Professional Documents
Culture Documents
formy przestrzenne, obiekty, np. umocnienia grodowe, ale i wkop grobowy), jak i kontekst jego zalegania. Po
nadto, archeolog prowadzc prace wykopaliskowe niszczy owe obiekty oraz kontekst zalegania zabytkw i dlate
go musi je zadokumentowa, a wic ju na tym etapie bada zinterpretowa. Sporzdzona dokumentacja jest za
tem wypadkow wiedzy, umiejtnoci, a niestety nazbyt czsto cech charakterologicznych badacza, co powoduje,
e nabiera cech niepodanych w badaniach naukowych. Innymi sowy, historyk zawsze moe wrci do badane
go rda, archeolog nigdy. Bdne jest te przekonanie autora, e zalet archeologiijest moliwo dokadnego
datowania (s. 102,192), cho w innym miejscu (s. 120) pisze o saboci archeologii redniowiecznej w zakresie
datowania bezwzgldnego. W odniesieniu do wczesnego redniowiecza regu jest zbyt szerokie datowanie,
czsto mieszczce si w przedziale dwch, a nawet trzech stuleci. Jak baki mydlane w ostatnich latach pkaj
tzw. wyznaczniki chronologiczne, przy pomocy ktrych przez kilkadziesit lat datowano stanowiska archeolo
giczne. Wykorzystanie do datowania metod przyrodniczych, np. dendrochronologii, o ile zaistniay warunki za
stosowania tej metody (np. wystarczajca liczba przyrostw rocznych drewna z zewntrznej czci pnia drzewa),
pozwala istotnie na dokadne datowanie, ale s to rzadkie przypadki i maj odniesienie do niektrych kategorii
stanowisk, dajc najczciej szokujce rezultaty. Przykademjest wydatowanie tzw. wau wielkomorawskiego na
Wawelu na pocztek XI w. i pocztku grodu w Gnienie, odnoszonego dawniej nawet do schyku VII lub do
VIII w., na okres okoo poowy X w. Nie ma tych zalet, w odniesieniu do wiekw rednich, metoda wgla radioak
tywnego (s. 120). Wbrew opinii autora archeologia nadal bywa wykorzystywana dla doranych celw politycz
nych, czego przykadem byy badania zwizane z wydumanym miejscem mierci biskupa praskiego Wojciecha.
Inne nieporozumienia wynikaj z nieznajomoci terminologii archeologicznej. Np. piszc o zabytkach ar
cheologicznych (s. 120) autor ma na myli stanowiska. Nie byo glinianych naczy wczesnoredniowiecznych
(a nie ceramiki) toczonych na kole garncarskim. Lepiono je rnymi technikami i w rnym stopniu obtaczano
(s. 135, typ Feldberg by tylko bardzo silnie obtaczany). Konstrukcja hakowa nie jest nieco ulepszon wersj sy
stemu (!) rusztowego (s. 183), a wystpuje zarwno w drewnianych konstrukcjach przekadkowych, jak i skrzy
niowych nasypw waw grodowych i jest rozwizaniem technologicznym. Nie naley upowszechnia lapsusw
terminologicznych w rodzaju inynierw wielkopolskich (s. 184) wznoszcych grody na Pomorzu.
Nie w peni ma autor wyczucie co do poziomu naukowego poszczeglnych prac oraz tego, ktre tezy wysu
wane w archeologii w cigu ostatnich kilkudziesiciu lat ostay si, a ktre zostay zweryfikowane negatywnie
i maj wymiar historiograficzny (np. cytowany na s. 122 pogld Jana a o Weltach, przodkach Wieletw).
Przeom, ktry nastpi w latach siedemdziesitych XX w. w postrzeganiu dziejw osadnictwa na ziemiach dzi
siejszej Polski midzy schykiem staroytnoci a wczesnym redniowieczem spowodowa, e znaczna cz istnie
jcych opracowa archeologicznych (publikowanych nawet i po tym okresie) stracia na aktualnoci. Podobnie
zastosowanie metody dendrochronologicznej zmienio istotnie wiedz o chronologii osadnictwa sowiaskiego,
zarwno w zakresie jego odmodzenia, jak i postarzenia w konkretnych przypadkach. Zatem porwnywanie tez
dotyczcych chronologii osadnictwa sowiaskiego niepopartych datami dendrologicznymi z analogicznymi roz
waaniami opartymi na tym datowaniu, jest obecnie nieuzasadnione, czego najlepszym przykademjest omwio
ne przez autora datowanie naczy glinianych typu Tornow i Feldberg (s. 133-142). Niezrozumiae jest dla mnie
posugiwanie si sformuowaniem niemal namacalny dowd (s. 143). I dlatego ludno wymienionej przez au
tora grupy dbczyskiej, w obecnym stanie rozpoznania archeologicznego, wbrew przypuszczeniom autora nie
miaa moliwoci zetknicia si ze Sowianami. To pogubienie si w problematyce archeologicznej powoduje, e
np. s. 121 autor pisze: obecnie ju niemal na pewno wiadomo, i kultury archeologiczne wczesnoredniowiecz
nego Pomorza, zwaszcza jego nadodrzaskiej czci, nie nawizyway------ do kultur sprzed okresu tzw. wdr
wek ludw i zaraz potem stwierdza (s. 122 przyp. 62), e na pewno przy uyciu metody archeologicznej nie
mona zupenie wykluczy udziau Sowian w kulturze wielbarskiej, co przecie, tak jak w przypadku grupy db
czyskiej, nie jest moliwe ze wzgldw chronologicznych. Ponadto ludno kultury wielbarskiej nie ruszyaz Po
morza Wschodniego ku poudniowi na podbj Cesarstwa Rzymskiego, a przesuwaa si na poudniowy
wschd na pnocne obrzea Morza Czarnego, gdzie wytworzya kolejn kultur archeologiczn i dopiero std
przesuna si w kierunku Cesarstwa.
