Professional Documents
Culture Documents
Legendy i ludzie
Na przełomie minionego i obecnego wieku (i tysiąclecia) opracowałem tekst i
przygotowywałem ilustracje do książki, którą chciałem nazwać „Żydowski Kraków. Dzieje –
legendy – ludzie – miejsca”. Okoliczności sprawiły, że nie byłem wówczas w stanie tamtej książki
wydać. Tekst niniejszej publikacji w znacznym stopniu opiera się na części zebranych wówczas
materiałów.
*
Pustka po Żydach, którzy zostali zamordowani w Polsce podczas II wojny światowej albo
wyemigrowali po tej wojnie, jest szczególnie odczuwalna właśnie na krakowskim Kazimierzu. Na
terenie dawnej żydowskiej dzielnicy jest zawsze pełno ludzi – ale tak naprawdę, to jest jednak
pusto, nie ma tu bowiem jej dawnych mieszkańców (ani nawet ich potomków). Razem z nimi
wyparowały treści, które stanowiły sens ich życia.
Większość turystów zainteresowanych żydowską przeszłością w Polsce odwiedza trzy miejsca:
Oświęcim, Warszawę i Kraków. Oświęcim to obóz Auschwitz-Birkenau, miejsce, które – obok
Jerozolimy – najbardziej odcisnęło się w żydowskiej świadomości. Warszawa to teren getta,
oglądany przez pryzmat powstania (a w takiej perspektywie powstanie to staje się mitem
założycielskim izraelskiej armii i w ogóle Państwa Izrael).
No a Kraków? Żydowski Kraków przez kilkaset lat był jednym z najważniejszych miast w
żydowskim świecie. To tutaj mieszkali najwybitniejsi żydowscy uczeni, tutaj ukształtowała się
aszkenazyjska tożsamość – tożsamość Żydów Europy Środkowo-Wschodniej. A jednak w
świadomości większości ludzi żydowski Kraków nie posiada niestety żadnej tożsamości. Są to
tylko puste, pozbawione treści domy, ulice i place. Powszechne jest przekonanie, że jedynym i
największym osiągnięciem krakowskich Żydów w ciągu ich ponad osiemsetletniej historii było to,
iż łaskawie pozwolili się uratować Oskarowi Schindlerowi. Z tego właśnie powodu wielu ludzi na
świecie wie o Krakowie jedynie to, że jest to położone w pobliżu Auschwitz i Salt Mine miasto, w
którym dobry Niemiec Oskar Schindler ratował Żydów (i w którym jest dużo barów i pubów,
gdzie można się dobrze zabawić).
Polacy na ogół wiedzą dużo o mieszkających ongiś w Krakowie wybitnych nie-Żydach i znają
związane z tym miastem nie-żydowski legendy; niewiele (albo zgoła nic) nie wiedzą o
mieszkających tutaj wybitnych Żydach i nie znają tutejszych żydowskich legend. Z kolei wielu
Żydów – jeśli nawet słyszeli coś o tych ludziach i zetknęli się z tymi legendami – nie wiążą ich na
ogół z tym właśnie miejscem. A przecież bez pamięci o żydowskim Krakowie kaleka jest zarówno
tożsamość tego miasta, jak i tożsamość aszkenazyjskich Żydów (i Żydów w ogólności).
Do 1939 roku tożsamość żydowskiego Krakowa była bardzo wyrazista (a w okresie
bezpośrednio przed tą datą być może nawet można mówić o dwóch tożsamościach: jednej
religijnej, a drugiej – świeckiej). Podczas II wojny światowej nastąpiło zaćmienie tej tożsamości;
została ona całkowicie zepchnięta w cień. Wydaje się, że obecnie – ponad sześćdziesiąt lat po
zakończeniu tej wojny - najwyższy już czas na jej przywrócenie. Autor tej książki chciałby, aby w
świadomości ludzkiej przyczyniła się ona – choćby nawet tylko w małym stopniu – do odzyskania
tożsamości żydowskiego Krakowa, do wypełnienia pustych domów, ulic i placów istotną treścią.
*
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Aczkolwiek to ja odpowiadam za treść i kształt tej książki, to
nie mogłaby się ona ukazać albo byłaby znacznie skromniejsza bez pomocy wielu osób – a którym
jestem za to wdzięczny. Nie będę zanudzał czytelników wymienianiem ich nazwisk – ale jednego
nie mogę pominąć. Chciałbym więc podziękować rabinowi Boazowi Paszowi za nieocenioną
pomoc przy opracowywaniu ostatecznej wersji tej książki.
Kraków 5767 - 2006/2007
Część I
Gdy święty Baal Szem Tow chciał kiedyś uratować życie chorego chłopca, kazał ulać
świecę z czystego wosku, wziął ją do lasu, umocował na drzewie i zapalił. Potem
odmówił długą modlitwę. Świeca płonęła przez całą noc. Rankiem chłopiec był zdrów.
Kiedy mój pradziad Wielki Magid, uczeń świętego Baal Szem Towa, chciał
spowodować podobne uzdrowienie, nie znał już tajemnego znaczenia słów, na którym
miał się skupić. Uczynił jednak to samo, co jego mistrz, i wezwał jego imię. Dzieło udało
się.
Kiedy rabin Mosze Lejb z Sasowa, uczeń ucznia Wielkiego Magida, chciał dokonać
podobnego uzdrowienia, powiedział: „Nie mamy już mocy dokonać tego, co zrobiono
kiedyś. Ale opowiem o tamtym wydarzeniu, a Bóg pomoże”. I jego dzieło również się
udało.
*
Król zaś Kazimierz... w jej [tzn. swojej poprzedniej kochanki Rokiczany] miejsce
wziął znowu Żydówkę imieniem Estera, ślicznej urody niewiastę, za nałożnicę, z którą
spłodził dwóch synów: Niemierzę i Pełkę. Na prośbę rzeczonej Estery, Żydówki i
miłośnicy swojej, ponadawał Żydom w królestwie polskim mieszkającym wielkie
wolności i przywileje na piśmie wydanym w imieniu królewskim, które wielu
poczytywało za fałszywe, a w których była niemała krzywda i obraza Boża. Te obrzydłe
nadania po dziś dzień się jeszcze utrzymują. Jeden zaś z owych synów królewskich z
Żydówki urodzonych, Pełka, zszedł ze świata za wcześnie, śmiercią zwyczajną; drugi,
Niemierza, który po śmierci Kazimierza sprawował służbę u Władysława, księcia
litewskiego, a potem króla polskiego, w zatargu wszczętym w Koprzywnicy pomiędzy
mieszczanami z powodu wyciskania na nich podwód, zabity został. I to sromotnym także
było postępkiem, że córkom zrodzonym z onej Żydówki Estery pozwolono, jak ludzie
powiadają, przejść na wiarę żydowską.
Insynuacje Jana Długosza, iż to związek z Esterką był przyczyną nadania przez króla
Kazimierza Wielkiego przywileju Żydom, są bezzasadne choćby tylko z tego powodu, że
nadanie to nastąpiło w roku 1334, a więc dwadzieścia dwa lata wcześniej niż określona
przez niego data romansu króla z piękną Żydówką.
Żydowski astronom, matematyk, historyk i kronikarz Dawid Gans (1541-1613), uczeń
rabina Mojżesza Isserlesa, który po wyjeździe z Krakowa mieszkał w Pradze, wspomniał
w swojej niezwykle kiedyś popularnej kronice „Cemach Dawid” (po raz pierwszy
wydanej w Pradze w 1595 roku) o miłości króla Kazimierza Wielkiego i Esterki. Zapewne
skutkiem podwójnego sensu użytego przez niego hebrajskiego słowa isza, oznaczającego
„kobietę” albo „żonę”, rozpowszechniona była wśród Żydów wersja tej legendy,
mówiąca o ślubie króla z Esterką; stąd oczywiście już tylko krok do porównania Esterki z
biblijną królową perską Esterą. Również i antysemiccy pisarze (tacy jak np. ksiądz
Przecław Mojecki w wydanej w 1589 roku książce „Żydowskie okrucieństwa, mordy i
zabobony”) powtarzali insynuacje Długosza pod adresem króla Kazimierza Wielkiego,
porównując go z perskim królem Ahaszweroszem.
W XVIII wieku biskup-poeta Ignacy Krasicki (1735-1801) w poemacie: „Myszeidos”
pisał:
Kazimierz Wielki!
a przecie kwaterką
łykał miód smaczny
w Łobzowie z Esterką.
Istnieje jeszcze inna wersja tej historii, bardziej zgodna z chasydzką wyobraźnią.
Według niej przybyły do sklepu w piątek był Szatanem, który wystawił Izraela Isserla na
próbę. Nagrodą za nie poddanie się pokusie były narodziny syna – wielkiego mędrca w
Torze.
Uderzył mnie jeszcze jeden aspekt tej legendy; otóż ukazuje nam ona upadek
społecznego znaczenia Żydów, jaki dokonał się podczas kilkuset lat – od czasu, kiedy
dzieje się jej akcja, do czasu jej ułożenia. W XVI wieku, a więc w tzw. „Złotym Wieku”,
Izrael Isserl mógł – dzięki powiązaniu z królewskim dworem – być członkiem elity
jednego z najważniejszych krajów Europy. Kiedy jednak w XIX wieku chasydzi tworzyli tę
legendę, sytuacja uległa zmianie. Bankier i kupiec, prowadzący interesy na szeroką skalę
(acz oczywiście nieporównanie węższą, niż było to możliwe w XVI wieku) mógł być
wówczas jedynie Żydem zasymilowanym i religijnie indyferentnym (a w najlepszym
przypadku – wyznawcą postępowego judaizmu). Bogaty i równocześnie tradycyjnie
pobożny Żyd nie mógł być nikim więcej, jak tylko właścicielem sklepu – w takiej więc roli
pojawia się w tej legendzie Izrael Isserl.
REMU I WESELE W PIĄTKOWY WIECZÓR
Przed synagogą ReMU znajduje się mały ogrodzony skwerek. W miejscu tym był ongiś
żydowski cmentarz, zmniejszony na przełomie XVIII i XIX wieku podczas regulacji ulicy
Szerokiej; historycy spierają się na temat pochodzenia i datowania tego cmentarza.
Przed wojną otoczony był murem, ale nie było na nim żadnego nagrobka. Z miejscem tym
łączy się zwyczaj nieudzielania w Krakowie ślubów w piątek. Dwie podobne, a jednak
różne legendy wyjaśniają ten zwyczaj.
Obok synagogi, którą Izrael Isserl zbudował dla swojej rodziny i dla studentów
sławnego syna, znajduje się stary cmentarz krakowskiej gminy żydowskiej. Na cmentarzu
tym pochowani są najznamienitsi rabini i żydowscy uczeni żyjący w Polsce w XVI i XVII
wieku. Wspaniałe renesansowe i barokowe nagrobki, które oglądamy dzisiaj na tym
cmentarzu, w większości zostały przykryte ziemią w XVIII wieku i odkopane już po
wojnie; te, które kiedyś widoczne były na tym cmentarzu, na ogół uległy zniszczeniu
podczas II wojny światowej. Ocalał jednak nagrobek najwybitniejszego polskiego rabina,
Mojżesza Isserlesa, zwanego ReMU. Chasydzi uważają ten fakt za wielki cud. Głęboko
wierzą w to, iż Niemcy usiłowali zniszczyć ten nagrobek, ale jakaś nadprzyrodzona moc
im w tym przeszkodziła; oto jedna z wersji legendy na ten temat:
Pewnego razu przybył do Krakowa wysłannik z miasta Cfat (Safed) w Ziemi Izraela,
który zbierał pieniądze na potrzeby żydowskiej społeczności tego miasta. Zapukał on do
drzwi domu rabina Mojżesza Isserlesa, a ten bardzo ucieszył się z jego wizyty i zaprosił
gościa na poczęstunek.
Po spożyciu obfitego posiłku wysłannik powiedział: „Ty ofiarowałeś mi nakryty stół, a
ja również ofiaruję ci nakryty stół” – mówiąc te słowa wyciągnął z worka książkę i
wręczył ja rabinowi. Książką tą był Szulchan Aruch, wydane właśnie dzieło rabina Józefa
Karo z Cfatu (a jego tytuł oznacza właśnie „Nakryty stół”). Rabin Mojżesz Isserles
zapoznał się z książką i bardzo się zmartwił. Napisał on bowiem właśnie identyczną
książkę jak ta, którą przywiózł mu wysłannik z Ziemi Izraela – tylko większą i bogatszą,
bo oprócz wszystkich zapisanych w niej halach (praw), zawierała ona także opinie
aszkenazyjskich rabinów i aszkenazyjskie tradycje. Rabin Mojżesz Isserles zrozumiał, że
bardzo wiele z wykonanej przez niego pracy było daremne. Zdecydował się więc wydać
tylko tę część napisanej przez siebie książki, która dotyczyła poglądów aszkenazyjskich
uczonych i aszkenazyjskich zwyczajów.
Rękopis pozostałej, większej części swojego dzieła – która pokrywała się z pracą
rabina Józefa Karo i w której znajdowały się halachy – rabin Mojżesz Isserles zakopał
nocą na cmentarzu. Później z tego miejsca, w którym spoczywały zapisane przez niego
kartki papieru, wyrosło drzewo. A kiedy kilkanaście lat później, w dniu święta Lag ba-
Omer, 18 Ijara 5332 roku (czyli w 1572 roku) rabin Mojżesz Isserles opuścił ten świat,
pochowano go właśnie pod tym drzewem, które otoczyło opieką jego grób.
Chasydom, pielgrzymującym na grób rabina Mojżesza Isserlesa, drzewo
przeszkadzało, gdyż z jego powodu nie mogli podejść do nagrobka ze wszystkich stron.
Dlatego też postanowili je ściąć. Kiedy tylko siekiera dotknęła drzewa, rozpętała się
straszliwa burza z grzmotami i piorunami – pomimo tego, że do tej chwili niebo było
czyste i bezchmurne. Chasydzi uciekli przed burzą i od tamtego czasu nikt już nie
próbował ściąć rosnącego nad grobem drzewa.
Podczas II wojny światowej Niemcy okupujący Kraków pragnęli zniszczyć grób
rabina Mojżesza Isserlesa. Nie byli jednak w stanie tego uczynić, bowiem rosnące nad
nim drzewo pochyliło gałęzie i tak szczelnie okryło listowiem nagrobek, że Niemcy nie
mogli go dostrzec. Kiedy po wojnie Żydzi wrócili do Krakowa, znaleźli tutaj kompletnie
zdewastowany cmentarz. Jedynym nienaruszonym był nagrobek rabina Mojżesza
Isserlesa pod chroniącym go drzewem.
Rabin Eliezer Aszkenazy posiadał latający dywan, na którym mógł przemieszczać się
z miejsca na miejsce. Zbliżało się wiosenne święto Pesach, wyciągnął więc z szafy swoje
wspaniałe złote i srebrne naczynia, których używał tylko w czasie tego święta.
Podpatrzyli go sąsiedzi i z zazdrości donieśli gubernatorowi Kairu, że ma on u siebie w
domu drogocenne, z całą pewnością skradzione przedmioty. Gubernator wydał rozkaz,
aby rabina aresztować i poddać torturom, tak aby moc ustalić, w jaki sposób pozyskał on
skradzione naczynia. W domu rabina rozpoczęła się wieczerza sederowa. Kiedy jak
zawsze podczas tej wieczerzy otworzono drzwi dla proroka Eliasza, to wówczas weszli
przez nie dwaj niebiańscy wysłańcy i oznajmili rabinowi, że musi natychmiast opuścić
Egipt, albowiem życiu jego i całej jego rodziny zagraża wielkie niebezpieczeństwo.
Rabin Eliezer Aszkenazy wszedł razem z wszystkim swoimi domownikami na latający
dywan i po niewielu minutach lotu wylądował w Wenecji, gdzie dokończył wieczerzę
sederową i lekturę (mówiącej o Wyjściu z Egiptu) hagady pesachowej. Na drugi dzień
rabin Eliezer Aszkenazy udał się do naczelnego rabina Wenecji i powiedział mu, cytując
wiersz z selichot: Mi-Micrajim wead hejnu, weszam neemar („[Bóg przyniósł] nas z
Egiptu, tak jak powiedziano...”).
MEGALE AMUKOT I BACH (I),
czyli
KLĄTWA
W tym samym czasie mieszkali w Krakowie dwaj wybitni rabini, bardzo od siebie
różni. Pierwszy – Natan Nata Spira (1583-1633, od tytułu swojego głównego dzieła
zwany Megale Amukot), całym swoim życiem związany z Krakowem, był mistykiem,
człowiekiem finansowo niezależnym i nie związanym z rabinistyczną hierarchią;
zajmował się studiowaniem i nauczaniem, przenikaniem tajemnic gematrii – nie mającej
na pozór żadnego związku z realnym życiem nauki, badającej konsekwencje wynikające z
numerycznej wartości hebrajskich liter, słów i wyrażeń. Drugi – Joel Sirkes (1561-1640,
znany też jako BaCh, co jest akronimem utworzonym od tytułu jego głównego dzieła Bajt
Chadasz), był „zawodowym rabinem”, niepodważalnym autorytetem w zakresie
żydowskiego prawa, rozstrzygającym najważniejsze kwestie związane z życiem
żydowskich społeczności, jak i jednostek; zanim przybył do Krakowa, gdzie został
naczelnym rabinem w tej najważniejszej gminie w Polsce, piastował takie samo
stanowisko w kilku innych ważnych gminach. Różnicę charakterów tych dwóch
znakomitych rabinów pokazuje następująca legenda:
Kiedy krakowska Gmina Żydowska zaprosiła rabina Joela Sirkesa, aby objął
stanowisko naczelnego rabina Krakowa, a ten najwybitniejszy wówczas w świecie
uczony w Torze zgodził się na to, wielkie było poruszenie i wielka była radość w
Żydowskim Mieście na krakowskim Kazimierzu. Wszyscy jego mieszkańcy wyszli na
powitanie wielkiego rabina. Kiedy w towarzystwie innych rabinów kroczył dostojnie
ulicą Szeroką w stronę Starej Synagogi, wszyscy okazywali mu wyrazy szacunku,
cieszyli się, wołali „Szołem alejchem”. Jeden tylko mieszkaniec Żydowskiego Miasta nie
powitał rabina Joela Sirkesa – a mieszkańcem tym był nie kto inny, jak słynny rabin i
kabalista Natan Nata Spira. Kiedy zaś przypadkiem, przechodząc ulicą Szeroką, natknął
się na orszak nowego głównego rabina miasta, nie tylko nie okazał mu wyrazów
szacunku (należnych mu zarówno ze względu na jego olbrzymią wiedzę, jak i na godność
jego urzędu), nie tylko nie powiedział mu: „Szołem alejchem”, ale czmychnął cichcem w
boczną uliczkę.
BaCh czuł się bardzo urażony takim postępowaniem rabina Spiry, jeszcze bardziej
dotknięci byli jednak pozostali krakowscy rabini. Jak to! Dzięki tak wielu wysiłkom i
staraniom udało im się ściągnąć do Krakowa najwybitniejszego na świecie talmudystę,
niezaprzeczalny autorytet w zakresie żydowskiego prawa – a Megale Amukot nie chce
uznać ich decyzji i ich osiągnięć. Cóż za chucpa! Co on sobie w ogóle myśli! Czy tak
obawia się nowego rabina, że nawet nie chce pokazać mu swojej twarzy? Jedno tylko
może być wytłumaczenie tego tak dziwacznego zachowania: jest po prostu zazdrosny o
to, że nie on został naczelnym rabinem Krakowa. Ale przecież nigdy nie ubiegał się o to
stanowisko. Mógłby się o nie starać, ale nie chciał. Zawsze deklarował niechęć do
zaszczytów, honorów i wysokich godności – a teraz pokazał swoją prawdziwą naturę Nie
można tolerować takiego postępowania! Ktoś zachowujący się w taki sposób nie jest
godny tego, aby być rabinem w naszym mieście!
Rabini krakowscy uznali, że nie można tego puścić płazem. Postanowili więc zebrać
się następnego dnia na naradę i uchwalić, co należy zrobić z tym arogantem rabinem
Natanem Spirą.
Prorok Eliasz, który każdej nocy razem z rabinem Spirą studiował Chumesz i Gemarę,
powiedział mu o zamysłach innych krakowskich rabinów, doradzając mu, aby udał się na
zebranie w Starej Synagodze i wyjaśnił rabinom swoje postępowanie. Megale Amukot
wyszedł więc ze swojego domu i przeszedł ulicami Na Przejściu i Szeroką do pobliskiej
Starej Synagogi.
Zebrani w Starej Synagodze rabini poprosili nowego naczelnego rabina, aby pierwszy
zabrał głos i powiedział, jak należy postąpić. BaCh co prawda czuł się bardzo urażony
postępowaniem rabina Natana Spiry, ale oświadczył że jest zbyt krótko w tym mieście,
aby chciał i mógł zabierać głos w tak delikatnej kwestii; poprze jednak stanowisko
innych rabinów, jakie by ono nie było.
Po krótkiej dyskusji rabini doszli do wniosku, że nie mają innego wyjścia: okazując
nowemu naczelnemu rabinowi taki brak szacunku, Megale Amukot sam postawił się poza
nawiasem społeczności. Muszą zatem rzucić na niego klątwę.
Kiedy już podjęli tę decyzję i szykowali się do wcielenia jej w życie, przeszkodziło im
głośne kołatanie w zamkniętą żelazną kutą bramę synagogi i wołanie: „Otwierać drzwi.
Rabin Spira chce wejść!” Szames otworzył i Megale Amukot wkroczył pomiędzy
zaskoczonych rabinów. Ich zdumienie nie miało granic! Przecież zebranie zostało
zwołane w najściślejszym sekrecie; nie wiedział o nim nikt postronny. Któż mógł
zdradzić rabinowi Spirze ten sekret? Jeszcze większe było ich zdziwienie, kiedy rabin
Natan Spira najpierw przywitał wszystkich zgromadzonych rabinów, a potem podszedł
do zmieszanego BaCha i powiedział: „Szołem alejchem, reb Sirkes! Cieszę się
niezmiernie, że tak wielki uczony będzie naczelnym rabinem naszego miasta!”
Krakowscy rabini byli zaskoczeni. Dlaczego Megale Amukot poprzedniego dnia nie
chciał nawet zobaczyć BaCha, a teraz wita go w tak serdeczny sposób? Czyżby
dowiedział się o tym, że ma być na niego rzucona klątwa, przestraszył się i teraz w taki
podstępny i chytry sposób chce temu zapobiec, udając, że nie jest tym, kim jest. Skąd
jednak mógł się o tym, dowiedzieć? To przecież niemożliwe!
Zanim rabini zdążyli cokolwiek powiedzieć, Megale Amukot oświadczył: „Nie
mogłem wczoraj powitać rabina Joela Sirkesa, albowiem przez czterdzieści dni ciążyła na
nim klątwa. Dzisiaj klątwa się skończyła, z radością więc go witam w naszym mieście”.
Rabini krakowscy bardzo się zdziwili: „Klątwa? Jaka klątwa? Kto mógł rzucić klątwę
na tak wielkiego rabina – i to na dodatek jeszcze w taki sposób, że my nic o tym nie
wiemy?” Oczy wszystkich skierowały się na BaCha, który był tak samo osłupiały jak
pozostali.
A Megale Amukot ciągnął dalej: „Nie jest to klątwa rzucona na ziemi, ale w
Niebiosach. Kiedy BaCh opuszczał miasto, w którym był uprzednio rabinem, pewna
biedna wdowa chciała zasięgnąć jego opinii w bardzo ważnej dla niej sprawie. Biegła za
jego powozem, błagając go o choćby tylko krótką chwilę rozmowy. BaCh jednak nie
zechciał się zatrzymać. Wdowa była tak zrozpaczona, że zalała się łzami, kiedy tylko
powóz zniknął jej z oczu. Łzy biednej wdowy zostały zauważone w Niebiosach, gdzie
postanowiono ukarać rabina Joela Sirkesa. Rzucono na niego klątwę na okres trzydziestu
dni. Dzień wczorajszy był ostatnim dniem jej obowiązywania. To właśnie z powodu tej
klątwy nie mogłem wczoraj przywitać rabina Sirkesa.”
