim, ktrych
"ia!e pseudoarystokratyczne !upie !owy wystaj*ce z czarnych maltaskich p!aszczy "!yszcz* w #wietle
ko#cielnych lamp, #miechu warte, nic inneo pan nie odczuje. 2dzie pan na wyk!ad katolickieo kardyna!a,
ol*da pan inauuracj na uniwersytecie, jakie to #miechu warte. :a cokolwiek cz!owiek dzi# w tym kraju
spojrzy, spoziera w czelu#$ #mieszno#ci, powiedzia! Reer. <odziennie rano od takiej masy #mieszno#ci czer1
wienimy si ze wstydu, droi panie %tz"acher, taka jest prawda. 2dzie pan, panie %tz"acher, na wrczanie
narody, jakie to #miechu warte, odne wy#miania postaci- z im wiksz* pomp* wystpuj*, tym s*
#mieszniejsi, powiedzia!, wszystko to karykatura, nic inneo, powiedzia!, po prostu wszystko. :azywa pan
jakieo# o#cia przyjacielem, a ten nale daje z sie"ie zro"i$ pro.esora honoris causa i zaczyna si nazywa$
&ro.esorem i kae so"ie wydrukowa$ &ro.esora na wizytwkach, a jeo ona u rze5nika naraz wystpuje jako
&ani &ro.esorowa, e"y nie czeka$ z"yt d!uo w kolejce, jak te, ktre nie maj* pro.esora za ma. 3akie to
#miechu warte, powiedzia!. 7!ocone schody, z!ocone .otele, z!ocone !awki w =o."uru, powiedzia!, a na nich ci
sami pseudodemokratyczni idioci, "ez wyj*tku, #miechu warte. 2dzie pan Kartnerstrasse i wszystko wydaje si
panu #miechu warte, wszyscy s* jedynie #miechu warci, nic wicej, moe pan o"ej#$ wzd!u i wszerz ca!y
8iede, powiedzia!, a ca!y 8iede naraz wyda si panu #miechu wart, wszyscy ludzie, ktrzy pana mijaj*, s*
#miechu warci, wszystko, co pan mija, jest #miechu warte, cz!owiek yje w na wskro# #miechu wartym #wiecie i
w rzeczywisto#ci te podupad!ym, powiedzia!. :araz musi pan z ca!eo #wiata zro"i$ karykatur. 2 ma pan si!
zro"i$ ze #wiata karykatur, najwiksz* pot* ducha, powiedzia!, do teo niez"dn*- t jedyn* konieczn*, a"y
przey$, si!, powiedzia!. (ylko nad tym panujemy, co w kocu uznamy za #miechu warte, wy!*cznie wtedy,
kiedy #wiat i ycie na nim uznamy za #miechu warte, jeste#my w stanie posun*$ si dalej, nie ma innej metody,
lepszej, powiedzia!. &rzejci podziwem nie wytrzymamy d!uo, ziniemy z kretesem, je#li w odpowiednim
momencie nie zdo!amy teo stanu przerwa$, powiedzia!. &rzez ca!e ycie z daleka si trzyma!em od
podziwiania, nie nale do tych, co podziwiaj*, o"cy jest mi podziw, nie ma co si dziwi$, podziw zawsze "y!
mi o"cy i nic nie odpycha mnie tak, jak o"serwacja tych, ktrzy podziwiaj*, oarnici choro"* podziwiania.
2dzie pan do ko#cio!a, ludzie podziwiaj*, idzie pan do muzeum, ludzie podziwiaj*. 2dzie pan na koncert, ludzie
podziwiaj*, to odraaj*ce. &rawdziwy umys! nie zna w ole podziwu, przyjmuje do wiadomo#ci, potra.i
uszanowa$, patrzy z uwa*, to wszystko, powiedzia!. 9udzie id* do wszystkich tych ko#cio!w, do wszystkich
tych muzew, o"juczeni podziwem jak plecakiem, to z teo powodu chodz* zawsze tacy wstrtnie pochyleni,
wszyscy chodz* po ko#cio!ach i po muzeach tacy pochyleni, powiedzia!. :idy jeszcze nie widzia!em, e"y
kto# wszed! do ko#cio!a czy muzeum ca!kiem normalnie, a ju najwstrtniejszy jest widok ludzi w Knossos czy
%riento u celu swej wyprawy szlakiem podziwu, ludzie ci "owiem od"ywaj* po prostu podr szlakiem
podziwu, powiedzia!, nic inneo. &odziw o#lepia, powiedzia! wczoraj Reer, otpia podziwiaj*ceo. 9udzie w
wikszo#ci, raz wszed!szy w podziw, nie mo* ju wyj#$ z podziwu, a przez to tpiej*. 8ikszo#$ ludzi na ca!e
ycie jest otpiona wy!*cznie dlateo, e podziwia. :ie ma czeo podziwia$, powiedzia! wczoraj Reer,
zupe!nie. &oniewa respekt i uwaa s* dla ludzi z"yt trudne, podziwiaj*, to jest dla nich !atwiejsze, to ich mniej
kosztuje, powiedzia! Reer. &odziw !atwiejszy jest od respektu i uwai, podziw to cecha !upich, powiedzia!
Reer. (ylko !upi podziwia, m*dry nie podziwia, potra.i uszanowa$, patrzy z uwa*, rozumie, to wszystko. %le
poszanowanie, uwaa i zrozumienie) to wymaa ducha, a teo ducha ludzie nie maj*, "ez ducha i .aktycznie
ca!kiem "ezdusznie podruj* do piramid i do kolumn sycylijskich czy przed perskie #wi*tynie i upajaj* si z
ca!* swoj* tpot* tym swoim podziwem, powiedzia!. &odziw to stan uwi*du ducha, powiedzia! Reer wczoraj,
w owym stanie uwi*du ducha ezystuj* niemal wszyscy. 8 owym stanie uwi*du ducha wchodz* te wszyscy
do Kunsthistorisches ,useurn, powiedzia!. 9udzie d5wiaj* w so"ie jak ciar ten swj podziw, nie maj*
odwai zostawi$ teo swojeo podziwu, tak jak zostawiaj* swj p!aszcz w szatni na dole. 8lek* si wic
mozolnie, o"!adowani tym ca!ym "aaem podziwu przez wszystkie te sale, powiedzia! Reer, tak e a
wywraca si o!*dek. 8szake podziw w nie jest li tylko cech* charakterystyczn* u tak zwanych niewykszta!1
conych, wrcz przeciwnie, charakteryzuje on w duej, straszliwej mierze, .aktycznie wrcz "udz*cej zroz,
rwnie i przede wszystkim tak zwanych wykszta!conych, co jest jeszcze znacznie "ardziej odstrczaj*ce.
:iewykszta!cony podziwia, "o jest po prostu z"yt !upi, e"y nie podziwia$, natomiast wykszta!cony jest na to
z"yt perwersyjny, powiedzia! Reer. &odziw u tak zwanych niewykszta!conych jest czym# ca!kiem oczywistym,
natomiast podziw u tak zwanych wykszta!conych jest perwersj* wrcz perwersyjn*, powiedzia! Reer. 8e5my
'eethoDena, chroniczny depresjonat, pastwowy artysta, totalny kompozytor pastwowy, tak o ludzie podzi1
wiaj*, w runcie rzeczy jednak 'eethoDen to zjawisko z runtu odstrczaj*ce, wszystko u 'eethoDena jest ni
mniej, ni wicej tylko komiczne, s!uchaj*c 'eethoDena, nieustannie s!yszymy komiczn* "ezradno#$. Cniewne
pohukiwanie, iantomania, tpy marsz wojskowy nawet w muzyce kameralnej. +!uchaj*c 'eethoDena, s!yszy1
my wicej trzasku ni muzyki, pastwowotpy marsz nut, powiedzia! Reer. +!ucham przez d!uszy czas
'eethoDena, na przyk!ad >roiki, s!ucham z uwa* i .aktycznie wchodz w jaki# stan .ilozo.iczno matematyczny
i trwam tak w tym .ilozo.iczno1matematycznym stanie przez d!uszy czas, powiedzia! Reer, a naraz
zaczynam twrc >roiki widzie$, i wszystko si dla mnie roz"ija, rozpada na kawa!ki, poniewa w 'eethoDenie
.aktycznie wszystko maszeruje jak wojsko, s!ucham >roiki, ktra przecie .aktycznie jest muzyk* .ilozo.iczn*,
jest z runtu .ilozo.icznomatematyczna, powiedzia! Reer, i naraz wszystko mi zostaje o"rzydzone i zostaje
roz"ite, kiedy "owiem .ilharmonicy jake naturalnie to raj*, jaz chwili na chwil zaczynam s!ysze$ u
'eethoDena klsk, s!ysz jeo klsk, widz jeo !ow w marszu wojskowym, rozumie pan, powiedzia!
Reer. 8tedy muzyka 'eethoDena staje si dla mnie niezno#na, tak samo jak jest dla mnie niezno#na, kiedy
s!ysz, jak jaki# nasz #piewak z duym al"o ma!ym "rzuchem na #mier$ katuje &odr zimow*, "o wie pan,
#piewak u"rany we .rak i oparty o .ortepian wy#piewuj*cy 8ron, jest dla mnie nie do wytrzymania i #miechu
wart, z ry ju mona przewidzie$, e to karykatura, nic przecie nie jest "ardziej #miechu warte, powiedzia!
Reer, ni stoj*cy przy .ortepianie we .raku #piewak, wykonawca arii i pie#ni. 3ake wspania!a jest muzyka
+chu"erta, kiedy nie widzimy teo, jak si j* ra, kiedy nie widzimy tych wykonawcw, uleaj*cych "ezdennie
de"ilnej prno#ci, rzecz jasna jednak, dy jeste#my w sali koncertowej, zawsze ich widzimy, a przez to
wszystko jest tylko enuj*ce i #miechu warte, wszystko jest jedn* wielk* s!uchowo1wzrokow* katastro.*. :ie
wiem, powiedzia! Reer, czy piani#ci s* "ardziej #miechu warci i enuj*cy od #piewakw przy .ortepianie, to
kwestia stanu ducha, w ktrym akurat si znajdujemy. (o, co widzimy, kiedy muzyka jest wykonywana, jest,
rzecz jasna, #miechu warte, karykaturalne, a w nastpstwie teo rwnie enuj*ce. Hpiewak to kto# #miechu
wart i enuj*cy, o"ojtnie co #piewa, czy jest tenorem czy "asem, i wszystkie #piewaczki s* zawsze tylko
#miechu warte i enuj*ce, o"ojtnie jak s* u"rane i jak #piewaj*, powiedzia!. Kto# na podium przeci*a
smyczkiem czy sku"ie itar, jakie to enuj*co #miechu warte, powiedzia!. :awet 'ach, ru"y i #mierdz*cy
przy oranach u Hwiteo (omasza, "y! wy!*cznie tylko #miechu wartym i "ez reszty enuj*cym zjawiskiem,
nie ma o czym mwi$. :ie, nie, arty#ci, cho$"y i ci najwaniejsi, najwiksi, s* wszyscy wy!*cznie kiczowaci,
enuj*cy i #miechu warci. (oscanini, Eurtwanler, jeden za ma!y, drui za duy, warci #miechu i kiczowaci. %
niech pan pjdzie do teatru, to zro"i si panu od tej #mieszno#ci, enady i kiczu po prostu niedo"rze. <o ci
ludzie mwi* i jak wymawiaj*, zro"i si panu od teo niedo"rze. <zy "d* rali klasyk, czy sztuki popularne,
zro"i si panu niedo"rze. <zyme s* "owiem wszystkie te klasyczne, wszystkie te nowoczesne sztuki, te tak
zwane wysokieo lotu czy popularne, jeeli nie teatralnym po#miewiskiem i enuj*cym kiczem, powiedzia!.
<a!y #wiat jest dzisiaj #miechu wart, do teo jeszcze na wskro# enuj*cy i kiczowaty, taka jest prawda. 2rrsiler
podszed! do Reera i ponownie szepn*! mu co# do ucha. Reer wsta!, popatrzy! wok! i wyszed! z 2rrsilerem z
sali 'ordona. +pojrza!em na zearek, "y!o dwadzie#cia po jedenastej. &rzyszed!em do muzeum ju o wp! do
jedenastej, poniewa chcia!em "y$ punktualny, Reer "owiem niczeo nie wymaa "ardziej ni punktualno#ci,
tak jak i ja zawsze niczeo "ardziej nie wymaam ni punktualno#ci, dla mnie naprawd w stosunkach
midzyludzkich najwaniejsza jest punktualno#$. 7nosz tylko ludzi punktualnych, nie znosz niepunktualnych.
&unktualno#$ to zasadnicza cecha Reera, tak samo jak i jedna z moich zasadniczych cech, je#li si z kim#
umwi, to .aktycznie przychodz punktualnie, tak jak i Reer, kiedy si z kim# umwi, przychodzi punktual1
nie, na temat punktualno#ci wy!osi! ju przede mn* wiele wyk!adw, podo"nie jak o niezawodno#ci, u cz!o1
wieka najwaniejsze s* punktualno#$ i niezawodno#$, "ardzo czsto twierdzi! Reer. ,o o so"ie powiedzie$,
e jest ze mnie cz!owiek na wskro# punktualny, niepunktualno#ci zawsze nienawidzi!em, nidy zreszt* "ym so1
"ie na ni* nie pozwoli!. Reer jest najpunktualniejszym cz!owiekiem, jakieo znam. 8 swoim yciu, jak mwi,
ani razu nie przyszed! sp5niony, przynajmniej z w!asnej winy, tak samo jak ja w moim yciu nidy,
przynajmniej w doros!ym, nie sp5ni!em si z w!asnej winy, niepunktualni s* dla mnie najwstrtniejsi, nie chc
mie$ nic wsplneo z niepunktualnymi, z niepunktualnymi nie utrzymuj stosunkw, z niepunktualnymi w
ole nie mam do czynienia, nie chc mie$ do czynienia. :iepunktualno#$ to ru"iaskie lekcewaenie, ktrym
ardz i ktrym si "rzydz, ktre koczy si u ludzi wy!*cznie opuszczeniem i nieszcz#ciem.
:iepunktualno#$ to choro"a, kocz*ca si #mierci* niepunktualneo, o#wiadczy! raz Reer. Reer wsta! teraz i
wyszed! z sali 'ordona, akurat w momencie, kiedy do sali 'ordona wesz!a rupa starszych mczyzn, Rosjan,
co natychmiast uda!o mi si stwierdzi$, prowadzona, co rwnie szy"ko uda!o mi si stwierdzi$, przez
ukraisk* t!umaczk. &rzeszli przede mn* tak, e zepchnli mnie na "ok i wepchnli w r sali. 9udzie
wpychaj* si do sali i spychaj* koo#, nie mwi*c nawet przepraszam, pomy#la!em, widz*c, e zosta!em
zepchnity pod #cian. Reer wyszed! z sali 'ordona, po tym jak 2rrsiler szepn*! mu co# do ucha, akurat w tym
momencie do sali 'ordona wesz!a rosyjska rupa i tam si ustawi!a, tak weszli do sali 'ordona itak si w sali
'ordona ustawili, e nie widzia!em ju z sali +e"astiana sali 'ordona, rosyjska rupa ca!kowicie przes!oni!a mi
widok na sal 'ordona. 8idzia!em tylko plecy tej rupy Rosjan i s!ysza!em to, czym raczy!a ich ukraiska
t!umaczka, wyadywa!a, jak wszyscy inni przewodnicy w Kunsthistorisches ,useum, same "rednie, to, czym
szpikowa!a !owy swych rosyjskich o.iar, niczym nie rni!o si od zwyk!ych "redni o sztuce. (u, prosz
pastwa, widzicie, powiedzia!a, te usta, widzicie pastwo, o tutaj, powiedzia!a, te jake odstaj*ce uszy, oprosz,
widzicie ten delikatny r, anielski policzek, a na dalszym planie horyzont, tak jak"y "ez tych idiotycznych
uwa ludzie sami "y teo na o"razach (intoretta nie zauwayli. &rzewodnicy w muzeach wci* przecie tylko
traktuj* powierzonych im ludzi jak !upich, wci* maj* ich za najwikszych !upcw, dy tymczasem oni a
tacy !upi nie s*, przewodnicy wyja#niaj* im zawsze zw!aszcza to, co i tak przecie ca!kiem wyra5nie wida$, a
zatem czeo wcale nie trze"a wyja#nia$, no ale wyja#niaj* i wyja#niaj*, pokazuj* i pokazuj*, mwi* i mwi*.
&rzewodnicy muzealni to sami zarozumialcy, "redz*ce maszyny, ktre w!*czaj* si na czas oprowadzania rupy
po muzeum, taka "redz*ca maszyna ada zawsze to samo, od pocz*tku roku do koca. &rzewodnicy muzealni to
tylko "redz*cy o sztuce zarozumialcy, ktrzy o sztuce nie maj* najmniejszeo pojcia, ktrzy sztuk tylko na
swj o"rzydliwie rozadany spos" "ez skrupu!w wykorzystuj*. &rzez okr*!y rok chrapliwym !osem prawi*
"rednie o sztuce, zara"iaj*c na tym niez!e pieni*dze. 8epchnity w r przez rosyjsk* rup, nie widzia!em ju
nic prcz rosyjskich plecw, to znaczy same cikie rosyjskie jesionki, ktre wydawa!y przenikliwy odr
na.taliny, rupa ta musia!a chy"a zjawi$ si w muzeum prosto z auto"usu, przez mawk od"y$ dro do alerii
o"razw. &oniewa ju od wielu, wielu lat trudno mi oddycha$, wielokrotnie w ci*u dnia wydaje mi si, e
zaraz si udusz, nawet na wolnym powietrzu, te chwile za plecami rosyjskiej rupy, a w!a#ciwie ca!e minuty,
"y!y dla mnie wstrtne, weApchnity w r sali +e"astiana wdycha!em "ez przerwy cuchn*ce na.talin*
powietrze, stanowczo za cikie dla moich s!a"ych p!uc. 2 tak ju przecie w normalnych warunkach ciko mi
w Kunsthistorisches ,useum oddycha$, tym "ardziej wic w takich, jakie stworzy!o wej#cie rosyjskiej rupy.
Ukraiska przewodniczka zwraca!a si do rosyjskiej rupy, mwi*c tak zwanym klasycznym moskiewskim
rosyjskim, ktry w wikszej cz#ci rozumia!em, a kiedy mwi!a co# po niemiecku, mia!a okropn* wymow,
niemal przeszywaj*c*, spos", w jaki powiedzia!a anielska !owa, przeszywa! a do zrozy &ocz*tkowo trudno
mi "y!o powiedzie$, czy t!umaczka przyjecha!a z rosyjsk* rup* z Rosji, czy te "y!a to jedna z owych
emirantek rosyjskich, ktre przy"y!y do 8iednia po wojnie i ktre dzi# jeszcze do 8iednia przyjedaj*,
owych rosyjsko1ydowskich emirantek, o"darzonych wysok* inteliencj*, ktre za kulisami nadawa!y w
8iedniu ton, co zawsze wychodzi!o na do"re wiedeskiemu yciu intelektualnemu. 6we rosyjsko ydowskie
emirantki to w!a#ciwie intelektualne korzenie wiedeskieo ycia towarzyskieo, zawsze tak "y!o, "ez nich
ycie towarzyskie w 8iedniu nie "y!o"y ciekawe. (o prawda, e oso"y takie, je#li oarnie je, e tak powiem,
mania wielko#ci i chc* wszystkimi i wszystkim rz*dzi$, czsto zaczynaj* nam dzia!a$ na nerwy, jednake akurat
ta t!umaczka nie jest tu najlepszym przyk!adem rosyjskich emirantek, o ktrych tu mwi, jeeli w ole, tak
jak powiedzia!em, jest tak* rosyjsk* emirantk*, wydaje mi si raczej, e przyjecha!a do 8iednia z Rosji z
rosyjsk* rup*, to, jak do rosyjskiej rupy mwi!a po rosyjsku, nie pozwala przypuszcza$, e mia!a"y "y$
rosyjsk* emirantk*, tylko raczej, e przyjecha!a do 8iednia z rosyjsk* rup*, moliwe nawet, e teo sameo
dnia przyjecha!a prosto z Rosji do 8iednia, do takieo przynajmniej sk!ania!em si przekonania, przyjrzawszy
si tylko jej u"raniu, zw!aszcza "utom, .aktycznie nie mia!a na so"ie niczeo z 7achodu, to prawdopodo"nie
komunistka z wykszta!ceniem historyka sztuki, pomy#la!em, lustruj*c j* w chwili, kiedy mia!em do teo
sposo"no#$, e tak powiem, od stp do !owy. Rosyjskie emirantki z 8iednia, o ktrych wspomnia!em
wcze#niej, u"ieraj* si na o! raczej na zachodni spos", nawet je#li moe nie tak zachodni jak sami ludzie z
7achodu, to jednak zachodni. :ie, ta t!umaczka nie jest rosyjsk* emirantk*, pomy#la!em, przejecha!a przez
ranic z rosyjsk* rup* u"ie!ej nocy, ca!* noc nie zmruy!a oka, tak jak powierzona jej rosyjska rupa,
przy"yli prosto z Rosji, e tak powiem, z "rudneo auto"usu prosto do muzeum, pomy#la!em, na to mi wyl*da
w jej przypadku, t!umaczki, no i rupy. :ie widzia!em nawet teraz o"itej aksamitem !awki w sali 'ordona,
zas!oni!a mi widok rosyjska rupa, tym samym nie widzia!em, czy Reera wci* nie "y!o w sali, czy te ju tam
wrci!. +ala +e"astiana, w ktrej zepchnito mnie pod #cian, ma najorsz* w ca!ym Kunsthistorisches ,useum
wentylacj, a ja akurat w sali +e"astiana musia!em zosta$ zepchnity pod #cian przez rosyjsk* rup, po1
my#la!em, i akurat przez takich ludzi cuchn*cych czosnkiem, "!otem i wiloci*, pomy#la!em. 7awsze nienawi1
dzi!em ludzkich z"iorowisk, przez ca!e ycie ich unika!em, ze wzldu na nienawi#$ do mas nie zdarzy!o mi si
nidy uczestniczy$ w jakimkolwiek ludzkim zromadzeniu, tak samo zreszt* jak Reerowi, niczeo nie
nienawidz "ardziej ni masy, t!umu, ustawicznie mam uczucie, cho$ przecie nidy si do mas czy t!umw nie
przy!*czam, e masa czy t!um zaraz mnie zniecie. 3u w dziecistwie schodzi!em im z droi, masom,
nienawidzi!em t!umw, ludzkich z"iorowisk, skoncentrowanej nieodziwo#ci, "ezmy#lno#ci i k!amstwa. :a
tyle, na ile powinni#my kocha$ kadeo z oso"na, my#l, na tyle nienawidzimy masy. Rosyjska rupa nie "y!a
jednak, rzecz jasna, pierwsz*, ktr* spotka!em w Kunsthistorisches ,useum i ktra na mnie, e tak powiem, w
Kunsthistorisches ,useum natar!a i zepchn!a pod #cian, ostatnimi czasy od rosyjskich rup w
Kunsthistorisches ,useum a si roi, ostatnio, jak si wydaje, przychodzi do Kunsthistorisches ,useum wicej
rosyjskich rup ni w!oskich. Rosjanie i 8!osi chodz* po Kunsthistorisches ,useum zawsze w rupach,
%nlicy natomiast nidy, zawsze chodz* sami, take Erancuzi zawsze chodz* sami. 8 niektre dni rosyjscy i
w!oscy przewodnicy o"u p!ci przekrzykuj* jeden druieo, jak"y #ciali si, kto potra.i !o#niej, przez co z
Kunsthistorisches ,useum ro"i si muzeum wrzasku. :ajcz#ciej dzieje si to na szcz#cie w so"ot, czyli w
dzie, kiedy ani Reer, ani ja nidy nie chodzimy do Kunsthistorisches ,useum, to "owiem, e dzi#, w so"ot,
ja i Reer, o"aj przyszli#my do Kunsthistorisches ,useum, jest wyj*tkiem od reu!y i jak wida$, do"rze, e
nidy nie chodzili#my do Kunsthistorisches ,useum w so"oty, cho$ w so"ot mona zwiedza$ "ezp!atnie,
podo"nie jak w niedziel. 8ol ju zap!aci$ za "ilet dwadzie#cia szylinw, o#wiadczy! raz Reer, i nie mie$ do
czynienia z tymi okropnymi rupami. ,ie$ do czynienia ze zwiedzaj*cymi rupowo muzea to skaranie "oskie,
nie znam nic straszliwszeo, o#wiadczy! Reer. (o, e akurat w t so"ot umwi! si ze mn* w
Kunsthistorisches ,useum, "y!o dla nieo z pewno#ci* kar* "osk*, cho$ sam so"ie zawini!, pomy#la!em,
zadaj*c so"ie jednocze#nie pytanie, w jakim to celuG i nie mo*c udzieli$ so"ie na nie odpowiedzi. <htnie "ym
si, rzecz jasna, dowiedzia!, co te 2rrsiler ju po raz drui szepn*! do ucha Reerowi, za pierwszym razem
co#, co, jak si wydaje, w najmniejszym stopniu o nie poruszy!o, za druim wszake co#, co sprawi!o, e Reer
wsta! i wyszed! z sali 'ordona. 2rrsiler powiada przy kadej okazji, e ma pozycj zau.aneo, to przejmuj*ce,
kiedy tak mwi, a mwi tak czsto, tak e z czasem staje si to jeszcze "ardziej przejmuj*ce. 2rrsiler ma w
zwyczaju skin*$ !ow*, kiedy zauwaa, jak Reer wchodzi, nie ro"i teo, kiedy ja wchodz i kiedy mnie
zo"aczy. 3u trzykrotnie otrzyma! 2rrsiier od Reera wieloletni kredyt na urz*dzenie mieszkania, ktreo
potem nie musia! Reerowi sp!aca$. Reer wielokrotnie podarowa! 2rrsilerowi nienoszone ju u"rania,
naprawd pierwszorzdne i kosztowne, z tweedu najlepszych atunkw, jak mi raz powiedzia! Reer, wszystko,
co mam na so"ie, pochodzi z =e"rydw. 2rrsiier nie ma jednak prawie okazji nosi$ kosztownych
Reerowskich u"ra, poniewa przez ca!y tydzie pracuje w Kunsthistorisches ,useum w swoim uni.ormie,
oprcz poniedzia!ku, przez ca!y poniedzia!ek za# !azi po domu w kom"inezonie ro"oczym, poniewa ca!y
poniedzia!ek zajmuj* mu rne prace w domu. +am wszystko ro"i. +am maluje, sam pi!uje, sam przy"ija i
wierci, nawet spawa sam. 6siemdziesi*t procent %ustriakw w czasie wolnym od pracy paraduje w
kom"inezonach ro"oczych, twierdzi Reer, wikszo#$ z nich nawet w niedziele i #wita, wikszo#$ %ustriakw
w niedziele i #wita !azi po domu w kom"inezonach ro"oczych, maluje i przy"ija, i spawa. <zas wolny od pracy
jest w!a#ciwie dla %ustriakw czasem pracy, twierdzi Reer. 8ikszo#$ %ustriakw nie "ardzo wie, co pocz*$ z
czasem wolnym od pracy i przepracowuje o w idiotyczny spos". &rzez ca!y tydzie wysiaduj* w swoich
"iurach i wystaj* na swych miejscach pracy, powiada Reer, za# w niedziele i #wita widzi si ich wszystkich
"ez wyj*tku, jak naci*n*wszy na sie"ie kom"inezony ro"ocze, wykonuj* naprawy w domu, maluj* w!asne
cztery #ciany al"o przy"ijaj* dzie# co# na dachu, al"o myj* swoje auto. 2rrsiler jest jednym z takich typowych
%ustriakw, powiada Reer, 'urenlandczycy to w ole sama austriacka typowo#$. 'urenlandczyk naci*a
na sie"ie tylko raz na tydzie na dwie, najwyej dwie i p! odziny niedzielny arnitur i idzie w nim do
ko#cio!a, przez reszt czasu ma na so"ie kom"inezon ro"oczy, powiada Reer, przez ca!e ycie. 'urenlandczyk
przez ca!y tydzie pracuje w kom"inezonie ro"oczym, sypia niezmiernie ma!o, ale do"rze, w niedzielnym
arniturze idzie w niedziele i #wita do ko#cio!a, a"y &anu za#piewa$ pie# i zaraz potem z powrotem zdj*$
niedzielny arnitur i naci*n*$ na sie"ie kom"inezon ro"oczy. :awet w dzisiejszym spo!eczestwie
przemys!owym 'urenlandczyk jest wci* autentycznym ch!opem, nawet je#li od dziesi*tkw lat
'urenlandczyk idzie pracowa$ do .a"ryki, pozostaje wci* ch!opem, tak jak jeo przodkowie, 'urenlandczyk
na zawsze zostanie ch!opem, powiedzia! Reer. 2rrsiler tak d!uo jest ju w 8iedniu, a mimo to pozosta!
ch!opem, o#wiadczy! Reer. <h!opu zreszt* zawsze do"rze "y!o w uni.ormie, wszystko jedno jakim, powiedzia!
Reer. <h!op al"o jest ch!opem, al"o nak!ada uni.orm, powiedzia! Reer. 3eeli "y!o kilkoro dzieci, to jeden za1
wsze zostawa! ch!opem i pozostawa! ch!opem do koca, a pozostali naci*ali na sie"ie uni.orm, pastwowy
"*d5 chrze#cijaskokatolicki, zawsze tak "y!o, o#wiadczy! Reer. 'urenlandczyk al"o jest ch!opem, al"o
naci*a na sie"ie uni.orm, a kiedy nie moe ani "y$ ch!opem, ani naci*n*$ na sie"ie uni.ormu, po prostu inie,
o#wiadczy! Reer. 6d ca!ych stuleci ch!opstwo, uciekaj*c od ch!opstwa, ucieka!o do uni.ormu, powiedzia!