Miaabym te wtpliwoci co do twierdzenia, e teoria allochtoniczna pochodzenia Sowian jest prost
kontynuacj pogldw Gustava o s s i n y (s. 126). To przede wszystkim konsekwencja poszerzenia podstawy
rdowej i jej interpretacji. Sprawy towarzyskie pozostawmy na boku, poniewa grzesz obie strony, w co da si
wcign rwnie autor (s. 125-129), piszc np. o ktni pomidzy muzealnymi eksponatami lub okrelajc
Kazimierza G o d o w s k i e g o mianem guruzwolennikwdyskontynuacji osadniczej (s. 131). Autor zapo
484 RECENZJE
mina, polemizujc z pogldami Magdaleny M c z y s k i e j (s. 128 przyp. 82), e archeologia jest nauk histo
ryczn i jej celem nie jest badanie garnkw jako takich. Badanie to, podobnie jak wiele innych, ma suy nad
rzdnemu celowi odtwarzaniu minionych dziejw, niedostpnych poznaniu historycznemu, gwnie z powo
du niedostatku lub braku rde pisanych.
W roztrzsaniu i ocenie istoty sporu o czas pojawienia si Sowian na obszarze dzisiejszej Polski
(por. s. 131) z pewnoci pomocne byyby autorowi wyniki bada przyrodniczych, np. analiz pykowych, ktre
jednoznaczne ukazuj hiatus osadniczy midzy schykiem pnego okresu rzymskiego a wczesnym redniowie
czem, wyraajcy si w gwatownym i prawie cakowitym braku pykw zb i chwastw zboowych w analizowa
nym materiale. Przytoczony przez autora jednostkowy przykad odmiennego stanu na Rugii (s. 143-145) dotyczy
skraju osadnictwa sowiaskiego i nie mona go odnosi do innych obszarw. Ponadto nie mona automatycznie
przenosi generalnych ustale archeologicznych dotyczcych caego obszaru dzisiejszej Polski, a nawet caej So
wiaszczyzny, na obszar Pomorza, ktre tak cae, jak i poszczeglne jego czci, podlegao odmiennym wpywom
kulturowym z racji swojego pooenia. Dodatkowym utrudnieniem w lekturze archeologicznych rozwaa auto
ra, dla czytelnikw niebdcych archeologami, jest bardzo czste pomijanie daty sformuowania (opublikowa
nia) omawianych tez badawczych. Odnosz wraenie, e w rozdziale archeologicznym wicej jest rozwaa hi
storycznych, i to na do popularnym poziomie, ni archeologicznych (np. s. 166-167). Dlatego te sdz, e nie
bdc archeologiem, powinien by autor ograniczy swoje wywody do prezentacji rnych postaw badawczych
opartych na rdach materialnych, z uwzgldnieniem czasu ich upowszechnienia, powcigajc swoje oceny
i komentarze, cho akurat przy okazji interpretacji odsonitych pozostaoci tzw. hal kultowych wykaza duo
zdrowego rozsdku (s. 165) .
W rozdziale tym zabrako mi kilku istotnych ustale archeologw, np. Wojciecha C h u d z i a k a , do
tyczcych zasigu osadnictwa sowiaskiego (w tym pomorskiego) na obszarze prawobrzea dolnej Wisy
w IX-XI w. Sprowadzaj si one do stwierdzenia tu braku osadnictwa pruskiego a po lini rodkowego dorzecza
Drwcy, Jezioraka i dziau wodnego Gardei i Dzierzgoni, czyli na obszarze uznawanym powszechnie za
cz plemiennego obszaru Pomezanw i o zasiedlaniu tego obszaru a po XII w. przez ludno zachodnioso-
wiask6.