Rabini zwrócili się do BaCha z pytaniem: „Czy jest to prawdą?”
BaCh zmarszczył czoło i pogładził się po brodzie, szukając w pamięci tego
wydarzenia. Po chwili oczy mu rozbłysły i zawołał: „Tak, teraz już sobie przypominam.
Zauważyłem jakąś starą kobietę, która biegłą za moim powozem. Nawet przez moment
zastanawiałem się, czy nie kazać woźnicy zatrzymać powozu. Jednakże konie były tak
rozpędzone, że tylko z najwyższym wysiłkiem można by było powstrzymać ich bieg.
Obawiałem się także, iż zatrzymanie się może spowodować niepotrzebną zwłokę, która
w konsekwencji uniemożliwi mi przybycie na czas do Krakowa. No a poza tym nic mnie
już z tym miastem nie łączyło; nie byłem już jego naczelnym rabinem. Przekazałem
swoje obowiązki mojemu następcy. Pomyślałem, że ta kobieta nie powinna zwracać się
do mnie, ale porozumieć się z nowym naczelnym rabinem miasta.”
BaCh popatrzył na Megale Amukot i zapytał: „Skąd mogłeś wiedzieć o tym
wydarzeniu, skoro ja sam ledwo o nim pamiętałem?”
A Megale Amukot, który był człowiekiem skromnym i nie chciał, aby ludzie wiedzieli
o jego kontaktach z prorokiem Eliaszem, powiedział tylko: „Wyjawił mi to pewien
prorok”.
Rabini miasta Krakowa zadecydowali, aby nie rzucać klątwy na rabina Natana Spirę;
zamiast tego złożyli mu wyrazy uznania z powodu tego, że gotów był narazić się na jak
najbardziej przykre konsekwencje, byle tylko postąpić zgodnie z wyrokiem Niebios.
Megale Amukot przedstawiony jest w tej legendzie w lepszym świetle niż BaCh; nic w
tym dziwnego, gdyż jest to legenda chasydzka, a to właśnie rabin Natan Nata Spira
cieszy się szczególną atencją ze strony chasydów.
Istnieje jeszcze inna wersja tej legendy; według niej rabinem, na którego za karę za
nie wysłuchanie biednej wdowy rzucono klątwę na trzydzieści dni, nie był Joel Sirkes –
BaCh, ale jego zięć Dawid ben Szmuel ha-Lewi – TaZ (1586-1667). Spieszył on do
Krakowa na spotkanie ze swoim teściem, dlatego nie zatrzymał powozu, powodując w ten
sposób rozpacz biednej wdowy. Według tej wersji BaCh, jako naczelny rabin krakowskiej
gminy żydowskiej, chciał rzucić klątwę na rabina Natana Spirę jako karę za brak
szacunku dla jego zięcia; nie doszło do tego, ponieważ Megale Amukot wyjaśnił
wszystkim motywy swojego postępowania.
JAK MEGALE AMUKOT NIE DAŁ SIĘ SKUSIĆ SZATANOWI,
czyli
PRÓBA
Działo się to w XVII wieku. Był to bardzo zły czas dla Żydów: prześladowano ich,
mordowano, wyganiano. Żydzi pytali jeden drugiego: „Czy te wszystkie nieszczęścia,
jakie nas spotykają, nie są przypadkiem bólami porodowymi Mesjasza?” I faktycznie,
zaczęto zastanawiać się wówczas w Niebiosach, czy nie nastał już odpowiedni czas na to,
aby narodził się Mesjasz.
Na jedną z takich niebiańskich narad przybył Szatan. Od zawsze usiłujący nie
dopuścić do przyjścia Mesjasza i do zbawienia, kiedy usłyszał, o czym tam mówiono,
uznał, że nadszedł właściwy czas, aby poddać próbie naród Izraela.
„Zobaczymy, czy Żydzi nie są gotowi uznać za Mesjasza każdego, kto się za niego
ogłosi” – powiedział Szatan i ziejąc ogniem poleciał na ziemię. Przybrawszy postać
zwykłego pobożnego Żyda z długą siwą brodą, pojawił się na samym środku ulicy
Szerokiej na krakowskim Kazimierzu. Przeszedł przez ulicę i udał się w stronę bet ha-
midraszu [*] rabina Natana Naty Spiry, od tytułu swojego głównego dzieła zwanego
Megale Amukot. Ucałowawszy mezuzę, Szatan wszedł do środka.
W bet ha-midraszu rabin studiował z jednym ze swoich uczniów Gemarę. Szatan
podszedł do niego i powiedział, że ma dla niego bardzo ważną wiadomość. Uczeń, nie
chcąc im przeszkadzać, od razu opuścił izbę. Szatan usiadł naprzeciwko rabina i
powiedział:
„Rabinie Natanie Nata ben Szlomo Spira, autorze wspaniałego dzieła Megale Amukot!
Jestem wysłannikiem Wszechmogącego, Świętego, oby był błogosławiony. Wysłał mnie
On do ciebie, aby ci oznajmić, że spotkało cię wielkie wyróżnienie! Z powodu twojej
wielkiej prawości, świątobliwości, pokory i bogobojności zostałeś wybrany, aby być
Mesjaszem!”
Szatan spojrzał na rabina z podziwem i szacunkiem, mówiąc uroczystym tonem:
„Nareszcie przyszedł czas zbawienia! I to właśnie ty zostałeś wybrany, aby tego
dokonać!” po czym wziął go w ramiona i serdecznie uściskał.
Szatan był pewien, że rabin wielce uraduje się z jego słów. Jednakże Megale Amukot
odniósł się do nich z rezerwą. Był jak najdalszy od pragnienia jakichkolwiek zaszczytów;
przede wszystkim jednak zdziwiony był tym, że takiej wiadomości nie przekazał mu
bezpośrednio prorok Eliasz. Przecież spotykali się każdego wieczoru, razem studiowali,
płakali nad upadkiem Izraela i modlili się o jego wskrzeszenie. Poprosił więc swojego
gościa, aby przyszedł do niego na drugi dzień o tej samej porze, a wtedy powie mu, co o
tym myśli.
Kiedy tego samego wieczora prorok Eliasz przybył do niego, Megale Amukot
opowiedział mu o wizycie niezwykłego gościa, po czym rzekł: „Nie zależy mi na
żadnych honorach. Jeśli jednak miałoby to być prawdą, to nie mogę odmówić.”
Prorok Eliasz doskonale wiedział, kim był gość rabina. Nie wolno mu jednak było
zdradzić tego rabinowi. Powiedział więc tak: „Jest to próba i od ciebie tylko zależy, czy
pomyślnie ją przejdziesz. Nie dano mi pozwolenia, abym objawił ci odpowiedź, gdyż
wówczas próba nie miałaby sensu. Mogę powiedzieć tylko to, że oznaką Prawdy jest cały
alfabet ozdabiający istotę człowieka. Jeśli brakuje pierwszej, środkowej i ostatniej litery,
to jest to oznaka Kłamstwa.”
Kiedy następnego dnia szatan ponownie się pojawił, Megale Amukot uważnie
przyjrzał się swojemu gościowi. Zobaczył tańczące wokół niego litery alfabetu.
Brakowało jednak trzech liter: pierwszej (alef), środkowej (mem) i ostatniej (taw). Trzy te
litery tworzą razem słowo emet, oznaczające w języku hebrajskim prawdę.
Rabin Natan Nata Spira wiedział już, że jego gość nie jest wysłannikiem Prawdy, lecz
Kłamstwa. Poderwał się szybko ze swojego krzesła i zawołał, pokazując palcem drzwi:
„Precz z moich oczu, Szatanie! Niech twoja noga nigdy więcej nie postanie w
Krakowie!”
Tak więc rabin Natan Nata Spira pomyślnie przeszedł tę próbę. Zaskoczony Szatan
uciekł jak niepyszny. Nie dał jednak za wygraną. W niedługi czas potem ponownie zjawił
się na ziemi. Tym razem odwiedził pewnego wielce uczonego młodego człowieka rodem
ze Smyrny, który studiował wówczas w jesziwie [*] w Salonikach. Niestety, ten młody
człowiek nie posiadał rozwagi i przenikliwości rabina Natana Naty Spiry. Kiedy Szatan
oświadczył mu, że jest on Mesjaszem, od razu w to uwierzył. Tak więc w końcu próba
zakończyła się (za drugim podejściem) zwycięstwem Szatana.
Młody człowiek nazywał się Szabataj Cwi; za sprawą tego właśnie najbardziej
niebezpiecznego fałszywego Mesjasza w żydowskiej historii tak wiele nieszczęść spadło
na cały żydowski naród.
MEGALE AMUKOT I WYSTĘPNI RZEŹNICY
Tora nakazuje Żydom jeść tylko koszerne mięso. Jednak kabaliści i chasydzi wierzyli,
że spożywanie koszernego mięsa odgrywa także szczególną rolę w kosmicznym porządku
świata. Otóż dusze wielu grzeszników zostają po śmierci wcielone za karę w zwierzęta.
Jeśli takie zwierzę zostanie zarżnięte przy zachowaniu wszelkich przepisów związanych z
koszernością, a jego mięso zostanie zjedzone przez pobożnego Żyda, który odmówi przy
tej okazji wszystkie wymagane błogosławieństwa, to wówczas dusza zostanie uwolniona i
zbawiona. No a od ilości zbawionych dusz zależy to, kiedy na ziemi zjawi się Mesjasz.
Dlatego też spożywanie niekoszernego mięsa jest tak ciężkim grzechem, albowiem
opóźnia przyjście Mesjasza – a tym bardziej powodowanie tego, żeby inni takie mięso
jedli.
W dawnej Polsce koszerne mięso było dużo droższe niż niekoszerne. Znacznie bardziej
niż z większymi kosztami produkcji, wiązało się to z nałożonymi na to mięso potrójnymi
podatkami: dla gminy żydowskiej, dla miasta i na skarb państwa. Dlatego też mieszanie
ze sobą obu tych rodzajów mięsa było łatwym sposobem zdobycia dużych pieniędzy w
stosunkowo niedługim czasie. Oszustwo było bardzo trudne do wykrycia, ponieważ ten,
kto nie wiedział, skąd mięso pochodzi, żadnej różnicy pomiędzy koszernym a
niekoszernym mięsem zobaczyć nie mógł. W takim właśnie kontekście sytuuje się
popularna w środowisku chasydzkim legenda o Megale Amukot i występnych
rzeźnikach:
Na krakowskim Kazimierzu mieszkali dwaj chłopcy; rodzice ich obu już nie żyli i nie
mieli oni żadnych krewnych, którzy mogliby się nimi zająć. Sieroty wziął do siebie na
wychowanie i do terminu miejscowy rzeźnik. Traktował ich jednak bardzo źle, był
bowiem prostakiem i gburem.
Chłopcy pomagali przy zabijaniu zwierząt, a także roznosili mięso po Żydowskim
Mieście – bowiem bogatsi ludzie chcieli, żeby mięso przynoszono im prosto do domu.
Pewnego razu jeden z chłopców znalazł na ulicy złotą monetę. W pierwszej chwili chciał
kupić za nią coś dla siebie, potem jednak pomyślał, że jest to okazja rozpoczęcia
działalności, która pomoże mu w przyszłości uwolnić się od okrutnego pryncypała.
Poszedł do chrześcijańskiej części Kazimierza i kupił za znaleziony pieniążek trochę
mięsa w niekoszernej jatce. Zmieszał to mięso z koszernym mięsem, jakie miał zanieść
do jednego z żydowskich domów, a pozostałą resztę mięsa sprzedał po cenie wyższej, niż
ta, jaką zapłacił za niekoszerne mięso. Za uzyskane pieniądze kupił znowu trefne mięso i
znowu zmieszał je z roznoszonym przez siebie mięsem koszernym. Robił tak przez
pewien czas sam – a potem wtajemniczył w ten proceder swojego przyjaciela; odtąd obaj
kupowali niekoszerne mięso „po chrześcijańskiej stronie”. i mieszali je z mięsem
koszernym ,jakie roznosili po domach. Po pewnym czasie doszli do wniosku, że
powiększyliby swoje możliwości zbytu trefnego mięsa gdyby jeden z nich pracował dla
innego rzeźnika. Jeden z chłopców sprowokował więc kłótnie ze swoim majstrem – co
nie było wcale trudne, gdyż był on człowiekiem wielce porywczym; ten wyrzucił go z
pracy, a on najął się do pracy u innego rzeźnika. Chłopcy roznosili teraz po Żydowskim
Mieście mięso z dwóch jatek, mieli więc dwa razy większe możliwości rozprowadzania
mięsa trefnego zmieszanego z koszernym.
Minęło trzydzieści lat. Przez ten czas chłopcy stali się dorosłymi ludźmi i założyli
własną rzeźnię; cieszyła się ona wielkim powodzeniem, gdyż sprzedawane przez nich
mięso było tańsze niż w innych jatkach. Niższa cena była skutkiem tego, że cały czas
mieszali oni koszerne mięso zabijanych przez siebie zwierząt z mięsem niekoszernym,
kupowanym w chrześcijańskiej części miasta. Postępując tak przez wiele lat, dorobili się
dużych pieniędzy; dobrze się ożenili, kupili sporo nieruchomości w Żydowskim Mieście,
uchodzili za bardzo szanowanych członków żydowskiej społeczności Krakowa, córki
wydali za mąż za chłopców pochodzących z dobrych domów.
Pewnego razu w Mieście Żydowskim odbywało się wesele, na którym obecny był
rabin Natan Nata Spira, zwany Megale Amukot. Mięso na ucztę weselną zamówiono u
dwóch rzeźników, którzy mieszali koszerne mięso z trefnym. Megale Amukot nigdy nie
kupował mięsa pochodzącego z tej jatki – nie dlatego, żeby miał jakieś podejrzenia, ale
po prostu miał zwyczaj kupować gdzie indziej. Rabin siedział przy stole na honorowym
miejscu, a sługa przyniósł mu półmisek z pieczonym mięsem. Kiedy miał postawić go na
stole, potknął się i upuścił całą jego zawartość na ziemię. Przeprosił za swoją
niezręczność i poszedł po drugi półmisek. Jednak i tym razem potknął się i nie doniósł
rabinowi półmiska. Megale Amukot zrozumiał że nie było przypadkiem, iż dwa razy
przeznaczone dla niego mięso nie dotarło na stół. Odmówił więc spożywania mięsa
podczas tej uczty.
Uczniem rabina Natana Spiry był zięć jednego z rzeźników. Rabin poprosił go, aby
oznajmił swojemu teściowi, że chciałby z nim porozmawiać. Kiedy rzeźnik przyszedł do
niego, Megale Amukot zapytał go, czy z mięsem z jego jatki jest w wszystko porządku.
Rzeźnik zaczął go przekonywać, że tak, że nie ma z tym żadnych problemów. Megale
Amukot potrafił wyczuć, kiedy człowiek mówi prawdę, a kiedy kłamię. Popatrzył na
rzeźnika i zrozumiał, że mija się on z prawdą. Poprosił więc swojego ucznia, który był
zięciem rzeźnika, aby przez cały czas studiował w domu na głos przepisy prawa
odnoszące się do kar, które w przyszłym życiu spadną na tego, kto spożywa niekoszerne
mięso, i na tego, kto innym trefne mięso podaje. Rzeźnik nie był złym człowiekiem, tylko
prostym i nieuczonym; nie zdawał sobie sprawę, jak ciężki grzech popełnia, powodując,
że ludzie w dobrej wierze spożywali niekoszerne mięso. Słysząc przez cały czas o
karach, jakie spotkają go po śmierci, zrozumiał swoją niegodziwość i bardzo się tym
przejął. Nie mógł spać ani jeść i chudł w oczach; wyglądał na bliskiego śmierci. Jego
wspólnik zapytał go o powód jego ciężkiego stanu, a kiedy usłyszał o przyczynie, także i
on bardzo się przestraszył. Obaj rzeźnicy postanowili zatem udać się do Megale Amukot,
przyznać się do winy i poprosić o wyznaczenie im tszuwy (pokuty).
Kiedy Megale Amukot usłyszał, że stojący przed nim dwaj drżący ze strachu ludzie
przez trzydzieści lat dostarczali niekoszerne mięso żydowskim mieszkańcom Krakowa,
oświadczył, że sam nie może rozstrzygnąć tej kwestii; trzeba zwołać bet din (sąd
rabinacki), który wyda wyrok w tej sprawie. Zebrał się sąd; kiedy jego członkowie
dowiedzieli się, jak okropną zbrodnię popełnili rzeźnicy, powiedzieli, że nie ma pokuty
za taki grzech. Wtedy wstał Megale Amukot i rzekł: „W Talmudzie napisano, że bramy
tszuwy (pokuty) są zawsze otwarte”. Po długotrwałych obradach sąd powziął następujące
postanowienie:
„Rzeźnicy mają obejść kolejno wszystkie krakowskie synagogi, bet ha-midrasze i inne
miejsca, gdzie odbywają się modlitwy. W każdym z nich mają przed czytaniem z Tory
stanąć w bimie i wyznać wszystkie swoje grzechy. Pozostaną tam do końca nabożeństwa,
pozwalając na to, by modlący się pluli na nich i obrzucali ich różnymi przedmiotami. Po
zakończeniu modlitwy mają położyć się w progu, tak aby opuszczający dom modlitwy
ludzie deptali po nich. A kiedy już zakończą obchód wszystkich miejsc modlitw w
Krakowie, udadzą się na trzy lata na wygnanie. Przez ten czas będą wędrować z jednego
miejsca na drugie, w żadnym nie spędzając dwóch kolejnych nocy (za wyjątkiem
przypadków, kiedy jest to konieczne z powodu Szabatu albo innego święta). Wszędzie
mają opowiadać o swoim grzechu i o nałożonej na nich pokucie. Będą żywić się tylko
tym, co podarują im ludzie; nie wolno im przyjmować gościny w niczyim domu. Spać i
jeść mogą tylko w przedsionku synagogi”.
Obaj rzeźnicy zrobili dokładnie wszystko to, co nakazał im bet din. A kiedy po trzech
latach wędrówki wrócili do Krakowa, przyszli do Megale Amukot i poprosili go o to, aby
wystawił im dokument stwierdzający, że odbyli pokutę, nakazaną im przez sąd rabinacki.
Megale Amukot napisał taki dokument i wręczył go rzeźnikom.
W niedługi czas potem jeden z rzeźników ciężko zachorował i zrozumiał, że zbliża się
kres jego pobytu na ziemi. Przywołał więc do siebie swojego byłego wspólnika i
powiedział mu, że cały czas dręczą go myśli o grzechu przez niego popełnionym. Prosi
więc swojego przyjaciela o to, aby po śmierci włożono mu do ręki dokument napisany
przez Megale Amukot i żeby tak go pochowano. Drugi rzeźnik nie chciał się na to
zgodzić i powiedział: „Jeśli zostaniesz pochowany razem z dokumentem, to zgnije on w
twoim grobie, a tutaj, na tym świecie, może on być mi kiedyś potrzebny”. Pierwszy
rzeźnik prosił go jednak o to bardzo usilnie i obiecał mu, że jeśli jego były wspólnik
zgodzi się na pochowanie go razem z dokumentem, to obiecuje, że po śmierci przyjdzie
do niego i opowie mu, co spotkało go w tamtym świecie. Kiedy drugi rzeźnik to usłyszał,
to zgodził się na prośbę swojego przyjaciela.
Kiedy pierwszy rzeźnik umarł i został pochowany na krakowskim cmentarzu, jego
były wspólnik oczekiwał, że wkrótce pojawi się on w jego śnie. Mijała jednak noc za
nocą – i nic takiego się nie wydarzyło. Drugi rzeźnik już myślał, że czeka na darmo.
Kiedy jednak minął rok, pewnej nocy ujrzał podczas snu swojego zmarłego przyjaciela.
Kiedy zapytał go, dlaczego dopiero teraz pojawia się przed nim, dusza jego byłego
wspólnika tak mu odpowiedziała:
„Nie mogłem wcześniej przybyć do ciebie, bowiem przez dwanaście miesięcy byłem
w Gehinom (Gehinom to żydowski odpowiednik piekła czy też czyśćca; dusza grzesznika
nie może przebywać tam dłużej niż dwanaście miesięcy). Potem odbył się nade mną
niebiański sąd. Pojawiła się tak olbrzymia ilość czarnych aniołów, że poza czarnym
kolorem niczego nie dało się zobaczyć. Były to dusze tych wszystkich ludzi, którzy z
mojego powodu przez trzydzieści lat spożywali niekoszerne mięso. Były tam też dusze
tych wszystkich zwierząt, których mięso z mojego powodu stało się trefne. Dusze te
zostałyby wybawione – a przynajmniej ich status byłby się polepszył – gdyby zwierzę
zostało zarżnięte przy zachowaniu przepisów koszerności. Ponieważ tak się nie stało,
status tych dusz bardzo się pogorszył. Wszyscy oskarżali mnie o spowodowanie ich
nieszczęścia; wszyscy twierdzili, że moja dusza powinna zostać całkowicie zniszczona. I
wtedy pojawił się jeden jedyny biały anioł, który trzymał w ręku dokument napisany
przez Megale Amukot. Anioł powiedział, że Tora nie znajduje się już w niebie, ale na
ziemi. Skoro krakowski rabin i krakowski bet din orzekli, że dopełniłem pokuty, to moje
miejsce jest w Gan Eden (w raju).
I tak oto znalazłem się w Gan Eden. Jednak nie czuję się tutaj dobrze. Przez cały czas
ciąży mi świadomość okropnego grzechu, jaki popełniłem, i wiem, że nie zasłużyłem na
to, aby tu być razem z duszami sprawiedliwych. Dlatego też znacznie szczęśliwszy byłem
wtedy, kiedy przebywałem w Gehinom.”
O MAŁŻEŃSTWIE TAZA Z CÓRKĄ BACHA
Młodzi wybijający się żydowscy uczeni zwykle żenili się z córkami wybitnych rabinów,
których reputacja była już ustalona – i tak powstawały całe rabinackie dynastie. O
rodzinnych więziach dwóch spośród najwybitniejszych polskich rabinów mówi
następująca legenda:
Rabin Joel Sirkes (1561-1640), znany też jako BaCh, był najwybitniejszym w swoim
czasie uczonym w Torze i człowiekiem wielkiej miary. Pomimo tego nie mógł dostać
posady odpowiadającej jego wiedzy i zdolnościom. Gminy żydowskie wolały zatrudniać
jako rabinów ludzi przeciętnych, bardziej skłonnych do kompromisów, takich, z którymi
łatwiej się było dogadać.
BaCh miał na utrzymaniu liczną rodzinę, więc bardzo się trapił tym, jak zapewnić jej
odpowiednie warunki życia. Pewnego razu w piątkowe popołudnie, udręczony smutnym
myślami i niepokojem, zdrzemnął się. Kiedy spał, do drzwi domu zapukał jakiś człowiek.
Drzwi otworzyła córka BaCha. Przybysz powiedział jej, że ma do BaCha bardzo pilny
list. Córką wahała się, czy obudzić ojca, w końcu jednak zrobiła to. BaCh przeczytał list;
było w nim napisane, że Gmina Żydowska w Krakowie prosi go o objęcie stanowiska
głównego rabina tego miasta. BaCh ucieszył się i powiedział do córki: „Wniosłaś wielką
radość w moje serce. W chwili, kiedy mnie obudziłaś i kiedy otrzymałem list, weszła w
moje ciało dodatkowa dusza – neszama jetera. Błogosławię cię, abyś poślubiła równie
wielkiego uczonego w Torze jak ja.”
Córka BaCha miała wtedy kilka lat. Kiedy jednak doszła do wieku odpowiedniego do
zamęścia, nie można było znaleźć dla niej odpowiedniego kandydata na męża. Żona
rabina powiedziała do niego: „To wszystko jest skutkiem twojego błogosławieństwa.
Musisz coś zrobić, bo jak nie, to nasza córka do końca życia będzie starą panną.” BaCh
zdenerwował się i złożył następujące przyrzeczenie: „Pójdę teraz do synagogi i wydam
moją córkę za pierwszego napotkanego tam nieżonatego mężczyznę”.