Reer. 2rrsiler, je#li wierzy$ jeo w!asnej opinii, mia! szcz#cie, na"r na posad stranika w pastwowej
s!u"ie w Kunsthistorisches ,useum od"ywa si "owiem zaledwie raz na kilka lat, wtedy mianowicie, kiedy
jeden ze stranikw odchodzi na emerytur "*d5 umiera. 'urenlandczykw chtnie zatrudnia si jako
stranikw muzealnych, dlaczeo, to on, 2rrsiler, nie potra.i! odpowiedzie$, ale to .akt, wikszo#$ wiedeskich
stranikw muzealnych pochodzi z 'urenlandu. &rawdopodo"nie dlateo, o#wiadczy! raz 2rrsiler, e znani s*
oni jako wyj*tkowo uczciwi, ale te jako wyj*tkowo tpi, a do teo skromni. ;lateo, e maj*, oni,
'urenlandczycy, jeszcze do dzi# niespaczony charakter. Kiedy #ledzi, jak si rzeczy maj* na policji, jest
szcz#liwy, e do policji o nie wzili. 8spomnia! te kiedy#, e raz to my#la! o tym, e"y pj#$ do klasztoru,
tam te naley si odzie z przydzia!u, no i przecie o"ecnie rekrutuj* do klasztorw "ardziej ni kiedy#, no ale
jako nowicjusz w klasztorze tylko "y!"y wykorzystywany przez wyej postawionych, jak si wyrazi!, przez
kap!anw, ktrzy w klasztorze wcale nie5le so"ie yj*, kosztem pos!usznych im ca!kowicie nowicjuszy. ,ia!"y
tam wtedy tylko r*"a$ drzewo i karmi$ #winie, latem to sortowa$ w s!onecznym skwarze kapu#ciane !owy, a
zim* od#niea$ !opat* #cieki w klasztorze, powiedzia!. :owicjusze w klasztorach s* "iedni jak mysz ko#cielna,
o#wiadczy! raz 2rrsiler, a on nie chcia! "y$ jak mysz ko#cielna. <ho$ rodzice chtnie "y o widzieli w
klasztorze, od razu przecie mo!em do nieo wst*pi$, powiedzia!, na (yrolu ju na nieo czekali. :owicjusz to
co# jeszcze orszeo od wi5nia w zak!adzie karnym, cytuj 2rrsilera. ,nisi po #wiceniach to maj* do"rze,
stwierdzi!, ale nowicjusze to po prostu niewolnicy, nic wicej. 8 klasztorach, stwierdzi!, je#li idzie o
nowicjuszy, to ci*le jeszcze panuje #redniowieczne niewolnictwo, nowicjusze nie maj* powodu do #miechu, do
jedzenia dostaj* im si tylko resztki z mnisieo sto!u. 6n nie chcia! s!uy$ naartym teoloom, tym, jak to mwi
Reer, wyzyskiwaczom 'oa, ktrzy w klasztorach a nadto korzystaj* zycia, we w!a#ciwym czasie po1
wiedzia! nie. Reer poszed! raz z rodzin* 2rrsilera na &rater, ona Reera "y!a ju wwczas ciko chora.
;zieci to u nieo, Reera, "y!y zawsze delikatn* spraw*, z dzie$mi wytrzymywa! "ardzo krtko, kiedy mia! si
z dzie$mi widzie$, nie mo!o to "y$ w trakcie pracy, ta wyprawa na &rater, kiedy zaprosi! rodzin 2rrsilera, to
odr"na historia, ju od d!uszeo czasu mia! on, Reer, ju od lat, jak si wyrazi!, uczucie, e ma wo"ec
2rrsilera jaki# d!u, .aktycznie "owiem uzurpuj so"ie w Kunsthistonsches ,useum prawo do czeo#, co mi
si nie naley, ca!ymi odzinami przesiaduj na !awce w sali 'ordona, cytuj Reera, my#l tam, rozmy#lam, a
nawet czytam ksi*ki i artykuly, siedz na !awce w sali 'ordona, postawionej przecie dla normalnych
zwiedzaj*cych muzeum, nie dla mnie, naprawd nie dla mnie, i to ju od ponad trzydziestu lat, o#wiadczy!
Reer. 8ymaam od 2rrsilera, e"y da! mi co drui dzie zaj*$ miejsce na !awce w sali 'ordona, cho$ nie
mam prawa teo wymaa$, w kocu "owiem "ardzo czsto w sali 'ordona chc* usi*#$ ludzie, ktrzy nie mo*
na !awce w sali 'ordona usi*#$, poniewa ja ju siedz na !awce w sali 'ordona, powiedzia! Reer. Nawka w
sali 'ordona, praktycznie "ior*c, zacz!a wprost warunkowa$ moje my#lenie, o#wiadczy! jeszcze raz wczoraj
Reer, "ardziej nawet ni %m"asador, cho$ w %m"asadorze mam przecie take idealne miejsce do my#lenia,
mimo wszystko "ardziej mi odpowiada !awka w sali 'ordona, na !awce w sali 'ordona my#l o wiele
intensywniej ni w %m"asadorze, dzie przecie take my#l, nidy "owiem nie przerywam my#lenia,
stwierdzi! Reer, jak panu wiadomo, my#l przez ca!y czas, nawet we #nie my#l, ale w sali 'ordona my#l tak,
jak my#le$ naley, zatem e"y my#le$, siadam na !awce w sali 'ordona. <o drui dzie zajmuj miejsce na
!awce w sali 'ordona, o#wiadczy! Reer, naturalnie nie codziennie, to rwna!o"y si istnej destrukcji, to znaczy
dy"ym dzie w dzie siada! na !awce w sali 'ordona, ule!o"y we mnie zniszczeniu wszystko to, co
przedstawia dla mnie jak*# warto#$, a naturalnie nic nie stanowi dla mnie wikszej warto#ci ni my#lenie,
my#l, wic yj, yj, wic my#l, o#wiadczy! Reer, a wic co drui dzie siadam na !awce w sali 'ordona i
na tej !awce w sali 'ordona siedz co najmniej trzy, cztery odziny, co znaczy, e przez te trzy, cztery, czasem
nawet pi$ odzin zajmuj t !awk w sali 'ordona wy!*cznie dla sie"ie i e nikt inny nie moe zaj*$ miejsca
na !awce w sali 'ordona. ;la wyczerpanych zwiedzaj*cych muzeum, ktrzy ca!kowicie wyczerpani wchodz*
do sali 'ordona i pran* usi*#$ w sali 'ordona na !awce, jest, rzecz jasna, nieszcz#ciem, e ja siedz na !awce
w sali 'ordona, ale nic na to nie poradz, zaraz po prze"udzeniu w domu my#l, e ju nie"awem si*d na
!awce w sali 'ordona, e"y nie popa#$ w rozpacz, popad!"ym w naj!"sz* rozpacz, dy"ym kiedy# nie m!
usi*#$ na !awce w sali 'ordona, o#wiadczy! Reer. &rzez ponad trzydzie#ci lat 2rrsiler zawsze rezerwowa! dla
mnie !awk w sali 'ordona, o#wiadczy! Reer, raz tylko przyszed!em do sali 'ordona, a !awka "y!a zajta, jaki#
%nlik w pumpach zaj*! miejsce na !awce w sali 'ordona i w aden spos" nie mona o "y!o sk!oni$ do teo,
e"y powsta! z !awki w sali 'ordona, nawet natarczywe pro#"y 2rrsilera, nawet moje pro#"y na nic si nie
zda!y, %nlik wci* siedzia! na !awce w sali 'ordona, o#wiadczy! Reer, i nic so"ie nie ro"i! ze mnie ani z
2rrsilera. &rzyjecha! specjalnie z %nlii, a dok!adnie z 8alii, do 8iednia, do Kunsthistorisches ,useum, e"y
o"ejrze$ +iwo"rodeo mczyzn (intoretta, powiedzia! %nlik z 8alii, cytuj Reera, i nie widzi powodu,
czemu mia!"y powsta$ z !awki, ktra przecie po to zosta!a postawiona, e"y zwiedzaj*cy muzeum, ktrzy
interesuj* si akurat +iwo"rodym mczyzn*, moli na niej usi*#$. ;!uo przekonywa!em %nlika, lecz %nlik
w kocu przesta! mnie w ole s!ucha$, po jakim# czasie przesta!o o interesowa$, co mwi!em, a"y mu
uzmys!owi$, jak wane jest dla mnie, e"y siedzie$ na !awce w sali 'ordona, jakie znaczenie ma dla mnie
!awka w sali 'ordona, 2rrsiler wielokrotnie powtarza! %nlikowi, ktry, nawiasem mwi*c, mia! na so"ie
pierwszorzdn* szkock* marynark, stwierdzi! Reer, e !awka, na ktrej siedzia!, "y!a zarezerwowana dla
mnie, co zreszt* "y!o ca!kowicie niezodne z przepisami, w Kunsthistorisches ,useum nie wolno "owiem
adnej !awki rezerwowa$, uwa* t* z!ama! 2rrsiler, wed!u Reera, przepisy, .aktycznie jednak oznajmi!, e
!awka "y!a zarezerwowana- %nlik wszake nie przyj*! do wiadomo#ci ani teo, co w zwi*zku z !awk* w sali
'ordona powiedzia! mu 2rrsiler, ani teo, co ja mu powiedzia!em, i w czasie, kiedy do nieo mwili#my,
notowa! w ma!ym notesie, prawdopodo"nie, jak przypuszczam, co# dotycz*ceo +iwo"rodeo mczyzny. (en
%nlik z 8alii jest moe nawet interesuj*cym cz!owiekiem, pomy#la!em, cytuj Reera, przysz!o mi do !owy,
e"y zamiast wdawa$ si z nim na stoj*co w od dawna ju poz"awion* tak celu, jak i sensu dyskusj o
znaczeniu !awki w sali 'ordona, ktrej wano#ci i tak nie "y!"ym w stanie mu wyt!umaczy$, po prostu usi*#$
o"ok nieo na !awce, e"y, rozumie si, jak najuprzejmiej, usi*#$ o"ok %nlika z 8alii na !awce, no i po prostu
usiad!em o"ok nieo na !awce. %nlik z 8alii przesun*! si o par centymetrw na prawo, tak e"ym m!
usi*#$ na miejscu po lewej. :ie siedzia!em dot*d nidy, e tak powiem, we dwjk na !awce w sali 'ordona,
"y!o to po raz pierwszy. 2rrsiler zadowolony, rozumie si, z teo, e siadaj*c o"ok %nlika na !awce w sali
'ordona, roz!adowa!em ca!* sytuacj, zaraz te odszed!, widz*c krtki est z mojej strony, o#wiadczy! Reer,
tymczasem ja, podo"nie jak %nlik, skierowa!em wzrok na +iwo"rodeo mczyzn. :aprawd interesuje pana
akurat +iwo"rody mczyznaG zapyta!em %nlika, otrzymuj*c od nieo w odpowiedzi, e tak powiem
przeci*nitej, krtkie skinienie jeo anielsk* !ow*. ,oje pytanie "y!o "ez sensu, natychmiast zacz*!em
a!owa$, e je zada!em, pomy#la!em, o#wiadczy! Reer, e przed chwil* zada!em jedno z naj!upszych pyta,
jakie w ole mona zada$, i postanowi!em ju si s!owem nie odzywa$, tylko w ca!kowitym milczeniu czeka$,
a %nlik powstanie i wyjdzie. %nlik wszake ani my#la! powsta$ i wyj#$, przeciwnie, wyj*! z kieszeni
marynarki ru"*, oprawn* w czarn* skr ksi*k i zacz*! co# w niej czyta$, na zmian czyta! ksi*k i patrzy!
na +iwo"rodeo mczyzn, a ja tymczasem zauway!em, e uywa a@ua "raDa, wody koloskiej, ktr* uwa1
am za nienajorsz*. +koro ten %nlik uywa a@ua "raDa, pomy#la!em, #wiadczy to o tym, e ma do"ry ust.
9udzie, ktrzy uywaj* a@ua "raDa zawsze maj* do"ry ust, ten %nlik, do teo jeszcze %nlik z 8alii, ktry
uywa a@ua "raDa sam z sie"ie nie wydaje mi si niesympatyczny, pomy#la!em, o#wiadczy! Reer. 6d czasu do
czasu do sali zal*da! 2rrsiler, o#wiadczy! Reer, sprawdza!, czy %nlik si ju wynis!, %nlikowi wszake
wcale nie "y!o w !owie, e"y si wynosi$, czyta! kolejne strony w ksi*ce w czarnej skrze, a nastpnie przez
d!uie minuty patrzy! na +iwo"rodeo mczyzn, oraz odwrotnie- wyl*da!o na to, e ma zamiar siedzie$
jeszcze "ardzo d!uo na !awce w sali 'ordona. %nlicy, jak si do czeo# za"ior*, "ior* si do teo runtownie,
dok!adnie jak :iemcy, je#li idzie o sztuk, stwierdzi! Reer, a "ardziej runtowneo %nlika, w kwestii sztuki,
w yciu jeszcze nie widzia!em. +iedzia! o"ok mnie niew*tpliwie ekspert, tak zwany znawca sztuki, pomy#la!em
so"ie, o#wiadczy! Reer, e przecie zawsze nienawidzi!e# ekspertw1znawcw sztuki, a teraz siedzisz o"ok
takieo eksperta1znawcy sztuki i wydaje ci si on nawet sympatyczny, i to nie tylko dlateo, e uywa a@ua
"raDa, i nie tylko z powodu jeo pierwszorzdneo szkockieo u"rania, po prostu w ole sympatyczny,
o#wiadczy! Reer. Krtko mwi*c, o#wiadczy! Reer, jeszcze przez do"re p! odziny, je#li nie d!uej, czyta!
%nlik ksi*k w czarnej skrze i rwnie d!uo patrzy! na +iwo"rodeo mczyzn (intoretta, to znaczy co
najmniej przez odzin przesiedzia! jeszcze o"ok mnie na !awce w sali 'ordona, wtedy dopiero wsta!, szy"ko
si do mnie o"rci! i spyta!, czeo ja szukam w sali 'ordona, to przecie raczej niezwyk!e, e kto# zatrzymuje
si w takiej sali jak sala 'ordona na ca!* odzin, siedz*c na tej wyj*tkowo niewyodnej !awce i wpatruje si w
+iwo"rodeo mczyzn. Rzecz jasna, cytuj Reera, ca!kowicie mnie to zdumia!o, zupe!nie nie wiedzia!em w
tym momencie, co mam %nlikowi odpowiedzie$. 3a, powiedzia!em, sam nie wiem, czeo tu szukam,
powiedzia!em %nlikowi z 8alii, nic inneo nie przysz!o mi do !owy. %nlik spojrza! na mnie z irytacj*, tak
jak"y mia! mnie za a"solutneo pomyleca. 'ordone, powiedzia! %nlik, "ez znaczenia, (intoretto, do"rze,
niech "dzie, powiedzia!. 8yj*! z lewej kieszeni spodni chustk i w!oy! j* do prawej. (ypowe wyj#cie dla
cz!owieka w niezrcznej sytuacji, powiedzia!em so"ie, a poniewa %nlik, ktry naraz nawet przypad! mi do
ustu, chcia! ju i#$, dawno schowawszy ksi*k w czarnej skrze i notes, poprosi!em o, a"y zechcia! usi*#$ na
!awce w sali 'ordona i dotrzyma$ mi na krtko towarzystwa, interesuje mnie pan, powiedzia!em mu wprost,
pan mnie czym# .ascynuje, powiedzia!em do nieo, cytuj Reera. 8 ten spos" pierwszy raz w yciu
pozna!em %nlika z 8alii, ktry wyda! mi si niezmiernie sympatyczny, powiedzia! Reer, %nlicy "owiem,
olnie "ior*c, nie wydaj* mi si sympatyczni, Erancuzi, nawiasem mwi*c, te nie, tak jak i &olacy, tak jak i
Rosjanie, nie mwi*c ju o +kandynawach, ktrzy zawsze wydawali mi si niesympatyczni. +ympatyczny
%nlik to istne kuriozum, pomy#la!em so"ie, ponownie usiad!szy z %nlikiem z 8alii, po tym jak wsta!em,
kiedy i on, %nlik, powsta!. <iekawi!o mnie, czy %nlik .aktycznie przyjecha! do Kunsthistorisches ,useum z
powodu +iwo"rodeo mczyzny, o#wiadczy! Reer, zapyta!em o zatem, czy .aktycznie to "y!o powodem,
%nlik za# skin*! !ow*. :awiasem mwi*c, mwi! po anielsku, co wydawa!o mi si sympatyczne, ale nale
zacz*! mwi$ po niemiecku, "ardzo !aman* niemczyzn*, t* tak przez %nlikw !aman* niemczyzn*, ktr*
mwi* wszyscy %nlicy, kiedy my#l*, e znaj* niemiecki, cho$ to nie jest prawda, o#wiadczy! Reer, %nlik
prawdopodo"nie chcia! polepszy$ nieco swj niemiecki i mwi$ po niemiecku, a nie po anielsku, w!a#ciwie
czemu nie, za ranic* mwi cz!owiek najchtniej o"cymi jzykami, chy"a e jest !upi, mwi! wic swoj*
!aman* niemczyzn* o tym, e .aktycznie przyjecha! do %ustrii i do 8iednia wy!*cznie z powodu +iwo"rodeo
mczyzny, nie z powodu (intoretta, powiedzia!, powiedzia! Reer, wy!*cznie z powodu +iwo"rodeo
mczyzny, nie interesuje o ca!e muzeum, zupe!nie nie interesuje, nie lu"i w ole muzew, nienawidzi
muzew i zawsze niechtnie chodzi! do muzew, do wiedeskieo Kunsthistorisches ,useum przyszed! tylko
po to, e"y studiowa$ +iwo"rodeo mczyzn, ma "owiem u sie"ie w domu zupe!nie identyczneo
+iwo"rodeo mczyzn, wisi na #cianie nad kominkiem w jeo walijskiej sypialni, naprawd taki sam
+iwo"rody mczyzna, powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer. +!ysza!em, powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer,
e w wiedeskim Kunsthistorisches ,useum wisi zupe!nie identyczny +iwo"rody mczyzna jak u mnie w
walijskiej sypialni, nie dawa!o mi to spokoju, wic przyjecha!em do 8iednia. &rzez dwa lata nie mia!em
spokoju w walijskiej sypialni, mczy!a mnie my#l, e "y$ moe .aktycznie w Kunsthistorisches ,useum w
8iedniu wisi zupe!nie identyczny +iwo"rody mczyzna (intoretta jak w mojej sypialni, no i wczoraj ruszy!em
w podr do 8iednia. ,oe pan w to wierzy$ lu" nie, o#wiadczy! %nlik, o#wiadczy! mi Reer, ale taki sam
+iwo"rody mczyzna (intoretta, jaki wisi w mojej walijskiej sypialni, wisi te tutaj. :ie wierzy!em w!asnym
oczom, powiedzia! %nlik oczywi#cie po anielsku, upewniwszy si, e ten +iwo"rody mczyzna jest
identyczny jak ten w mojej sypialni, "y!em, rzecz jasna, wprost z"ulwersowany. (o pana z"ulwersowanie
potra.i! pan jednak "ardzo do"rze ukry$, powiedzia!em %nlikowi, o#wiadczy! mi Reer. %nlicy przecie po
mistrzowsku opanowali sztuk opanowania, powiedzia!em %nlikowi z 8alii, powiedzia! Reer, nawet w
najwikszym wz"urzeniu zachowuj* zimn* krew i ca!kowity spokj, powiedzia!em %nlikowi, powiedzia! mi
Reer. &rzez ca!y czas porwnywa!em +iwo"rodeo mczyzn (intoretta, ktry wisi w mojej walijskiej
sypialni, z +iwo"rodym mczyzn* w tej sali, powiedzia! %nlik, wyci*n*! z kieszeni marynarki ksi*k w
czarnej skrze i pokaza! mi w niej reprodukcj swojeo (intoretta. Eaktycznie, powiedzia!em %nlikowi,
(intoretto na reprodukcji w ksi*ce jest taki sam jak ten, ktry wisi tu na #cianie. :o widzi pan, i pan te tak
twierdzi, powiedzia! %nlik z 8alii. (o w najdro"niejszym szczele identyczny o"raz, powiedzia!em,
+iwo"rody mczyzna (intoretta tu w pana ksi*ce jest taki sam, jak ten wisz*cy tu na #cianie. ,oe pan
.aktycznie, jak to si mwi, porwna$ w najdro"niejszym szczele, a stwierdzi pan, e wszystko pokrywa si
w zdumiewaj*cy spos", tak jak"y .aktycznie chodzi!o tu o ten sam o"raz, powiedzia!em, powiedzia! mi Reer.
%nlik trwa! jednak nieporuszony, powiedzia! Reer, mnie .akt, i o"raz w sali 'ordona .aktycznie jest
identyczny jak o"raz w mojej sypialni, "ardziej "y poruszy!, %nlik za# spol*da! to do swojej ksi*ki w
<zarnej skrze, z ca!ostronicow* reprodukcj*, jak to si mwi, w kolorze, +iwo"rodeo mczyzny w jeo
walijskiej sypialni, to znowu na +iwo"rodeo mczyzn w sali 'ordona. 3eden z moich "ratankw, powiedzia!
%nlik, o#wiadczy! Reer, "y! przed dwoma laty w 8iedniu i poniewa nie chcia! codziennie chodzi$ do
Konzerthaus, w pewien wtorek poszed!, cho$ o to naprawd nie interesowa!o, do Kunsthistorisches ,useum,
jeden z moich licznych "ratankw, ktrzy corocznie od"ywaj* d!uie podre po >uropie, %meryce, %zji,
wszystko jedno, i zo"aczy! wtedy na #cianie w Kunsthistorisches ,useum +iwo"rodeo mczyzn (intoretta,
a potem, wielce poruszony, przyjecha! do mnie i powiedzia!, e widzia!, e tak powiem, mojeo (intoretta
wisz*ceo na #cianie w Kunsthistorisches ,useum. :ie uwierzy!em mu, rzecz jasna, i wprost o wy#mia!em,
powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer, uznaj*c to za lichy art, jeden z tych lichych artw, ktrymi raczyli mnie
moi "ratankowie, e"y si u"awi$ moim kosztem. ,j (intoretto w 8iedniu w Kunsthistorisches ,useumG
powiedzia!em i oznajmi!em "ratankowi, e wida$ mu si przywidzia!o i e ten a"surd musi so"ie wy"i$ z
!owy. 'ratanek upiera! si jednak, e widzia! mojeo (intoretta na #cianie w Kunsthistorisches ,useum w
8iedniu. Rzecz jasna, drczy!a mnie ta niewiaryodna wiadomo#$ od "ratanka, powiedzia! %nlik, powiedzia!
Reer, nie dawa!a mi wrcz spokoju. 'ratanek pad! o.iar* pomy!ki, my#la!em przez ca!y czas. ,imo to nie
przestawa!am o tym my#le$. 'oe, powiedzia! %nlik, nie wyo"raa pan so"ie, ile jest wart ten (intoretto,
dosta!em o w spadku po ciotce od strony matki, moja tak zwana ciotka z Clasow zostawi!a mi (intoretta,
powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer. 7awiesi!em o w sypialni, "o w sypialni wydawa!o mi si
naj"ezpieczniej, wisi nad moim !kiem, w najs!a"szym z moliwych o#wietleniu, powiedzia! %nlik,
powiedzia! Reer. 8 %nlii dzie w dzie kradnie si tysi*ce dawnych mistrzw, powiedzia! %nlik, powiedzia!
Reer, w %nlii dzia!aj* setki zoranizowanych rup specjalizuj*cych si w kradziey dawnych mistrzw,
zw!aszcza 8!ochw, do ktrych ludzie maj*, jak wiadomo, szczelne upodo"anie. 3a, prosz pana, nie jestem
adnym znawc* sztuki, oznajmi! %nlik, powiedzia! Reer, a"solutnie nie znam si na sztuce, jednak takie
arcydzie!o potra.i, rzecz jasna, doceni$. :ieraz mo!em je sprzeda$, ale nie jest to jeszcze konieczne, na razie
jeszcze nie, powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer, nadejdzie moe jednak chwila, kiedy "d musia! sprzeda$
+iwo"rodeo mczyzn. 8ie pan, ja mam nie tylko +iwo"rodeo mczyzn (intoretta, mam w kolekcji
kilkudziesiciu innych 8!ochw, rwnie 9otta, <respieo, +trozzieo, Ciordana, rwnie 'assana, widzi pan,
sami wielcy mistrzowie. 8szyscy po ciotce z Clasow, powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer. Cdy"y nie to, e
nieustannie mczy!o mnie podejrzenie, i "ratanek moe jednak ma racj, e mj (intoretto wisi w Kunsthi1
storisches ,useum w 8iedniu, nidy "ym do 8iednia nie przyjecha!, 8iede nidy mnie nie interesowa!, nie
jestem "owiem te adnym znawc* muzyki, nie jestem nawet amatorem muzyki, powiedzia! %nlik, powiedzia!
Reer, dy"y nie to podejrzenie, nic nie sprowadzi!o"y mnie do %ustrii. :o i siedz teraz tutaj i widz, e mj
(intoretto .aktycznie wisi tu w Kunsthistorisches ,useum na #cianie. +am pan widzi, e ten +iwo"rody
mczyzna, ktreo mam tu reprodukcj i ktry wisi w mojej walijskiej sypialni, to ten sam (intoretto, ktry tu
w Kunsthistorisches ,useum wisi na #cianie, powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer, po czym ponownie
podsun*! mi pod nos otwart* ksi*k w czarnej skrze. 8ydaje si, e to nie tylko taki sam, lecz wrcz ten sam
o"raz, powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer. %nlik powsta! z !awki, podszed! do +iwo"rodeo mczyzny i
przez d!usz* chwil sta! tak pod +iwo"rodym mczyzn*. 6"serwowa!em %nlika, przyl*da!em mu si
wprost ze zdumieniem, nie widzia!em "owiem dot*d nikoo do teo stopnia prawie nadludzko opanowaneo,
powiedzia! Reer, o"serwowa!em %nlika z 8alii i my#la!em, e w o"liczu czeo# tak niesamowiteo, teo
mianowicie, e w Kunsthistorisches ,useum wisi ten sam o"raz co nad !kiem w mojej walijskiej sypialni, ja
straci!"ym ca!kowicie panowanie nad so"*. &rzyl*da!em si %nlikowi, ktry podszed! do sameo
+iwo"rodeo mczyzny i w"i! w nieo wzrok, poniewa przyl*da!em mu si od ty!u, naturalnie nie mo!em
widzie$ o od przodu, powiedzia! mi Reer, ale wiedzia!em, rzecz jasna, nawet przyl*daj*c mu si od ty!u, e,
z"ity z tropu, "ezradnie w"i! wzrok w +iwo"rodeo mczyzn. &rzez d!uszy czas %nlik si nie odwraca!, a
kiedy si odwrci!, twarz mia! "lad* jak trup, powiedzia! Reer. :ieczsto widzia!em w yciu rwnie
trupio"lad* twarz, o#wiadczy! Reer, a ju na pewno nie u %nlika. (en %nlik mia! "owiem, zanim wsta! i w"i!
wzrok w +iwo"rodeo mczyzn, typow* celastoczerwon* anielsk* twarz, ktra sta!a si teraz trupio"lada,
tak si wyrazi! Reer o %nliku. 6s!upia!a, i to jeszcze za ma!o powiedziane, powiedzia! Reer o %nliku.
2rrsiler przez ca!y czas przyl*da! si tej scenie, powiedzia! Reer, w milczeniu stoj*c w tym rou, z ktreo
idzie si do o"razw ?eronesa, stwierdzi! Reer. %nlik ponownie usiad! na !awce w sali 'ordona, na ktrej ja
przez ca!y czas siedzia!em, i powiedzia!, e to .aktycznie jeden i ten sam o"raz, ten, ktry wisi nad !kiem w
jeo walijskiej sypialni tudzie ten na #cianie w sali 'ordona w Kunsthistorisches ,useum. 7amieszka! w
2mperialu, hotel poleci! mu "ratanek, powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer. :ienawidz teo luksusu, a
jednocze#nie korzystam z nieo, kiedy mam na to ochot. 7atrzymywa! si tylko w najlepszych hotelach,
powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer, w 8iedniu, rozumie si, w 2mperialu, tak jak w Ritzu w ,adrycie, tak jak
w (imeo w (aorminie. &odrowa! jednak "ardzo niechtnie, raz na kilka lat, najcz#ciej nie dla przyjemno#ci,
powiedzia! %nlik, powiedzia! Reer. 7upe!nie jasne, e jedno z malowide! (intoretta jest s.a!szowane,
powiedzia! wwczas %nlik, powiedzia! Reer, al"o o"raz w Kunsthistorisches ,useum jest s.a!szowany, al"o
mj, wisz*cy nad !kiem w mojej walijskiej sypialni. 3eden z nich musi "y$ .alsy.ikatem, powiedzia! %nlik i
mocno opar! si o !awk w sali 'ordona- od razu jednak si wyprostowa!, mwi*c: wic jednak "ratanek mia!
racj. &rzekl*!em o, ca!kowicie pewny, e wyadywa! "zdury, tak jak to w "ratanek ma w zwyczaju, "o od
czasu do czasu lu"i mnie czym# niepokoi$ al"o na co# na"iera$, nawiasem mwi*c, to mj ulu"iony "ratanek,
chocia zawsze mi dzia!a! na nerwy i w runcie rzeczy naprawd nicpo z nieo. :iemniej to mj ulu"iony "ra1
tanek. 3est najokropniejszym spo#rd moich "ratankw, ale naj"ardziej o lu"i. :ie pomyli! si, do"rze zauwa1
y!, powiedzia! %nlik, .aktycznie, ten (intoretto jest identyczny jak mj w 8alii. %le s* dwa o"razy (intoretta,
powiedzia! teraz %nlik i opar! si znowu o !awk w sali 'ordona, "y za moment ponownie si wyprostowa$.