Rwnie w rozdziale IV zabrako mi wprowadzenia w istot rde bdcych przedmiotem bada jzyko
znawcw, przede wszystkim onomastw. Z mojego punktu widzenia istotne jest to, e wiele poddanych bada
niom nazw miejscowych i terenowych to rekonstrukcje, a ponadto forma zapisu bardzo czsto zaleaa od jzy
ka ojczystego skryby zapisujcego dan nazw, co wykazali Ewa R z e t e l s k a - F e l e s z k o i Jerzy D u
m a na przykadzie zapisw nazwy Supska7. Jedyny element krytyki rdowej tej kategorii rde pojawi si
nas. 219-220 i dotyczy zalenoci zachowanych nazw patronimicznych od dziaalnoci kancelarii cysterskich.
Omwienie prac jzykoznawczych sprowadza si w zasadzie do jednego zagadnienia prb wyznaczenia
izoglos majcych przedstawia zrnicowanie dialektowe Pomorza, a wkonsekwencji jego podziay wewntrzne.
Poniewa izoglosy te zostay zweryfikowane negatywnie przez nowsze badania, autor dochodzi do wniosku o ma
ej uytecznoci jzyka w badaniach nad podziaami plemiennymi Sowiaszczyzny, cho w przypadku Pomorza
wskazuje na przenikanie si pewnych cech jzykowych pnocnopoabskich, polskich i kaszubskich.
5 W sprawie tzw. kcin por. E. K o w a l c z y k , Sacrum. Z dziejw mitw toponomastycznych w archeologii, [w:] Czowiek,
sacrum, rodowisko. Miejsca kultu we wczesnym redniowieczu, Spotkania Bytomskie t. IV, red. S. M o d z i o c h , W roclaw
2000, s. 28.
6 W. h u d z i a k, Ze studiw nad pograniczem slowiasko-baltyjskim we wczesnym redniowieczu. Problemprzynalenoci
etnokulturowej Pomezanii w X-XI wieku, [w:] Pogranicze polsko-pruskie w czasach w. Wojciecha. Materiay z konferencji, ktra
odbya sipod patronatem wojewody elblskiego 18-19 wrzenia 1997r. w Muzeum w Elblgu, red. M. F. J a g o d z i s k i , Elblg
1999, ryc. 1-2, s. 87. N a niezgodno relacji krzyackich o terytoriach pruskich z obszarami osadnictwa pruskiego czytelnego
w m ateriaach archeologicznych zwracali ju uwag . i J. u 1i z o w i e, To osadnicze wyprawy w. Wojciecha do Prus. Rea
lia archeologiczne i perspektywy badawcze, Studia W arm iskie t. X X X , 1993, s. 98. Jeszcze dalej poszed J. o j a r s i, Z ba
da nad pograniczem sowiasko-pruskim we wczesnym redniowieczu, [w:] Studia nad osadnictwem ziemi chemiskiej t. IV, T o
ru 2002, s. 18, 24 (pracy, ktrej a u to r nie mg zna), twierdzc, e a do X III w. granic etniczn wyznaczaa rzeka Dzierz
go, czego w dosownym znaczeniu nie mona przyj.
E. R z e t e l s k a - F e l e s z k o , J. D u m a , Dawne sowiaskie nazwy miejscowe Pomorza rodkowego, W roclaw 1985,
s. 224-225.
RECENZJE 485
Elbieta Kowalczyk
Uniwersytet Warszawski
Instytut Archeologii
Problematyka stopnia i charakteru niezalenoci powstaczej Ukrainy, jak wywalczy i stara si utrzyma
Bohdan Chmielnicki poczwszy od 1648 r., do dzisiaj pozostaje przedmiotem bada i sporw historykw pol
skich i ukraiskich. O ile Polacy chtnie zdeprecjonowaliby znaczenie ukraiskiej samodzielnoci i konflikt pol-
sko-kozacki postrzegali jako wojn domow w Rzeczypospolitej1, o tyle historycy ukraiscy widzieli w powstaniu
Bohdana Chmielnickiego okres niezalenoci Ukrainy2. Problem ten sta si na nowo aktualny dla ukraiskich
1 Co byo charakterystyczne zwaszcza dla starszej historiografii polskiej, patrzcej na Kozakw jako na buntownikw (vi
de: L. K u b a l a , Wyprawa waniecka, [w:] Szkice historyczne, Seria II, Lww 1880; idem, Bitwa pod Beresteczkiem, W arszawa
1 9 2 5 ; F . R a w i t a - G a w r o s k i , Bohdan Chmielnicki, Lww 1909).
2 wiadcz o tym ju same tytuy ukazujcych si na U krainie publikacji, np.: V. G o o b u c k i j ,Dipomaticzeskajaistorija
oswoboditelnoj wojny ukrainkoho narada, Kiev 1962.