Dawid (ben Szmuel) ha-Lewi (1586-1667) – znany też jako TaZ, co pochodzi od
pierwszych liter tytułu jego głównego dzieła Turej Zachaw, komentarza do kodeksu
żydowskiego prawa Szulchan Aruch. W młodym wieku, mając zaledwie 18 lat, napisał
komentarz do Jore Dea (jednej z czterech części Szulchan Aruch); komentarz stał się
powszechnie znany wśród uczonych w Torze, nie wiedziano jednak, kto jest jego
autorem; TaZ obawiał się, iż jego młody wiek może zniechęcić do niego potencjalnych
czytelników, dlatego też wolał opublikować je anonimowo. Tak więc TaZ, nikomu nie
znany, wędrował po kraju w stroju biednego włóczęgi. Przybył akurat do Krakowa i – jak
to było w zwyczaju – nocował w przedsionku synagogi. Kiedy BaCh po złożeniu
przyrzeczenia wszedł do synagogi, pierwszym człowiekiem, na którego się natknął, był
właśnie TaZ. „Czy jesteś żonaty?” – zapytał. TaZ odpowiedział, że nie jest. „Zatem
wydam za ciebie moją córkę” – powiedział BaCh. TaZ zapytał go, kim jest. „Jestem Joel
Sirkes, naczelny rabin Krakowa” – oznajmił BaCh. TaZ oświadczył, że zgadza się na
ślub.
BaCh był zaskoczony tym, że TaZ nie okazał najmniejszej radości z powodu
perspektywy ożenku z córką tak ważnej osobistości. Przyszedł do domu i powiedział
żonie i córce: „Spotkałem w synagodze młodego nieżonatego człowieka; sądzę jednak, że
jest to prostak, włóczęga, pozbawiony dobrych manier. Zwołam sąd rabinacki, który
uwolni mnie od przysięgi.” Jednak jego córka nie zgodziła się na to. Powiedziała: „Skoro
tak już się stało, to widocznie taka była wola Niebios. Zapewne taki właśnie człowiek był
mi przeznaczony.”
TaZ spotkał się ze swoją przyszłą żoną i powiedział jej: „Słyszałem o
błogosławieństwie twojego ojca. Jestem nie mniej wybitnym uczonym od niego. Nie
nadszedł jednak jeszcze czas, abym to ujawnił, obiecaj mi więc, że nikomu o tym nie
powiesz.”
Odbył się ślub; był wówczas taki zwyczaj, że pan młody wygłaszał pod chupą
przemówienie, ale BaCh zarządził, aby z tego zrezygnować; sądził bowiem, że jego zięć
nie zna się na niczym, i obawiał się, że nie będzie wiedział, co powiedzieć.
Była wtedy ostra zima; BaCh miał w zwyczaju siedzieć w nocy obok pieca (jako że
było to najcieplejsze miejsce w całym domu) i studiować; a czytając różne księgi i
interpretując je mówił cichym głosem to wszystko, co przychodziło mu na myśl. Jednej
nocy TaZ powiedział teściowi, że jest mu strasznie zimno w jego pokoju i że musi spać
na piecu. I w ten sposób przysłuchiwał się słowom BaCha i uczył się razem z nim.
Zbliżały się dni święta Pesach. Naczelny rabin miasta miał obowiązek wygłaszać
kazania przynajmniej dwa razy w roku, podczas dwóch Szabatów: przed Jom Kipur i
przed świętem Pesach. BaCh siedząc nocami przy piecu, przygotowywał tekst kazania.
Kiedy pewnej nocy miał już prawie gotowy cały tekst, zdrzemnął się. Wtedy TaZ zszedł
na dół, położył przed teściem otwarty tom Gemary i wrócił na piec. BaCh obudził się i
zobaczył, że leży przed nim tekst zaprzeczający wszystkiemu, co napisał. Pomyślał:
„Dziękuję Bogu, że otworzył moje oczy i uchronił mnie przed powiedzeniem czegoś, co
nie jest prawdą”. Było mu jednak bardzo żal, że zmarnuje się tak długo przygotowywane
znakomite kazanie.
Następnej nocy BaCh siedział przy piecu i zastanawiał się, co powinien powiedzieć w
Szabat przed świętem Pesach. Zdrzemnął się na chwilę, a kiedy się obudził, leżała przed
nim kartka papieru z tekstem udowadniającym, iż strona z Gemary wcale nie zaprzeczała
tezom jego kazania, ale pogłębiała je, i wyjaśniająca pozorną sprzeczność między tymi
dwoma stanowiskami. Ucieszył się BaCh i pomyślał, że kartka papieru musiała spaść z
Nieba.
Podczas Szabatu BaCh wygłosił wspaniałe kazanie, a potem opowiedział całą historię
o kartce papieru, która spadła z Nieba. Później – jak to było w zwyczaju – zaprosił
wszystkich uczonych w Torze z całego miasta do swojego domu i poczęstował każdego z
nich kawałkiem ciasta. Oczywiście nie dał ciasta swojemu zięciowi, bowiem uważał go
za prostaka.
Wtedy TaZ powiedział do żony: „Teraz jest właściwy czas, aby ujawnić prawdę
twojemu ojcu. Zapytaj się go, dlaczego nie dał mi kawałka ciasta a potem wyjaw mu, że
to ja położyłem przed nim papier z ideą kazania”. Poszła więc do ojca i zapytała:
„Dlaczego nie dałeś mojemu mężowi kawałka ciasta”. „A dlaczegóż miałbym dać mu
ciasto? Czy wygłosił on dzisiaj jakieś przemówienie?” – zapytał BaCh. „Dlatego, że to
on jest prawdziwym autorem twojego dzisiejszego kazania” – powiedziała córka. I w taki
sposób TaZ stał się osobą powszechnie znaną.
TaZ i córka BaCha żyli w zgodzie i harmonii przez kilka lat; potem jednak ona
zachorowała i zmarła. TaZ ułożył na jej pogrzeb najwspanialszą elegię, jaką
kiedykolwiek napisano. Była tak olśniewająca i głęboka, że wszyscy byli tym porażeni.
BaCh chciał, żeby TaZ pozostał w jego domu i po jego śmierci był jego następcą na
stanowisku głównego rabina Krakowa. Śmierć córki pokrzyżowała te plany. BaCh miał
jednak jeszcze jedną, młodszą córkę. Kilka dni po pogrzebie zapytał ją, czy nie chciałaby
poślubić TaZa. Jednakże młodsza córka BaCha powiedziała: „Skoro napisał on tak
wspaniałą elegię w tak krótkim czasie, to dowodzi to, iż łączyły go z moją starszą siostrą
niezwykle głębokie i bliskie więzy. Nie mogę zająć jej miejsca przy jego boku.”
Takie właśnie zakończenie tej legendy pochodzi z wersji opowiadanej przez rabina
Szlomo Carlebacha (1926-1995), śpiewającego rabina i kompozytora, autora
niezliczonej ilości melodii, śpiewanych przez pobożnych Żydów na całym świecie, który
miał być potomkiem rabinów Joela Sirkesa (BaCha) i Dawida ha-Lewi (TaZa). Są jednak
i inne wersje zakończenia tej historii. Najbardziej znana mówi, że TaZ poprosił BaCha o
rękę jego młodszej córki, ale BaCh mu odmówił. Powiedział, iż fakt wygłoszenia tak
wspaniałej mowy pogrzebowej świadczy o tym, że TaZ napisał ją jeszcze za życia swojej
żony; wynika więc z tego, iż TaZ – pisząc tę mowę – nie wierzył w to, że Bóg może
uratować życie jego żony. Z tego więc powodu nie może wydać za niego swojej drugiej
córki. Inne zakończenie tej historii podkreśla tak typową dla okresu walki chasydów i
mitnagdim opozycję intelektu i uczucia. Według niej na prośbę TaZa o wydanie za niego
drugiej córki BaCh powiedział mu, iż skoro w ciągu tak krótkiego czasu zdołał napisać
tak skomplikowaną i wyrafinowaną elegię, to dowodzi to, iż cała ta historia z
małżeństwem i potem śmiercią żony tak naprawdę wcale go nie obeszła osobiście; była
dla niego tylko intelektualną grą. Ponieważ zatem TaZ udowodnił, iż potrafi kierować się
w życiu tylko intelektem, a nie uczuciem, nie ma zamiaru wydawać za niego swojej
drugiej córki. W każdym razie końcowy rezultat jest we wszystkich wersjach taki sam.
TaZ nie ożenił się z młodszą córką BaCha, opuścił Kraków; po wielu perypetiach
życiowych osiadł we Lwowie i został naczelnym rabinem tego miasta, najbardziej znanym
w jego żydowskiej historii.
BACH OBOK ŚWIĘTEGO MŁODZIEŃCA
I ŚWIĘTY MŁODZIENIEC OBOK BACHA,
czyli
NÓŻ W GROBIE
Żydzi życzą sobie nawzajem „ad mea we-esrim” – czyli „abyś żył sto dwadzieścia lat”.
Wiąże się to z długością życia Mojżesza. Według początkowego wyroku Niebios miał on
żyć tylko osiemdziesiąt lat, dodane mu jednak zostało czterdzieści lat po to, aby mógł
wypełnić swoje życiowe zadanie: wyprowadzenie Żydów z Egiptu i przyprowadzenie ich
do Ziemi Izraela. Dlatego więc „ad mea we-esrim” naprawdę oznacza: „obyś wypełnił
swoje życiowe zadanie. Koncepcja wypełniania życiowego zadania leży u podstaw
następującej legendy:
Kiedy rabin krakowski Joel Sirkes ukończył swoje wielkie dzieło Bajt Chadasz, dał je
do przeczytania w rękopisie rabinowi Natanowi Spirze (zwanemu Megale Amukot).
Sądził, że ten powie mu niebawem, co o nim sądzi – jednakże daremne były jego
oczekiwania. Kiedy rabin Spira spotykał go, to udawał, że nie wie o tym, iż autor pragnie
zapoznać się z jego opinią o swoim dziele. W końcu rabin Sirkes nie miał innego wyjścia
i wprost się go o to zapytał. Rabin Natan Nata Spira posmutniał i powiedział: „Jest to
wspaniałe dzieło. Proszę cię jednak o to, abyś go nie wydawał. Kiedy bowiem zostanie
ono w całości wydrukowane, będzie to oznaczało, że wypełniłeś swoje życiowe zadanie.
Wtedy droga twojego życia się zakończy”. Rabin Joel Sirkes nie wysłuchał jednak jego
prośby i zaczął publikować swoje dzieło. Kiedy ukazał się ostatni tom, rabin Joel Sirkes
zmarł. Rabin Natan Nata Spira już wówczas nie żył. Światło jego życia zgasło siedem lat
wcześniej.
O ŚMIERCI BACHA
Rabin Joel Sirkes (zwany BaChem) był pod koniec życia bardzo ciężko chory. Nie
mógł już zasiadać w rabinackim sądzie, ponieważ przez cały czas leżał w łóżku. Uważał
jednak, ze choroba nie zwalnia go od obowiązku uczestniczenia w ferowaniu wyroków w
sądowych sprawach. Dlatego kazał ustawić swoje łóżko w sali sądowej; kotara oddzielała
je od miejsca, gdzie przebywali sędziowie, tak że BaCh mógł wszystko słyszeć i wyrobić
sobie pogląd na roztrząsaną akurat sprawę.
Do sądu zgłosiło się dwóch kupców. Jeden z nich przedstawił dokument, z którego
wynikało, że drugi kupiec ma mu zapłacić 600 złotych reńskich. Przyprowadził też
dwóch świadków, którzy potwierdzili prawdziwość jego słów. Drugi kupiec rozpłakał się
i przez łzy powiedział, że nie jest winien pierwszemu kupcowi ani grosza i że jeśli sąd
każe mu zapłacić tę kwotę, będzie to dla niego oznaczało bankructwo i nędzę całej jego
rodziny. Bach słyszał zza kotary zeznania obu kupców i świadków. Zawołał do siebie
sędziów i powiedział im:
„Wiem, że pierwszy kupiec kłamie, świadkowie zostali przekupieni, a dokument jest
fałszywy. Sporządził go po to, aby zrujnować drugiego kupca i w taki sposób pozbyć się
konkurencji”.
„Skąd to wiesz?” – zapytali sędziowie.
„Powiedział mi to głos z Nieba” – oznajmił BaCh.
Sędziowie bardzo się strapili i powiedzieli:
„Tora nie znajduje się już w Niebiosach, ale tu, na ziemi. Głos z Nieba nie może
decydować o tym, jaki jest wymiar sprawiedliwości. Musimy w najlepszej wierze wydać
wyrok na podstawie dokumentów, jakie są nam dostarczane, i zeznań świadków. Nic zaś
w tym dokumencie nie wskazuje na to, że nie jest on prawdziwy, a świadkowie wydają
się zdecydowani co do swoich zeznań”.
„Macie rację” – stwierdził BaCh. - „Przyślijcie mi tu kupca, który domaga się zapłaty
od drugiego kupca, a ja z nim porozmawiam i skłonię go do wyznania mi prawdy”.
Kiedy kupiec stanął przy jego łóżku, BaCh powiedział: „Wiem na pewno, że drugi
kupiec nic ci nie jest winien, dokument został sfałszowany, a świadkowie – przekupieni.
Proszę cię o to, abyś przyznał się do winy.”
Kupiec odmówił i nadal utrzymywał, że dokument jest prawdziwy. Bach na to
odpowiedział:
„Popatrz na mnie. Jestem bardzo ciężko chory i niebawem umrę. Jeśli nie przyznasz
się do oszustwa, to zabiorę cię ze sobą”.
Stwierdzenie to wstrząsnęło kupcem. Przyznał się do wszystkiego, powiedział, za jaką
kwotę przekupił świadków i jak sporządził fałszywy dokument. BaCh zawołał wówczas
sędziów, aby mogli wysłuchać oświadczenia kupca.
Cała ta sprawa była dla BaCha wielkim wysiłkiem. Z tego powodu jego stan bardzo
się pogorszył, a po kilku dniach wydał ostatnie tchnienie.
Kiedy umarł wielki kabalista Natan Nata Spira (1583-1633), rektor krakowskiej
jesziwy [*] (zwany od tytułu swojego głównego dzieła Megale Amukot czyli „Odkrywca
tajemnic”), Żydzi na krakowskim Kazimierzu uważali, że jest on tak święty, iż nikt nie
jest godzien być pochowany obok niego. Tak więc jego grób na krakowskim cmentarzu
żydowskim otaczała wielka pusta przestrzeń.
Sto lat po śmierci Megale Amukot jakiś biednie odziany człowiek zapukał nocą do
drzwi przewodniczącego Gminy Żydowskiej w Krakowie, a kiedy wpuszczono go do
domu, otworzył sakiewkę, wysypał na stół srebrne monety i powiedział: „Oto sto talarów.
Chcę kupić za nie miejsce pochówku obok grobu Megale Amukot.”
Obudzony ze snu przewodniczący gminy w pierwszej chwili pomyślał, że nieznany
przybysz żartuje. Dlaczegóż taki żebrak ma być pochowany obok Megale Amukot?
Potem jednak doszedł do wniosku, że ma do czynienia z wariatem. Pomyślał, że lepiej
przyjąć pieniądze od nieznajomego i rozdać je biedakom niż dyskutować z człowiekiem
wyraźnie niespełna rozumu. Przyjął więc pieniądze i wrócił do łóżka.
Następnego ranka niezwykłe zdarzenie zakłóciło porządek porannego nabożeństwa:
jakiś nie znany nikomu człowiek zmarł nagle podczas modlitwy. Przewodniczący gminy
rozpoznał w zmarłym włóczęgę, który poprzedniego wieczora wręczył mu sto talarów.
Nie mógł się jednak zdecydować, aby pochować żebraka obok grobu Megale Amukot.
Przede wszystkim nie był w stanie przyznać się innym członkom gminy, że najbardziej
drogocenne miejsce na cmentarzu sprzedał za zaledwie sto talarów. No a skoro człowiek
ten już nie żył, to nie było żadnych świadków ich rozmowy. Żebraka pochowano więc na
końcu cmentarza, a sto talarów przewodniczący przeznaczył na cele dobroczynne.
W nocy włóczęga objawił się we śnie przewodniczącemu gminy i powiedział:
„Kupiłem miejsce obok grobu Megale Amukot. Jeśli mnie tam nie pochowasz, to wezwę
cię przed Niebiański Trybunał.”
Przewodniczący gminy obudził się i pomyślał, że to tylko zwykły sen; nie zrobił więc
niczego. Następnej nocy włóczęga znowu przyszedł do niego we śnie; a trzeciej nocy
powiedział mu: „To nie jest wcale żart. Albo pochowasz mnie na właściwym miejscu,
albo zabiorę cię ze sobą.”
Przewodniczący gminy przestraszył się tej groźby i udał się po radę do naczelnego
rabina miasta, który był wybitnym kabalistą. Opowiedział mu całą historię i zapytał, co
ma robić.
„Nie miałeś prawa – powiedział rabin – sprzedawać mu tego miejsca za sto talarów.
Skoro jednak to zrobiłeś, miejsce jest jego.”
„Co mam począć? – zapytał przewodniczący gminy. – Ten żebrak chce mnie zabić i
zaprowadzić przed Niebiański Trybunał, jeśli nie pochowam go obok Megale Amukot.
Jakże jednak mógłbym to zrobić? Przede wszystkim każdy w gminie zapytałby wówczas:
Dlaczego właśnie jego tam pochowano? Dlaczego nie mnie? Przecież ja dałbym za to
miejsce dużo więcej pieniędzy.”
„W takim razie – powiedział rabin – masz tylko jedno wyjście. Kiedy włóczęga znowu
pojawi się przed tobą w nocy, powiedz mu, że nie jesteś jeszcze gotowy stanąć przed
Niebiańskim Trybunałem. Gotów jednak jesteś rozstrzygnąć tę sprawę tu, na ziemi, w
sądzie rabinackim. Zaproś go zatem jutro rano, o godzinie dziesiątej do bet ha-midraszu
[*] na bet din (sąd rabinacki).”
Następnego dnia zebrał się sąd. Rabin położył tałes na krześle, oznaczając w ten
sposób miejsce, gdzie mogła spocząć dusza włóczęgi. Przywołana przez niego dusza
powiedziała, że jest właścicielem miejsca na cmentarzu obok grobu Megale Amukot.
Przewodniczący gminy twierdził, iż żądanie, aby być pochowanym obok grobu Megale
Amukot zapłaciwszy za ten przywilej sumę zaledwie stu talarów, jest absurdalne.
Sąd rabinacki w Krakowie po krótkich obradach wydał następującą decyzję: „Nie
jesteśmy w stanie ocenić, czy włóczęga jest godzien być pochowany obok Megale
Amukot. Jesteśmy jednak pewni, że jeżeli naprawdę jest tego godzien, to nie potrzebuje
naszej pomocy, aby tam się znaleźć”.
Następnego ranka grób, w którym pochowano włóczęgi, był pusty, zaś obok grobu
Megale Amukot pojawił się pagórek świeżej ziemi. Ponieważ nikt nie znał nazwiska
włóczęgi, na grobie postawiono kamień z napisem: „Tu leży nieznany cadyk”.
*
Inna wersja tej legendy zmienia jej datowanie i wyjaśnia, kim był ów człowiek, który
chciał być pochowany obok Megale Amukot.
Otóż pewien młodzieniec przybył nie wiadomo skąd do Krakowa, a kiedy tu
zamieszkał, to najął się do pracy w sklepie pewnego kupca. Postawił tylko jeden
warunek: że w porze nabożeństw będzie opuszczał sklep po to, aby pomodlić się w
synagodze. Kupiec zgodził się na ten warunek.
Od czasu, kiedy młody człowiek zatrudnił się w sklepie, znacznie więcej ludzi
przychodziło do niego na zakupy i przynosił on dużo większe dochody, niż przedtem.
Pewnego dnia do sklepu przyszło bardzo wielu kupujących. Był to akurat czas
popołudniowej modlitwy; młodzieniec nie wziął się wcale do obsługiwania klientów, lecz
wyszedł ze sklepu – i jak to miał w zwyczaju – udał się w stronę synagogi. Rozzłościło to
bardzo właściciela sklepu. Młodzieniec wyszedł ze sklepu akurat wtedy, gdy był tam
najbardziej potrzebny. Czy faktycznie poszedł do synagogi, aby się w niej pomodlić, czy
też wałęsa się gdzieś bezczynnie i bez celu, zbija bąki, próżnuje? Może jest on po prostu
darmozjadem i nie chce mu się pracować? Kupiec postanowił, że pójdzie do synagogi i
sprawdzi, czy młody człowiek rzeczywiście się w niej modli. Jeśli tak jest, to nie
wyciągnie z tego żadnych konsekwencji – ale jeśli nie, to nie ujdzie mu to bezkarnie. Po
wejściu do synagogi, właściciel sklepu od razu zobaczył tam swojego sprzedawcę, który
wcale się nie modlił, ale wpatrywał się w sklepienie synagogi, oglądając znajdujące się
tam malowidła. Kiedy kupiec to zobaczył, bardzo się zdenerwował i wymierzył
młodzieńcowi siarczysty policzek – po czym udał się z powrotem do swojego sklepu.
Młody człowiek do sklepu, w którym pracował, nigdy już nie powrócił. Po wyjściu z
synagogi skierował swoje kroki do bet ha-midraszu rabina Natana Naty Spiry i tak mu
powiedział:
„Otrzymałem znak, że mój pobyt w Krakowie dobiegł końca. Chciałem ci zatem
oznajmić, że udaję się w dalszą wędrówkę, pożegnać się i poprosić o błogosławieństwo
na drogę”.
Rabin Natan Nata Spira zasmucił się i powiedział: „Skoro musisz opuścić miasto, to
chciałbym poprosić cię o jedną rzecz. Jest taki zwyczaj, że jak ktoś wyjeżdża z jakiegoś
miasta, to mówi na pożegnanie jakąś dwar Tora (naukę na temat Tory), tak aby
pamiętano o nim w taki sposób. Skończyłem właśnie pisać dzieło Megale Amukot, w
którym na 252 różne sposoby wyjaśniam początek paraszy Wa-Etchanan (jest to ten
fragment Pięcioksięgu, w którym Bóg odmawia błaganiom Mojżesza o pozwolenie
wejścia do Ziemi Izraela; „I rzekł Wiekuisty do mnie: „Dosyć tobie; nie mów do Mnie
więcej w tej sprawie” – Księga Dewarim (Powtórzonego Prawa) 3, 26). Proszę cię, abyś
je przeczytał i powiedział mi, co o nim sądzisz”
Młodzieniec przeczytał manuskrypt i powiedział: „Jest to znakomite dzieło, ma jednak
bardzo istotny brak: można w nim znaleźć 252 wyjaśnienia początku paraszy
Waetchanan, nie ma w nim jednak dwieście pięćdziesiątego trzeciego, najistotniejszego
wyjaśnienia”.
„Jakie to wyjaśnienie?” - zapytał rabin Natan Nata Spira.
Młodzieniec tak na to odpowiedział:
„Księga proroka Ezechiela zaczyna się od opisu rydwanu na czterech kołach, które
były również zwierzętami i aniołami. Otóż pierwsze koło to Abraham, drugie – Izaak, a
trzecie – Jakub. Mojżesz pragnął wkroczyć do Ziemi Izraela z jednego przede wszystkim
powodu –gdyby bowiem się na niej znalazł, to stałby się w czwartym kołem rydwanu w
wizji proroka Ezechiela. Bóg jednak odmówił mu tego, o co prosił, gdyż czwartym kołem
rydwanu ma być w przyszłości Meszijah ben Dawid – Mesjasz syn (potomek) króla
Dawida. Użyte w tym miejscu w Torze słowo be-dawar („w tej sprawie”) jest akronimem
wyrażenia Ben Dawid baregel rewiji – Syn Dawida w czwartej podstawie”.
Kiedy rabin Natan Nata Spira to usłyszał, pożegnał ze smutkiem młodzieńca, który
opuścił Kraków i udał się w nieznanym kierunku.