3eden z nich jest s.a!szowany, powiedzia!, zastanawiam si, rzecz jasna, czy to mj jest s.a!szowany, czy ten w
Kunsthistorisches ,useum. ,oliwe przecie, e .alsy.ikat jest w posiadaniu Kunsthistorisches ,useum,
natomiast mj (intoretto jest autentyczny, to nawet, znaj*c okoliczno#ci ycia ciotki z Clasow,
prawdopodo"ne. +iwo"rody mczyzna, zaraz po namalowaniu o przez (intoretta, zosta! sprzedany do %nlii,
wpierw rodzinie ksicia Kentu, a nastpnie mojej ciotce z Clasow. :awiasem mwi*c, dzis
8idzi pan, e temu Kunsthistorisches ,useum niema!o zawdziczam, powiedzia!. ,oe to nawet z
wdziczno#ci przychodz co drui dzie do Kunsthistorisches ,useum, powiedzia!, u#miechaj*c si, ale nie o
to chodzi, oczywi#cie. 8ie pan, e w tak zwanym domu przy =immelstrasse, domu mojej ony przy
=immelstrasse na Crinzinu, "y! sej., do ktreo mia!o dostp wiele os"G powiedzia!. (rzyma!a w nim
najcenniejsze instrumenty, powiedzia!, jak stradiDarius, uarneri, maini. :ie licz*c innych rzeczy. 8ojn ona
spdzi!a tak jak ja w 9ondynie, dziwi si nawet, e nie poznali#my si ju wtedy w 9ondynie, moja ona
"owiem o"raca!a si w tym czasie w tych samych londyskich krach. &rzez do"rych par lat mijali#my si w
9ondynie, powiedzia! Reer. :awiasem mwi*c, ona jeszcze przed naszym #lu"em podarowa!a
Kunsthistorisches ,useum wiele o"razw, powiedzia! Reer, midzy innymi "ardzo cenneo, ca!kiem udaneo
Eurinieo, znajdzie o pan zaraz o"ok <ioleo i >mpoleo, dok!adnie mwi*c, pomidzy <iolim a >mpolim,
zreszt* wcale o nie lu"i. %le po #lu"ie ona nie podarowa!a ju ani jedneo o"razu, u#wiadomi!em jej, e
ro"ienie prezentw jest "ezcelowe, ro"ienie prezentw jest wrcz wstrtne, powiedzia!em. :iech pan so"ie
wyo"razi, ona, nim si po"rali#my, da!a w prezencie jednej ze swych siostrzenic widok 8iednia w stylu
"iedermeier, Cauermanna, o ile si nie myl. % rok p5niej, raczej przez przypadek ni ciekawo#$, chodz*c po
,uzeum ,iasta 8iednia, e tak powiem, dla za"icia czasu midzy jednym a druim posi!kiem, odkry!a w
tyme ,uzeum ,iasta 8iednia, ktre w moim mniemaniu w ole nic nie jest warte, teo podarowaneo
siostrzenicy Cauermanna. ,oe pan so"ie wyo"razi$, jaki to dla niej "y! szok. :atychmiast uda!a si do
dyrekcji muzeum, a tam poin.ormowano j*, e siostrzenica ju po kilku tyodniach, a moe i dniach od
otrzymania o"razu w prezencie od ciotki, mojej zmar!ej ony, sprzeda!a o ,uzeum ,iasta 8iednia za
dwie#cie tysicy. Ro"ienie prezentw to jeden z najwikszych nonsensw, powiedzia! Reer. 'ardzo szy"ko
u#wiadomi!em to onie i od teo czasu ju ich wicej nie ro"i!a. +ami so"ie wydzieramy co# uwiel"ianeo, e
tak powiem, odrywamy od serca i dajemy w prezencie dzie!o sztuki, a o"darowany od razu "ezczelnie idzie je
sprzeda$, do teo jeszcze za horrendaln* sum, powiedzia! Reer. Ro"ienie prezentw to straszliwy nawyk,
nader czsto, rzecz jasna, "ior*cy si z wyrzutw sumienia, jak rwnie z powszechneo lku przed
samotno#ci*, powiedzia! Reer, kompletne zdziczenie, prezentu, teo, co dali#my w prezencie, "ior*cy nie ceni,
zawsze mo!o "y$ wicej i jeszcze wicej, tak e w kocu "ierze si z teo sama nienawi#$, powiedzia!. :idy
nie ro"i!em prezentw, powiedzia!, ale te zawsze odmawia!em przyjmowania prezentw, przez ca!e ycie
"a!em si wrcz, e zostan o"darowany. 8ie pan, e 2rrsiler te ma swj udzia! w moim ma!estwieG 3ak si
okaza!o p5niej, 2rrsiler powiedzia! mojej onie w sali +e"astiana, w ktrej w ca!kowitym wyczerpaniu opar!a
si o #cian, e"y posz!a raczej do sali 'ordona i zaj!a miejsce na !awce w sali 'ordona, 2rrsiler zaprowadzi!
j* z sali +e"astiana do sali 'ordona, na !awce w sali 'ordona usiad!a za jeo rad*, powiedzia! Reer. Cdy"y
2rrsiler nie zaprowadzi! jej do sali 'ordona, prawdopodo"nie nidy "ym jej nie pozna!, powiedzia! Reer. 8ie
pan, ja nie wierz w przypadek, powiedzia!. 7 teo wzldu 2rrsiler jest naszeo ma!estwa sprawc*, zeswata!
nas, powiedzia! Reer. &rzez d!ui czas ani mnie, ani onie nie przysz!o do !owy, e w runcie rzeczy 2rrsiler
sprawi!, e zostali#my ma!estwem, "y! naszym swatem, dopiero pewneo dnia na to wpadli#my, odtwarzaj*c
prze"ie naszeo zwi*zku. 2rrsiler powiedzia! raz, e d!uo o"serwowa! wwczas moj* on, nie maj*c
pewno#ci, jaka jest przyczyna jej, jak mu si wydawa!o od pocz*tku, oso"liweo zachowania, zacz*! nawet
my#le$, e mia!a zamiar s.otora.owa$ jedno z wisz*cych tam malowide!, co jest surowo wz"ronione, moe w
tej swojej tor"ie, wyj*tkowo duych rozmiarw, w muzeum wz"ronionej, ukrywa aparat .otora.iczny,
pomy#la! najpierw, a dopiero p5niej, e "y!a ca!kowicie wyczerpana. 'o ludzie zawsze pope!niaj* w muzeum
ten "!*d, e planuj* so"ie za duo, e chc* o"ejrze$ wszystko, dlateo chodz* po muzeum i chodz*, patrz* i
patrz*, i nale po prostu padaj*, "o z"yt !apczywie rzucili si na sztuk. (o si przydarzy!o mojej przysz!ej
onie, ktr* 2rrsiler wzi*! pod rk i zaprowadzi! do sali 'ordona, jak p5niej o"oje stwierdzili#my, z wielk*
troskliwo#ci*, o#wiadczy! Reer. &ro.an w sztuce idzie do muzeum i wszystko so"ie psuje przez to, e za duo
chce, powiedzia! Reer. (rudno jednak, rzecz jasna, udziela$ rad, jak zwiedza$ muzeum. 7nawca idzie do
muzeum wzi*$ pod lup najwyej jedno malowid!o, jedn* statu, jeden przedmiot, powiedzia! Reer, idzie do
muzeum zo"aczy$, oszacowa$ jedneo ?eronesa, jedneo ?elaz@ueza, powiedzia! Reer. 6wi znawcy sztuki s*
dla mnie jednak wszyscy z runtu wstrtni, powiedzia! Reer, id* prosto do teo jedneo dzie!a sztuki,
podchodz* i "adaj* je "ez skrupu!w, na swj "ezwstydny spos", a nastpnie z muzeum wychodz*, ja takich
ludzi nienawidz, powiedzia! Reer. 7 druiej strony te mi si wywraca o!*dek, kiedy widz w muzeum
pro.ana, jak z "ezkrytyczn* !apczywo#ci* rzuca si na wszystko, w ci*u jedneo przedpo!udnia, moe to nawet
"y$ ca!a malarska sztuka 7achodu, dzie w dzie jeste#my teo #wiadkami. 8 dniu, kiedy j* pozna!em, ona
przeywa!a tak zwany kon.likt sumienia, przez wiele odzin chodzi!a po mie#cie, nie wiedz*c, czy kupi$ so"ie
p!aszcz w .irmie 'raun, czy kostium w .irmie Knize. 2tak rozdarta midzy .irm* 'raun a .irm* Knize
zdecydowa!a wreszcie nie kupowa$ ani p!aszcza w .irmie 'raun, ani kostiumu w .irmie Knize i zamiast teo
pj#$ do Kunsthistorisches ,useum, w ktrym do teo czasu "y!a tylko raz w yciu, we wczesnym
dziecistwie, prowadzona za rk przez ojca, ktry "y! cz!owiekiem wraliwym na sztuk. 2rrsiler zdaje so"ie,
rzecz jasna, spraw ze swej roli swata, powiedzia! Reer. % dy"y 2rrsiler zaprowadzi! do sali 'ordona
zupe!nie inn* ko"iet, czsto so"ie my#l, powiedzia! Reer, zupe!nie inn* ko"iet, powtrzy! Reer, %nielk
"*d5 Erancuzk, to nie do pomy#lenia, powiedzia!. +iedzimy "ez iskry ycia lu" prze"!ysku nadziei tu na tej
!awce, opuszczeni przez wszystkie yczliwe duszki, powiedzia! Reer, w ca!kowitym przyn"ieniu, stwierdzi!
Reer, i naraz siada o"ok jaka# ko"ieta, ktr* po#lu"iamy, i jeste#my uratowani. ,iliony ma!estw pozna!o si
na !awce, powiedzia! Reer, to jedna z najtrywialniejszych rzeczy w yciu, i w!a#nie temu trywialnemu,
#miechu wartemu .aktowi zawdziczam swoj* ezystencj, dy"ym "owiem nie pozna! ony, nie m!"ym
dalej ezystowa$, dzi# jestem teo #wiadomy "ardziej ni kiedykolwiek. <a!ymi latami przesiadywa!em tu na
tej !awce, w sumie tylko w !"okiej rozpaczy, i naraz zosta!em uratowany. 7awdziczam wic 2rrsilerowi
praktycznie wszystko, co so"* teraz przedstawiam, "ez 2rrsilera "owiem ju dawno "y mnie tu nie "y!o,
powiedzia! Reer akurat w momencie, w ktrym 2rrsiler zajrza! z sali +e"astiana do sali 'ordona. 6ko!o wp!
do dwunastej Kunsthistorisches ,useum zazwyczaj "ardzo si wyludnia, rwnie teo dnia zro"i!o si prawie
pusto, za# w tak zwanym dziale w!oskim nikoo poza nami nie "y!o. 2rrsiler uczyni! z sali +e"astiana krok do
sali 'ordona, jak"y chcia! da$ Reerowi sposo"no#$ spe!nienia jakiej# jeo pro#"y, Reer nie mia! wszake
adnej pro#"y, wic 2rrsiler wyco.a! si ponownie do sali +e"astiana, .aktycznie wyco.a! si, wyszed! ty!em z
sali 'ordona do sali +e"astiana. 2rrsiler "y! kim#, z kim wicej o !*czy!o, ni kiedykolwiek o !*czy!o nawet z
"liskim krewnym, twierdzi! Reer, z tym cz!owiekiem wicej mnie !*czy, ni kiedykolwiek !*czy!o mnie z
jakim# krewnym, powiedzia!. +tosunki midzy nami charakteryzowa!a zawsze idealna rwnowaa, powiedzia!
Reer, trwa!y one przez ca!e dziesiciolecia w tej idealnej rwnowadze. 2rrsiler zawsze ma uczucie, e "ior o
w o"ron, cho$ nie "ardzo wie, przed czym mia!"ym o "roni$, jak i odwrotnie, ja te mam uczucie, e 2rrsiler
"ierze mnie w o"ron, naturalnie take nie wiedz*c, tak naprawd przed czym. 7 2rrsilerem !*czy mnie
zwi*zek wprost idealny, na idealny wprost dystans, twierdzi!. Rzecz jasna, 2rrsiler nie wie niczeo o mnie,
powiedzia! teraz Reer, "y!o"y te kompletnie "ez sensu, o czym# o mnie o in.ormowa$, w!a#nie dlateo, e
2rrsiler nic o mnie nie wie, nasz zwi*zek jest tak idealny, w!a#nie dlateo, e ja o nim nic w sumie nie wiem,
powiedzia! Reer, o 2rrsilerze wiem same "ana!y i rzeczy czysto zewntrzne, jak i odwrotnie, i on zna mnie
tylko z zewn*trz z naj"analniejszej strony. 8 cz!owieka, z ktrym !*czy nas idealny zwi*zek, nie powinni#my w
wikszym stopniu wnika$, ni ju wniknli#my, w przeciwnym razie zniszczymy nasz idealny zwi*zek,
powiedzia! Reer. 2rrsiler nadaje tutaj ton, powiedzia! Reer, ca!kowicie zdany jestem na jeo !ask, dy"y
2rrsiler powiedzia! dzisiaj, od dzisiaj, panie Reer, nie "dzie pan siada! na tej !awce, ja nie mia!"ym tu nic do
powiedzenia, powiedzia! Reer, to "owiem czysty o"!d, nawet co# jeszcze orszeo, przychodzi$ przez
trzydzie#ci lat do Kunsthistorisches ,useum i zajmowa$ to miejsce w sali 'ordona. :ie s*dz, e"y 2rrsiler
poin.ormowa! kiedy# prze!oonych, e od trzydziestu lat przychodz co drui dzie do Kunsthistorisches
,useum i siadam na !awce w sali 'ordona, z pewno#ci* teo nie uczyni!, o ile o znam, na pewno nie, wie, e
nie wolno mu teo uczyni$, e dyrekcja nie ma prawa si o tym dowiedzie$. Koo# takieo jak ja ludzie otowi
s* przecie wys!a$ do domu wariatw, czyli na +teinho., dy si dowiedz*, e ten kto# od trzydziestu lat co
drui dzie przychodzi do Kunsthistorisches ,useum i siada na !awce w sali 'ordona. ;la lekarzy psychiatrw
"y!a"y to nie lada ratka, powiedzia! Reer. :ie trze"a wcale siada$ przez ponad trzydzie#ci lat co drui dzie
na !awce w sali 'ordona przed +iwo"rodym mczyzn* (intoretta, "y tra.i$ do domu wariatw, wystarczy!o"y
mie$ ten zwyczaj przez zaledwie dwa, trzy tyodnie, a ja mam o ju od ponad trzydziestu lat, powiedzia!
Reer. 2 zwyczaju teo nie zaniecha!em nawet po #lu"ie, przeciwnie, w zwyczaj chodzenia co drui dzie do
Kunsthistorisches ,useum i siadania na !awce w sali 'ordona jeszcze zintensy.ikowa!em w towarzystwie ony.
;la lekarzy psychiatrw "y!"ym, jak to si mwi, nie lada ratk* i smakowitym k*skiem, ale ja nie dam
lekarzom psychiatrom zro"i$ z sie"ie nie lada ratki i smakowiteo k*ska, powiedzia! Reer. 8 szpitalach
psychiatrycznych tysi*ce ludzi siedzi przecie za pope!nienie szalestwa niepomiernie mniej o"!*kaneo ni
moje, powiedzia! Reer. 8 szpitalach psychiatrycznych zamyka si ludzi za to, e raz nie podnie#li rki, kiedy
trze"a "y!o rk podnie#$, ktrzy raz zamiast czarne powiedzieli "ia!e, powiedzia! Reer, niech pan to so"ie
cho$ wyo"razi. %le ja przecie nie jestem o"!*kany, jestem tylko cz!owiekiem szczelnych przyzwyczaje,
ktry ma jeden szczelny zwyczaj, ten mianowicie szczelny zwyczaj, e od trzydziestu lat chodzi co drui
dzie do Kunsthistorisches ,useum i siada na !awce w sali 'ordona. 7ona uwaa!a najpierw, e to straszny
zwyczaj, ale w ostatnich latach "y! to zwyczaj w kocu mi!y, kiedy j* o to pyta!em, zawsze mwi!a, e to dla
niej mi!y zwyczaj chodzi$ razem ze mn* do naszeo +iwo"rodeo mczyzny (intoretta w Kunsthistorisches
,useum i zajmowa$ miejsce w sali 'ordona, powiedzia! Reer. Eaktycznie uwaam, e Kunsthistorisches
,useum jest jedynym re.uium, ktre mi pozosta!o, powiedzia! Reer, musz chodzi$ do dawnych mistrzw,
e"y mc dalej istnie$, w!a#nie do tych tak zwanych dawnych mistrzw, ktrzy od dawna, przez d!uie ju lata
s* mi nienawistni, niczeo "owiem nie nienawidz "ardziej ni tych tak zwanych dawnych mistrzw tu, w
Kunsthistorisches ,useum, dawnych mistrzw w ole, wszystkich dawnych mistrzw, o"ojtnie jak si
nazywaj*, o"ojtnie jak malowali, powiedzia! Reer, no ale to oni przecie trzymaj* mnie przy yciu. <hodz
wic tak po tym mie#cie i my#l, e ju nie mo wytrzyma$ w tym mie#cie i e nie tylko teo miasta ju nie
wytrzymuj, ca!eo #wiata nie wytrzymuj, a w konsekwencji i ca!ej ludzko#ci, #wiat "owiem i ca!a ludzko#$
sta!y si ostatnio tak przeraaj*ce, e nied!uo stan* si nie do wytrzymania, przynajmniej dla cz!owieka
takieo jak ja. 8ie pan, panie %tz"acher, dla cz!owieka rozumu, jak i cz!owieka uczucia, takieo jak ja, #wiat i
ludzko#$ stan* si nied!uo nie do wytrzymania. 8 tym #wiecie i po#rd tych ludzi ja nie znajduj ju niczeo,
co stanowi!o"y dla mnie jak*# warto#$, powiedzia!, wszystko w tym #wiecie jest tpe i w tej ludzko#ci wszystko
jest rwnie tpe. Hwiat i ludzko#$ dosz!y dzisiaj do takieo stopnia otpienia, na ktry nie moe so"ie pozwoli$
cz!owiek taki jak ja, powiedzia!, cz!owiek taki z takim #wiatem nie powinien ju wsplnie y$, z tak*
ludzko#ci* wsplnie ezystowa$, powiedzia! Reer. 8szystko w tym #wiecie i w tej ludzko#ci zosta!o ju
sprowadzone na najniszy poziom, powiedzia! Reer, wszystko w tym #wiecie i w tej ludzko#ci osi*n!o ju
taki stopie zaroenia dla o!u i niskiej "rutalno#ci, e jest dla mnie niemal niemoliwe utrzyma$ si w tym
#wiecie i w tej ludzko#ci cho$"y przez jeden jeszcze dzie, a potem nastpny. (akieo stopnia niskiej tpoty nie
przewidzieli"y nawet naj"ardziej jasnowidz*cy my#liciele, powiedzia! Reer, ani +chopenhauer, ani :ietzsche,
nie mwi*c o ,*teniu, powiedzia! Reer, co za# si tyczy naszych wy"itnych poetw #wiata i ludzko#ci, to
ohyda i upadek, ktre przewidzieli i przepowiedzieli #wiatu i ludzko#ci, s* niczym w porwnaniu z o"ecnym
stanem. +am ;ostojewski, jeden z naszych najwikszych jasnowidzw, opisa! przysz!o#$ jedynie jako #miechu
wart* idyll, tak samo jak ;iderot opisa! jedynie #miechu wart* idyll przysz!o#ci, przeraaj*ce piek!o
;ostojewskieo jest wo"ec teo, w ktrym my znajdujemy si dzisiaj, tak niewinne, e kiedy zdamy so"ie z
teo spraw, po plecach leje nam si lodowaty pot, tak samo piek!a przepowiedziane i przewidziane przez
;iderota.
&ierwszy, ze sweo rosyjskieo, wschodnio1#wiatoweo punktu widzenia, rwnie ma!o to a"solutne piek!o
przewidzia!, przepowiedzia! i z ry opisa!, jak jeo zachodnio1#wiatowy konkurent w my#leniu i pisaniu,
;iderot, powiedzia! Reer. Hwiat i ludzko#$ osi*n!y i#cie piekielny stan, jakieo nidy jeszcze nie widziano w
ich historii, taka jest prawda, powiedzia! Reer. 8szystko, co ci wielcy my#liciele i wielcy pisarze z ry
opisali, powiedzia! Reer, to wprost idylla, cho$ s*dzili, e opisuj* piek!o, wszyscy opisali przecie sam* idyll,
ktra w stosunku do piek!a, w ktrym istniejemy dzisiaj, "y!a idyll* wprost idylliczn*, o#wiadczy! Reer.
8szystko dzisiaj jest pe!ne niecno#ci i pe!ne z!o#liwo#ci, k!amstwa i zdrady, powiedzia! Reer, ludzko#$ nidy
nie "y!a tak "ezczelna i per.idna jak dzisiaj. :ie wiem, na cokolwiek "y#my patrzyli, dok*dkolwiek "y#my
poszli, i tak patrzymy wci* tylko na z!o#liwo#$ i nikczemno#$, k!amstwo i o"!ud, i zawsze tylko w a"solutn*
nieodziwo#$, na cokolwiek "y#my patrzyli, dok*dkolwiek "y#my poszli, i tak staniemy naprzeciw z!o#liwo#ci,
k!amstwa i o"!udy. < inneo ni k!amstwo i z!o#liwo#$, ni o"!ud i zdrad, ni nieodziw* nieodziwo#$
zo"aczymy, wychodz*c na ulic, kiedy "dziemy mie$ odwa wyj#$ na ulic, powiedzia! Reer. 8ychodz*c na
ulic, wchodzimy w nieodziwo#$, powiedzia!, w nieodziwo#$ i w "ezwstyd, w o"!ud i z!o#liwo#$. ,wimy,
e nie ma kraju "ardziej ni ten zak!amaneo, "ardziej o"!udneo i z!o#liweo, ale dy tylko wyjedziemy z teo
kraju lu" cho$"y tylko wychylimy z nieo !ow, zo"aczymy, e take za ranic* teo naszeo kraju ton nadaj*
z!o#liwo#$, o"!uda, k!amstwo i nieodziwo#$. ,amy najwstrtniejszy rz*d, jaki mona so"ie tylko wyo"razi$,
najwicej w nim o"!udy, z!o#liwo#ci, nieodziwo#ci, a do teo jeszcze !upoty, mwimy, i, rzecz jasna, tak jest,
to wszystko prawda, to, co my#limy i co mwimy, i to "ez ustanku, ustawicznie, ale dy tylko z teo
nieodziwie o"!udneo, z!o#liweo, zak!amaneo i !upieo kraju wychylimy !ow, zo"aczymy, e i inne
kraje tak samo s* zak!amane i o"!udne tudzie z!o#liwe, w sumie te tylko rwnie nieodziwe, powiedzia!
Reer. %le co nas o"chodz* te inne kraje, o"chodzi nas jedynie nasz kraj, i dlateo doprawdy tak "ardzo wali
nas on po !owie, i to dzie w dzie, e .aktycznie ju od tak dawna musimy istnie$ w ca!kowitym "ezw!adzie
w kraju, w ktrym rz*d jest pod!y, tpy, o"!udny, zak!amany, a do teo jeszcze "ezdennie !upi. <odziennie,
kiedy o tym pomy#limy, mamy tylko uczucie, e rz*dzi nami rz*d o"!udny i zak!amany, i "ezecny, ktry
jednocze#nie jest naj!upszy, jaki mona so"ie w ole wyo"razi$, powiedzia! Reer, a zarazem my#limy, e nie
jeste#my w stanie niczeo tu zmieni$, i to jest najstraszliwsze, e nic nie jeste#my w stanie tu zmieni$, e
musimy si po prostu "ezsilnie przypatrywa$, jak ten rz*d z kadym dniem popada w jeszcze wiksze
zak!amanie, o"!ud, "ezecno#$ i nieodziwo#$, e w zasadzie codziennie musimy w prawdziwym os!upieniu
przypatrywa$ si, jak rz*d ten ro"i si coraz orszy i coraz "ardziej nie do wytrzymania. 3ednake nie tylko rz*d
jest zak!amany, o"!udny, "ezecny i nieodziwy, lecz i parlament, powiedzia! Reer, czasami wydaje mi si
nawet, e parlament jest jeszcze o wiele "ardziej o"!udny i zak!amany od rz*du, a jake zak!amane i "ezecne
jest w kocu w tym kraju s*downictwo, jake pod!a i zak!amana w tym kraju jest prasa, a wreszcie i kultura, i w
kocu przecie wszystko w tym kraju, w tym kraju ju od dziesicioleci rz*dzi wy!*cznie zak!amanie i o"!uda, i
nieodziwo#$, i "ezecno#$, powiedzia! Reer. Eaktycznie, kraj ten zszed! o"ecnie na a"solutnie najniszy
poziom, powiedzia! Reer, i nie"awem ostatecznie zrzeknie si swej racji "ytu i celu istnienia, i wyrzeknie si
ducha. % wszdzie te wywo!uj*ce wstrt "rednie o demokracji. 8ychodzi pan na ulic, stwierdzi!, i musi pan
nieustannie zatyka$ so"ie oczy i uszy, nawet nos, e"y mc przetrwa$ w tym kraju, ktry koniec kocw sta! si
nie"ezpiecznym dla o!u pastwem, powiedzia! Reer. <odziennie nie wierzy pan w!asnym oczom i uszom
w!asnym pan nie wierzy, powiedzia!, codziennie z coraz wikszym przestrachem przeywa pan upadek teo
zniszczoneo kraju i teo zepsuteo pastwa, i teo o!upia!eo narodu. % ludzie w tym kraju i w tym pastwie
nawet si temu nie sprzeciwi*, powiedzia! Reer, to w!a#nie dzie w dzie naj"ardziej trapi cz!owieka takieo
jak ja. 9udzie, rzecz jasna, widz* "*d5 czuj*, jak pastwo to z kadym dniem ro"i si "ardziej nieodziwe, z
kadym dniem coraz "ardziej "ezecne, ale temu si nie sprzeciwiaj*. &olitycy to mordercy, wrcz masowi mor1
dercy, w kadym kraju i w kadym pastwie, powiedzia! Reer, od wiekw morduj* politycy ca!e kraje i
pastwa, a nikt nie pr"uje im w tym przeszkodzi$. % my, %ustriacy, mamy politykw naj"ardziej prze"ie!ych,
a jednocze#nie naj"ardziej "ezmy#lnych, mordercw teo kraju i mordercw pastw, powiedzia! Reer. :a
czele naszeo pastwa stoj* politycy1mordercy pastw, powiedzia!, w naszym parlamencie siedz* politycy1
mordercy pastw, taka jest prawda. Kady kanclerz, kady minister jest morderc* pastw, a przez to i morderc*
naszeo kraju, powiedzia! Reer, jeden odchodzi, przychodzi nastpny, powiedzia! Reer, ledwie odejdzie jeden
morderca1kanclerz, ju zjawia si nastpny morderca1kanclerz, ledwie odejdzie jeden minister1morderca pastw,
natychmiast zjawia si nastpny. :ard jest wci* tylko narodem ustawicznie mordowanym przez politykw,
powiedzia! Reer, ale nard teo nie widzi, czuje wprawdzie, e tak jest, ale niczeo z teo nie widzi, w tym
ca!a traedia, stwierdzi! Reer. <ieszymy si, e odszed! jeden kanclerz1morderca pastw, a ju pojawia si
nastpny, powiedzia! Reer, to straszne. &olitycy to mordercy pastw i mordercy teo kraju, powiedzia! Reer,
dopki sprawuj* w!adz, dopty "d* mordowa$, "ez najmniejszeo zaenowania, wspierani w tym swoim
"ezecnym i nieodziwym mordowaniu, w swoich "ezecnych i nieodziwych naduyciach przez pastwowe
s*downictwo. :o ale kady nard i kade spo!eczestwo zas!uuj*, rzecz jasna, na pastwo, w ktrym yj*,
zas!uuj* zatem rwnie na swoich mordercw1politykw, powiedzia! Reer. <o za "ezecni i tpi naduywcze
pastwa, "ezecni i per.idni naduywacze demokracji, wykrzykn*!. &olitycy opanowali niepodzielnie austriack*
scen, powiedzia! Reer, dodaj*c: austriack* scen niepodzielnie i a"solutnie opanowali mordercy pastw. 8
chwili o"ecnej sytuacja polityczna jest w tym kraju tak deprymuj*ca, e skazuje cz!owieka wy!*cznie na
"ezsenne noce, ale i w innych dziedzinach sytuacja w %ustrii jest dzi# rwnie deprymuj*ca. 3e#li zetknie si pan
cho$ raz z s*downictwem, to stwierdzi pan, e jest to wymiar sprawiedliwo#ci skorumpowany, pod!y i
nieodziwy, niezalenie od teo, e w ostatnich latach zacz!y si mnoy$ w niepokoj*cym stopniu przypadki
tak zwanych pomy!ek s*dowych, nie mija tydzie, e"y nie tra.i!o na wokand jakie# dawno zamknite
postpowanie ze wzldu na cikie niedopatrzenie proceduralne, za# tak zwany wyrok pierwszej instancji)
uchylony- "ardzo wysoki, charakterystyczny dla teo per.idneo wymiaru sprawiedliwo#ci procent wyrokw,
ktre wyda! w ostatnich latach austriacki wymiar sprawiedliwo#ci, stanowi* tak zwane polityczne pomy!ki,
stwierdzi! Reer. 8 %ustrii mamy dzisiaj do czynienia nie tylko z na wskro# przeni!ym i demonicznym pa1
stwem, lecz take z do cna przeni!ym i demonicznym s*downictwem, o#wiadczy! Reer. %ustriackie
s*downictwo ju wiele lat temu przesta!o "y$ wiaryodne, kierowane w niedopuszczalny spos" wzldami
politycznymi, nie jest niezawis!e, tak jak "y$ powinno. ,wi$ o niezawis!ym s*downictwie w %ustrii to nic
inneo ni z cynizmem i poardliw* nienawi#ci* ur*a$ prawdzie, powiedzia! Reer. +*dy austriackie nie s*
dzi# niezawis!e, to s*dy polityczne. ;zisiejsze s*dy austriackie sta!y si .aktycznie nie"ezpieczne dla o!u,
o#wiadczy! Reer, wiem, o czym mwi, powiedzia!. ;zisiaj s*dy nie odrniaj* si od polityki, powiedzia!