Kiedy kupiec zorientował się, że jego sprzedawca opuścił Kraków, było mu bardzo
przykro i pożałował swojej porywczości. Przyszedł do rabina Natana Naty Spiry i
powiedział mu, że bardzo żałuje tej krzywdy, jaką wyrządził młodemu człowiekowi,
wyraża skruchę i chciałby mu to jakoś wynagrodzić. A Megale Amukot tak mu
odpowiedział:
„Nie zrobiłeś młodzieńcowi żadnej krzywdy. On prawie że nie poczuł twojego
uderzenia, a obecnie dawno już o tym zapomniał. Jedynym człowiekiem, któremu
naprawdę zrobiłeś krzywdę, jestem ja. Twoje uderzenie było dla niego znakiem, aby
opuścił Kraków, udając się w dalszą drogę; a ja w taki właśnie sposób utraciłem przez
ciebie kogoś, kto – gdyby pozostał w Krakowie – mógłby być moim najlepszym
uczniem”.
To właśnie ten młody człowiek powrócił po wielu latach do Krakowa i to właśnie on
był według tej wersji legendy włóczęgą, którego grób znalazł się obok grobu Megale
Amukot.
Według tej drugiej wersji legendy rabinem, który zorganizował bet din, był Joel
Sirkes (BaCh) – co dość dokładnie określa datowanie jej akcji, ponieważ BaCh zmarł w
1640 roku, w siedem lat po śmierci Megale Amukot.
Jeszcze inna wersja tej legendy mówi, że sam Megale Amukot miał przed śmiercią
wyznaczyć długość czasu, kiedy nikt nie będzie pochowany obok niego. Odkrycie faktu, iż
ten okres właśnie minął, było potwierdzeniem słuszności żądania świętego włóczęgi.
Krakowski rabin Joszua (Heschel) ben Josef (1590-1648) zwany jest od tytułu
swojego najważniejszego dzieła Megine Szlomo – czyli „Tarcza Salomona”. Ten
„Salomon” to najwybitniejszy komentator Tory i Talmudu – Raszi z Troyes (1040-1105)
czyli rabin Szlomo Jicchaki a więc Salomon syn Izaaka. W swoim dziele rabin Joszua ben
Josef broni poglądów Rasziego przed zarzutami ze strony jego wnuków – tosafistów. Nic
zatem dziwnego, że w następującej legendzie obaj ci rabini z różnych epok i z dwóch
krańców aszkenazyjskiego świata występują obok siebie:
W mieście, w którym przebywał rabin Joszua ben Josef, przydarzyło się kiedyś
trzęsienie ziemi. Uwięziony pod ruinami zburzonego budynku rabin złożył ślubowanie,
że jeśli wyjdzie cało z tej opresji, to napisze dzieło, w którym obroni poglądy Rasziego
przed zarzutami i atakami ze strony jego wnuków – tosafistów. I jak obiecał, tak
faktycznie zrobił.
Wiele lat później rabin Joszua ben Josef studiował jak zwykle święte księgi w swoim
bet ha-midraszu [*]; wtedy właśnie pojawił się przed nim Raszi i tak mu powiedział:
„Muszę ci objawić straszną wiadomość! Za pół godziny umrzesz. W nagrodę jednak za
to, że przez całe życie ratowałeś mnie z paszczy tych lwów i lwiątek, tosafistów, broniłeś
mnie przed nimi, twój los w Świecie Przyszłym będzie szczęśliwy – zajmiesz tam
miejsce obok mnie”. Kiedy rabin Joszua ben Josef usłyszał te słowa, to zaprosił do siebie
przywódców żydowskiej społeczności Krakowa, wszystkich swoich uczniów i całą swoją
rodzinę. Kiedy pokój był już pełny, to wówczas powiedział: „Nasz nauczyciel Raszi jest
wśród nas. Przyszedł, aby zabrać mnie ze sobą. W tym świecie ja zawsze stałem po jego
stronie; dlatego teraz przyszedł po mnie, aby być po mojej stronie w Świecie Przyszłym.”
Wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem i niedowierzaniem, nic bowiem nie
zapowiadało jego rychłego odejścia. Jednak zaraz po powiedzeniu tych słów, rabin
Jehoszua ben Josef wydał ostatnie tchnienie.
Początek tej legendy zapewne opiera się na pomyłce. Otóż prawnukiem rabina Joszua
ben Josefa był urodzony w Krakowie słynny żydowski uczony Jakub Joszua ben Cwi
Hirsz Falk (1680–1756), zażarty wróg sabatajskiej herezji i przeciwnik rabina Jonatana
Eibenschütza, piastujący obowiązki rabina w wielu miastach: w Tarłowie, Kurowie,
Lesku, we Lwowie, Berlinie, Metzu i Frankfurcie nad Menem. We wstępie do swojego
znakomitego dzieła „P(e)nej Jehoszua” (od którego pochodzi jego przydomek) pisze on o
tym, że w 1702 roku dom, w którym mieszkał z rodziną we Lwowie, został zniszczony
przez wybuch prochu w sąsiadującym z nim arsenale. W katastrofie zginęła jego żona,
córka i teściowie. Jakub Joszua Falk, który do tego czasu zajmował się interesami i
działalnością społeczną, złożył wówczas ślubowanie, że jeśli ujdzie z życiem, to
całkowicie poświęci się studiowaniu Tory i halachy. Responsa rabina Joszuy ben Josefa
zostały wydane pod takim samym tytułem, jak główne dzieło jego prawnuka, jest więc
wielce prawdopodobne, że opowiadający tę legendę pomylili obu tych rabinów.
W jednej z wersji tej historii pojawia się nawet imię i przydomek tego odmawiającego
dawania „cedaki” bogacza. Ludzie na krakowskim Kazimierzu mieli go nazywać reb
Josełe der Kamcon – a więc Josełe (czyli Józek) Skąpiec. Według innej wersji miał on na
imie Szymon. Jeszcze inna wersja legendy łączy ją nie z Jom Tow Lipmannem Hellerem
(1579-1654), ale z rabinem Joszuą ben Josefem (zwanym Megine Szlomo; 1590-1648).
Według niej miał on – po śmierci skąpego bogacza – rozkazać, aby za karę pochowano
go na końcu cmentarza. W Mieście Żydowskim żył wówczas człowiek, który uchodził za
wielkiego dobroczyńcę, gdyż hojnie rozdawał pomoc wszystkim potrzebującym biedakom.
Po śmierci bogatego skąpca człowiek ten przyznał się, że sam nie posiada żadnego
majątku, a wszystkie rozdawane przez niego pieniądze pochodziły od człowieka właśnie
pochowanego pod murem cmentarza. Zawstydzony Megine Szlomo w swoim testamencie
poprosił, aby pochowano go obok ukrytego cadyka, jako że jest wielkim zaszczytem
nawet dla wybitnego i uczonego rabina leżeć obok sprawiedliwego – obok cadyka.
Kiedy po wielu trudach i kosztach reb Jicchak reb Jekeles otworzył wreszcie swoją
synagogę, na ceremonię przybyło także wielu kazimierskich mieszczan. Wszyscy
podziwiali kosztowne srebra i wspaniałe tkaniny, w które fundator wyposażył jej
wnętrze. Bogactwo to nie uszło uwagi gawiedzi miejskiej; banda złodziei, nierobów i
wyrostków postanowiła w nocy napaść na synagogę i doszczętnie ją ograbić. Jakiś
chłopak przez przypadek usłyszał, jak napastnicy zmawiają się, i doniósł o tym reb
Jicchakowi. Ten nie wiedział, co robić, więc od razu udał się z prośbą o radę i pomoc do
rabina. Naczelnym rabinem Krakowa był w owym czasie Gerszom Saul Jom Tow
Lipmann Heller (zwany Tosefot Jom Tow). Mądry i doświadczony w przeszłości
niejednym nieszczęściem rabin rozkazał zamknąć bramy prowadzące do Żydowskiego
Miasta i postawić przy nich podwójną straż. Ponieważ najbardziej prawdopodobne było,
iż napastnicy wedrą się do Miasta Żydowskiego przez teren cmentarza, polecił więc rabin
wybrać dwudziestu sześciu najsilniejszych i najodważniejszych Żydów (a dwadzieścia
sześć to gematryczna wartość liczbowa czteroliterowego imienia Boga), przybrać ich w
białe kitle – śmiertelne koszule, uzbroić w tęgie kije i postawić na cmentarzu. Reb
Jicchak spełnił polecenie rabina.
W nocy, nie mogąc przedostać się przez zamkniętą i strzeżoną bramę, napastnicy – jak
to przewidział rabin – przeskoczyli przez mur cmentarza (od strony późniejszej ulicy
Miodowej), aby tą drogą dostać się do Żydowskiego Miasta. Tu jednak – ku swemu
przerażeniu – zobaczyli postacie w białych szatach, które wzięli za umarłych i rzucili się
do panicznej ucieczki – tym bardziej że „umarli” kijami popędzili ich do szybszego
biegu. Od tej chwili reb Jicchak reb Jekeles mógł spokojne, bez groźby napaści, modlić
się do końca życia w swojej synagodze.
Rabin Abraham Joszua (ben Jakow) Heszel (zwany Rebe reb Heszel, zm. 1663) był
wybitnym uczonym – nie wydał jednak żadnej książki. Przyczynę tego faktu wyjaśnia
następująca legenda:
Otóż studiował on późno w nocy w swoim bet ha-midraszu [*] Talmud razem ze
swoim znamienitym uczniem, Szabatajem ben Meirem ha-Kohenem (1621-1663),
znanym jako SzaCh (który w późniejszym okresie został jednym z najwybitniejszych
rabinów swojej epoki)
Zastanawiali się nad pewnym problemem, nad którym głowiło się wielu uczonych
minionych wieków: tanaitów, amoraitów, jak i późniejszych rabinów – i nikt do tej pory
nie potrafił go rozwiązać. I oto rabin Heszel doszedł do wniosku, że on jako pierwszy
odkrył rozwiązanie tego problemu. Był z tego powodu bardzo dumny i uznał, że jest
większym uczonym od tych wszystkich rabinów, którzy dotąd bezskutecznie łamali sobie
nad nim głowę. Powiedział swojemu uczniowi, że na drugi dzień w synagodze wyjawi
wszystkim, jakie jest wyjaśnienie tego problemu – i kiedy powiedział te słowa, to
wówczas zgasła paląca się na stole świeca.
Rabin Heszel nie mógł znaleźć w bet ha-midraszu żadnej świecy – wysłał więc
swojego ucznia, aby znalazł gdzieś i przyniósł mu świecę. SzaCh szedł od domu do
domu, ale wszędzie było ciemno, a on nie chciał nikogo budzić. Wreszcie na końcu
Żydowskiego Miasta ujrzał mały domek, w którego w oknie paliła się świeca. Zapukał do
okna, i wtedy drzwi otworzył mu sędziwy starzec. Starzec powitał go jakby go znał od
dawna i powiedział mu, że to nie jest przypadek, iż przyszedł on do niego. Otóż rabin
Heszel pomylił się sądząc, że znalazł rozwiązanie tego talmudycznego problemu – po
czym starzec wyjaśnił mu, na czym polegał błąd jego nauczyciela i nakazał mu, aby na
razie nie mówił nic o tym swojemu mistrzowi. Dopiero po tym, jak wystąpi on w
synagodze i powie zgromadzonym tam Żydom o swoim odkryciu, SzaCh ma wyjaśnić,
wszystkim, na czym polega błąd w jego rozumowaniu.
Kiedy na drugi dzień rabin Heszel z dumą powiedział w synagodze, że znalazł
rozwiązanie niezwykle trudnego talmudycznego problemu, Szach stwierdził, że jego
nauczyciel się pomylił i wyjaśnił przyczynę jego błędu. Rabin Heszel – uznając słuszność
przedstawionego mu wywodu – był zaskoczony i zdziwiony, nie mając pojęcia o tym, jak
jego uczeń do tego doszedł. Zapytał go więc, skąd to wszystko wie. SzaCh opowiedział,
co mu się przydarzyło poprzedniego wieczoru. Rabin Heszel zrozumiał, że owym
starcem był mędrzec z czasów Talmudu, jeden z pierwszych amoraitów, Rabbi Jochanan,
który rozważał ten problem i doszedł do wniosku, że nie da się go rozwiązać.
Rabin Abraham Joszua Heszel odprawił pokutę, chodził codziennie wcześnie rano do
mykwy, pościł i żarliwie się modlił, żałując za swój grzech. Jego długotrwała pokuta
przyniosła skutek. W jego bet ha-midraszu pojawił się Rabbi Jochanan i tak powiedział:
„Popełniłeś grzech wielkiej pychy i musisz zostać za to ukarany. Niebiosa pozwoliły ci
jednak wybrać sobie rodzaj kary: albo wszyscy twoi potomkowie będą prostakami i
nieukami, albo nie wydasz za życia żadnej książki”.
Rabin Abraham Joszua Heschel wybrał dla siebie tę drugą karę. Dlatego też wśród
jego potomków znajdujemy wielu wybitnych rabinów i uczonych; dwóch z nich nazywa
się tak samo jak on: Abraham Joszua Heszel, znany jako Apter Raw albo jako Ohew
Jisrael (zm.1825) i filozof Abraham Joshua Heschel (1907-1972). W przeciwieństwie do
swojego przodka, wszyscy oni zostawili po sobie wiele książek.
Stara Synagoga przy ulicy Szerokiej w Krakowie – najstarszy zachowany po dziś dzień
żydowski dom modlitwy w Polsce – była najważniejszą synagogą krakowskiej Gminy
Żydowskiej. Tutaj modlił się naczelny rabin miasta podczas najważniejszych żydowskich
świąt. Z synagogą tą wiąże się wiele historycznych wydarzeń i legend. Podobno sam król
Kazimierz Wielki miał ofiarować synagodze dwa swoje miecze przyozdobione głowami
aniołów, celem przetopienia ich na świeczniki; aby okazać, jak wysoko sobie cenią ten
dar, Żydzi mieli jakoby zawiesić na jakiś czas te miecze w synagodze (pomimo biblijnego
zakazu „czynienia obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko,
ani tego, co jest w wodach i pod ziemią”).
Ze względu na historyczny charakter tej synagogi wiązało się z nią także wiele
specyficznych zwyczajów, nie spotykanych w żadnym innym miejscu. Podobno szames
przed wieczorną modlitwą (erewit) przepraszał duchy zmarłych, przebywające tutaj po
zmierzchu, za zakłócenie ich spokoju; według innej wersji miał to robić nie przed
modlitwą wieczorną, ale poranną (szacharit). Szczególny charakter miały w Starej
Synagodze obchody święta Simchat Tora. W tym dniu procesja z pochodniami
towarzyszyła głównemu rabinowi miasta, odprowadzając go pod baldachimem – chupą
ze śpiewem do Starej Synagogi. Po przekroczeniu bramy synagogi milkły jednak
wszystkie śpiewy. Miało to upamiętnić tragedię, która przed wielu latu przydarzyła się w
tym właśnie dniu. W dniu święta Simchat Tora podczas wieczornego nabożeństwa we
wszystkich synagogach mężczyźni ze śpiewem i tańcem obnoszą zwoje Tory w procesji
siedmiu hakafot, czyli siedmiu okrążeń bimy. Inaczej wyglądała ceremonia hakafot w
Starej Synagodze w Krakowie. Podczas czwartego okrążania przerywano procesję i
wszyscy siadali na przewróconych ławkach, jak to się zwykle czyni w dzień żałoby i postu
Tisza be-Aw, ze świeczkami w rękach. Uroczystość hakafot kontynuowano dopiero po
odmówieniu slichot – żałobnych modlitw. Przyczynę tego dziwnego zwyczaju wyjaśnia
legenda.
Zdarzyło się to w XVII wieku; kiedy wszyscy Żydzi w weselu radości obchodzili
beztroskie święto Simchat Tora, do Miasta Żydowskiego wdarli się napastnicy;
wtargnęli do Starej Synagogi i przerwali ceremonię siedmiu hakafot właśnie podczas
czwartego okrążenia bimy. Przerażeni Żydzi rozpierzchli się, chowając zwoje Tory. Padli
ranni i zabici. Dla upamiętnienia tego smutnego wydarzenia co roku przerywano procesję
w dzień święta Simchat Tora.
Chasydzi [*] otaczają wielką czcią krakowskiego rabina Natana Naty Spiry, zwanego
Megale Amukot. Żył on co prawda na długo przed powstaniem ruchu chasydzkiego –
uważany jest jednak przez nich za tak jakby prekursora tego ruchu. I tak na przykład
kiedy chasydzki przywódca rabin Elimelech z Leżajska przebywał w Krakowie, zawsze
modlił się w bet ha-Midraszu Megale Amukot (zwanym też Ojfn bergel).Do związku
pomiędzy krakowskim rabinem a powstaniem ruchu chasydzkiego nawiązuje następująca
legenda. Ponieważ założyciel chasydyzmu Izrael ben Eliezer - Baal Szem Tow zmarł w
1760 roku, możemy bez najmniejszych wątpliwości stwierdzić, że jej akcja toczy się w tym
właśnie roku:
Kiedy rabin Kalman Kalonimus Epstein (od tytułu swojego głównego dzieła
nazywany później Maor wa-Szemesz) był uczniem rabina Elimelecha, to zastąpił kiedyś
służącego i sam zaścielił łóżko swojego mistrza. Tej właśnie nocy rabin Elimelech miał
szczególnie piękne i podniosłe sny. Obudził w środku nocy, wszedł do swojego bet ha-
midraszu [*] i zapytał swoich uczniów, który z nich ścielił jego łóżko. Przestraszeni
uczniowie obawiali się, że stało się coś złego. Kiedy w końcu rabin Elimelech dowiedział
się, kto to zrobił, zażądał, aby odtąd Maor wa-Szemesz zawsze przebywał w jego pobliżu
i każdej nocy zaścielał jego łóżko.
*
Według drugiej legendy Kalmana Kalonimusa Epsteina przyjechał do Leżajska z
nadzieją zostania uczniem rabina Elimelecha. Nie było to jednak łatwe, albowiem rabin
Elimelech miał wąskie grono uczniów; wszyscy oni mieli już swoją pozycję i dorobek, a
Kalman Kalonimus był wówczas nikomu nie znanym młodym człowiekiem. Po
przybyciu do Leżajska Kalman Kalonimus dowiedział się jednak, że rabin Elimelech
poszukuje służącego, zgłosił się do niego i został przyjęty. Pewnego razu rabin zawołał
go do siebie i nakazał mu przynieść sobie herbatę. Kalman Kalonimus przyniósł herbatę
w dwóch szklankach. Zaskoczony rabin Elimelech zapytał go, dlaczego tak zrobił.
„Jak to?” – zdziwił się Kalman Kalonimus – „Przecież rebe siedzi przy stole razem z
drugim rabinem”
„A czy wiesz, kim jest ten drugi rabin?” – zapytał rabin Elimelech.
„Nie wiem” – odpowiedział Kalman Kalonimus.
„Dzieci nie poznają swojego ojca” – powiedział rabin Elimelach. „To Awraham
Awinu, nasz praojciec Abraham”.
Z tego jednak faktu, że Kalman Kalonimus potrafi dostrzec praojca Abrahama, który
był niewidzialny dla wszystkich w Leżajsku oprócz niego samego, wynikał wniosek dla
rabina Elimelecha zupełnie oczywisty: jego służący obdarzony jest zupełnie
wyjątkowymi duchowymi właściwościami. Rabin Elimelech postanowił zatem, że
włączy Kalmana Kalonimusa do grona swoich uczniów; niebawem stał się on jego
ulubionym uczniem.
Rabin Mojżesz Isserles (ReMU) w nie jest zasadniczo związany z chasydzką tradycją.
Świadczy o tym choćby to, że wielki chasydzki przywódca, rabin Elimelech z Leżajska,
twierdził, iż wprowadzony przez rabina Mojżesza Isserlesa aszkenazyjski rytuał modlitw
jest odpowiedni tylko dla zwyczajnych ludzi, podczas gdy ludzie pobożni, znajdujący się
na wyższym poziomie wiary, powinni modlić się według rytuału sefardyjskiego, według
systemu Izaaka Lurii (Arizala). Krakowscy rabini, którzy rzucili klątwę na Kalmana
Kalonimusa Epsteina (Maor wa-Szemesz) także powoływali się na Mojżesza Isserlesa.
Pomimo tego chasydzi zawsze pielgrzymowali na jego grób, zwłaszcza w rocznicę jego
śmierci, w dzień święta Lag ba-Omer. Jedną z przyczyn tego faktu jest być może historia
opowiedziana przez rabina Izaaka Meira Altera (1789–1866), pierwszego Gerer Rebe
(cadyka z Góry Kalwarii), zwanego Chiduszej ha-Rim, założyciela istniejącej po dziś
dzień wielkiej chasydzkiej dynastii (Gerer Chasidim to największa przed wojną grupa
chasydzka w Polsce; także obecnie Chasidej Gur stanowią największą chasydzką grupę
w Izraelu):
Chatama Sofera odwiedził kiedyś pewien znany rabin. Chatam Sofer studiował akurat
jakąś księgę; gość zapytał go, jakie to dzieło, i wielkie było jego zaskoczenie, kiedy
dowiedział się, że jest to Megale Amukot, praca krakowskiego rabina, wybitnego
kabalisty Natana Naty Spiry. Gość uważał, że zajmowanie się kabałą nie ma
najmniejszego sensu, że są to bzdury nie warte uwagi poważnych żydowskich uczonych.
Zdziwił się zatem, że tak wielki rabin poświęca swój niewątpliwie cenny czas na
studiowanie dzieła, które – jego zdaniem – nie było wiele warte. Nie chciał jednak urazić
gospodarza, więc powiedział: „No cóż, Megale Amukot, to także jest całkiem niezła
książka”.
Chatam Sofer uśmiechnął się na te słowa i powiedział:
Masz rację, to także całkiem niezłą książka. Opowiem ci w związku z tym jedną
historię. Otóż pewien Żyd osiadł w Sanki-Petersburgu i założył tam sklep, przynoszący
całkiem spory dochód. Żydom bardzo trudno jest uzyskać prawo pobytu w Sankt-
Petersburgu – ale jemu akurat się udało.
Pewnego dnia Żyd postanowił przejść się rankiem nad jednym z licznych kanałów
przecinających stolicę Rosyjskiego Imperium. I akurat tak się zdarzyło, że tego samego
dnia cesarz rosyjski obudził się wcześnie rano i postanowił odbyć samotną przechadzkę
nad tym samym kanałem. Żydowski sklepikarz i cesarz spotkali się nad brzegiem kanału
i zaczęli rozmawiać. Cesarz zapytał Żyda o zajęcie; ten pochwalił się swoim dobrze
prosperującym sklepem, po czym zapytał swojego rozmówcę o to, czym on się zajmuje.
Car odpowiedział na to: „Jestem imperatorem, cesarzem Rosji”.
A sklepikarz, usłyszawszy te słowa, tak oświadczył: „No cóż, imperatorem, cesarzem
Rosji, to także jest całkiem niezły zawód.”
Opowieść nie podaje nam nazwiska rabina, który odwiedził Chatami Sofera,
albowiem w tych okolicznościach byłoby to laszon ha-ra – grzechem obmowy. Skoro więc
wiemy, jakie było podejście Chatami Sofera do wiedzy kabalistycznej, nie możemy dziwić
się temu, że kiedy jego syn, Szymon Sofer, został naczelnym rabinem Krakowa, to –
pomimo że do tego czasu nie miał żadnych bliższych kontaktów z chasydami – nie miał
poważniejszych oporów przed nawiązaniem współpracy z najwybitniejszymi chasydzkimi
przywódcami z terenu Galicji: cadykami z Bełza i Nowego Sącza.
Krakowski rabin Szymon Sofer (1820-1883) brał kiedyś udział kiedyś w bardzo
ważnej konferencji rabinów; jednym z jej uczestników był także rabin Hillel ben Baruch
Lichtenstein (1815–1891), jeden z najwybitniejszych uczniów jego ojca, rabina
Mojżesza Sofera (zwanego Chatam Sofer).
Podczas przerwy w obradach, kiedy kelnerzy zaczęli roznosić posiłki i napoje, rabin
Lichtenstein wstał i pokazał zgromadzonym rabinom niedużą złotą monetę. Powiedział
potem, że otrzymał ten unikalny pieniążek przed wielu laty od swojego mistrza i
nauczyciela, Chatama Sofera. Jest to ta właśnie pół-szeklowa moneta, jaką każdy
żydowski mężczyzna płacił kiedyś corocznie do skarbca jerozolimskiej świątyni, jak o
tym pisze II Księga Królewska (rozdział 12, wiersz 4). Według II Księgi Kronik (rozdział
24, wiersz 6) była to ta sama opłata, jaką według zarządzenia Mojżesza każdy dorosły
Izraelita miał dawać na budowę Miszkanu (Świętego Przybytku) na pustyni (Księga
Szemot – Wyjścia, rozdział 30, wiersz 13). Wiele miar i wag związanych z przepisami
halachy – prawa żydowskiego – pochodzi, bezpośrednio lub pośrednio, od wielkości tej
monety. Dlatego też rabini z wielkim zainteresowaniem i podziwem oglądali złotą
monetę, która przechodziła z rąk do rąk. Po pewnym czasie rabin Lichtenstein poprosił o
zwrot monety – i wtedy zapanowała wielka konsternacja. Zaczęto się za nią rozglądać,
ale nikt nie mógł jej znaleźć. Złota moneta zniknęła.
Wszyscy uczestnicy konferencji byli wybitnymi rabinami. Trudno było podejrzewać
któregokolwiek z nich o kradzież. Jednak monety nie było i ktoś musiał się do tego
przyczynić. Rabin Lichtenstein z ciężkim sercem powiedział, że trzeba będzie
zrewidować obecnych na sali obrad rabinów. Wszyscy się na to zgodzili – oprócz rabina
Szymona Sofera, który powiedział, że powinno się jeszcze poczekać z tym przez dziesięć
minut, rozglądając się dookoła, czy monety jednak gdzieś nie ma. Rabini zaczęli jeszcze
raz patrzeć we wszystkie kąty sali, czy moneta gdzieś się nie ukryła – było to jednak
daremne. Po dziesięciu minutach rabin Szymon Sofer powiedział, że prosi o to, aby
kontynuowano poszukiwania przez kolejne dziesięć minut. Rabini jeszcze raz zaczęli
rozglądać się po sali – ale żadnego pozytywnego skutku to nie odniosło. Kiedy więc
minęło kolejne dziesięć minut, rabini stwierdzili, że niestety nie ma innego wyjścia;
trzeba wszystkich przeszukać. Rabin Szymon Sofer powiedział na to, że prosi o
odroczenie rewizji; jeśli w najbliższych ciągu dziesięciu minut nic się nie zdarzy, to
obiecuje, że już więcej nie będzie przeciwstawiał się przeszukaniu rabinów.
Rabini nie mogli odmówić prośbie rabina Szymona Sofera – nie sądzili jednak, że
następne dziesięć minut może coś zmienić. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani, siedzieli
nieruchomo, czekając nie wiadomo na co i pragnąc, aby ta przykra dla wszystkich
sytuacja wreszcie się zakończyła. Wtedy właśnie do sali obrad wszedł kelner, trzymając
w ręku złotą monetę. Kelner powiedział, że podczas sprzątania ze stołów przez nieuwagę
zmieciono pieniążek do jednego z pojemników na resztki. Kiedy przeglądano zawartość
pojemników, moneta została znaleziona.
Rabin Lichtenstein podszedł do rabina Szymona Sofera i zapytał go to, dlaczego nie
chciał się zgodzić na przeszukanie obecnych na sali. Wtedy rabin Szymon Sofer włożył
rękę do kieszeni, wyciągnął z niej identyczną monetę jak ta, który przedtem
zademonstrował rabin Lichtenstein, i tak powiedział:
Mój błogosławionej pamięci ojciec posiadał dwie takie pół-szeklowe monety. Jedną
nich podarował tobie, swojemu najlepszemu uczniowi; drugą dał mnie, swojemu synowi.
Jadąc tutaj wziąłem ją ze sobą, sądząc, że być może będzie okazja do tego, aby pokazać
ją uczestnikom konferencji.
Kiedy twoja moneta zniknęła i postanowiono przeszukać obecnych na sali rabinów,
poprosiłem o dziesięciominutową zwłokę i pomodliłem się do Boga, prosząc Go o to, aby
oszczędził mi wstydu. Kiedy minęło dziesięć minut i nic się nie zdarzyło, to po raz drugi
zwróciłem się do Boga o pomoc – i również nie odniosło to żadnego skutku. Dlatego za
trzecim razem prosiłem Boga o to, żeby ta sprawa została jak najrychlej wyjaśniona nie
przez wzgląd na mnie, ale przez pamięć o moim ojcu. I wtedy właśnie przyszedł kelner i
przyniósł zagubiony złoty pieniążek.
Ja wiem – dodał rabin Szymon Sofer – że nikt nie oskarżyłby mnie o kradzież monety,
a nawet jeśli ktoś byłby to zrobił, to bardzo łatwo mógłbym uwolnić się od zarzutu,
wyjawiając prawdę. Nie chciałem jednak, aby ktokolwiek – chociażby nawet tylko przez
krótką chwilę – mógł sobie pomyśleć, że tę monetę ukradłem. Jak to bowiem mówi nasza
święta Tora: „Będziecie czystymi przed Wiekuistym i przed Izraelem”.
Szymon Sofer, naczelny rabin Krakowa w latach 1861-1883, pragnął, aby jego
następcą na tym stanowisku był jego zięć (a zarazem siostrzeniec) Akiba Kornicer.
Kiedy jednak rabin zmarł, maskile (zwolennicy Haskali [*]) sprzeciwili się wyborowi
Akiby Kornicera. Powiedzieli tak: „Zgodziliśmy się na wybór Szymona Sofera, gdyż
sądziliśmy, że – pochodząc ze środowiska węgiersko-austriackiego i mówiąc na co dzień
w języku niemieckim – nie będzie współpracował z ciemnymi i zabobonnymi chasydami.
Jakże boleśnie nas jednak zawiódł. Nie tylko bowiem związał się z chasydami, ale nawet
zorganizował współpracę chasydów i mitnagdim przeciwko nam. Teraz już nie
powtórzymy tego błędu. Nigdy nie zgodzimy się na to, aby ktoś z tej rodziny został
naczelnym rabinem Krakowa.” Wybór Akiby Kornicera został zablokowany – i przez
wiele lat stanowisko głównego rabina Krakowa nie było obsadzone.
Wyborowi Akiby Kornicera najbardziej sprzeciwiał się wiceprzewodniczący
Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Krakowie Hirsz Landau, potomek znanej
krakowskiej rodziny, od setek lat mieszkającej w tym mieście. Jakiś czas potem (w roku
1904) Hirsz Landau zginął w tragicznych okolicznościach. Kiedy po I wojnie światowej
przewodniczącym Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Krakowie został syn Hirsza
Landaua, dr Rafał Landau, powiedział on tak: „Kto wie, czy przyczyną tragicznej
śmierci mojego ojca nie było to, iż sprzeciwiając się wyborowi Akiby Kornicera
doprowadził do tego, że przez tak długi czas w Krakowie nie było naczelnego rabina.
Musimy naprawić ten błąd.” Akiba Kornicer już wówczas nie żył; odmawiał on zawsze,
kiedy proponowano mu stanowisko rabina w różnych miastach, m.in. w Mattersdorfie w
Burgenland (gdzie kiedyś rabinem był Szymon Sofer), nie chciał bowiem opuścić
Krakowa; Zadowolił się stanowiskiem przewodniczącego krakowskiego Sądu
Rabinackiego i zmarł w roku 1892. Odnaleziono jednak w miejscowości Szoellos na
Węgrzech jego syna, Józefa Nehemiasza Kornicera, wybitnego uczonego w Torze, i
zaproponowano mu objęcie funkcji naczelnego rabina Krakowa. Józef Nehemiasz
Kornicer zgodził się i w roku 1925 został uroczyście wprowadzony na swój urząd.
Józef Nehemiasz Kornicer pozostawał na tym stanowisku tylko osiem lat; sprawując tę
funkcję zdobył sobie powszechny szacunek wszystkich. Kiedy zmarł w roku 1933 w wieku
zaledwie 52 lat, opłakiwał go cały żydowski Kraków. Józef Nehemiasz Kornicer był
ostatnim przed II wojną światową naczelnym rabinem Krakowa. Jego syn Samuel
Szmelke Kornicer, którego wybrano na stanowisko przewodniczącego krakowskiego
Sądu Rabinackiego (co dawało mu bardzo duże szanse ubiegania się o stanowisko
naczelnego rabina Krakowa), w roku 1940 wystosował (razem z rabinami Szabse
Rapaportem i Majerem Friedrichem) list do księcia metropolity Adama Sapiehy z prośbą
o wstawienie się do władz niemieckich w sprawie wstrzymania wysiedleń Żydów z
Krakowa. Wszystko to jednak było daremne. Trzej rabini zostali niebawem „za karę”
aresztowani przez okupacyjne władze i posłani do obozu w Oświęcimiu. Żaden z nich już
z niego nie powrócił. Dr Rafał Landau zmarł w latach wojny na terenie Związku
Radzieckiego.
Część II
Ludzie
Lewko – pierwszy znany z imienia krakowski Żyd, kupiec, finansista, bankier kilku
polskich królów.
Pierwsza wzmianka o Lewku pojawiła się w 1363 roku. Był wówczas
najzamożniejszym i najbardziej wpływowym krakowskim Żydem. Prowadził rozległe
interesy: handel nieruchomościami na diużą skalę i pożyczanie pieniędzy pod zastaw
nieruchomości i na procent mieszczanom krakowskim, feudałom małopolskim,
książętom mazowieckim. W interesach współpracował z kupcami żydowskimi i z
bogatymi krakowskimi mieszczanami (m. in. ze słynnym Mikołajem Wierzynkiem). W
latach sześćdziesiątych XIV wieku Lewko pobierał opłaty miejskie dla wielkorządcy
krakowskiego Bodzanty, co ściągnęło na niego niechęć krakowskich mieszczan. Skarżyli
się na niego do króla Kazimierza Wielkiego, który jednak zawsze bronił „swojego” Żyda,
umożliwiając mu ściąganie należności. Skargi na Lewka słano nawet do papieża
Bonifacego IX. Jego bogactwo i wpływy przypisywano działaniu nieczystych sił;
wierzono, że posiada czarodziejski pierścień, który zapewnia mu wpływ na króla. W
1368 roku król Kazimierz Wielki powołał go w skład rady, zajmującej się organizacją
żup solnych w Bochni i Wieliczce, a później przekazał mu je w dzierżawę, a także
powierzył mu zarząd mennicy w Krakowie. Lewko był nadwornym bankierem nie tylko
króla Kazimierza Wielkiego, ale także jego następców: Ludwika Węgierskiego, Jadwigi i
Władysława Jagiełły.
Po Lewka śmierci jego interesy prowadziła dalej jego żona Swonka i trzej synowie:
Abraham, Kanaan i Izrael – nie osiągając już jednak takich sukcesów.
Jakub (ben Josef) Polak – pierwszy znany z imienia rabin w Polsce i w Krakowie,
założył w tym mieście pierwszą w Polsce jesziwę [*] – akademię talmudyczną, co
zapoczątkowało rozwój żydowskiej nauki w Polsce. Zwolennik i propagator
„dialektycznej” metody studiowania Tory i Talmudu zwanej pilpul („pieprz”) albo
chilukim. To pod jego wpływem metoda ta stała się dominującą w polskich jesziwach.
Większość faktów i dat związanych z jego życiem jest nieznana albo niepewna. Nie
wiemy nawet, gdzie i kiedy się urodził, a także gdzie i kiedy umarł. Według jednych
źródeł urodził się w Niemczech, według innych w Czechach, a jeszcze innych – w
Polsce. Studiował w jesziwie Jakuba Marguliesa w Norymberdze (chociaż według innych
źródeł – innego rabina o tym samym nazwisku w Regensburga – Ratyzbonie). Był
rabinem w Pradze, a potem ożenił się z córką Mojżesza Fiszla z Krakowa i przeprowadził
się do tego miasta. Podczas wydarzeń 1494 roku miał być aresztowany, w roku
następnym przenieść się z całą gminą na Kazimierz. Jego nominację na rabina (według
jednych źródeł – Krakowa, a według innych – całej Małopolski lub nawet całej Polski)
podpisał w 1503 roku król Aleksander.
Rabin Jakub Polak stał się centralną postacią jednego z najgłośniejszych
halachicznych [*] sporów tamtej epoki. Otóż pozwolił on na ponowne zamążpójście bez
listu rozwodowego swojej szwagierki Sary, uznając za nieważne jej zawarte w
dzieciństwie pierwsze małżeństwo (według jednych źródeł było to w 1492 roku, a
według innych – znacznie później, nawet 1508 roku). Większość rabinistycznych
autorytetów uznało, że nie miał on prawa tego uczynić – i skutkiem tego został obłożony
klątwą przez kilku z nich (m.in. przez swojego nauczyciela rabina Jakuba Marguliesa i
przez słynnego rabina Jehudę Mintza z Padwy), którzy nie zaakceptowali jego decyzji.
Musiał z tego powodu opuścić Kraków, a powrót w 1509 roku miał mu umożliwić mu
żelazny króla Zygmunta Starego (jednakże według innych źródeł przez cały czasu
mieszkał w Pradze i dopiero ta kontrowersja miała go zmusić do opuszczenia tego miasta
i przeniesienia się do Krakowa). Jego życiu nadal towarzyszyły jednak konflikty. W 1522
roku oskarżył on sefardyjskiego lekarza królowej Bony, Samuela bar Meszulama,
zaangażowanego także w rozmaite handlowe przedsięwzięcia, o utrzymywanie
niedozwolonych stosunków z żoną swojego wspólnika w interesach. Związany z tą
sprawą skandal i proces przed sądem wojewodzińskim o oszczerstwo zmusił rabina
Jakuba Polaka do wyjazdu z Polski do Erec Israel (Palestyny); według jednych źródeł
umarł tam ok. 1530 roku; według innych źródeł wrócił do Polski i umarł w Lublinie;
legenda mówi, że zmarł w tym samym dniu, co jego przeciwnik rabin Abraham Mintz z
Padwy (syn rabina Jehudy Mintza). Rabin Jakub Polak nie pozostawił po sobie (podobno
z powodu wielkiej skromności) żadnych dzieł. Jego uczeń, rabin Szalom Szachne założył
jesziwy w Lublinie, w której studiował rabin Mojżesz Isserles.
Mojżesz (ben Izrael) Isserles (zm. 1572), zwany ReMU (co jest galicyjską formą
wymowy akronimu utworzonego od Rabi Mosze Isserles) – najsłynniejszy żydowski
uczony w Polsce, naczelny rabin krakowskiej gminy żydowskiej i rektor krakowskiej
jesziwy [*]. Autor wielu dzieł z zakresu żydowskiego religijnego prawa, a także natury
religijnej i filozoficznej; najwybitniejszy aszkenazyjski [*] kodyfikator prawa.
Rodzina rabina Mojżesza Isserlesa pochodziła z Regensburga (Ratyzbony) w Bawarii.
Ojciec Mojżesza Isserlesa, Izrael Isserl, był bankierem i bogatym kupcem; prowadził
rozległe interesy w Koronie i na Litwie (dokąd często jeździł, towarzysząc dworowi króla
Zygmunta Augusta). Mojżesz Isserles urodził się w Krakowie pomiędzy rokiem 1520 a
1525 (choć według innych źródeł nawet w 1530 roku). Studiował w Lublinie w jesziwie
prowadzonej przez rabina Szaloma Szachne (ucznia rabina Jakuba Polaka). Jego
pierwsza żona Gołda była córką jego nauczyciela. Po powrocie do Krakowa został
wybrany naczelnym rabinem Krakowa. Legenda mówi, że kiedy ówczesny biskup
krakowski zakwestionował ten wybór, twierdząc, że Mojżesz Isserles jest na to
stanowisko zbyt młody, to Bóg sprawił, iż młodemu rabinowi w ciągu jednej nocy w
cudowny sposób posiwiała broda.
Korzystając z funduszy rodziny Mojżesz Isserles założył w Krakowie jesziwę, która
wkrótce zdobyła sławę w całym żydowskim świecie. Przybywali do niej wtedy na naukę
żydowscy studenci nie tylko z terenu Polski, ale i z innych regionów Europy środkowej i
wschodniej, np. pochodzący z Niemiec i działający później w Pradze słynny historyk,
matematyk i astronom Dawid Gans (1541–1613), czy też tacy wybitni polscy rabini jak
Mordechaj ben Abraham Jaffe z Poznania (zwany Lewusz, ok. 1535–1612), i Joszua ben
Aleksander Falk ha-Kohen (Katz) ze Lwowa (ok. 1555–1614). Rabin Mojżesz Isserles
był uznanym autorytetem w kwestiach halachy – zwracano się do niego o opinię z
różnych stron żydowskiego świata; jego responsa rabiniczne wydane zostały w Krakowie
w 1640 roku. Poza studiowaniem Tory i Talmudu zajmował się on także filozofią,
astronomią, historią i kabałą, co wytykali mu niektórzy współcześni (między innymi
lubelski rabin Salomon Luria – MaHaRSzaL, który oskarżył go o to, iż z powodu
nadmiernego zajmowania się świeckimi naukami zaniedbuje wiedzę o hebrajskiej
gramatyce). Był także soferem i wiadomo, że własnoręcznie napisał zwój Tory.
W 1552 roku zmarła zarówno młoda żona rabina Mojżesza Isserlesa, jak i jego matka
Dina Małka. Izrael Isserl ufundował wówczas – dla uczczenia ich pamięci – synagogę,
wtedy nazywaną Synagogą Nową, a obecnie (od imienia jego sławnego syna) –
Synagogą ReMU. Druga żona Mojżesza Isserlesa była siostrą rabina Józefa Katza (Józef
ben Mordechaj Gejszom ha Kohen, 1510-1591), autora dzieła Szeirit Josef, wybitnego
specjalisty od żydowskiego prawa związanego z kwestiami finansowymi i handlowymi,
który po śmierci swojego szwagra został rektorem krakowskiej jesziwy.
Pomimo stosunkowo krótkiego życia rabin Mojżesz Isserles jest autorem wiele dzieł.
Jest między nimi Mehir Jain (Cremona 1559), alegoryczny komentarz do Księgi Estery;
napisany on został w 1556 roku w Szydłowie, dokąd rabin Mojżesz Isserles z rodziną
uciekł przed panująca wówczas w Krakowie zarazą. Jego tytuł oznacza „wartość wina”;
napisanie tego dzieła miało być ekwiwalentem wypełnienia przykazania upicia się
podczas święta Purim, co było niemożliwe , z powodu braku w Szydłowie odpowiedniej
ilości wina; oprócz tego został on ofiarowany przez autora jego ojcu jako podarunek na
święto Purim – zamiast wina. Torat ha-Chatat („Tora ofiary oczyszczenia”, Kraków
1569) to omówienie praw dotyczących dozwolonego i zakazanego pożywienia, napisane
w formie komentarza do dzieła Issur we-Hetter (znanego także pod tytułem Szarej Dura)
rabina Izaaka Duerena. Torat ha-Ola („Tora najwyższej ofiary”, Praga 1570) mówi o
symbolice Jerozolimskiej Świątyni i sposobie składania ofiar, zawiera także opinie na
temat filozofii, astronomii i kabały (jako że Świątynia jest pomniejszonym obrazem
całego świata).
Najbardziej istotna jest jednak rola Mojżesza Isserlesa jako kodyfikatora żydowskiego
prawa. W owym czasie mieszkający w mieście Cfat (Safed) w Górnej Galilei rabin Józef
Karo (1488-1575) ułożył zaakceptowany powszechnie przez Żydów kodeks religijnego
prawa. Jako że był on Sefardyjczykiem, przepisy zawarte w obu jego dziełach – w Bet
Josef („Dom Józefa”, Wenecja i Sabbionetta 1550-1559), napisanym w formie
komentarza do Arba Turim rabina Jakuba ben Aszera, i w Szulchan Aruch („Nakryty
stół”, Wenecja 1565) – nie wyrażają poglądów aszkenazyjskich uczonych, ani tym
bardziej `żadnych aszkenazyjskich zwyczajów; opierają się one bowiem całkowicie na
dziełach trzech uczonych: Izaaka Alfasi (RIFa), Mojżesza ben Majmona – Majmonidesa
(RaMBaMa) i Aszera ben Jechiela (ROSza), który był ojcem rabina Jakuba ben Aszera
(Baal ha-Turim). Mojżesz Isserles przygotowywał się wówczas do ułożenia podobnego
kodeksu; jednak po zapoznaniu się z pracami Józefa Karo, zmienił decyzję i postanowił –
zamiast pisania własnego dzieła – przystosować je dla Żydów aszkenazyjskich, tworząc
do nich komentarze-uzupełnienia: Darchej Mosze („Drogi Mojżesza”, za życia Mojżesza
Isserlesa wyszły tylko części tego dzieła; pierwsze pełne wydanie Berlin 1702-1703) do
Arba Turim i Bet Josef, a przede wszystkim Ha-Mapa („Obrus”, Kraków 1571) do
Szulchan Aruch. Jako wspólne dzieło Józefa Karo i Mojżesza Isserlesa, stały się one
„wyrocznią żydowskiego życia”. Kodyfikacja prawa umożliwiała organizację życia
autonomicznych, samorządnych gmin żydowskich, co w ówczesnych warunkach było dla
Żydów w Polsce koniecznością.
Termin „aszkenazyjscy Żydzi” oznaczał do tego czasu tylko Żydów mieszkających na
terenie Niemiec. Podając aszkenazyjską wykładnię prawa, rabin Mojżesz Isserles
sformułował ideę, że Żydzi w Europie Środkowowschodniej stanowią jedną kulturową i
religijną grupę, jednolitą w swoim podejściu do najważniejszych problemów
żydowskiego życia, co stało się decydujące dla określenia tożsamości większości Żydów.
Dzieło Mojżesza Isserlesa miało też kluczowe znaczenie w ustalaniu relacji pomiędzy
halachą [*] – powszechnie obowiązującym prawem, a minhagim – lokalnymi
zwyczajami. Rabin Mojżesz Isserles zmarł w 33 dniu liczenia Omeru (czyli w dzień
święta Lag ba-Omer) w 1572 roku. Dla pobożnych Żydów, którzy pielgrzymują na jego
grób na starym żydowskim cmentarzu w Krakowie, jest on kimś ciągle żywym – po dziś
dzień bowiem kierują się spisanymi przez niego zaleceniami w każdej chwili swojego
życia.
Natan Nata (ben Szlomo) Spira (1583-1633), od tytułu swego głównego dzieła
zwany Megale Amukot – rabin, kabalista, jeden z pierwszych żydowskich mistyków w
Polsce.
Był człowiekiem bardzo uduchowionym; uważano, że otacza go aura szczególnej
świętości. Sądząc z nazwiska jego rodzina wywodziła się zapewne z miasta Spira
(Speyer) w Nadrenii. Natan Nata Spira był wnukiem Natana ben Szimszona Spiry (zm.
1557), rabina w Grodnie. Studiował pod kierunkiem rabina Meira ben Gedalii z Lublina
(MahaRaMa). Począwszy od 1617 roku był rektorem krakowskiej jesziwy [*] (akademii
talmudycznej), gdzie wykładał Torę, Talmud i komentarze według zasad kabały [*]
praktycznej Arizala – rabina Izaaka Lurii Aszkenazego [który żył w latach 1534-1572,
działał w mieście Cfat (Safed) w Górnej Galilei i uważany jest za najwybitniejszego
nowożytnego żydowskiego mistyka]. Pod koniec życia rabin Natan Nata Spira był także
przewodniczącym krakowskiego sądu rabinackiego. W dziele Megale Amukot
(„Odkrywający głęboko ukryte tajemnice”, wydanym w 1637 roku w Krakowie przez
jego syna) na 252 różne sposoby zinterpretował on ten fragment Pięcioksięgu, w którym
Bóg odmawia błaganiom Mojżesza o pozwolenie wejścia do Ziemi Obiecanej (I rzekł
Wiekuisty do mnie: „Dosyć tobie; nie mów do Mnie więcej w tej sprawie” – Księga
Dewarim (Powtórzonego Prawa 3, 26; jest to początek paraszy Wa-Etchanan).