Reer, wystarczy raz przyjrze$ si z "liska temu katolicko narodowosocjalistycznemu s*downictwu i na trze5wo
je przestudiowa$, o#wiadczy! Reer. %ustria jest dzisiaj nie tylko w >uropie, lecz i w ca!ym #wiecie, krajem o
najwikszej licz"ie tak zwanych pomy!ek s*dowych, istna katastro.a. Kiedy zetknie si pan z s*downictwem, a
ja, jak panu wiadomo, ju nieraz z s*downictwem si zetkn*!em, stwierdzi pan, e austriacki wymiar
sprawiedliwo#ci to nie"ezpieczny katolicko1narodowosocjalistyczny m!yn do mielenia ludzi, wprawiany w ruch
nie, jak nalea!o"y, przez prawo, tylko "ezprawie, i e panuje w nim ca!kowity chaos, nie ma w >uropie rwnie
chaotyczneo wymiaru sprawiedliwo#ci jak w %ustrii, rwnie skorumpowaneo, rwnie nie"ezpieczneo dla
o!u i per.idneo, powiedzia! Reer, to nie !upi przypadek, tylko polityczny zamiar nieodziwie dominuje
dzi# w %ustrii nad katolicko1narodowosocjalistycznym wymiarem sprawiedliwo#ci, o#wiadczy! Reer. Kiedy w
%ustrii postawi* pana przed s*dem, "dzie pan ca!kowicie zdany na !ask teo na wskro# chaotyczneo
katolicko1narodowosocjalistyczneo s*downictwa, na !owie stawiaj*ceo prawd i rzeczywisto#$, o#wiadczy!
Reer. %ustriackie s*downictwo to nie tylko uoso"ienie ar"itralno#ci, lecz wrcz per.idna maszyna do mielenia
ludzi, o#wiadczy! Reer, w ktrej prawo mielone jest na miaz przez a"surdalne kamienie m!yskie "ezprawia.
%le dopiero na my#l o kulturze w tym kraju, powiedzia! Reer, naprawd zaczyna si nam o!*dek wywraca$.
&omy#limy o tak zwanej sztuce dawnej, jest ona tak zesch!a, wyschnita i wyprzedana, e ju od dawna
a"solutnie nie zas!uuje na nasz* uwa, wie pan o tym rwnie do"rze jak ja, pomy#limy jednake o tak zwanej
sztuce wsp!czesnej, ta jest niewarta .unta k!akw, jak to si mwi. 8sp!czesna sztuka austriacka jest tak
tandetna, e nie zas!uuje nawet na nasz wstyd, powiedzia! Reer. &rzez dziesi*tki lat produkuj* austriaccy
arty#ci wy!*cznie tylko kiczowaty nj, ktry "y!"y na w!a#ciwym miejscu, dy"ym ja mia! co# do
powiedzenia, na kupie noju. ,alarze maluj* nj, kompozytorzy komponuj* nj, pisarze nj pisz*,
powiedzia!. % najorszy nj ro"i* austriaccy rze5"iarze, powiedzia! Reer. %ustriaccy rze5"iarze ro"i*
najorszy nj, z"ieraj*c za to wyrazy najwyszeo uznania, o#wiadczy! Reer, jakie to charakterystyczne dla
tych idiotycznych czasw. ;zisiejsi kompozytorzy austriaccy s* w sumie przecie wy!*cznie dro"1
nomieszczaskimi idiotami d5wiku, ktrych #mierdz*cy nj z sal .ilharmonii wo!a o pomst do nie"a. 7a#
pisarze austriaccy, wszyscy do kupy, a"solutnie nie maj* nic do powiedzenia, a teo, czeo nie maj* do
powiedzenia, nie potra.i* nawet napisa$. Faden z tych dzisiejszych austriackich pisarzy nie potra.i pisa$,
wpychaj* so"ie nawzajem w zak!amaniu wstrtno1sentymentaln* literatur epionw, powiedzia! Reer,
dziekolwiek "y pisali, wypisuj* sam tylko nj, styryjski, salz"urski, karyncki, "urenlandzki, dolnoaustriacki
i rnoaustriacki, tyrolski i Doral"erski nj wypisuj* i wsypuj* ten nj !opat*, *dni s!awy i wyz"yci wstydu,
midzy ok!adki ksi*ek. +iedz* so"ie w tych swoich wiedeskich mieszkaniach, otrzymanych od miasta za p!
darmo, "*d5 na swoich karynckich kwaterach, przy okazji i z konieczno#ci, "*d5 na styryjskich tylnych
podwrcach i wypisuj* nj, epioski, cuchn*cy, austriacki nj literacki "ez !owy ani ducha, powiedzia!
Reer, w ktrym cuchn*co patetyczna !upota tych ludzi wo!a o pomst do nie"a, o#wiadczy! Reer. 2ch ksi*ki
to nic inneo jak nj od dwch, a moe ju nawet trzech pokole, ktre nidy nie nauczy!y si pisa$, poniewa
nidy nie nauczy!y si my#le$, wszyscy ci pisarze, powiedzia! Reer, wypisuj* totalnie "ez ducha literatur
pseudo.ilozo.iczn* czy pseudo ojczy5nian*, powiedzia! Reer. 8szystkie ksi*ki napisane przez tych z reu!y
o"rzydliwie pastwowo oportunistycznych pisarzy to odpisane ksi*ki, nic poza tym, powiedzia! Reer, kada
linijka jest w nich skradziona, kade s!owo zra"owane. 9udzie ci przez dziesi*tki lat produkuj* literatur "ez
my#li, pisan* wy!*cznie z chci przypodo"ania si pu"liczno#ci i wy!*cznie z chci przypodo"ania si
pu"liczno#ci pu"likowan*, o#wiadczy! Reer. 8ystukuj* na maszynie swoje przepastne !upoty i za te prze1
pastne !upoty w z!ym smaku zarniaj* wszelkie moliwe narody, powiedzia! Reer. :awet i +ti.ter "y! wiel1
kim zjawiskiem, powiedzia! Reer, w porwnaniu z tymi wszystkimi pisz*cymi dzisiaj austriackimi !upcami.
&seudo.ilozo.iczno pseudoojczy5niane ma!powanie, niezmiernie dzi# w modzie, oto, czeo dokopiemy si w
noju, pochodz*cym od tych ludzi, powiedzia! Reer, niezdolnych do cho$"y jednej my#li. Ksi*ek tych ludzi
nie powinno si rozsy!a$ do ksiarni, powinno si je wysy!a$ natychmiast na kup noju. < inneo "owiem
ra si dzi# w operze ni sam nj, c inneo w ,usikDerein ni sam nj, a czyme s* produkty tych
pospolicie proletariackich "rutali, je#li nie nojem w marmurze i ranicie4 (o straszne, powiedzia! Reer, przez
p! wieku wci* tylko owa deprymuj*ca mierno#$. Cdy"y %ustria "y!a cho$ domem wariatw, ale przecie to
przytu!ek dla o"!onie chorych, powiedzia!. +tarzy nie maj* nic do powiedzenia, powiedzia! Reer, a m!odzi
maj* jeszcze mniej do powiedzenia, taka jest dzisiejsza sytuacja. 8szystkim tym uprawiaj*cym sztuk, rzecz
jasna, za do"rze si powodzi, powiedzia!. 8szystkich tych ludzi szpikuje si stypendiami i narodami, w kadej
chwili jeden doktoracik honoris causa tutaj, drui doktoracik honoris causa tam, tu jakie# odznaczonko, tam
jakie# odznaczonko, w kadej chwili siedz* o"ok jakieo# ministra, nied!uo potem o"ok inneo, dzi# u
kanclerza, jutro u przewodnicz*ceo parlamentu, dzisiaj siedz* w domu socjalistycznych zwi*zkw
zawodowych, jutro w katolickim onisku kszta!cenia ro"otnikw i daj* ludziom si .etowa$ i utrzymywa$. 6wi
dzisiejsi arty#ci nie tylko s* tak zak!amani w swych tak zwanych dzie!ach, tak samo zak!amani s* w swym
yciu, powiedzia! Reer. 7ak!amane dzie!a przeplataj* si u nich ustawicznie z zak!amanym yciem, to, co
pisz*, jest zak!amane, to, co przeywaj*, jest zak!amane, powiedzia! Reer. :o i jeszcze ro"i* ci pisarze tak
zwane o"jazdy z odczytami i o"jedaj* wzd!u i wszerz ca!e :iemcy i ca!* %ustri, i ca!* +zwajcari, i nie
pomin* adnej tpej dziury w minie, "yle tylko mc odczytywa$ ten swj nj, da$ si .etowa$ i nape!nia$
so"ie kieszenie markami i szylinami, i .rankami, o#wiadczy! Reer. :ie ma dla mnie czeo# rwnie
o"rzydliweo jak tak zwane odczyty poetyckie, powiedzia! Reer, nie ma dla mnie czeo# "ardziej
nienawistneo, wszyscy ci ludzie nie widz* jednak w tym nic z!eo, e"y wszdzie odczytywa$ na !os ten swj
nj. :ikoo w runcie rzeczy za rosz nie interesuje, co te spisali so"ie na swoich literackich ra"ieach, ale
oni czytaj* to na !os, wystpuj* przed pu"liczno#ci* i czytaj* na !os, uinaj* karku przed kadym de"ilnym
radnym miejskim, !upim naczelnikiem miny czy niewydarzonym ermanist*, o#wiadczy! Reer. 6d
Elens"ura po 'olzano czytaj* ten swj nj i "ez najmniejszych skrupu!w w "ezwstydny spos" ka* si
ludziom utrzymywa$. :ic nie jest dla mnie "ardziej niezno#ne ni tak zwany poetycki odczyt, powiedzia! Reer,
usi*#$ i czyta$ na !os swj w!asny nj, jakie to odraaj*ce, nic "owiem inneo wszyscy ci ludzie nie czytaj*
na !os ni zwyk!y nj. Kiedy s* jeszcze w do#$ m!odym wieku, jeszcze to od "iedy uchodzi, powiedzia!
Reer, ale kiedy s* starsi, do"ieaj* pi$dziesi*tki i j* przekrocz*, moe to wy!*cznie wz"udza$ wstrt. % to
akurat pismaki w starszym wieku wszdzie si produkuj* na odczytach, powiedzia! Reer, wst*pi* na kade
podium, zasi*d* za kadym sto!em, "yle tylko produkowa$ si ze swym poetyckim nojem czy ze sw* !upaw*
sklerotyczn* proz*, o#wiadczy! Reer. <ho$"y nie "yli w stanie "odaj jedneo z tych zak!amanych s!w
utrzyma$ w "ie, ci szarlatani i tak "d* w!azili na podium nie wiem jakiej sali miejskiej, "yle tylko odczyta$
na !os te swoje "yle jakie "rednie, o#wiadczy! Reer. Hpiewak #piewaj*cy pie#ni jest ju czym# nie do
zniesienia, ale pisarz produkuj*cy si pu"licznie ze swymi produktami jest jeszcze "ardziej niezno#ny. &isarz,
ktry wstpuje na pu"liczne podium, po to "y wyst*pi$ przed pu"liczno#ci* ze swym oportunistycznym nojem,
nawet jeeli od"ywa si to we .rank.urckim &aulskirche, to tylko lichy komediant z teatrzyku za pi$ roszy,
powiedzia! Reer. % si roi od rnych takich komediantw1oportunistw, powiedzia! Reer. 8 :iemczech i w
%ustrii, i w +zwajcarii a roi si od takich komediantw1oportunistw, o#wiadczy! Reer. (ak, tak, powiedzia!,
zawsze loicznym nastpstwem "y!a"y totalna rozpacz z powodu wszystkieo. %le ja "roni si przeciw takiej
totalnej rozpaczy z powodu wszystkieo. (eraz, w wieku osiemdziesiciu dwch lat, rkami i noami "roni si
przeciw tej totalnej rozpaczy z powodu wszystkieo, stwierdzi! Reer. 8 tym #wiecie i w tych czasach,
powiedzia!, w ktrych ni"y wszystko jest moliwe, nie"awem nic ju nie "dzie moliwe. &ojawi! si 2rrsiler,
Reer uczyni! est, tak jak"y chcia! powiedzie$, ty masz lepiej ode mnie, po czym 2rrsiler odwrci! si i
ponownie znikn*!. Reer, opieraj*c si na lasce wci#nitej midzy kolana, powiedzia!: niech pan pomy#li, panie
%tz"acher, co to znaczy mie$ am"icj skomponowania najd!uszej sym.onii w dziejach muzyki. (aka
niedorzeczno#$ nie przysz!a"y do !owy nikomu oprcz ,ahlera. :iektrzy powiadaj*: ,ahler "y! ostatnim
wielkim kompozytorem austriackim, naprawd #miechu warte. <z!owiek, ktry w pe!ni #wiadomo#ci kae ra$
pi$dziesiciu smyczkom, tylko e"y zatrium.owa$ nad 8anerem, jest #miechu wart. 8raz z ,ahlerem
austriacka muzyka osi*n!a swj najniszy punkt, powiedzia! Reer. :ajczystszej wody kicz powoduj*cy
masow* histeri, powiedzia! Reer, podo"nie jest z Klimtem. +chiele jest "ardziej znacz*cym malarzem. ;zisiaj
nawet s!a"y kiczowaty o"raz Klimta kosztuje kilka milionw .untw, powiedzia! Reer, co za ohyda. +chiele to
nie aden kicz, ale nie jest te, rzecz jasna, naprawd wielkim malarzem. 8 naszym stuleciu "y!o w %ustrii
kilku malarzy klasy +chieleo, ale oprcz Kokoschki nie "y!o naprawd koo# znacz*ceo, e tak powiem,
naprawd wielkieo. 7 druiej strony trze"a przyzna$, e na do"r* spraw nie spos" wiedzie$, czym jest
rzeczywi#cie wielkie malarstwo. (u w Kunsthistorisches ,useum mamy tak zwane wielkie malarstwo, e tak
powiem na setki, powiedzia! Reer, z czasem wydaje si nam ono jednak ju nie tak wielkie, ju nie tak
znacz*ce, poniewa z"yt dok!adnie je przestudiowali#my. (o, co dok!adnie przestudiujemy, traci dla nas na
warto#ci, powiedzia! Reer. 8inni#my zatem wystrzea$ si dok!adneo studiowania w ole. :iestety jednak
nie jeste#my w stanie studiowa$ czeokolwiek inaczej ni dok!adnie, to ca!e nieszcz#cie, przez to rozk!adamy
wszystko na cz#ci i o"racamy wniwecz, niemale ju wszystko o"rcili#my dla sie"ie wniwecz. (ak d!uo
studiujemy jeden wers Coetheo, powiedzia! Reer, a przestanie si on nam wydawa$ tak #wietny jak
uprzednio, powoli, po trochu traci dla nas na warto#ci i to, co zrazu wydawa!o si moe nawet naj#wietniejszym
w ole wersem, przynosi nam w kocu zasadnicze rozczarowanie. 8szystkim, co dok!adnie przestudiowali1
#my, jeste#my w kocu rozczarowani. ,echanizm rozk!adania i rozpadu, powiedzia! Reer, to co#, co znajome
mi jest ju od najm!odszych lat, nie wiedzia!em wtedy, e to moje nieszcz#cie. :awet +hakespeare, kiedy
zajmiemy si nim przez d!uszy czas, studiuj*c o, rozsypuje si na kawa!ki, jeo zdania zaczynaj* dzia!a$ nam
na nerwy, postaci rozpadaj* si wcze#niej ni dramat, wszystko o"racaj*c nam wniwecz, powiedzia!. 2 koniec
kocw w ole nie mamy ju ze sztuki adnej przyjemno#ci, tak jak i z ycia, nawet jeeli to co# naturalneo,
poniewa z czasem i tak stracimy naiwno#$, a wraz z ni* i !upot. 7amiast nich przyswoimy so"ie jednak
najwyej nieszcz#cie, powiedzia! Reer. ;zisiaj nie "y!"ym a"solutnie w stanie czyta$ Coetheo, powiedzia!
Reer, s!ucha$ ,ozarta, ol*da$ 9eonarda, Ciotta, teraz ju a"solutnie "ym teo nie potra.i!. 8 przysz!ym
tyodniu ponownie pjd z 2rrsilerem do restauracji w %storii, powiedzia!
Reer, za ycia ony za"ierali#my 2rrsilera przynajmniej trzy razy w roku do restauracji w %storii, wci*
jestem d!uny 2rrsilerowi te wyj#cia do %storii, powiedzia!, i chc je kontynuowa$. 9udzi takich jak 2rrsiler
nie powinni#my tylko wykorzystywa$, ale take raz na jaki# czas wy#wiadcza$ im przys!u. :ajlepiej za"ra$
o do restauracji w %storii. ,!"ym cz#ciej za"iera$ o z rodzin* na &rater, ale nie mam na to si!y, dzieci
2rrsilera czepiaj* si mnie jak rzepy i w nadmiarze enerii zdzieraj* ze mnie niemal u"ranie. % &rater, wie pan,
jest dla mnie tak ohydny, sam widok tych podpitych mczyzn i ko"iet, ktrzy przed "udami ze strzelnic* sil*
si na tanie dowcipy i daj* upust swemu przera5liwemu prymitywizmowi, po takim po"ycie na &raterze mam
wraenie, e jestem od stp a po szyj utyt!any. &rater nie jest ju przecie &raterem z mojeo dziecistwa,
kipi*cym eneri* lunaparkiem, dzisiejszy &rater to ohydny punkt z"orny ordynarnych ludzi, punkt z"orny
elementu kryminalneo. <a!y &rater cuchnie piwem i przestpstwem, napotykamy w nim wy!*cznie "rutalno#$,
"ezwstydn* !upot smarkateo wiedeskieo posplstwa. :ie ma dnia, e"y azety nie pisa!y o jakim#
mordzie na &raterze, dzie w dzie wa!t na &raterze, najcz#ciej kilka. 8 dziecistwie dzie na &raterze to
"y!a zawsze wielka rado#$, wiosn* pachnia!y tam rzeczywi#cie "zy i kasztany. ;zi# cuchnie tam wo!aj*c* o
pomst do nie"a proletariack* perwersj*. ;zisiejszy &rater, niedy# najmilsza recepta na rozrywk, powiedzia!
Reer, to tylko pospolite jarmarczne rumowisko wularno#ci. (ak, dy"y &rater "y! wci* tym, czym "y! za
mojeo dziecistwa, powiedzia! Reer, za"ra!"ym na &rater rodzin 2rrsilerw, ale nie chodz, nie mo so"ie
na to pozwoli$- dy"ym poszed! z rodzin* 2rrsilerw na &rater, zniszczy!o"y mnie to na ca!e tyodnie. 3eszcze
moj* matk woono z rodzicami powozem na &rater, w powiewnej sukni z jedwa"iu spacerowa!a po ca!ej
!wniej alei &rateru. (o dawne dzieje, te o"razy, powiedzia! Reer, teraz wszystko si skoczy!o. ;zisiaj
cieszy si pan, e nikt panu nie strzeli! z ty!u w plecy, powiedzia! Reer, nie d5n*! noem w serce lu" cho$"y
nie wyci*n*! port.ela z kieszeni marynarki. ;zisiejsze czasy to czasy powszechnej "rutalizacji. &rater z
dzie$mi 2rrsilera ) nidy wicej, zro"i!em to tylko raz. <zepiaj* si mnie jak rzepy, zdzieraj* ze mnie niemal
u"ranie i ca!y czas chc*, e"ym z nimi je5dzi! kolejk* straszyde! al"o poszed! na karuzel. 7ro"i!o mi si od
teo niedo"rze, powiedzia! Reer. :ie mam, rzecz jasna, nic przeciw dzieciom 2rrsilera, powiedzia! Reer, ale
nie mo teo wytrzyma$. 2rrsiler sam, to jeszcze moliwe, ale ca!a rodzina 2rrsilerw, co to, to nie. 7
2rrsilerem w %storii przy moim stoliku w rou z widokiem na pust* ,aysederasse, to jeszcze moliwe, ale z
rodzin* 2rrsilerw na &raterze, co to, to nie. 7a kadym razem znajduj inn* wymwk, e"ym nie musia! i#$ z
rodzin* 2rrsilerw na &rater. 8yprawa na &rater z rodzin* 2rrsilerw to dla mnie istna wyprawa do piek!a. :ie
znosz te !osu pani 2rrsiler, powiedzia! Reer, nie mo wytrzyma$ teo jej !osu. ;zieci 2rrsilerw zreszt*
te maj* w runcie rzeczy straszliwe !osy, strach pomy#le$, co "dzie, jak te !osy dojrzej*, powiedzia!. (aki
cichy i mi!y cz!owiek jak 2rrsiler, a taka ha!a#liwa ona jak 2rrsilerowa i ha!a#liwe dzieci jak dzieci
2rrsilerw. Kiedy# 2rrsiler zaproponowa! mi, e"ym moe jednak pojecha! za miasto z jeo rodzin*, w
podmiejskie okolice. Rwnie na to si nie zodzi!em, od lat wykrcam si, jak mo, "yle umkn*$ takiej
wycieczce podmiejskiej. :iech pan to so"ie przedstawi, ja na przechadzce po podmiejskich okolicach z rodzin*
2rrsilerw4 ,oe jeszcze dzieci 2rrsilera mia!y"y #piewa$. (eo "ym nie wytrzyma!, dy"y dzieci 2rrsilerw
zacz!y mnie nak!ania$, e"ym maszerowa! z nimi po okolicznych lasach, z przodu 2rrsilerowa, z ty!u 2rrsiler,
a ze mn*, najlepiej trzymaj*c mnie za rce, dzieci 2rrsilerw. 2 rodzina 2rrsilerw chce, e"ym moe jeszcze
razem z nimi #piewa!. &ro#ci ludzie maj* pd do natury, chc* "y$ na wolnym powietrzu, mnie nidy do natury
nie ci*n!o, o#wiadczy! Reer. :ie mo!o"y mi si przydarzy$ nic okropniejszeo ni przemierzanie pieszo
okolic 8iednia i moe jeszcze siedzenie w ordku jakiej# ospody. 3u na sam* my#l o tym, e rodzina
2rrsilerw w mojej o"ecno#ci i na mj koszt zajada si sznyclami i zapycha so"ie "rzuchy winem, piwem,
sokiem ja"!kowym, z"iera!o mi si na wymioty. 7 2rrsilerem w %storii, owszem, to i dla mnie przyjemno#$, nie
potrze"uj niczeo udawa$, e"y trzy razy na rok pj#$ z 2rrsilerem do %storii, no i wypi$ kieliszek wina,
owszem, to jest moliwe, ale nic poza tym. &rater jest a"solutnie niemoliwy, rwnie okolice 8iednia s*
a"solutnie niemoliwe. Cdy"y 2rrsiler "y! "odaj krztyn muzykalny, powiedzia! Reer, poszed!"ym z nim na
koncert, czy nawet zostawi! mu "ilety prasowe, 2rrsiler nie ma jednak najmniejszeo wyczucia muzyki,
s!uchanie muzyki to dla nieo tortura. Kady inny usiad!"y, nawet je#li to dla nieo mka, w trzecim "*d5
czwartym rzdzie ,usikDerein pos!ucha$ &i*tej 'eethoDena, tam "owiem "ardziej ni dziekolwiek indziej
wszystko schle"ia prno#ci ludzkiej, ale nie 2rrsiler, zawsze odmawia! pj#cia do ,usikDerein, stwierdzaj*c
po prostu: nie lu"i muzyki, panie Reer, o#wiadczy! Reer. Rodzina 2rrsilerw od trzech lat czeka, e"ym z
ni* poszed! na &rater, powiedzia! Reer, raz mwi, e !owa mnie "oli, raz, e serce, raz znowu, e mam po
uszy pracy, e tyle korespondencji musz za!atwi$, i za kadym razem czuj wstrt, e musz tak mwi$.
2rrsiler doskonale wie, dlaczeo nie wy"ieram si z jeo rodzin* na &rater, nie powiedzia!em mu dlaczeo, ale
2rrsiler nie jest przecie !upi, powiedzia! Reer. 8 %storii zamawia nieodmiennie to samo danie, sztuk
misa, dlateo e ja zawsze zamawiam sztuk misa. <zeka, a zamwi dla sie"ie sztuk misa, a wtedy i on
zamawia rwnie dla sie"ie sztuk misa, stwierdzi! Reer. 3a pij tylko wod mineraln*, natomiast 2rrsiler
zamawia do sztuki misa kieliszek wina.
+ztuka misa w %storii nie zawsze jest pierwszorzdna, ale ja lu"i j* zamawia$ w!a#nie w %storii. 2rrsiler je
wolno, to co# u nieo raczej niespodziewaneo. 3a zjadam sztuk misa tak powoli, e wydaje mi si, e jem
jeszcze wolniej od 2rrsilera, ale 2rrsiler, nawet wtedy, dy ja jem jak najwolniej, zjada sztuk misa jeszcze o
wiele wolniej. &anie 2rrsiler, powiedzia!em do nieo ostatnim razem w %storii, ja tyle panu zawdziczam,
prawdopodo"nie wszystko, ale naturalnie teo nie zrozumia!. &o #mierci ony zosta!em nale sam, mia!em
wprawdzie mnstwo ludzi wok!, ale adneo <z!owieka, a panu te nie chcia!em si naprzykrza$ w moim
przera5liwym stanie. &rzez p! roku unika!em wszelkich. kontaktw z lud5mi, ju cho$"y dlateo, e chcia!em
unikn*$ ich strasznych pyta, ludzie przecie zawsze "ez najmniejszeo zaenowania zadaj* wci* te
przera5liwe pytania o okoliczno#ci #mierci, przy kadej okazji, chcia!em od teo uciec, pozosta! mi wic tylko
2rrsiler. 2 przez niemal p! roku po #mierci ony ani razu nie wy"ra!em si do Kunsthistorisches ,useum,
dopiero od p!rocza zacz*!em ponownie tam chodzi$ i pocz*tkowo oczywi#cie nie co drui dzie, jak
zazwyczaj, tylko najwyej raz w tyodniu. %le teraz ponownie ju od ponad p! roku przychodz do
Kunsthistorisches ,useum co drui dzie. 2rrsiler "y! dla mnie jedynym moliwym cz!owiekiem, poniewa w
ole mnie o nic nie pyta!, powiedzia! Reer. 7awsze si zastanawiam, czy i#$ z 2rrsilerem do %storii czy do
2mperialu, w kadym razie do jednej z naj"ardziej renomowanych restauracji, ale w 2mperialu nie czuje si on
tak do"rze jak w %storii, kto# taki jak 2rrsiler nie znosi a"solutnej wspania!o#ci 2mperialu, o#wiadczy! Reer.
&oza tym w %storii wszystko jest znacznie "ardziej dyskretne. 2 tak od czasu do czasu pran mimo wszystko
wyrazi$ wdziczno#$ 2rrsilerowi, jest dla mnie tak wany, powiedzia! Reer. 2rrsiler ma t mi!* cech, e
umie s!ucha$, i to s!ucha$, a"solutnie si nie narzucaj*c. (ak jak sam 2rrsiler jest dla mnie nadzwyczaj mi!ym
cz!owiekiem, to ca!a rodzina 2rrsilerw jest nadzwyczaj niemi!a. 3akim sposo"em cz!owiek taki jak 2rrsiler,
powiedzia! Reer, tra.ia na ko"iet tak* jak 2rrsilerowa, ktra ma taki piskliwy !os i chodzi jak kwoka. <zsto
zastanawiamy si, jak tra.iaj* na sie"ie ludzie tak diametralnie odmienni, powiedzia! Reer. Ko"ieta o takim
histerycznym, zwierzcym !osie, ktra chodzi jak kwoka, i mczyzna taki jak 2rrsiler, tak zrwnowaony i
mi!y. % dzieci 2rrsilerw, rzecz jasna, wzi!y wszystko po matce, prawie nic nie maj* z ojca. 3edno jeszcze
mniej udane ni druie, stwierdzi! Reer. ;zieci 2rrsilerw s* wszystkie nieudane, oczywi#cie jednak rodzice
uwaaj*, e dzieci im si uda!y# rodzice zawsze tak uwaaj*. +trach pomy#le$, co z tych dzieci 2rrsilera
pewneo dnia wyro#nie, powiedzia! Reer, widz*c dzieci 2rrsilera, ju dzisiaj widz ludzi nawet ju nie
ca!kowicie przecitnych, tylko mocno poniej przecitnej, ludzi w najlepszym wypadku chwiejneo charakteru.
7awsze przychodzi mi do !owy pojcie nieudaneo pomiotu, powiedzia! Reer, to naprawd przykre u rodziny
2rrsilerw. (aki wspania!y mczyzna, cz!owiek o tak udanym charakterze, a taka nieudana rodzina. :o ale nic
w tym niecodzienneo, powiedzia! Reer. %ustriacy, jako urodzeni oportuni#ci, to przymilni o"!udnicy,
powiedzia! teraz, ich ycie sprowadza si do zamazywania i zapominania. :ie ma takieo polityczneo
ohydztwa, cho$"y najwikszeo, ktreo nie zapomnieli"y ju po up!ywie tyodnia, nie ma takiej z"rodni,
cho$"y najwikszej. %ustriak jest przecie urodzonym ukrywaczem przestpstwa, powiedzia! Reer, %ustriak
kryje kade przestpstwo, cho$"y nie wiem jak pod!e, jest on "owiem, jak powiedzia!em, urodzonym
oportunistycznym przymilnym o"!udnikiem. &rzez ca!e dziesiciolecia nasi ministrowie pope!niaj* "udz*ce
roz przestpstwa, a ci oportunistyczni przymilni o"!udnicy ich kryj*. &rzez ca!e dziesiciolecia ministrowie
morderczo oszukuj*, kryci przez tych przymilnych o"!udnikw. &rzez ca!e dziesiciolecia austriaccy
ministrowie "ez skrupu!w ok!amuj* i oszukuj* %ustriakw i kryci s* w tym przez tych przymilnych
o"!udnikw. 6d czasu do czasu cudem "ez ma!a cho$ jeden taki minister oszust i przestpca pos!any zostanie do
dia"!a, powiedzia! Reer, "o stawia si mu zarzut pope!niania cikich przestpstw przez ca!e dziesiciolecia,
ale ju po up!ywie tyodnia ca!a sprawa ulea zapomnieniu, poniewa ci przymilni o"!udnicy ju o tej sprawie
zapomnieli. 7!odzieja dwudziestu szylinw wymiar sprawiedliwo#ci #cia i wsadza do wizienia, oszust na
milionow*, miliardow* skal w najlepszym wypadku zostanie przepdzony, dostanie ol"rzymi* emerytur i od
razu wszyscy o nim zapomn*, o#wiadczy! Reer. (o naprawd cud, doda! teraz Reer, e teraz znowu
przepdzono jakieo# ministra, ale rozumie pan, ledwie jedneo zdjto i przepdzono, i ledwie azety napisa!y,
e dopu#ci! si miliardowych oszustw, ledwie te same azety napisa!y, e w minister jest cikim przestpc* i
naley o postawi$ przed s*dem, ju si o tym zapomina, te same azety, a przez to i ca!e spo!eczestwo po
wsze czasy o tym zapomina. 8 sytuacji, kiedy nalea!o"y ministra oskary$, postawi$ przed s*dem i wsadzi$
do wizienia, i to, niech mitu "dzie wolno powiedzie$, na doywocie, co odpowiada!o"y wadze pope!nioneo
przez nieo przestpstwa, on uywa so"ie ycia z t!ustej emerytury w swojej willi na Kahlen"eru, i nikomu ju
nie przyjdzie do !owy, "y mu w tym przeszkodzi$. 3ako pensjonowany minister czerpie co najlepsze z ycia,
jak to si mwi, pe!n* ar#ci*, a kiedy pewneo dnia umrze, dadz* mu jeszcze pastwowy porze" i miejsce w
%lei 7as!uonych na <entralnym <mentarzu, o#wiadczy! Reer, o"ok swoich zmar!ych wcze#niej kolew mi1
nistrw, ktrzy "yli takimi samymi przestpcami jak on. %ustriak to urodzony przymilny o"!udnik oportunista,
urodzony zamazywacz i zapominacz wszelkich #wistw i przestpstw ministrw i wszystkich innych
rz*dz*cych, o#wiadczy! Reer. %ustriak przez ca!e ycie przymilnie uina karku i kryje przez ca!e ycie
najwiksze ohydztwa i przestpstwa, e"y mc przetrwa$, taka jest prawda, powiedzia! Reer. Cazety tylko
stwierdzaj* .akty, oskaraj* i oczywi#cie te wszystko nadymaj*, ale jednocze#nie z oportunizmu natychmiast
wszystko uniewaniaj* i nie chc* z oportunizmu pamita$. Cdy idzie o polityczne ohydztwa i przestpstwa, to
azety ujawniaj* i podjudzaj*, ale i jednocze#nie tuszuj*, kryj* i t!umi*, stwierdzi! Reer. 3ak* to azety ro"i!y
"urz wok! zdymisjonowaneo ministra i wysuwa!y przeciw niemu najcisze zarzuty i jak to, jak to si mwi,
za!atwi!y o na zimno, zmuszaj*c kanclerza .ederalneo do odwo!ania teo ministra1przestpcy, ale ledwie
kanclerz ministra odwo!a!, azety o ministrze zapomnia!y, tudzie o wszystkich pope!nionych przez nieo
przestpstwach, o#wiadczy! Reer. %ustriackie s*downictwo to s*downictwo austriackich politykw, powiedzia!
Reer, wszystko inne jest k!amstwem. Eakt, e a.er t tuszuje nie tylko rz*d, ale i sama prasa, nie daje mi
wprost spokoju, powiedzia! Reer. %le jako %ustriak ju od lat nie ma pan spokoju, poniewa w ostatnich latach
nie mija dzie "ez polityczneo skandalu, apolityczne #wistwa przy"ra!y ju wymiar jeszcze par lat temu
niewyo"raalny, o#wiadczy! Reer. <okolwiek "ym ro"i!, te skandale polityczne mam wci* w !owie,
czymkolwiek "ym si zajmowa!, wci* mam w !owie te polityczne skandale, o#wiadczy! Reer. Kiedy tylko
we5miemy do rki azet, od razu jaki# skandal polityczny, powiedzia! Reer, dzie w dzie jaki# skandal, w
ktry wpl*tani s* politycy teo nie do rozpoznania zmasakrowaneo pastwa, ktrzy naduyli sweo urzdu,
ktrzy spodlili si czynami kryminalnymi. Kiedy tylko we5mie pan do rki azet, wydaje si panu, e yje pan
w pastwie, w ktrym polityczne ohydztwo i polityczna przestpczo#$ s* na porz*dku dziennym. :ajpierw my1
#la!em so"ie, e nie "d si tym z"ytnio przejmowa!, to pastwo jest dzi# "owiem a"solutnie poniej wszelkiej
dyskusji, ale nale okaza!o si niemoliwe, e"ym si tym nie przejmowa! w tym strasznym pastwie, z kadym
dniem coraz wiksz* przejmuj*cym roz*- kiedy wcze#nie rano we5mie pan do rki azet, automatycznie
zaczyna pan si przejmowa$ tymi ohydztwami i przestpstwami naszych politykw. 7 miejsca odnosi pan
wtedy wraenie, e wszyscy politycy to element z runtu kryminalny, zraja "ydlakw, oznajmi! Reer. ;lateo
ostatnimi czasy w ole porzuci!em zwyczaj czytania z rana azety, tak jak to mia!em przez kilkadziesi*t lat w
zwyczaju, wystarczy, e otworz j* po po!udniu. Kiedy cz!owiek czytaj*cy azety z sameo rana we5mie do
rki azet, dostanie ju z sameo rana rozstroju o!*dka, i to na ca!y dzie i jeszcze nastpn* noc, o#wiadczy!
Reer, poniewa kon.rontowany jest wci* z coraz wikszymi skandalami politycznymi, z coraz wikszym
politycznym #wistwem, o#wiadczy! Reer. 8 tym kraju cz!owiek czytaj*cy azety ju od lat przecie
wyczytuje z tych azet wy!*cznie tylko skandale, na pierwszych trzech stronach polityczne, a na nastpnych
pozosta!e, wci* jednak wy!*cznie wyczytuje skandale, poniewa azety austriackie pisz* ju teraz tylko i
wy!*cznie o skandalach i #wistwach, o niczym innym. %ustriackie azety zesz!y na tak niski poziom, e samo
to jest ju skandalem, powiedzia! Reer, nie ma w #wiecie azet "ardziej nieodziwych i pod!ych tudzie
"ardziej odstrczaj*cych ni austriackie, jednake te austriackie azety s* tak ohydne i nieodziwe niejako z
konieczno#ci, poniewa takie jest austriackie spo!eczestwo, przede wszystkim za# spo!eczno#$ polityczna w
%ustrii, poniewa w!a#nie to pastwo jest tak ohydne i tak nieodziwe. :idy dot*d nie "y!o w tym kraju tak
ohydneo i nieodziweo spo!eczestwa wraz z tak ohydnym i nieodziwym pastwem, powiedzia! Reer, nikt
jednak w tym pastwie i w tym kraju nie odczuwa teo jako ha"y, nikt naprawd nie "untuje si przeciw temu,
o#wiadczy! Reer, %ustriak wszystko zawsze "ra! za do"r* monet, o"ojtnie co to "y!o, cho$"y najwiksze
ohydztwo, najwiksz* nieodziwo#$ i najmonstrualniejsze monstrum, o#wiadczy! Reer. %ustriak jest
wszystkim, tylko nie rewolucjonist*, poniewa nie jest w najmniejszym stopniu .anatykiem prawdy, %ustriak od
wiekw yje w k!amstwie i ma to ju w zwyczaju, o#wiadczy! Reer, %ustriak ju przed wiekami zawar! #lu" z
k!amstwem, k!amstwem wszelkiej ma#ci, o#wiadczy! Reer, przede wszystkim jednak i najintymniej z
k!amstwem pastwowym. %ustriacy, jak"y nidy nic, wiod* swj niecny i nieodziwy ywot we wsplnym
pastwowym k!amstwie, powiedzia! Reer, to jest u nich naj"ardziej odstrczaj*ce. (ak zwany przemi!y
%ustriak to chytry oportunistyczny zastawiacz pu!apek, oznajmi! Reer, ktry zawsze i wszdzie zastawia swoje
oportunistyczne pu!apki, tak zwany przemi!y nasz %ustriak jest mistrzem "ydlco niecnej niecno#ci, pod jeo
tak zwanymi mi!ymi cechami kryje si cz!owiek nikczemny i "ezwstydny tudzie "ezwzldny, a wskutek teo
rwnie naj"ardziej zak!amany, o#wiadczy! Reer. <ho$ przez ca!e ycie wrcz .anatycznie oddawa!em si
czytaniu azet, o#wiadczy! Reer, o"ecnie wystarczy, "ym wzi*! jak*# azet do rki, a czuj, e to wprost
niezno#ne, poniewa azety s* pe!ne skandali. %le jakie azety, takie i spo!eczestwo, ktre azety pokazuj*,
o#wiadczy! Reer. ,oe pan tak so"ie szuka$ cho$"y i ca!y rok, a nie znajdzie pan w adnym z tych zasranych
dziennikw ani jedneo "!yskotliweo zdania, powiedzia! Reer. %le co ja "d o tym panu prawi!, sam pan
przecie doskonale zna wszystko, co wi*e si z %ustri*, powiedzia! Reer. 6"udzi!em si rano, pomy#la!em o
tym skandalu ministerialnym i od teo czasu wci* mam to w !owie, nie mo o tym przesta$ my#le$, to
traedia mojej !owy, powiedzia! Reer, e nie przestaj zaprz*ta$ so"ie !owy tymi skandalami, przede
wszystkim politycznymi, skandale weraj* mi si coraz !"iej w !ow, to jest ta traedia. ,y#l, e
powinienem przesta$ zaprz*ta$ so"ie !ow wszystkimi tymi skandalami i ohydztwami, powiedzia! Reer, ale te
ohydztwa i skandale coraz !"iej mi si weraj* w !ow. Uspokaja mnie jednak, rzecz jasna, e mo z panem
o tym wszystkim de"atowa$, w!a#nie o tych politycznych ohydztwach i skandalach, codziennie z rana my#l,
jak to do"rze, e mam %m"asadora, dzie mo z panem de"atowa$, rzecz jasna nie tylko o skandalach i
ohydztwach, naturalnie "owiem s* i inne, milsze rzeczy, muzyka na przyk!ad, o#wiadczy! Reer. ;opki nie
mija mi ch$ rozmowy o +turmsonate czy o +ztuce .ui, nie poddaj si, powiedzia! Reer. ,uzyka wci* na
nowo mnie ratuje, to, e yje we mnie wci* muzyka, zawsze yje, od dziecistwa, o#wiadczy! Reer. (ak, o to
chodzi, codziennie na nowo dziki muzyce uchroni$ si od ohydztw i o"rzydliwo#ci, powiedzia!, dziki muzyce
codziennie "udzi$ si z sameo rana jako cz!owiek my#l*cy i czuj*cy, rozumie pan, o to w!a#nie chodzi, powie1
dzia!. (ak, tak, nawet wtedy, kiedy j* wyklinamy, kiedy wydaje si nam ona ca!kowicie z"yteczna, nawet kiedy
musimy przyzna$, e i ona, sztuka, nic nie jest warta, kiedy patrzymy na te o"razy tak zwanych dawnych mi1
strzw, ktre "ardzo czsto, a z "ieiem lat, rzecz jasna, coraz "ardziej do!"nie wydaj* si nam nieuyteczne i
"ezcelowe, nawet jeeli s* to jedynie "ezradne pr"y sztuczneo utrzymywania si na powierzchni ziemi, to
przecie ratuje nas i nam podo"nych w!a#nie owa przeklta i wyklta, nierzadko te a do nudno#ci wstrtna i
.atalna sztuka, o#wiadczy! Reer. %ustriak jest zawsze cz!owiekiem poraki, ktremu si nie uda!o, powiedzia!
Reer, ktry na dodatek jest jeszcze teo do !"i #wiadomy. 2 to jest przyczyna ca!ej jeo o"rzydliwo#ci, ca!ej
s!a"o#ci jeo charakteru, ze wszystkich "owiem jeo o"rzydliwo#ci naczeln* stanowi to, e %ustriak to cz!o1
wiek s!a"eo charakteru. %le jest przez to rwnie jako cz!owiek znacznie ciekawszy ni wszyscy inni, o#wiad1
czy! Reer. Eaktycznie, %ustriak to najciekawszy atunek cz!owieka w >uropie, ma "owiem w so"ie wszystko
to, co wszyscy inni >uropejczycy, a do teo jest jeszcze s!a"eo charakteru. (o jest u %ustriaka .ascynuj*ce, po1
wiedzia! Reer, e ju od urodzenia ma w so"ie wszelkie cechy wszystkich innych, a do teo jeszcze s!a"y
charakter. Kiedy przez ca!e ycie prze"ywamy w %ustrii, przestajemy widzie$ %ustriaka takim, jaki jest
naprawd, kiedy jednak, powiedzmy po d!uszej nieo"ecno#ci, wrcimy do %ustrii, tak jak ja w!a#nie z
9ondynu, widzimy o wyra5nie, nie moe przed nami nic udawa$. %ustriak to enialny udawacz, w ole
najlepszy komediant, powiedzia! Reer, we wszystkim udaje, nidy nie dotykaj*c prawdy, to jeo naj"ardziej
charakterystyczna cecha. %ustriaka lu"i si na ca!ym #wiecie, przynajmniej lu"i!o do dzisiaj, w!a#nie dlateo
ca!y #wiat nale, e tak powiem, si w nim zadurzy!, e jest najciekawszym, jednocze#nie jednak jest on mimo
to wci* najnie"ezpieczniejszym >uropejczykiem. %ustriak z duym prawdopodo"iestwem jest w ole
najnie"ezpieczniejszym cz!owiekiem, "ardziej nie"ezpiecznym od :iemca, "ardziej od wszystkich innych
>uropejczykw, %ustriak jest politycznie z pewno#ci* cz!owiekiem najnie"ezpieczniejszym, czeo dowiod!a
historia i co sprowadza!o na >urop zawsze ol"rzymie nieszcz#cia, nawet na ca!y #wiat. %ustriaka, ktry
zawsze jest pospolitym nazist* al"o de"ilnym katolikiem, mona uwaa$ za koo# ciekaweo i oryinalneo,
ale nie powinno si o stawia$ u polityczneo steru, powiedzia! Reer, %ustriak pozostawiony u steru "owiem
niechy"nie poprowadzi wszystko w "ezdenn* przepa#$. 'ezsenna noc i jak zwykle w stanie najwyszeo
wz"urzenia z powodu tych skandali politycznych, powiedzia! wtedy Reer. (ak, powiedzia!em so"ie z sameo
rana, zo"aczysz si dzisiaj z %tz"acherem w Kunsthistorisches ,useum i co# mu zaproponujesz, wiedz*c
doskonale, e proponujesz mu co# "ez sensu, proponujesz co#, co jest #miechu warte, alei niesamowite, o#wiad1
czy! Reer. &o #mierci ony Reer przez dwa miesi*ce nie wychodzi! z mieszkania przy +inerstrasse, przez p!
roku po #mierci ony z nikim si nie widywa!. &rzez ca!e p! roku opiekowa!a si nim ordynarna i okropna
pomoc domowa, ani razu, jak s*dz, nie poszed! do Kunsthistorisches ,useum, w ktrym przecie przez tyle lat
"ywa! co drui dzie wraz z on*. &omoc domowa otowa!a mu i ro"i!a pranie, wprawdzie we wszystkim
niechlujna, a w!osy stawa!y na !owie, powtarza! wci* Reer, niemniej dziki temu nie popad! w ca!kowite
zanied"anie. <z!owiek, ktry nale zostaje sam, "ardzo szy"ko popada w ca!kowite zanied"anie, cytuj Reera,
ca!ymi miesi*cami odywia!em si tylko rysikiem, cytuj Reera, "o z moimi nieleczonymi z"ami nie tylko
nie mo!em je#$ misa, ale nawet jarzyn. ,ieszkanie przy +inerstrasse opustosza!o i por*y!o si w
ro"owym milczeniu, w!asnymi s!owami opisywa! ten stan Reer, kiedy pierwszy raz po #mierci ony
spotka!em o w %m"asadorze, wychudzony, "lady, prawie przez ca!y czas milcz*co opieraj*cy si na lasce, z
niezawi*zanymi sznurwkami i zimowymi kalesonami wystaj*cymi spod noawek spodni. Kiedy straci!o si
naj"lisz* istot, cz!owiekowi nie chce si ju w ole y$, stwierdzi! wwczas w %m"asadorze, ale musimy
y$, nie moemy z so"* skoczy$, z"yt na to jeste#my tchrzliwi, stoj*c nad otwartym ro"em, przyrzekamy
so"ie, e wkrtce pjdziemy jej #ladem, ale jeszcze p! roku p5niej wci* pozostajemy przy yciu i "rzydzimy
si so"*, o#wiadczy! wwczas w %m"asadorze. 3eo ona skoczy!a osiemdziesi*t siedem lat, ale mo!a #mia!o
doy$ stu lu" wicej, dy"y nie ten upadek, stwierdzi! wwczas w %m"asadorze Reer. 8inni jej #mierci s*
miasto 8iede i austriackie pastwo oraz Ko#ci! katolicki, powiedzia! wwczas Reer w %m"asadorze, dy"y
"owiem miasto 8iede, do ktreo naley trotuar przed Kunsthistorisches ,useum, posypa!o piaskiem trotuar
przed Kunsthistorisches ,useum, moja ona "y nie upad!a, dy"y za# nale*ce do pastwa Kunsthistorisches
,useum "ezzw!ocznie, a nie po p!odzinie, zawiadomi!o pootowie, ona nie musia!a"y czeka$ a odzin po
upadku na przewiezienie do szpitala 'raci ,i!osierdzia, no i dy"y tak chirurdzy nale*ceo do Ko#cio!a
katolickieo szpitala 'raci ,i!osierdzia nie spaprali operacji4 stwierdzi! wwczas Reer w %m"asadorze.
,iasto 8iede na rwni z pastwem austriackim oraz Ko#cio!em katolickim ponosz* win za #mier$ mojej
ony, powiedzia! Reer w %m"asadorze, pomy#la!em, siedz*c o"ok nieo na !awce w sali 'ordona, jak s*dz.
,iasto 8iede w dniu, w ktrym wszystko jest o"lodzone, nie posypuje trotuaru przed Kunsthistorisches
,useum, Kunsthistorisches ,useum zawiadamia pootowie dopiero po ktrym# z kolei *daniu, a"y to
uczyni$, a na koniec chirurdzy 'raci ,i!osierdzia paprz* operacj i wszystko koczy si #mierci* mojej ony,
powiedzia! Reer w %m"asadorze. 8y!*cznie przez zanied"anie ze strony miasta 8iednia, austriackieo
pastwa tudzie lekkomy#lno#$ Ko#cio!a katolickieo tracimy istot, ktr* darzyli#my naj!"sz* mi!o#ci*,
kochali#my "ardziej ni kookolwiek w #wiecie, powiedzia! wwczas w %m"asadorze Reer. (racimy
najwaniejsz* dla nas istot, poniewa miasto i pastwo tudzie Ko#ci! post*pi!y lekkomy#lnie i nieodziwie,
stwierdzi! wwczas w %m"asadorze Reer. Umiera cz!owiek, z ktrym przez niemal czterdzie#ci lat dzielili#my
ycie, jak"y to "y!o co# najoczywistszeo w #wiecie, w !"okim szacunku i mi!o#ci, poniewa miasto i
pastwo tudzie Ko#ci! post*pi!y lekkomy#lnie i nieodziwie, stwierdzi! wwczas Reer w %m"asadorze.
:asza jedyna istota umiera, poniewa miasto i pastwo tudzie Ko#ci! zachowa!y si lekkomy#lnie i nieodzi1
wie, stwierdzi! wwczas w %m"asadorze Reer. :ale zostajemy sami, opuszczeni przez jedyn* istot, ktr*
kiedykolwiek w runcie rzeczy mieli#my, poniewa miasto i pastwo tudzie Ko#ci! post*pi!y "ezmy#lnie i
nieodpowiedzialnie, stwierdzi! wwczas w %m"asadorze Reer. :ale "ez najmniejszeo uprzedzenia
rozstajemy si z istot*, ktrej w runcie rzeczy wszystko zawdziczamy i ktra .aktycznie wszystko nam da!a,
powiedzia! wwczas Reer w %m"asadorze. Raptem zostajemy sami w mieszkaniu "ez istoty, ktra przez ca!e
dziesiciolecia z najwiksz* troskliwo#ci* utrzymywa!a nas przy yciu, poniewa miasto i pastwo tudzie
Ko#ci! katolicki dopu#ci!y si z"rodniczeo zanied"ania o"owi*zkw, stwierdzi! wwczas w %m"asadorze
Reer. Raptem stoimy nad otwartym ro"em istoty, "ez ktrej nie potra.ili#my so"ie nidy wcze#niej wyo"razi$
ycia, powiedzia! wwczas w %m"asadorze Reer, jak s*dz. ,iasto 8iede i pastwo austriackie tudzie
Ko#ci! katolicki ponosz* win za to, e zosta!em sam i "d musia! pozosta$ sam do koca ycia, powiedzia!
Reer wwczas w %m"asadorze. <z!owiek, ktry zawsze "y! zdrowy i odznacza! si zawsze wszelkimi
moliwymi zaletami istoty intelientnej a zarazem ko"iety i .aktycznie "y! mi najdrosz* istot*, umiera tylko
dlateo, e miasto 8iede nie posypa!o trotuaru przy Kunsthistorisches ,useum, tylko dlateo, e
Kunsthistorisches ,useum nale*ce do pastwa nie zawiadomi!o w por pootowia, tudzie dlateo, e
chirurdzy w szpitalu 'raci ,i!osierdzia spaprali operacj, o#wiadczy! wtedy Reer w %m"asadorze. ,oja ona
mo!a y$ ponad sto lat, jestem o tym przekonany, dy"y miasto 8iede posypa!o piaskiem trotuar przy
Kunsthistorisches ,useum, o#wiadczy! wwczas Reer w %m"asadorze. 2 z pewno#ci* y!a"y jeszcze dzisiaj,
dy"y Kunsthistorisches ,useum zawiadomi!o w por pootowie i dy"y chirurdzy ze szpitala 'raci ,i!osier1
dzia nie spaprali operacji. 8 runcie rzeczy nie powinienem "y! w ole przekroczy$ prou Kunsthistorisches
,useum, o#wiadczy! Reer, przekroczywszy pr Kunsthistorisches ,useum siedem miesicy po #mierci ony.
(eraz posypuje si trotuar przy Kunsthistorisches ,useum, teraz, kiedy moja ona nie yje, powiedzia! Reer.
7on za"rano akurat do szpitala 'raci ,i!osierdzia, akurat do teo szpitala, o ktrym nidy do"reo s!owa nie
s!ysza!em, o#wiadczy! Reer. 8szystkie te szpitale, ktre w nazwie maj* s!owo mi!osierny s* mi z runtu
wstrtne, stwierdzi! Reer. +!owa mi!osierny naduywa si "ardziej ni jakieokolwiek inneo, powiedzia!
Reer. ,i!osierne szpitale s* najmniej mi!osiernymi, jakie w ole znam, stwierdzi! Reer, panuje w nich
przecie najcz#ciej wy!*cznie inorancja medyczna i chciwo#$ o"ok ca!kiem pospolitej i nieodziwej
#witoszkowato#ci, stwierdzi! wwczas Reer w %m"asadorze. (eraz zosta! mi tylko i wy!*cznie %m"asador,
miejsce w rou sali, do ktreo przyzwyczai!em si w ci*u tych wielu lat. Kiedy nie wiem, co dalej, mam dwa
re.uia, o#wiadczy! wwczas w %m"asadorze Reer, to miejsce w rou sali w %m"asadorze i !awk w
Kunsthistorisches ,useum. %le kiedy siedzi pan ca!kiem sam w %m"asadorze w tym naronym miejscu, to te
jest okropne, powiedzia! wwczas Reer w %m"asadorze. 'y!em przyzwyczajony siedzie$ tu z on*, "ardzo to
lu"i!em, a nie siedzie$ tu w pojedynk, nie w pojedynk, droi panie %tz"acher, stwierdzi! Reer wwczas w
%m"asadorze, siedzie$ w pojedynk w Kunsthistorisches ,useum na !awce w sali 'ordona, na ktrej przecie
przez ponad trzydzie#ci lat siedzia!em wraz z on*, to wrcz straszne. 2d*c ulicami miasta 8iednia, przez ca!y
czas my#l, e miasto 8iede winne jest #mierci mojej ony i e pastwo austriackie jest winne jej #mierci,
dok*dkolwiek i kiedykolwiek "ym szed!, nie mo usun*$ z !owy tych my#li, stwierdzi! Reer. ;opuszczono
si wo"ec mnie z"rodni, monstrualneo miejsko pastwowo katolicko ko#cielneo czynu, wo"ec ktreo jestem
ca!kowicie "ez"ronny, to jest naj"ardziej przera5liwe, o#wiadczy! Reer. 8 runcie rzeczy, stwierdzi! Reer
wwczas w %m"asadorze, w momencie, w ktrym umar!a mi ona, i ja umar!em. (o jest prawda, czuj si jak
umar!y, umar!y, ktremu ka* y$. 2 to jest mj pro"lem, powiedzia! Reer wwczas w %m"asadorze.
,ieszkanie jest puste i wymar!e, powtrzy! Reer wwczas w %m"asadorze, wielokrotnie. &rzez dwadzie#cia
lat zaledwie dwukrotnie "y!em w mieszkaniu Reerw przy +inerstrasse, dziesicio, dwunastopokojowym
mieszkaniu w kamienicy z prze!omu wiekw, nale*cej teraz, po #mierci ony, do Reera. 8ype!nione ro1
dzinnymi me"lami jeo ony, Reerowskie mieszkanie przy +inerstrasse jest wzorcowym przyk!adem tak
zwaneo mieszkania w 3uendstilu, #ciany zawieszone s* dziesi*tkami o"razw Klimta, +chieleo, Cerstla i
Kokoschki, wszystko to o"razy, ktre "ardzo ceni!a ona, cytuj Reera, ale mnie one zawsze do !"i mierzi!y.
Kady pokj w mieszkaniu Reera przy +inerstrasse zosta! na prze!omie wiekw dos!ownie zamieniony w
dzie!o sztuki przez s!ynneo s!owackieo artyst stolarza. :ie wydaje mi si, panie %tz"acher, e znajdzie pan
w 8iedniu druie takie mieszkanie, w ktrym rwnie umiejtnie, z najwysz* d"a!o#ci* o jako#$,
zademonstrowano s!owack* sztuk rzemios!a snycerskieo. +am Reer wcale nie ceni so"ie przecie, powtarza
to wci*, tak zwaneo 3uendstilu, nienawidzi o, ca!y "owiem 3uendstil to sam kicz, do"rze si czuje, jak
wci* sam podkre#la, w przytulnym mieszkaniu ony przy +inerstrasse, podo"aj* mu si w nim udane
proporcje wszystkich pomieszcze, zw!aszcza w!asneo a"inetu, wic cho$, jak wspomnia!em, w ole nie
lu"i tak zwaneo 3uendstilu, ktry uwaa za kicz, to przecie ceni so"ie mimo wszystko wyod mieszkania
przy +inerstrasse, ktre, wed!u nieo, "y!o wrcz idealne dla nich o"oja, cho$ nie ume"lowanie. Kiedy
"y!em pierwszy raz u Reerw w mieszkaniu przy +inerstrasse, przywita! mnie Reer, poniewa jeo ona
wyjecha!a akurat do &rai, po czym oprowadzi! mnie szy"ko po ca!ym mieszkaniu, widzi pan, to miejsce mojej
ezystencji, powiedzia! wwczas, pokoje "ardzo mi odpowiadaj*, chocia te ohydne, niewyodne me"le
a"solutnie nie s* w moim u#cie. 8szystko w u#cie mojej ony, nie w moim, o#wiadczy! wwczas Reer, a
kiedy ol*da!em o"razy na #cianach, wci* tylko podkre#la!: tak, to chy"a +chiele, tak, to chy"a Klimt, tak, to
chy"a Kokoschka. ,alarstwo z prze!omu wiekw to kicz, nie w moim stylu, wiele razy powtarza!, no ale on
to poci*a!o, cho$ nie "y!a to wprawdzie .ascynacja, tak, poci*a!o, tak trze"a "y to okre#li$, mwi! wwczas
Reer. +chiele, no, "y$ moe, ale Klimt nie, Kokoschka owszem, Cerstl nie, konstatowa!. &ono$ 9oos, pono$
=o..mann, powiedzia!, kiedy zauway!em, e to przecie st! %dol.a 9oosa, e to przecie .otel 3ose.a
=o..manna. 8ie pan, powiedzia! Reer przy tej okazji, rzeczy, ktre akurat s* nowoczesne, zawsze uwaa!em
za odstrczaj*ce, a 9oos i =o..mann s* akurat tacy nowocze#ni, e uwaam ich ca!kiem naturalnie za
odstrczaj*cych. % +chieleo i Klimta, tych kiczownikw, uwaa si dzi# przecie za najnowocze#niejszych,
dlateo te Klimta i +chieleo uwaam za z runtu odstrczaj*cych. 9udzie s!uchaj* dzisiaj przede wszystkim
8e"erna, +chn"era i 'era tudzie tych, co ich ma!puj*, no i jeszcze ,ahlera, wszystko to mnie odstrcza.