Zrozumienie zaś tej kwestii może uzmysłowić nam dlaczego żydowski naród nie może
powrócić do Ziemii Izraela. Z ilości interpretacji widać, że żadna interpretacja nie jest na
tyle dobra, aby być jedyną słuszną i prawdziwą. Według jego syna miał zamiar dodawać
kolejne wyjaśnienia, ale głos z nieba powiedział mu „Dosyć tobie”, żądając przerwania
pracy (albowiem numeryczna wartość hebrajskiego użytego w Torze wyrażenia raw lach
– czyli „Dosyć tobie” – jest właśnie 252). Rabin Natan Nata Spira jest także autorem
komentarza do Tory, również zatytułowanego Megale Amukot – wydanego we Lwowie w
1795 roku – a także glos do kodeksu prawa Sefer Ha-Halachos rabina Izaaka Alfasi, glos
do księgi Zohar i okolicznościowych elegii (kinot), związanych z prześladowaniami
Żydów. Był on także autorem dzieła, w którym na tysiąc sposobów wyjaśniał, dlaczego w
rozpoczynającym trzecią księgę Tory (księgę Kapłańską) słowie Wajikra litera alef jest
mniejsza od innych liter (dzieło to nie zostało wydrukowane, a jego rękopis zaginął).
Rabin Natan Nata Spira zajmował się również (w kabalistyczny sposób) astronomią,
matematyką i metafizyką. Mówiono o nim, że tak jak inni ludzie myślą przy pomocy
słów, on myśli poprzez liczby. Jego teść, bogaty kupiec Mojżesz ben Jakub (Jakubowicz,
Jekeles), brat fundatora synagogi Izaaka, zbudował dla niego (zburzoną w okresie II
wojny światowej) małą bożnicę Ojfn bergel („Na Górce”) obok Starej Synagogi. Według
legendy całymi nocami „siedział w swej uczelni i zgłębiał kabalistyczne pisma”, a świeca
w jego oknie była w Żydowskim Mieście „niby latarnią morską na ciemnym morzu. Razu
pewnego świeca zgasła, i tej nocy zgasło życie świętego męża”.
Joszua (Heschel) ben Josef (1590-1648) od tytułu swego głównego dzieła zwany
Megine Szlomo – rabin i rektor krakowskiej jesziwy [*].
Pochodził z Wilna; studiował u rabina Samuela ben Fejbusza z Przemyślu, Meira ben
Gedalii (MaHaRaMa) z Lublina i Joszuy Falka ha-Kohena ze Lwowa. Był rabinem
kolejno w Przemyślu, Tykocinie, Grodnie i we Lwowie. W 1639 roku przeniósł się do
Krakowa i został rektorem tutejszej jesziwy, a po śmierci w 1640 roku rabina Joela
Sirkesa sprawował również obowiązki naczelnego rabina miasta. W 1644 roku gmina
krakowska stanowisko rektora jesziwy powierzyła Gerszomowi Saulowi Jom Tow
Lipmannowi Hellerowi, zwanemu od tytułu swojego najbardziej znanego dzieła Tosefot
Jom Tow. Pensja naczelnego rabina była jednak znacznie wyższa od pensji rektorskiej;
dlatego też Joszua ben Josef – będąc człowiekiem majętnym – zgodził się (ze względu na
trudną sytuację majątkową Jom Tow Lipmanna Hellera) zamienić się z nim funkcją i
wrócić na stanowisko rektora jesziwy, pod tym jednak warunkiem, że nadal będzie
przewodniczył kolegium rabinackiemu.
Rabin Joszua ben Josef wychował wielu uczniów (m. in. Szabataja ha-Kohena,
zwanego Szach). Był przeciwnikiem (rozpowszechnionej w jego czasach) praktyki
opierania halachicznych decyzji tylko na Szulchan Aruch. Jego główne dzieło Megine
Szlomo (Amsterdam 1715) roztrząsa różnice pomiędzy opiniami Rasziego (1040-1105),
najwybitniejszego komentatora Tory i Talmudu, a opiniami jego potomków tosafistów –
opowiadając się po stronie poglądów Rasziego. Stąd tytuł dzieła Megine Szlomo
oznaczający tarcze Salomona (a więc obronę Salomona). Ten „Salomon” to Raszi;
„Raszi” jest bowiem akronimem utworzonym od imienia „Rabbi Szlomo Jicchaki”, czyli
rabin Salomon syn Izaaka. Rabin Joszua ben Josef zajmował się także kabałą i
korespondował na ten temat ze swoim krewnym, znanym kabalistą Samsonem ben.
Pesachem z Ostropola. Według świadectwa jego wnuka, napisał on także komentarz do
dzieła Asara Maamarot rabina Menachema Azarii z Fano; rękopis tego komentarza został
mu jednak ukradziony i wydany później w Amsterdamie pod innym nazwiskiem; Jego
responsa rabiniczne (w których uznaje prymat kodeksu Szulchan Aruch jeśli chodzi o
tradycję polskich Żydów) wydane zostały pod tytułem Szeelot u-T(e)szuwot P(e)nej
Jehoszua (1. tom – Amsterdam 1715, 1. i 2. tom – Lwów 1860).
[Z postacią rabina Joszuy ben Josefa związana jest legenda: „O ŚMIERCI MEGINE
SZLOMO”]
Izaak ben Jakub (Izaak Jakubowicz Izaak Bogaty, Reb Ajzyk reb Jekeles) (zm.
1653) – kupiec i bankier, wieloletni senior krakowskiej Gminy Żydowskiej w pierwszej
połowie XVII wieku (a de facto przewodniczący kolegium seniorów tej gminy).
Jego ojciec Jakub (Jekele) Bogaty, od którego imienia pochodzi nazwisko rodziny,
pożyczył w 1573 roku królowi Zygmuntowi Augustowi kwotę 5.000 złotych. Izaak
wielokrotnie występował w imieniu Gminy Żydowskiej w procesach i w innych
sprawach (m. in. w sprawie przeciwko władzom miejskim Krakowa w 1608 roku). Był
fundatorem otwartej w 1644 roku największej na Kazimierzu barokowej synagogi,
nazwanej od jego imienia synagogą Izaaka (pozwolenie na jej budowę uzyskał w 1638
roku od króla Władysława IV, jednakże jej otwarcie zostało odroczone z powodu
protestów proboszcza kościoła Bożego Ciała księdza Marcina Kłoczyńskiego). Izaak ben
Jakub pożyczał pod zastaw duże sumy Żydom, mieszczanom, szlachcie i dworowi
królewskiemu, a także handlował złotem, srebrem i jedwabiem. Interesy, jak również
stanowisko seniora gminy przejął od niego jeszcze za jego życia syn Mojżesz ben Izaak
(Jakubowicz, Jekeles); w czasie najazdu szwedzkiego wielokrotnie występował on w
imieniu Gminy Żydowskiej w pertraktacjach z polskim dowódcą Stefanem Czarnieckim,
szwedzkimi dowódcami Wirzem i Wittembergiem, a także z księciem Siedmiogrodu
Jerzym Rakoczym, ze szwedzkim królem Karolem Gustawem i z polskim królem Janem
Kazimierzem.
Gerszom Saul (ben Natan) Jom Tow Lipmann Heller ha-Lewi (1579-1654) – rabin
w wielu gminach w Czechach, Austrii i Polsce, wybitny uczony aszkenazyjski, od tytułu
swojego najbardziej znanego dzieła zwany Tosefot Jom Tow.
Urodzony w mieście Wallerstein w Bawarii; był uczniem najwybitniejszego praskiego
rabina Jehudy Löwa ben Becalela (1525–1609), zwanego MaHaRaLem. W wieku 18 lat
został mianowany dajanem (sędzią w sądzie rabinackim) w Pradze. Sprawował tę funkcję
przez 28 lat, będąc wówczas bliskim współpracownikiem MaHaRaLa. W 1625 roku Jom
Tow Lipmann Heller został główny rabinem Nikolsburga (czyli Mikulova; była to
najważniejsza żydowska gmina na Morawach). W tym samym roku przeprowadził się do
Wiednia (będąc rabinem w tym mieście przeniósł dzielnicę żydowską z Pierwszego
Dystryktu do Leopoldstadt, gdzie mieściła się aż do II wojny światowej). W 1627 roku
Jom Tow Lipmann Heller został naczelnym rabinem Pragi (gdzie była wówczas
największa gmina żydowska na terenie Rzeszy Niemieckiej). Toczyła się wówczas wojna
trzydziestoletnia – i władze nałożyły na Żydów praskich wysoką kontrybucję na cele
wojenne. Wbrew swojej woli Jom Tow Lipmann Heller musiał decydować o tym, kto ma
ile zapłacić. Ponieważ był człowiekiem uczciwym i sprawiedliwie rozdzielił między
najbogatszych spłatę kontrybucji, narobił sobie z tego powodu wielu wrogów, którzy
bezpodstawnie oskarżyli go o przyjmowanie łapówek. Kiedy nikt nie dał temu wiary, to
oskarżyli go, iż w swoich pismach i kazaniach wielokrotnie obrażał cesarza i religię
chrześcijańską, nadmiernie wychwalając Talmud. Było to oskarżenie grożące bardzo
poważnymi konsekwencjami. 25 czerwca 1629 roku Jom Tow Lipmann Heller został
aresztowany, przewieziony do Wiednia i tam wtrącony do więzienia, po czym skazany na
śmierć. Po wielu interwencjach u dworu wyrok złagodzono – musiał zapłacić olbrzymią
grzywnę (część tej kwoty wyłożył spowinowacony z nim wybitny żydowski finansista
Jakub Bassevi, bankier dowódcy wojsk cesarskich Albrechta Wallensteina) i zabroniono
mu sprawowania funkcji rabina na terytorium państwa Habsburgów. Jego potomkowie
upamiętniali później rocznicę jego uwięzienia postem, a rocznicę wyswobodzenia z
więzienia – wesołym rodzinnym świętem, przypominającym Purim.
Rabin Jom Tow Lipmann Heller przeniósł się wówczas do Polski i zajmował
stanowisko rabina w kilku mniejszych prywatnych miastach (takich jak Niemirów i
Włodzimierz Wołyński). Tam jednak panowała praktyka sprzedawania za pieniądze
zarówno stanowisk rabinackich, jak i innych we władzach gminy. Jom Tow Lipmann
Heller uważał tę praktykę za nieuczciwą – dlatego popadł w konflikt z przywódcami tych
społeczności i zdecydował się przenieść do Krakowa, gdzie inne panowały zwyczaje. Jak
widać ktoś takiej klasy – zarówno jako żydowski uczony, jak i człowiek nieugięcie
broniący swojego stanowiska w kwestiach społecznych – właśnie na krakowskim
Kazimierzu znalazł w końcu swoje miejsce.
W Krakowie po śmierci Joela Sirkesa obowiązki naczelnego rabina sprawował Joszua
ben Josef, zwany od tytułu swojego głównego dzieła Megine Szlomo. Wolne było
stanowisko rektora jesziwy [*], jednakże pensja rektorska była znacznie niższa od pensji
naczelnego rabina. Jehoszua ben Josef był człowiekiem majętnym, podczas gdy cały
majątek Jom Tow Lipmanna Hellera pochłonęła grzywna zapłacona władzom cesarskim.
Dlatego też rabin Joszua ben Josef zgodził się zamienić z nim funkcją i wrócić na
stanowisko rektora jesziwy (zajmowane przez niego za życia Joela Sirkesa), pod
warunkiem wszakże, iż pozostanie on przewodniczącym krakowskiego sądu
rabinackiego. Po śmierci Joszuy ben Josefa w 1648 roku Jom Tow Lipmann Heller
sprawował obie te funkcje – naczelnego rabina miasta i rektora jesziwy.
Jom Tow Lipmann Heller jest autorem bardzo wielu talmudycznych, kabalistycznych,
filozoficznych, matematycznych i astronomicznych prac. Są między nimi Maadanej
Melech we-Lechem Chamudot (Praga 1628) i Maadanej Melech we-Pilpula Charifta
(Praga 1629) – halachiczne komentarze do komentarza rabina Aszera ben Jechiela -
Rosza do Talmudu. Napisał także Curot ha-Bajt (Praga 1602) – na temat opisu Trzeciej
świątyni u proroka Ezechiela, Torat ha-Aszam – komentarz do Torat Chattat rabina
Mojżesza Isserlesa, a w języku jidysz („dla ludzi prostych i kobiet”) Brit Melach
(„Przymierze soli”, Praga, data nieznana, drugie wydanie Kraków 1665) – na temat praw
dotyczących solenia mięsa. Najbardziej znanym jego dziełem jest napisany jeszcze w
stosunkowo młodym wieku komentarz do Miszny Tosefot Jom Tow (Praga 1597, drugie
znacznie rozszerzone wydanie Kraków 1644), umieszczany w każdym wydaniu Miszny –
kiedy wydawana jest bez Gemary – obok komentarza Owadii z Bertinoro; od nazwy tego
dzieła pochodzi jego przydomek (podobnie jak komentarz tosafistów znajduje się w
wydaniu Talmudu obok komentarza Rasziego). Do napisania tego dzieła skłonił go jego
mentor MaHaRaL, który zamyślał reformę żydowskiego nauczania, proponując, aby
Misznę studiowano oddzielnie, wcześniej niż Gemarę; pomimo autorytetu MaHaRaLa
jego projekt reformy nie przyjął się.
Jom Tow Lipmann Heller jest także autorem selichot i pijutim (w których wyrażał
swój żal z powodu śmierci Żydów zamordowanych w Pradze w latach 1618-1620, a
także na Ukrainie podczas powstania Chmielnickiego w 1648 roku). Burzliwe koleje
swojego życia opisał on w autobiografii Megilat Ejwa („Zwój nieszczęść” Wrocław
1818).
[Z postacią rabina Gerszoma Saula Jom Tow Lipmanna Hellera związane są legendy:
„DLACZEGO TOSEFOT JOM TOW POCHOWANY JEST NA SAMYM KOŃCU
CMENTARZA” i „O OTWARCIU SYNAGOGI IZAAKA”]
Abraham Joszua (ben Jakow) Heszel (zm. 1663) – ostatni rabin w okresie
świetności Krakowskiej Gminy Żydowskiej. Ze względu na wielki szacunek, jakim się
cieszył, nazywano go Rebe reb Heszel.
Urodzony w Brześciu nad Bugiem, studiował u swojego ojca, rabina w Brześciu i
Lublinie. Po jego śmierci w 1644 roku został rektorem jesziwy w Lublinie, a następnie
naczelnym rabinem tego miasta. Podczas powstania Chmielnickiego, kiedy wielu Żydów
zostało zamordowanych przez kozaków i sprzymierzonych z nimi Tatarów, rabin Heszel
wydał wiele decyzji pozwalających agunom – żonom, których mężowie zaginęli bez
śladu – na powtórne zamążpójście. W jednym z takich przypadków orzekł na podstawie
zeznań świadków o śmierci niejakiego Jakuba (dziadka słynnego rabina Jakuba Emdena)
i pozwolił wyjść po raz drugi za mąż jego żonie; kiedy w pół roku później ów Jakub
wrócił do domu, rabin Heszel postanowił już nigdy więcej nie zabierać głosu w tego
rodzaju sprawach.
W 1654 roku Abraham Joszua Heszel przeniósł się do Krakowa, gdzie objął
stanowisko naczelnego rabina miasta. W okresie najazdu szwedzkiego udał się (przez
Nikolsburg na Morawach) na dwa lata do Wiednia, gdzie m.in. zbierał pieniądze na
potrzeby swoich doświadczonych przez wojnę współbraci w Polsce (podczas pobytu w
Wiedniu miał być podobno przyjęty na audiencji przez cesarza). Po powrocie do
Krakowa starał się o odbudowę zniszczonej w czasie wojny społeczności. Podczas
procesu Matatiahu Kalahory rabin Abraham Joszua Heszel wzywany był wielokrotnie do
sądu jako świadek i w trakcie tego procesu umarł.
Rabin Abraham Joszua Heszel był znakomitym nauczycielem i wykształcił wielu
uczniów, którzy zostali później wybitnymi rabinami; był uznanym autorytetem
rabinistycznym i zwracano się do niego o opinie w różnych kwestiach nawet z odległych
krajów; angażował się też w działalność społeczną. Przygotował on podobno do druku
wiele dzieł, jednakże z powodu swojej wielkiej skromności żadnego z nich nie
opublikował. Jego opinie, orzeczenia i poglądy zachowały się jednak w licznych dziełach
jego uczniów.
Jonatan (ben Natan Nata) Eibenschütz (1690-1764) – mało kto zdaje sobie sprawę
z tego, że ten najsłynniejszy w swoim czasie kabalista, talmudysta i kaznodzieja urodził
się i wychował na krakowskim Kazimierzu i jest spokrewniony z najznamienitszymi
krakowskimi żydowskimi rodzinami (jego pradziadkiem był krakowski rabin Natan Nata
Spira, zwany Megale Amukot).
Jego nazwisko (a raczej przydomek) pochodzi od miasteczka na Morawach, gdzie
rabinem był jego ojciec (dzisiaj nazywa się ono Ivančice). Studiował w Prossnitz
(Prostějovie) i we Wiedniu. W 1708 roku ożenił się z córką rabina Izaaka Spiry,
przewodniczącego sądu rabinackiego w Bunzlau. W 1715 roku osiadł w Pradze, gdzie
został rektorem tamtejszej jesziwy [*] i kaznodzieją; cieszył się tam wielkim szacunkiem
i zyskał wielu zwolenników; od 1736 roku był także dajanem w tym mieście. Podczas
pobytu w Pradze rabin Jonatan Eibenschütz kontaktował się z wieloma przedstawicielami
katolickiego duchowieństwa i inteligencji tego miasta (z którymi dyskutował na
teologiczne i inne religijne tematy). Zaprzyjaźnił się podobno z kardynałem
Hassebauerem i dzięki jego pomocy udało mu się uzyskać pozwolenie na druk Talmudu
(z opuszczeniem jednak tych miejsc, które dotyczyły chrześcijaństwa).
W 1725 roku rabin Jonatan Eibenschütz wziął udział w rzucaniu klątwy na
sabataistów – zwolenników fałszywego Mesjasza Szabataja Cwi. Od 1741 roku był
rabinem w Metzu, a w 1750 roku został rabinem w trzech hamburskich gminach: w
Altonie, Hamburgu i Wansbeck. Jego konkurent do objęcia tego stanowiska, znakomity
uczony Jakub Emden (1697-1776), syn słynnego rabina sarajewskiego, hamburskiego,
amsterdamskiego i lwowskiego Cwi Hirsza Aszkenazego (Chachama Cwi), oskarżył go
wówczas o to, że jest kryptosabataistą. Oskarżenia swoje oparł Jakub Emden m.in. na
analizie tekstów umieszczanych w sporządzanych przez rabina Eibenschütza amuletach,
mających chronić ciężarne kobiety przed śmiercią w czasie porodu. Jonatan Eibenschütz
nie przyznawał się do żadnych związków z herezją sabatajską; podejrzeniom sprzyjały
jednak jego kontakty z różnego rodzaju ludźmi: kabalistami, chrześcijanami, odstępcami
od judaizmu, zwolennikami Haskali [*] (w 1761 roku przyjął u siebie Mojżesza
Mendelssohna i potraktował go z wielkim szacunkiem), a także zachowanie jego synów
(jeden z nich, Wolf, był zdeklarowanym sabataistą). Spór pomiędzy rabinami Jakubem
Emdenem i Jonatanem Eibenschützem podzielił na dwie części cały ówczesny żydowski
świat. Większość niemieckich rabinów opowiedziało się po stronie Jakuba Emdena, zaś
rabinów polskich – po stronie Jonatana Eibenschütza. Sejm Czterech Ziem rzucił nawet
klątwę na Jakuba Emdena i nakazał spalenie jego pism. Szczególnie gorąco poparli
rabina Eibenschütza Żydzi w jego rodzinnym mieście – Krakowie. W 1751 krakowska
gmina żydowska zaprosiła go do objęcia stanowiska naczelnego rabina miasta. Kiedy ten
odmówił przybycia do Krakowa (widocznie w okresie upadku krakowskiej gminy nie
było to wystarczająco atrakcyjne stanowisko dla tak słynnego uczonego i kaznodziei),
naczelnym rabinem Krakowa wybrano jego zwolennika Izaaka Landaua. Historycy po
dziś dzień spierają się na temat związków Jonatana Eibenschütza z sabataizmem: jedni
twierdzą, że był on cały czas kryptosabataistą; inni sądzą, że był związany z sabataizmem
podczas studiów w Prossnitz i początków pobytu w Pradze, że były to błędy młodości, od
których później się odciął; jeszcze inni uważają, że zarzuty Jakuba Emdena były
oszczerstwem, podyktowanym zawiścią.
Kalman Kalonimus Epstein, zwany od tytułu swojego głównego dzieła Maor wa-
Szemesz (1851-1823) – przywódca chasydzki [*]; twórca nowych metod ekstatycznej
modlitwy.
Urodzony w Nowym Korczynie, jako dziecko przeniósł się z rodzicami do Krakowa.
Kiedy przywódca ruchu chasydzkiego rabin Elimelech z Leżajska (1717-1787) odwiedził
Kraków, Kalman Kalonimus Epstein zachwycił się jego naukami. Udał się do Leżajska,
gdzie został ulubionym uczniem rabina Elimelecha; był później także uczniem
chasydzkiego rabina Jakuba Izaaka ha-Choze (Jasnowidza) z Lublina (1745–1815). W
1785 roku rabin Kalman Kalonimus Epstein zorganizował w Krakowie pierwszą grupę
chasydów, którzy modlili się „wśród śpiewów, skoków, pląsów i klaskania w ręce”.
Spotkało się to ze zdecydowanym oporem ze strony tutejszej gminy żydowskiej.
Krakowski rabin Izaak ben Mordechaj ha-Lewi i krakowski bejt din (sąd rabinacki) dwa
razy (w latach 1786 i 1797) rzucali klątwę na chasydów, „którzy pragną zbudować
oddzielny ołtarz, odmienić tekst modłów, ustanowionych przez rabinów i aprobowanych
przez rabina krakowskiego Mojżesza Isserlesa, wprowadzić odmienne melodie, robić
grymasy podczas modlitwy itp. Wszak nasi ojcowie nigdy nam nie opowiadali o tym, aby
kiedykolwiek ktoś chciał odmienić słowo lub nawet pół słowa w modłach, a teraz oto –
dla wielkich naszych grzechów – powstali nowatorowie, nie znający Talmudu, ludzie
młodzi wiekiem (...) ubodzy na duchu (...) i oni to postanowili zbudować własny ołtarz,
odmienić dawne teksty, tworzyć oddzielne grupy dla odprawiania modłów, przy czym
jedni z nich kiwają głowami, inni klaszczą w dłonie, inni nachylają głowy jak trzcina(...)
Oni to mówią, że Talmud nie stanowi istoty religii naszej, lecz kabała [*] (Zohar), a
pluskają się w wodzie jak ptactwo niebieskie i przedłużają modlitwy, aż słońce staje w
południu (...) burzą podstawy nauki o porach modłów, ustanowione przez naszych ojców”
(jest to cytat z tekstu jednej z tych klątw; tekst drugiej klątwy nie jest znany; być może
było to powtórzenie klątwy rzuconej na chasydów przez Gaona z Wilna). Kalman
Kalonimus Epstein przeniósł się wówczas na jakiś czas do Nowego Korczyna, po czym
wrócił do Krakowa. Główne jego dzieło Maor wa-Szemesz (Wrocław 1842) to jedna z
podstawowych chasydzkich książek; napisana w formie komentarza do Pięcioksięgu
Mojżesza, zawiera m.in. opis życia i działalności wielu przywódców ruchu chasydzkiego
w tamtej epoce. Jego z jego synów, Aaron Epstein (zm. 1882), kontynuował
zapoczątkowane przez ojca dzieło rozpowszechniania chasydyzmu w Krakowie i
zachodniej Galicji. Pierwszą chasydzką modlitewnię w Krakowie w Krakowie przy ulicy
Józefa (obok Starej Synagogi) od jego imienia nazywano Reb Aaron klojz. Groby ich obu
– ojca i syna – na cmentarzu przy ulicy Miodowej w Krakowie są celem chasydzkich
pielgrzymek. Inny syn Kalmana Kalonimusa Epsteina, Josef Baruch (1785-1867),
uważany za cudotwórcę i nazywany Giter jid, osiadł w Nowym Korczynie, gdzie
utworzył znaczący ośrodek chasydzki.