8szystko, co akurat jest w modzie, zawsze mnie odstrcza!o. &rawdopodo"nie cierpi te na tak zwany przeze
mnie eoizm artystyczny, w kwestii sztuki chc wszystko zatrzyma$ dla sie"ie, chc sam jeden posiada$ mojeo
+chopenhauera, mojeo &ascala, mojeo :oDalisa i droieo memu sercu Coola, chc produkty sztuki mie$ na
swoj* wy!*czn* w!asno#$, tych enialnych ekscentrykw sztuki, na wy!*czn* w!asno#$ chc ,icha!a %nio!a,
Renoira, Coy, powiedzia!, nie mo #cierpie$, e oprcz mnie jeszcze kto# inny moe mie$ wytwory tych
eniuszw i si nimi cieszy$, niemal niezno#na jest mi ju sama my#l, e oprcz mnie kto# inny jeszcze cho$"y
ceni 3anaczka, ,artinu czy +chopenhauera lu" Kartezjusza, chc "y$ jedynym, a to rzecz jasna zroza, okropne
nastawienie, rzek! wwczas Reer. 3estem za"orczym my#l*cym, stwierdzi! wwczas Reer w swoim
mieszkaniu. <htnie "ym wierzy!, e Coya tylko dla mnie malowa!, e Cool i Coethe tylko dla mnie pisali, e
'ach dla mnie tylko komponowa!. &oniewa jest to prze#wiadczenie z!udne, a do teo jeszcze z runtu
nieodziwe, jestem w runcie rzeczy ci*le nieszcz#liwy, z pewno#ci* to pan zrozumie, rzek! wwczas Reer.
:awet je#li to niedorzeczne, stwierdzi! Reer wwczas, czytaj*c jak*# ksi*k, mam mimo wszystko uczucie
tudzie my#l, e ksi*ka ta tylko dla mnie zosta!a napisana, kiedy patrz na jaki# o"raz, mam uczucie i my#l, e
specjalnie dla mnie zosta! namalowany, kiedy s!ucham jakiej# kompozycji ) e tylko dla mnie zosta!a
skomponowana. <zytam wtedy, s!ucham wtedy i patrz naturalnie wtedy te w ca!kowicie "!dnym
przekonaniu, ale i z najwysz* przyjemno#ci*, stwierdzi! wwczas Reer. (u, na tym .otelu, powiedzia! mi
wwczas Reer, wskazuj*c na tak zwany ohydny .otel 9oosa, nawiasem mwi*c, zaprojektowany przez 9oosa
w 'rukseli, jak rwnie w 'rukseli oddany do zrealizowania, przed trzydziestoma laty wprowadzi!em on w
+ztuk .ui. 6hydny .otel 9oosa wci* stoi w tym samym miejscu. 2 tutaj, na tym ohydnym .otelu 9oosa,
powiedzia! Reer, prosz*c mnie o zajcie miejsca na tym ohydnym, .otelu 9oosa, stoj*cym przy oknie na
+inerstrasse, przez ca!y rok czyta!em onie na !os 8ielanda, 8ielanda, teo wielkieo niedocenioneo
niemieckiej literatury, 8ielanda, ktreo Coethe w o"rzydliwy spos" przepdzi! z 8eimaru, w czym wstrtn*
rol odera! +chiller, stwierdzi! Reer- po roku ona sta!a si ekspertem od 8ielanda, zaledwie po roku4
wykrzykn*! wwczas Reer. % tam, na tym ta"orecie 9oosa, rwnie ohydnym, jak niewyodnym, ta"oret ten
zaprojektowa! pono$ rwnie ten niezno#nie patetyczny 9oos, siedzia!a moja ona i w latach sze#$dziesi*tym
szstym i sze#$dziesi*tym sidmym, midzy pierwsz* a dru* nad ranem czyta!a mi na !os ca!eo Kanta.
&ocz*tkowo wprowadzanie ony w #wiat literatury, .ilozo.ii i muzyki kosztowa!o mnie "ardzo duo wysi!ku,
oznajmi! wwczas Reer. Rzecz jasna, literatura "ez .ilozo.ii, jak i odwrotnie: .ilozo.ia "ez muzyki i literatury
s* nie do pomy#lenia, powiedzia!, nim poj!a to ona, min!y lata, oznajmi! mi wwczas Reer w mieszkaniu
przy +inerstrasse. (rze"a "y!o zaczyna$ z on* od sameo pocz*tku, mimo e, kiedy j* pozna!em, ode"ra!a ju
starann*, nalen* warstwie, z ktrej pochodzi!a, edukacj. &ocz*tkowo nie s*dzi!em wprawdzie, i "dziemy
moli wsplnie y$, mimo wszystko jednak okaza!o si to moliwe, cytuj Reera, poniewa ona w naturalny
spos" si podporz*dkowa!a, to "owiem "y!o warunkiem naszeo wsplneo ycia, ktre ostatecznie mona w
sumie okre#li$ jako wsp!ycie idealne. Ko"iecie takiej jak moja ona taka nauka przychodzi opornie tylko w
pocz*tkowych latach, natomiast p5niej przychodzi jej coraz !atwiej, o#wiadczy! Reer. :a tym niewyodnym,
ohydnym ta"orecie 9oosa dla mojej ony zap!on!o, e tak powiem, #wiat!o .ilozo.ii, powiedzia! wwczas
Reer w mieszkaniu przy +inerstrasse. <a!ymi latami w edukacji jakieo# cz!owieka idziemy .a!szywym
tropem, a w pewnym momencie z chwili na chwil zaczynamy widzie$ trop w!a#ciwy, odt*d wszystko idzie
"ardzo szy"ko, od tej chwili ona chwyta!a wszystko w lot, jednak, rzecz jasna, jeszcze ca!ymi latami, je#li nie
dziesi*tkami lat, mo!em dalej nad ni* pracowa$, stwierdzi! wwczas Reer w mieszkaniu przy +inerstrasse.
'ierzemy ko"iet, nie wiedz*c, dlaczeo j* wzili#my, przecie naprzykrza si nam swoj* zaa.erowan*
krz*tanin* w domu, ale i w ole damskimi manierami, stwierdzi! wwczas Reer w mieszkaniu przy +iner1
strasse, "ierzemy j* jednak, poniewa chcemy zaznajomi$ j* z w!a#ciw* warto#ci* ycia, zademonstrowa$ jej,
czym moe "y$ ycie, kiedy duch jest nam przewodnikiem. :ie powinni#my, rzecz jasna, pope!ni$ "!du, e
pierwiastek duchowy w"ijamy jej do !owy na si!, tak jak pocz*tkowo ja pr"owa!em, co naturalnie nie mo!o
mi si powie#$, rwnie do teo celu wiedzie przezorno#$, powiedzia! Reer wwczas w mieszkaniu przy
+inerstrasse. 8szystko, co podo"a!o si onie, zanim j* pozna!em, przesta!o jej si podo"a$, kiedy wszystko
jej wyja#ni!em, z wyj*tkiem tej histerii 3uendstilu, teo tak zwaneo 3uendstilu, teo odstrczaj*ceo
artystyczneo kiczu, tej o"rzydliwej a"erracji smaku w 3uendstilu, w tym punkcie nie mia!em nawet szansy.
,imo to oczywi#cie z czasem uda!o mi si wy"i$ jej z !owy owo upodo"anie do .a!szywej, zatem i
"ezwarto#ciowej literatury oraz do .a!szywej i "ezwarto#ciowej muzyki, powiedzia! Reer, i zaznajomi$ j* z
najistotniejsz* cz#ci* #wiatowej .ilozo.ii. Ko"ieca !owa naley do najupartszych, stwierdzi! wwczas Reer w
mieszkaniu przy +inerstrasse, wydaje si ni"y przystpna, naprawd jednak jest niedostpna. 7anim j*
pozna!em, ona od"y!a tyle podry "ez sensu, o#wiadczy! wwczas Reer, jak wikszo#$ ko"iet dzisiaj,
oarnita istnym sza!em podry, dzisiaj tu, jutro tam, to ich dewiza, a w runcie rzeczy niczeo nie doznaj*,
nie widz* niczeo, przywo* do domu tylko puste port.ele. &o #lu"ie ona przesta!a podrowa$, o#wiadczy!
Reer, rusza!a wy!*cznie ju tylko w owe podre duchowe, ktre ja z ni* od"ywa!em, podrowali#my po
+chopenhauerze, po :ietzschem, po Kartezjuszu, ,ontaineu i &ascalu, i to ca!ymi latami, o#wiadczy! Reer.
(u, widzi pan, powiedzia! wwczas Reer w mieszkaniu przy +inerstrasse, siadaj*c na .otelu, na tym ohydnym
.otelu 6tto 8anera, na tym ohydnym .otelu 6tto 8anera ona wyzna!a mi, e mimo i przez ca!y rok wy1
k!ada!em jej o +chleiermacherze, nic z nieo nie rozumie. &oniewa w trakcie tej nauki o +chleiermacherze
ca!kowicie mi +chleiermachera o"rzydzi!a, naraz +chleiermacher przesta! mnie interesowa$, przyj*!em do
wiadomo#ci, e nie rozumie +chleiermachera, i przesta!em si +chleiermacherem zajmowa$, w takim wypadku
naley po prostu takieo niezrozumianeo przez on .ilozo.a, takieo akurat +chleiermachera, "ez najmniej1
szych skrupu!w od!oy$ na "ok, jak to si mwi, i i#$ dalej. &rzeszed!em natychmiast do wprowadzenia w
=erdera, co o"oje przyjli#my z ul*, stwierdzi! wwczas Reer w mieszkaniu przy +inerstrasse. &o #mierci
ony my#la!em o wyprowadzeniu si z naszeo wsplneo mieszkania, jednake nie wyprowadzi!em si z nieo
po prostu dlateo, e jestem na to za stary &rzeprowadzka jest ponad moje si!y, o#wiadczy! Reer.
8ystarczy!y"y mi, rzecz jasna, dwa pokoje, o#wiadczy! Reer, ale kiedy przeprowadzka nie wchodzi ju w
rachu", musimy zadowoli$ si, tak jak w przypadku mieszkania przy +merstrasse, dziesicioma al"o
dwunastoma pokojami. 8szystko w tym mieszkaniu przypomina mi o onie, powiedzia! Reer, dziekolwiek
spojrz, zawsze tam stoi, siedzi tam, przychodzi do mnie z jedneo czy druieo pokoju, to przeraaj*ce, wrcz
rozdziera serce, tak, .aktycznie, rozdziera serce, powiedzia! Reer. 8wczas, kiedy "y!em w mieszkaniu przy
+inerstrasse, jeszcze za ycia jeo ony, powiedzia! mi, patrz*c na d! na +inerstrasse, wie pan, panie
%tz"acher, niczeo nie o"awiam si tak jak teo, e ona mnie nale opu#ci i zostawi sameo, najstraszniejsze,
co moe mnie spotka$, to to, e ona umrze i zostawi mnie sameo. %le cieszy si do"rym zdrowiem, z
pewno#ci* przeyje mnie o ca!e lata, o#wiadczy! wwczas Reer. Kiedy ukochali#my so"ie jak*# istot tak
szczerze jak ja on, nie moemy so"ie wyo"razi$ jej #mierci, sama my#l o tym jest niezno#na, o#wiadczy!
wwczas Reer. &odczas mojej druiej "ytno#ci w jeo mieszkaniu przy +inerstrasse, kiedy przyszed!em po
stary tom +pinozy, ktry za!atwi! mi nie o.icjalnie przez ksiarni, tylko przez nielealneo handlarza, natych1
miast po moim wej#ciu do mieszkania przy +inerstrasse poprosi!, a"ym zaj*! miejsce na pierwszym lepszym
.otelu, ktry okaza! si rwnie ohydnym .otelem 9oosa, i sam znikn*! w "i"liotece, a"y wkrtce potem wrci$
z tomem z wy"ranymi .ramentami z :oyalisa. &oczytam panu teraz przez odzin .ramenty :oDalisa, powie1
dzia! do mnie, i kiedy ja musia!em siedzie$ na ohydnym .otelu 9oosa, przez odzin, on, ca!y czas stoj*c, czyta!
mi na !os .ramenty :oDalisa. :oDalisa polu"i!em od razu, powiedzia!, zamkn*wszy po odzinie ksi*k z
.ramentami :oDalisa, i do dzisiaj o lu"i. :oDalis jest poet*, ktreo zawsze uwiel"ia!em "ardziej ni
jakieokolwiek inneo, wci* z t* sam* si!* i z tym samym entuzjazmem. 8szyscy inni z "ieiem czasu zawsze
prdzej czy p5niej zaczynali mi dzia!a$ na nerwy, rozczarowywali mnie !"oko, okazywali si "ezcelowi al"o
"ez sensu, al"o te, jak jake czsto si zdarza, koniec kocw ma!o wani i "ezuyteczni, ale :oDalis pod
adnym wzldem. :idy nie s*dzi!em, e "d m! tak uwiel"ia$ poet, ktry jest jednocze#nie .ilozo.em,
:oDalisa uwiel"iam, zawsze o uwiel"ia!em, od pocz*tku, i rwnie w przysz!o#ci rwnie szczerze "d o
uwiel"ia!, tak jak zawsze o wiel"i!em, o#wiadczy! wwczas Reer. 8szyscy .ilozo.owie starzej* si z czasem,
:oyalis nie, o#wiadczy! wwczas Reer. ;ziwne jednak, e ona w ole "y!a nieczu!a na :oDalisa, kiedy ja
zawsze tyle do :oDalisa czu!em, "ez reszty o wrcz wiel"i!em. ;o wielu uda!o mi si z czasem on
przekona$, do :oDalisa nie, cho$ w!a#nie :oDalis "y! tym, ktry "y jej najwicej przynis!, powiedzia!.
&ocz*tkowo ona nie chcia!a ze mn* chodzi$ do Kunsthistorisches ,useum, powiedzia! teraz Reer, zapiera!a
si, e tak powiem, rkami i noami, p5niej jednak zacz!a ze mn* chodzi$, tak samo reularnie jak ja, i jestem
przekonany, e dy"y to ona mnie przey!a, a nie, tak jak si sta!o, ja j*, tak samo jak ja teraz, to znaczy sam
"ez niej, chodzi!a"y do Kunsthistorisches ,useum sama, "eze mnie. +pojrzawszy znowu na +iwo"rodeo
mczyzn, Reer powiedzia!: czterdzie#ci lat po zakoczeniu wojny sytuacja w %ustrii ponownie osi*n!a
najniszy punkt ciemno#ci moralnej, to jest deprymuj*ce. (ak pikny kraj, powiedzia! Reer, a tak rz*skie
moralne "ano, powiedzia!, tak pikny kraj, a tak na wskro# "rutalne, nieodziwe i niszcz*ce sie"ie
spo!eczestwo. :ajstraszniejsze jest to, e cz!owiek moe "y$ tu tylko patrz*cym w os!upieniu widzem i w
aden spos" nie moe si temu oprze$, cytuj Reera. Reer, spojrzawszy na +iwo"rodeo mczyzn,
powiedzia!: co drui dzie chodz na r" mojej ony, kiedy nie id do Kunsthistorisches ,useum, id na r"
mojej ony, stoj przez p! odziny nad ro"em ony i niczeo nie czuj. ;ziwne, przez ca!y czas w sumie
my#l tylko o onie, a kiedy stoj nad jej ro"em, nie czuj niczeo, co si z ni* wi*e. +toj i naprawd nie
czuj niczeo, co si z ni* wi*e. ;opiero kiedy odejd od jej ro"u, ponownie odczuwam, jakie to straszne, e
mnie zostawi!a sameo. 7awsze my#l, e id na jej r", a"y "y$ szczelnie "lisko niej, ale kiedy stoj nad
jej ro"em, nie czuj zupe!nie czeokolwiek, co si z ni* wi*e. :o i wyrywam rosn*ce wko!o chwasty i
wpatruj si w ziemi, ale niczeo nie czuj. 8esz!o mi to w nawyk, e co drui dzie chodz na r" ony,
ktry te "dzie kiedy# moim ro"em, o#wiadczy! Reer. :a my#l o tych maka"rycznych okoliczno#ciach,
ktre towarzyszy!y jej porze"owi, powiedzia!, jeszcze dzisiaj ro"i mi si niedo"rze. ;rukarnia wielokrotnie
drukowa!a z "!dami zlecon* jej klepsydr, raz za ru"* czcionk*, raz za jasn*, to "y!o za duo, to za ma!o prze1
cinkw, a roi!o si od "!dw, naprawd mona "y!o si za!ama$. :a skraju za!amania nerwoweo
powiedzia!em drukarzowi wprost, e dosta! przecie "ardzo dok!adny wzr, a jeo pr"ki nidy si nie trzymaj*
mojeo wzoru, e na pr"kach roi si od "!dw. :a co drukarz odpowiedzia! mi, e on ju wie, jak drukuje si
tak* klepsydr, e to ja si nie znam. 6n wie, jak sk!ada$ tekst, a nie ja, on wie, dzie stawia$ przecinki, a ja nie.
%le nie da!em mu spokoju i w kocu dosta!em do rki tak* klepsydr, jak* chcia!em, ale e"y tak*, jak*
chcia!em, klepsydr otrzyma$, a piciokrotnie musia!em chodzi$ do drukarni, powiedzia! Reer. ;rukarze to
uparci aroanci, ktrzy upieraj* si przy swoim nawet wtedy, kiedy dawno ju do nich dotar!o, e nie maj* racji.
7 drukarzami nie naley wdawa$ si w dyskusj, powiedzia! Reer, od razu staj* si uparci i ro* panu, e
wszystko rzuc*, je#li nie unie si pan przed ich !upot*. %le ja nidy nie ui*!em si przed drukarzami,
o#wiadczy! Reer. :a klepsydrze "y!o tylko jedno zdanie, o#wiadczy! Reer, jedynie miejsce i data #mierci
ony, mimo to a piciokrotnie musia!em chodzi$ do drukarni i do teo jeszcze wdawa$ si w dyskusje z
drukarzem. Fona zreszt* wcale nie chcia!a adnej klepsydry, ustali!em z ni* wcze#niej, e klepsydry nie "dzie,
mimo to odda!em klepsydr do druku, o#wiadczy! Reer, w kocu jednak nie wys!a!em ani jednej klepsydry,
nale "owiem, kiedy mia!em ju je wysy!a$, wysy!anie klepsydry wyda!o mi si "ez sensu. 7amie#ci!em
jedynie krtkie, jednozdaniowe zawiadomienie w azecie, e ona umar!a, powiedzia! Reer. Kiedy umiera kto#
z ich "liskich, ludzie ro"i* z teo wielk* pomp, ja uczyni!em wszystko jak najpro#ciej, o#wiadczy! Reer, cho$
dzi#, rzecz jasna, nie wiem, czy post*pi!em s!usznie, ustawicznie mam teo typu w*tpliwo#ci, od #mierci ony
dzie w dzie nachodz* mnie w*tpliwo#ci, nie mam dnia "ez w*tpliwo#ci, to nas z czasem kruszy, o#wiadczy!
Reer. 7e spadkiem nie "y!o najmniejszych k!opotw, poniewa ona w testamencie wyznaczy!a mnie jako
olneo spadko"ierc, podo"nie jak ja w moim testamencie wyznaczy!em j* jako olneo spadko"ierc. (aki
zon, cho$"y dotyka! nas tak !"oko, e .aktycznie wyo"raamy so"ie, e to nas zdusi, ma te swoj* #mieszn*
stron, o#wiadczy! Reer. :ajstraszliwsze jest przecie zawsze #miechu warte, o#wiadczy! Reer. &orze" ony
"y!, w runcie rzeczy, nie tylko prosty, lecz rwnie deprymuj*cy, powiedzia! Reer. <hcemy porze"u
prosteo, z udzia!em moliwie niewielu ludzi, powiedzia! Reer, a mimo to i tak oranizujemy porze"
deprymuj*cy. ,wimy: "ez muzyki, "ez przemwie, my#l*c, e to najprostsze, nam samym naj"ardziej to
pozwoli przetrwa$, a mimo wszystko to do !"i nas deprymuje, o#wiadczy! Reer. 7aledwie siedem, osiem
os", rzeczywi#cie tylko naj"lisi, w miar moliwo#ci adnych powinowatych, tylko naj"lisi, my#limy, i
wtedy przychodz* tylko ci naj"lisi, ktrym rwnie z ry powiedziano: adnych kwiatw, niczeo, a mimo to
wszystko jest przecie i tak deprymuj*ce. Kiedy idziemy za trumn*, wszystko jest deprymuj*ce. 8szystko
nastpuje szy"ko, trwa niespe!na kwadrans, ale zdeprymowani my#limy, e trwa!o ca!* wieczno#$, powiedzia!
Reer. 2d na r" ony i zupe!nie niczeo nie czuj. 8 domu jeszcze dzi# codziennie chce mi si wy$,
powiedzia!, nie wiem, czy pan w to uwierzy, czy nie, ale nad ro"em ony niczeo nie czuj. +toj tak i
wyrywam chwasty, sku"i, wykonuj owe nerwowe, #miechu warte ruchy, wiem, e to choro"liwe ruchy dla
uspokojenia nerww, i spol*dam na okoliczne ro"y w z!ym u#cie, jeden "ardziej kiczowaty od druieo,
o#wiadczy! Reer. :a cmentarzu ca!kiem "rutalnie widzimy "ezdenne "ezu#cie ludzko#ci. :a naszym ro"ie
ro#nie tylko trawa, nie ma na nim nazwiska, o#wiadczy! Reer, ustali!em to wcze#niej z on*. Fadnej inskrypcji,
nic. Kamieniarze oszpecaj* cmentarz, a tak zwani arty#ci plastycy k!ad* na wszystkim swoj* kiczowat* !ap,
powiedzia! Reer. Rzecz jasna jednak z ro"u ony mam wspania!y widok na Crinzin oraz le*cy niej
Kahlen"er. 2 na ;unaj poniej. Cr" znajduje si tak wysoko, e moe pan z nieo patrzy$ na ca!y 8iede. 7
pewno#ci* to o"ojtne, dzie cz!owiek jest pochowany, ale je#li ju kto# posiada r" na okres istnienia
cmentarza, tak jak ja z on*, to powinno si o pochowa$ we w!asnym ro"ie. <hcia!a"ym "y$ pochowana
wszdzie, "yle nie na <mentarzu <entralnym, mawia!a czsto ona, o#wiadczy! Reer, a i ja nie chcia!"ym "y$
pochowany na <mentarzu <entralnym, cho$ to o"ojtne, jak powiedzia!em, dzie cz!owiek koniec kocw ley.
,j "ratanek z 9eo"en, jedyny krewny, jakieo jeszcze posiadam, powiedzia! Reer, wie, e nie chc "y$
pochowany na <mentarzu <entralnym, tylko we w!asnym ro"ie, ktry na okres istnienia cmentarza pozostanie
moj* w!asno#ci*, o#wiadczy! Reer, rzecz jasna jednak, je#li mia!"ym umrze$ ponad trzysta kilometrw od
8iednia, to wtedy na miejscu, w promieniu trzystu kilometrw ) w 8iedniu, w innym wypadku na miejscu,
powiedzia!em "ratankowi z 9eo"en, "ratanek zastosuje si do teo, co mu powiedzia!em, poniewa po mnie
dziedziczy, cytuj Reera. +pol*daj*c na +iwo"rodeo mczyzn, Reer powiedzia!: jeszcze rok temu, na
krtko przed #mierci* ony, lu"i!em pochodzi$ so"ie par odzin po 8iedniu, teraz nie mam ju na to ochoty.
Hmier$ ony "ardzo mnie os!a"i!a, nie jestem ju tym samym cz!owiekiem, co przed jej #mierci*. 8iede
zreszt* te sta! si taki "rzydki, powiedzia!. 7im* my#l: wiosna mnie uratuje, wiosn* my#l: lato mnie uratuje,
latem my#l, e jesie, jesieni*, e zima, wci* to samo, o kadej porze roku z nadziej* wypatruj nastpnej. (o,
rzecz jasna, nie.ortunna cecha charakteru, u mnie wrodzona, ja nie mwi: jak to do"rze, e jest zima, zima to
twoja pora roku, podo"nie jak nie mwi, wiosna to twoja pora roku, podo"nie jak )jesie, to twoja pora roku,
lato i tak dalej, i tak dalej. &rzesuwam moje nieszcz#cie zawsze na por roku, w ktrej akurat musz y$ i w
tym ca!e nieszcz#cie. :ie nale do ludzi, ktrzy ciesz* si tera5niejszo#ci*, tak, nale do tych
nieszcz#liwcw, ktrzy ciesz* si z przesz!o#ci, taka jest prawda, ktrzy tera5niejszo#$ wci* odczuwaj* jako
policzek, taka jest prawda, powiedzia! Reer, dla mnie tera5niejszo#$ to policzek i prowokacja, i w tym moje
nieszcz#cie. :o ale przecie dok!adnie te tak nie jest, powiedzia! Reer, wci* "owiem widzie$ tera5niejszo#$
tak*, jaka jest, a naturalnie te nie zawsze jest ona tylko nieszcz#liwa, nie zawsze unieszcz#liwia, wiem o tym,
tak jak i przesz!o#$, kiedy o niej pomy#le$, niekoniecznie uszcz#liwia, wiem o tym. 8ielkim nieszcz#ciem
jest take to, e nie mam lekarza, ktremu m!"ym zau.a$, wielu mia!em w yciu lekarzy, ale koniec kocw
adnemu z tych lekarzy nie u.a!em, wszyscy mnie w kocu zawiedli, powiedzia! Reer. <a!y czas czuj, jak"y
mi si mia!o zaraz co# przydarzy$, w kadym momencie mam wraenie, e zaraz zwali mnie z n. Kiedy
mwi, zaraz "d mia! atak, .aktycznie czuj, e "d mia! atak, nawet je#li mwi!em to ju tysi*ce razy,
powiedzia! Reer, ju i mnie samemu zaczyna dzia!a$ to na nerwy, co chwila mwi so"ie, e "d mia! atak, a
atak nie przychodzi, powiedzia! Reer. :ie1raz ju i w pana o"ecno#ci mwi!em, e wydaje mi si, e "d mia!
atak, a on nie nadszed!, a"solutnie nie mwi teo z przyzwyczajenia, tylko poniewa .aktycznie mam uczucie,
ze zaraz "d mia! atak. 8 moim ciele nic ju normalnie nie .unkcjonuje, powiedzia! Reer. Cdy"ym mia!
do"reo lekarza, no ale nie mam do"reo lekarza. :a +inerstrasse mia!"ym moe czterech lekarzy
praktykuj*cych oraz dwch internistw, ale aden z nich nic nie jest wart. 8zrok mam tak s!a"y, e nie"awem
w ole nie "d widzia!, no ale nie mam do"reo okulisty. Rzecz jasna jednak nie chodz do lekarzy rwnie
dlateo, e "oj si, i lekarz m!"y mi potwierdzi$ to, co podejrzewam, a mianowicie, e jestem #miertelnie
chory. 6d lat jestem #miertelnie chory, ju onie wci* to powtarza!em, powiedzia! Reer, i z pewno#ci*
za!oy!em so"ie, e to ja pierwszy umr, nie ona, a przecie w kocu to ona, wskutek tych straszliwych
okoliczno#ci, umar!a przede mn*- przez ca!e ycie odczuwa!em wielki lk przed lekarzami. ;o"ry lekarz to
najlepsze, co moemy posiada$, powiedzia! Reer, ale ma!o kto posiada do"reo lekarza, mamy przecie
zawsze tylko do czynienia z partaczami i szarlatanami medycyny, powiedzia!, a kiedy raz wyda si nam, e
wreszcie znale5li#my do"reo lekarza, okazuje si, e jest al"o za stary, al"o za m!ody, al"o zna si troch na
najnowszej medycynie, ale nie ma do#wiadczenia, al"o ma do#wiadczenie, a nie zna si w ole na najnowszej
medycynie, tak to jest, powiedzia! Reer. <z!owiekowi potrze"ny jest pilnie lekarz od cia!a i lekarz od duszy, a
adneo z nich nie znajduje, przez ca!e ycie wci* szuka do"reo lekarza od cia!a i od duszy, a aden z nich dla
nieo nie istnieje, taka jest prawda. 8ie pan, co powiedzieli mi lekarze w szpitalu 'raci ,i!osierdzia, posta1
wieni wo"ec .aktu, i winni s* #mierci mojej ony, czyli maj* j* na sumieniuG &owiedzieli: nadesz!a wida$ jej
odzina, powiedzieli mi to "analne zdanie i to zdanie powiedzia! nie tylko ten, ktry spapra! operacj mojej
ony, wszyscy lekarze w szpitalu 'raci ,i!osierdzia wypowiadali to "analne zdanie, nadesz!a odzina, nadesz!a
odzina, nadesz!a odzina, wci* powtarzali, tak jak"y to "y!a ich standardowa odpowiedz, o#wiadczy! Reer.
,aj*c lekarza, ktremu moemy zau.a$ i pod ktreo opiek* moemy si czu$ "ezpiecznie, powiedzia! Reer,
mieli"y#my w starszym wieku najwaniejsz* rzecz, takieo lekarza jednak nie mamy. (eraz przesta!em w ole
szuka$ takieo lekarza, jest mi "owiem ca!kowicie o"ojtne, kiedy umr, kada chwila jest na to do"ra, ale tak
jak wszyscy ludzie pran #mierci moliwie szy"kiej oraz moliwie "ez "lu. Fona cierpia!a przecie tylko
przez par dni, powiedzia! Reer, par dni cierpienia i par dni w #pi*czce, powiedzia!. 9udzie *daj*, "y u"ra$
zmar!eo, a ja kaza!em j* tylko zawin*$ w czyste prze#cierad!o, stwierdzi! Reer. Urzdnik miejski, ktry
nadzorowa! porze", "y! doskona!ym .achowcem. ;o"rze samemu zaj*$ si wszystkimi sprawami zwi*zanymi
z porze"em, wtedy "owiem nie mamy czasu siedzie$ w domu i "ezczynnie czeka$, a zdusi nas rozpacz. <a!y
tydzie "iea!em po 8iedniu zaa"sor"owany sprawami porze"u, od urzdu do urzdu, raz jeszcze poznaj*c,
czym jest pastwo wraz z ca!* jeo "iurokratyczn* "rutalno#ci*, stwierdzi! Reer. Urzdy, do ktrych musimy
chodzi$ w 8iedniu w sprawach porze"u, s* tak od sie"ie oddalone, e trze"a co najmniej tyodnia na
za!atwienie wszystkieo, co niez"dne do porze"u. ,wi!em wszdzie, e chc, e"y ona mia!a najprostszy
porze", czeo nie zrozumieli, wszyscy "owiem chc* mie$, jak wiadomo, porze" wystawny. 2le si!y
kosztowa!o mnie, nim w kocu zdo!a!em prze.orsowa$ porze" najprostszy, powiedzia! Reer. 7rozumia! mnie
tylko urzdnik miejski z 8ahrinu, jedyny, ktry mnie zrozumia!, kiedy powiedzia!em: jak najprostszy porze",
nie, e chodzi!o mi o tani, jak wszyscy inni my#leli, tylko najprostszy, wszyscy my#leli przez ca!y czas, e
mia!em na my#li tani, kiedy mwi!em najprostszy, jedynie ten urzdnik miejski zrozumia! mnie natychmiast,
kiedy powiedzia!em najprostszy, czyli w!a#nie najprostszy, a nie tani. :ie do wiary, jak !upi .aktycznie mo*
"y$ ludzie, z ktrymi mamy do czynienia w urzdach, powiedzia! Reer. 3a, prosz pana, nie wierzy!em, e
doyj tej zimy, a tym "ardziej, e j* przeyj, powiedzia! teraz. &rawda jest taka, e przez ca!y rok wiod!em
ezystencj w ca!kowitej inercji, z wyj*tkiem chodzenia na o"owi*zkowe koncerty, jak rwnie pisania moich
artystycznych tekstw do A(imesaB, od #mierci ony nic mnie ju nie o"chodzi!o, taka jest prawda, aden cz!o1
wiek, w!*cznie z panem, powiedzia! Reer, nawet pan ca!ymi miesi*cami mnie nie o"chodzi!. :iczeo prawie
nie czyta!em, nie wychodzi!em z domu, chy"a e na koncerty, ale w!a#nie w u"ie!ym roku wszystkie koncerty
nic nie "y!y warte, zatem, rzecz jasna, take takie "y!y wszystkie moje artystyczne teksty do A(imesaB.
<zasem zastanawiam si, czemu w!a#ciwie ci*le jeszcze pisz do A (imesaB artyku!y z 8iednia, skoro w!a#nie
tu, w tym "ezmy#lnym 8iedniu w dziedzinie muzyki dosz!o do przeraaj*ceo wprost upadku, tu "owiem, w
8iedniu, przecie ani Konzerthaus, ani ,usikDerein nie maj* do zao.erowania niczeo wyj*tkoweo, koncerty
wiedeskie ju dawno straci!y swoj* wyj*tkowo#$, to samo, czeo si tu s!ucha, m! pan ju duo wcze#niej
us!ysze$ w =am"uru czy 7urychu, czy w ;inkels"uhl, powiedzia! Reer. ,am wielk* ochot na pisanie, ale
to, czeo s!ucha si w 8iedniu na koncertach, jest coraz mniej warte. 3u dawno przesta!em "y$, tak jak "y!em
kiedy#, .anatykiem koncertowym, powiedzia!, .anatyk muzyki, owszem, ale ju nie .anatyk koncertowy, jest mi
coraz trudniej chodzi$ do ,usikDerein al"o do Konzerthaus, do o"u trudno mi doj#$ pieszo, nie jed
takswkami, a tramwajem z +merstrasse te nie ma po!*czenia. % i pu"liczno#$ w Konzerthaus sta!a si
ostatnimi czasy, musz powiedzie$, podo"nie jak pu"liczno#$ w ,usikDerein, "ardzo pospolita i
prowincjonalna, a!uj, ale niestety stpia!a i od wielu ju lat nie jest na poziomie. ,in!y "ezpowrotnie czasy,
kiedy najwikszy spo#rd wszystkich #piewakw, Ceore 9ondon, #piewa! ;on CioDannieo w operze, al"o
crka rze5nika, 9ipp, Krlow* nocy, min!y rwnie czasy, kiedy sze#$dziesicioletni ,enuhin dyryowa! w
Konzerthaus, a pi$dziesicioletni Karajan w ,usikDerein. (eraz s!uchamy wy!*cznie miernoty, "ez warto#ci.
2dole, ci najprzedniejsi, najidealniejsi i kompetentni, zestarzeli si i stali si niekompetentni, powiedzia! Reer.
;ziwne, ale o"ecne pokolenie nie stawia ju przed muzyk* najwyszych wymaa, ktre stawia!o si muzyce
jeszcze pitna#cie, dwadzie#cia lat temu. 8ynika to z teo, e s!uchana muzyka za spraw* techniki sta!a si
"analn* powszednio#ci*. +!uchanie muzyki przesta!o "y$ czym# wyj*tkowym, dzisiaj wszdzie s!yszy pan
muzyk, o"ojtnie dzie pan prze"ywa, wprost pana zmuszaj* do s!uchania muzyki, w kadym domu
towarowym, w kadym a"inecie lekarskim, na kadej ulicy, nie moe pan wprost umkn*$ muzyce, chce pan od
niej uciec, ale nie moe pan od niej uciec, ta epoka nie moe si o"y$ "ez wszecho"ecnej muzyki w tle, w tym
ca!a katastro.a, o#wiadczy! Reer. 8 naszych czasach dosz!o do totalnej inwazji muzyki, od "ieuna
p!nocneo a po po!udniowy "ieun wszdzie musi pan jej s!ucha$, w mie#cie czy na wsi, na morzu czy na
pustyni, o#wiadczy! Reer. 3u tak d!uo ludzie dzie w dzie szpikowani s* muzyk*, e dawno ju stracili
jakiekolwiek wyczucie muzyki. (en przera5liwy .akt ma, rzecz jasna, wp!yw rwnie na koncerty, ktrych
s!ucha pan dzisiaj, wyj*tkoweo ju pan nie znajdzie, ca!a muzyka "owiem w ca!ym #wiecie jest wyj*tkowa, a
tam, dzie wszystko jest wyj*tkowe, nie ma naturalnie ju niczeo wyj*tkoweo, wtedy wprost wzrusza,
o#wiadczy! Reer, e kilku #miechu wartych wirtuozw zadaje so"ie trud, "y "y$ wyj*tkowymi, ju takimi
przestali "y$, poniewa ju takimi "y$ nie mo*. Hwiat zosta! ca!kowicie przesycony totaln* muzyk*,
powiedzia! Reer, w tym ca!e nieszcz#cie, wszdzie na ulicy, na kadym rou, s!yszy pan wyj*tkow* i
per.ekcyjn* muzyk w takiej dawce, e nalea!o"y w!a#ciwie ju dawno zaczopowa$ so"ie wszystkie przewody
s!uchowe, e"y nie oszale$. 8sp!cze#ni ludzie, poniewa nic inneo im nie zosta!o, cierpi* na choro"liwy
konsumpcjonizm muzyczny, o#wiadczy! Reer, ten konsumpcjonizm muzyczny dopty "dzie nakrca!
przemys!, steruj*cy dzisiejszym cz!owiekiem, dopki doszcztnie nie zrujnuje wszystkich ludzi- tyle si teraz
mwi o odpadach i o chemii, ktre wszystko doszcztnie rujnuj*, a ja panu powiem, muzyka doszcztnie
rujnuje wicej ludzi ni odpady i chemia, to muzyka wszystko i wszystkich w kocu doszcztnie i totalnie
zrujnuje. :ajpierw przemys! muzyczny zrujnuje ludziom doszcztnie przewody s!uchowe, a nastpnie, jako
niejako nastpstwo loiczne, i samych ludzi, taka jest prawda, o#wiadczy! Reer. 3u widz teo cz!owieka
totalnie zniszczoneo przez przemys! muzyczny, powiedzia! Reer, ca!e masy o.iar przemys!u muzyczneo,
ktre w kocu ca!e kontynenty zape!ni* swym trupiomuzycznym zapachem, droi panie %tz"acher, przemys!
muzyczny "dzie mia! ludzi na sumieniu, najprawdopodo"niej "dzie mia! w kocu na sumieniu ca!* ludzko#$,
nie tylko chemia i odpady, mwi to panu. &rzemys! muzyczny jest morderc* ludzi, przemys! muzyczny jest
wrcz masowym morderc* ca!ej ludzko#ci, ktra, je#li przemys! muzyczny w dalszym ci*u "dzie postpowa!
tak, jak dotychczas, ju za kilkadziesi*t lat nie "dzie mia!a najmniejszej szansy, droi panie %tz"acher, cytuj
wz"urzoneo Reera. :ie"awem cz!owiek o wraliwym s!uchu nie "dzie m! wyj#$ na ulic- wejdzie pan do
kawiarni, wejdzie pan do ospody, wejdzie pan do domu towaroweo, wszdzie, czy chce pan, czy nie chce,
musi pan s!ucha$ muzyki, jedzie pan poci*iem, leci pan samolotem, wszdzie pana #cia muzyka. (a
nieustanna muzyka jest czym# naj"ardziej "rutalnym, co musi znosi$ i tolerowa$ o"ecna ludzko#$, o#wiadczy!
Reer. 6d sameo rana do p5nej nocy szpikuje si ludzko#$ ,ozartem i 'eethoDenem, 'achem i =andlem,
powiedzia! Reer, cho$"y pan nie wiem dzie poszed!, i tak nie umknie pan tej torturze. 7akrawa niemal na cud,
powiedzia! Reer, e w Kunsthistorisches ,useum jak dot*d nie s!yszy si nieustannie muzyki, teo "y tylko
"rakowa!o. &o porze"ie ony na sze#$ tyodni zamkn*!em si w mieszkaniu przy +inerstrasse i nawet
pomocy domowej nie wpu#ci!em, o#wiadczy! Reer. 'ezpo#rednio po porze"ie poszed! do po"liskieo z"oru i
zapali! #wiec, nie wiedz*c w!a#ciwie dlaczeo, ciekawe, e prosto ze z"oru poszed! do Hwiteo +te.ana i tam
rwnie zapali! #wiec, take w tym wypadku nie wiedz*c w!a#ciwie dlaczeo. &o zapaleniu #wiecy u Hwiteo
+te.ana, zszed! nieco niej na 8ollzeile z my#l*, e"y si za"i$. :ie mia!em jednak dok!adneo pomys!u na to,
jak si za"i$, a w kocu uda!o mi si my#l o za"iciu si wy"i$ so"ie z !owy, przynajmniej na krtki czas,
o#wiadczy! mi Reer. ,ia!em do wy"oru al"o tyodniami chodzi$ tam i z powrotem po mie#cie, al"o na wiele
tyodni zamkn*$ si w domu, o#wiadczy! mi Reer, i zdecydowa!em si na wielotyodniowe zamknicie w
domu. &o porze"ie ony, jak powiedzia!, nie chcia! w ole ju patrze$ na ludzi, pocz*tkowo take i na
jedzenie, jednake przez ca!y dzie pi! tylko czyst* wod, teo nikt nie wytrzyma d!uej ni trzy, cztery dni, i
.aktycznie "ardzo szy"ko wychud! do ko#ci, wczesnym rankiem nie mia! si!y wsta$ z !ka, to "y!o syna!em,
cytuj s!owa Reera, wic znowu zacz*!em je#$, a nastpnie znowu zajmowa$ si +chopenhauerem, w!a#nie
+chopenhauerem zajmowa!em si wraz z on*, kiedy id*c ze mn*, upad!a, !ami*c so"ie tak zwan* nasad uda,
powiedzia! Reer w zamy#leniu. 8 ci*u tych sze#ciu tyodni zamknicia w domu przeprowadzi!em jedynie
kilka rozmw tele.onicznych z moim doradc* prawnym i czyta!em +chopenhauera, prawdopodo"nie to mnie
uratowa!o, o#wiadczy! Reer, cho$ nie jestem pewien, czy w ole do"rze si sta!o, e si uratowa!em,
prawdopodo"nie, o#wiadczy! Reer, lepiej "y si sta!o, dy"ym si nie uratowa!, dy"ym si za"i!. 8szake
tyle mia!em "ieaniny w zwi*zku z porze"em, e nie starczy!o mi czasu na to, "y si za"i$. <z!owiek, ktry
si nie za"ije od razu, nidy si ju nie za"ije, to w!a#nie jest takie przera5liwe, powiedzia!. &raniemy "y$
martwi, tak jak ukochana przez nas istota, a przecie si nie za"ijamy, my#limy o tym wprawdzie, a jednak teo
nie czynimy, powiedzia! Reer. ;ziwne, ale przez te sze#$ tyodni w ole nie mo!em #cierpie$ muzyki, ani
razu nie siad!em do .ortepianu, raz w my#lach spr"owa!em za"ra$ si do ;as wohltemperierte KlaDier, ale
natychmiast da!em so"ie spokj, to nie muzyka uratowa!a mnie przez te sze#$ tyodni, to +chopenhauer, wci*
na nowo par linijek +chopenhauera, o#wiadczy! Reer. :ie "y! to take :ietzsche, tylko +chopenhauer.
+iada!em w !ku, czyta!em par linijek +chopenhauera, rozmy#la!em o tym, znowu czyta!em par zda z
+chopenhauera i rozmy#la!em o nich, o#wiadczy! Reer. &o czterech dniach picia wody i czytania
+chopenhauera wzi*!em po raz pierwszy do ust kawa!ek chle"a, tak twardeo, e musia!em odcina$ o od
"ochenka toporkiem do misa. Usiad!em na ta"orecie od strony okna wychodz*ceo na +inerstrasse, na owym
ohydnym ta"orecie 9oosa, i spol*da!em na d! na +inerstrasse. :iech pan so"ie wyo"razi, nawa!nica #niena
w kocu maja, powiedzia!. :ie chcia!em mie$ nic wsplneo z lud5mi. 7 mieszkania o"serwowa!em
przechodniw, ktrzy, o"!adowani odzie* i ywno#ci*, chodzili tam i z powrotem po +inerstrasse, czu!em do
nich o"rzydzenie. :ie chc wraca$ do tych ludzi, pomy#la!em, nie chc do tych ludzi, a innych przecie nie ma,
o#wiadczy! Reer. +pol*daj*c w d! na +inerstrasse, zda!em so"ie spraw, e nie ma innych ludzi ni ci
drepcz*cy tam i z powrotem przechodnie tam na dole, na +inerstrasse. +pol*da!em w d! na +inerstrasse i
nienawidzi!em ludzi, nie chc wraca$ do tych ludzi, my#la!em, powiedzia! Reer. ;o tej nieodziwo#ci i do teo
u"stwa nie chc wraca$, powtarza!em so"ie, cytuj Reera. &ootwiera!em szu.lady w komodach i zacz*!em w
nich szuka$, wyci*a$ rozmaite zdjcia, pisma i korespondencj ony, po!oy!em wszystko razem na stole i
ol*da!em po kolei, droi panie %tz"acher, a poniewa jestem cz!owiekiem uczciwym, musz przyzna$, e przy
tym p!aka!em. :ale otwarcie da!em Uj#cie p!aczowi, przez dziesi*tki lat wz"rania!em so"ie p!aczu, a teraz
nale pozwoli!em so"ie otwarcie na p!acz, o#wiadczy! Reer. +iedzia!em, pozwoliwszy so"ie otwarcie na p!acz,
p!aka!em i p!aka!em, i p!aka!em, i p!aka!em, o#wiadczy! Reer. &rzez dziesi*tki lat wz"rania!em so"ie p!aczu,
od sameo dziecistwa, a teraz nale pozwoli!em so"ie otwarcie na p!acz, powiedzia! mi Reer w
%m"asadorze. :ie musz ju niczeo ukrywa$, niczeo przemilcza$, powiedzia!, w moim wieku osiemdzie1
siciu dwch lat nie musz ju a"solutnie niczeo ukrywa$ ani przemilcza$, powiedzia! Reer, wic nie musz i
teo przemilcza$, e wtedy nale zacz*!em p!aka$, p!aka!em i p!aka!em, ca!ymi dniami p!aka!em, o#wiadczy!
Reer. +iedzia!em i ol*da!em po kolei wszystkie listy, ktre ona pisa!a do mnie przez wiele lat, czyta!em
ro"ione przez ni* przez wiele lat notatki i p!aka!em. &rzyzwyczajamy si, rzecz jasna, przez ca!e lata,
dziesiciolecia, do jakiej# "liskiej istoty, przez lata darzymy j* mi!o#ci*, w kocu kochamy j* "ardziej ni
cokolwiek na #wiecie, przywi*zujemy si do niej, a kiedy j* tracimy, to naprawd jak"y#my stracili wszystko.
7awsze s*dzi!em, e to muzyka jest dla mnie wszystkim, nieraz, e .ilozo.ia, e wysoka, "ardzo wysoka,
najwysza w ole literatura, e) po prostu sztuka, wszystko to jednak, ca!a sztuka, cokolwiek "y to "y!o,
niczym jest wo"ec tej jednej i jedynej ukochanej istoty. 2le z!eo wyrz*dzili#my tej jednej i jedynej ukochanej
istocie, powiedzia! Reer, ile tysicy krzywd kazali#my jej cierpie$, tej istocie, ktr* kochali#my jak nikoo
inneo na #wiecie, jake j* zamczali#my, a przecie kochali#my j* jak adneo inneo cz!owieka, powiedzia!
Reer. Kiedy umiera istota, ktr* kochali#my 2 jak adneo inneo cz!owieka na #wiecie, pozostawia ona w nas
straszliwe wyrzuty sumienia, powiedzia! Reer, przeraaj*ce wyrzuty sumienia, z ktrymi musimy istnie$ po jej
#mierci i ktre nas ktreo# dnia zadusz*, po. wiedzia! Reer. (e kolekcjonowane przeze mnie przez ca!e ycie
ksi*ki i papiery, ktre, przeniesione do mieszkania przy +inerstrasse, zape!ni!y wszystkie te rea!y, koniec
kocw okazuj* si "ezuyteczne, wszystkie te ksi*ki i papiery s* #miechu warte, a ja jestem sam, zostawiony
przez on. 8ierzymy, i uda si nam w takim wypadku uczepi$ +zekspira czy Kanta, ale to tylko z!udne
prze#wiadczenie, +zekspir i Kant tudzie wszyscy inni, ktrych w trakcie ycia podnie#li#my do rani tak
zwanych wielkich, akurat w momencie, w ktrym tak ich potrze"ujemy, zostawiaj* nas na lodzie, o#wiadczy!
Reer, nic nie rozwi**, w niczym nie pociesz*, naraz staj* si dla nas tylko o"cy i o"rzydliwi, wszystko, co ci
tak zwani wielcy i znacz*cy pomy#leli, a potem i zapisali, pozostawia nas o"ojtnymi, o#wiadczy! Reer.
7awsze wierzymy, e w rozstrzyaj*cym momencie, a wic w momencie rozstrzyaj*cym dla ycia, "dziemy
si moli zda$ na tych tak zwanych znacz*cych i wielkich, wszystko jedno, ale to jest "!*d, w!a#nie w tym
rozstrzyaj*cym dla ycia momencie wszyscy owi znacz*cy i wielcy i, jak to si piknie nazywa, nie#miertelni,
zostawiaj* nas samych, w owym rozstrzyaj*cym dla ycia momencie nie daj* nam nic ponad to, e rwnie
po1#rd nich jeste#my sami, zdani na sie"ie samych w a"solutnie przera5liwym sensie, o#wiadczy! Reer.
&om! mi jedynie +chopenhauer, poniewa postanowi!em o wykorzysta$ po prostu do przetrwania,
o#wiadczy! mi Reer w %m"asadorze. 6 ile wszyscy inni wz"udzali we mnie o"rzydzenie, w!*cznie z Coethem,
+zekspirem, Kantem na przyk!ad, to na +chopenhauera po prostu rzuci!em si w przystpie rozpaczy, siad!em
na ta"orecie od strony +inerstrasse, po to e"y przetrwa$, naraz "owiem zapran*!em przetrwa$, nie chcia!em
umiera$, nie chcia!em pj#$ za on* w #mier$, lecz jeszcze zosta$ tu, pozosta$ na #wiecie, s!yszy pan, panie
%tz"acher, mwi! Reer w %m"asadorze. Rzecz jasna jednak, e i +chopenhauer da! mi szans przeycia tylko
dlateo, e postanowi!em o we w!asnym celu wykorzysta$, naduy$, .aktycznie nawet najnieodziwiej w
#wiecie s.a!szowa$, o#wiadczy! Reer, ro"i*c z nieo dla sie"ie po prostu lekarstwo na przetrwanie, ktrym
przecie w rzeczywisto#ci wcale nie jest, podo"nie jak inni ju tu przeze mnie wymienieni. &rzez cale ycie
zdajemy si na tych wielkich duchem tudzie na tak zwanych dawnych mistrzw, o#wiadczy! Reer, a oni
otuj* nam #miertelny zawd, poniewa w rozstrzyaj*cym momencie nie realizuj* naszeo celu. Cromadzimy
w skar"cu tych wielkich duchem, tych dawnych mistrzw, w mniemaniu, e p5niej, w rozstrzyaj*cym dla
przetrwania momencie, "dziemy moli z nich skorzysta$ we w!asnym celu, co znaczy oczywi#cie wykorzysta$
i naduy$ do naszeo celu, a to okazuje si #miertelnym "!dem. 8ype!niamy nasze duchowe sej.y tymi
wielkimi duchem i dawnymi mistrzami po to, "y sin*$ po nich w tym rozstrzyaj*cym dla ycia momencie,
kiedy jednak ten duchowy sej. otworzymy, okazuje si, e jest pusty, taka jest prawda, stoj*c przed tym pustym
sej.em duchowym, widzimy, e jeste#my sami, .aktycznie zupe!nie "ez #rodkw, o#wiadczy! Reer. &rzez ca!e
ycie cz!owiek wszystko romadzi w kadej dziedzinie, a mimo to w kocu nic nie ma, sama pustka,
o#wiadczy! Reer, rwnie w sensie maj*tku duchoweo. 3aki to ja naromadzi!em niesamowity kapita!
duchowy, o#wiadczy! Reer w %m"asadorze, a w kocu zupe!nie nic nie ma. (ylko dziki nieodziwemu
trikowi uda!o mi si we w!asnym celu, to znaczy dla przetrwania, wykorzysta$ i naduy$ +chopenhauera,
o#wiadczy! Reer. :ale rozumie pan, co to jest, ta pustka, nic nie ma, kiedy stoi pan po#rd tysicy, ca!ych
tysicy ksi*ek i papierw, ktre zostawi!y pana ca!kowicie sameo, ktre nale okazuj* si tylko t* straszliw*
pustk*, niczym innym, o#wiadczy! Reer. Kiedy straci pan naj"lisz* istot, wszystko stanie si dla pana pustk*,
dziekolwiek "y pan spojrza!, wszystko jest puste, spol*da pan, spol*da i widzi pan, e wszystko jest
rzeczywi#cie puste, i to na zawsze, o#wiadczy! Reer. 2 dowie si pan, e to nie ci wielcy duchem, nie ci dawni
mistrzowie utrzymywali o przez dziesiciolecia przy yciu, tylko ta jedna i jedyna istota, ktr* darzy! pan
mi!o#ci* jak nikoo inneo w #wiecie. 8 tej wiedzy i z t* wiedz* stoi pan samotnie i nic ani nikt panu nie
pomoe, o#wiadczy! Reer. 7amyka si pan we w!asnym mieszkaniu i rozpacza, o#wiadczy! Reer, z kadym
dniem coraz "ardziej rozpacza i z kadym tyodniem popada pan w !"sz* rozpacz, o#wiadczy! Reer, nale
jednak wydo"ywa si pan z tej rozpaczy. 8staje pan i wydo"ywa si z tej #miertelnej rozpaczy, jeszcze ma pan
si!, e"y wydosta$ si z tej naj!"szej rozpaczy, o#wiadczy! Reer, wie pan, ja powsta!em nale z ta"oretu
przy oknie od strony +inerstrasse i wydo"y!em si z mojej rozpaczy, i zszed!em na d!, na +inerstrasse,
o#wiadczy! Reer, i poszed!em kilkaset metrw do #rdmie#cia- powsta!em z ta"oretu przy oknie od strony
+inerstrasse, wyszed!em z mieszkania i poszed!em do #rdmie#cia z my#l*, e"y jeszcze raz spr"owa$,
ostatni raz podj*$ pr" przeycia, o#wiadczy! Reer. 8yszed!em z mieszkania przy +inerstrasse z my#l*, e"y
jeszcze raz, jeden raz podj*$ pr" przetrwania i z t* my#l* poszed!em do #rdmie#cia, o#wiadczy! Reer. 2 ta
pr"a przetrwania zakoczy!a si powodzeniem, prawdopodo"nie w rozstrzyaj*cym momencie, zapewne te w
ostatnim moliwym momencie, podnios!em si z ta"oretu przy oknie od strony +inerstrasse, zszed!em na d!,
na +inerstrasse, i poszed!em do #rdmie#cia, o#wiadczy! Reer. &o powrocie do domu, rzecz jasna, dozna!em
jeszcze wielu poraek, jednej po druiej, moe pan so"ie wyo"razi$, e nie skoczy!o si na tej jednej, ostatniej
pr"ie przetrwania, nie, musia!em dokonywa$ setek takich pr" przetrwania, ale dokonywa!em ich jedna po
druiej i raz po raz wstawa!em z ta"oretu przy oknie od strony +inerstrasse, wychodzi!em na ulic i .aktycznie
wraca!em do ludzi, do tych ludzi, i w kocu uda!o mi si uratowa$, o#wiadczy! Reer. 8ci*, oczywi#cie,
zastanawiam si, czy s!usznie post*pi!em, czy moe jednak nie, ratuj*c si, ale nie o to idzie, o#wiadczy! Reer.
:ajpierw usilnie praniemy pj#$ za kim# w #mier$, a potem jednak teo nie chcemy, o#wiadczy! Reer, musi
pan wiedzie$, e ju od ponad roku yj w tej torturze rozpaczy. :ienawidzimy ludzi, a mimo to chcemy "y$
razem z nimi, poniewa tylko z lud5mi i tylko po#rd ludzi mamy szans y$ dalej i nie oszale$. 8 samotno#ci
nie wytrzymujemy z"yt d!uo, o#wiadczy! Reer, s*dzimy, e moemy "y$ sami, s*dzimy, e moemy zosta$
opuszczeni, wmawiamy so"ie, e moemy sami dalej y$, o#wiadczy! Reer, ale to tylko rojenia mzu.
+*dzimy, e o"dziemy si "ez ludzi, wierzymy wrcz, e o"dziemy si nawet "ez jedneo, jedyneo
cz!owieka, i uroili#my te so"ie, e mamy tylko jedn* szans, tylko wtedy, kiedy jeste#my sami z so"*, ale to s*
rojenia mzu. 'ez ludzi nie mamy najmniejszej szansy przetrwania, powiedzia! Reer, cho$"y#my so"ie nie
wiem ilu wielkich duchem i dawnych mistrzw wzili za towarzyszy, oni nie zast*pi* adnej istoty ludzkiej,
o#wiadczy! Reer, w kocu to w!a#nie przede wszystkim ci tak zwani wielcy duchem i tak zwani dawni
mistrzowie zostawi* nas samym so"ie, w kocu pojmujemy, e w!a#nie wielcy duchem i dawni mistrzowie z
nas tylko szydzili i to najnikczemniej w #wiecie, w kocu stwierdzimy, e nasz zwi*zek ze wszystkimi tymi
wielkimi duchem, wszystkimi tymi dawnymi mistrzami oparty "y! zawsze tylko na szyderstwie. 8 mieszkaniu
przy +inerstrasse pocz*tkowo przetrwa!, powiedzia!, jedynie, jak to si mwi, o chle"ie i wodzie, a nastpnie,
po o#miu, dziewiciu dniach, znalaz! puszk z jakim# misem, ktre sam so"ie podrza! w kuchni, suszone
#liwki rozmoczy! i zjada! z uotowanym we wrz*tku makaronem, od czeo jednak za kadym razem ro"i!o mu
si niedo"rze. Jsmeo czy dziewi*teo dnia wezwa! do sie"ie w kocu pomoc domow* i pos!a! j* po posi!ek do
hotelu Royal Dis1a1Dis. 3ak pies z!odnia!y si rzuci!em na jedzenie i jad!em, cytuj Reera. 7awar!em z
hotelem Royal korzystn* umow, od koca maja, przez pomoc domow*, ktr* nazywali#my zawsze +tell*, cho$
nazywa!a si Rosa4 oznajmi! Reer, hotel dostarcza! mi zup i danie !wne w specjalnie w tym celu kupionych
aluminiowych pojemnikach. &!aci!em za dwie porcje, oznajmi! mi Reer w %m"asadorze, po!ow jednej
zjada!em ja, p!torej porcji moja pomoc domowa, oznajmi! Reer. &osi!ki z Royalu jad!em nie "ez oporu,
oznajmi! Reer, ale jad!em, poniewa nic inneo mi nie pozostawa!o, jad!em, poniewa musia!em je#$, oznajmi!