[Z postacią rabina Kalmana Kalonimusa Epsteina związana jest legenda: „JAK MAOR WA-
SZEMESZ ZOSTAŁ ULUBIONYM UCZNIEM RABINA ELIMELECHA Z LEŻAJSKA”]
Część III
MYKWA – żydowska łaźnia rytualna. Kiedy Żydzi osiedlali się w jakimś miejscu i
zakładali swoją gminę, pierwszą budowlą, którą fundowano, była łaźnia z mykwą;
zbudowanie mykwy było zatem znacznie ważniejsze od zbudowania synagogi [*].
Modlić można się było wszędzie, choćby i w zwykłym prywatnym domu;. gdyby jednak
nie było mykwy, to tradycyjna żydowska społeczność nie mogłaby – zgodnie z prawem
religijnym – rozwijać się i wypełniać biblijnego nakazu: „Rozradzajcie się i
rozmnażajcie!”
Najistotniejszą częścią żydowskiej łaźni jest basen z wodą, której określona
przepisami część musi pochodzić ze źródła lub być uzbierana z deszczu. Kąpiel w
mykwie po miesiączce a przed wznowieniem współżycia z mężem to jeden z trzech
podstawowych obowiązków religijnych zamężnej Żydówki. Mężczyźni kąpią się w
mykwie przed określonymi świętami; kabaliści i chasydzi robią to znacznie częściej,
przed każdym Szabatem lub nawet codziennie. Mykwa służy również do koszerowania
naczyń i innych przedmiotów kuchennych. W mykwie kąpią się codziennie soferzy,
przepisujący zwoje Tory i zwitki mezuzy. Kąpiel w mykwie jest także bardzo istotną
częścią ceremonii przechodzenia na judaizm (i tę rolę mykwy uznają nawet „postępowi”
Żydzi, nie uznający innych jej funkcji).
SYNAGOGA (Bóżnica), hebr. bet kneset (dom zgromadzenia), jid. szul – nie jest
świątynią, ale raczej miejscem, w którym odbywają się zbiorowe modlitwy. W synagodze
lub w pomieszczeniach obok niej odbywały się ongiś zebrania gminy i posiedzenia
rabinackiego sądu (stąd zapewne pochodzi jej hebrajska nazwa). W przedsionku synagogi
nocowali zwykle przybyli do miasta podróżni. W ścianie synagogi zwróconej w stronę
Jerozolimy (w Europie była to ściana wschodnia) znajduje się aron ha-kodesz (święta
szafa), w której przechowywany jest zwój Tory [*]. Drzwi prowadzące do aron ha-
kodesz, często rzeźbione, przykryte są zasłoną zwaną parochetem. W tradycyjnych
synagogach podczas nabożeństwa kobiety przebywają w pomieszczeniu zwanym ezrat
naszim, oddzielone od mężczyzn przegrodą zwaną mechica; w tych synagogach na
środku sali znajduje się bima – podium ze stołem (szulchan), gdzie odczytuje się ze
zwoju Tory i skąd odmawiane są niektóre modlitwy. W najstarszych aszkenazyjskich
synagogach bima miała zwykle kształt żelaznej kutej klatki. Zwolennicy postępowego,
konserwatywnego i reformowanego judaizmu często nazywali swoje synagogi Templem i
porównywali je do Jerozolimskiej Świątyni (co dla tradycyjnych Żydów było
bluźnierstwem; dlatego przechodząc obok takich synagog mieli zwyczaj odwracania się
tyłem i spluwania trzy razy przez lewe ramię). W synagogach tych – czasem podobnych
pod względem architektonicznej formy do kościołów lub protestanckich zborów – na
ogół nie było centralnej bimy, na ścianie zachodniej umieszczano organy, a modlitwom
towarzyszył chór.
Żydowskie święta
Pierwszy i drugi dzień miesiąca tiszri to ROSZ HA-SZANA – początek nowego roku
religijnego. Święto to upamiętnia stworzenie przez Boga – według jednych źródeł świata,
a według innych pierwszego człowieka; w czasie tego święta Bóg jakby stwarzał
wszystko na nowo. Wtedy też zdajemy Stwórcy sprawę z naszego postępowania – co
zrobiliśmy z tym, co Bóg kiedyś stworzył, a później powierzył opiece ludzi. Podczas tego
święta Bóg sądzi ludzi za wszystkie czyny dokonane w minionym roku i decyduje o ich
losie w roku przyszłym. Wyrok wydany i zapisany w czasie Rosz ha-Szana może zostać
zmieniony podczas Jamim Noraim (Groźnych dni), nazywanych też Aseret Jemej
Tszuwa (Dziesięć dni pokuty); jest to okres powagi, refleksji, moralnych rozliczeń,
skruchy; wyrok zatwierdzany jest i zapieczętowany w dniu postu Jom Kipur.
W Biblii święto Rosz ha-Szana określane jest jako Jom Terua – dzień trąbienia w
szofar (co odpowiada tradycyjnej polskiej nazwie „Święto Trąbek”). Szofar to instrument
dęty, sporządzany najczęściej z baraniego rogu (jako że Abraham złożył w ofierze Bogu
barana zamiast swego syna Izaaka). W modlitwach odmawianych podczas święta Rosz
ha-Szana uznajemy Boga za naszego króla i ojca, sędziego zarówno sprawiedliwego, jak
i miłosiernego. Dźwięk szofaru obwieszcza królewskie panowanie i sędziowską władzę
Boga, budzi z duchowej drzemki, wzywa do pokajania się, do szukania Boga i zwracania
się do Niego. Starożytni rabini mówią, że przy dźwiękach noworocznego rogu Bóg
przesiada się z tronu sprawiedliwości na tron miłosierdzia.
(294 947)
OD AUTORA
Tożsamość
Świat polskich Żydów odszedł w przeszłość. Zapewne nie tylko on. Jednakże on
odszedł bardziej niż wszystkie inne. Nie ma już np. świata kresowych dworów; jednak
ludzie z tego świata albo ich potomkowie żyją – i to przeważnie wcale nie tak daleko od
miejsc, gdzie mieszkali ich przodkowie. Kultywują tradycję, żywią sentyment dla
przeszłości. Polscy Żydzi zostali zamordowani. Ci, co przeżyli, w większości wyjechali
w dalekie strony. Ci nieliczni, którzy tu pozostali, na ogół utracili kontakt z wartościami,
które kierowały życiem ich przodków (czyż nie jest paradoksem, że podstaw judaizmu
uczą dziś polskich Żydów przybysze z tej Ameryki – która była ongiś krajem, gdzie
Żydzi zarabiali pieniądze, a nie kultywowali własne tradycje). Ci, co wyjechali,
przeważnie pamiętają tylko o wszelkim złu, które ich spotkało na tej ziemi, a nie chcą
pamiętać, co tu było dobrego; odeszli do innych społeczności, innych klimatów, innych
problemów.
W Polsce od kilkunastu już lat istnieje zainteresowanie Żydami – ich historią, kulturą,
religią. Najczęściej jednak jest ono dość powierzchowne. Jak się wydaje, przyczyną tego
jest pewna hermetyczność i niedostępność żydowskiego świata. Żydzi i Polacy (a więc
przodkowie ludzi uważających się dziś za Polaków i uważających się dziś za Żydów)
przez stulecia mieszkali na tej samej ziemi, na ogół jednak żyli odrębnym życiem.
Sąsiedzi mało o sobie wiedzieli. Tym trudniej przekroczyć tę niewidzialną granicę teraz,
kiedy Żydów w Polsce jest tak mało (a dzisiejsza egzystencja żydowskiej społeczności w
małym tylko stopniu odzwierciedla bogactwo i różnorodność życia Żydów w Polsce w
minionych wiekach), zaś burzliwe dzieje koszmarnego XX wieku spowodowały
powstanie całego szeregu mniej lub bardziej uzasadnionych wzajemnych animozji.
W jaki sposób można przybliżyć (sobie i innym) odeszły w niebyt świat polskich
Żydów? Wydawałoby się, że można to zrobić poprzez poznawanie żydowskiej historii,
kultury, religii.
Na ogół podstawowe informacje o życiu takich czy innych społeczności czerpiemy z
ich historii. Jednakże historia Żydów jest odmienna od historii innych narodów. W Biblii
(jak to określił Andre Neher) żydowska myśl wbudowała czas w konstruktywny wymiar
historii; w późniejszym jednak okresie Żydzi przestali dbać o historię. Pobożni Żydzi
uważali, że skoro powierzona im została Tora, to nie jest im na nic potrzebny zapis
historycznych wydarzeń. Abraham Joshua Heschel w przełożonej przez mnie na język
polski książce „Pańska jest ziemia” pisze: Obdarzono nas świadomością tego, że
jesteśmy uwikłani w historię przekraczającą zyski i chwałę wszelkich dynastii i imperiów.
Zostaliśmy wezwani do nastawiania zegara wiecznej historii.
Życie żydowskie odmierzały nie aktualne wydarzenia polityczne, ale cykl świąt:
powtarzający się co tydzień Szabat, co miesiąc Rosz Chodesz (początek nowego
miesiąca) i co rok – pozostałe święta. Za ważne uważano tylko te indywidualne ludzkie
czyny, które przybliżają albo oddalają odkupienie i przyjście Mesjasza; wtedy dopiero
wydarzenia historyczne nabiorą sensu. Zapewne dlatego po pochodzących z okresu
starożytności księgach Józefa Flawiusza następną żydowską książką historyczną jest
dopiero wielotomowe dzieło Heinricha Graetza, wydane w drugiej połowie XIX wieku,
w okresie modernizacji żydowskiego życia, reprezentujące martyrolgiczny punkt
widzenia na żydowską historię. Dwa wydarzenia – holocaust, a potem powstanie Państwa
Izrael, zdecydowały o tym, jak większość Żydów patrzy dziś na swoją historię. Filozof
Emil Fackenheim pisze w tym kontekście o „powrocie Żydów do historii”. W związku z
tym Polska pojmowana jest przez Żydów jednoznacznie – jako kraj holocaustu, zaś
historia Żydów w Polsce przed holocaustem wydaje się przy takim podejściu czymś
nieistotnym i nieważnym. Również i ci historycy, których interesuje wkład Żydów w
powstanie i rozwój współczesnego zachodniego społeczeństwa liberalnego,
demokratycznego i kapitalistycznego, po macoszemu traktują dzieje Żydów w Polsce. No
a polscy historycy przez długie lata ledwo dostrzegali obecność Żydów na polskiej ziemi.
Dopiero nie tak dawno zaczęli ją uwzględniać – jednakże najczęściej w kontekście ich
roli raczej w polskiej, a nie w żydowskiej historii.
W jaki sposób można poznać żydowską kulturę? Cóż to jednak jest ta „żydowska
kultura”? Czy taka sama była kultura Żydów np. w Maroku i w Rosji? Nawet jeśli
będziemy mówić tylko o polskich Żydach, to i tak mówienie o jednej kulturze Żydów
polskich wydaje się nieuzasadnione – z powodu różnorodności geograficznej (jeszcze
pogłębionej przez zabory), rozmaitości języków (hebrajski? aramejski? jidysz? polski?
niemiecki? rosyjski?), odmiennego stosunku do żydowskiej tradycji i religii, różnic
politycznych (jak np. rozmaite podejścia do ideologii syjonistycznej) itd. Jeśli chodzi o
religię, to nie można jej poznawać „od zewnątrz”. Religię może poznać tylko ten, kto
uznaje ją za swoją. Naprawdę poznać żydowską religię może tylko wyznawca judaizmu.
Oczywiście, dla prawdziwego poznania zamordowanego świata polskich Żydów
potrzebne są długie i dogłębne studia. Można jednak starać się wejść w ten świat niejako
przez boczną furtkę – poprzez opowieści. W zależności od poziomu wiedzy i wrażliwości
odbiorcy, będą one inaczej do nich przemawiać, inne treści odsłaniać. Każdemu jednak
mogą coś powiedzieć – jednym więcej, a drugim mniej. Stąd chyba tak wielkie znaczenie
opowieści w żydowskiej tradycji.
Wydawałoby się, że byłoby czymś najzupełniej wystarczającym, gdyby Tora była
tylko i wyłącznie zbiorem wypisanych po kolei przykazań – zakazów i nakazów, które
powinien wypełniać pobożny Żyd. Znajdują się w niej jednak również najrozmaitsze
opowieści – o pierwszych ludziach, o praojcach i pramatkach, o życiu Mojżesza i wyjściu
z Egiptu; z opowieści tych ludzie mają czerpać nauki moralne. W Talmudzie oprócz
halachy [*] – czyli przepisów prawnych i dyskusji na ich temat – znajdują się również
agady – opowieści. Wielki chasydzki mistrz Nachman z Bracławia opowiadał swoim
uczniom najróżniejsze historie i przypowieści; miały one budzić ludzi, którzy – na skutek
długotrwałego przebywania w golusie (na wygnaniu) – znajdują się jakby w stanie
duchowego uśpienia. Dlatego też rabin Szlomo Carlebach – który przemierzał świat z
myślą, aby Żydzi stawali się lepszymi Żydami, a nie-Żydzi byli świadomi żydowskich
wartości, starał się osiągnąć ten cel nie tylko poprzez swoją muzykę, ale również poprzez
opowiadanie legend i historii z życia rabinów, chasydzkich [*] mistrzów i innych –
mieszkających w Europie Środkowowschodniej – pobożnych Żydów.
W przypadku żydowskich opowieści zawsze bardziej istotne było to, jaka wypływa z
nich nauka moralna, niż to, w jakim stopniu są one zgodne z historyczną prawdą. O sile
tych opowieści mówi następująca chasydzka historia, pochodząca od rabina Izraela z
Rużyna:
Gdy święty Baal Szem Tow chciał kiedyś uratować życie chorego chłopca, kazał ulać
świecę z czystego wosku, wziął ją do lasu, umocował na drzewie i zapalił. Potem
odmówił długą modlitwę. Świeca płonęła przez całą noc. Rankiem chłopiec był zdrów.
Kiedy mój pradziad Wielki Magid, uczeń świętego Baal Szem Towa, chciał
spowodować podobne uzdrowienie, nie znał już tajemnego znaczenia słów, na którym
miał się skupić. Uczynił jednak to samo, co jego mistrz, i wezwał jego imię. Dzieło udało
się.
Kiedy rabin Mosze Lejb z Sasowa, uczeń ucznia Wielkiego Magida, chciał dokonać
podobnego uzdrowienia, powiedział: „Nie mamy już mocy dokonać tego, co zrobiono
kiedyś. Ale opowiem o tamtym wydarzeniu, a Bóg pomoże”. I jego dzieło również się
udało.
*
W 1552 roku zmarła zarówno młoda żona rabina Mojżesza Isserlesa, jak i jego matka
Dina Małka. Izrael Isserl ufundował wówczas – dla uczczenia ich pamięci – synagogę,
wtedy nazywaną Synagogą Nową, a obecnie (od imienia jego sławnego syna) –
Synagogą ReMU. Druga żona Mojżesza Isserlesa była siostrą rabina Józefa Katza (Józef
ben Mordechaj Gejszom ha Kohen, 1510-1591), autora dzieła Szeirit Josef, wybitnego
specjalisty od żydowskiego prawa związanego z kwestiami finansowymi i handlowymi,
który po śmierci swojego szwagra został rektorem krakowskiej jesziwy.
Pomimo stosunkowo krótkiego życia rabin Mojżesz Isserles napisał wiele dzieł. Jest
między nimi Mehir Jain (Cremona 1559), alegoryczny komentarz do Księgi Estery
(napisany on został w 1556 roku w Szydłowie, dokąd rabin Mojżesz Isserles z rodziną
uciekł przed panująca wówczas w Krakowie zarazą). Torat ha-Chatat (Kraków 1569) to
omówienie praw dotyczących dozwolonego i zakazanego pożywienia. Torat ha-Ola
(Praga 1570) mówi o symbolice Jerozolimskiej Świątyni i sposobie składania ofiar,
zawiera także opinie na temat filozofii, astronomii i kabały [*]. Najbardziej istotna jest
jednak rola Mojżesza Isserlesa jako kodyfikatora żydowskiego prawa. W owym czasie
mieszkający w mieście Cfat (Safed) w Górnej Galilei rabin Józef Karo (1488-1575)
ułożył – opierając się na wcześniejszych dziełach takich żydowskich uczonych, jak Izaak
Alfasi (RIF), Mojżesz ben Majmon – Majmonides (RaMBaM), Aszer ben Jechiel (ROSz)
i jego syn Jakub ben Aszer (Baal ha-Turim) – zaakceptowany powszechnie przez Żydów
kodeks religijnego prawa. Jako że był on Sefardyjczykiem, przepisy zawarte w obu jego
dziełach – w Bet Josef („Dom Józefa”), napisanym w formie komentarza do Arba Turim
rabina Jakuba ben Aszera, i w Szulchan Aruch („Nakryty stół”) – wyrażają sefardyjską
wykładnię prawa. Mojżesz Isserles przygotowywał się wówczas do ułożenia podobnego
kodeksu; jednak po zapoznaniu się z pracami Józefa Karo, zmienił decyzję i postanowił –
zamiast pisania własnego dzieła – przystosować je dla Żydów aszkenazyjskich, tworząc
do nich komentarze-uzupełnienia: Darchej Mosze („Drogi Mojżesza”, za życia Mojżesza
Isserlesa wyszły tylko części tego dzieła; pierwsze pełne wydanie Berlin 1702-1703) do
Arba Turim i Bet Josef, a przede wszystkim Ha-Mapa („Obrus”, Kraków 1571) do
Szulchan Aruch. Jako wspólne dzieło Józefa Karo i Mojżesza Isserlesa, stały się one
„wyrocznią żydowskiego życia”. Kodyfikacja prawa umożliwiała organizację życia
autonomicznych, samorządnych gmin żydowskich, co w ówczesnych warunkach było dla
Żydów w Polsce koniecznością.
SPIS TREŚCI (pierwotny)
Wprowadzenie s. 1
O królu Kazimierzu Wielkim i Esterce s.4
Strata i zysk, czyli O urodzeniu ReMU) s. 6
ReMU i wesele w piątkowy wieczór s. 8
Jak rabin Eliezer Aszkenazy opuścił Egipt s. 10
Klątwa, czyli Megale Amukot i Bach (I) s. 11
Megale Amukot i Bach (II) s. 14
Próba, czyli Jak Megale Amukot nie dał się skusić szatanowi s. 15
O małżeństwie TaZa z córką BaCha s. 17
O śmierci Megine Szlomo s. 20
Dlaczego Tosefot Jom Tow pochowany jest na samym końcu cmentarza s. 21
O otwarciu Synagogi Izaaka s. 23
Co rabin Symcha Bunam z Przysuchy opowiadał o założycielu Synagogi Izaaka s. 24
Dlaczego rabin Abraham Joszua Heszel nie wydał żadnej książki s. 25
Simchat Tora w Starej Synagodze s. 26
O człowieku, który chciał być pochowany obok Megale Amukot s. 27
Zamknięcie niebiańskiej jesziwy s. 29
Jak Maor wa-Szemesz został ulubionym uczniem rabina Elimelecha z Leżajska s.30
Jak Józef Nehemiasz Kornicer został naczelnym rabinem Krakowa s. 31
Zasługa młodego księdza s. 32
Lewko
Jakub Polak
Bracia Haliczowie (Samuel, Aszer i Eliachim)
Mojżesz Isserles (ReMU)
Eliezer Aszkenazy
Natan Nata Spira (Megale Amukot)
Joel Sirkes (BaCh)
Joszua ben Josef (Megine Szlomo)
Izaak ben Jakub (Izaak Jakubowicz, Reb Ajzyk reb Jekeles)
Gerszom Saul Jom Tow Lipmann Heller (Tosefot Jom Tow)
Abraham Jehoszua Heszel (Rebe reb Heszel)
Matatiahu Calahora
Jonatan Eibenschütz
Kalman Kalonimus Epstein (Maor wa-Szemesz)
Dow Ber Meisels
Maurycy Gottlieb
Szymon Sofer
Ignacy Krieger
Ludwik Gumplowicz
Józef Fiszer
Wilhelm Feldman
Józef Sare
Artur Markowicz
Sara Schenirer
Ozjasz Thon
Leon Sternbach
Mordechaj Gebirtig
Majer Bałaban
Mojżesz Kisling
Helena Rubinstein
Leopold Infeld
Jonasz Stern
Natan Gross
SPIS TREŚCI:
Od Autora (35 80) s. 1
I) LEGENDY I OPOWIEŚCI Z ŻYDOWSKIEGO KRAKOWA (142 459) s. 2
Wprowadzenie s. 2
O królu Kazimierzu Wielkim i Esterce s.5
O urodzeniu ReMU, czyli Strata i zysk s. 8
ReMU i wesele w piątkowy wieczór s. 10
Drzewo nad grobem ReMU s. 13
Jak rabin Eliezer Aszkenazy opuścił Egipt s. 15
Megale Amukot i BaCh (I), czyli Klątwa s. 16
Jak Megale Amukot nie dał się skusić szatanowi, czyli Próba s. 19
Megale Amukot i występni rzeźnicy s. 21
O małżeństwie TaZa z córką BaCha s. 24
BaCh obok świętego młodzieńca i święty młodzieniec obok BaCha,
czyli Nóż w grobie s. 27
Megale Amukot i BaCh (II), czyli Wypełnione życiowe zadanie s. 30
O śmierci BaCha s. 31
O człowieku, który chciał być pochowany obok Megale Amukot s. 32
O śmierci Megine Szlomo, czyli Po stronie Rasziego s. 35
Dlaczego Tosefot Jom Tow pochowany jest na samym końcu cmentarza,
czyli Skąpiec z Krakowa s. 36
O otwarciu Synagogi Izaaka s. 38
Co rabin Symcha Bunam z Przysuchy opowiadał o założycielu Synagogi Izaaka s. 39
Dlaczego rabin Abraham Joszua Heszel nie wydał żadnej książki,
czyli Baryłka rabbiego Jochanana s. 40
Simchat Tora w Starej Synagodze s. 42
Zamknięcie niebiańskiej jesziwy s. 43
Jak Maor wa-Szemesz został ulubionym uczniem rabina Elimelecha z Leżajska s.44
Rabin Symcha Bunam z Przysuchy i grób ReMU s. 46
Megale Amukot? Także niezła książka s. 47
Rabin Szymon Sofer i zaginiona moneta s.48
Jak Józef Nehemiasz Kornicer został naczelnym rabinem Krakowa s. 50
Zasługa młodego księdza s. 51
II) BIOGRAFIE (Żywoty znamienitych Żydów związanych z Krakowem) (100 717) s. 54
Lewko
Jakub Polak
Bracia Haliczowie (Samuel, Aszer i Eliachim)
Mojżesz Isserles (ReMU)
Eliezer Aszkenazy
Natan Nata Spira (Megale Amukot)
Joel Sirkes (BaCh)
Joszua ben Josef (Megine Szlomo)
Izaak ben Jakub (Izaak Jakubowicz, Reb Ajzyk reb Jekeles)
Gerszom Saul Jom Tow Lipmann Heller (Tosefot Jom Tow)
Abraham Jehoszua Heszel (Rebe reb Heszel)
Matatiahu Calahora
Jonatan Eibenschütz
Kalman Kalonimus Epstein (Maor wa-Szemesz)
Dow Ber Meisels
Maurycy Gottlieb
Szymon Sofer
Ignacy Krieger
Ludwik Gumplowicz
Józef Fiszer
Wilhelm Feldman
Józef Sare
Artur Markowicz
Sara Schenirer
Ozjasz Thon
Leon Sternbach
Mordechaj Gebirtig
Majer Bałaban
Mojżesz Kisling
Helena Rubinstein
Leopold Infeld
Jonasz Stern
Natan Gross
III) Wybrane pojęcia i terminy z religii, tradycji i kultury żydowskiej (23 527) s. 92
Żydowskie święta (19 743) s. 98
Niezmienione (-) 12
Uzupełnione, inne wersje, dodane informacje (+) 7
Całkiem nowe (+++) 8
[Krakowski rabin Joszua (Heschel) ben Josef (1590-1648) zwany jest od tytułu
swojego najważniejszego dzieła Megine Szlomo – czyli „Tarcza Salomona”. Ten
„Salomon” to najwybitniejszy komentator Tory i Talmudu – Raszi z Troyes (1040-1105)
czyli rabin Szlomo Jicchaki a więc Salomon syn Izaaka. W swoim dziele rabin Joszua ben
Josef broni poglądów Rasziego przed zarzutami ze strony jego wnuków – tosafistów.
Potomkiem rabina Joszua ben Josefa był urodzony w Krakowie słynny żydowski
uczony Jakub Joszua ben Cwi Hirsz Falk (1680–1756), znakomity przeciwnik
sabatajskiej herezji, który piastował obowiązki rabina w wielu miastach: w Tarłowie,
Kurowie, Lesku, we Lwowie, Berlinie, Metzu i Frankfurcie nad Menem. We wstępie do
swojego dzieła Penej Jehoszua (od którego pochodzi jego przydomek) pisze on o swoim
przodku, iż w mieście, w którym przebywał, przydarzyło się trzęsienie ziemi. Uwięziony
pod ruinami zburzonego budynku, Joszua ben Josef złożył ślubowanie, że jeśli wyjdzie
cało z tej opresji, to napisze dzieło, w którym obroni poglądy Rasziego przed zarzutami
ze strony jego wnuków – tosafistów. Stąd tak ścisły związek pomiedzy tymi dwoma
rabinami z różnych epok i z dwóch krańców aszkenazyjskiego świata. Nic zatem
dziwnego, że w następującej legendzie występują oni obok siebie:]
Biogram J. Sarego:
Mieczysław Kaplicki – Kapellner czy Kapelner?
Biogram M. Gottlieba:
M. Godlewski – jakie imię?
Bez pamięci o krakowskich Żydach nie jest możliwa pełna tożsamość Krakowa. Kogo
jednak można by określić jako krakowskiego Żyda? Na pewno tych urodzonych w
Krakowie, których działalność związana jest z tym miastem; są to par excellence
krakowscy Żydzi. Widzimy wśród nich dwóch krakowskich rabinów: Mojżesza Isserlesa
(ReMU) i Natana Natę Spirę. (Megale Amukot), najbardziej krakowskiego żydowskiego
malarza Artura Markowicza, założycielkę szkół Bet Jakow Sarę Schenirer czy też
kazimierskiego barda Mordechaj Gebirtiga. Są jednak i tacy którzy w Krakowie się
urodzili, ale potem stąd wyjechali i działali już w innych miejscach; jest to przypadek np.
rabina Jonatana Eibenschütza, malarza Mojżesza Kislinga, business-woman Helenę
Rubinstein i fizyka Leopolda Infelda. Najwięcej jednak Żydów, których życiorysy
znajdują się w tej książce, to ci, którzy urodzili się co prawda gdzie indziej, ale dzięki
swojej działalności związali się z tym miastem. Czy powinno się ich nazwać
krakowskimi Żydami? Zależy to od naszego punktu widzenia – z całą pewnością można
jednak powiedzieć, że wszyscy oni współtworzyli żydowski Kraków.
To, co wydarzyło się podczas „upiornej dekady” 1939-1949 spowodowało, że na wiele
lat związki Żydów z Krakowem znacznie osłabły. Paradoksalnie najbardziej dotknęło to
akurat tych Żydów, którzy byli z Krakowem najbliżej związani. Nie ma w Krakowie ani
jednej szkoły Bet Jakow, nikt nie czyta tutaj książek rabinów Mojżesza Isserlesa i Natana
Naty Spiry, mało kto rozumie teksty pieśni Mordechaja Gebirtiga, a większość obrazów
Artura Markowicza znalazła się”na wygnaniu” w Warszawie (nie wspominając już o tym,
że nikt z nich nie ma w Krakowie swojej ulicy). Wydaje się jednak, że nasza świadomość
uległa w ostatnich latach takim zmianom, że najwyższy już czas na odzyskanie pamięci o
żydowskim Krakowie
Patrząc na wybitnych związanych z Krakowem Żydów, obserwujemy, jak zmieniała
się z czasem ich pozycja społeczna. Podczas złotego i srebrnego wieku (czyli XVI i
pierwszej połowy XVII wieku) najwybitniejsi Żydzi byli niekwestionowanymi
przywódcami krakowskiej społeczności żydowskiej; są wśród nich m. in. rabini Jakub
Polak, Mojżesz Isserles (ReMU), Joel Sirkes (BaCh), Natan Nata Spira (Megale
Amukot), Joszua ben Josef (Megine Szlomo), Gerszom Saul Jom Tow Lipmann Heller
(Tosefot Jom Tow) czy Abraham Jehoszua Heszel (Rebe reb Heszel). W późniejszych
latach ta prawidłowość została naruszona. I tak w okresie międzywojennym
najwybitniejsze postaci były autsajderami i w żaden sposób nie należały do głównego
nurtu żydowskiego życia.
Jeśli spojrzymy na to perspektywy późniejszych lat, to okaże się, że najwybitniejszą
postacią w środowisku pobożnych i tradycyjnych Żydów nie był wówczas żaden z
uczonych, bogobojnych i powszechnie szanowanych rabinów, ale Sara Schenirer,
założycielka systemu religijnych szkół dla dziewcząt Bet Jaakow (która chociażby z tego
powodu, że była kobietą, nie mieściła się w głównym nurcie życia tego środowiska.
Jeszcze bardziej jaskrawo wygląda ta kwestia jeśli chodzi o tych Żydów, którzy zerwali z
tradycyjnymi drogami żydowskiego życia. Byli oni na ogół dobrze sytuowani, bardzo
postępowi, zasymilowani, konserwatywni albo liberalni, mówiący na co dzień i od święta
doskonałą polszczyzną i gardzący „żargonem” (jak nazywali język jidysz); wielu było
między nimi polskich patriotów, wielu syjonistów, planujących budowę siedziby
narodowej w Ziemi Izraela. Zapewne gdyby ktoś im powiedział, że za najwybitniejszego
mieszkańca „ich miasta” – żydowskiego Krakowa – zostanie kiedyś uznany jidyszysta i
socjalista, biedny rzemieślnik i samouk Mordechaj Gebirtig, to zdziwiliby się nie mniej
niż francuski król Ludwik XIV kiedy ktoś mu powiedział, że za najwybitniejszego z jego
poddanych uważa się lekceważonego przez niego komedianta Moliera.
W każdym razie – niezależnie od ich społecznego statusu – mamy pełne prawo do
poczcia dumy z powodu działalności wybitnych Żydów związanych z Krakowem;
ponieważ zaś zdrową i normalną tożsamość można tworzyć jedynie w oparciu o pamięć o
tym, z czego jesteśmy dumni, to ich działalność jest właśnie tym, na czym możemy
tożsamość żydowskiego Krakowa budować.
A jednak najwybitniejszą postacią w tej grupie Żydów był ktoś, kto był istnym
przeciwieństwem takiego modelu człowieka. Był to szerzej nieznany i niedoceniany za
życia ubogi, stolarz, Mordechaj Gebirtig (1877-1942) – poeta, muzyk, bard krakowskiego
Kazimierza i krakowskiego getta.
Król Francji Ludwik XIV (wyznający zasadę, że „Państwo to ja”) nie posiadał się ze
zdumienia, kiedy pod koniec życia dowiedział się, że za najwybitniejszego z jego
poddanych uważa się lekceważonego przez niego komedianta Moliera. Zapewne nie
mniej zdziwiliby się przedstawiciele żydowskiego establishmentu Krakowa gdyby ktoś
im powiedział, że za najwybitniejszego mieszkańca „ich miasta” – żydowskiego
Krakowa – zostanie kiedyś uznany biedny rzemieślnik i samouk Mordechaj Gebirtig. A
przecież z czasem ten fakt stał się dla wszystkich oczywisty – i nie jest przypadkiem, że
człowiek, którego można by uznać za nieoficjalnego rzecznika owego establishmentu,
Natan Gross (1919-2005), swoją ostatnią książkę poświęcił właśnie postaci i twórczości
Mordechaja Gebirtiga.
Rabin Kalman Kalonimus Epstein (zwany od tytułu swojego głównego dzieła Maor
wa-Szemesz, 1751-1823) pojechał kiedyś w odwiedziny do Magida z Kozienic (1733-
1814). W powrotnej drodze zatrzymał się w Pacanowie w domu pewnego chasyda
imieniem Abraham. Gospodarz zaofiarował mu na noc łóżko swojego małego syna,
Salomona Zalmana. Jednak chłopiec tak gorzko płakał, kiedy dowiedział się, że nie
będzie mógłtej nocy spać w swoim własnym łóżku, że rabin oświadczył; iż nie musi mieć
całego łóżka dla siebie, mogą bowiem leżeć obok siebie.
Rankiem Abraham przepraszał swojego dostojnego gościa za to, że z powodu jego
syna nie mógł wygodnie się wyspać. Rabin Kalman Kalonimus Epstein odpowiedział
mu, że nie ma go za co przepraszać, po czym dodał: „Dobrze jest spocząć obok tego
młodego człowieka”. Wszyscy zrozumieli, jaki jest sens wypowiedzi rabina – że kiedyś,
w przyszłości, będą pochowani obok siebie.
Maor wa-Szemesz zmarł w Krakowie drugiego dnia miesiąca tamuz 5573 roku (czyli
10 czerwca 1823 roku) i pochowany został na na cmentarzu przy ulicy Miodowej.
Salomon Zalman został wybitnym chasydzkim przywódcą, słynnym z dokonywanych
przez siebie licznych cudów. Osiadł w miejscowości Wielopole i z tego powodu znany
był pod przydomkiem Wielopoler rebe. Pomny wypowiedzianych przez Maor wa-
Szemesz słów, nigdy nie chciał odwiedzić Krakowa, wiedząc o tym, że w tym właśnie
mieście ma umrzeć. Jednak w 1857 roku, mając 53 lata, ciężko zachorował. Nikt w
Wieloplu nie mógł mu pomóc – sądzono jednak, że lekarze w Krakowie będą mogli
uratować mu życie. Przewieziono go więc do Krakowa; jednak zaraz po przekroczeniu
granic miasta Wielopoler rebe zmarł. Było to w 13 dniu miesiąca kislew 5618 roku (czyli
30 listopada 1857 roku. Pochowano go na cmentarzu przy ulicy Miodowej, obok grobu
Maor wa-Szemesz.
Syn Maor wa-Szemesz, rabin Aaron Epstein, nie był z tego zadowolony, pragnął
bowiem po śmierci spocząć obok swojego ojca. W swoim testamencie wyraził życzenie,
aby pochowano go obok grobu Maor wa-Szemesz. Nie było to jednak możliwe, tam
bowiem leżał Wielopoler rebe. Kiedy więc 7 dnia miesiąca kislew 5642 roku (czyli 29
listopada 1881 roku) rabin Aaron Epstein zmarł, postanowiono pochować go w innym
miejscu. Odprowadzający go na miejsce wiecznego spoczynku kondukt przechodził obok
grobu jego ojca – i wtedy wszyscy zobaczyli, że stał się cud: grób, w którym pochowano
Wielopoler rebe, odsunął się od grobu Maor wa-Szemesz, pozostawiając miejsce na
wykopanie jeszcze jednego grobu między nimi. I tam właśnie pochowano rabina Aarona
Epsteina.
W rzeczywistości grób rabina Aarona Epsteina znajduje się nie pomiędzy grobem
Maor wa-Szemesz a grobem Wielopoler Rebe, ale po drugiej stronie grobu jego ojca. W
1997 roku piękny nagrobek Wielopoler rebe został w nocy rozbity przez nieznanych
sprawców. Później został on odrestaurowany i częściowo zrekonstruowany.
Inna wersja tej legendy mówi, że Rebe reb Heszel miał rozsądzić spór pomiędzy
dwoma bogatymi kupcami. Jeden z kupcow przesłał mu sto dukatów, informując go, że
robi to ścisłej dyskrecji, że jest to prywatny dar dla niego i jego rodziny, a także że ten
dar nie ma nic wspólnego z rozstrzyganą przez niego sprawą,. Jednakże rabin Heszel nie
uległ pokusie i kazał odesłać kupcowi całą kwotę. W nocy rabinowi ukazał się Mosze
Rabejnu – nasz nauczyciel Mojżesz – i powiedział mu, że nagrodą za niepoddanie się
pokusie będzie liczne potomstwo i że wśród jego potomków będzie wielu wybitnych
rabinów.
3 744
I. 147 178
II. 108 257
III. 43 552
15 000 ZNAKÓW
1800 znaków = 1 strona
Also: Rema
ISSERLES, MOSES BEN ISRAEL (1525 or 1530–1572), Polish rabbi and codifier, one of the great
halakhic authorities. His full name, Isserel-Lazarus was shortened to Isserles, but he is usually
referred to as "the Rema" (acronym of Rabbi Moses Isserles). Isserles was born in Cracow. His father
was very wealthy and a talmudic scholar. Isserles was a great-grandson of Jehiel Luria, the first rabbi
of Brisk (Brest-Litovsk). He studied first under his father and his uncle, Moses Heigerlich. His father
sent him later to Lublin to the yeshivah of Shalom Shachna where he studied until 1549, marrying
Shachna's daughter. She died in 1552 when only 20 years old, and in her memory her husband in
1553 built a synagogue, first called the Isserles synagogue and later the synagogue of the Rema,
which still exists. Isserles' second wife was the sister of Joseph ben Mordecai Gershon Ha-Kohen of
Cracow, author of the responsa She'erit Yosef. Besides Talmud and the codes, Isserles also studied
philosophy, astronomy, and history. While still young he was renowned as an outstanding scholar and
in 1550 was a member of the Cracow bet din. That year his signature appeared on a ruling along with
those of Moses Landau and Joseph Katz in connection with the ban against the sale of Maimonides'
works issued by the rival of Meir Katzenellenbogen. Isserles founded a yeshivah, supporting its
students from his private means. He gained a worldwide reputation as an outstanding posek and all
the great scholars of the time addressed their problems to him. Among those who corresponded with
him on halakhic matters were Meir Katzenellenbogen and his son Samuel Judah, Joseph Caro, Israel
son of Shalom Shachna, Solomon Luria, and his own brother-in-law Joseph Katz. Among his pupils
were David Gans, the author of Zemah David, whom Isserles encouraged to study history, Mordecai b.
Abraham Jaffe, Abraham ha-Levi Horowitz, father of Isaiah Horowitz, the author of Shenei Luhot ha-
Berit, David b. Manasseh ha-Darshan of Cracow, Menahem David of Tiktin, his cousin Joshua Falk b.
Alexander ha-Kohen, Aaron b. Abraham Solnik Ashkenazi, and Zevi Hirsch Elzisher (of Alsace?).
Isserles had three brothers, Isaac, Eliezer (son-in-law of Solomon Luria), and Joseph, and one sister,
Miriam Bella the wife of Phinehas Horowitz. He had a son Judah Leib, and two daughters. One,
Dresel, became the wife of Simhah Bunim Meisels, and the other, whose name is unknown, married
Eliezer b. Simeon Ginsburg. His great granddaughter, the daughter of his grandson Simeon Wolf of
Vilna, married Shabbetai b. Meir ha-Kohen.
Isserles was of a humble and friendly disposition. This humility is particularly noticeable in his
controversy with his older relative Solomon Luria. The dispute arose originally in connection with the
question of the defective lung of an animal, but developed into discussions on philosophical topics,
Kabbalah, and grammar. Through it was revealed Isserles' self-confidence, for he held to his opinion
where he was convinced he was in the right, admitted to any error, and replied with courtesy and
humility. Isserles was also a scribe and wrote a Sefer Torah in accordance with the rules contained in
an old manuscript which Joseph Caro bought for him in Erez Israel and sent to Cracow. Isserles died
in Cracow and was buried next to his synagogue. Until World War II thousands of Jews from every
part of Poland made a pilgrimage to his grave every year on Lag ba-Omer, the anniversary of his
death.
Isserles' Works
His contemporaries considered Isserles to be the "Maimonides of Polish Jewry" and he can be
compared with him in his universal outlook, in his attachment to both Talmud and secular knowledge,
in his manner of study, in his methodical approach, in his decisiveness, in his character, and in his
humility. His works were in the fields of halakhah, philosophy, Kabbalah,
homiletics, and science. They include:
(1) Darkhei Moshe, to the Beit Yosef of Joseph Caro, notes and supplementary laws, mostly by
Ashkenazi scholars, not given in the Beit Yosef. Isserles had begun to write a commentary
to the Turim of Jacob b. Asher, but while he was engaged in this task the Beit Yosef was
published. He then wrote his Darkhei Moshe ha-Arokh to Orah Hayyim (Fuerth, 1760) and
Yoreh De'ah (Sulzbach, 1692). He later abridged it and it was published on all four parts of
the Tur (Berlin, 1702–03) with the title of the Darkhei Moshe ha-Kazar. Isserles utilized the
Darkhei Moshe as a basis for his glosses on the Shulhan Arukh, the Haggahot or Ha-
Mappah. It contains explanations, supplements, additions, and includes the customs of the
Ashkenazi scholars ignored by Caro. At times Isserles decided against the view of the
Shulhan Arukh, ruling in conformity with Asher b. Jehiel and his son Jacob, rather than with
Isaac Alfasi and Maimonides as does Caro. By spreading his Mappah ("tablecloth"), so to
speak, over the Shulhan Arukh ("Prepared Table")—which had codified Sephardi practice—
he in fact made that work acceptable to Ashkenazim as well as Sephardim. The Mappah
was first published with the Shulhan Arukh in the Cracow edition of 1569–71.
(2) Torat ha-Hattat (Cracow, 1569), laws of Issur ve-Hetter in accordance with the Sha'arei
Dura of Isaac b. Meir of Dueren. This work was criticized by Hayyim b. Bezalel (see below),
and Yom Tov Lipman Heller wrote criticisms (hassagot) to it called Torat ha-Asham. Isserles
was defended by Joseph Saul Nathanson of Lemberg in his glosses Torat Moshe. Isserles
himself abridged the book calling it Torat Hattat ha-Kazar, and Eliezer b. Joshua Shevrashin
wrote a commentary to it, Dammesek Eli'ezer (Wilmersdorf, 1718).
(3) The Responsa of the Rema (Cracow, 1640) consists of 132 responsa written between 1550
and 1571, 91 by Isserles and the rest by colleagues and pupils.
(4) Halakhic glosses, to Bava Mezia (published in the Amsterdam Talmud 1644–48), to Niddah
(Ms. Oppenheim), and to the Mordekhai of Mordecai b. Hillel, in which he established the
correct readings. These glosses were noted down during the course of teaching and are
incorporated in the Romm edition of the Mordekhai. He wrote comments on the Rosh of
Asher b. Jehiel and on the Issur ve-Hetter, under the title Yad Ramah (Lemberg, 1866), and
on the Shehitah u-Vedikah (Cracow, 1557) of Jacob Weil. Karnei Re'em, his glosses to the
supercommentary (Venice edition) of Elijah Mizrahi to the Pentateuch was published by
Solomon Zalman Hayyim Halberstamm in the Meged Yerahim (Lemberg, 1856) of Joseph
Kohen Zedek and later in an edition of the Pentateuch (Jerusalem, 1959) together with the
commentary Ha'amek Davar of Naphtali Zevi Judah Berlin.
(5) His philosophical and kabbalistic works include: Mehir Yayin (Cremona, 1559), a homiletical
and philosophical commentary to the Book of Esther; Torat ha-Olah (Prague, 1570), a
philosophic conception of Judaism. In his work he endeavors to give Jewish philosophy and
thought a kabbalistic basis and to establish their inner identity, maintaining that they merely
used different terminology. He also explains the meaning of sacrifices and the
measurements of the Temple and their symbolism. To'afot Re'em contains glosses to
Maimonides' Guide of the Perplexed and the commentaries to it of Shem Tov ibn Shem Tov
and Isaac Profiat Duran (published by Sirkin in Ozar Hokhmah 2–3, 1861–65). In Darkhei
Moshe, Isserles also mentions his Yesodei Sifrei ha-Kabbalah. This work and his
commentaries to the Zohar and to the aggadot of the Talmud have apparently been lost. He
also engaged in the study of general sciences. His glosses on Chapter 18 of the fourth
ma'amar ("discourse") of the Yesod Olam of Isaac Israeli were published in the Yuhasin
(Cracow, 1580–81) of Abraham Zacuto. He also wrote a commentary on Mehallekh ha-
Kokhavim ("The Course of the Stars"), a translation by Ephraim Mizrahi of the Theorica
Planetaram of Georg Peuerbach.
His Opinions
In philosophy Isserles followed the teachings of Aristotle as he had learned them from the works of
Maimonides. He also advanced reasons for the precepts and pointed out benefits accruing from their
observance. He dealt with anthropomorphism, maintaining that the phrase "the hand of God" referred
to an angel. He accepted the three principles of Judaism propounded by Joseph Albo in his Ikkarim.
Although he regarded philosophy and Kabbalah as identical, he preferred philosophy because of its
logic. In his halakhah, at times, he based himself both on philosophy and on Kabbalah and statements
in the Zohar, but where the Kabbalah conflicted with the halakhah, he did not accept it. He also
endeavored to give a rational explanation of strange aggadot. In one of his responsa to Solomon
Luria, he admitted that he did not possess an intensive knowledge of grammar, but he had a great love
of the Hebrew language and permitted the reading of the secular books of Immanuel of Rome, military
chronicles, etc., on the Sabbath if they were written in Hebrew. His regard for Erez Israel is reflected in
a beautiful statement based on the talmudic saying (Kidd. 49b): "ten measures of wisdom descended
to the world of which Erez Israel took nine"—"It was for that land that the Torah was primarily given, its
natural habitat is there where the very air makes one wise." In halakhah, Isserles strove to give to
minhag (custom) the force of halakhah even where it had no halakhic source, and at times accepted a
custom as binding even where it conflicted with the halakhah. There are also cases where he states
that "the custom is a wrong one" or "if I had the power I would abrogate the custom. For it is based on
an error and there is no reason to rely on it." The vast majority of the customs he followed were those
which developed among Ashkenazi Jewry. Isserles was very frequently lenient "in cases of stress and
where considerable financial loss is involved," a leniency seldom shown by previous posekim.
These two traits, his attitude to minhag and leniency in case of loss, as well as the codification itself in
his glosses on the Shulhan Arukh, gave rise to powerful opposition from great contemporary scholars,
particularly from Hayyim b. Bezalel who had studied with him under Shalom Shachna.
In the introduction to his Vikku'ah Mayim Hayyim, Hayyim enumerates the reasons for his opposition:
(1) Codification obliges the rabbi giving a decision to decide the halakhah according to the view
of the majority;
(2) Isserles adopts the lenient view of the rishonim against the stringent view adopted by
aharonim;
(3) he cites customs of Polish Jewry but pays no attention to those of Germany;
(4) the codes cause neglect of the study of the primary sources in the Talmud and rishonim,
and lead to ignorance;
(5) the rabbis will not be listened to because people will rely on published books;
(6) just as Isserles disagrees with the rulings and customs of Caro so it is permitted to disagree
with him;
(7) why should German Jewry abrogate its customs in favor of those of Poland?;
(8) he did not associate any other scholars in his rulings but decided on his own;
(9) if leniency is permitted in cases of considerable loss it will be applied in cases of small loss
also;
(10) Isserles had been lenient where in accordance with strict law one should be stringent; and
(11) once something was forbidden it acquired the force of a custom and could not be
abrogated. Despite the arguments of Hayyim and other contemporary scholars, the rulings
and customs of Isserles were accepted as binding on Ashkenazi Jewry.
[Shlomo Tal]
BIOGRAFIE
Z INFORMACJĄ O LEGENDACH