Reer, ale przy jedzeniu na sam widok pomocy domowej, ktra przy jedzeniu naturalnie siedzia!a naprzeciwko,
ro"i!o mi si niedo"rze, tej pomocy domowej nidy nie mo!em #cierpie$, "y!a zreszt* zawsze pomoc* domow*
ony, ja nidy "ym jej nie zaanaowa!, o#wiadczy! Reer, oso"a !upia i zak!amana, .aktycznie, o#wiadczy!
Reer, siada!a naprzeciwko mnie i zjada!a p!torej porcji posi!ku z Royalu, kiedy ja sam zjada!em tylko po!ow.
,usimy tolerowa$ pomoce domowe, no "o, dy"y nie one, zadusili"y#my si we w!asnym "rudzie, powiedzia!
Reer w %m"asadorze, ale tak naprawd to przecie s* one zawsze wstrtne. 3este#my zdani na !ask pomocy
domowej i tak ju jest, o#wiadczy! Reer. ,oja zawsze te wraca!a z hotelu Royal z jedzeniem, ktre sama
chcia!a je#$, ktre dla sie"ie wy"ra!a, a nie z jedzeniem, ktre mnie "y smakowa!o. :aj"ardziej lu"i
wieprzowin, dlateo te zawsze przynosi!a wieprzowin, ja natomiast, je#li mam wy"r, jem wy!*cznie
wo!owin, o#wiadczy! Reer. 7awsze "y!em amatorem wo!owiny, pomoce domowe wszystkie "ez wyj*tku
jedz* tylko wieprzowin. &o #mierci ony, od razu zreszt* po porze"ie, o#wiadczy! Reer, pomoc domowa
zwrci!a mi uwa, e pono$ ona jej to i tamto zostawi!a w spadku, o#wiadczy! Reer, chocia wiem, e ona
niczeo pomocy domowej nie zostawi!a w spadku, ona "owiem ani my#la!a umiera$ i z nikim nie rozmawia!a
o spadku czy dziedziczeniu, nawet ze mn*, tym "ardziej wic nie z pomoc* domow*. &omoc domowa przysz!a
do mnie zaraz po porze"ie, in.ormuj*c, e ona zostawi!a jej w spadku to czy tamto, u"rania, o"uwie,
naczynia, materia!y i tak dalej. &omoce domowe nie co.n* si przed niczym, cho$"y najprzykrzejsz* rzecz*,
powiedzia! Reer w %m"asadorze. 8 swoich *daniach nie maj* za rosz wstydu. 9udzie chwal* "ez przerwy
pomoce domowe, cho$ do"rze wiadomo, e dzisiejsze pomoce domowe niewarte s* pochwa!, dzisiejsze pomoce
domowe s* wstrtne w swoich *daniach, a kompletnie niechlujne w pracy, ludzie jednak "a!amutnie twierdz*,
e pomoce domowe s* warte pochwa!, poniewa s* zdani na ich !ask, powiedzia! Reer w %m"asadorze. ,oja
ona nawet przez chwil nie pomy#la!a nidy o tym, e"y zapisa$ co# w spadku pomocy domowej, jeszcze na
dwa dni przed #mierci* ona nie przeczuwa!a, e umrze, jake wic mo!a"y co# o"ieca$ pomocy domowejG
o#wiadczy! Reer. K!amie, pomy#la!em, dy pomoc domowa zwrci!a mi uwa, e ona o"ieca!a jej rne
przedmioty, uczestnicy porze"u jeszcze nie wyszli z cmentarza, a pomoc domowa ju sta!a przede mn*,
mwi*c, e ona jej co# o"ieca!a. 8ci* "ierzemy ludzi w o"ron, poniewa nie moemy uwierzy$, a te i nie
chcemy w ole uwierzy$, e mo* "y$ tak nieodziwi, dopki nie do#wiadczymy na so"ie, e s* tak
nieodziwi, nidy "y#my nie przypuszczali, e to moliwe. &omoc domowa wielokrotnie, jeszcze kiedy sta!em
nad otwartym ro"em, wypowiedzia!a s!owo "ryt.anna, o#wiadczy! Reer, niech pan so"ie wyo"razi, wci* to
s!owo "ryt.anna, kiedy ja stoj nad otwartym ro"em. <a!ymi tyodniami pomoc domowa zasypywa!a mnie
"ezwstydnymi k!amstwami, e ona pono$ jej "ardzo duo o"ieca!a. 3a jednak, jak to si mwi, pu#ci!em to
mimo uszu. ;opiero po trzech miesi*cach od #mierci ony powiedzia!em pomocy domowej, e moe so"ie
wy"ra$ spo#rd u"ra, ktre przeznaczy!em dla "ratanic mojej ony, par rzeczy dla sie"ie, rwnie spo#rd
arnkw niech so"ie we5mie to, co wyda si jej przydatne. 2 co pan my#li, jak zachowa!a si wtedy pomoc
domowaG o#wiadczy! Reer, ot oso"a ta !apczywie rzuci!a si na odzie i ca!ymi jej narczami zacz!a wy1
pycha$ przyotowane uprzednio wielkie stukiloramowe worki, jeden za druim napycha!a te stukiloramowe
worki ca!ymi narczami u"ra ony, a z"rak!o w nich miejsca. +ta!em, w os!upieniu, o"serwuj*c ca!* t scen.
&omoc domowa "iea!a jak szalona po mieszkaniu i zaarnia!a wszystko, co tylko wpad!o jej w rk. 8 kocu
wype!ni!a po "rzei pi$ stukiloramowych workw, a to, co ju nie wesz!o do stukilowych workw, zapakowa1
!a ciasno w trzy walizy. :a koniec zjawi!a si jeszcze jej crka, a"y pomc znosi$ z ni* razem worki i walizy na
d!, na +inerstrasse, dzie crka uprzednio podjecha!a wynajt* ciarwk*. Kiedy wynios!y razem na +iner1
strasse wszystkie worki i walizy, pomoc domowa zacz!a wyjmowa$ i stawia$ na pod!odze dziesi*tki arnkw
kuchennych, nie pytaj*c mnie nawet, czy zadzam si, e"y te arnki wzi!a. &rzeci*aj*c przez uchwyty
arnkw szpaatowy sznurek, ktrym wi*za!a z so"* arnki, e"y mc je !atwiej znie#$ na +inerstrasse,
powiedzia!a, e mimo wszystko kilka z nich mnie zostawia. +ta!em, 8 os!upieniu o"serwuj*c, jak pomoc
domowa i jej crka jak optane tara!y z mieszkania jeszcze te arnki. Cdy"y 8 ci*u tych wielu lat, kiedy
pracowa!a u nas pomoc domowa, o#wiadczy! Reer, moja ona cho$ raz natkn!a si na jej crk, "y!a"y
przeraona jej widokiem, ale ona nidy nie widzia!a jej na oczy, o#wiadczy! Reer. 2m "ardziej si za lud5mi
wstawiamy, jak to si mwi, i im lepsi dla nich jeste#my, tym straszliwiej nam za to odp!acaj*, powiedzia! Reer
w %m"asadorze. 6wo do#wiadczenie z pomoc* domow* i jej crk* .aktycznie nauczy!o mnie, jakie otch!anie
o"rzydliwo#ci potra.i w so"ie nosi$ cz!owiek, o#wiadczy! Reer. (ak zwane klasy nisze s* przecie, i taka jest
prawda, rwnie nieodziwe i nikczemne, i rwnie zak!amane, jak wysze. (o jedna z naj"ardziej odraaj*cych
cech charakterystycznych naszych czasw, to, e wci* twierdzi si, i tak zwani ludzie pro#ci, tak zwani
uciskani, s* do"rzy, a inni 5li, to jedno z najo"rzydliwszych znanych mi k!amstw, o#wiadczy! Reer. 9udzie w
sumie jednako s* nikczemni i nieodziwi, i zak!amani, o#wiadczy! Reer. (ak zwana pomoc domowa nie jest o
5d5"!o cho$"y lepsza od tak zwaneo wielmoneo pana, .aktycznie dzi# jest wprost na odwrt, tak jak i
wszystko jest dzi# na odwrt, powiedzia! Reer, pomoc domowa jest dzi# wielmonym panem, nie odwrotnie.
(ak zwani "ezsilni s* dzisiaj mocni, a nie odwrotnie, powiedzia! Reer w %m"asadorze. Kiedy przyl*da! si
+iwo"rodemu mczy5nie, ja s!ysza!em to, co mi powiedzia! wcze#niej w %m"asadorze, e wszystko dzisiaj
jest na odwrt, wci* to dzisiaj wszystko jest na odwrt. +ta!em jeszcze nad otwartym ro"em, a pomoc
domowa ju mi wmawia!a, e ona da!a jej w spadku zielone palto, ktre kupi!a so"ie kiedy# w 'adastein.
%kurat to pikne kosztowne u"ranie mia!a"y zostawi$ w spadku pomocy domowej, powiedzia! Reer z
o"urzeniem. (acy ludzie wykorzystaj* kad* sytuacj i przed niczym si nie co.n*, ni"y tacy s* !upi, a
wszystko zro"i* na swoj* korzy#$, nawet najwiksze ohydztwo. % my zawsze damy si na"ra$, dajemy si im
naci*n*$, poniewa naturalnie przewyszaj* nas oni w swych codziennych ohydztwach, o#wiadczy! Reer. %le
o"!udne ma!powanie ludu jest take ohydne, powiedzia! Reer, owo na przyk!ad tak charakterystyczne dla
politykw zaskar"ianie so"ie wzldw ludu. 3eeli jeste#my lud5mi o idealistycznych wyo"raeniach, to
zawsze okae si nie"awem, e te wyo"raenia s* wyo"raeniami "ez sensu, niczym innym, o#wiadczy! Reer,
i powiedzia!, e cz!owiek musi nauczy$ si "y$ starym, nie ma nic o"rzydliwszeo ni spou.alanie si z
m!odymi, zawsze mnie do !"i odstrcza, kiedy starszy cz!owiek spou.ala si z m!odymi, droi panie
%tz"acher, i powiedzia!, e w dzisiejszym #wiecie cz!owiek wydany jest na pastw #wiata, ods!onity, mamy
dzi# do czynienia z cz!owiekiem totalnie wydanym i totalnie ods!onitym, jeszcze dziesi$ lat temu ludzie czuli
si mimo wszystko do#$ os!onici, dzi# jednak skazani s* na ca!kowite ods!onicie, powiedzia! Reer w
%m"asadorze. :idzie ju nie mo* si schroni$, nie ma ju nidzie schronienia, i to jest takie straszne, cytuj
Reera, wszystko sta!o si ca!kowicie przezroczyste, a przez to i ods!onite- to znaczy, e dzisiaj nie ma ju
a"solutnie moliwo#ci ucieczki, ludzi dzi# wszdzie, o"ojtnie dzie s*, zewsz*d si przeania, umykaj* #ciani
i onieni i uciekaj*, ale nie znajduj* ju nory, w ktr* moli"y rzuci$ si, uciekaj*c, chy"a e rzuc* si w
#mier$, to jest .akt, cytuj Reera, nie"ywa!e, #wiat "owiem nie jest ju tym, czym "y!, jest teraz wy!*cznie
czym# nie"ywa!ym. ,usi si pan z tym nie"ywa!ym #wiatem poodzi$, panie %tz"acher, czy chce pan teo, czy
nie, jest pan "ez reszty wydany na pastw teo nie"ywa!eo #wiata, a je#li kto# "dzie panu wmawia!, e tak nie
jest, "dzie k!ama!, owo dzi# "ez przerwy wciskane w uszy ludzi k!amstwo, w ktrym wyspecjalizowali si
zw!aszcza politycy tudzie polityczni "redz*cy, o#wiadczy! Reer. Hwiat jest jedn* wielk* nie"ywa!o#ci*, w
ktrej aden cz!owiek nie znajdzie ju os!ony, aden w ole, o#wiadczy! Reer w %m"asadorze. (eraz Reer,
przyl*daj*c si +iwo"rodemu mczy5nie, powiedzia!: ale #mier$ ony nie jest jedynie moim najwikszym
nieszcz#ciem, ona przynios!a mi te wyzwolenie. 8raz ze #mierci* ony sta!em si wolny, powiedzia!, a
mwi*c wolny, mam na my#li ca!kowicie wolny, w pe!ni wolny, doskonale wolny, je#li wie pan, co to znaczy, a
przynajmniej ma pan teo przeczucie. :ie czekam ju na #mier$, ona przyjdzie sama, nie musz o niej my#le$, i
tak przyjdzie, jest mi ca!kiem o"ojtne, kiedy. Hmier$ ukochanej istoty jest przecie take niesamowitym
uwolnieniem ca!eo naszeo systemu, powiedzia! teraz Reer. 3u od d!uszeo czasu yj 7 uczuciem, e
jestem teraz doskonale wolny. (eraz mo dopu#ci$ do sie"ie wszystko, naprawd wszystko, i nie musz si
wcale "roni$, ju si nie "roni, tak jest, o#wiadczy! teraz Reer. &rzyl*daj*c si +iwo"rodemu mczy5nie,
powiedzia!: .aktycznie zawsze podo"a! mi si A+iwo"rody mczyzna, nidy nie lu"i!em (intoretta, ale lu"i!em
+iwo"rodeo mczyzn (intoretta. 3u od ponad trzydziestu lat przyl*dam si temu o"razowi, adnemu
innemu o"razowi nie "y!"ym w stanie przyl*da$ si przez ponad trzydzie#ci lat. ;awni mistrzowie szy"ko
mcz*, kiedy patrzymy na nich "ez skrupu!w, i zawsze rozczarowuj*, kiedy poddajemy ich wnikliwemu
"adaniu, kiedy, e tak powiem, stan* si dla nas "ezlitosnym o"iektem naszeo krytyczneo umys!u. Faden z
tych tak zwanych dawnych mistrzw nie wyjdzie ca!o z oweo prawdziwie krytyczneo "adania, o#wiadczy!
teraz Reer. 9eonardo, ,icha! %nio!, (ycjan pod naszym wzrokiem z niewiaryodn* szy"ko#ci* rozpadaj* si,
po to "y w kocu okaza$ si mimo wszystko tylko marn*, cho$ moe enialn*, pr"* przetrwania. Coya jest ju
trudniejszym orzechem do zryzienia, powiedzia! Reer, ale i Coya na nic nam si nie przyda i nic dla nas w
kocu nie znaczy. 8szystko tutaj, w Kunsthistorisches ,useum, w ktrym zreszt* nie ma ani jedneo Coi,
powiedzia! teraz Reer, nic dla nas w kocu nie znaczy, w rozstrzyaj*cym punkcie naszej ezystencji. :a
wszystkich tych o"razach wcze#niej czy p5niej znajdziemy, je#li przestudiujemy je wnikliwie, jak*#
nieporadno#$, .aktycznie, nawet w tych najwikszych i najwaniejszych kreacjach artystycznych, je#li "dziemy
"adali nieustpliwie, znajdziemy jaki# "!*d, jaki# kardynalny "!*d, ktry nam wszystkie te o"razy po kolei
zohydzi, prawdopodo"nie dlateo, e za due mieli#my wymaania, o#wiadczy! Reer. <a!a sztuka w ole nie
jest niczym innym jak sztuk* przetrwania, niech pan teo nie traci z oczu, jest ona w sumie jedn*, nieustannie
ponawian*, poruszaj*c* rwnie rozum, pr"* uporania si z tym #wiatem, w ca!ej jeo o"rzydliwo#ci, a teo,
jak wiadomo, dokona$ mona, jedynie ustawicznie uciekaj*c si do k!amstwa i zak!amania, o"!udy i
oszukiwania sameo sie"ie, o#wiadczy! Reer. (e o"razy pe!ne s* k!amstwa i zak!amania, pe!ne o"!udy i
oszukiwania sameo sie"ie, niczeo poza tym w nich nie ma, nie licz*c ich jake czsto enialnej zrczno#ci.
8szystkie te o"razy s* ponadto wyrazem a"solutnej "ezradno#ci cz!owieka, niemono#ci uporania si przez
nieo z so"* i z tym, co przez ca!e ycie o otacza. (o w!a#nie przecie wyraaj* wszystkie te o"razy, ow* z
jednej strony zawstydzaj*c* !ow, z druiej przeraaj*c* rzeczon* !ow i poruszaj*c* na #mier$ "ezradno#$,
o#wiadczy! Reer. +iwo"rody mczyzna przez ponad trzydzie#ci lat nie podda! si memu rozumowi i moim
uczuciom, o#wiadczy! Reer, z teo powodu jest dla mnie najcenniejszy spo#rd teo, co wystawione jest tu, w
Kunsthistorisches ,useum. (ak jak"ym ju o tym wiedzia! przed ponad trzydziestoma laty, ju ponad
trzydzie#ci lat temu usiad!em po raz pierwszy na tej !awce, dok!adnie naprzeciw +iwo"rodeo mczyzny.
8szyscy ci tak zwani dawni mistrzowie ponie#li klsk, wszyscy "ez wyj*tku skazani "yli na klsk, a
ol*daj*cy moe t klsk znale5$ w kadym szczele ich prac, w kadym poci*niciu pdzla, o#wiadczy!
Reer, w dro"nym, najdro"niejszym szczele. 7upe!nie niezalenie od teo, e wszystkim tym tak zwanym
dawnym mistrzom naprawd enialnie uda!o si namalowa$ zawsze jedynie tylko jaki# szcze! o"razu, aden
z nich, ani jeden, nie namalowa! stuprocentowo enialneo p!tna, adnemu z tych tak zwanych dawnych
mistrzw nie uda!o si to ani razu- al"o ponie#li klsk, maluj*c pod"rdek al"o kolano, al"o powieki,
o#wiadczy! Reer. 8ikszo#$ ponios!a klsk, maluj*c rce, w Kunsthistorisches ,useum nie ma ani jedneo
o"razu z rk* namalowan* enialnie lu" cho$"y niezwykle, wci* tylko te traikomicznie nieudane rce,
o#wiadczy! Reer, niech pan popatrzy, tu, na wszystkich tych portretach, nawet najs!ynniejszych. Fadnemu z
tych tak zwanych dawnych mistrzw rwnie nie uda!o si namalowa$ cho$"y niezwyk!eo pod"rdka czy
rzeczywi#cie udaneo kolana. >l Creco nie potra.i! cho$"y raz namalowa$ do"rze rki, rce u >l Creca zawsze
wyl*daj* jak "rudne, mokre szmaty, powiedzia! teraz Reer, no ale w Kunsthistorisches ,useum nie ma ani
jedneo >l Creca. % Coya, ktreo te nie ma w Kunsthistorisches ,useum, wystrzea! si namalowania rki,
cho$"y raz, wyra5nie, co do r*k u Coi, to i Coya tkwi! w dyletanctwie, ten straszliwy, niesamowity Coya,
ktreo stawiam ponad wszystkich malarzy, jacy kiedykolwiek tknli si malarstwa, o#wiadczy! Reer. :o i jest
po prostu deprymuj*ce, e tu, w Kunsthistorisches ,useum, ol*da si jedynie sztuk, ktr* mona okre#li$
mianem pastwowej, t wro* duchowi ha"s"ursko1katolick* sztuk pastwow*. 6d dziesi*tkw lat zawsze to
samo, id do Kunsthistorisches ,useum i my#l so"ie, e Kunsthistorisches ,useum nie ma nawet jedneo
Coi4 <o do mnie, w moim rozumieniu sztuki, to, e nie ma >l Creca nie jest adnym nieszcz#ciem, ale to, e
nie ma w nim adneo Coi, jest dla Kunsthistorisches ,useum .aktycznie nieszcz#ciem, o#wiadczy! Reer.
(rze"a stwierdzi$, e w skali #wiatowej, cytuj Reera, Kunsthistorisches ,useum, w"rew reputacji, jak* si
cieszy, nie jest wcale muzeum najwyszej klasy, nie posiada "owiem nawet jedneo o"razu wielkieo,
niedo#cinioneo Coi. &onadto Kunsthistorisches ,useum odzwierciedla totalnie w ha"s"urski ust w sztuce,
=a"s"urw, ktrzy, przynajmniej je#li idzie o malarstwo, mieli przecie odstrczaj*cy, ca!kowicie wyzuty z
ducha, katolicki ust w sztuce. ,alarstwo katoliccy =a"s"urowie niewiele "ardziej lu"ili ni literatur,
poniewa malarstwo i literatura wydawa!y im si zawsze nie"ezpieczne, w odrnieniu od muzyki, ktra nie
mo!a nidy "y$ dla nich nie"ezpieczna i ktrej dozwolili, w!a#nie dlateo, e tak "ardzo wyzuci "yli z ducha,
ci katoliccy =a"s"urowie, rozwin*$ si do pe!neo rozkwitu, jak to przeczyta!em raz w tak zwanym
kompendium sztuki. =a"s"urskie zak!amanie, ha"s"urski de"ilizm, ha"s"urska perwersja wiary, zawis!y na
wszystkich tych #cianach, taka jest prawda, cytuj Reera. 2 wszdzie, na wszystkich p!tnach, w!*czaj*c
pejzae, ten perwersyjny in.antylizm wiary. :ieodziwa ko#cielna o"!uda nawet na o"razach o wysokich, wrcz
najwyszych am"icjach malarskich, to jest najwstrtniejsze. 8e wszystkim w Kunsthistorisches ,useum jest ta
#witoszkowato#$ w katolickiej aureoli, nawet Ciotto nie potra.i si z teo wy!ama$, cytuj Reera. <i
o"rzydliwi 8enecjanie, ktrzy wraz z kad* kolejn* namalowan* !ap* czepiali si katolickieo przedalpejskieo
nie"a, powiedzia! teraz. 8 Kunsthistorisches ,useum nie zo"aczy pan ani jednej naturalnie namalowanej
twarzy, zewsz*d spoziera tylko owo katolickie o"licze. Cdy przez d!uszy czas przypatrzy si pan jakiej# do"rze
namalowanej !owie, w kocu okae si ona tylko katolicka, stwierdzi! Reer. :awet trawa na tych o"razach
ro#nie po katolicku, nawet zupa w holenderskich wazach jest tylko katolick* zup*, powiedzia! teraz Reer. 'ez1
czelnie aroancki malowany katolicyzm, to wszystko, stwierdzi! Reer. &rzez te trzydzie#ci sze#$ lat chodzi!em
do Kunsthistorisches ,useum tylko dlateo, e przez okr*!y rok panuje tu idealna temperatura osiemnastu
stopni <elsjusza, najlepsza nie tylko dla p!tna o"razw, lecz take dla mojej skry, przede wszystkim za# dla
mojej wysoce wraliwej !owy, stwierdzi! Reer. 8nikliwa o"serwacja sztuki, metoda samo"jcza, uzyskane
wraz z wiekiem pewne mistrzostwo, powiedzia! teraz Reer. Fadn* miar* prawem zwyczaju w
Kunsthistorisches ,useum, powiedzia!, w runcie rzeczy nienawi#$ do sztuki, mania sztuki, nieuleczalne.
;roi panie %tz"acher, znale5li#my si niew*tpliwie niemal w szczytowym punkcie naszej epoki chaosu i kiczu,
powiedzia!, dodaj*c, e ca!a ta %ustria nie jest niczym innym przecie jak Kunsthistorisches ,useum,
katolicko1narodowosocjalistycznym muzeum) straszliwe. +zal"ierskie udawanie demokracji, powiedzia!. (a
dzisiejsza %ustria to chaotyczny nj, to ociekaj*ce mealomani* #miechu warte pastewko, ktre teraz,
czterdzie#ci lat po tak zwanej druiej wojnie #wiatowej, totalnie zamputowane, osi*n!o a"solutne dno- to
#miechu warte pastewko, w ktrym wymar!o my#lenie i w ktrym ju od ponad p!wiecza wci* jeszcze
panuje tylko niska pastwowopolityczna tpota oraz zauroczona pastwem !upota, stwierdzi! Reer. 'rutalny,
pe!en zamieszania #wiat, powiedzia!. 7a stary jestem, e"y znikn*$, powiedzia!, za stary ) e"y so"ie pj#$,
panie %tz"acher, osiemdziesi*t dwa lata, s!yszy pan4 7awsze "y!em sam4 (eraz ju ostatecznie w pu!apce, panie
%tz"acher. Cdziekolwiek tylko dzisiaj spojrzymy w tym kraju, spol*damy w kloak #miechu warteo,
powiedzia! Reer. 7"iorowe szalestwo, istna katastro.a, powiedzia!. 8szyscy s* w sumie podatni na depresj,
wie pan, mamy wraz z 8rami najwyszy wska5nik samo"jstw w ca!ej >uropie. ,y#la!em czsto, e
przenios si do +zwajcarii, +zwajcaria jednak "y!a"y dla mnie jeszcze duo orsza. :ie ma pan pojcia, jak ja
kocham ten kraj, powiedzia! Reer, do !"i jednak nienawidz o"ecneo pastwa- ja z tym pastwem nie chc
w przysz!o#ci mie$ nic wsplneo, codziennie wz"udza we mnie wstrt. 8szyscy ludzie, dzisiaj w tym
pastwie dzia!aj*cy i rz*dz*cy, maj* "ez wyj*tku przeraaj*ce, wyzute z ducha, prymitywne twarze, w tym
kraju1"ankrucie zo"aczy pan wy!*cznie iantyczn* stert przeraaj*cych odpadw .izjonomicznych,
powiedzia!. <zeo to nie wymy#lamy, czeo nie wyadujemy w przekonaniu, e jeste#my kompetentni, a
przecie nie jeste#my, w tym ca!a komedia, a kiedy zapytamy, jak ma "y$ dalejG ) w tym ca!a traedia, droi
panie %tz"acher. 8szed! 2rrsiler z A(imesemB w rku, o ktreo wcze#niej prosi! o Reer, musia! tylko
przej#$ z Kunsthistorisches ,useum przez ulic do kiosku z azetami. Reer wzi*! A(imesaB, wsta! i wyszed! z
sali 'ordona, a potem, jak mi si wydawa!o, ywszym ni zazwyczaj krokiem zszed! na d! !wnymi
schodami i wyszed! na zewn*trz, a ja za nim. 7atrzymawszy si przed wularnym pomnikiem ,arii (eresy,
powiedzia!, e zapewne "ardzo zdumia! mnie .akt, i do tej pory nie zdradzi! mi jeszcze w!a#ciweo powodu,
dla ktreo zapran*! dzi# znowu spotka$ si ze mn* w Kunsthistorisches ,useum. :ie wierzy!em w!asnym
uszom, kiedy o#wiadczy!, e kupi! dwa "ilety na Roz"ity dz"an do 'urtheater, #wietne miejsca na parterze, i e
w!a#ciwym powodem, dla ktreo dzisiaj znowu mnie poprosi! do Kunsthistorisches ,useum, "y!o to, e"y
zaproponowa$ mi wsplne o"ejrzenie Roz"iteo dz"ana w 'urtheater. 8ie pan, od wielu lat nie "y!em ju w
'urtheater, niczeo nienawidz "ardziej ni 'urtheater, w ole sztuki dramatycznej, powiedzia!, ale wczoraj
pomy#la!em, e jutro pjd do 'urtheater i o"ejrz Roz"ity dz"an. ;roi panie %tz"acher, stwierdzi! Reer,
nie wiem, jak wpad!em na ten pomys!, e"y dzisiaj i akurat z panem pj#$ do 'urtheater o"ejrze$ Roz"ity
dz"an. :iech si pan nie krpuje, moe mnie pan spokojnie uzna$ za o"!*kaneo, powiedzia! teraz Reer, moje
dni i tak s* policzone, ja .aktycznie pomy#la!em, e pjdzie pan ze mn* dzisiaj do 'urtheater, Roz"ity dz"an
jest w kocu najlepsz* niemieck* komedi*, do teo jeszcze 'urtheater to najlepsza scena na #wiecie. &rzez trzy
odziny drczy!a mnie my#l, e "d musia! panu powiedzie$, e ma pan mi towarzyszy$ na Roz"itym dz"anie,
sam "owiem na Roz"ity dz"an nie pjd, powiedzia! teraz Reer, pisze %tz"acher, trzy wype!nione mk*
odziny, zastanawia!em si, jak panu powiedzie$, e kupi!em dwa "ilety na Roz"ity dz"an, z my#l* wy!*cznie o
mnie i o panu, przez dziesi*tki lat "owiem s!ysza! pan ode mnie wy!*cznie, e 'urtheater to najohydniej sza
scena #wiata, a tu nale mia!"y pan i#$ na Roz"ity dz"an do 'urtheater, .akt, ktreo nie pojmuje nawet
2rrsiler. :iech pan przyjmie ten "ilet, powiedzia!, i pjdzie dzi# ze mn* do 'urtheater, niech pan dzieli dzi# ze
mn* t o"!dn* perwersj, droi panie %tz"acher, powiedzia! Reer, pisze %tz"acher. ;o"rze, powiedzia!em
Reerowi, pisze %tz"acher, jeeli teo w!a#nie so"ie pan yczy, a Reer powiedzia!, tak, w!a#nie teo so"ie
ycz, wrczaj*c mi drui "ilet. 8ieczorem .aktycznie poszed!em z Reerem do 'urtheater na Roz"ity dz"an,
pisze %tz"acher. &rzedstawienie "y!o przera5liwe.
koniec

You might also like